Najczęstsza wtopa twórców gier? Zapowiadanie DLC przed premierą
Dzisiaj to już nawet nie wywołuje szczególnych emocji, ale swego czasu odkrycie, że na DLC składa się zawartość, która oryginalnie planowana była jako część podstawowej gry albo została stworzona jeszcze przed oficjalną premierą, potrafiło mocno rozwścieczyć graczy. Za to ostatnie solidnie oberwała wydana w 2012 roku przez Capcom bijatyka Street Fighter X Tekken. Szperając w plikach tej pozycji, dość szybko odkryto, że 12 sprzedawanych oddzielnie postaci nie tylko zostało ukończonych jeszcze przed premierą tytułu, ale do tego znajduje się bezpośrednio na płytce z grą – zapłacenie za DLC jedynie je odblokowuje.
To akurat niczego nie dowodzi, bo w dzisiejszych czasach DLC zazwyczaj planuje się już na samym początku istnienia projektu, a potem tworzy się je równolegle z podstawką. W końcu jaki sens miałoby wynajmowanie - już po premierze gry - grafików, skrypterów, animatorów czy artystów do sklecenia pierdółki w postaci np. dodatkowego karabinu czy pojazdu, skoro można im to zlecić w toku ich normalnej pracy, gdy siedzą w pokoju obok, w głównej siedzibie studia? Ot zamiast 12 pukawek wytworzą 13, przy czym jedna trafi do gry jako DLC. Może to trochę kontrowersyjne, ale z punktu widzenia ekonomiki projektu zupełnie normalne.
Dzisiaj to już nawet nie wywołuje szczególnych emocji, ale swego czasu odkrycie, że na DLC składa się zawartość, która oryginalnie planowana była jako część podstawowej gry albo została stworzona jeszcze przed oficjalną premierą, potrafiło mocno rozwścieczyć graczy. Za to ostatnie solidnie oberwała wydana w 2012 roku przez Capcom bijatyka Street Fighter X Tekken. Szperając w plikach tej pozycji, dość szybko odkryto, że 12 sprzedawanych oddzielnie postaci nie tylko zostało ukończonych jeszcze przed premierą tytułu, ale do tego znajduje się bezpośrednio na płytce z grą – zapłacenie za DLC jedynie je odblokowuje.
To akurat niczego nie dowodzi, bo w dzisiejszych czasach DLC zazwyczaj planuje się już na samym początku istnienia projektu, a potem tworzy się je równolegle z podstawką. W końcu jaki sens miałoby wynajmowanie - już po premierze gry - grafików, skrypterów, animatorów czy artystów do sklecenia pierdółki w postaci np. dodatkowego karabinu czy pojazdu, skoro można im to zlecić w toku ich normalnej pracy, gdy siedzą w pokoju obok, w głównej siedzibie studia? Ot zamiast 12 pukawek wytworzą 13, przy czym jedna trafi do gry jako DLC. Może to trochę kontrowersyjne, ale z punktu widzenia ekonomiki projektu zupełnie normalne.
rynku nie da sie juz naprawic, na 10 krzyczaczych w necie przypada 1000 z kartami kredytowymi od rodzicow ktorzy i tak kupuja ten crap.
jedyne wyjscie - nie placic za nic i korzystac poki mozna :)
Porażka. Dlatego wiadomo co trzeba robić z takimi wydawcami.
I tak nic nie przebije "Argument your preorder" od Square Enix do Deus Exa: MD. W skrócie dla nie zaznajomionych wydawca oferował lepsze "dodatki" do preordera im więcej osób go zamowiło.
Pewnie chodziło mu o „AUGument", może mu autokorekta poprawiła...
To tak, jakby sprzedawali po kawałku pizzy w cenie całej - zero szacunku dla konsumenta, za to jak strzał w pysk, a co niektórzy z radością nadstawiają drugi policzek.
Raczej jakby wyjęli wszystkie dodatki (które później mógłbyś dokupić), zostawiając starą cenę
Dlatego lepiej jest poczekać na wersję GOTY miast się napalać na preorder, a potem płacić dodatkowe hajsy na DLC oraz dodatki.
Zapowiadanie zapowiadaniem, ale chyba największą wtopą było pokazywanie gameplayu przed premierą (i to jednym z pierwszych) na fragmencie z... DLC premierowego. Tak było przy Dragon Age 2.
