Jak z tym walczyć?
Potrzebujesz pomocy? Oto gdzie możesz jej szukać:
116 111 - całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 123 - telefon zaufania dla dorosłych czynny 14-22:00
Lista wszystkich Ośrodków Interwencji Kryzysowej w Polsce świadczących nieodpłatną pomoc psychologiczną:
www.oik.org.pl
Lista pomocowych numerów telefonów:
www.zwjr.pl/bezplatne-numery-pomocowe
Nie z depresją a z nerwicą lękową. Schemat leczenia jest podobny.
Sposób walki jest jeden - leki i terapia u psychologa.
Zgłoś się do psychiatry. Jak problem będzie głębszy, to poleci Ci też wizyty u psychologa. Sam psychiatra przepisze Ci jakieś leki, które mogą pomóc lub nie.
Leczę się psychiatrycznie od 4 lat - z różnym skutkiem, jest kilka miesięcy dobrze, potem kilka miesięcy źle. Same leki nie pomogą.
Same leki jedynie zamiotą problem pod dywan. Podstawa to terapia psychologiczna. Leki to tylko mocne wsparcie w walce z depresją.
Ja też mam, w każdy dzień pracujący. W dni wolne depresja mi przechodzi.
Oczywiście. Jednakże i sam psycholog może polecić wizyty u psychiatry, jeżeli uzna, ze to będzie pomocne.
Od 5 lat choruję na depresje i urojenia ksobne, od 4 lat leczę się u psychiatry, od 2 lat chodzę na terapię, przez nadużywanie alkoholu i narkotyków.
Dalej jest ch*jowo.
Ha, nie dalej jak wczoraj gadałem o Tobie z sąsiadką i mówiła, że słyszała w telewizji że masz jakieś dziwne urojenia ksobne.
A tak poważnie - skąd Ci się to wzięło? Od używek/narkotyków?
Ta bialy proszek i tabsy powoduja urojenia ksobne, jak ktos sporo na tym jezdzil i przesadzil to naprawde ryje ostro beret, mozna nawet ostrej paranoi sie nabawic.
Ja mam o tyle szczęście, że u mnie wystarczy wygrana w lotto lub (to mi wystarczy) w Extra Pensji (i wierzę, że w końcu trafię te liczby - gram co dziennie i nikt mnie od tego nie będzie w stanei osiągnąć, chyba, że zapewni mi za niepracowanie te 5tysi na miesiąc), ale niektórym szczerze współczuję . Depresja to nic ciekawego.
Czyli krótko mówiąc nie masz i nigdy nie miałeś depresji. Obniżenie nastroju to nie jest depresja, każdy zdrowy człowiek miewa gorszy nastrój. Czekam aż w końcu wykorzeni się to głupie gadanie na gorszy dzień "mam dzisiaj depresję", depresja to zaburzenie o objawach klinicznych a nie nudny dzień w pracy i deszcz za oknem. Tak jakby ktoś kogo bolą nogi po treningu mówił "dzisiaj mam reumatyzm". Depresja to zaburzenie psychiczne wymagające leczenia a czasem nawet hospitalizacji.
Nie jesteś mną. Nie wiesz, jaką masz reakcję na samą myśl, że muszę rano wstawać i poświęcać 10-12 pier...ch z życia. Uwierz mi, byłbym innym człowiekiem nie musząc pracować. Nawet na forach bym nie trollował :P Bym był taki szczęśliwy, jak wszyscy bogacze i celebryci razem wzięci. No, ew gdyby ta praca trwała 6h i była na 11-stą, to jeszcze inaczej bym do tego podchodził, ale mam lęki od ... wczesnego wstawania do pracy. I co, psychiatra, albo psycholog doradzą coś na to ? Powiedzą tak jak Ty - zmień pracę. Niestety, jestem tu uwiązany z kilku powodów, o których nie mogę tu pisać. Jedyne, co by mnie od niej uwolniło, to ta wygrana. Wiesz, dlaczego udawało mi się wstawać przez ostatnie tygodnie ? Bo żyłem świętami. A wiesz, czemu mi się to udawało w tym roku ? Bo miałem świadomość, że mi RTX wraca z gwarancji, albo, że 1-go jest wypłata. Powodzenia teraz :P Jak nie zwymiotuję w tygodniu, to będzie cud nad Wisłą. Od 24 grudnia do końca roku miałem wolne. Fakt, że nie miałem wtedy żadnej grafy, siedziałem na integrze, ale ta świadomość wolnego zrobiła na ten czas ze mnie innego człowieka. Człowieku, ja byłem hiper szczęśliwy, wszystko mnie cieszyło, nawet mijające drzewa i samochody na ulicy. 1 stycznia wszystko wróciło.
To tylko potwierdza że nie wiesz czym jest depresja kliniczna. To jest stan w którym NIC cię nie cieszy, ani swięta ani żadna głupia karta graficzna. Praca z zaburzeniami psychicznymi to przede wszystkim samodzielna praca nad sobą (psycholog jest tylko przewodnikiem w tej drodze) a z twojego posta wynika że obwiniasz los, świat i sam nie chcesz podjąć żadnych działań by coś zmienić na lepsze. No cóż no to nie licz że cokolwiek się zmieni. Zresztą jeśli mam być szczery niezbyt mnie interesuje twoje życie. Jak chcesz się komuś wygadać to serio polecam psychologa, tylko nie oczekuj że będzie się użalał nad tobą, idź tam tylko wtedy kiedy serio będziesz gotowy coś ze sobą zrobić. Przyszedłem do tego wątku by poradzić koledze zmagającym się z depresją kliniczną jak z nią walczyć zanim zbiegnie się tutaj masa ignorantów jak Loon i zacznie pieprzyć swoje wyssane z dupy teorie.
Czekam aż w końcu wykorzeni się to głupie gadanie na gorszy dzień "mam dzisiaj depresję"
Ja też zamawiam.
Bym był taki szczęśliwy, jak wszyscy bogacze i celebryci razem wzięci
Myślę, że to świetny przykład, że nie masz najmniejszego pojęcia czym jest depresja. Twoje nastawienie przypomina raczej 12 latka, który płacze że się zabije i ma depresje bo rodzice nie chcą mu kupić nowego laptopa. Depresja to nie jest efekt stanu majątkowego czy cywilnego. Niech najlepszym przykładem tego będzie Chriss Cornell, Robin Williams czy Chester Bennington.
Nadużywając pewnych słów robisz dużą krzywdę innym ludziom. Tak jak nikt dzisiaj nie traktuje poważnie uczulenia na gluten, tak nikt nie będzie traktować poważnie depresji.
Zmieni zmieni.
Cyber Rekin podpisuje się pod twoim postem w 100%.
Hydro2 gościu nie wiem co chcesz mi udowodnić, że masz "depresję" bo masz za niską pensję? Nie mam na to siły serio.
Hydro jak zwykle oderwany od rzeczywistości.
Hydro, czemu się nie zwolnisz już teraz i nie pójdziesz na produkcję, co cię powstrzymuje. Zajebiście jest, 8h i do domu, weekendy wolne, odpowiedzialność niemal żadna, życie jak w madrycie, mówię z autopsji.
Jakby chodziło tylko o zmianę pracy, to bym nie pisał o tym na forum. Jak pisałem, to skomplikowany temat.
Hydro ty nie masz depresji tylko negatywne emocje związane z pracą.
Rozwiązanie u Ciebie jest dość proste po pierwsze zwalczyć negatywne emocje przyjąć to co masz a następnie ruszyć do przodu i pozbyć się stresora a więc zmienić pracę na krótszą i ciekawsza. Albo ogarnąć sobie zagraniczna fuche tak żeby pracować 2 na 2 (czyli 2 miesiące pracować 2 miesiące siedzieć w domu w Polsce i grać oglądać i to wszystko co sobie wyobrażasz ze dało by szczęście chociaż to iluzja twój mózg zbednie myśli i przyszłości zamiast skupić się na teraz i rozwiązaniu problemów.
Jest bardzo możliwe, ze jest tak, jak piszesz. Dziś po prostu zaciskam zęby i robię swoje nie patrząc na jej wady. Tak czy inaczej kombinuję, jak tu albo zmienić pracę, albo ją "zmodyfikować" i inaczej do niej podejść. Wyjazd za granicę na razie odpada, bo są tu rzeczy, które mnie trzymają. W kazdym razie dzięki za ten post, bo daje do myślenia, no i widać po nim, że starałeś się zrozumieć moją sytuację :)
Nie, ale też pamiętajmy, że 90% współczesnych przypadków depresji u młodzieży z internetu to tak naprawdę bycie życiowymi pierdołami, które są rozczarowane tym, że nie mogą żyć z oglądania netflixa i gry w cs-a 24/7.
