„Konsul Sławomir Kowalski chciał dodać otuchy dzieciom, odbieranym polskim rodzicom przez norweski Urząd ds. Ochrony Dzieci. Urzędnicy twierdzą, że był agresywny. Wezwano policję. Ta krok po kroku wypchnęła go z siedziby urzędu.”
https://wiadomosci.wp.pl/kulisy-skandalu-z-polskim-konsulem-w-norwegii-bronil-czworki-dzieci-wezwano-policje-6342052127324289a
- Pan konsul to ostoja spokoju i profesjonalizmu. Na filmie zachowywal sie godnie swojego urzedu. Brawa.
Norwegowie maja imo zbyt mocno rozbudowany (pod katem wyzwalaczy reakcji, uprawnien) ten system ochrony dzieci. Chociaz z drugiej strony nie mowi sie o tym ile przypadkow patologii dzieki temu udalo sie uniknac. Ciekawi mnie czy suma jest na zero czy nie. Tak czy owak na szali ludzkie tragedie.
Jednak nie zgadzam sie z odwolaniem konsula Kowalskiego i uwazam, ze Polska powinna wesprzec go jak tylko moze.
Norwegowie maja imo zbyt mocno rozbudowany (pod katem wyzwalaczy reakcji, uprawnien) ten system ochrony dzieci.
Zupełnie jak niemcy, a wszystko dla dobra dzieci bo przecież lepiej im będzie u bogatego Hermana niż u biednego Janusza z cebulandii
Na myśl przychodzi niejako Lebensborn
konsula Kowalskiego i uwazam, ze Polska powinna wesprzec go jak tylko moze.
Polska powinna wywalić norweskiego konsula, ale oczywiście naszych brakuje "cohones"
Również uważam, że powinna być jakaś kontrreakcja ze strony polskich władz.
Na podstawie mojej ograniczonej wiedzy mogę stwierdzić, że akurat mamy do czynienia z konsulem, który bronił polskich obywateli (polskich interesów) za granicą, więc liczę na jakieś działania "dobrej zmiany".
To teraz dobra zmiana może chociaż raz udowodnić, że stoi na straży interesów Polski. Póki co potrafią tylko pajacować pustymi frazesami.
wywalenie ichniego konsula na obecnym etapie, jak niektorzy sugeruja, to lekka glupota. Powinien jednak ich ambasador byc pol godziny po tym zdarzeniu na dywaniku u Premiera.
Bo to czy ta rodzina to jakies patole, czy sasiad zlosliwe zgosil ma drugorzedne znaczenie przy fakcie, gdzie Konsul wypelnia swoje obowiazki a lokalna wladza lamie konwencje dyplomatyczne.
Troche tak jakos smutno, ze zadnej reakcji ze strony rzadu nie bylo (jaki by on nie byl), a przynajmniej my nie jestesmy tej reakcji swiadomi, bo to pokazuje jak slabym panstwem jest Polska.
Podnie jest wszedzie, choc moze nie taka skale i z takim zawzieciem. W UK dziecko ci sie poobija, rano w przedszkolu zglosza i zaraz masz na glowie opieke socjalna i tlumacz sie debilom, ze dziecko nie bylo katowane. A u sasiada balangi, dzieci ubabrane, zasmarkane, glodne i zero reakcji. Ale tam nikt nie rusza bo to miejscowy patol.
Jako ze Polacy w UK czesto i gesto zamieszkuja w takich mniej zadbanych dzielnicach to powyzszy obrazek jest dosc powszechny.
Barnevernet to panstwo w panstwie, toc z tego co kojarze, zdarzaly sie nawet ucieczki tubylcow... do Polski przed wspomniana instytucja.
Wcale bym sie nie zdziwil, gdyby pod przykrywka dbania o dobro dziecka:
- panstwo chcialo miec po prostu pelna kontrole nad jego wychowaniem, wiec zabiera je tym, ktorzy w jego mniemaniu moga nie spelniac "norweskich standardow";
- bogatsi nie majacy dzieci placa, a Barnevernet egzekwuje.
