Recenzja gry Call of Cthulhu
Mam mieszane uczucia co do recenzji. Gier opartych na tzw. mitologii Cthulhu jest od groma. Niby w grze klimat jest, ale wszystko należy brać w nawias zdrowia psychicznego głównego bohatera. Niby potwory są, ale twórcy gry nie chcą dać jednoznacznej odpowiedzi czy te stwory są prawdziwe czy tylko są kolejnym wymysłem bohatera. Poziom trudności w tej grze praktycznie nie istnieje, wybory podejmowane w trakcie gry nie mają praktycznego znaczenia, zakończenie jakie zobaczymy wybieramy tylko w finale (nie mają znaczenia poprzednie wybory). W tej grze niby wszystko jest na swoim miejscu, ale nadal to nie to. W prozie Lovercrafta zagrożenie było realne, jak pojawiały się zombiaki to były to zombiaki. Jak ludzie byli zjadani przez kosmicznego potwora, to był to kosmiczny potwór. "Nie ma co liczyć na walkę z Cthulhu na morzu"- coś mi mówi, że ktoś tu nie czytał opowiadania pt. "Zew Cthulhu". Gra nie jest zła, to taka lepsza Amnesia, ale według mnie do poziomu Mrocznych Zakątków Świata trochę jej brakuje.
Absolutnie podpisuje się pod komentarzem Matihiasa. Grę zakupiłem na premierę i był to zdecydowanie jeden z gorszych wydatków w tym roku. Jestem "fanem" Lovecrafta i przeczytałem większość jego opowiadań (uwielbiam Charlesa Dextera Warda) i mocno jestem rozerwany przez grę Call of Cthulhu. Gdyby to była gra nie opierająca się na powieściach mistrza grozy to zdobyłaby mocne 4/10 w większości serwisów growych. To nawet nie jest "gra". To czysty samograj, gdzie na każdym kroku mamy niewykorzystane mechaniki i potencjał drzemiący w Lovecrafcie. Głupio powtarzać to co pisał kolega, ale decyzje nie mają większego wpływu na rozgrywkę, postacie szybko stają się bezpłciowe i nic nie wnoszące do historii (może oprócz 3 członków kultu). Wprowadzenie momentów strzelania i chowania po szafach są niewyobrażalnie wręcz żałosne i bezcelowe... Do tego gra krótka, a droga jak gry AAA. Animacje się pieprzą na każdym kroku, gra potrafi się zabugować...voice acting jeszcze jako tako daje radę. W każdej recenzji powinna być adnotacja "PRZECZYTAJ WIDMO NAD INNSMOUTH ZAMIAST GRAĆ W TĄ MARNĄ NAMIASTKĘ GRY". Prawdę mówiąc, tylko ostatni rozdział i zakończenie trzymało mnie w napięciu. Muzyka i lokacja były fantastyczne... A właśnie! Gdzie niby w tej grze były zagadki? Nie rozśmieszajcie inteligencji ludzkości! Przecież oprócz zagadki z globusem to nie było tutaj nic wartościowego. Jak można pisać, że ph'nglui mglw'nafh Cthulhu R'lyeh wgah'nagl fhtagn.