Każdy zasługuje na byciem szczęśliwym. Jeśli ktoś tak lubi, to nikt nie powinien mieć prawo im odbierać takiego życia, skoro właśnie ono daje im szczęście. Prawda jest taka, że gdyby każdy miał to, co chce, nie byłoby tylu wojen, przemocy, nienawiści. Ja tam życzę ludziom, którzy chcą sobie grać w CS'a 24h na dobę , by mieli taką możliwość.
I właśnie przez takie głupie pierdolenie (jakieś statystyki z dupy wyjęte i generalizacja) ten problem jest bagatelizowany co się czasami kończy tragicznie.
Loon ale bycie wesołym grubaskiem chyba nie uprawnia cię do oceniania w tak drastyczny sposób "młodzieży z internetu" na podstawie z dupy wyjętych danych?
To wiele tłumaczy bo właśnie taka arogancka ignorancja jest typowym objawem niskiej samooceny i ogromnych kompleksiorów.
Ja mysle, ze ludzie z depresją to tacy, o ktorych nawet nie wiemy, ze maja depresję.
A wy sie uzalacie nad smutnymi pipami z sieci, ktorym nie warto poswiecac uwagi.
Każdy zasługuje na byciem szczęśliwym. Jeśli ktoś tak lubi, to nikt nie powinien mieć prawo im odbierać takiego życia, skoro właśnie ono daje im szczęście. Prawda jest taka, że gdyby każdy miał to, co chce, nie byłoby tylu wojen, przemocy, nienawiści. Ja tam życzę ludziom, którzy chcą sobie grać w CS'a 24h na dobę , by mieli taką możliwość.
Ty masz 5 lat?
No to źle myślisz, to właśnie osoby z depresją najczęściej nie wiedzą że ją mają. Przez takie trywializowanie problemu jakie uprawiasz w pierwszym twoim poście często Ci ludzie wstydzą albo boją się szukać pomocy u specjalistów. Jak każda choroba czy zaburzenie, im wcześniej wykryta tym jej leczenie jest łatwiejsze.
Często takie osoby szukają właśnie pomocy na forach internetowych i nazywanie ich "smutnymi pipami" świadczy tylko i wyłącznie o twojej chamskiej ignorancji. Nawet jeśli osoba która zadaje to pytanie tylko udaje to ktoś inny kto nawet nie ma odwagi o to zapytać w internecie może przeczytać takie brednie i pogłębiać swój stan.
pamiętajmy, że 90% współczesnych przypadków depresji u młodzieży z internetu to tak naprawdę bycie życiowymi pierdołami
Przecież to takie proste! Nobel się chyba należy, niech psychiatrzy masowo zaczną mówić swoim pacjentom, by po prostu przestali być życiowymi pierdołami a odsetek ludzi z depresją spadnie o 90%.
Paskudna, tragiczna choroba. Koniecznie skonktaktuj sie z psychologiem. Leki tez na pewno pomagaja.
Problemem jest, ze nie daje oczywistych dla otoczenia objawow zewnetrznych - odbierana jest jako apatia, lenistwo, ect. Kto tego nie przezyl nigdy nie zrozumie - niestety.
Trzymam kciuki.
depresja jest pelna objawow zewnetrznych (jesli masz na mysli somatyczne) - bole glowy, stawow, kosci, czeste wymioty czy bezpodstawny, latwo wywolany placz i milion innych symptomow, tak naprawde depresja u kazdego moze przebiegac inaczej i sa rozne stopnie jej nasilenia, dlatego po pierwszej wizycie u psychiatry nalezy wykonywac szereg zwyklych badan typu krew czy tarczyca, bo stany depresyjne sa objawem wielu roznych, zwyklych chorob
mowiac krotko trzeba byc naprawde ignorantem, zeby nie odrozniac lenia od powaznie chorej osoby
stany lekowe, rozne nerwice i depresja od kilku lat - odpowiem na kazde pytanie chetnie ;p
Również miałem stany lękowe, napady paniki ( nie wiem czy to pod depreche można podpiąć) zwłaszcza nocą ale na razie mi przeszło. Psychotropy jednak łykałem w najgorszych momentach
Hydro to najlepszy przykład, żeby w takich sprawach nie zawracać sobie tyłka forami tylko pójść od razu do specjalisty. Wizyta u psychoterapeuty to nie jest od razu nie wiadomo co, można pójść chociażby na konsultację i zobaczyć jak to wygląda. O zdrowie psychiczne powinno się dbać tak samo jak o każde inne.
tylko ze to jest takie bledne kolo, ludzie przez takie osoby wlasnie wstydza sie isc do specjalisty, a zamiast tego anonimowo szukaja pomocy w internecie
Ja tylko dodam od siebie, że tutaj chodzi o nasze samopoczucie. Nie musi nas spotkać żadne straszne zrządzenie losu, żeby było warto iść do psychologa.
Bo Hydro to osoba, która zdecydowanie ma problemy psychiczne ale na zupełnie innym polu. On myśli, że depresja jest wtedy kiedy gra na kompie ci w 60 klatkach nie chodzi a nie stać cię na upgrade.
Pieniądze nie leczą depresji, przecież jest i było masa ludzi, celebrytów z depresją którzy żadnych problemów z pieniędzmi nie mieli.
Nie szukaj pomocy w takim miejscu, to po pierwsze. Szukać odpowiedniego specjalisty, od zaraz, bo to nie żarty. Uwierz mi na słowo. Najpierw odpowiedni psycholog do pogadania, potem (ewentualnie, nie koniecznie) psychiatra i leki.
PS. Nie zauważyłem, że napisałeś że już się leczysz. Najwidoczniej, dana osoba i leki(?) nie robią najlepszej roboty i pewnie trzeba jedno i drugie zmienić. Nie jest łatwo znaleźć właściwego specjalistę, ale nie można właśnie się zasiedzieć u takiego przeciętnego i liczyć, że coś się zmieni.
To prawda, nie bój się zmienić specjalistę jeśli uważasz że obecny niezbyt umiejętnie dobiera leczenie. Prawdę powiedziawszy pierwszy lekarz na którego trafiłem tylko pogorszył mój stan źle dobranymi lekami czego reperkusje czuję czasami do dziś. Co innego następni, doskonali lekarze.
@up Dokładnie. Kiepski wybór narobi po prostu jeszcze więcej szkód. Dlatego, jak się czuje że coś jest nie tak, to bez wahania szukać kogoś innego. Wielu partaczy w tym zawodzie niestety siedzi, co po paru zdaniach rozmowy wypisują receptę i kończą wywiad, także trzeba być cierpliwym i wytrwałym w poszukiwaniach... ;)
Zmagam się całe dorosłe życie praktycznie, u mnie zaczęło się to już w gimnazjum.
Bywało, że stosowałem jakieś leki zapisane przez psychiatrę, ale w moim odczuciu niewiele pomagały. Jak sobie obecnie z nią radzę? Nauczyłem się z nią żyć i jako tako funkcjonować. Przeszkadza to strasznie w wykonywaniu codziennych obowiązków, a jak cięższy dzień wypadnie w dniu pracy to już w ogóle jest kaplica. Trudno się z tym żyje, ale żyć przecież trzeba, prawda?
Może kiedyś coś faktycznie skutecznego na to wymyślą, póki co moim zdaniem leki są mało skuteczne.
Terapia przede wszystkim. Indywidualna lub grupowa. Lek to jest tylko dodatek, który pomaga zebrać siły i funkcjonować. Ale intensywna psychoterapia to podstawa.
Obecnie od kilku lat funkcjonuję bez leków. Psychoterapia moim zdaniem nie ma prawa mi pomóc. Sam mam trochę wiedzy z zakresu psychologii i kompletnie nie wierzę, by aktualnie mogła mi pomóc w jakimkolwiek stopniu. Jedynie co, to mogłem zacząć stosować takie środki (w postaci psychoterapii) już w gimnazjum- może wtedy by to pomogło i coś odmieniło.
Pewien psychiatra mi powiedział kilka lat (6-7 bodajże) temu podczas wizyty "Nie wiem, czego Pan oczekiwał. Nie ma takiej tabletki która by sprawiła że nagle wszystko stanie się kolorowe i wszystko będzie fajnie." Wobec tego, że leki w moim przypadku były nieskuteczne zaprzestałem jakichkolwiek prób walki z tym cholerstwem. W moim przypadku chyba pomagają tylko moje hobby, w które mogę uciec, szczególnie w cięższe dni. Summa summarum jakoś sobie z tym radzę.
To, że masz trochę wiedzy, to nic nie znaczy. Idź na psychoterapię, i nie na jedno czy dwa spotkanie - to po roku będziesz mógł zacząć twierdzić czy jest skuteczna. Czasem potrzeba kilku lat Jestem psychologiem, który bronił się z depresji i sam chorował i też przechodziłem terapię i rożne leki. Z dziesiątek osób, które znam wiem, że psychoterapia pomaga radzić sobie lub wyjść z depresji czterem na pięciu. Ale nawet tej jednej jest trochę łatwiej.
Terapia przydatna jest dla każdego - z różnych przyczyn. Dla osób ze stanami depresyjnymi jest niezbędna.