W kazdym razie tacy ludzie, jak wspomniany konsul, sa potrzebni, a zarazem niewygodni.
W UK dziecko ci sie poobija, rano w przedszkolu zglosza i zaraz masz na glowie opieke socjalna i tlumacz sie debilom, ze dziecko nie bylo katowane.
Wg tych standardow 3/4 moich rowiesnikow powinno zostac odebranych rodzicom, wlacznie ze mna :>
Masz rację. Na zachodzie bezpodstawne nachodzenie i odbieranie dzieci pod błahym pretekstem jest stałą praktyką.
Niech wracaja do Polski, a nikt sie nie bedzie im mowil co moga robic z dziecmi. Proste?
Moze zamiast bronic "polskich interesow" moglby bronic interesow dzieci maltretowanych przez polska patologie?
Calkowicie popieram system ochrony praw dzieci w Niemczech i Norwegii (o UK nie wspomne). A jak komus sie nie podoba to wypad do Polski. Tam patole moga gnoic dzieci do woli, bo wladza rodzicow jest swieta.
Ostatnio czytalem ze 1/3 zgloszen maltretowanych kobiet w Edynburgu to Polki (10% populacji)
jak najbardziej sie zgadzam, ale sam znam rodzine w UK, ktorzy pomimo zycia na porzadnym standardzie, zapewniajacym dzieciakom dobre warunki mieli problemy z Opieka Socjalna bo jakas nadgorliwa przedszkolanka zglosila siniaki na iele dziecka. Niewiele brakowalo a mlodsze dziecko skonczyloby u rodziny zastepczej.
Choc kto wie, moze akurat dobrze sie maskowali a w sypialni byla patola.
Czytalem tez reportaz Polaka, ktory jezdzi jako tlumacz do rodzin patologicznych w UK. I wcale sie nie dziwie, ze dzieci sa odbierane wiecznie zapijaczonym, agresywnym Sebom, i ich nacpanym Grazynkom. Goraco to popieram.
ale ja tego nie neguje. Uwazam jednak ze system sam w sobie podchodzi pod zachowania patologiczne i rykoszetem obrywaja niewinni. Bo taka kobita z Opieki zacznie zsprae z podejsciem, ze to napewno patole i bijaki bo 3 poprzednei rodziny takie byly.
Przejaskrawiony przyklad, ale czesto pojawiaja sie sprawy, gdzie pracownicy socjalni naduzywaja swoich uprawnien.
https://www.telegraph.co.uk/news/2018/06/13/social-worker-criticised-child-taken-away-mother-refused-give/
Tlaocetl - A jak wytłumaczysz sytuację, że pomimo wynajmu jednego z najdroższych apartamentów w Glasgow, tamtejsza opieka uznała że warunki zapewniane dziecku są niewystarczające? :)
kiera2003
A od kiedy to najdroższy apartament zapewnia właściwe warunki dziecku? Szastanie pieniędzmi na lewo i prawo nie oznacza, że rodzice dobrze wywiązują się ze swoich obowiązków.
A to że, mieszkanie z wieloma pokojami o wysokim standardzie to nie są złe warunki bytowe. Szczególnie w sytuacji, gdy dziecko ma zapewnioną całodobowę opiekę ze strony rodziców.
Przeciez mieszkasz w Polsce, nie masz zielonego pojecia jak to funkcjonuje.
Znajoma miala na glowie opieke socjalna i najadla sie strachu bo jej 6 letnia cora poprztykala sie z bratem i zaczela wymyslac w szkole historyjki ze ja bije.
I to jest historia ktora znam bezposrednio, dwa miesiace strachu jakies kontrole u kogos kto dziecka nawet nie tknal.
A kto nas broni przed terrorem rozpieszczonych bachorów ? Norwegowie jeszcze tego nie opracowali ?
Nie jestem pedagogiem czy psychologiem dziecięcym, ale nawet ja wiem, że dzieci rozdziela się od rodziców w ostateczności. Szkody, jakie może wyrządzić w psychice dziecka nadgorliwy urzędnik są nieodwracalne.
