Słowem wstępu, do napisania poniższego wywodu skłoniły mnie komentarze pod nie całkiem dawnymi głośnymi tytułami uznawanymi za gry AAA.
Sądząc po części komentarzy w internecie można przypuszczać, że żyjemy w erze schyłku grania na PC czy konsolach. Wszystko jest złe, zero innowacyjności, wtórność i bylejakość. Nie ma w co grać, wszystko do dupy. Gdybym nie grał w żadne z poniżej omawianych gier, sam mógłbym się na to nabrać. I po części tak było – o czym powiem za moment.
Przesiadka na nowego PC-ta umożliwiła mi odpalenia w (bardzo) sensownej jakości nowsze produkcje, powstał więc kolejny problem: w co pograć? Jako że jestem fanem pierwszych części serii Assassins Creed, mój wzrok powędrował na całkiem świeże AC: Origins. Przeglądając recenzje malował się obraz całkiem dobrej gry, jednak patrząc na komentarze użytkowników zapalała się czerwona lampka ostrzegawcza. I gdybym ich posłuchał, ominęłaby mnie jedna z najlepszych odsłon serii. To już nie jest AC jakiego znamy…, Co to ma wspólnego z asasynami z poprzednich części?, zatracili ducha serii… - mniej-więcej takie komentarze pojawiały się w internecie w wątkach o AC: Origins. Z początku pojawiło się zwątpienie i sam pomyślałem: „...no Ubi znowu dało ciała i z nowego AC nici..” ale po wgłębieniu się w temat stwierdziłem… „no spoko, ale przecież tego seria potrzebowała – zmiany formuły rozgrywki”. Przypomnijcie sobie jakie były główne zarzuty odnośnie Unity i Syndicate. Wałkowanie TEGO SAMEGO od kilku odsłon serii i brak „oddechu” pomiędzy poszczególnymi grami wydawanymi rok w rok! Ubisoft zmienił więc formułę rozgrywki – zniknęły wieże, wprowadzono otwarty (i piękny!) świat starożytnego Egiptu, wprowadzono elementy RPG. Zmieniło to rozgrywkę diametralnie – zamiast biegać od wieży do wieży trzeba było poświęcić się eksploracji regionów bo tylko wtedy odkrywaliśmy interesujące miejsca. Ograniczono znaczniki – często pokazywał się tylko region zadania, cel trzeba było namierzyć dopiero na miejscu, natomiast zadania z papirusów w ogóle tego znacznika nie mają. Drastycznie (względem poprzednich serii) ulepszono system walki, system strzelania z łuków, dużą ilość broni i elementów wyposażenia naszego asasyna. Zadania poboczne w większości był całkiem dobre, w niektórych regionach pojawiały się mini-kampanie składające się z łańcucha kilku zadań. Ale pomimo takich zmian (wszystkich na plus) pojawiały się negatywne głosy o których wspominam wyżej.
Podobnie miało się z Far Cry 5 (akurat znowu gra od Ubi) – względem poprzedniej części wprowadzono innowacje, usunięto wieże, postawiono na lepszą eksplorację, ulepszono wszystko to co było dobre w poprzedniej części i co? Tutaj były głosy: „znowu to samo!”, „ileż można?”, „dodatek do czwórki”. Pomimo tego, że formuła, trzon rozgrywki pozostał podobny zmieniła się reszta. Zagadki w postaci skrytek, odkrywanie mapy polegające na rozmowach i czytaniu dokumentów (zupełnie naturalne, nieinwazyjne, świetne wręcz rozwiązanie), „feeling” strzelania z broni jest świetny, asortymentu i sposobów na granie jest kilka (rambo, snajper, spec od pułapek i zasadzek). Seria przeszła modernizację i zyskała powiew świeżości. Źle – zmian jest za mało, w kółko to samo, ciągle strzelanie i jeżdżenie. I koronny argument: FABUŁA JEST DO DUPY!
Na tym się teraz skupię, często podnoszony, uniwersalny wręcz zarzut: FABUŁA JEST DO DUPY! FABUŁY NIE MA! Sam już takie argumenty przestałem uważać za pomocne w ocenie gry – czy naprawdę fabuła na poziomie Diuny Herberta jest potrzebna w Far Cry 5? Przecież ta gra nie ma na celu przedstawienia oszałamiającej historii – FC5 to FPS-owy sandboks, nacisk powinien być kładziony głównie na eksplorację, elementy strzelankowe, poruszanie się postaci i pojazdy. A to przecież FC5 robi wyśmienicie! Skąd więc narzekanie na fabułę w takim tytule?
Po tych krótkich przemyśleniach nasuwa mi się kilka pytań-wniosków. Czy naprawdę branża ma się tak źle? Czy dostajemy same słabe lub przeciętne tytuły? Czy grozi nam ciągła wtórność? Czy może jest odwrotnie, mamy bardzo dobry okres w branży i dobrych tytułów mamy już tyle, że nie potrafimy się nimi cieszyć? Czy potrafimy być wciąż sprawiedliwie krytyczni i oceniać to co dostajemy w sposób fair?
Naprawdę jestem ciekaw punktu widzenia reszty forumowiczów.