Popieram kolegę pisz. Psychoterapia jest żmudną i niewdzięczną robotą, ale na na prawdę przynosi skutki. To czasem jest jak drążenie kroplą skały ale daje ukojenie i pozwala rozwiązać wiele problemów. Najgorsze to się poddać, wtedy nic się nie zmieni na lepsze tego można być pewnym.
Najgorsze to się poddać, wtedy nic się nie zmieni na lepsze tego można być pewnym.
Ale można walczyć, by nie zmieniło się na jeszcze gorsze. Nie dla mnie są takie terapie, według mnie nie powiedzą mi na nich niczego, czego sam bym już nie wiedział. Da się żyć w ten sposób- można się przyzwyczaić. Piszę to z pełną świadomością, że są ludzie w dużo gorszych stanach depresyjnych. Czytałem, że skrajnie może przybierać taką formę, ze człowiek w ogóle nie chce się z domu ruszać (do pracy, spotkać się ze starymi znajomymi itp.). Ze mną aż tak źle nie jest.
Najgorsza jest chyba zmiana pracy. Nowe środowisko i ludzie, których dziwi nasze zachowanie. Wieczne przybicie i smutek, brak energii i entuzjazmu to nie są najlepsze cechy dla pracownika zaczynającego nową pracę. Jeszcze pół biedy, jak się rzetelnie wypełnia swoje obowiązki i ma się wyrozumiałych pracowników, gorzej jeśli się trafi na takich, którzy jeszcze mogą rościć z tego tytuły jakieś pretensje. "Tobie sie chyba tutaj bardzo nie podoba." "Ty się chyba kompletnie nie czujesz powołany do funkcji, które sprawujesz" "Zachowujesz się, jakbyś tu przychodził za karę". A tymczasem to "tylko" depresja, można wykonywać zawód który się lubi i wypełniać poprawnie swoje zadania ale za swój stan psychiczny nie można nic poradzić.
Depresja potrafi zniszczyć całkowicie życie człowieka. Myślę, że podstawowym ruchem do jej wyleczenia jest dotrzeć do źródła problemu. Należy się samemu zastanowić co ją powoduje bo zawsze , ale to zawsze powodem depresji jest jakiś problem w głowie człowieka i mam tu na myśli ciężką depresję a nie tą spowodowaną tym, że premiera ulubionej gry została przełożona na inny termin albo łapię kogoś jesienna chandra.
Do autora wątku.. Dlaczego jest ci źle? Utrata bliskiej osoby? Niska samoocena? Czy może brak akceptacji społecznej? Jeśli któryś z tych powodów to myślę, że mógłbym ci w jakimś stopniu pomóc.
powyżej przeczytałem; Nie z depresją a z nerwicą lękową. Schemat leczenia jest podobny.
to nie prawda choć brzmi to podobnie, różnice jednak są znaczące, mam nadzieję że ten kto to napisał ma wiedzę na ten temat?,
nie pytałbym się jak walczyć z depresją na jakimkolwiek forum, ale udałbym się do lekarza , to jest wiarygodne źródło problemu tego tematu.
Racja było to zbyt duże uogólnienie. Nie chodziło mi o to że farmakoterapia i psychoterapia wygląda tak samo, tylko że ogólnie tymi dwoma sposobami leczy się depresję. Czyli krótko mówiąc trzeba iść do lekarza i terapeuty.
Inna sprawa że często nerwice są przeplatane elementami depresji i na odwrót, więc leczenie bywa podobne. Ale fakt faktem że zaburzenia nerwicowe różnią się od zaburzeń depresyjnych i ich leczenie jest inne.
Pamiętaj że psycholog nie przepisze ci leków bo nie może. Najlepiej od razu do psychiatry iść.
Trzymam za Ciebie kciuki :) Tak szczerze. Depresja to ciężka choroba, ale wierzę, że znajdziesz sposób i drogę, aby zwyciężyć z tym dziadostwem.
Dziękuję za wyrozumiałość i ciepłe słowa. Dziękuję również tym, którzy to rozumieją.
Najlepszym rozwiązaniem będzie przestać pić, gdyż alkohol osłabia działanie leków (już to przerabiałem, gdy nie pije czuje się lepiej, kiepskie okresy występują rzadziej, więc myślę że jest ok i nagradzam się browarem, po czym znów piję codziennie i po jakimś czasie leki przestają działać), oraz zmiana terapeuty, co również przerobiłem, bo raz miałem gościa, z którym mogłem konkretnie pogadać i poczuć wsparcie i czułem się lepiej wiedząc, że mam kogoś takiego. Od nowego roku również nie palę, co może samo w sobie nie pomaga, ale daje mi dodatkowe siły do dalszej walki.
A do pozostałych - jednak sporo osób jednak tego nie rozumie, chciałem sprawdzić jaka będzie reakcja. Słuchajcie, kto tego nie przeżył - może nie zrozumieć, szczególnie ignoranci z wysoką samooceną. To nie jest takie proste. To ciężka choroba. Dla przykładu, moja mama mnie wspiera, opowiadałem jej dużo, ale i tak ma mnie czasami dość i powątpiewa w polepszenie sytuacji.
Niektórym może się wydawać, że sam stworzyłem sobie problem - ale jest na odwrót. Najpierw przyszła choroba, a przez nią powoli zaczęło mi się pierdolić całe życie. Oczywiście sam również popełniam błędy, ale to błędne koło, niepowodzenia napędzają złe samopoczucie, a to prowadzi do następnych złych decyzji.
Jakby na to nie spojrzeć, to nie pamiętam już innego siebie, nauczyłem się z tym żyć - ale kto wie jak długo wytrzymam, jeśli nie umiem nic zmienić?
pozdrawiam
edit. i również dla wyjaśnienia - nie założyłem wątku bo jestem w dołku. Obecnie jest 4/10, czyli jeszcze nie najgorzej. Chodzę do pracy, gram w CS'a, oglądam filmy, ot zwykła codzienność, choć smutna. W czasach nawrotów, zwykle zwalniam się z pracy, nie wychodzę z łóżka i na pewno nie pisałbym na forum.
Pierwsze co, to dawno już powinieneś ten alkohol odstawić. Ja unikam jak ognia.
Powodzenia stary.
Alkohol jest depresantem co w leczeniu takich zaburzeń bardzo przeszkadza. Wiem po sobie bo nie stronie od alko (głównie spotkania towarzyskie, sam nie pije) i wiem jaki to ma negatywny wpływ na moje samopoczucie.
Chłopie pamiętaj, nikt kto tego nie przeżył nie wie jak to jest więc nie zwracaj uwagi na buców i arogantów. Ich ignorancja też najpewniej wynika z niskiej samooceny i chęci dowartościowania się przez dojebanie komuś.
Sam fakt że pracujesz, grasz w gierki, prowadzisz życie jako takie jest wielkim sukcesem samym w sobie w tej ciężkiej przypadłości. Nagradzaj się za każdy mały progres i nigdy nie przestawaj walczyć, będzie coraz lepiej. Chęć pracy nad sobą u psychologa to też przejaw siły a nie słabości, znaczy że chcesz walczyć o lepsze samopoczucie, a nie obrażasz się na świat ola boga jak ci źle. Znajdź sobie dobrego terapeutę i lekarza i nigdy się nie poddawaj.
Dlaczego wpadłeś w depresję? W jakim wieku, co się stało? Jestem z Tobą !
Doskonale wiem jak to jest. Ja także miałem depresję i brałem leki, jednak teraz sie zastanawiam czy powinienem to robić. Problem złego samopoczucia jak i dołów nastrojów był podyktowany bardzo ciężką sytuacją życiową, ogromnie ciężka...
Znalazłem zaj3bistą panią terapeutkę, która pomogła mi zrozumieć siebie, całą sprawę. Powiedziała, że mało kto by się nie poddał po tym co mnie spotkało i jestem silną osobą. Nie można się poddawać nawet jak jest ciężko, a była chujoz4.
Na prawdę psychoterapia to jest droga do sukcesu. Rozmawialiśmy na wszelkie tematy, ona pomogła mi wyjść z dołka. Rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Tutaj na forum każdy zgrywa maderfakera jaki to nie on maczo. W życiu jest różnie, po burzy nastaje słońce. Najbardziej mnie rozpierd…. teksty "musisz się wziąć w garść!... itd" no sorry. Nie zrozumie tego nikt kto tego nie przeżył. Teraz są takie czasy fame, co kto ma, jak wygląda "fejsbuki-sruki" no ja pierdziele.
spoiler start
btw. terapeutka sztos!, ruchable :>
spoiler stop
Jednak później stwierdzono u mnie niedoczynność tarczycy, która sprawiała, że czułem się fatalnie i były dołujące momenty. Może nie musisz brać leków psychotropowych, tylko zbadaj sobie właśnie ten narząd? Ja biorę 30 min codziennie przed jedzeniem :-). Przez ten narząd bardzo mocno przytyłem, z 15kg, z rok temu zwiększono mi dawkę z 25 na 100 i nie przytyłem ani kg, a zobacz ile przytyłem!. Kużwa można sie wkurzyć!. Podstawą jest ruch, nawet jak biegałem regularnie (!) chudłem bardzo minimalnie.
