Dlaczego już nie gramy w bijatyki? Sukces, upadek i powolny powrót
Najlepszą bijatyką w jakąkolwiek grałem było Dragon Ball Z: Budokai Tenkaichi 3 nigdy żadna inna bijatyka mnie tak nie wciągnęła i też w żadnej innej bijatyce mi się tak dobrze nie walczyło ze znajomymi.
No tylko że ona jest w 3D, a nie jak te wymienione w tym artykule w 2D czy w 2,5D.
Ciekawy artykuł, ale z tezą, że
"Zakup kolejnych season passów nie okazuje się więc opcją, tylko niemal przymusem, jeśli chcemy grać „na serio”.
Zgodzę się, że Capcom i Street Fighter przegięli konkretnie z ich polityką DLC, ale uważam, że stawianie Tekkena 7 i SFV w jednej linii nie jest do końca uczciwe. Tekken 7 przy premierze miał 36 postaci (37 licząc bonusową Elize za pre-order). Jest to i tak największy roster w historii serii. Od premiery doszły 4 dodatkowe postacie, które poza season passem można kupować oddzielnie po 20zł (postacie z season pass 1 często są też w promocjach po 10). Poza tym w rzeczywistości, przy takich grach wybiera się tak naprawdę góra kilka postaci i je się "mainuje" i ogrywa. Kupowanie postaci DLC nie jest w żaden sposób konieczne przy Tekkenie, ilość postaci jaka daje "podstawka" spokojnie powinna większości starczyć. Oczywiście rozumiem o co autorowi chodziło mówiąc "na serio" - że nie możemy ich wybrać przeciwko sobie w trybie treningowym i nauczyć się blokowania/kontrowania ich zagrań. Zgodzę się, że tutaj może być problem, ale w rzeczywistości postacie z DLC są tak rzadko spotykane, że moim zdaniem 99% graczy Tekkena może się bez tego obyć.
Teraz wracając czemu uważam, że niesprawiedliwe jest stawianie Season Passów Tekkena 7 i SFV. Jak wspomniałem Tekken 7 miał na start 36 postaci, od czasu premiery doszło 4 (+ 4 dodatkowe mają wyjść w przeciągu roku). Teraz porównajmy z SFV. SFV jeśli się nie mylę miał na start 16 postaci. W ciągu dwóch lat od premiery doszło ich w 3 paczkach DLC aż 18. Dla mnie to kompletna patologia, że w zaledwie dwa lata od premiery ilość postaci z DLC przewyższyła podstawową grę dlatego uważam, że porównanie season passów z obu tych gier jest niezbyt uczciwe.
Co do tezy
"Z tego względu w przypadku bijatyk dużo zdrowszy byłby system znany chociażby z Overwatcha, gdzie kupować można elementy kosmetyczne, a nowe postacie otrzymuje się za darmo. Niestety, twórcy niespecjalnie preferują taki model biznesowy."
Zgodzę się, że taki system byłby zdrowszy, ale w praktyce jest nierealny, ponieważ skórki w bijatykach nie są aż tak popularne jak w MOBAch czy OW. Powiem więcej sporo, że tak powiem "zatwardziałych" graczy bijatyk baaardzo nie lubi skórek, bo zaburzają im przejrzystość gry/postaci. Przy takim modelu raczej dochodów dużych by z tych płatnych skórek nie było. Twórcy wiedzą, że za target mają bardziej "zatwardziałych" graczy, których skórka nie skusi, ale nowa postać to już i owszem. Dodatkowo uważam, że stworzenie postaci do bijatyki wymaga więcej pracy (a więc i dodatkowych kosztów) niż stworzenie postaci do takiego LoLa czy OW (biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że w przypadku bijatyk balance patche są ograniczane do minimum).
