Słuchajcie, kto z Was pracuje poza miejscowością zamieszkania? Jak dojeżdżacie, czy żałujecie decyzji ? Sam mam możliwość pracy w podłódzkim Ozorkowie, jednak nie wiem czy trochę lepiej płatna (i bardziej, hm, prestiżowa) praca jest warta "straty" ponad godziny w jedną stronę w sytuacji gdy teraz do roboty mam 25 minut?
Nie warto podejmować pracy, gdzie dojazd trwa dłużej niż 30 minut. Szkoda życia.
Warto za to, zmieniać pracę średnio co 7 lat, nawet jeśli dotyczy to zmiany mieszkania, miasta, czy kraju.
Im dłużej jesteś w robocie, tym bardziej szefostwo traktuje pracownika jak niewolnika, bo nigdzie nie ucieknie.
Ja polecam zmiane co 6 lat, 3 miesiace, 22 dni i 7 godzin.
Sorry, nie moglem sie powstrzymac.
Ja akurat lubie zmiany, ale sa ludzie, ktorzy chca i lubia pracowac w jednym miejscu do emerytury.
W IT polecam zmianę maksymalnie co 2 lata, wtedy mamy najszybszy wzrost zarobków.
A.l.e.X co to znaczy "od początku do końca"? ile lat? :D I co to była za firma / jakie miałeś stanowisko, bo jeśli byłeś jej właścicielem to ma sens, jeśli szeregowym pracownikiem to raczej sensu tutaj szukać ciężko.
Jak za znacznie lepsze pieniądze, ja osobiście bym poświecił te łącznie 2h jazdy dziennie. Za dwie czy cztery stówki więcej, już nie. Rodzaj pracy tez ma tu znaczenie ale weź pod uwagę, ze 2h masz wycięte z dnia na dojazd a to jest raczej dużo.
„Warto za to, zmieniać pracę średnio co 7 lat,”
Tych, co maja 50 pare lat i więcej też to dotyczy?
A ja 3 miejscowości dalej i jadę niecałe 15 minut.
Ja-jak to jest m-możliwe?
Co za różnica, czy stoisz w korku w Łodzi, czy jadąc do Ozorkowa ;)
Ja np. nieraz jadę ponad 300km do roboty i lubię to
Wszystko zalezy od okolicznosci i infrastruktury.
Na studia w obrebie tego samego miasta potrafilem dojezdzac komunikacja miejska 1:15h-1:30h.
Obecnie dojezdzam do pracy w innej miejscowosci 15-20 min, a ludziom oddalonym od firmy o 50km wciaz zajmuje to mniej, niz godzine, takze...
Samochodem jakoś 5 minut przy minimalnym natężeniu ruchu. W sezonie letnim staram się dojeżdżać rowerem, ale często zdarza się tak że muszę pojechać gdzieś pozałatwiać służbowe sprawy to muszę wracać się po auto, tak więc jeżdżę do pracy rowerem rzadziej niż bym chciał.
Też wychodzę z założenia że nie warto tracić na dojazd do pracy więcej niż 30-40 minut. Wiadomo, niektórzy nie mają wyboru czy tego chcą czy nie. Ostatnio w pracy była sytuacja że kolega zwolnił się ponieważ stwierdził że pojedzie do pracy do Wrześni, do której musi liczyć jeszcze nieco ponad godzinę więcej. Wrócił po do poprzedniej pracy po miesiącu ,)
Koleś nie miał po prostu życia. Musiał wstawać o 4 żeby być w pracy o 6/7, po czym kończył pracę o 16 po czym tracił prawie 2/3 godziny na dojazd do domu. I tak dzień w dzień.
Zgadza się :D
Warto za to, zmieniać pracę średnio co 7 lat, nawet jeśli dotyczy to zmiany mieszkania, miasta, czy kraju.
Już widzę jak rodziny z dziećmi co 7 lat jeżdżą do innych krajów zmieniać pracę.
Dojeżdżam do pracy 20 minut ale mam kolegę, który dojeżdża 100 km autobusem, chłop wstaje o 5 rano, jedzie autobusem do miasta tak żeby zdążyć jeszcze na tramwaj i być na 7 w robocie. Wychodzi o 15, w domu jest o 18. Generalnie cały dzień ma z głowy, ja bym tak nie mógł żyć ale on jest zadowolony.
