No właśnie śmiech na sali, żeby dzieci dalej nosiły ten relikt przeszłości, gdy w Niemczech tablety to już prawie norma.
Ucz się pilnie, a mama kupi tableta.
Ucz się pilnie, a mama kupi tableta.
A kto ma tym dzieciom tablety sprezentować, nauczyciele? Ministerstwo Edukacji Narodowej jest świadome, że wielu rodziców aktualnie nie stać lub "nie stać" (tzn. są inne ważniejsze wydatki) na kupno samych książek, to gdzie tu o tabletach..? Nie czas na to jeszcze, u nas socjal bardzo słaby więc i nie ma szans na takie rzeczy w najbliższych latach raczej.
Jest tu zresztą na gol'u jakiś nauczyciel, Bukary chyba ma ksywkę- niech on się wypowie bo prawdopodobnie może ewentualnie sprostować lub potwierdzić moje teorie...
Widzisz, zamiast wydawać pieniądze na bzdurne reformy które nic nie zmieniają można by przeznaczyć sporą kwotę na pomoc dzieciakom chociażby w postaci książek w formie elektronicznej ;) No, ale oczywiście tak w Polsce się nie da. U nas trzeba uprawiać populizm i robić reformy dla reform, a nie rzeczywistej korzyści.
Ja pierwszego września miałem duży problem żeby dzieci posłać do szkoly, Księgarze uważali że podręczniki to dla nich złota żyła,ceny ustalali jak z kosmosu i trzeba było czasem kredyt brać żeby wszystkie książki kupić.A coś takiego jak obieg wtórny czyli odkupywanie książek od poprzedniego rocznika przestało funkcjonować bo każdy nauczyciel miał swoje widzimisię odnośnie podręczników.
obieg wtórny czyli odkupywanie książek od poprzedniego rocznika przestało funkcjonować bo każdy nauczyciel miał swoje widzimisię odnośnie podręczników.
A to nie jest aby tak, że co kilka lat "reformują" program przez co i książki trzeba zmieniać, by były zgodne pod względem tego nowego i stąd fakt nieistnienia rynku wtórnego podręczników? Twoi starsi koledzy ze szkoły używają tych samych podręczników co Ty, czy innych?
I bardzo dobrze, że nie ma tabletów (przynajmniej jeszcze). Chociaż tak poznają coś innego niż swój 5' ekran bo co nie widzę to dzieciak 10 lat idzie przed siebie i nawet nie patrzy na drogę tylko nos w telefonie. Po za tym co młodzi ludzie będą potrafić po wyjściu ze szkół? Nawet pisać nie będą potrafić bo wszystko będzie na tablecie. Mam nadzieję, że jeszcze długo nie będzie wprowadzana taka patologia. I tak nasz system nauczania do najlepszych nie należy...
Co za różnica od tabletu wzrok se pozują od książek garba dostaną.
Teraz akurat mój syn poszedł do 1 klasy, co mnie najbardziej dziwi to to, że nawet jak ma 3 lekcje to i tak musi zabrać wszystkie książki i cwiczenia, bo pani nie wie do końca co będzie z nimi robić.
Dlatego uczniowie powinni mieć szafki w szkołach, a do domu zabierać tylko to, z czego muszą odrobić pracę domową. Tutaj dotykamy kolejnego problemu, jakim jest praca domowa.
I to imo największego problemu. Po co chodzić do szkoły jak ma lekcji dzieciaki aby lizną temat, a do domu 5 kartek z zadaniami... No super. Nie dość, że 8h w szkole to jeszcze ze 3h trzeba poświęcić na prace domową i naukę na sprawdzian/klasówkę.
W tej szkole są szafki ale na przybory jak farbki bloko i ubranie kak kurtka i buty zmianę, w sumie co mnie też zdziwiło to są one na 4 w górę i te najwyższe maluszki w większości mają probl wygodnie dosięgnąć.
W ogóle te szkoły nieprzemyślane jakieś.
Zadania domowe to akurat na plus bo coś robi a tak to bajki tylko czy ten demoniczy youtube i Minecraft.
Jednak zadanie to coś na nie więcej jak godzina pracy póki co bynajmniej.
Szkoły szkołami, nieprzemyślane to jest to, że nasze dzieci uczą ludzie ze śmiesznymi pensjami, co ludzi ambitnych i zdolnych, którzy powinni dzieci uczyć, raczej do zawodu zniechęca. Kupa czasu w szkole zmarnowana na przeciętnych zajęciach z przeciętnymi nauczycielami i gromadą pracy domowej. Do tego dochodzi mało prac projektowych, a głównie wałkowana jest pamięciówa. Potem z jakiegoś magicznego powodu jest ogromny rozstrzał między tym, jak ludziom idzie w szkole, a jak na studiach i w pracy.