Co do samego upadku bijatyk jako gatunku to głównie powodem jest rozwój innych gatunków gier, które mają "łatwiejszy punkt wejścia". Bijatyki podzieliły los RTSów, które też kiedyś były niesamowicie popularne a dzisiaj zostały zepchnięte na dalszy plan. Po prostu bijatyki (i RTSy) nie są grami typu "pogram sobie 30 min - 1h dziennie i będę się dobrze bawił", a ta cecha w dzisiejszych czasach jest bardziej ceniona. Poza tym kiedyś bijatyki były popularniejsze, bo są świetnymi "grami kanapowymi". W dawnych czasach przychodziło się do kolegi, który jako jedyny z grupy znajomych miał konsolę i młóciło się w bijatykę, bo ta pozwalała zaangażować dwóch graczy jednocześnie. Teraz kiedy internet i konsole są tak powszechne takie spotkanie są co raz rzadsze a jeśli już to zwykle gra się na nich w FIFĘ, która od tamtych czasów bardzo się rozwinęła i jest o wiele prostsza do podłapania niż taki Tekken czy SF.
Tak czy inaczej, bardzo fajny artykuł :).
Przede wszystkim dzięki za fajny komentarz :)
Zanim odpowiem na poszczególne kwestie, tylko małe sprostowanie - Tekken 7 na start w żadnym razie nie miał największej listy postaci w historii serii, nie będzie go nawet miał wliczając wszystkie postacie z drugiego sezonu. Pod tym względem biją go Tekken 6 (40 postaci) i przede wszystkim Tekken Tag Tournament 2 (49 postaci na start + kolejne dziesięć udostępnionych za darmo jakiś czas po premierze).
Kupowanie postaci DLC nie jest w żaden sposób konieczne przy Tekkenie, ilość postaci jaka daje "podstawka" spokojnie powinna większości starczyć. Oczywiście rozumiem o co autorowi chodziło mówiąc "na serio" - że nie możemy ich wybrać przeciwko sobie w trybie treningowym i nauczyć się blokowania/kontrowania ich zagrań. Zgodzę się, że tutaj może być problem, ale w rzeczywistości postacie z DLC są tak rzadko spotykane, że moim zdaniem 99% graczy Tekkena może się bez tego obyć.
Jasne, jak ktoś sobie lubi od czasu do czasu pograć tylko trochę po sieci albo nastawia się na granie ze znajomymi przy piwie, zawodnicy z DLC nie są mu kompletnie potrzebni. Sam czekam na sporą obniżkę sezonu drugiego Tekkena, bo aktualnie nie gram na takim poziomie, bym te postacie potrzebował. Ale jeśli myślimy o jeżdżeniu na turnieje czy osiągnięciu wyższych wyników w rankingach, to już nie ma zmiłuj - trafisz na dobrego gracza używającego Anny czy Noctisa i jesteś w czarnej rzyci, nie mając pojęcia jak się bronić.
Teraz wracając czemu uważam, że niesprawiedliwe jest stawianie Season Passów Tekkena 7 i SFV. Jak wspomniałem Tekken 7 miał na start 36 postaci, od czasu premiery doszło 4 (+ 4 dodatkowe mają wyjść w przeciągu roku). Teraz porównajmy z SFV. SFV jeśli się nie mylę miał na start 16 postaci. W ciągu dwóch lat od premiery doszło ich w 3 paczkach DLC aż 18. Dla mnie to kompletna patologia, że w zaledwie dwa lata od premiery ilość postaci z DLC przewyższyła podstawową grę dlatego uważam, że porównanie season passów z obu tych gier jest niezbyt uczciwe.
SFV w dniu premiery i w sumie jeszcze długo później to był ledwie szkielet świetnej bijatyki, tu nie ma wątpliwości - 16 postaci na start to było bardzo mało jak na taki tytuł. Co do porównywania, to właściwie nie porównywałem ich ze sobą, a jedynie stawiałem jako przykłady gier z wieloma season passami, ale skoro już chcesz porównywać, to nie wiem czy Tekken 7 wypadnie w tym starciu tak korzystnie ;)
Bo popatrzmy - season passy do SFV to dość prosta sprawa. Co roku mamy jeden, oferujący 6 postaci. Stabilna, jasna sytuacja. Miłym akcentem jest to, że same postacie możemy też zdobywać za walutę zdobywaną w grze, więc jak się dużo gra i nie wydaje na pierdoły to w zasadzie można mieć wszystkie postacie za darmo. Jest to bardzo trudne i angażujące, ale wykonalne.