Ja sobie wstaje 6:20, spokojnie zwlekam się z łóżka, jem, myje się, lepie krzysia i o 7:20 jestem w robocie. Wychodzę 15:20 o 15:45 jem już sobie obiadek w domku a o 16 zapominam, że byłem w robocie. Żeby się poświęcić tak jak kolega to musiałbym chyba zarabiać z dwa razy więcej niż w tej chwili. Nawet wtedy bym się wahał bo jestem człowiekiem leniwym i wygodnym.
Przy okazji przypomnę klasyka:
https://www.youtube.com/watch?v=XYqjsG2CoyY
jak mieszkalem w Krakowie mialem 5 minut do biura autem
w pewnym momencie przeniesli nas do zabierzowa i zapowiedzialem ze w takim razie spadam
wyjechalem do Brukseli, gdzie 11 lat chodizlem na piechote do pracy, czyli w ogole bajka
nigdy nie chcialem dojezdzac, ale w koncu pojawila sie taka oferta ze glupio mi bylo odmowic
24km rowerem, 30 km autem, niby 30 minut, ale to o 7 rano:)
rowerem godzine
sprzedalem auto iu zaczalem jezdzic rowerem, dla sportu:)
ale niestety zmienili nam biuro i teraz mam 36km. czasem jezdze autem z zona (zawoze ja po drodze, potem do siebie), czasem pociagiem, czasem rowerem
rowerem to 90 minut w jedna strone to jest dobry czas bo duzo swiatel po drodze...
ogolnie duzo bardziej wolalbym pracowac blisko domu, ale niestety podoba mi sie ten projekt, pieniadz jest ladny a do tego cwicze jak jezdze rowerem, wiec jeszcze jakis czas dam rade
i odkrylem piekna sprawe jaka jest babysitter
co dzien odbierze dzieci ze szkoly, zaprowadzi do domu, ni ema stresu ze nie zdaze czy cos
a przy okazji - mam mnostwo ludzi w pracy ktorzy dojezdzaja co dzien po 90-110 minut rano i 2h wieczorem
niby takie piekne autostrady tu sa, ale jednak zakorkowane
tych to jednak nie rozumiem...
Ja mam 33 km w jedną stronę i jadę między 25 a 45 minut. Wszystko zależy od ruchu który jest najgorszy jak wracam o 14. Chętnie bym poszedł gdzieś bliżej ale póki co jeszcze nic ciekawego nie znalazłem. A wolę tyle dojeżdżać niż zarabiać ponad 1400 zł na rękę mniej
Zalezy co masz na mysli bardziej prestigowa typu np ze zmywaka na pomocnika kuchni, czy na szefa kuchni /lub wyzej
I jezeli pensja. Znacznie wieksza to warto dla CV
A ja właśnie szukam pracy - w Krakowie - najlepiej gdzieś w centrum.
Muszę przyznać, że kwestia dojazdu to zaraz po pieniądzach - rzecz dla mnie najważniejsza.
Wszystko zależy też od formy transportu. Jeżeli godzinę jedziesz np. pociągiem i w tym czasie masz czas czytać książkę, pracować, uczyć się czy nawet spać to dojazd nie jest problem. Ale dojazd autem już nie brzmi tak dobrze. W takim wypadku warto przeliczyć czas transportu na swoją roboczo godzinę i sprawdzić czy różnica w zarobkach jest warta czasu spędzonego na dojazd.
Warto za to, zmieniać pracę średnio co 7 lat
Przy UoP to raczej max co 3 lata ;)
Zalezy czego szukasz. Niektorym wystarczaja lepsze pieniadze, inni chca spokoju, a inni lepszego doswiadczenia.
W mojej poprzedniej pracy przez kilka miesiecy w roku dojezdzalem do sasiedniego miasta, w sumie jakies 3-4h dziennie. Bylo to znosne bo przetykane praca w lokalnym biurze (piechota 25 minut) czy praca z domu. Dobry miks tych trzech to byla podstawa, bo kazdego tygodnia mialem przynajmniej jeden dzien bez takich dojazdow. Zeby to robic caly rok, musialbym otrzymac naprawde swietna oferte dot. zdobywanego doswiadczenia, awansow czy pieniedzy. Inaczej szkoda czasu.
Ja tam robię w godzinach 6-14 i mam 5 minut drogi pieszo z domu do pracy. Płacą dobrze, od jutra podwyżka, za nadgodziny jeszcze lepiej płacą, nie zamierzam zmieniać, życzę każdemu aby miał taki kawałeczek do pracy bo to mega wygoda.