Oby nigdy nie doszło do tego, by tablety wyparly ksiazki w szkolach. Ksiazki sa jak najbardziej okej, pasowaloby tylko zrobic szafki w szkołach na nie, zeby dzieciaki nie musialy tachac kilka kilo na plecach kazdego dnia.
Co za brednie, normalnie noszą książki.
Opowiadasz takie bzdury, że mózg staje.
Ostatnio jak byłem u młodszego brata to ,,chwalił'' mi się że jego plecak waży 10 kg. Nawet jak na plecy 15 latka to jest chore.
A później mówią:
Ta młodzież tylko krzywi kręgosłupy przed komputrami!
Tablety w szkołach faktycznie by się przydały, tylko ktoś najpierw musiałby przekonać społeczeństwo że technologia nie jest ,,Zachodnim, szatańskim wymysłem służącym do ogłupiania ludzi''.
szatańskim wymysłem wprawdzie nie jest, natomiast ludzie sami się tymi technowinkami ogłupiają.
sprzęt jest coraz bardziej 'smart', czego niestety nie da się powiedzieć o użytkownikach.
Oczywiście stare dziadki mają to że nie nadążają za technologią która idzie do przodu, jak zaczęły się pojawiać pierwsze samochody to też takie brednie mówili bo przecie im tylko kuń wystarczy a samochód to samo zło.
A nie prosciej zlikwidowac szkoly? Wszystko na Skypie albo na tutorialach z YT idzie ogarnac.
Taki nauczyciel w 30 osobowej klasie to przecie i tak jest to zerowe indywindualne podejscie, a wiekszosc wogole nie uczy tylko kaze przeczytac rozdzial i robi kartkowke. po uj on w takim razie one tam sa?
Nie mogą bo inaczej nie byłoby indoktrynacji.
Wszystkie podręczniki, których używam, mają wersję elektroniczną (najczęściej PDF). Nie zabraniam uczniom korzystać z tabletów czy telefonów, jeśli wolą taką wersję podręcznika.
Niemniej jednak uważam, że uczenie się (w domu) przy pomocy papierowej książki jest znacznie bardziej efektywne, a może nawet mniej czasochłonne. A poza tym niektóre podręczniki do języka polskiego są tak niesamowite pod względem edytorskim, że "marnują się" na małym ekranie.
Do tego dochodzi kwestia ćwiczeń. W tym wypadku uważam, że wersje papierowe są bezwzględnie konieczne.
A problemem polskiego szkolnictwa nie są podręczniki/tablety, tylko bzdurne reformy, fatalne programy nauczania, źle rozdysponowane pieniądze, nadmierna i nieprzynosząca żadnych korzyści uczniom biurokracja i sfrustrowana niskimi zarobkami albo niezdatna do pracy w szkole kadra nauczycielska.
Udowodniono, ze dzieciaki czytaja okolo 30% szybciej z papieru niz z ekranu. Przy tym wiecej zapamietuja z tego czytanego tekstu i lepiej rozumieja co czytaja.
O innych rozpraszajacych efektach tabletu mozna by bylo duzo pisac.
Tablet czy inne podobne urzadzenie to fajny srodek uzupelniajacy. Jako glowne narzedzie jest fajny dla nauczycieli, bo ich odciaza, jednak ta fajnosc nie ma wymiernych efektow w postepach nauki u uczniow.
A pisać uczą się długopisem na kartce czy telefonie?
Wiedzą co to kartka i długopis? Czy tylko za czasów wojny wiedzieli?
Czekam na dzień aż coś jebnie i na jakiś czas, dajmy na to miesiąc, zniknie na świecie prąd. Może wtedy ówczesna dzieciarnia (ta która przetrwa tę apokalipsę) trochę się opamięta z tym swoim "the future is now".
Dzieciarnia? A co myslisz na temat problemow z bankami, komunikacja miedzy krajami/kontynentami czy chociażby lotniskami w razie braku prądu?
Child Of Pain - Myślę, że największym problemem w przypadku takich ograniczonych ludzi jak autor wątku będzie i tak brak możliwości włączenia telefonu niż jakieś trywialne sprawy jak posypanie się całego systemu społeczno-finansowego.
Eee, no to moze od razu ryjmy notatnik w glinianych tabliczkach, bo "cos moze jebnac", na co i tak staramy sie przygotowac od lat.