Tymczasem według raportów niezależnych organizacji francuskich i włoskich, urzędy norweskie i niemieckie notorycznie dopuszczają się nadużyć i nader często podejmują decyzje o odebraniu rodzicom dzieci bez wystarczających ku temu przesłanek.
To ma posmak niemal kryminalny, biorąc pod uwagę wagę zbrodni przeciwko dzieciom, sęk w tym, że takie działanie urzędów norweskich i niemieckich jest usankcjonowane lokalnym prawem.
Na szczescie UE juz sie temu przyglada coraz baczniej, bo zgloszen o nieprawidlowosciach coraz wiecej. Jednak ciezko bedzie tutaj cos zdzialac w oparciu o unijna legislacje.
Idealnie by bylo, zeby takie osrodki chronily dzieci przed patologia, z drugiej strony nie krzywdzac normalnych rodzin. Wiem, ze u nas w Polsce moze nie zabiora dziecka po klapsie, bo jestesmy dosyć tradycyjnym (zacofanym?) narodem jesli chodzi o szanowanie praw dziecka. Jednak czasami nasza opieka socjalna dziala bardzo zle i moglaby sie sporo od tej norweskiej nauczyć. Kwestia gdzie finalnie, calosciowo, jest lepszy efekt - czyli wiecej bezpiecznych i szczesliwych dzieci.
Gdyby w odpowiednim momencie odebrano mnie moim rodzicom to zapewne nie byłbym takim trollem , psychopatą ,dewiantem i elektoratem Platformy.
Ja natomiast zgadzam się w pełni ze stanowiskiem rządu Norwegii.
Jakiś śmieszny facio robi burdy w urzędach i zasłania się immunitetem dyplomatycznym więc nic mu nie można zrobić, po prostu mają dość użerania się z psychicznym inaczej i chcą się go pozbyć w miarę szybko.
A co do "dzieci" to ile z nich pochodzi z nieplanowanych ciąż bo Sebix i Dżastina nie wiedzą co to antykoncepcja.
Natomiast stanowisko naszego namiestnika prowincji Izraelsko-Amerykańskiej jest bez znaczenia może sobie coś tam podziamlać, a i tak go nikt nie weźmie na poważnie nasz kraj jest podrzędnym chłopcem do bicia jak nie ma się co robić z nudów.
Jeszcze nasz nieszczęsny Ciputowicz wychowanek Geremka, pewnie narobił w zbroję jak się tylko dowiedział że Norwegia żąda odwołania konsula prowincji Izraelsko-Amerykańskiej przeto Baltic Pipe jest zagrożone.
Tak ludzie gadają, że Arabowie mieszkający w Europie nie chcą się dostosować do praw, do kultury itd...a jak Polacy robią dokładnie to samo to gadka jest już zupełnie inna i... to norweskie prawo ma się dostosować do Polaków, bo w Polsce dzieci bić można.
Cóż matka ma chyba prawa rodzicielskie, więc może współdecydować. Skomplikowana sytuacja. Ta godzina tygodniowo jej nie zabije...
Dyskusja glownie o tym, kto wie lepiej co jest dobre dla dziecka. Państwo, czy rodzice?
U nas tez mozna znalezc rozne przyklady mieszania sie panstwa do wychowania. Czy to dobrze? Pewnie czesto tak, ale nie ma co udawac, ze tak jest zawsze.
Przyklad z dzis
http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,130517,24395627,dziewieciolatka-skazana-na-katecheze-dwa-spojrzenia-psycholozek.html
[up]
Heh, ale zgranie;)
Cainoor -> W Polsce sytuacja jest złożona. Mam trochę znajomych, którzy zajmują się tym zawodowo... ciężko coś powiedzieć w ogólności, bo każdy przypadek jest inny.
Generalnie wiele zależy od kuratora, który wyda danej rodzinie opinię oraz od orzekającego sędziego i tak... generalnie, gdy wszystko funkcjonuje dobrze (i rodzina nie trafi na sądziów, kurantorów i spycholoszki), to sąd przydzieli rodzinie kuratora, który ma doglądać, czy dzieciom nie dzieje się krzywda i pomagać rodzinie w niektórych kwestiach. Tzw. "bidul" to raczej ostateczność, gdy zagrożone jest zdrowie lub życie dzieci. Ale masz rację, czasami zdarzają się wpadki i to głośne.