Wszystko zależy od sytuacji, miałem kumpla co wsiadał na pętli i wysiadał na pętli, jechał do pracy godzinę, ale podczas tej godziny pracował dla innej firmy, także de facto nie tracił ani chwili na dojazdy, po prostu robił 2 godzinki dziennie więcej za bardzo dobrą kasę (na szczęście miał tam złoty układ, bo sam rozwijał projekt i nie było ciśnienia - trudniejsze rzeczy raczej ciężko ogarnąć w komunikacji miejskiej).
Ja dojeżdżałem przez rok ok. 25 minut dwiema liniami metra i miałem wrażenie, że to spoko wynik, ale odkąd pracuję zdalnie dopiero widzę jaka to była p$dolona strata czasu, np. dziś już mi się nie chce robić, więc zamknąłem lapa i siedzę sobie na forum od 16:30. W robocie nie dość że musiałbym siedzieć i się nudzić do 17, bo "nie wpada wychodzić przed upłynięciem ośmiu godzin" to jeszcze bym wracał podczas szczytu w totalnym ścisku, smogu i smrodzie a w domu byłbym po zachodzie słońca.
Jeśli dasz radę sobie zagospodarować mądrze ten czas, zadbać o zdrowie jak el.kocyk, poczytać coś, ogólnie rozwijać się, to można rozważyć, ja osobiście nigdy bym się na coś takiego nie porwał, 30 minut to granica mojej wytrzymałości, najgorsze jest to, że nawet jak masz dojazd "10 minut" to często dojście do przystanku i z przystanku do domu to kolejne 10 minut, czekanie na komunikację 5-10 i się robi pół godziny... O dojazdach autem się nie wypowiadam, bo można szukać miejsca parkingowego 10x dłużej, niż trwa wycieczka :P
Ja mam podobnie, jeździłem zazwyczaj ok. godziny do pracy, a od roku pracuję zdalnie i szczerze nie wyobrażam sobie powrotu do dojazdów, gigantyczna strata czasu.
u mnie autem to nie ma problemu,m zawsze jest pakring
do tego we wczesniejszym biurze co dzien ladowalem sobie auto za darmo (hybryda plug-in), teraz zona jak jezdzi to laduje za darmo na swoim parkingu
wiec sa czasem plusy dojezdzania:)
a co do zdrowia - wolalbym jednak 30 minut rowerem, to dawaloby lacznie godzine, w tym momencie jak jade w obie strpny to w 3 h sie nie wyrobie bo popoludniu wiekszy ruch, wiecej aut i pieszych, trzeba uwazac i czesto wieje prosto w twarz
wiec lacznie wtedy jest 3h20minut dziennie na rower
to jest az za duzo
Miałem kiedyś fazę że rowerem dojeżdżałem ok. godziny .W sumie nie było to dłużej niż Komunikacją .Zrezygnowałem nie dlatego że męczące ale część trasy ulicami trza było jechać a to było trochę stresujące.Ech ,gdzie te ścieżki rowerowe.
Nigdy, chyba, że by było na godzinę późniejszą niż 9-ta, płaciliby mi min o 1000zł więcej i całość z wliczonymi dojazdami i powrotami do domu trwała by łącznie 8H.
nigdy nie dojeżdżałem do pracy dłużej niż 10-15minut. Teraz pracuję dla siebie i "do pracy" mam tyle co wstać z łóżka i przejść do drugiego pokoju :)
Raz w robocie mieszkalem.
Ale jak chce sie dobre byznesy robic to trza sie najezdzic. Niby przez komore mozna zalatwic, ale jak ubijac kontrakt to osobiscie tylko
Do pracy jadę w 1 stronę:
- autem 30 min (z korkami w skrajnych przypadkach ponad 1h)
- komunikacja miejska 60 min
- rower 45 min
Ale mam też pracę z domu każdego tygodnia, więc nie rozkłada się to tak tragicznie,
Poruszyli to też inni, ważne jest jak możesz wykorzystać ten czas. Jak jadę komunikacją to czytam książkę zazwyczaj, a jak rowerem to wieczorem nie muszę tyle ćwiczyć. Nie żałuję, ale jak dzieci będą w wieku szkolnym to pewnie dwa razy przemyślę czy nie negocjować więcej pracy z domu lub zmieniać pracę
Co do twojego pytania - dla mnie warto jeżeli w długiej perspektywie Ci to pomoże np. doświadczenie i wyraźnie lepsze stanowisko, albo otwarcie perspektyw na nowe zawody.