Tymczasem pierwszy sezon Tekkena 7 oferował: dwie postacie, dwie areny, jeden kompletnie niezwiązany z bijatyką tryb, zazwyczaj w grach z tej serii darmowy. I kosztował mniej więcej tyle samo co SP do SFV. Moim zdaniem to znacznie słabszy deal od 6 postaci. Drugi sezon to z kolei już 6 postaci - czyli mamy w zasadzie to samo co w SFV.
Oceniając sumarycznie i w skali tej samej ilości sezonów: dwa sezony SFV to 12 nowych postaci, dwa sezony TK7 to minigrą z kręglami, dwie areny, 8 postaci. W tej samej cenie.
Zgodzę się, że taki system byłby zdrowszy, ale w praktyce jest nierealny, ponieważ skórki w bijatykach nie są aż tak popularne jak w MOBAch czy OW. Powiem więcej sporo, że tak powiem "zatwardziałych" graczy bijatyk baaardzo nie lubi skórek, bo zaburzają im przejrzystość gry/postaci. Przy takim modelu raczej dochodów dużych by z tych płatnych skórek nie było. Twórcy wiedzą, że za target mają bardziej "zatwardziałych" graczy, których skórka nie skusi, ale nowa postać to już i owszem.
Konkretnych liczb nie posiadamy, ale patrząc na ilość kostiumów, jakie regularnie trafiają do sklepiku Street Fightera V, czy absurdalnej ilości tego typu zawartości do Dead or Alive 5, wydaje mi się, że jest to jednak całkiem niezły biznes. Oczywiście nie tak dobry jak skórki do Overwatcha czy LoLa, bo i baza graczy jest mniejsza, ale ktoś to jednak kupuje, skoro tyle tego jest produkowane.
Dodatkowo uważam, że stworzenie postaci do bijatyki wymaga więcej pracy (a więc i dodatkowych kosztów) niż stworzenie postaci do takiego LoLa czy OW (biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że w przypadku bijatyk balance patche są ograniczane do minimum).
Tu się nie wypowiem, gdyż zwyczajnie za mało orientuję się w temacie :)
Po prostu bijatyki (i RTSy) nie są grami typu "pogram sobie 30 min - 1h dziennie i będę się dobrze bawił", a ta cecha w dzisiejszych czasach jest bardziej ceniona.
No nie wiem. Osobiście kiedy urywam sobie w ciągu dnia trochę czasu na krótką sesję z grami, często wybieram właśnie bijatyki - nie ma problemu, by stoczyć kilka walk online, przejść sobie na szybko ścieżkę arcade jedną postacią czy w SFV zrobić zestaw tygodniowych misji i wrócić do obowiązków. Powiedziałbym wręcz, że to jeden z lepszych gatunków do takich krótszych sesji.
Poza tym kiedyś bijatyki były popularniejsze, bo są świetnymi "grami kanapowymi". W dawnych czasach przychodziło się do kolegi, który jako jedyny z grupy znajomych miał konsolę i młóciło się w bijatykę, bo ta pozwalała zaangażować dwóch graczy jednocześnie. Teraz kiedy internet i konsole są tak powszechne takie spotkanie są co raz rzadsze a jeśli już to zwykle gra się na nich w FIFĘ, która od tamtych czasów bardzo się rozwinęła i jest o wiele prostsza do podłapania niż taki Tekken czy SF.
A to niestety smutna prawda :(
Zanim odpowiem na poszczególne kwestie, tylko małe sprostowanie - Tekken 7 na start w żadnym razie nie miał największej listy postaci w historii serii, nie będzie go nawet miał wliczając wszystkie postacie z drugiego sezonu. Pod tym względem biją go Tekken 6 (40 postaci) i przede wszystkim Tekken Tag Tournament 2 (49 postaci na start + kolejne dziesięć udostępnionych za darmo jakiś czas po premierze).
