Reżyserzy Avengers: Endgame apelują, by nie spoilerować fabuły filmu
Skuteczne przed spoilerami będzie tylko schowanie się u babki w piwnicy ze słoikami.
Nie to już jest jakaś parodia z tą kulturą spojlera. Jak był człowiek młodszy to nigdy nie słyszał od nikogo tylko nie spojleruj. A tera? Każdy się boi tego jak rydzyk święconej wody...
Jak był człowiek młodszy to nigdy nie słyszał od nikogo tylko nie spojleruj.
Bo nie było takiego dostępu do informacji.
Nie no pewnie jak byłem gówniarzem to jeszcze na osiedlu nikt nawet dialapa nie miał, ale i tak nie słyszałem żeby jeden do drugiego mówił - nie spojluj mi tylko zakończenia predatora. Trend ten widzę tak od kilkunastu lat.
Mnie osobiście spojlery średnio denerwują bo nawet jak coś mi ktoś spojleruje to i tak oglądam/gram. A jeśli ktoś jest "wrażliwy" to cóż jego osobista sprawa i nie ma w tym nic złego.
Wydaje mi się jednak, że należy zadać sobie pytanie - jeśli spojler zakończenia psuje cały film/grę/książkę to czy nie oznacza to, że cała reszta była do dupy? Bo jeśli medium tylko bazuje na zaskakującym zakończeniu to w sumie jest słabe.
Kiedyś chyba ludzie po prostu mniej poważnie podchodzili do kwestii rozrywki. Teraz to niektórzy z oglądania nowych Avengersów czy Gry o Tron robią jakieś niemal mistyczne doświadczenia i stąd to przewrażliwienie.
@DanuelX
Wszystko zależy od filmu - czasami zaskakujące zakończenie zmienia odbiór całości. Co nie zmienia faktu, że cały film musi być dobry, a zwrot akcji logiczny. Inaczej wychodzi kiszka jak u M. Night Shyamalan'a;)
Ale Endgame? Tam raczej ważniejsza jest droga i relacje bohaterów, a nie zakończenie, w którym wiadomo - dobrzy muszą wygrać, a wymazani wrócić.
Zgadzam się z tym co napisał PanWaras, brak internetu w dużej mierze likwidował zjawisko spojlerów. W czasach, w których popularny był TV, film leciał o określonej porze w określonym dniu i na następny dzień mogłeś pogadać ze znajomymi o np. o fabule :) . Pożyczenie kasety VHS od znajomego wiązało się już z pewnym ryzykiem, ale wynikało ono tylko z tego, czy możliwość zdradzenia np. zakończenia cieszyło takiego osobnika.
Film z zaskakującym zakończeniem może, ale nie musi być słaby. Dajmy na to iż nigdy nie oglądałeś "Szóstego zmysłu", który jest dosyć dobrze oceniany zarówno przez krytyków jak i widzów. Zdradzenie finału filmu potrafi zepsuć całą zabawę oglądania. Wiesz już, że Bruce Willis
spoiler start
jest duchem
spoiler stop
i zakończenie nie zaskakuje tak jak powinno. Natomiast oglądając film drugi raz, znając już zakończenie, dostrzegasz wiele szczegółów, których nie zauważyłeś za pierwszym razem.
Oczywiście mamy też filmy, których celem jest głównie zaskakujące zakończenie np. "Piła". O ile w pierwszej części nawet fajnie to wyszło o tyle w następnych było już słabe.
Wszystko spoko, poza tym, że zakończenie wyciekło parę dni temu;)
I jest konkretne
Bardzo dobrze mówią. Też mnie wkurza to spoilowanie zakończen. Tak ciężko dodać Wam jeden znacznik? 3 sekundy z zycia?
Na plac apelowy niech idą i apelują...
Ja na szczęście należę do grona osób która wręcz chłonie każdy spoiler przed obejrzeniem filmu czy gry co mnie jeszcze bardziej hypuje na ten film czy grę. Dla niektórych dziwne, nie niektórych normalne. Po prostu jeśli czegoś nie widziałem na oczy a tylko o tym słyszałem lub przeczytałem to nijak nie psuje mi to odbioru a wręcz jeszcze bardziej zaczyna ciekawić.
Tym bardziej, że kilka dni temu światło dzienne ujrzał ok. 10 sekundowy klip z później części filmu. Na szczęście go nie widziałem.
Dla bezpieczeństwa unikam komentarzy pod filmami, postami na fb i instagramem, przeglądam tylko obserwowane strony, które nie będą wrzucać do internetu spoilerów.
Zawsze powtarzam, ze dzieło, które nie umie się obronić bez spojlera, jest kiepskim dziełem. Czego najlepszym przykładem są twory pana Szalabalabanana, które poza zaskakującymi końcówkami nie mają do zaoferowania absolutnie nic.