Czy masz kobietę, przyjaciół? Wiem, ciężko znaleźć, baby to chuj3, ale spróbuj :-). Miałem kilku przyjaciół których myślałem, że oni są "przyjaciółmi", z 5 została dwójka. Rozumiem, że zmiana szkoły średniej na studia i zmiana znajomych. Jednak ostatnio mój NAJLEPSZY kumpel wziął ślub i nawet nie poinformował mnie o tym, tylko na Srambooku się dowiedziałem...
Każdy myśli tylko o sobie, a przyjaciele są blisko i zawsze rozmawiają nawet kiedy są setki km od siebie. Depresja nie może pokonać faceta. Facet ma być jak w Battlefield, walka do samego końca, nie można sie poddawać temu chu%ostwu!.
Trzymam kciuki!.
Depresja może pokonać każdego, niezależnie od tego, jak czuje się silny. Każdy ma swój kres wytrzymałości psychicznej, a jeżeli dodać do tego brak wsparcia, samotność, to nie ma silnego, prędzej czy później, każdy się podda.
Jest to podstępna choroba, atakuje wolno, ciężko się spostrzec, że coś jest nie tak, ot zwyczajnie kolejny gorszy dzień, brak sił i chęci tłumaczony faktem słabszego samopoczucia, ale jutro będzie lepiej, nie?
Pogłębiające się odczucie braku odczuwania przyjemności z czegokolwiek, brak odczuwania radości, coraz większe doły.
Jak czytam takiego Hydro, to nie wiem czy się śmiać czy płakać, ignorancja poziom hard.
Trzymaj się, walcz, otaczaj się dobrymi ludźmi, wierzę że Ci się uda!
Cześć. Mam pytanie? Zmaga się ktoś z depresją po odstawieniu używek ? Ktoś z tego wyszedł? Odzyskał uczucia ? Jak dalej funkcjonowac jak nic człowieka nie cieszy ?
Tutaj mamy dwie kwestie:
1) zaburzone wydzielanie dopaminy i innych hormonów satysfakcji, poprzez ekspozycję na używki. I to wróci do normy ale za jakiś czas. Dużo zależy od formy używek, czasu przejmowania itd. W niektórych wypadkach są to tygodnie, w innych miesiące lub w przypadku ciężkich narkotyków nawet lata.
2) znalezienia czegoś co daje poczucie satysfakcji, często innego rodzaju niż ta, którą dawała używka. Wielu osobom pomagają treningi fizyczne. Nie ważne czy to bieganie, siłownia, taniec, wspinaczka czy jakaś gra zespołowa. Ruch oraz osiąganie kolejnych wyznaczonych sobie celów potrafi bardzo pomóc. Działą to w dwójnasób, sam ruch pozwala się ogarnąć, przestać myśleć o dołujących rzeczach i wyzwala w organizmie substancje po, których czujemy się lepiej oraz radość z osiągnięcia kolejnych celów również prowadzi do wyrzutu hormonów satysfakcji, choć to będzie wyraźniejsze po pewnym czasie (patrz punkt 1).
To co kolega wyzej + moze (jesli to byly naprawde grube uzywki, nie napisales jakie) jakies grupy wsparcia czy cos takiego? W kazdym wiekszym miescie sa.
Dobrze jest tez znazlezc sobie znajomych (nie koniecznie przyjaciol od razu, po prostu znajomych) nie podzielajacych pociagu do alko, dragow, imprez, itd.. Do tego polecam gry online ala World Of Warcraft, inne MMO, gry jak Path OF Exile czy Warframe. Znalezc fajna gildie i gadac z nimi o pierdolach. Moze tez same gry cie wciagna. Farmienie w takim WoW czy PoE potrafi byc terapeutyczne. ;)
Odrazu ostrzegam trochę się rozpisałem jak komuś się nie chce czytać to niech idzie na sam koniec i tam zacznie się takimi słowami mam duszności..
takie jakby Streszczenie jeżeli komuś się nie chce czytać...Będę walił prosto z mostu i szczerze pierwszy Raz zaczęło się ponad 3lata temu jak szedłem z kolegami wieczorkiem nie wiem czemu i nagle zrobiło mi się duszno i o tym zaczęło być coraz gorzej coraz częściej i mocniej ale nic nikomu nie mówiem bo nie było tak źle i myślałem że sobie poradzę po nie pamiętam jakim czasie kiedy byłem w szkole zrobiło mi się duszno tak najmocniej z tych wszystkich razy do tamtej pory nie wiele myśląc na przerwie wyszedłem(mam od szkoły 2km około nieraz się chodziło na pieszo) mimo tego że miałem lekcje zacząłem iść do domu było Coraz gorzej myślałem że się udusze nie wytrzymałem zadzwoniłem na karetkę na siebie jakoś dałem radę przetrwać na ławce na której leżałem serce myślałem żei wyskoczy z klatki porobili mi jakieś badania w karetkę i powiedzieli ze nic mi nie jest i nie jest mi duszno ale zabrali mnie do szpitala na 3dni i robili mi badania tam Poraz pierwszy dowiedziałem się że to nerwica lekowa żeby się zapisać do psychologa i tak zrobiłem byłem chyba 2razy u psychologa i nic nie pomogło nie mogłem spać bo bałem się że się udusze w nocy albo nie wstanę już szedłem spać jak moja mama wstawała rano żeby widziała że się duszę albo coś piłem ciągle napoje energetyczne codziennie przytyłem 14kilo przez nie i miałem 3razy za wysoki holesterol (to te badania co mi robili w szpitalu) bałem się wyjść z domu spałem w dzień a jak nie spałem to praktycznie ciągle siedziałem na telefonie miałem dość takiego życia(dodam że wmawiałem sobie ciągle że mam raka nawet jak mi powiedzieli lekarze że nie mam to i tak była taka nie pewność że może być) już byłem na granicy wytrzymałości wkoncu znów się tak źle czułem że nie wytrzymałem i poszedłem do lekarza rodzinnego dał mi skierowanie do oddziału psychiatrycznego(nie wiem czy to dobrze napisałem byli na tym oddziale ludzie od 14 do 18 roku życia co może nie mieli tego co ja ale mieli depresję cieli się normalni ludzie którzy też mieli problemy a nie jacyś psychole dodam że bardzo fajni ludzie dało się normalnie pogadać) pierwszy raz pojechałem tam i pytali czy zgadzam się na leczenie powiedziałem że jeżeli jest opcja być w domu i się leczyć to nie i wypisali mi leki po 3tygodniach zero poprawy więc znów tam pojechałem i zgodziłem się na leczenie zabrali mi telefon i takie tam miałem tylko ciuchy jakieś tam jedzenie picie wszedłem tam odrazu pół ludzi się zleciło przywitać no i nawet nie pamiętam ale chyba raz tylko miałem tam ten napad duszności(miałem też taki jakby ścisk w szyji jak ktoś by mi stał na klatce może jakieś objaw jeszcze był ale już nie pamiętam dobrze) wyszedłem po 3tygodniach jednym dniu i czułem się już dobrze w porównaniu do tego co czułem wczesnej to świetnie brałem jeszcze leki przez około 7miesiecy i nie miałem żadnych duszności ani nic może były jakieś jednorazowe ale miałem hydroksyzyne i ona mnie uspokajała i było dobrze mogłem robić wszytko i nie bałem się była tylko świadomość co przeżywałem(oczywiście schudłem wróciłem do normalnej wagi wszytko się unormowało) no i było tak że byłem młody brałem leki więc pić nie mogłem (w sumie picie mnie aż tak do tej pory nie kręci) no a wszyscy tutaj się piwka Napili tu vodki takie tam no ja nie mogłem miałem ogromną chęć przez jakieś okres 3-5miesiecy byłem czysty ale później koledzy zaczęli palić zioło(miałem już wcześniej z tym styczność nie raz nie dwa lubiłem to bardzo mówiłem że to kocham nawet jak nie paliłem po 2miesiące albo więcej) ale wracając zaczęli palić początkowo nie paliłem przez jakoś dwa tygodnie ale mówię że przecież przy lekach można palić no i zaczęło się na Początku to wicie lufki bo długo nie paliłem to kopało i nie było długo czekać późnej blanty później blanty nie starczały bo za dużo trzeba tam dać a efekt już był mizerny no i zaczęły się wiadra późnej tak się już przyzwyczaili że siedzielśmy przy wiadrze dopóki nie było czystej karki a nie było tam np 0.5g tylko np3-5g i to szło w dwie godziny moje życie wyglądało tak że wróciłem ze szkoły jadłem coś na szybko chyba że kolega kończył później Zaraz na autobus i po zioło wracaliśmy na miejscówke jak się skończyło to trochę ma dworze żeby oczy przeszły i do domu kąpać się i