Dzięki za sprostowanie z ilością postaci, nie sądziłem, że T6 miał więcej postaci a TTT2 nie wziąłem pod uwagę, chociaż powinienem (przyznam się, że akurat w TTT2 nigdy nie grałem :) ).
Co do Season Passów to zgodzę się, że pierwszy SP do Tekkena był baaardzo słaby i osoby, które go kupiły to mogą czuć spory niedosyt patrząc na to co już oferuje Season Pass 2. Z porównaniem Season Passów w obu grach bardziej mi chodziło o to, żeby wskazać na to, że w SFV poprzez DLC Capcom starał się naprawiać grę (mały roster) gdzie IMO przy Tekkenie DLC czuć, że są bardziej dodatkami. Cenowo zgodzę się, że dwa pierwsze SP są na plus SFV, ale wydaje mi się, że przy takim małym rosterze jaki był na początku te SP były bardziej "wymagane" niż w przypadku Tekkena.
Konkretnych liczb nie posiadamy, ale patrząc na ilość kostiumów, jakie regularnie trafiają do sklepiku Street Fightera V, czy absurdalnej ilości tego typu zawartości do Dead or Alive 5, wydaje mi się, że jest to jednak całkiem niezły biznes. Oczywiście nie tak dobry jak skórki do Overwatcha czy LoLa, bo i baza graczy jest mniejsza, ale ktoś to jednak kupuje, skoro tyle tego jest produkowane.
Co do skórek to nie wiem czy aż tak się na nich zarabia, ale myślę, że ich ilość może być podyktowana niskim nakładem pracy wymaganym do ich wytworzenia. Większość gier i tak sprzedaje i postacie i skórki, wiem, że tak możemy sobie tylko gdybać, ale sądzę, że dochód z postaci jest nadal większy (nawet uwzględniając wymagany nakład pracy).
No nie wiem. Osobiście kiedy urywam sobie w ciągu dnia trochę czasu na krótką sesję z grami, często wybieram właśnie bijatyki - nie ma problemu, by stoczyć kilka walk online, przejść sobie na szybko ścieżkę arcade jedną postacią czy w SFV zrobić zestaw tygodniowych misji i wrócić do obowiązków. Powiedziałbym wręcz, że to jeden z lepszych gatunków do takich krótszych sesji.
Mówiąc, że "pogram sobie 30 min - 1h dziennie i będę się dobrze bawił" patrzyłem bardziej na to z perspektywy nowego gracza. Jak już ktoś jest tam na jakimś poziomie bardziej zaawansowanym to tak - bijatyki są jednym z najlepszych gatunków na krótsze sesje, ale by do tego poziomu dojść to trzeba przy nich spędzić sporo czasu. W większości bijatyk więcej czasu spędza się w trybie treningowym niż przy właściwej grze. Przy takim Fortnite to po pierwszym meczu już mniej więcej wiadomo o co chodziło. Dlatego też MOBA wyparły tak mocno kiedyś RTSy - bo wymagały mniej czasu by załapać zasady i można było zacząć dobrze się bawić relatywnie szybko do włożonego czasu. W bijatykach to jest raczej walka z samym sobą i przyjemność z tego, że się opanowało jakąś rzecz (zablokowanie jakiegoś ciosu, ukaranie jakiegoś ruchu przeciwnika). Taka bardziej przyjemność z samodoskonalenia się niż z wygranego meczu.
"zaledwie trzy miliony należą do najnowszego Tekkena 7 z 2015 roku" Siódemka jest z ubiegłego roku i jak na rok obecności to świetny wynik jak na tak niszowy w gruncie rzeczy już gatunek. Na 8 milionów tekken 3 i 5 miały chyba "nieco" więcej czasu, nie uważasz?
Poprawione, oczywiście chodziło o 2017 rok.