I tak...
- dysfunkcyjni, upośledzeni rodzice z upośledzonymi dziećmi. Bieda. Sąd nie zabrał dzieci. Rodzinę wyprowadzono na prostą. Nie umieli nawet czytać, więc mieli pracownika socjalnego, który im pomagał. Nie było przemocy, patologii. Pracowici. Dzieci wychowały się tam jakoś i pracują jako lokalni pomagierzy.
- Średniozamożna rodzina, dwoje dzieci. Jeden rodzic nawet jako tako wykształcony. Zakopani w pozwach przeciwko sobie, donosach na policję. Pogrążeni w walce i "śledzeniu się" nawzajem tak, że nikt dokumentnie nie zajmował się dziećmi. Zero zaspokojenia podstawowych potrzeb. Dom dziecka, a później rodzina zastępcza. Też dobrze wyszło.
Trzeci przykład, ekstremalny. Dziecko bite i rzucane o ścianę przez ludzi, którym denaturat już przetopił korę mózgu na misie Haribo. W tym wypadku musiano ratować jego życie. Rodzice w więzieniu, dziecko w domu dziecka. Żyje.
To jest po prostu taki temat, gdzie cieszę się, że nie mam ogólnie wyrobionej opinii, bo na każdy argument, że rodzice, znajdzie się jakiś kontrargument, że jednak państwo i vice versa.
P.S. Dla mnie ta sprawa z katechezą ma dużo bardziej ponury wymiar, niż kwestia "wierzę/nie wierzę". Z opisu wygląda to kuriozalnie, ale wkurza mnie inna rzecz. W tym wypadku matka chce wychowywać dziecko tak, a ojciec inaczej. Rodzice dzielą się na mądrych rodziców i głupich rodziców. Ci mądrzy nie wykorzystują dzieci, jako pociski artyleryjskie przeciwko małżonkom/byłym małżonkom, ci głupi, tak ("jak kochasz tatusia, to powiedz mamusi tak..." i odwrotnie). Do jakich ekstremów musiało dojść w tym domu, że takie decyzje zabrał się sąd? Z prawnego punktu widzenia to kompromitacja, ale przypadki "prania mózgu" dzieciom przez rozwodzących się rodziców są bardzo częste. Pewien ojciec zyskał raz prawa widzenia z dziećmi, ale jego córeczka wykrzyczała przed pracownikiem sądu, że ten tatuś to [tu wstawmy epitety używane przez dorosłych]. Wyszło, że mama tak mówi, a mama ma rację. Mimo to, nie posłuchano opinii 7-latki i do spotkania z ojcem doszło. W ciągu 2h stał się ukochanym tatuśkiem, a gdyby posłuchać pierwszej opinii siedmiolatki, to żyłaby w przekonaniu, że to potwór (zupełnie normalny gość, po prostu nie wyszło im).
Los tych mniej szczęśliwych dzieci, to wypadkowa kompetencji instytucji publicznych i stopnia patologii ich rodzin.
Zacny post, ciezko sie z czyms nie zgodzic.
„Los tych mniej szczęśliwych dzieci, to wypadkowa kompetencji instytucji publicznych i stopnia patologii ich rodzin.”
- i dlatego imo tak trudno o jednoznaczna ocene tegoo norweskiego modelu. Bo byc moze ratuje finalnie wiecej dzieci z patologii, niz gdyby byl inny, bardziej polski. Nie jestem zadnym ekspertem i dobrze by bylo gdyby faktycznie ktos to naukowo porownal. A ja bym w koncu mial jasny poglad ::
Cainoor -> problemem nie jest to ile ratuje tylko to ile rodzin krzywdzi, a krzywdzi sporo, tak samo jak niemiecki jugendamt. Kiedys czytalem wywiad z urzednikiem ktory pracowal ponad 10 lat w jugendamt i rzucil prace w skrocie pisal zabieranie dzieci to tam biznes.