zjeść i spać i tak codziennie w weekendy więcej tego się paliło tak było przez długi okres naprawdę bardzo długi późnej znalazłem dziewczynę (wcześniej reż jakieś były ale to tylko przelotem i po chwili nie chciało mi się jeździć bo jaranie było ważniejsze) no dalej paliłem(dodam że już nie brałem leków) to doszły jakieś piwka nieraz vodka Nieraz kreska albo Raz tam zjadłem gościa no i tak życie się ciągnęło no i jak brałem z innego kontaktu zioło to było kropione jak zapaliłem to bolały mnie płuca i nie miałem nawet gastro dopiero jak mi przeszły te płuca po jakimś czasie to coś zjadłem no ale jak nie było co palić to paliłem to i jakoś wtedy zaczęły się Nieraz znów duszności wmawianie sobie chorób więc jakoś powoli zaczęłam odtrącać od siebie zioło ale to jeszcze trochę potrwało aż wkoncu wypiłem setkę i zapaliłem też po przerwie jakoś tydzień może dwa i było w miarę git trochę się bałem że się udusze ale jakoś wytrzymałem no i wszedłem do domu i wtedy się Zaczęło latałem po całym domu mówiłem że się udusze że mi serce nie bije i wkoncu wylądowałem znów w szpitalu (teraz jak to pisze to było około 3miesięcy temu)nic mi nie dali po piłem zrobili mi badania (co jest w tym najdziwniejszego i nie wiem czemu ale pokazało mi na teście z zioła test ujemny jak ja paliłem jakoś 2godziny przed tym?jak ktoś wie to może Też napisać czemu)przy lekarzach normalnie mówiłem że się udusze że mi serce nie bije siedziałem na korytarzu ciągle wystraszony wkoncu zawołałi mamę i słyszałem jak gadają trochę i mówił że mi to siedzi w głowie no i już od wtedy nie mam w podobnym czasie byłem w szpitalu ponieważ byłem ma 18 kolegi i że starszym wyższym cięższym kolega się wygłupiałem no i zaczął mnie dusić (a że mam dosyć silny charakter w takich sytuacjach to nie odklepałem mu i zemndlałem)upadłem na głowę na beton miałem dużego guza i rozcią głowę pojechałem do szpitala zobaczyć czy nic się nie dzieje w środku zrobili mi tomografie głowy i była tylko rana powierzchowna ale i tak już się nawet po tym badaniu wbiłem do głowy że mam krwiaka po jakimś czasie troszkę ponad 2miesiace nie wytrzymałem poszedłem do lekarza rodzinnego i zrobił parę badań powiedział mi że jak bym miał krwiaka os takiego uderzenia to Już dawno on ny mi pękł że zemdlałbym i reszta pewnie by też była nie miła no i powiedział mi że lekarz zawsze gdy pacjent chce jakieś badania albo lekarz nie jest pewny(bo to była by wina lekarza jeżeli by on tam jednak był a on by mnie nie wysłał na badania)to wysyła na nie ale ona nie wyślę mnie bo jest pewna na 100%że nic mi nie jest trochę ki ulżyło ale dalej trochę był ten nie pokój teraz już jak to pisze to już nie wmawiam sobie ze go mam Teraz mam już znów inny problem kiedyś jak piłem z rok temu czysta vodke to spuchłai grdyka tylko nie jak piłem tylko ja już wstałem po piciu byłem trochę wystraszony ale po paru godzinach sama zeszła była jeszcze jedna taka sytuacja praktycznie taka sama nie ma co pisać no i ostatnio z 3-4tygodnie temu znów mi się to przydarzyło by czystej vodke tylko że było mojej jak gadałem albo barałem mocny oddech to grdyka mi się zawijała na język musiałem sobie ją normalnie palcami z języka ściągać no ale jak skończyłem pić o 3 to jak wstałem i poczułem że jest mocno odrazu przestraszony pojechałem do niby szpitala ale do przychodni (obok szpitala jest przychodnia bo u nas jest zamknięty lekarz rodzinny w soboty i niedzielę) lekarz chciałi zrobić zastrzyk ale powiedziałem mu ze ja piłem do 3rano(jakoś o 10 tam byłem)i nie mógł zrobić dał mi jakieś mocny lek do inchalatora(zrobiłem praktycznie odrazu ale nic nie pomogło) no i później znów się zestrwsałem za mocno nie wiem czy wmawiałem czy myślałem ale ze niby opuchlizna puchnie bardziej i że nie będe mógł zaraz oddychać i pojechałem znów tam on mi wytłumaczył że to jest silny lek że jutro dopiero po południu będą jakieś efekty zrobił mi jakieś badanie na napowietrzenie organizmu i miałem 99%lub100%nie pamiętam dokładnie mówił mi że jak będzie robiło się poważnie to że jak będę oddychać buzia to będzie tak gwiazdać bo będzie mały przelot powietrza w gardle i że zanim się udusze to karetka zdąży dojechać no trochę mi ulżyło na następny dzień już była jakaś poprawa ale tak około 3-4dni gardło dochodziło do siebie no i od tego miesiąca wypiłem jedno piwo i to z dużym strachem piłem je powoli ale ciągle sobie wmawiam że zaraz mi spuchnie i się udusze boję się napić a nie będę kłamał że chce jeszcze nie raz się napić bo jestem młody i będą napewmo jeszcze jakieś imprezy (jak ktoa wie czemu one puchnie ki od czystej vodki to niech napisze)(też nie za każdym razem mi pochło)i muszę dodać że mój ojczym popełnił samobójstwo nie chciałem tego pisać ale to może dużo zmienić traktował go jak tatę nie jak ojczyma wkocu to on mnie wychował utrzymywał on odgrywał rolę mojego ojca (mój prawdziwy ojciec nie interesuje się mną pije praktycznie ciągle bez robotny nie chce mi się o nim pisać) kochałem go w prawdzie ja nie byłem łatwym dzieckiem i często się z tata nie dogadadywałem ale Też muszę dodać że to alkohol go trochę do tego zmusił(odrazu mówię to nie był alkoholik ale lubiał wypić tylko że to był bardziej pracoholik pracował bardzo dużo w normalnej robocie i w domu) posprzeczał się trochę z mamą to nie była nawet kłótnia jak wychodził powiedział Kocham cie do niej i wyszedł zawsze było tak że siedział gdzieś sobie sam albo coś praktycznie zawsze ja go szukałem no i wyszedłem go szukać i go znalazłem ją jak wisiał to już rok minął bardzo chciałbym go spotkać brakuje mi go kocham go ale mam do niego żal że to zrobił bo miał jeszcze swoje córki nie odchowane miał wszystko nie mówię że byliśmy bogaci ale nie byliśmy biedni nie wiem czemu go zrobilł no ale teraz chce napisać skrócona wersję
Mam duszności uczucie jakbym miał spuchniete gardło jak by tam była jakaś gulka nie umiem opisać boję się że umrę boję się spać ciągle wmawiam sobie jakieś choroby jak np ide do domu z dworu to jest takie coś jakby że się udusze zanim dojdę że zaraz zapomnę jak się oddycha i nie czuje się normalnie tylko nieraz tak jakbym nie był sobą jak bym grał sobą w jakimś filmie co jest dziwne nie wiem czy to wytłumaczę dobrze ale zmieniają mi się twarze robią się takie dziwne rozpoznaje normalnie ludzi ale wyglądają inaczej ale to nie jest problem bo nie boję się już tego i to trwa jakoś 2minuty u koniec każda chorobę czy coś sobie wmawiam najbardziej i najczęściej te wszystkie objawy dzieją się jak jestem zmęczony i jak idzie noc Nieraz są takie momenty że zapomnę o tym wszystkim i jest git ale zaraz znów pomyślę o tym i już wraca (dodam że teraz też sobie wmawiam bo jak czytam o napadzie leku to że serce szybko bije a mi właśnie nie to znaczy rzadko jak się bardzo wystrasze to tak) żyje w ciągłym starchu praktycznie zero śmiechu i często bardzo telefon...dziękuję jeżeli ktoś przeczytał te takie jakby streszczenie...a bardzo dziękuję i jestem pod wrażeniem jeżeli ktoś przeczytał to wszystko i ktoś się interesuje kimś innym sory że tyle tego jest ale ja to praktycznie cały czas trzymam w sobie wstydzę się o tym gadać i maskuje te wszystkie kłopoty pozdrawiam i dziękuję za odpowiedzi i porady??
Jedna mała, taka drobna rada. Akapity naprawdę ułatwiają czytanie długie tekstu. Naprawdę ciężko go śledzić co może powodować niezrozumienie istoty problemu, który próbujesz opisać.