Na koniec przemyśleń chcę zaznaczyć, że nie bronię w żaden sposób haniebnych praktyk wydawców – pocięte gry, mikrotranskacje czy kiepski stan techniczny na premierę. Chcę jedynie przedstawić swój punkt widzenia, moje obserwacje rynku naszego hobby – a jest dobrze.
Gdyby nie tak zajebisty początek tego roku to nawet bym przyklasnął tej opinii, ale teraz wychodzi taka kupa gier, że chyba każdy znajdzie coś dla siebie.
Piszesz o asasinach i far cry, przecież to jest samo dno normickie, próbowałeś jakiejś nie słabej gry?
Ja ostatnio nieźle się bawiłem przy Metro Exodus, Devil May Cry 5, Resident Evil 2 też nie jest najgorszy, w planie mam jeszcze zapoznanie się z Ace Combat 7, w piątek wychodzi gra przez którą umieram z nadmiaru hype czyli Sekiro. Nie gram w wiele gier, ale jak mi się jakaś spodoba to lubię do niej wracać, np teraz ogrywam Hollow Knighta drugi raz przygotowując się na premierę Silksong która mam nadzieję nastąpi w tym roku, na Death Stranding też nie mogę się doczekać.
Z mojego punktu widzenia tak dobrze nie było od około 2013, przeważnie wychodziły po 1-2 gry a rok które mi się cokolwiek podobały, teraz jest prawdziwy wysyp. Dobrze, że Capcom się obudził.
Piszesz o asasinach i far cry, przecież to jest samo dno normickie, próbowałeś jakiejś nie słabej gry?
Komentarze odnośnie tych dwóch produkcji skłoniły mnie do przemyśleń. Nie są to jedyne tytuły w jakie ostatnim czasie pogrywałem bo przewija się i Stellaris i Anno i TW: Warhammer i Pillars of Eternity II. Jednak często te dwie serie były krytykowane i na nich oparłem swoje przemyślenia - gry przecież bardzo dobre, a jednak krytykowane.
W ogóle ostatnio mam wrażenie, że dużo komentujących i oceniających nie ocenia de facto samej gry, jej mechanizmów, zalet i wad ale ocenę opiera na swojej opinii do danego wydawcy.
gry przecież bardzo dobre, a jednak krytykowane.
widocznie nie są bardzo dobre
W ogóle ostatnio mam wrażenie, że dużo komentujących i oceniających nie ocenia de facto samej gry, jej mechanizmów, zalet i wad ale ocenę opiera na swojej opinii do danego wydawcy.
jeśli myślisz, że muszę zagrać w odyssey czy FC5 po spróbowaniu origins i FC4 to się grubo mylisz, te gry to zwykłe reskiny, ubisoft robi gry na jedno kopyto, jeszcze jakby były dobre to bym nic nie mówił, ale nie są.
To działa też w drugą stronę, Kojima, Itsuno, Team Cherry i From Software mają moje zaufanie i ich gry mogę kupować w ciemno.
jeśli myślisz, że muszę zagrać w odyssey czy FC5 po spróbowaniu origins i FC4 to się grubo mylisz, te gry to zwykłe reskiny,
Kto powiedział że musisz? Chodzi właśnie o samo podejście do oceny gier. Popatrz na to, co pisałem wyżej odnośnie FC5 - rdzeń, istota rozgrywki pozostała ta sama (FPS), duża część mechanizmów się zmieniła (np. wieże, eksploracja), część rzeczy tylko ulepszono. FC5 to nie prosty reskin FC4.
ubisoft robi gry na jedno kopyto, jeszcze jakby były dobre to bym nic nie mówił, ale nie są.
Masz wyżej przykłady, że wprowadza istotne zmiany w formułach swoich tytułów. Syndicate i Origins to gry robione na jedno kopyto?
To działa też w drugą stronę, Kojima, Itsuno, Team Cherry i From Software mają moje zaufanie i ich gry mogę kupować w ciemno.
W takim razie pytanie hipotetyczne, czy słabe gry od lubianych wydawców zasługują na lepsze oceny?
Czy grozi nam ciągła wtórność?
Jeśli dziś koszt gry AAA oscyluje w granicach $100mln, to nie możesz liczyć na innowacyjność. Opłacalność połączona z surowym prawem podaży i popytu.
To tak jak aktualnie z kinem sf w branży filmowej. Od 10 lat żaden film sf spoza kina superbohaterskiego i transformersów nie przebił $500mln dochodu.
Dzisiaj mainstreamowy konsument nie chce niczego nowego. A producenci nie będą ryzykowali przy tak ogromnych kosztach.
To już nie jest AC jakiego znamy…
Chyba trudno o lepszy komplement dla gry z tej serii?
Czy w branży growej jest naprawdę tak źle?
Wręcz przeciwnie. Branża ma się lepiej niż kiedykolwiek.
To że wielcy wydawcy segmentu AAA wydają produkty dostosowane do bystrego inaczej odbiorcy (delikatnie ujmując) to nic nowego.
Jeszcze dałoby się to przełknąć gdyby gracze, zamiast stękać na słabą jakość gier, kupowali te dobre.
A tego nie robią za bardzo...
Czy grozi nam ciągła wtórność?
grozi?
hah. żeś wyskoczył... ona jest obecna od lat!