Ja jeżdżę około 30 minut do pracy i do tej pory nie narzekalem że mam daleko albo coś. Nie bierzesz ślubu z pracą, jak nie będzie ci odpowiadac albo będą męczyć cię dojazdy poszukasz czegoś innego. Mieszkam nie daleko Ozorkowa i w okolicy i pobliskich miejscowościach można znaleźć coś dla siebie ;)
Ja mieszkam w Krakowie, ale zawsze miałem wszędzie daleko :P
Komunikacją miejską z domu jeździłem na uczelnie tyle samo długo lub dłużej co ludzie samochodem z Myślenic :P
Ale nie o tym mowa - mowa o pracy poza miastem zamieszkania i miałem takie dwie.
Jedna była w Zabierzowie - praca na produkcji, dojazd od 45 minut do 60 minut, powrót od 60-120 minut (dojazd: autobus + przesiadka do auta kolegi z pracy), alternatywą było:
dojazd do: autobus + tramwaj od pętli do pętli + autobus
powrót: pociąg + tramwaj + autobus
Ogólnie rzecz biorąc sporo straty czasu - ale ile książek przez ten czas przeczytałem to moje - ile dospałem w komunikacji też moje :P
Ale na dłuższą metę nikomu tego nie polecam - jednak pracuje się po to aby zarabiać, a zarabia po to aby wydawać, a nie pracować od rana do wieczora i nie mieć nawet czasu na wydawanie :P
Innym miejscem pracy zamiejscowej było Jaworzno - tutaj dojeżdżałem samochodem służbowym i nie codziennie - dojazd szybszy niż do Zabierzowa (przejazd 30km trwało dłużej niż przejazd 60 km), ale zdarzało się tak, że autostrada lub obwodnica była zablokowana z powodu wypadku i ani w jedną ani w drugą. Czas dojazdu był co prawda krótszy niżeli do Zabierzowa - ale przez to, że prowadziłem samochód to był dużo bardziej stracony niż w przypadku Zabierzowa - bo tam chociaż w komunikacji miejskiej mogłem pospać lub poczytać - przy siedzeniu za kółkiem to odpadało.
A najgorsze w tym wszystkim było to, że tak naprawdę praca na miejscu nie miała jakiegoś większego sensu - bo raporty z testów technicznych które robiłem w inne dni niż te w których byłem w biurze mogłem po prostu zrobić w domu, ale w dni w które musiałem jechać do biura (1-2 razy w tygodniu) traciłem po około 2h/dzień na bezsensowne dojazdy, a czasem dużo więcej np. w piątek po południu jechało się sporo dłużej - a i widmo wypadku zawsze krążyło :P
Teraz z perspektywy czasu abym zdecydował się na pracę z dojazdem do innego miasta to albo musiałoby to być miasto oddalone o 10-20 minut w jedną stronę, albo kasa musiałaby być odpowiednio większa, a mówiąc odpowiednio większa mam na myśli:
+ 20-40% więcej podstawy (standard za samą zmianę)
+ dodatkowo nowa pensja musi być podwyższona o moje koszty dojazdu (paliwo/bilety) lub firma zapewniać dojazd (ponad te 20-40% wcześniej wpisane)
+ pensja musi być dodatkowo podwyższona o roboczogodziny poświęcone na dojazd (w przeliczeniu na starą pensję)
Czyli przykładowo, jeżeli podstawa w starej to 1000 pln, to w nowej musiałbym mieć więcej o 200-400 + paliwo np. 250 pln + 125 za roboczogodziny stracone na transport (1h/dzień) co daje łącznie: 57-75% więcej niż poprzednio (oczywiście przy pensji w poprzedniej firmie na poziomie 10 000 pln daje to wzrost już tylko o: 35-55%.)
A dodatkowo takie podróżowanie powyżej 1h/dzień nie ma żadnego sensu na dłuższą metę bez względu na kasę - no że chyba w jakimś okresie przejściowym nie dłuższym niż 1 rok.
Też warto zwrócić uwagę na to jaki jest ten dojazd, bo jak np. ma to trwać w torii godzinę a są 3 przesiadki (np. autobus-pociąg-autobus) to w praktyce będą z tego 2h - więc nie warto, jak za to dojazd jest wygodny i można ten czas poświęcić na coś więcej to ta godzinka dziennie bez przesiek może nie być upierdliwa.