A co do samego problemu to jedyna rada na początek zawsze jest ta sama, kontakt z specjalistą. Lekarzem nie jestem, ale z racji, iż trochę czasu współpracowałem z młodzieżą, w tym sporą częścią po przejściach (nastoletnie matki, osoby zmagające się z depresją, w tym po próbach samobójczych, podopieczni Monaru) to wiem, ze takich objawów co lekceważyć nie ma. Gdybym miał obstawiać to postawiłbym na stany lękowe wywołane kij wie czym. Nie wygląda to raczej na dolegliwość stricte fizyczną. Tak więc moja rada jest prosta, porada specjalisty. I nie ma co się bać psychiatry, wbrew pozorom to nie tylko lekarz od czubków. Choroby mentalne to plaga dzisiejszych czasów (są nawet częstsze od chorób serca) i prawidłowo leczone nie przeszkadzają normalnie żyć. Za dużo ludzi robi sobie krzywdę unosząc się dumą i stwierdzając, że z porady takiego specjalisty korzystać nie musi. Tyle, że każda choroba nieleczona powoduje pogarszanie się stanu. Im szybsza reakcja tym krótsze leczenie.
A jak boisz się komentarzy rodziny/bliskich w stylu "A co ty czubek jesteś, że chcesz iść do psychiatry?" to każ im się puknąć w czoło. Stwierdzenie, że tylko osoby chore psychicznie w potocznym rozumieniu tego słowa chodzą do tego typu specjalistów to jakby stwierdzić, że do kardiologa można się udać dopiero po zawale. Przecież widać, że to stwierdzenie to guzik prawda. Profilaktyka jest najważniejszą metodą leczenia i często nawet z błahostka pójść się przebadać niż czekać na poważne problemy. Sam tak mam z wspomnianym kardiologiem. Pochodzę z rodziny, w której choroby serca są powszechne i choć zdrowie mam nienaganne raz na 2-3 lata idę na konsultacje by się w tym upewnić.
Nie ma się co wstydzić tylko trzeba zakasać rękawy i jak najszybciej udać się na konsultacje. Tylko do lekarza a nie domorosłego psychologa. Jak ten stwierdzi, że problem jest gdzie indziej to może chociaż jakieś badania poleci i przynajmniej jedno zmartwienie będziesz miał z głowy. I też nie ma co się bać, że ci zaraz zapisze jakieś silne psychotropy. Jedną z podopiecznych wyleczył silnymi dawkami witamin D w różnych wariantach. Serio. Okazało się, że jej depresja wynikała z problemów z wytwarzaniem witaminy D przez organizm, której to niedobór może właśnie prowadzić do stanów depresyjnych.
Cześć, dzięki że napisałeś, lubię łamigłówki psychologiczne i chętnie Ci odpowiem. Może znajdziesz coś dla siebie.
Nerwica zaburza twoją zdolność do obiektywnego rozpoznania niebezpieczeństw spraw. A dokładnie - wyolbrzymiasz sprawy błahe, a w kwestiach fundamentalnych dla Ciebie nerwy powinny powodować masakrę.
Jeżeli solenizant z 18 to rówieśnik, to jesteś w okresie hormonalnie burzliwym, oraz podejmowania decyzji „co robić w życiu” - to dużo naturalnego stresu (u Ciebie dodatkowo potęgowanego).
Większość dzieci w zachowaniach wzoruje się na rodzicach. Twoim wzorem jest m.in. alkoholik i samobójca (jesteś jakby otoczony stresogennymi życiowymi przykładami). Jeżeli odczuwasz niechęć do „Taty alkoholika”, to gdy rozpoznajesz sam w sobie zachowania mogące prowadzić do TWOJEGO alkoholizmu, wówczas nerwica powoduje u Ciebie olbrzymi stres (łącznie z psychosomatycznym ściskiem gardła).
Z tego co wiem, uzależnienie powstaje gdy ucieka się od jakiegoś problemu (może być nieuświadomiony) poprzez wykonywanie zastępczej pętli potrzeba/zaspokojenie, powodującą chwilowe uczucie ulgi poprzez zanik świadomości (sposobów jest setka: alkoholizm, pracoholizm, giercoholizm itd.). Wiedź, iż pozostawanie WIELOLETNIE w tym schemacie może spowodować REALNE zniszczenia zdrowia i/lub relacji z bliskimi oraz trudną do złamania rutynę.
Zatem uzależnienie/nerwica są problemem wtórnym jakiejś głębszej przyczyny, która pozostaje jakby zamaskowana.
Wracając do wzorowania się w życiu na Twoim „Tacie pracoholiku” (który pozostał dla Ciebie jakby tajemnicą). Przyjmijmy, że nauczył Cię, iż „praca prowadzi do samobójstwa”. Jeśli zastosować ten sam schemat co wcześniej, wynika iż podejmowanie pracy lub samo planowanie przyszłości (może nawet samo nieznane/ciemność) może powodować u Ciebie stany lękowe i chęć ucieczki w kierunku nie robienia nic - jak „Tata alkoholik”. Błędne koło się zamyka.
Osobiście gwarantuję Ci, iż brak pracy z pozytywną, konstruktywną intencją na dłuższym dystansie przyniesie Ci uczucie pustki i bezużyteczności.
Najważniejsze pozostaje byś sam odnalazł praprzyczynę nerwicy, w twojej sytuacji pomoże asysta lekarza.
Dla mnie tropem jest to, że w tekście użyłeś kilku nielogicznych zdań, wskazujących na ukryty motyw w myśleniu. Np. piszesz: „żal że to zrobił bo miał jeszcze swoje córki nie odchowane”. O to one mogą mieć ewentualnie żal, a co z tobą? Czy nie zostawił Ciebie? (a jeśli nie to dlaczego tęsknisz). Najpierw „porzucił” Cię jeden Tato potem drugi, może coś wypierasz, bo sam zachowywałeś się odrzucająco/niełatwo. Odpowiedz sobie czy sam zachowujesz się bezdusznie wobec znajomych/bliskich i jak sam reagujesz na objawy nieakceptacji u kolegów. To tylko trop.
Gdy odnajdziesz ten ukryty motyw przewodni twojego życia, uleczy Cię działanie dokładnie przeciwne do poprzedniego we wszystkich możliwych sytuacjach. Według schematu: na odrzucenie-połączanie, na obwinianie-wybaczanie, na agresję-łagodność, na wyniosłość-wdzięczność, na nieautentyczność-szczerość itd.
Życzę powodzenia przy powrocie do równowagi. Żegnam.
Ja w życiu codziennym funkcjonuję normalnie, ale zmagam się z poważnymi problemami psychicznymi (kompleksy, ogromna chorobliwa zazdrość, najczęściej o coś związanego z ukochaną, np. jej jakiś sukces, ale także jej przeszłość zanim mnie poznała, bardzo chwiejne nastroje, stany depresyjne, myśli samobójcze, obsesyjne myśli itd). Utrudnia to życie, naprawdę, a przede wszystkim życie w związku. Kochamy się wzajemnie bardzo, planujemy wspólną przyszłość, ale to co ona ze mną ma, to jest... no wystarczy powiedzieć, ile razy przeze mnie płakała. A mimo to wytrzymuje i mnie wspiera, bo wie, że moje zachowanie wynika z choroby, a nie dlatego, że taki naprawdę jestem. Kuracja u psychiatry bardzo wskazana w moim przypadku. Wszystko to wynika z tego, jak pomiatano mną w czasach licealnych, no ale to już mniejsza z tym.
A mówię to po to, byś wiedział, że nie jesteś sam z problemami psychicznymi. Niestety, to też poniekąd trochę choroba cywilizacyjna (depresja), ale oczywiście może mieć różne przyczyny i podłoże, zależy od środowiska, okoliczności, człowieka. Nie można się poddawać, nigdy. Trzeba próbować. Depresja to suka, wredna i zawzięta suka, ale jest do pokonania, trzeba chcieć podjąć walkę. I dobrze, gdy ma się wsparcie przyjaciół, rodziny czy drugiej połówki. Ja może nie mam depresji (chociaż pojawiają się stany depresyjne, kiedy mam dużego doła i nie chce mi się żyć), ale mam wsparcie ukochanej, to ważne. No ale trzeba samemu zacząć też coś robić, bo nikt za Ciebie nie pójdzie do psychiatry i nie zacznie leczenia (dotyczy to także i mnie). Choroby psychiczne mogą dotknąć absolutnie każdego, bez wyjątku, zresztą, jak każda choroba. I potrafią bardzo, bardzo uprzykrzać życie. A mnóstwo ludzie nie ma bladego pojęcia, że np. ze mną jest coś nie tak. Jestem miłym, kulturalnym młodym facetem, który ma cudowną, kochającą dziewczynę, wspólne plany z nią, mam przyjaciół, rodzinę, auto, mieszkanie. Ale tego co się dzieje w mojej głowie nie wie prawie nikt. To trudna walka. Walka z samym sobą też, ale na pewno można to wygrać.