Już taki Columbo wieki temu pokazał, że można zrobić wciągający serial kryminalny, w którym wiadomo kto zabił w pierwszych sekundach odcinka. Ba, często nawet dawano zbliżenie na wskazówki, które może odkryć tytułowy porucznik za kilkanaście minut. Cała radocha polegała na tym, w jaki sposób główny gieroj dochodził do tego, kto jest przestępcą. Aż dziw bierze, że mało kto korzysta z takiego fabularnego rozwiązania.
Dlatego nie mam nic przeciwko spoilerom, chętnie je czytam i nawet dzięki nim jestem w stanie ocenić, czy w ogóle chce mi się dane dzieło sprawdzić, czy też twórcy poza wyciąganiem scenariuszowych filipów z konopi nie umieją opowiadać historii.
Co innego jest widzieć późniejsze sceny, a co innego zakończenie. Ja znienawidzilem RDR 2, odkąd dwie osoby perfidnie bez bana zdradzily zakończenie.
Zawsze powtarzam, ze dzieło, które nie umie się obronić bez spojlera, jest kiepskim dziełem.
A ja się nie zgadzam. Taki Blade Runner 2049 ze spoilerem to już nie ten sam film. Wciąż jest dobry, ale jak już się poznało finał, to gdzieś ta cała otoczka poszukiwania dziecka nie jest taka sama.
Tyle że poszukiwanie dziecka tak naprawdę w BR nie jest clue całego zamieszania, tylko pretekstem do rozwoju samego K, do jego wewnętrznego buntu. To, że dziecko okazało się tym, kim się okazało to jedno, ale ostatni kadr skupia się nie na dziecku, tylko właśnie na K, na jego twarzy i odczuciach po całym tym pieprzniku, który przeżył i na tym, co widział w dystopicznym świecie(a przy okazji nawiązuje do zakończenia Cowboy Bebop, za co tez należy się duży plus). Dziecko jest jakby obok i bez niego także cała opowieść miałaby sens.
Zresztą, sam los K, te ostatnie kadry, również są efektem tych kilku godzin spędzonych z nim w trakcie seansu, zakończenie nijak nie wpłynęło na odbiór całości filmu (w którym w równej mierze co fabuła ważna była warstwa czysto wizualna, której niejako nie da się zaspojlerować), nie było nawet jakoś specjalnie zaskakujące. I w tym drzemie też piękno dzieła pana Nowowiejskiego, mało kto umie tak prowadzić historię.
Co do BR to kulminacyjną dla mnie sceną była scena z wielkim wyświetlaczem na którym była jego ukochana. Czyli tak połowa filmu.
A Fight Club? Sekretne Okno? Mechanik? Znając zakończenie tych filmów od samego początku, psuje to całkowicie odbiór filmów...
Black ->
Jeśli poznanie zakończenia psułoby całkowicie odbiór, to nikt nie obejrzałby Fight Clubu więcej niż raz. A najwyraźniej nic się nie psuje, bo ludzie wielokrotnie powtarzają seans. W Fight Clubie, znając zakończenie, widać wiele detali wskazujących od początku, kim jest Tyler Durden (nawet taki duperel jak kanapa w zielone paski na samym początku jest wyraźną wskazówką), uważne oko i ucho już w połowie filmu wyczai zresztą, o co chodzi. Pomijam już fakt, że film jest na podstawie książki, więc ci, co czytali Palahniuka, od razu wiedzieli, o co biega, a jednocześnie większość przyznaje zgodnie, że filmowa adaptacja jest lepsza od pierwowzoru.
Sekretne okno na ten przykład to jest taki sobie film, bo poza zakończeniem tak naprawdę nie oferuje nic więcej. Poza tymże zakończeniem nie pamiętam w ogóle fabuły ani żadnych innych scen, więc najwyraźniej nie ma w nim co pamiętać. I o to mi właśnie chodzi z tą wartością spojlera - jeśli jest to jedyna część dzieła pozostająca w świadomości, jego twórcy najwyraźniej nie znają innych chwytów zdolnych przyciągnąć i zachwycić widza.
Digger ->
A no właśnie, "dystopijny" jest uzusem. Nadal więc nie rozumiem zdziwienia w stosunku do "dystopicznego", skoro to on jest pierwotnie obowiązującą wersją.
Jeśli poznanie zakończenia psułoby całkowicie odbiór, to nikt nie obejrzałby Fight Clubu więcej niż raz.