Ogólnie zauważyłem, że DLC są tworzone w 4 sytuacjach:
- w trakcie produkcji podstawowej wersji gry (i ewentualnie dopracowanie po premierze)
- planowane przed premierą gry, ale produkowane po przejściu gry w fazę GOLD (lub gdy gra już jest w etapie ostatnich szlifów) i często takie dodatki pojawiają się długo po premierze
- nie są planowane, ale rodzą się z elementów na których ukończenie zabrakło czasu lub ewentualnie z pomysłów społeczności
- kiedy zabrakło funduszy na dalszy rozwój gry
Bo ,,casuali" jest wiecej, tamte dwie gry co wymieniłeś mimo wszystko są o wiele trudniejsze od AC, sam wybrałem AC bo stety kingdoma chce ograć jak skompletuje wszystkie DLC (a mam go w bibliotece od premiery, pudełkowe :v)
Jak tak dalej pójdzie, to DLC będą wydawane jeszcze przed premierą właściwej gry... ;)
DLC w Spider-Manie na PS4, zapowiedziane oczywiście przed premierą, wydają się być rozbudowanymi historiami pobocznymi wyciętymi z gry. Nie cierpię tego zabiegu twórców...
Ja to bym poparł DLC do tej gry, gdybyśmy grali jako Mary Jane i mieli w którymś momencie scenę pocałunku od prawdziwej Mary Jane.
Takie nawiązanie do starszej częśći, hehe.
No i w dzisiejszym klimacie to by bardziej przeszło, chyba.
szlag mnie trafia jak widze np:w dniu premiery NBA2K19 za 60E a pod spodem MyCareer starter pack za 40E.W przypadku tej gry to jest niesamowite przegięcie bo dla europejczyków i w sumie reszty to jedyny wybierany tryb gry za który musisz zapłacić cene gry ,żeby się w nią dobrze bawić....bedę w kółko to wałkował bo grałbym tą grę gdyby nie wydawca kompletnie przegiął z mikropłatnosciami.Ten tryb i gra jest zrobiona zajebiscie tylko że jest tak nastawiona na mikrotransakcję ,że zamiast cieszyc,trafia cię szlag.....nooo ale wiekszosc osób która w to gra to Amerykance więć......
Wszyscy się do tego przykładamy. Klienci, bo to kupują, dziennikarze branżowi (w większości) bo nie krytykują tego w recenzjach. Gdyby gry z przedpremierowymi DLC masowo dostawały -1, -2 za takie praktyki MOŻE wpłynęłoby to na odbiór przez klientów i sytuacja stopniowo wracałaby do normy.
Dobrym przykładem może być również 'Arcania' z zablokowanym dostępem do miasta,które widać w grze.Cudownie odblokowuje się w DLC -'Arcania: Fall of Setarrif'. Piękny pokaz pazerności wydawców.Mam propozycję,może kupować tylko wersje GOTY?
I tak lepsze to bezczelne wycinanie zawartości i sprzedawanie jej jako przyszłe DLC, niż "pełnoprawne" dodatki z lat 90', opiewane w peanach przez moich zamroczonych nostalgią rówieśników, które w większości oferowały po 1-2 nowe jednostki na stronę i parę niedorobionych map jako nowa kampania. A to wszystko w zawrotnej jak na tamte czasy cenie 200 zł...
A dziś - jest różnie - jednej strony mamy syf pokroju zbroje dla konia, z drugiej - dlc do farcry 5 - niby uczciwie, bo to odrębne gry, jednak ich zawartość jest tragiczna, a z trzeciej - pojawiają się takie perełki jak np. krew i wino.
Zdradzę Wam tajemnicę - ludzie od fabuły, konceptów, graficy - jest cała masa pracowników, którzy miesiące przed premierą nie mają co robić więc pracują już nad dodatkami - było tak kiedyś gdy nie zapowiadali dodatków przed premierą i jest tak teraz, gdy zapowiadają dodatki przed premierą. Do tego na etapie gry powstaje całkiem sporo materiałów, które finalnie nie trafiają do podstawki, a są potem rozwijane w dodatki.
Niestety większość ludzi jest za głupich żeby to zrozumieć. Łatwiej napisać "kurła wycięli".