Jak na niszowy gatunek to owszem, świetny wynik, dlatego zresztą dostaliśmy drugi sezon, którego pierwotnie nie planowano. Na tle poprzedniczek? Słabiutko. Tekken 3 i 5 może i miały więcej czasu, ale wiele to nie zmienia, gdyż to nie jest gra, która miałaby długi ogon i większośc sprzedaży przypada na okres świeżo po premierze + pierwsze większe obniżki. Będę mocno zdziwiony, jeśli Tekken 7 dociągnie do czterech milionów przez swój cały cykl życia. Warto też dodać skoro już porównujemy, że TK3 i TK5 to gry, które wychodziły tylko na jeden sprzęt (ba, dla tych gier się ten sprzęt kupowało...), podczas gdy na wynik TK7 pracują PS4, XOne i PC.
ostatnie co kupilem to soul calibur 4 na ps3.. a najlepiej gralo mi sie w tekkena revolution i tekkena 3 na ps1
Mnie osobiście bijatyki strasznie nudzą i służą tylko do rozerwania się ze znajomymi przy kanapowych rozgrywkach. W sumie jedyną bijatyką jaka naprawdę mi się spodobała i którą uważam za świetną było wspomniane wyżej Dragon Ball Z: Budokai Tenkaichi 3. Mimo, że kompletnie nie interesuję się światem DZ (nigdy nie wciągnąłem się w anime/mangę DZ) to jednak odkrywanie kolejnych ruchów i "uczenie się" postaci, sprawiało mi i moim znajomkom ogromną frajdę.
W mortala czy SF2 graliśmy z kumplami po szkole. Teraz nie chodzę do szkoły a kumple zajęci to na co mnie bijatyki?
najbardziej istotny jest tutaj przymus treningu, zeby nie dostac w sieci wpierdolu. gry maja duzo trudniejsza do abjuzowania mechanike, nizeli jakis CoD ktory tez czesto jest stawia na gracza a nie druzyne. najzabawniejszy jest zawsze hajp towarzyszacy bijatykom, ktory robia casuale odpadajacy po jakims tygodniu. historia zatacza kola za kazdym razem.
jestem bardzo ciekawy wynikow nowego super smasha.
[1] budokai tenkaichi to nie bijatyka tylko arena fighter
Bo wszystko od capcoma ma denuvo
Dlaczego dawniej szalenie popularny gatunek, który na pierwszy rzut oka wydaje się mieć olbrzymi potencjał nie tylko, jeśli chodzi o luźną zabawę, ale także na scenie e-sportowej, wciąż nie potrafi wyjść z niszy?
Moim zdaniem odpowiedź tkwi głównie w Hollywood. Popularność bijatyk wzięła się z ogromnej fali popularności filmów kung-fu w latach 80, która dzięki Van Dammowi objęła też trochę 90. To był istny szał. Filmy w tym klimacie na VHS były równei popularne co Rambo, Polska importowała do kin wietnamskie i koreańskie filmy z latającymi po drzewach mnichami, Bruce Lee był obiektem kultu, jak dziś youtuberzy i gra o tron, a w gazetach drukowano lekcje karate.
Sam, jak miałem w coś grać u kuzyna na Amidze, to odpalaliśmy Inter Karate czy coś w tym stylu, a potem jeszcze Mortal Kombat nakręciło temat samo z siebie, ale ten rozpęd kiedyś musiał się skończyć wraz odejściem filmów i tamtych gwiazd.
Popularność filmów karate przypada raczej na czas gier z końcówki lat 80tych. Także o wpływie filmów na popularność gier karate/ninja to można mówić przy World Karate Championship czy Last Ninja na Amigę. Lata 90te to posucha, Van Dame już odszedł do lamusa. To bardziej w drugą stronę, Mortal Kombat wygenerował popyt na filmy, zresztą niezbyt wielki ten popyt był. Po prostu w czasach Mortal Combat czy Virtua Fightera dominowały gry nastawione na jednorazową rozgrywkę. To była jeszcze epoka Amigi, wczesny PC. Obecnie gry oferują ciągłość rozgrywki, większą złożoność i na dodatek mieszankę różnych kategorii gier. Surowa bijatyka nie ma obecnie sensu, jeżeli zrobić grę, w której wybiera się bohatera, podróżuje po świecie (jeszcze otwartym do tego!) i tylko konflikt w spotkaniach jest rozwiązywany za pomocą klasycznej bijatyki, a np. doświadczenie i uzbierane przedmioty mają wpływ na siłę ciosu czy szybkość reakcji, taka gra może cieszyłaby się zainteresowaniem. Gra gdzie występuje czyste masakrowanie joystick'a (obecnie pada) bez jakiejś progresji czy otoczki ligowo/rankingowej to raczej niezbyt duża pokusa dla gracza.
