Zapłacę, tylko niech moja ulubiona seria wróci
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem remasterów gier w hd.
Do dziś nie kupiłem Final Fantasy X HD a to najważniejsza gra mojego życia. Mógłbym dawno zdobyć w niej platynę i chwalić się nią na PSN Profiles. Problem w tym, że wspieranie takich inicjatyw to wspieranie minimalizmu producentów gier. Ja nie chcę płacić drugi raz za grę, którą mogę odpalić w dowolnej chwili na PS2.
Całkiem inaczej zapatruję się natomiast na remake'i, które są zbudowaniem gry od nowa. Przy nich czuć, że twórcy się postarali, dlatego też kupiłem kiedyś specjalnie GameCube'a, żeby ograć remake Resident Evil i podobnie zrobię z RE2.
A ja nie mam nic przeciwko remasterom gier w HD, byleby były zrobione porządnie i nie dodawały nowych błędów do gier jak to teraz niedawno wyszło w Shenmue czy wcześniej w Silent Hill HD Collection. Zdobycie wielu klasyków jest dzisiaj mocno problematyczne (na NieRa w dobrej cenie polowałem rok, Yakuzy 2 na PS2 nie zdobyłem do dziś, Drakengarda 2 dorwałem tylko dzięki uprzejmości znajomego z dojściami), remastery znacząco upraszczają ten proces.
Kupuję tylko te remastery, które mnie interesują, czyli najczęściej odświeżenia gier, których nie posiadam w wersji oryginalnej. Pozostałe po prostu ignoruję, tak jak ignoruję kolejne FIFY czy inne gry leżące kompletnie poza moją strefą zainteresowań. I marzą mi się czasy, gdy inni gracze też się tego nauczą, zamiast bojkotować wszystko, co akurat ich nie interesuje, bo przecież jak ich nie interesuje, to znaczy że tego nie powinno wcale być i nikt tego nie powinien kupować. Dorośli ludzie, często mający mniemanie że są inteligentniejsi od reszty otoczenia, a jednak koncepcja różnych gustów okazuje się być dla nich całkowicie obca.
Co się zaś tyczy samego tematu felietonu, to już bardziej śliski temat, bo z takim niejakim szantażem emocjonalnym spod znaku "kup nasz remaster, to MOŻE dostaniesz sequel" kojarzy mi się na przykład Bulletstorm czy Burnout Paradise - wyceniony o wiele za drogo, nie oferujący w zasadzie niczego względem pierwowzoru. Mając już wersje pecetowe jednego i drugiego kompletnie nie widzę sensu kupowania tych reedycji, a jawne robienie z tego przez producenta "ostatniej nadziei dla marki" (w przypadku Bulletstorma, bo przy Burnoucie EA przynajmniej nie wyjeżdżało z takimi tekstami otwarcie) bardziej mnie zniechęca niż zachęca. Jeśli sam posiadacz marki aż tak bardzo nie wierzy w te gry, to dlaczego ja mam uwierzyć, że jeśli się dobrze sprzedadzą, to nagle znajdzie na nie dobry pomysł?