Bo czemu nie?
https://ec.europa.eu/consultation/runner/Future-of-Europe
Napisałem im, że UE jest jak zła, słaba i skorumpowana Republika i musi zostać zniszczona.
Problemy UE rozwiąże jedynie wybitny senator Parlamentu Europejskiego: Janusz Korwin Mikke. Wprowadzi on dyktaturę prawacką i przekształci słabą Unię w silne Imperium Europejskie.
Zaproponowałem im jednocześnie, by sami się poddali nieuchronnym zmianom i już dziś przeszli na naszą stronę mocy.
Amen.
Napisałem im, że UE jest jak zła, słaba i skorumpowana Republika i musi zostać zniszczona.
UE z założenia nie jest złym tworem. Problemem jest tylko fakt, w jaką stronę zmierza. JKM ani żaden pojedynczy człowiek niczego tu nie wniesie, kierunek w jakim to wszystko idzie i tak doprowadzi prędzej czy później do końca tej Unii. A szkoda, gdyby była mądrze zarządzana, może bylibyśmy jednym ze stanów zjednoczonych Europy? A tak, zakończy się wszystko na tym, że zostaną silne Niemcy i Francja (o ile nie zostaną przekonwertowane na kraje muzułmańskie...)
Według mnie udzielanie odpowiedzi w takich ankietach jest kompletnie bezsensowne. Każdy randomik może sobie tam napisać co chce a władze UE będą w dalszym ciągu reprezentować interesy głównie wyłącznie wybranych państw i korporacji z nimi związanych.
szkoda, gdyby była mądrze zarządzana, może bylibyśmy jednym ze stanów zjednoczonych Europy? A tak, zakończy się wszystko na tym, że zostaną silne Niemcy i Francja
Tu nie chodzi o mądre zarządzanie. Unia, wbrew pozorom, nie zmieniła się znacząco w ciągu tych 14 lat. Narosły różne problemy, ale generalnie to wszystko bazuje na tych samych ideach, prawach, przywilejach, obowiązkach i powinnościach.
Fundament jest niezmieniony, zmieniają się okoliczności, pojawiają się nowe kryzysy, wreszcie cały świat wokół się zmienia, nie tylko tradycyjnie wroga unii Rosja, konkurujące i coraz bardziej ekspansywne Chiny, wschodzące rynki o dużym potencjale, takie jak Indie, Brazylia, Indonezja, ale także Stany Zjednoczone, przez wiele dziesięcioleci utrzymujące bliskie relacje z państwami Starego Kontynentu, ale od dekady wyraźnie poluzowujące więzi.
Z pewnymi rzeczami trza się pogodzić. Europa w latach 50. XX wieku wypracowywała, jak dobrze pamiętam, powyżej 50% światowego PKB. Teraz jest to 17% i ta wartość wciąż spada. Musi spadać, to jest proces nieuchronny.
Problemem unii mogą być względy kulturowe i intelektualne. Populizm odwołuje się do głupoty mas, elity, choćby nie wiadomo jak sprawne, nie są w stanie tych dysproporcji ilościowych zniwelować. Język elit nigdy nie zostanie tak dobrze zrozumiany przez masy, jak język demagogii. Do głosu więc dochodzą nie najmądrzejsi, ale najbardziej cyniczni, bezwzględni i hałaśliwi. Pod wpływem kryzysów rosną w siłę, niekiedy nawet dochodzą do władzy. Staje się to zalążkiem wszelkich nieszczęść, bo ludzie głupsi z założenia popełniają więcej błędów niż ludzie mądrzejsi. Mają te swoje różne idee albo ideologie, z początku chwytliwe i ofensywne, ale zawsze obudowane jakimś rodzajem ignorancji, radykalizmu czy rewolucjonizmu. Bolszewizm czy faszyzm mają swoje inkarnacje, dostosowane do współczesnych czasów, ale operujące podobnymi, jeśli nie identycznymi narzędziami. Skuteczność tych narzędzi też bywa dość podobna, szczególnie wśród osób z najgorszym wykształceniem.
Innymi słowy problemem unii nie jest władza elit, bo ta przez 70 lat udowodniła niezbicie, że potrafi utrzymać Europę w anormalnym stanie pokoju, jakiego nigdy wcześniej (od czasów starożytnych) ten subkontynent nie doświadczył. Problemem są coraz silniejsze ruchy populistyczne, skrajne, radykalne, rewolucyjne, postbolszewickie, postfaszystowskie, antyinteligenckie, anty-elitarne.
Zaś w kwestii zmieniającego się świata, rozwoju wielkich państw, o wielkim potencjale, Europa wiele do gadania nie ma i musi to zaakceptować.