Do tego najzabawniejsze jest, że ich hejt leci tylko w jednych wydawców bo znaleźli jakąś teksturę w plikach gry, a np na Blizzarda nikt nigdy słowa nie powiedział pomimo istnienia dziesiątek lokacji jakie nie znalazły się w podstawce, a dało się tam dostać komendami gma.
tak, tak zanmy ten marketingowy bełkot wciskany przez korpo.
I to wcale nie prawda, że ME Andromeda i DA Inkwizycja nie mają WYCIĘTEGO załączenia pod DLC. To nie prawda, że bijatyki nie mają wyciętych popularnych postaci pod DLC (kapkom nawet te DLC dawał od razu na płytce).
@Up
To, że jakaś zawartość zostaje sprzedana jako DLC wcale nie oznacza, że odbywa się to kosztem zawartości podstawowej gry.
Na prostym przykładzie. Wyobraźmy sobie, że istnieje coś takiego jak "jednostka zawartości gry". Producent bada rynek i się okazuje, że konsument musi dostać grę, która będzie zawierać 100 takich "jednostek zawartości", bo inaczej nie będzie skłonny wyjąć z portfela tych typowych 60 dolarów. Producent wiedząc to, przygotowuje projekt gry w taki sposób, by finalnie zawierała te 100 jednostek. Oprócz tego przewiduje 4 płatne DLC, gdzie każde z nich wniesie do gry kolejne 10 "jednostek zawartości". Razem z DLC gra będzie więc mieć 140 "jednostek zawartości gry".
Teraz pytanie, co by się stało, gdyby producent - np. na późniejszym etapie prac nad grą - zrezygnował z tych planów co do DLC (bo np. trendy rynkowe się zmieniły)? Czy ta dodatkowa zawartość (obejmująca te 40 jednostek) zostałaby wyprodukowana i dodana do podstawowej gry? Oczywiście że nie! Te DLC po prostu NIGDY BY NIE POWSTAŁY, zostałyby skasowane, skreślone, wyrzucone z projektu. Właśnie tak to działa. DLC się nie wycina z gier (przynajmniej obecnie, dawniej to raczej różnie bywało), tworzy się je obok głównego projektu.
Innymi słowy, gdyby ci zawodnicy nie byli sprzedawani jako DLC, to nie byłoby ich na płytce z grą. Nie byłoby ich nigdzie, bo by nie istnieli.
Pamiętam, że się oburzałem na DLC do Mafii II... Ech, teraz to norma, choć szczęście że bywają i porządne dodatki, faktycznie warte swej ceny.
Ostatnio kupuję gry w "Złotych edycjach", czyli najczęściej z przepustką sezonową. Traktuję to jako "pełna wersja gry", gdyż, tak jak przytoczono w artykule, często te DLC idealnie pasują jako pierwotny element gry, a nie dodatek. Trochę to chamskie ze strony dewelopera, że nie dość że mało który tworzy jakieś demo, to jeszcze każe płacić sporo za okrojoną wersję gry. Wolę dopłacić te 50% ceny i mieć (prawie) wszystko zapewnione. Jak do tej pory przejechałem się tylko na Just Cause 4 (dno i pół metra mułu), więc nie kupię od nich nic więcej.
Okradanie graczy przez deweloperów czy wydawców w majestacie prawa poprzez wycinanie zawartości z pełnej wersji gry, by później sprzedać ją jako DLC, implementowania lootboxów i mikropłatności w grach single player czy sprzedawanie płatnych modów, lub zbieranie modów i późniejsza ich sprzedaż jako wersja Deluxe, albo nieuczciwe, dożywotnie bany w grach online (jak te w GTA Online), lub dodatkowe opłaty za samą możliwość grania online (tak, mowa o usługach typu Playstation+) jest w porządku, ale korzystanie z cracków, modów czy też pirackich wersji gier, by ten proceder obejść, to już skandal, hańba i bandytyzm godny najwyższego potępienia.
@Persecuted
Otóż ukazuje istotę obecnej branży. Czy też podejścia do uzytkownika/gracza. Rozchodzi się o ściągnięcie gaci i penetrację bez namydlenia.
Z czystej "przyzwoitości" ... (oj, co ja piszę) choćby udawali iż kupujący grę nie jest dla nich po prostu cytryną do wyciśnięcia.