Kiedy wlasnie istotne jest to, ile ratuje i ile krzywdzi, zeby ocenic sensownosc.
Przykladowo:
Model norweski: ratuje 80%, krzywdzi 20%.
Model polski: ratuje 50%, krzywdzi 50%.
Ktory lepszy?
Cainoor -> bez konkretnych statystyk ciezko powiedziec, jednak w zlinkowanym artykule napisano ze konsul przez 5 lat podial sie 150 interwencji z czego 70 dzieci wrocilo do rodzicow, czyli byly bezpodstawnie zabrane. Znajomy w norwegi pracowal mial sie przeprowadzic z rodzina, jednak po tym co uslyszal od norwegow z pracy na temat tego urzedu nie zrobil tego.
Najlepszy model był w starożytnej Sparcie.Zdechlaków się zrzucało ze skały a te lepsze dzieciaki państwo wychowywało i szkoliło.I efekt był , 300 -tu Spartan kontra cała armia Perska. A teraz rodzice i dziadkowie to rozpieszczaja dzieciaki i mięczaki z nich robią.I jak tu walczyć z Pisem i Islamistami ?
no tak ale rozumiesz, ze jakby taki byl system teraz, to Ciebie by zrzucili ze skaly? nie za fajnie. 300 spartan vs cala armia perska to troche bajki. https://www.thoughtco.com/did-300-spartans-really-hold-thermopylae-1221097
Nic nowego: https://pl.wikipedia.org/wiki/Rabunek_polskich_dzieci
Kiedyś były kryteria narodowe, teraz są kryteria światopoglądowe. Historia powtarza się jako farsa.
Polskie MSZ powinno wydać ostrzeżenie przed podróżowaniem do Norwegii z dziećmi.
Breivik też był objęty tym modelem ochrony dzieci ?
Norwegia to stan umysłu. :) Uwielbiam ten kraj, ale niektóre pomysły na życie są tam kuriozalne. Ładnych parę lat temu miałem zajebistą akcję w aptece. Poprosiłem o dwa opakowania ichnego Ibupromu i dowiedziałem się, że pani może mi sprzedać tylko jeden. Żeby kupić drugie opakowanie, musiałem wyjść ze sklepu, wejść i dopiero wtedy dokonać transakcji. :)
Ja tam kiedyś wszedłem do sklepu po alko, była 16:55 i jak podszedłem do kasy to już mi nie chcieli sprzedać, bo była 17:05. Dziwny kraj ;)
Wszedłem w Polsce do apteki poprosiłem dwa opakowania cirrusu. Pani powiedziała mi, że może mi sprzedać tylko jedno. Wyszedłem, poczekałem, podszedłem niepostrzeżenie do drugiej Pani i mi sprzedała.
Wszedłem w Polsce do apteki poprosiłem dwa opakowania cirrusu. Pani powiedziała mi, że może mi sprzedać tylko jedno. Wyszedłem, podszedłem do innej apteki 5 metrów dalej, bo w Polsce apteki są co 5 metrów i kupiłem kolejny.
Dziwny ten kraj.
Są, są nie co 5 tylko co dziesięć metrów. U mnie tak jest. Mam dwie apteki w odległości kilkunastu metrów. Potem idziesz 100 metrów dalej i masz następna i to na dodatek należącej do tej samej sieci co jedną z tych wcześniejszych. Generalnie w promieniu kilometra mam w swoim mieście dwanaście aptek a to tylko niewielka część miasta.
Ryokosha - mieszkasz w jakims chorym miescie....