Z jednej strony artykuł ma rację, ale też i jest kompletną bzdurą. Ciężko w sumie określić, czy bijatyki to gatunek na wymarciu z jednego prostego powodu- nie są one wydawane tak jak inne tytuły. Jak policzyć SF5 względem SF4? Czwórka została wydana łącznie 4 razy, piątka raz (arcade edition to nic innego jak s1+s2 pass). Tekken wyszedł naprawdę niedawno, wiekszość pewnie nadal czeka na obniżkę lub nie interesuje ich lekkie podbicie rostera względem szóstki czy tag2.
FighterZ sprzedaje się jak ciepłe bułeczki.
O MvC: Infinite nie mówimy, bo to porażka na całej linii. Nawet twórcy stracili w tę grę wiarę tak bardzo, że wprost obrażali fanów mówiąc, że "nie chcą postaci, tylko funkcję", w sumie pojechali tym najbardziej po swoim dziale designerów
Mortali w ostatnim czasie wyszły aż cztery- MK9, X, Injustice 1 i 2, w krótkich odstępach czasu. Plus agresywna polityka DLC, zwłaszcza w przypadku Injustice 2, do tego odpychające animacje i design mk10 i injustice2.
No i największy czynnik- bijatyki to nie jest gatunek, w którym porzuca się poprzednie gry w momencie premiery nowych odsłon. Tona ludzi nadal gra w SF4, najbardziej ogrywaną na turniejach częścią Smash Bros jest Melee. Do tego bijatyki w ostatnim czasie stały się o wiele droższe i ryzykowne w produkcji, a co za tym idzie- o wiele droższe.
Albo może ludzie tęsknia za urokiem 2D sprite'ów i nie chcą kupować nowych odsłon, bo wyglądają 'zbyt inaczej'?
Street Fighter V nie wybacza – brak umiejętności w trybie online wychodzi na jaw bardzo szybko. A ja powiedziałbym, że akurat SF5 jest najbardziej przystępną 'dużą' bijatyką. Gigantyczne okienka między ciosami pozwalające na banalne wyprowadzanie serii, brak żonglowania wrogiem i uproszczone wprowadzanie ruchów.
Ale największym czynnikiem tutaj jest to, że obecnie większość graczy to casuale. To nie lata 80 czy 90, gdzie typowy dzieciak miał w sobie zaparcie, by przejść battle toads bez poradników. Większość 'nowych' od bijatyk się odbije, bo wymagają czasu. Z resztą, wystarczy spojrzeć nawet i na golowe forum o soulsach czy monster hunterach, by zobaczyć, że jeśli gra wymaga więcej niż kilku godzin nauki mechanik, to jest za trudna i prościej się przerzucić do innego, mniej wymagającego tytułu. A bijatyki opierają się przecież na tym, że są to gry wymagajace dziesiątek godzin nauki, niekiedy nawet i do pojedynczej klatki animacji.
nie gralem w injustice, ale jezeli tam jest "szarza do tylu" to gratuluje :D:D:D:D:D:D:D
tekken 7 wymiata
Grałem sporo w Injustice 2 i grał bym dalej gdyby się nie wyłączała w losowych momentach!!!
A gry które są jakby bijatykami drużynowymi należą do tego gatunku ?
Bo moim zdaniem gra w gatunku bijatyk powinna być bijatyką nie zależnie od jej trybów rozgrywki . Tak jak Naruto tu Boruto s.....
Jest to świetna gra która powinna być moim zdaniem nazywana bijatyką a nie odsuwana na 2-3plan tak jak to w encyklopedii gry-online znajdziemy ją w gatunku gry akcji . A po za tym zapewne jest bardzo dużo podobnych gier które biorą garściami od bijatyk to co najlepsze (czyli walkę) po czym wplatają ją w inną formę rozgrywki tak jak for honor czy po część smite .