Nie lepiej jeden podręcznik na całą klasę? W końcu tablic interaktywnych nie mają tylko biedne szkoły, a podręczniki edycje internetowe też mają. Czasem te książki mają nawet po 300 stron, przez co zamiast najważniejszych informacji mamy szczegóły których nikt nie pamięta (przykład podręczników od historii)
O boże, te straszne książki, takie ciężkie, takie staromodne! A fuj, a fuj, jakie one straszne są!
Za to świecący w oczy tablet, a potem w domu znowu tablet, bo nauka, tablet, bo ćwiczenia w formie elektronicznej, a potem TV i komputer - to jest super, to jest przyszłość!
Coś się ruszyło z kolorowymi optomechanicznymi wyświetlaczami do czytników e-booków?
10" czy tam 13" czytniki Sony kosztują już poniżej 2,5k zł?
Nie?
To mordy w kubeł, postępowcy od siedmiu boleści :D
Najpierw niech wasza future rzeczywiście nastąpi i będzie now, to wtedy sobie możemy porozmawiać...
Jak nie skośnookie ludzie na Tajwanie, to może w Polsce ktoś przełomu dokona?
Póki co wciąż chyba - o czym wspomniano już wcześniej - ludzie szybciej czytają z kartki. Nawet millenialsi i ci jeszcze młodsi.
Ale w książce trza kartki przewracać i nie da się klikać
Kij tam z tabletami, książkami itp., najpierw skupmy się by ta nauka w szkołach miała sens. Co z tego, że mamy (niby) jedne z najmądrzejszych dzieciaków bo uczą się wszystkiego, jak nie potrafią niczego przydatnego. Na dziada tak szczegółowo uczyć takiej historii (w ciula dat, nazwisk, miejsc), chemii, fizyki, biologii i tak dalej. Tak to powinny wyglądać studia. A przed tym szkoły powinny uczyć wiedzy o świecie, jak działa, matematyki i polskiego potrzebnego w życiu codziennym. Co z tego, że potrafię obliczyć granice, wiem że ten faraon wysrał się w takim miejscu, a w organizmie mam tyle kości i tak się nazywają, jak za cholerę nie potrafię sobie porządnie przyszyć guzika, napisać porządnie dokumentu bez zaglądania co chwilę do neta itp.? Naprawdę nie wiem po kiego dziada tak bardzo przeładowuje się dość niepotrzebną wiedzą, z której może zostanie dobre 10 do 20 procent, a co ważniejszego to i tak musisz się nauczyć na studiach, a tak naprawdę to i tak nic, bo prawdziwa nauka zaczyna się jak je skończysz (nawet nasz profesor z PWr mówił, że to co w szkole, a co w prawdziwym życiu to niebo, a ziemia, a facet to po prostu fachowiec).
Mnie tam nie przeszkadza nawet ta niepotrzebna wiedza którą wyniosłem ze szkoły.Może nie da się jej przekuć na pieniąchy ale przynajmniej jestem czlowiekiem renesansu a nie rośliną.
Nie jesteś człowiekiem renesansu, tylko człowiekiem upośledzonym fatalnym systemem nauczania.
Leonardo Da Vinci ,Kopernik,Krzysztof Kolumb ,Marcin Luter też byli upośledzeni fatalnym systemem nauczania.Jestem w dobrym towarzystwie.
O boże, te straszne książki, takie ciężkie, takie staromodne! A fuj, a fuj, jakie one straszne są!
Akurat książki to są ciężkie.
Moja starsza córka zaczęła w tym roku uczęszczać do szkoły, więc coś o tym wiem.
Największa jest oczywiście książka do religii...
Skoro jak zwykle nie ma na nic pieniędzy to zamiast dawać durne 300+ mogliby za te pieniądze szafki pierwszakom kupować, żeby nie musieli tych ciężarów nosić.
Co roku kolejne roczniki dostawałyby nowe szafki i za 8 lat mamy problem rozwiązany.
Oczywiście to już dawno powinno być zrobione, ale po co?
Dlatego ludzie wymyślili plecaki, nie torby na ramię jak dla studenta z jednym zeszytem A4 na wykład, ani teczki jak dla urzędnika.
Nie zrozumcie mnie źle, ja wiem, że życie trzeba sobie ułatwiać i skoro może być łatwiej z szafkami (które w wielu szkołach są), to czemu miałoby tak nie być - ale nie demonizujmy tak tych biednych książek.