Chleba albo wódki może zabraknąć ale leków u mnie w mieście nie zabraknie nigdy
W ostatniej "Polityce" jest ciekawy wywiad z polską profesor mieszkającą w Norwegii:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1780716,1,dobro-dzieci-po-norwesku.read
W skrócie: zajmuje się ona nadużyciami Barnevernet, pomaga jego ofiarom, a kilka lat temu napisała głośny artykuł, w którym krytykuje tę instytucję i nazywa "stalinowską". Ale z jej słów wynika, że polski konsul jest tu postacią negatywną. Otóż Polacy mieszkający w Norwegii sami grzebią swoje szanse na odzyskanie potomstwa. Myślą, że płaczem i emocjami zmiękczą sąd, przekonają, że naprawdę kochają swoje dzieci. I tu się objawia różnica kulturowa, bo sąd oczekuje od rodzica emocjonalnej stabilności i zdolności do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Tymczasem Sławomir Kowalski zachowuje się jak ci rodzice: krzyczy o "wynaradawianiu" polskich dzieci, zakłóca spotkania urzędników Barnevernet z rodzinami jak jakiś oszołom. I tym zraża do siebie nie tylko władze Norwegii, ale i opinię publiczną.
Ciąg dalszy historii z konsulem. Tym razem norweskim...
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/polska-daje-tydzien-na-opuszczenie-kraju-przez-norweska-konsul/n2y0b77
Norweski prokurator przeprasza za zachowanie policji. Jestem pozytywnie zaskoczony
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/norwegia-prokuratura-przeprasza-za-interwencje-policji-ws-polskiego-konsula/3vzw10m
Norwegi mają fajny heavy metal ale te modele to o kij rozstrzaść.
Pisaliśmy o norweskim modelu, tymczasem ten w Szwecji tez wydaje się obarczony dużymi wadami. Jeśli to nie jednostkowy przypadek, a systemowe podejście, to słabiutki to wyglada.
https://warszawa.onet.pl/ojciec-zabral-corki-z-muzulmanskiej-rodziny-zastepczej-do-polski-decyzja-sadu/hk2eg05
Wspanialomyslne panstwo chcialo po prostu wyrwac dzieci z objec rosyjskiej zasciankowosci i wychowac je na przykladnych multikulturowych obywateli.
No, a ze dzieci nieszczesliwe? Kto by sie tym przejmowal.
Polski model ochrony dzieci.
https://lublin.onet.pl/dramat-dzieci-z-rodziny-zastepczej-spod-lublina/djgm8mt
Przez lata były wyzywane, głodzone, a nawet bite. I to wszystko w miejscu, w którym miały znaleźć nowy, lepszy dom. Po długich miesiącach śledztwa i sądowego procesu na światło dzienne wychodzą szokujące fakty z życia dzieci w rodzinie zastępczej, którą prowadzili Małgorzata i Witold P. – To był rodzaj przedsiębiorstwa, z którego państwo P. czerpali zyski – mówi Onetowi Paweł Piotr Reszka, reporter "Dużego Formatu Gazety Wyborczej", który opisał tę historię.
Przez lata u państwa P. mieszkało średnio około dziesięciorga dzieci. Małżeństwo miało status tzw. zawodowej rodziny zastępczej, za co otrzymywało niemałe pieniądze
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w kwietniu 2018. Sąd uznał, że małżeństwo P. w różnych odstępach czasu znęcało się fizycznie i psychicznie nad dwanaściorgiem dzieci
Nikt nie zapytał tych dorosłych już dzieci, czy potrzebują pomocy psychologa lub jakiegoś wsparcia
Ale to nie model tylko patologia a takie są wszędzie.
To znaczy urzednicy decydujacy o umieszczeniu dzieci w tej rodzinie mieli informacje o dziejacych sie tam rzeczach i mimo to celowo je tam umiescili?
I o ile JackieR3 jakos specjalnie nie blyszczy to tutaj ma zupelna racje. Takie rzeczy zdarzaja sie wszedzie.
No widzisz, a ja uważam, ze przy bardziej "przewrażliwionych" urzędnikach do tego by nie doszło.
Trzeba jednak pamiętać że ktoś to musi zgłosić, żeby ktoś się tym zajął... problem w tym że u nas w kraju, jak ktoś leje dzieci za ścianą, to wszyscy robią pranie, słuchają muzyki, albo nie ma ich w domu, a jak już ktoś się o tym dowie i zacznie się ta cała machina prawna, to się okazuje że świadków co niemiara... w innych krajach jest zwykle odwrotnie.