Dlatego za pewne gry z Gatunku czysto "Bijatyckiego" odeszły w niepamięć .
Street of Rage 2 nigdy się nie nudzi, a mortale, tekkeny, virtua fightery itp potrafią być nużące.
Jakoś nigdy mnie do mordobicia nie ciągnęło.Uważam że najpierw trzeba rozmawiać a potem dopiero lać.
Jak Riot Games nadal inwestuje w studio, które kupili kilka lat temu, to mogą trochę namieszać na rynku bijatyk. Podczas finałów mistrzostw LoLa może być jakaś zapowiedź.
Osobiście brakuje mi bijatyk (platformowych) w stylu Fingting Force ( z PSX),Def Jam Fight 4 NY ,albo starsze Double Dragon , Final Fight miały dużo lepszy klimat. W tekkena skończyłem grać na 5 .
Zdecydowanie brakuje ale bijatych "chodzonych" jak Cadilacs & Dinosaurs czy D&D.
kilka lat temu jakieś studio miało robić FRANKO 2 ale po tym co widziałem na skrinach to dobrze, że umarła koncepcja. Pani graficzka kompletnie nie czuła klimatu Franko.
Może jakiś polski developer weźmie się za DOMANA2: Grzechy Ardana
Z rozwojem postaci i lootem rodem z diablo.
Proste... bo bijatyki są teraz po prostu słabe i robione dla dzieciarni, albo dla azjatyckich no life'ow, których rajcuje 20 hit combo w powietrzu, ja jednak nie lubie cukierków, lolitek oraz podziwiania areny z lotu ptaka przez 2/3 rundy p... taki "odLOT"
Pograł bym w stare dobre Mortale 1 - UMK3 w wersji HD jak i Tekkeny 2 - 5DR: w szczególności w spatchowaną (jfls, infi juggles, roster) 4ke (z dodanym 1v1 force mode) z dobrym online bo te nowe kompletnie mnie nie interesują.
Ideałem byłby Mortal 1/2 lub T2/3 w HD z rozbudowanym i zaktualizowanym wachlarzem ciosów.
Prawda jest taka że bijatyki są nudne a za razem wymagające by mieć satysfakcję z gry w multiplayer. Ludzie nie mają czasu i ochoty na "ćwiczenia" całymi wieczorami. Dodatkowo zaczęli wsadzać ingerujące w grywalność Denuvo, które ostatnimi czasy bardzo popsuło rozgrywkę między innymi w Injustice 2. W szczególności widać to w bijatykach gdzie rozgrywka jest bardzo dynamiczna a DRM spowodował mikroprzycięcia spowodowane ciągłym wywoływaniem triggerów.
Mało kto gra w bijatyki na pc a jeszcze kilka lat temu takie gry wychodziły tylko na konsole.
Kto nie gra ten nie gra... ja tam pykam od czasu do czasu w Tekkena 7, w For Honor (uważam, że to też bijatyka) grywam regularnie, a teraz przyszedł czas na Soulcalibur VI... także nie ma co narzekać.
Mnie ten gatunek zwyczajnie przestał kręcić, jak byłem baaardzo młody to bijatykami byłem niesamowicie zafascynowany.
Dzisiaj zagram parę rundek i jest meh nie chce się dalej, to samo z samochodówkami mam
Obecnie tylko gierki z fajną fabuła, singlem się dla mnie liczą
Po prostu bijatyki są trochę przestarzałym gatunkiem. Popatrz na Side Scrolling shootery. Gatunek nie jest już tworzony masowo ale po trochu żyje w twórcach niezależnych.