Zachęcisz się jedynie do obejrzenia filmu ponownie, jeżeli sam zobaczysz zakończenie, a nie po tym jak jakiś pajac ci go zdradzi. I po cholerę spoilerujesz tutaj te filmy? Myślisz, że to jest miejsce na dyskusje o tych filmach? Nie. Ja tylko przytoczyłem tytuły, których głównym elementem jest zaskoczenie widza. A ten musi swoje ego dopieścić offtopując i psuć tym co jeszcze tych filmów nie oglądali...
Ale w jaki sposób ja zepsułem te filmy? Gdzie tam jest jakikolwiek spojler w wypowiedzi? Weź no mi wskaż, bo nie widzę, gdzie jest jakiekolwiek zdradzenie szczegółów fabuły?
Pomijam już fakt, ze chyba tylko jeszcze nienarodzone dzieci nie wiedzą, o co chodzi w Fight Clubie. O tym, że Vader jest ojcem Luke'a już można pisać, czy to nadal temat tabu?
Właśnie takie histeryczne reakcje na jakiekolwiek słowo powiedziane o jakimkolwiek dziele sprawiają, że tym bardziej kultury bezspojlerowej szczerze nie znoszę.
O tym, że Vader jest ojcem Luke'a
Ożesz ty bandyto...
przecież to jest film na bazie komiksu = dobro wygrywa z przytupem, jak ktoś się spodziewał zakończenia w stylu seven, czy silent hill no cóż to się rozczaruje. Co będzie w środku to standardowo ktoś kogoś pacnie ktoś puści bąka, ktoś zażartuje, będzie drętwo i kiczowato w końcu banda przebranych w gumowe / lateksowe stroje oszołomów na pewno zapewni pokłady śmiechu.
Jasne, po co iść na film i cieszyć się oglądając widowiskowe, zaskakujące sceny. Po co w ogóle czerpać przyjemność z seansu. Nie ma sensu w ogóle iść do kina, przecież wiadomo, że będą żarty, będą bijatyki i będą łzawe momenty, nie?
Płytkie myślenie.
Nie ma sensu w ogóle iść do kina, przecież wiadomo, że będą żarty, będą bijatyki i będą łzawe momenty, nie?
Właśnie czasem tak jest, że jak masz kolejny raz oglądać to samo tylko w innym wydaniu to wolisz sobie po prostu darować. No, ale ja rozumiem, że niektórzy oglądają tylko taką papkę i to jest oczywiście ok, do momentu aż zaczynają swoje filozofie wciskać innym.
A ja nie rozumiem co ludzie nie znoszący tej "papki" wciąż pojawiają się w tematach dotyczących filmowego uniwersum Marvela ( to już chyba 19 czy 20 film a te osoby są pierwsze w kinach). Kto tu komu chce wciskać filozofię.
Ja tam zawsze przyjme bez problemu spoiler i bez najmniejszego problemu się podziele z innymi, to ich problem nie mój...mięczaki!
Yoghurt
Jeśli poznanie zakończenia psułoby całkowicie odbiór, to nikt nie obejrzałby Fight Clubu więcej niż raz. A najwyraźniej nic się nie psuje, bo ludzie wielokrotnie powtarzają seans.
W Fight Clubie nie chodzi o końcowy twist. Ludzie uwielbiają go ogladać, bo film jest zabawny, ma świetny montaż, a poobijany i nieokrzesany Brad wygląda w podkoszulku jak ciacho. Byłem na premierze kinowej, i żeby połapać się w scenariuszy, musiałem obejrzeć film dwa razy. Uroki kina.
Spoilery zawsze niszczą filmy. Fight Club, Skazani na Shawshank, czy Zielona Mila to wyjątki. Ale już taki 6 zmysł, czy Blair Witch Projekt drugi raz nie ma sensu oglądać.
Bo 6 zmysł jest po prostu słaby a BWP (chociaż organicznie go nie znoszę) to jednak ogląda się nie dla debilnego zakończenia ale "pionierskiego" podejścia do tematu horroru.
Moga być dobre gdy budują napięcie a gdy poznamy zakonczenie to czar pryska i ogladanie nie wywoluje juz takich emocji. Nie mowie o Avangers ale taki
spoiler start
Pogrzebany
spoiler stop
połowe klimatu traci. albo detyktywistyczne filmy, gdzie zżywamy sie z bohaterem i próbujemy razem z nim rozwiazac zagadke. Po spojlerze moze byc nadal dobry film ale juz nie tak!
Kto by nie chciał wrócic do ulubionej gry, zapomniec i odkrywac ja na nowo jakby grał w nia pierwszy raz?
Ten temat polazuje, że tutaj nie ma co szanować innych, tylkp spoilować wszystko, jak leci. Czekam na kolejny "hicior", ktory jest oblegany, a mnie nie interesuje i zapewniam, że zrobię wszystko, by zdradzić zakończenie. Nie mogę się doczekać takiej sytuacji.