Ogólnie takie urzędy zajmujące się ochroną dzieci mają przerąbane. No bo kto ich pochwali? Małe niewinne dzieci? Za to krytyka, proszę bardzo: prawicowi, konserwatywni, patologiczne rodziny "pokrzywdzone" itd itd itd.
Powtórzę to co zawsze przy takiej okazji: nikt nie zdaje egzaminu przed zostaniem rodzicem ani nie posiada jakiejkolwiek wiedzy oprócz zaczerpniętej z domu rodzinnego. Rodzicem może zostać każdy prostak, psychicznie chory i socjopata o ile posiada sprawny sprzęt.
Dlaczego ludzie nie przygotowani do roli rodzica nie powinni być pilnowani? Dlaczego państwo miałoby odmawiać ochrony sporej części najmłodszego społeczeństwa?
Wybieram okazjonalne pomyłki i "nadwrażliwość" urzędniczą ponad kolejne dziecięce ofiary.
Wybieram okazjonalne pomyłki i "nadwrażliwość" urzędniczą ponad kolejne dziecięce ofiary.
Oby Ci dzieciaka zabrali.
Jak rozumiem dobro rodzica stawiasz ponad dobro dziecka. No cóż twój wybór i twojego sumienia.
Wybieram okazjonalne pomyłki i "nadwrażliwość" urzędniczą ponad kolejne dziecięce ofiary.
Znaczy, że te pomyłki to już nie są ofiary? Teraz to jakiś akceptowalny poziom ryzyka - zapewne lepiej wpasowuje się w dany światopogląd i czyści sumienie :D
Wybór mniejszej patologii kosztem większej nie jest tutaj imho żadnym wyjściem. Powinno się indywidualnie podchodzić do każdego takiego przypadku, a nie odhaczać kolejne interwencje wg jakiegoś bliżej nieokreślonego szablonu. Trudne? Z pewnością. Praco i czasochłonne? Oczywiście. Tyle, że na szali jest czyjaś przyszłość i tutaj nie powinno być miejsca na "pomyłki". O takich najłatwiej deliberować, kiedy problem jest wciąż cudzym udziałem, nie zaś naszym.
W momencie, kiedy nad czymś takim pochyla się machina urzędnicza, a nie człowiek, to mamy potem takie kwiatki i całość przestaje służyć pierwotnemu celowi. Nikt mi nie wmówi, że szwedzki przypadek (zakładam, że prawdziwy) to pomyłka :D To seria konkretnie wybranych i perfidnie podjętych decyzji, które nie miały z dobrem dzieci nic wspólnego.
A co Ty stawiasz nad czym piszac, ze nie masz nic przeciwko odbieraniu rodzicom ich dziecka, jesli jest to pomylka albo "nadwrazliwosc"? Jednostka sie dla Ciebie nie liczy?
To jest dojrzały wybór mniejszego zła. Można udawać idealistę jak Paudyn, ale rzeczywistość szybko takie podejście weryfikuje jako utopie.
Paudyn.
A co to jest ta maszyna urzędnicza? To też są ludzie, niedoskonali jak każdy system w którym są ludzie. Zakażmy systemu sądowniczego bo zdarzają się pomyłki, zlikwidujmy policję bo czasami przymknie nie tego kogo trzeba, rozwiążmy wojsko bo czasem (często) strzela do cywilów.
Tutaj jest jednak jedna bardzo istotna różnica. Tutaj mamy do czynienia z dziećmi. Osobami które same nie potrafią się obronić przed sprawcami którzy mają nad nimi całkowitą władzę. To członkowie społeczeństwa którym należy się największa ochrona.
Co do szwedzkiego (skandynawskiego) systemu opieki nad dziećmi - nie wiem, nie znam się, jedyne co słyszę to jedna strona która oczywiście będzie przeciw. Jeśli mamy dyskutować to potrzebujemy statystyk ile dzieci zostało uratowanych, ile interwencji było zasadnych. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby dojrzała i opiekuńcza demokracja pozwalała sobie na istnienie dysfunkcyjnego urzędu.