Zresztą wystarczy popatrzeć co się obecnie dzieje. Pelikaneria sama ich przyzwyczaja (producentów) iż spokojnie można graczowi pluć do twarzy. I tak zobaczą jeno deszcz ale za to z dodatkowymi bajerami graficznymi. ;-E
Wydaje mi się, że tłumaczenie trollowi i korpoknightowi w jednym, że korporacje są złe, a trolle powinny siedzieć pod mostem mija się z celem.
"Ot zamiast 12 pukawek wytworzą 13, przy czym jedna trafi do gry jako DLC. Może to trochę kontrowersyjne, ale z punktu widzenia ekonomiki projektu zupełnie normalne."
Skoro dla niego wycinanie podstawowej zawartości gry jest tylko trochę kontrowersyjne, to nie należy nawet pytać o DRM'y, limit instalacji czy licencje, które są nawet gorsze, niż umowy śmieciowe.
Fallout 76 jest doskonałym przykładem tego, do czego prowadzi bagatelizowanie wrażych działań korporacyjnych decydentów.
Z czystej "przyzwoitości" ... (oj, co ja piszę) choćby udawali iż kupujący grę nie jest dla nich po prostu cytryną do wyciśnięcia.
patrząc na młyn przy BFV , Diablo Immortal albo F76 pokazuje, że nie muszą się z tym kryć...
zresztą jak chcesz szanować kogoś kto nie szanuje swojego czasu oraz portfela i będzie konsumować cokolwiek co mu się podsunie pod nos?
Czyli twórcy powinni opóźniać info o DLC parę tygodni po premierze, żeby część graczy przypadkiem nie dowiedziała się, jak działają duże projekty? Nawet jeśli np. z badań rynkowych wynika im, że przedpremierowe info o DLC przyniesie im większe zyski?
Jest pełno ludzi, którym nie przeszkadza bycie cytryną, bo nie czują, że na tym tracą - dobrze się bawią. Gdybyś był producentem, to nie sięgnąłbyś po taką łatwą kasę?
@Prey: zawartością podstawową gry jest to, co zostało zabudżetowane jako zawartość podstawowa. Kiedy pracownicy skończą swoją robotę, trzeba im dać coś innego, żeby nie płacić za siedzenie i nic nierobienie. Albo się ich przenosi do innego projektu, albo daje do zrobienia DLC. Jasne, mogliby tę jedną małą misję włożyć do gry podstawowej, ale problem w tym, że nie zwiększyłoby im to sprzedaży, czyli byłoby stratą. Zakładając 40$ za roboczogodzinę, przy 200 rob.godz. (tydzień pracy 5-os. zespołu) daje to 8000$ mniej. Niby nie dużo w skali projektu, ale będzie się to kumulować. No i czy jako menadżer pozwoliłbyś sobie na taką stratę?
Ja nie mówię, że to nie było nigdy nadużywane, przy wycinaniu np. zakończenia, ale nie każde DLC stworzone lub zaplanowane w trakcie tworzenia gry, to wycinanie zawartości...
@cichy10
Ty też usiłujesz w pokrętny sposób tłumaczyć chciwość twórców? Sam przed chwilą mówiłeś o sięganiu po łatwą kasę, a teraz ich tłumaczysz jakimiś bzdurnymi teoriami. Proszę cię...
W ten sposób można wytłumaczyć dosłownie wszystko. I zbroję dla konia, i jedną postać za dziesiątki dolarów, bo niby nie zmieściła się w budżecie, czy tam nie była planowana w podstawowej wersji gry. A kto niby o tym decyduje? Nie bądź śmieszny.
Przy DLC liczy się zawartość. Dobrze to widać na przykładzie Krwi i wina do Wiedźmina III. Dodatek jest naprawdę solidny. Daje masę zabawy, daje ciekawa fabułę etc. Jest tam absolutnie wszystko, co być powinno i nawet jeżeli ten dodatek był planowany już razem z podstawką, to jest wart swojej ceny. Bo to osobna historia i naprawdę mnóstwo kontentu. A teraz weź powycinane dodatki z Dragon Age: Origins, gdzie można było dojść do pewnych miejsc, ale już bez DLC nie dało się dojść dalej. A same dodatki były marne, no ale jednak kusiły w sposób naprawdę chamski i widać było, że to po prostu questy powycinane z podstawki. I to niby też nie zostało zabuudżetowane? albo dodatkowa pukawką czy skórka zrobiona na kolanie? Albo dodatek do Diablo II, dzięki któremu można było kupować manę w sklepie, bo bez niego nie było takiej możliwości. Czyste złodziejstwo.