Z pewnością dasz radę i wyjdziesz na prostą. Trzymam kciuki.
Jakbym siebie czytał z tym, że ty masz szczęście. Ja się nie lecze boję się iść do lekarza a po drugie moja mnie przez takie akcje rzuciła, nie wiem czy kiedykolwiek sobie jeszcze kogoś znajdę...ciężko się ogarnąć, jest kicha.
troche sam jest sobie winien, kibicuje arsenalowi
Bull wyjaśniłeś dobrze.
A teraz na poważnie. Ja też mam różne nastroję, gorsze dni, ostatnio problemy z oddychaniem i wyczytałem że to może być nerwica jednak nie chce iść do psychologa czy psychiatry. Zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji niektórych tu osób i z ich ciężkiej depresji itp. Jednak zawsze mnie zastanawia na ile człowiek jest silny żeby sobie poradzić samemu? Ile zależy od swojego umysłu, ambicji i motywacji? Alkoholizm czy depresja to choroba ok. Trzeba się leczyć brać leki itp. Ale przecież są przypadki że ktoś nagle zmienia swoje życie i wychodzi z tego sam. Jeden oglądnie Rockiego, inny coś przeczyta i zmienia się jako człowiek o 180 stopni. Od czego to zależy? Od farta? Od silnej psychiki, od jakiegoś bodźca?
Mam znajomego co trwał w ciężkim alkoholizmie. Pił niewyobrażalne dawki alkoholu i to od wielu lat. Był na skraju życia i śmierci. Jego dziewczyna zaszła w ciąże. Jak się o tym dowiedział do dzisiaj nie wziął kropli alkoholu a minęło parę lat. Nie chce przez to powiedzieć że należy unikać pomocy u lekarzy itp. Po prostu mnie to zastanawia i fascynuje jak silny może być człowiek i jak można zmienić się w ułamku jednej chwili.
troche sam jest sobie winien, kibicuje arsenalowi
Możemy sobie pożartować z wielu rzeczy, możemy sobie dogryzać jak kiedyś w wątku o piłce, ale ten temat to raczej słabe pole do żartów. Chociaż faktycznie gra Arsenalu w ostatnich 2-3 latach może dołować. I naprawdę mocne słowa jak na kogoś, kto ogląda Milan. To też może doprowadzić do problemów psychicznych. Jeśli już nie doprowadziło. No ale możemy sobie tylko współczuć w takim razie, piona!
Bull wyjaśniłeś dobrze.
No właśnie. Dobrze, że wyjaśnił, bo byś nie ogarniał nic. Już serio byście darowali sobie jeden z drugim w takim wątku. Jest czas na żarty, jest czas na trochę powagi. A nikt z was nawet nie pomyśli, że może kiedyś, na starych kontach i początkach tego byłem agresywny słownie i dawałem się łatwo prowokować, bo wyładowywałem frustrację nagromadzoną w szkole na forum i tylko się tutaj ośmieszałem? Pamiętam jaki byłem, co wypisywałem i wcale nie napawa mnie to dumą. Trochę ogłady złapałem jednak wraz z wiekiem.
A teraz na poważnie. Ja też mam różne nastroję, gorsze dni, ostatnio problemy z oddychaniem i wyczytałem że to może być nerwica
A ja słyszałem, że podobno kibice Barcelony, obywatele Katalonii i redaktor Stanowski tak mają, gdy przy piłce jest Messi. Gorsze dni jak ktoś odbierze mu piłkę, problemy z oddychaniem, gdy kogoś okiwa. Spokojnie, to nie nerwica, wyjaśniłem dobrze? Wiem, że bardzo zabawne... niestety bywam też złośliwy.
A teraz na poważnie. Też mam czasami problemy z oddychaniem, mam kłopot ze złapaniem głębokiego, pełnego wdechu. Kilka razy miałem tak, że drętwiały mi ręce i twarz, a ja miałem wrażenie, że zaraz zejdę. Nie zwalałbym winy tylko na nerwy, bo też czasami lubię zapalić i ogólnie od dłuższego czasu mało się ruszam i kondycja jest u mnie słaba, ale na pewno mają one jakiś wpływ na to wszystko.
Ogólnie jednak każdy ma gorsze dni i nie ma wyjątków. Inaczej jednak, kiedy ktoś ma tak raz na jakiś czas i nie przybiera patologicznych form - jest to całkowicie normalne, bo przecież każdy może mieć słabszy dzień czy okres w życiu. A inaczej, gdy ktoś przewlekle jest w dołku lub doskwierają mu inne problemy natury psychicznej, nawet bez racjonalnych powodów. Wtedy powinna zapalić się już lampka.
Co do podanych przykładów cudownych ozdrowień, że ktoś tak po prostu wyszedł na prostą, cóż... Myślę, że jest to możliwe, ale to pewnie rzadkie przypadki. Zresztą każdy jest indywidualny, bo ludzie są różni. Zależy to pewnie od bardzo wielu czynników. Jeden poradzi sobie z problemami przez jakiś wspomniany przez Ciebie bodziec, a kilku kolejnych nigdy z tego nie wyjdzie bez fachowej pomocy lekarskiej. Przykład Twojego znajomego również na podobnej zasadzie. On wyszedł z alkoholizmu, bo został ojcem. Jest to bardzo silny bodziec, faktycznie. No ale jestem przekonany, że wielu alkoholików nie miałoby szans na wyjście z choroby bez pomocy lekarskiej, niezależnie od tego co działoby się wokół nich. Ile to jest patologicznych rodzin? Jednego dziecko (bodziec) zmieni, drugiego nie. Ludzka psychika jest tak skomplikowana, że wszyscy psycholodzy i psychiatrzy świata bazując na swojej wiedzy i doświadczeniu mogliby napisać wspólne dzieło na miliony stron, a i tak nie wyjaśniłoby to bardzo wielu zawiłości ludzkiego umysłu.
Jakbym siebie czytał z tym, że ty masz szczęście. Ja się nie lecze boję się iść do lekarza a po drugie moja mnie przez takie akcje rzuciła, nie wiem czy kiedykolwiek sobie jeszcze kogoś znajdę
Owszem, mam niesamowite szczęście, że kogoś takiego mam (i to jeszcze jest osoba poznana przez Badoo. To tak, jakbym w totka wygrał, a dziewczyna nie tylko dobra, ciepła i wyrozumiała, ale też inteligentna, finansistka. I w mój gust, ładna i szczupła). Tylko, że właśnie przez problemy psychiczne nie doceniam tego co mam i nie obdarzam należytym szacunkiem. Ja cierpię, a ona wraz ze mną i przeze mnie. Nie wiem skąd ma tyle cierpliwości i wiary we mnie. Miłość zaślepia? Pewnie tak, ale przynajmniej wiem, że to miłość. Bo bogaty nie jestem ;) Wystarczy wspomnieć, że moje poczucie bycia gorszym i kompleksy objawiają się praktycznie w każdym przypadku, nawet podczas "zabawy". Rywalizuję z nią we wszystkim podświadomie. W co bym nie grał z nią, w bilard, karty, rzutki, jakiś quiz czy dowolna inna gra. Gdy przegram, odczuwam wściekłość, dostaję białej gorączki, potem narasta zazdrość i pojawia się dół, że jestem beznadziejny i do niczego. Obrażam się na nią. Każda gra z nią mnie stresuje bo automatycznie rywalizuję i zazdroszczę. To samo zresztą w kwestiach zawodowych. Jak lepiej zarobi, to olaboga, drzazga w... wiadomo w czym. Kompleksy, brak wiary w siebie, niedowartościowanie napędzają chorą rywalizację. Po co, z kim, dlaczego? Samo to, że mam taką wspaniałą kobietę powinno mnie wartościować. Niestety, to nie jest takie proste. Tak samo chora zazdrość i obsesyjne myśli na temat jej przeszłości, zanim mnie w ogóle poznała i idealizowanie wszystkich tamtych wydarzeń, bo przecież ze mną jest już gorzej... Wszystko to powoduje, że jestem porywczy i łatwo wybucham. Co ciekawe, głównie przy niej i na nią. Ze znajomymi i przyjaciółmi nie spotykam się na tyle często, by oberwało się im, chociaż widzieli moje chamstwo wobec dziewczyny kilka razy i zwracali mi uwagę, że nie powinienem był tak czy tak się zachować. Przykre to wszystko.
To bardzo przykre co Cię spotkało z dziewczyną. Jak widać nie była właściwą osobą, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że być z osobą, która ma takie problemy, jest bardzo trudne. Być może czasami nawet miłość nie wystarczy, by taki związek przetrwał, bo każdy ma inne granice wytrzymałości, tacy już jesteśmy. Nie ma co tego roztrząsać. Nie możesz mówić, że już nikogo nie znajdziesz. Nie twierdzę, że będzie łatwo, ale na pewno ktoś może docenić Twoje zalety czy wartości i spojrzeć na Twoją prawdziwą twarz i oblicze, a w problemach czy chorobie, jakie by one nie były, wspomóc. Nie możesz się poddawać i mówić, że zawsze będziesz sam. Nie będziesz.