Więc podstawowa sprawa Iselor:
- jaki będziesz miał dojazd i czy można go jakoś wykorzystać
- czy wzrost pensji obejmuje dodatkowe Twoje koszta i Twój dodatkowy czas oraz jeszcze jest jakaś górka, czy jest to wzrost tylko pensji, a koniec końców dopłacisz do biznesu
- czy perspektywa nowej roboty po np. roku da Ci nowe perspektywy w miejscu zamieszkania, aby zarabiać jeszcze więcej i mniej robić ... znaczy tracić czasu na dojazdy - jeżeli daje Ci taką gwarancję, lub bardzo dużą szansę, to rok można się przemęczyć.
Imho największym błędem ludzi którzy decydują się na zmianę pracy z blisko domu na daleko od domu jest patrzenie tylko na surową liczbę pensji, bez zastanowienia się jaki dodatkowo koszt należy ponieść, aby uzyskać te większe pieniądze. Bo może się okazać, że przykładowo teraz zarabiasz powiedzmy na okrągło 5000 PLN, a w nowej pracy będziesz zarabiać 6000 PLN - skok całkiem przyjemny, ale teraz za dojazdy płacisz miesięcznie 100 PLN, a w nowej będziesz płacił 800 PLN, więc tak naprawdę na czysto pensja skoczyła Ci tylko o 300 PLN, a nie 1000 :) i zamiast w domu być po 20 minutach (przeliczając to na roboczogodziny da Ci 416 pln/mc twojego czasu) od skończenia pracy będziesz po godzinie (1500 pln/mc twojego czasu) albo dłużej jak połączenie się nie zgra - więc imho zaczyna się to zupełnie nie opłacać :)
Co innego jakby z 5000 wskoczyłbyś na 8000 wtedy by się moim zdaniem zaczynało opłacać - ale to już sam musisz sobie policzyć i dawać dodatkowe minusy i plusy związane z możliwością po jakimś czasie zwiększanie zarobków i zmniejszenia obciążenia :)
Aha i najważniejsze: straconą kasę można odrobić, straconego czasu nie cofniesz i jest on tym cenniejszy im starym się jest :)
25 minut -> 60 minut to za mało info żeby ocenić opłacalność.
Jak kieedyś jeździłem autobusem do Katowic przez 60-70 minut to puszczałem sobie muzykę, odpalałem przeglądarkę na telefonie i miałem wszystko w dupie - czas mijał jak z bicza strzelił a ja tak naprawdę fajnie spędzałem czas - Reddit z rana jak śmietana (albo Kindle do łapy), a godzina to akurat perfekcyjna długość zanim czytanie pierdół w internecie staje się nużące.
Później musiałem dojeżdżać do Gliwic z przesiadką i choć zajmowało to mniej więcej tyle samo czasu było znacznie bardziej upierdliwe - randomowe spóźnienia autobusu na który się przesiadam, Zabrze przepełnione ludźmi (hordy studentów), do tego dojście 20 minut z przystanku niejednokrotnie w tragiczną pogodę, i już nie było tak fajnie.
Teraz mam świetną sytuację bo jadę 15 minut przez autostradę, ale jakbym miał przez 30 minut stać w korku na wjeździe do miasta albo siedzieć sobie godzinę w busiku i mieć wszystko w dupie to ani przez moment nie zastanawiałbym się przed wyborem tego drugiego.
A Ja mam do pracy 2 minuty drogi ( pieszo ) i co? Zatkało kakao?
Nie wiem co powiedzieć. Gratulacje, wygrałeś order Korposzczura.
Dojeżdżam 25km. Miesięcznie wypada mi jeden tydzień, max dwa tygodnie jazdy, zależy. Na paliwo za jeden tydzień wychodzi jakieś 60zł, jadę maksymalnie 30 minut.
Decyzji nie żałuję, nabieram doświadczenia i umiejętności, które mogą pomóc mi później.
W miejscowości, której mieszkam i tak nie znalazłbym podobnej pracy.
Ja ponad 5 lat dojeżdżam do pracy godzinę czasu jakoś 70km opłaca się zależy ile zarabiasz tam, ja tyle że nie jest to dla mnie wielki problem
jeśli finansowo średnio na tym wychodzisz zwalasza przy tym drogim paliwie to polecam stronę [link] można tam znaleźć współpasażera do większości firm w polsce i oszczędzić na paliwie