Wydawca czy deweloper ma zarabiać na grze, a nie w sposób nieuczciwy zwiększać sobie zyski, a właśnie takim sposobem jest wycinanie z gry czegoś, by to później sprzedać jako dodatkową zawartość. To tak, jakbyś kupił zestaw zabawek, ale brakowałoby w nim kilku, choć byłby tam wyraźnie miejsca po nich. A potem sprzedawca by ci je chciał sprzedać jako dodatkową zawartość, tłumacząc przy tym, że nie zmieściły się w budżecie.
To nie jest żadne gdybanie o domniemanych stratach, tylko rozmowa o tym, jak od dłuższego czasu gracze są rznięci w odbyt przez deweloperów i wydawców w coraz bardziej bezczelny sposób. Tym bardziej, że chodzi tu o DLc, a nikt nie wspomina o DRM, bzdurnych licencjach i innych rzeczach, które też poniewierają graczem. Nie wspominając już o cenach z kosmosu i tym, że płacisz za coś, do czego nie nabywasz żadnych praw. I jest coraz gorzej.
Taki mały tip: Wszystko jest zawsze zabudzetowane. Skoro powołałeś się na menadżera, to myślisz, że jak się robi gry? Każdy robi co chce i jakoś to będzie? to jest starannie zaplanowana inwestycja z budżetem w którym są marginesy na ewentualne straty. Pooglądaj sobie, z ilu gier powycinano pewną zawartość, bo do niej nie pasowała. Całe etapy, dialogi, sceny... I co, to też nie było zabudżetowane? No właśnie...
@Prey
Jeszcze raz - nie mówię, że nie jest to czasem wykorzystywane w sposób chamski - z tego, co napisałeś, przykład Diablo się taki wydaje.
Traktujesz natomiast większość mniejszych DLC jako wycięte z podstawki. Pytanie więc takie, czy gdyby nie istniało coś takiego jak DLC, to ujrzałbyś tę część w grze? Podejrzewam, że w większości przypadków odpowiedź byłaby na nie, bo twórcom nie opłacałoby się przeznaczać na to czasu i pieniędzy. Są one opracowywane lub dopracowywane, bo można na nich dodatkowo zarobić.
A w sięganiu po łatwą kasę nie widzę nic złego - towary są warte tyle, ile ktoś jest skłonny za to zapłacić, a ludzie płacą, bo nie uważają tego za stratę kasy.
BTW, osobiście nie rozumiem przykładu z DA:O, bo mnie tam nic nie kusiło, ani nie korciło, żeby kupić DLC.
@cichy10
Większość DLC jest wycięta z podstawki. Te które nie są można policzyć na palcach jednej ręki. A i tak wszystkie DLC zawsze muszą być wliczone w budżet, bo zawsze jest to projekt finansowy. Nie robi się ich ot tak sobie, spontanicznie, bo nagle się deweloperom zachciało. Chyba, że mówimy tu o jakichś grach indie robionych przez jedną osobę. Deweloperzy zawsze chcą zachować płynność finansową i ich działania są obliczone na zysk i inaczej być nie może. więc przestań opowiadać dyrdymały, bo aż śmiech mnie ogarnia, jak to czytam.
Twórcom doskonale się opłaca, tylko odkąd odkryli, że frajerzy kupią kontent wycięty z podstawki jako DLC, to już im się od tego momentu nie opłaca sprzedawać go w pakiecie z podstawką, skoro mogą dodatkowo na tym zarobić. W innych praktykach handlowych by takie działania nie przeszły, ale gry to jest bardzo szara strefa.
Jest różnica pomiędzy sprzedawaniem towaru po określonej cenie, a sprzedawaniem go dwa razy, albo nieuczciwym dzieleniu na części, bez których reszta jest niedorobiona.
Dlatego ja nie widzę nic złego w piraceniu gier czy DLC, które są zwykłym złodziejstwem w majestacie prawa. Zwłaszcza, że i tak praktycznie gry nie są moje, bo wszystko to licencje etc. A jak mnie zbanują w GTA Online, bo jakiś hacker z winy R* naładuje mnie forsą, to nikt mi za grę nie zwróci i nie ma żadnej dyskusji. Deweloperzy i wydawcy są coraz bardziej bezczelni we wszystkich kwestiach związanych z grami.