Ja też boję się lekarzy i wizyt u nich. Dziewczyna mnie namawia na wizytę, nawet wyszukała najbardziej polecanych psychiatrów, no ale nie mogę się przełamać jak do tej pory. Myślę, że najtrudniej zrobić pierwszy krok, ale potem pewnie jest już z górki. Boję się też z tego względu, bo obawiam się, że nie będę potrafił się w pełni otworzyć i o wszystkim opowiedzieć. No ale może tylko tak mi się wydaje. Wiem jednak, że sam z tego raczej nie wyjdę, po prostu w to wątpię. I prędzej czy później będę musiał zasięgnąć pomocy specjalisty. Ogarnąć się jest bardzo trudno, kiedy Twoim przeciwnikiem jesteś Ty sam i Twój umysł. Myślę, że też będziesz musiał się przełamać i z kimś porozmawiać. Wyjście na prostą zawsze jest możliwe i trzeba w to wierzyć i do tego dążyć. Pamiętajmy, że są ludzie, którzy mają od nas dużo gorzej i muszą radzić sobie z większymi przeciwnościami, a dają radę. Tego się trzymajmy.
Pizystrat: słyszałeś o czymś takim jak zaburzenia osobowości?
Słyszałem i zapewne jest to jedna z moich dolegliwości, bo pewnie nie jedyna.
Pizystrat o ten Arsenal się nie przejmuj i nie myśl że sobie z Ciebie żartuje. Sam podejrzewam, że też nie jestem za zdrowy psychicznie i mam swoje problemy. Dla Ciebie dużą motywacją powinna być Twoja kobieta bo w dzisiejszych czasach znaleźć taką to jak igłę w stogu siana. Ja niestety mam podobną sytuację co Xinjin. Może nie w sensie, że rzuciła przez problemy psychicznie ale w skrócie 8 lat poszło się jebać.
Cześć
Chciałabym napisać Wam swoją historię .
Ja od 2019 zaczęłam mieć natrętne myśli i niechęć . Jeszcze wtedy nie zwracałam na to uwagi ale koszmar zaczął się w październiku. Lekarze ,badania wyniki bardzo dobre ale wewnętrzne leki i ataki paniki .Byłam przerażona co jest nie tak . Postanowiłam więc zagłębiać się w literaturę i internet .Lekarze interniści dawali hydroksyzynę standard tłumi lęki ale na chwilę i na następny dzień chodziłam jak zombie . Psychiatra no cóż dialog dam lek ,który pomoże ...a jeśli nie to dam inny . U dwóch byłam ta sama śpiewka . Postanowiłam nie brać pigułki szczęścia bo szczęście muszę dać sobie sama . Postanowiłam być silna mimo że wieczorami czasami się poddawałam i wyłam chłopakowi w ramie ale rano znów i znów mimo niechęci wstawałam robiłam. Przecież nie mogę przegrać walki sama ze sobą . Albo pozwolę myślom i lękom mną zapanować albo pozwolę im być robiąc inne rzeczy . Zaczęłam więc stosować naturalne preparaty ,które aktualnie są w mojej apteczce . Witamina D3 w kroplach mega dawki codziennie ( te apteczne 2 tys jednostkach można wyrzucić później napisze dlaczego) Olej liniany kilka łyżek dziennie jako omega 3 . Duże dawki magnezu ( z b6 i aspargin) . Rano szfranceum i dodatkowo B12 oraz niacyna 500 mg choć brałam do 2 gram . Później pijej sobie dziurawiec naturalny prozak a wieczorami na sen ashwanganha . I powiem Wam że jest o 1000 razy lepiej . Cukier ograniczyłam i usunę całkowicie . Medytacje trening schulza ale są inne fajne oraz joga czy ruch naturalne endorfiny i uwierzcie wiem jak trudno jest złapać mobilizację . Jak była na początku swojej drogi to czytałam podobne wpisy i mówię nie dam rady ale to Tylko nasze myśli którym pozwoliliśmy kierować . Te witaminy nie leczą ale wzmacniają mózg co daje kopa do działania . Biorę większe dawki niż zalecone i żyje i z każdym dniem mam się coraz lepiej. Zaczęłam się śmiać ...żartować .... Nadal mam czasami gorsze dni ale potrafię sobie je wytłumaczyć i wstać aby znów poczuć sile. Miałam chwilę zwątpienia że mam brać antydepresanty ale teraz sama myśl mnie przeraża że mam je w szafie ha. Mega dawki witamin i wiara w siebie . Dobry psycholog na NFZ i nigdy się nie poddawać . Lekarze psychiatrzy nawet się nie pytają co jemy . W Niemczech leczenie zaczyna się od diety i dziurawca . Witaminy mają więcej jednostek niż te nasze . Witamina D 3 biorę 12000 tys jednostek a apteka oferuje 2 000. Liczy się tylko kasa nie nasze zdrowie. Rozumiem osoby które biorą leki i im pomagają ale czytałam dużo efekty uboczne ...efekty odstawiennictwa 10 lat brania i strach przerwać bo wraca wszystko . Są badania że ludzie z depresją nie mają braku serotoniny warto czytać warto uwierzyć w siebie i swoje siły. Leki łatwo brać ale jak wygrasz siebie samą to będzie sukces. Ja cały czas wierzę i liczę się z tym że może się u mnie znów coś pojawić ale jestem gotowa bo już wiem jak działać. Tylko o Nas samych zależy co z tym zrobimy. Nikogo nie krytykuje ...nikogo nie sugeruje sama na własną odpowiedzialność postanowiłam brać . Ataki paniki jak są to na już wiem jak sobie radzić . Wierzę Was ...uda się .....uda się ....Nam się uda ....Tobie się uda ....pamiętaj nie zawsze tak będzie
Czesc Wam, jest tu ktos z kim moglabym popisac o swoich problemach ? Moze ktos podzieli sie swoimi ,bedzie Mi raźniej
Balet jest tu, ludzi ze stu
Mam białą moc i lecimy całą noc
Najlepszy sposób na depresje
Ja choruje na Dystymie czyli depresje przewlekłą i jakoś staram się żyć. Wahania nastroju są różne bo czasem czuje radość albo smutek. Najbardziej wkur..... jest podejmowanie decyzji bo myślisz nawet tydzień czy kupić grę czy nie.
Najważniejsze jest pozytywne nastawienia do życia ale niestety często na przymus. W moim przypadku biorę leki i żyje jak każdy człowiek.
Jeżeli chodzi to żeby walczyć z depresją to brać leki i też można chodzi do psychologa a ja osobiście chodzę do psychologa a rozmowy dużo dają. Mam stały kontakt z psychiatrią i to też jest ważne bo czasem zwiększy dawkę leku albo doda nowy lek.
Najróżniejsze to bycie sobą i robienie tego czego chce. Ja lubię grać i to robię to na co dzień bo mam I grupę inwalidzką to siedzę w domu i gram a czasu mam aż nadmiar.
Nie mam konkretnego leku na depresje i trzeba jakoś żyć.
Jako mgr psychologii mogę stwierdzić, że depresja jest indywidualnym stanem psychicznym.
Jeden nie może sobie poradzić z rozstaniem z żoną, dziewczyną, chłopakiem, mężem... Inny ma na to wywalone,ale źle mu, że oceany pełne są plastiku, a ktoś tam nie może spać i jeść, bo nie wbija elity w Fifie.
Depresja. Dysleksja. Dysortografia. Dysmózgowie.
Daj znać jaką uczelnię skończyłeś, będę wiedział jaką odradzać młodszym znajomym.
Dzień dobry,
Mam pytanie.Czy to ,że nie mam ochoty wychodzić z domu to objaw depresji.tzn mam jakiś taki lęk przed wychodzeniem.Nie mam ochoty konfrontować się z ludźmi,rozmawiać z nimi.
Też mam problem z depresją już od kilkunastu lat. Nadal nie wiem jak ten problem rozwiązać. Nigdzie nie mam pomocy i nikt nie potrafi udzielić odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Od tego pytania już osiwiałem, a zmagam się z tym problemem już od dłuższego czasu. Czy depresja odmienia się przez przypadki ?
Witam
Czy ma ktoś może problem z depresją albo się na nią leczy?Może podzieli się ktoś swoją wiedzą na ten temat?
Zanim wpakujesz się w psychotropy sprawdź czy ze zdrowiem fizycznym u ciebie wszystko ok czyli badania krwi, ciśnienie i tak dalej. Zminimalizuj jedzenie wysoko przetworzone, łykaj magnez i witaminę b6. Więcej przebywaj na słońcu i zapisz się na siłownie ( głównie jakieś cardio ) Jak mieszkasz w mieście i masz taka możliwość wyjedz gdzieś aby zmienić otoczenie, w jakąś zieloną okolice. Tyle na początek.