To jest dojrzały wybór mniejszego zła. Można udawać idealistę jak Paudyn, ale rzeczywistość szybko takie podejście weryfikuje jako utopie
Ten Rosjanin, o którym mówią w mediach powinien zamiast uciekać, powiedzieć swojemu dziecku "nie płacz córeczko, bądź dojrzała, jesteś tylko ofiarą mniejszego zła, dzięki twojej ofierze, inne dziecko może spać spokojnie, w sumie to powinniśmy się cieszyć z tego powodu"...
No tak, głupie jest pozwolić mu cokolwiek mówić, pewnie byś im się nawet pożegnać nie dał, tylko do auta i odhaczamy statystyki w kajeciku podpisanym "mniejsze zło"...
A co to jest ta maszyna urzędnicza? To też są ludzie, niedoskonali jak każdy system w którym są ludzie.
Na takiej "wyrozumiałości" bazuje m. in. polska skarbówka, w której trybikach nigdy nie chciałbym się znaleźć jako przedsiębiorca, nawet w formie "pomyłki" :)
W momencie, kiedy urząd staje się przerośnięty, czynnik ludzi często zanika, a całość weryfikuje się po łebkach za pomocą ściśle określonego schematu. Przy społecznym przyzwoleniu już tylko krok do nadużyć, od których roi się polska skarbówka i na jaki wygląda wspomniany wcześniej szwedzki przypadek. Taki fiskus w Niderlandach też się myli, ale reklamacje traktuje zazwyczaj bardzo poważnie, dzięki czemu mąż przyjaciółki skończył jako ten przepraszany, a nie wydajany. Czyli da się, choć oczywiście nie twierdzę, że to system sprawny w 100%, bo takiego zapewne nie ma i nie będzie.
Jak sam wspomniałeś, najmłodsi i najsłabsi członkowie społeczeństwa często nie mogą się bronić. Problem w tym, że przy wspomnianym "przeroście" instytucji są bronieni tylko z jednej strony. Ktoś może twierdzić, że to "dojrzały wybór mniejszego zła", ja nie widzę w takiej drodze na skróty nic dojrzałego :)
Oby Ci dzieciaka zabrali.
Nie da sie miec dziecka z komputerem, wiec nie ma sie czego bac.
No tak, skoro jest ryzyko pomyłki, lepiej nie robić nic, albo wybrać wariant, gdzie ofiar jest więcej.
Skoro istnieje ryzyko błędów medycznych to najlepiej nie leczyć wcale albo wybrać modlitwę, a nie, wygodne akceptowanie poziomu ryzyka.
To, ze pomyłki powinno się stanowczo rugować także z systemu norweskiego, niemieckiego czy duńskiego to jest taki truizm, ze chyba nie warto o nim wspominać.
I tak jak wierzę w te pomyłki, tak nie wierzę, że np. każdy pokrzywdzony tam Polak jest święty i niewinny.
Patrz np. casus dziewczyny, która na złość matce fałszywie oskarżyła ją w Jugendamtcie, a potem był wielki płacz, bo długo jej nie wierzyli, gdy odwoływała zeznania itp...
Czyli probujesz sugerowac, ze nie da sie sprawdzic tak podstawowej sprawy jak dopasowanie wzgledem wyznania? Czy moze uwazasz - jak zdaje sie uwazal sad przyznajacy opieke - ze jest to sprawa drugorzedna.
Czy chodzi ci moze o to ze nie ma mozliwosci zweryfikowania co sie dzieje w rodzinach patologicznych?
w Polsce też kiedyś był taki chory system zabierali ludziom dzieci bo byli biedni i dawali obcym + kasa, a wystarczyło dać kasę tej biednej rodzinie,
zmieniło się to dopiero po tej aferze gdzie jakaś rodzina zastępcza brała dzieci dla kasy i 2 zamordowali.
Błędy się zdarzają, ale ja mam wrażenie, że te wszystkie instytucje są nieomylne a ich wyroki niepodważalne. Już pomijam fakt jakie tam mają procedury że można komuś odebrać dziecko „zaocznie” na podstawie, no właśnie, czego?