Jak mam płacić za dodatkową postać połowę ceny całej gry, a mógłbym ściągnąć mod, ale nie mogę, bo mi deweloper zablokował taką możliwość, żebym musiał płacić etc. to będę piracił, aż mi się komputer nie spali.
Dopóki będą istnieli frajerzy, którzy zgadzają się być okradani, dopóty będzie tak, jak widać.
@SpecShadow
"...jak chcesz szanować kogoś kto nie szanuje swojego czasu oraz portfela..."
Otóż to. Nie raz wspominałem o tym czymś. Ze smutkiem jednak stwierdzam iż lepiej nie będzie. Właśnie z opisanej przez Ciebie przyczyny. Apelowanie do młodszych graczy np. i tak nie za wiele da. Większość z nich to matołki przekonane że wiedzą najlepiej. Zresztą niegdyś chyba każdy to przeżył. Sam przeżyłem. Tj. "co mi tam będą gadać" Choć przyznaję że sporo satysfakcji sprawiało mi obcowanie z ludźmi starszymi, bogatszymi ode mnie o wiedzę ale już wtedy większość matołków reagowała alergicznie na to co "zgredy gadają". Najbardziej zasmuca że poziom coraz niższy z każdym pokoleniem. :-(
Co do portfela to chciałbym zwrócić uwagę iż najłatwiej z niego wyciągać w czasie w którym się nie ma portfela własnego. W połączeniu z systemem w którym przyszło nam żyć. Tj takim kiedy rodzice nie mają czasu bo muszą zadbać o wszystko inne tylko nie o kontakt z własnym dzieckiem. To w ramach zapchaj dziura nawet nie specjalnie się kto zastanawia. Czy to nad wartością pieniądza czy jakikolwiek inną wartością. Najlepiej dać mamonkę i mieć święty spokój.
Jełopy płacą przed wydaniem dlc a potem taki ubisoft robi to co z dlc do far cry 5 - zrobione na kolanie byle jak na szybkiego dodatki byle tylko były bo przecież sprzedaliśmy mnóstwo season passów i trzeba nabywcom dostarczyć zakładaną ilość obiecanych dlc ,nie ma się co przykładać skoro już dawno sprzedane...A potem same negatywy na steamie przy każdym z tych dlc...
To nie do końca tak. Obecnie gry traktuje się jako poważny biznes, część przemysłu rozrywkowego. To trochę tak, jak pytać dlaczego filmy kończą się cliffhangerem, a nie nakręcą wszystkiego w całości? Albo po co się robi "sezony" w serialach? Dla pieniędzy.
O ile to idzie w parze z jakością, nie mam nic przeciwko. Nie, nie czuję się jakoś wybitnie oszukany dostając pewną historię główną + jakieś spin offy w DLC, w dalszym ciągu jeśli płacę, to wiem za co - a jeśli mi się nie podoba, coraz częściej mam prawo zwrotu.
Dlaczego informacje o DLC pojawiają się bardzo szybko? To dość przemyślana strategia. Pozwala nam myśleć, że twórcy gry tak szybko nie porzucą, że nawet jak skończymy grę, to mamy szansę wrócić do kolejnych przygód.
Niemniej niekiedy zachodzi to za daleko - jeśli hipotetycznie na start wiemy, że będzie 10 płatnych bohaterów, a w grze dostaniemy 3, to oznacza, że coś jest nie tak, ale jeśli w grze bohaterów będzie 50 na start - to trochę inna sprawa.
Bardziej mnie irytują wszędobylskie mikropłatności. Pal licho, jeśli chodzi o kolor broni, czy skórkę do przedmiotu - kto chce, proszę bardzo. Gorzej, gdy z każdego miejsca na ekranie wylewa się wspaniała oferta, kup to, kup tamto... albo gdy można kupić sobie elementy które wpływają na rozgrywkę. Dobrze, że nie każą nam płacić za odblokowanie FPS, trybu ultra, czy za szybsze działanie gry :)
Nie do końca kumam co to jest sezonowa przepustka... nie korzystałem z tego.
Czy to jakiś rodzaj stałej wymuszonej subskrypcji ?