Dlaczego nie gramy już w nic sensownego, to jest lepsze pytanie. Jedyna nadzieja obecnie w indie games i crowd fundingu. Dlaczego np. konsole to obecnie totalne dno? Konsola to powinien być sprzęt który możesz podłączyć do prądu w szopie, włożyć płytę i grać do upadłego z kumplem w gierki na split-screenie itp. Jak to obecnie wygląda? Zupełnie na odwrót. Kupujesz konsolę i grę, nawet nie odpalicz bez dostępu do sieci. Jak podepniesz pod sieć i odpalisz to dwie godziny ściągania paczy. Multuplayer tylko przz net. To jest żałosne. Nie mówiąc już o tym, że gierki takie same jak na PC. Arcade umarł. NIe wiem gdzie trzeba mieć rozum, żeby obecnie kupować konsole. Dla dwóch trzy trzech exclusiwów? Straciły wszystkie atuty. Ogólnie - rynek gier to obecnie żal w dupie. Portwele motłochu, a nie graczy zdecydowały o tym jak to wygląda.
Akurat że gatunek stal się niszowy to dobry znak. Podobnie jak niszowe stały się mmo w dawnym stylu. Ludziom szkoda czasu na żmudne uczenie się mechanik gier czy też grindowanie żeby mieć jakiekolwiek szanse online. Raczej nikt nie powinien tęsknić za takimi rzeczami. Prawdziwe życie dostarcza wystarczająco skomplikowania, a próg wejścia w jakieś battle royale, moby czy inne cody jest dużo mniejszy niż w te prawie już wymarłe gatunki.
A ja czasem pogram .. nie są to już te lata co się szlo do kolegi i godzinami grało w Tekken 3 , MK 2, MK 3 itd... w Tekkena 7 tez grałem ale to już nie jest to samo .. nie wiem inny klimat .... przyzwyczajenia ... według mnie poszło to nie w te stronę co miało .. na obecna chwile wole pograć na emu w SF II lub MK2 , MK3
Według mnie w mordobicia nie gramy z kilku powodów:
-Samych mordobić na rynku jest mniej niż kiedyś
-Technologia idzie do przodu, gry nie ograniczają się do kilku aren z powtarzalnymi ciosami
-Gracze mają inne preferencje
-Jest wiele ciekawszych gier i mordobicia są niszowym gatunkiem
Osobiście lubie bijatyki zwłaszcza SF5 grając online.
Grajac online ta gra swietnie rozwija: refleks, umiejetność przewidywania koncentracje, wyciagania wniosków ze zwycięstw, porażek a także z popełnianych błędów. Są to cechy które doswiadczamy równiez w prawdziwym życiu. I nie mówie tutaj tylko odnośnie sf5 ale kazdej innej bijatyki i kazdej innej rywalizacji na wysokim czy też amatorskim poziomie. Grając w tą bijatykę mój mózg nigdy nie śpi:)
W obecnej formie moim zdaniem bijatyki nie mają przyszłości. Przymus wykucia całej masy ruchów by grało się przyjemnie. Mimo dwojenia i trojenia się twórców tutoriale nadal są dla nowych niezrozumiałe (z tych bijatyk, które kupiłem (bo były po 10zł) i "coś" grałem najlepszy był w Injustice 2 - mimo to nie byłem w stanie go ukończyć...
Ponadto bijatyki opierają sie tylko na nomen omen biciu. Nie umiesz strzelać ? no problem w choćby takim battlefieldzie znajdziesz 100 innych rzeczy, które możesz robić na mapie i będziesz równie, a może i nawet bardziej przydatny od tego co tylko strzela headshoty.
Wszyscy ciągnął na odgrzewanych kotletach. Zamiast wprowadzić coś oryginalnego jak chodzona bijatyka, ale nie tylko z dwoma przyciskami od uderzeń jak dla niepelnosprytnych, można przecież zrobić tyle fajnych kombinacji przycisków. Wszystkie mordobicia można zaadoptować do chłodzonej bijatyki.
Wyobraźmy sobie mortala i możliwość walki z wieloma przeciwnikami w jakims mieście które można zwiedzać każdym z bohaterów. Dużo rzutów i kombinacji ciosów i każdy chce to mieć.Wątpie by któryś z was przeszedł obok tej gry obojętnie.
Taki street fighter, cały czas to samo, ile można to ciągnąć? Niech zrobią bijatykę w rzucie izomerycznym, przecież te postacie mają tak mały wachlarz uderzeń że spokojnie wystarczy na niezłe chodzone mordobicie.