Wyciąga się jakieś skrajne przypadki, często wynikające z tego, że plan jest ułożony kompletnie z dupy strony, de facto wynikające więc z organizacji systemu edukacji - ilości szkół, ilości klas, ich liczebności itp - i spamuje informacjami, ze każdy dziesięciolatek dźwiga comedienne sześć-siedem kilogramów.
Też miałem na przestrzeni całej swojej szkolnej edukacji w podstawówce, gimnazjum i liceum pojedyncze przypadki długich dni lekcyjnych z dużą ilością różnych zajęć, kiedy książki trudno było zmieścić w plecaku, ale nigdy nie było to regułą.
No i wspomniane szafki - szafki zakładają likwidacje prac domowych albo systematyczne planowanie przez uczniów ich odrabiania na zasadzie "praca jest na czwartek, w środę mam mało lekcji, ale muszę zabrać więcej książek do domu, więc podręcznik do pracy na czwartek zabiorę do domu we wtorek i odniosę do szkoły w środę (kiedy lekcji mam mniej) - to będzie mi lekko".
Wierzycie w jedno albo w drugie?
Nawet gdyby ograniczyć prace domowa zadawane w zbyt dużej ilości zostaje nauka z podręcznika.
No ale ja wiem, na zachodzie nikt sie w domu nie uczy bo szkoły i ludzie są takk inteligentni, że wszystko przerabiają na lekcji.
Odgrzewany co roku problem tornistrów to jest typowa zapchajdziura sierpniowego sezonu ogórkowego i tyle.
Czy w każdej szkole używa sie już na każdych zajęciach zaj...ch tablic multimedialnych z kapitalnymi, stymulującymi materiami ułatwiającymi zrozumienie, pobudzającymi wyobraźnię itp?
Czy podręczniki są napisane naprawdę ciekawie i umiejętnie, tak, by w gruncie rzeczy podstawowa często wiedza nie wydawała sie zbyt skomplikowana i niepotrzebna? (faktycznie, wiele można by połączyć z nauką życia - np. cały dział o prądzie elektrycznym na fizyce, skoro już chyba nie ma techniki)
Nie? To zacznijmy od tego.
Odgrzewany co roku problem tornistrów to jest typowa zapchajdziura sierpniowego sezonu ogórkowego i tyle.
Pewnie dlatego, że od 30 lat jak nie dłużej niewiele się w tej kwestii zmieniło?
Mamy XXI wiek czy nie? Jest w końcu ta dobra zmiana czy nie?
Posłałeś córkę na religię ? To już obowiązkowa jest ? Wiem.Teściowa kazała.
Ogólnie cały nasz system edukacji to bagno. Można mówić i mówić, a na koniec i tak decydują ci na górze, którzy nie mają zielonego pojęcia o tym, jak wygląda praca w szkole. Pracuję teraz drugi rok jako nauczyciel i swoją pracę mogę podsumować następującą sentencją: pracę nauczyciela w dzisiejszych czasach wybierają albo bardzo odważni albo bardzo głupi. Ja niestety należę do tej drugiej grupy, gdyż myślałem, że do szkoły przychodzę nauczać. Niestety okazało się, że moja praca polega na wiecznym wypełnianiu kolejnych papierów i użeraniem się z kompletnie niewychowanymi w domu dziećmi i ich rodzicami.
Co do rodziców to masz absolutna rację.Byłem tylko raz na wywiadówce i zastanawiałem sie kiedy ci obrońcy swoich pociech pobiją tą biedną nauczycielkę ,notabene bardzo sympatyczną.
A kiedy rodzice mają wychowywać dzieciaki, skoro wiecznie czasu nie mają? Gonią za pieniądzem, za życiem. Czas ucieka, życie też. Niektórzy to zwyczajnie nie dorośli do roli, w której się znaleźli. Potem zrzucają winę na nauczycieli, trenerów od siatkówki czy prowadzącego lekcję nauki gry na gitarze. Wszyscy winni, tylko nie oni, bo musieli zarabiać pieniądze i czasu na swoje pociechy nie było.
Niektórzy bedą jeszcze głośno płakać za te parę lat, kiedy ich dzieciaki podrosną i zmierzą sie z życiem.
A ile takich sytuacji widziałem że mama na spacerze z dzieciakiem wpatrzona w smartfona a 5-cio latek samopas.
Porada roku 2019:
Rozerwać każdy podręcznik na dwie połowy.
Nieee .Podręczników mamy już ze dwa miliony a jak je rozerwać to będzie cztery miliony połówek i jak je dopasować.