Bo jak mi wypadnie w grafiku to ide do roboty, jak prawie wszyscy moi znajomi .
Ja spędzam czas na szukaniu jakiegoś otwartego sklepiku bo bez czteropaka jakoś granie mnie nie kręci.
Jesteśmy ofiarami pisu. Chodzimy do pracy a ta patologia walczy o pracownika oczywiście jakimś cudem tylko handlujacego. Ale jaja.
Jacy pracownicy? Przecież nie o to chodzi i pytanie powinno brzmieć: Czy częściej odwiedzasz plebana w niedziele pisowski?
Nie da się "wyłączyć" funkcjonowania państwa na jeden dzień w tygodniu. Ktoś musi pracować. Niestety.
Ustawa może mieć różne intencje (tu się z Danuelem zgodzę). Pewnym grupom społecznym pomaga, a pewnym - szkodzi czy przeszkadza.
Podobno mniejsza przedsiębiorczość odczuwa bardzo negatywnie wolne niedziele handlowe (gdy "zagraniczni" giganci dają radę), a w miastach są w sobote i w piątek większe korki i kolejki (choć to można akurat przeboleć). Znam też osoby, które pracują praktycznie od poniedziałku do soboty (do późnych godzin popołudniowych) i narzekają, bo niedziela to był dla nich jedyny dzień, kiedy mogły zdążyć z większymi zakupami (nie tylko żywność, ale też odzież itp.). A np. dla wielu osób, które chociażby pracują w niektóre weekendy (ja do nich należę) każda wolna sobota przeznaczona wcześniej dla rodziny zamieniła się w sobotę zakupów (bo w niedzielę nic się nie załatwi), więc akurat sens zmian był w tym wypadku niewielki.
Ale może znajdzie się ktoś zadowolony (zwłaszcza z pracowników "handlowych" czy osób bardzo religijnych) na forum? Ciekaw jestem, czy budżety domowe takich osób i ich życie rodzinne uległo wskutek ustawy jakiejś (pozytywnej? negatywnej?) zmianie. Ktoś? Coś?
Tam gdzie mieszkam, to od ZAWSZE w niedziele to tylko stacja benzynowa i ewentualnie McDonald'sy...
Czyli nie ma zadej opcji.
Miasto ogromne ale nie widze, zeby ktokolwiek z tego powodu umieral z glodu.
Najpiękniejszy jest widok rodzin przychodzących w niedzielę handlową do sklepu odzieżowego. Wszyscy oczywiście elegancko jak na pogrzeb, zero szacunku do sprzedawcy i ta złość w oczach czemu to takie drogie, „Obsłuż mnie, bo to ja tu jestem Panem”, ale mimo wszystko nie przeszkadza mi to. Dodatkowe godziny pracy, dodatkowa kasa, więc mi jako sprzedawcy te niedziele handlowe niespecjalnie przeszkadzają.
Zwłaszcza, że cały szum rozchodzi się o handel w miejscach jak supermarkety, galerie, a tam w większości pracują uczniowe, studenci, którzy tych rodzin nie mają i nie sądzę, aby ktoś miał uczucie „zbawiennej wolnej niedzieli”. Czasami rozmawiam z innymi pracownikami galerii i większość jest podobnego zdania.
A kiedy już jest handlowa niedziela to obrót jest 2x większy niż przez cały tydzień tak bardzo ludzie są spragnieni zakupów, bo chcąc niechcąc jest to dla wielu rodzin jedyne zajęcie w wolnym czasie, żeby mieć jakoś dzieciaki „z bani” na popołudnie, a samemu też zrobić coś niewymagającego specjalnego wysiłku. Dlatego dla mnie jako studenta, oraz dla innych osób pracujących w miejscach typu galerie handlowe czy supermarkety jest to kompletnie niepotrzebne, tym bardziej, że osób chcących sobie dorobić nigdy nie zabraknie, więc jeśli ktoś nie dawałby rady z tymi niedzielami to bez problemu znalazłoby się mnóstwo osób na jego miejsce.
jak komus sie nie podoba praca w ndz to niech robote zmieni a zakaz otwarcia sklepow odgornie dla wszystkich to poza 500+ najwieksza kompromitacja tej partii.
nastepne co bedzie to obowiazkowa msza w ndz. Kto nie pojdzie ten płaci podatek na kosciol
Spędzamy. Chociaż muszę przyznać, że latem jest o przyjemne spędzenie czasu dużo łatwiej, w szczególności z dziećmi. Zimą, w szczególności taką byle jaką, jak nasza, taka galeria handlowa była jakąś niedzielną alternatywą.
Odnosząc się praktycznie do zakazu handlu w niedzielę, to nie podoba mi się. Teraz obowiązkowym punktem sobotniego poranka jest Biedronka...
Spytaj tych co musieliby pracować w niedzielę. Nie sądzisz, że woleliby ten dzień spędzić z rodziną niż iść do sklepu pracować? Kto chce to niech otwiera prywatnie i sprzedaje.
Odpowiadając na pytanie autora - tak teraz więcej czasu spędzam z rodziną w niedzielę, bo wcześniej w ten dzień jeździliśmy na zakupy. Żeby nie było tak różowo, za to zazwyczaj w czwartek lub środę spędzam teraz mniej czasu z rodziną wieczorem, bo teraz tego dnia jedziemy na zakupy. Ogólna "suma" czasu na zakupy i rodzinę się nie zmieniła, po prostu w inne dni robi się rzeczy.
Co do samego odbioru ustawy, dla mnie jakoś specjalnie różnicy nie ma, po prostu zmienił się dzień zakupów i tyle. Z bardziej widocznych rzeczy to widzę jaki szalony ruch jest w soboty popołudniami, więc staram się wtedy NIE jeździć na zakupy. Szkoda mi czasu w kolejkach i tłoku.
U mnie w mieście biedronka jedna była wczoraj otwarta, to samochodów nawalonych nawet na zakazach postoju. Mało tego, zjeżdżali się nawet z sąsiednich miast. Dramat.
Dla mnie najgorsze w niedzielach niehandlowych jest to, że w sobotę również nie da się zrobić zakupów. Kolejki ogromne. Towaru przerzucony.
Trzeba w piątek po pracy robić zakupy na cały weekend+poniedziałek chyba, że chce stracić dodatkową godzinę w kolejkach