Twin Mirror | PC
Szykuje się gierka na wzór Fahrenheita. Lubię tego typu gry, więc dopisuję do chciejlisty ;)
a czego oczekujesz po dzieciarni? LiS bylo w episodach i to swietna gra 1 jak i 2. Zawsze mozna zaczekac az wyjda wszystkie to i nawet taniej bedzie kupic wszystko za jednym przysiadem. Ja tam czekam na ich gry bo dostarczaja mi dobrej rozrywki.
Pisałem do Cenegi, i gra otrzyma polskie napisy! :) nawet na stronie zaktualizowali i jest PL :)
https://cenega.pl/pc/przygodowe/twin-mirror/3545
to pisz żeby zrobili update z polskimi napisami do capitana spirita, lis 2 i tell me why
Bardzo czekam na tę grę. Mam nadzieję, że Dontnod się odkuję po średnim LiS 2 i słabym Tell me Why.
"Bohater musi odnowić dawne znajomości, a także rozwikłać niezliczone mroczne tajemnice Basswood, lawirując w gęstej sieci intryg obejmującej miasteczko i jego okolice"
Uwielbiam takie motywy w grach filmach czy serialach. Czekam bardzo, obym się nie zawiódł.
Ja na razie gra jest o niebo lepsza,od LiS 2 czy Tell me Why. Żadnego wciskania pierdół i polityki w grze, dostajesz pełen produkt. Żadnych dramatów, tylko mroczny klimat Twin Peaks i zagadka kryminalna do rozwiązania. Jak ktoś stawia na fabułę będzie zadowolony. Nie wiem jeszcze jak decyzje wpływają na wynik końcowy bo jeszcze nie ukończyłem.
Super to słyszeć! Z twojego opisu jest dokładnie to czego oczekiwałem, w piątek zaczynam granie.
Nie ma sprawy, gra zbiera kiepskie oceny więc pewnie niedługo będzie na promocji. Wielka szkoda, bo gier fabularnych z takim motywem jest jak na lekarstwo, a szkoda. Małe miasteczko, morderstwo, sprawa do rozwiązania, klimat niepokoju. Seriale i filmy znacznie częściej eksponują ten motyw.
Mam jedynie nadzieję, że Dontnod wyciągnie wnioski ze swoich ostatnich produkcji, że mimo wszystko warto stawiać na jakość, a nie na ilość.
miały byc napisy pl cenega zapewniała i tego nigdzie nie zdementowała wpisy i filmy na yt z zapewnieniami dalej są (dlatego kupiłem przedpremierowo na ps4 a napisów PL nie ma)
Cenega jeszcze kilka miesiecy zapewniala mnie ze polska wersja bedzie. Dzisiaj napisali mi tak "Za dystrybucję odpowiada światowy wydawca gry, nie lokalny dystrybutor. Gra będzie dostępna wyłącznie w wersji cyfrowej." ech...
Skończyłem grę.
Nie jest to najlepsze dzieło Dontnod, ale złe także nie jest. Moim skromnym zdaniem, cały szkopuł tkwi w tym, że gra jest po prostu bardzo krótka - 5-6 godzin i napisy końcowe wjeżdżają na ekran.
Sam Higgs jest byłym dziennikarzem śledczym z Basswood, który pracował w lokalnej gazecie. Wyjechał z miasteczka po napisaniu artykułu na temat miejscowej kopalni, która niedługo po publikacji tekstu została zamknięta, a sporo osób straciło pracę. Z tego powodu jest też darzony niechęcią czy nawet jawną wrogością przez niektórych mieszkańców Basswood, o czym przekonuje się, gdy wraca w rodzinne strony na pogrzeb przyjaciela, Nicka. Jego chrześnica, córka zmarłego, uważa, że ojciec nie zginął w wypadku i prosi Sama, by ten podjął się śledztwa. Tak oto zaczyna się śledztwo, w toku którego Sam odkryje wiele mrocznych tajemnic miasteczka i jego mieszkańców.
Plusów i minusów będzie raczej po równo, choć jak wspomniałem na początku, większość minusów wynika z długości gry. Jak się robi tytuł, który jest thrillerem psychologicznym, ale w zasadzie na jeden wieczór, to niestety trzeba iść na skróty i kompromisy, które sprawiły, że gra nie jest tak dobra, jak mogłaby być. Po kolei jednak.
PLUSY:
- Fabuła. Jest dobra. Mroczny thriller psychologiczny z fajnie zaplątaną intrygą.
- Główny bohater. Do połowy gry nie miałem o nim zdania, ale ostatecznie go polubiłem.
- Alter ego Sama. Główny bohater ma wyimaginowanego pomocnika, który podpowiada mu, co w danej sytuacji może albo powinien zrobić.
- Muzyka. Podkręca klimat i potęguje niepokojące wrażenie, że zaraz coś się stanie.
- Mind Palace. Jest nic innego jak umysł głównego bohatera. W tych sekwencjach przypomina on sobie wydarzenia z przeszłości lub dokonuje rekonstrukcji wydarzeń.
- Zakończenie.
MINUSY:
- Długość. Ponad dwa lata od zapowiedzi dostajemy grę, która zajmuje nam właściwie jeden wieczór. Szkoda, bo liczyłem na grę o długości porównywalnej do Life is Strange, a tymczasem całe Twin Mirror trwa tyle, co jeden epizod LiS, mniej więcej.
- Niewykorzystany potencjał fabularny. Jest kilka momentów w grze, które są ciekawe i mogłyby dodać dużo "smaku", ale których twórcy nie rozwinęli.
- Zmarnowany potencjał kilku bohaterów. Bohaterowie są ciekawi, a kilka postaci ma takie sekrety, że poznając je aż chciałem krzyknąć, żeby rozwinęli pewne wątki. Niestety.
- Brak polskiej lokalizacji. Nie wiem, co się stało, że Cenega już nie widnieje jako polski wydawca gry. Zwiastun był po polsku, paru Polaków przy grze pracowało, a napisów nie ma. Dla mnie to nie problem, bo znam angielski, ale przecież nie każdy zna.
Powtarzam, gra jest krótka. Za krótka. I dlatego, pomimo całkiem sporej liczby rzeczy, które oceniam na plus, ostatecznie po zakończeniu czułem niedosyt. Gra mogła być znacznie dłuższa, gdyby tylko scenarzyści pociągnęli fabułę w oparciu o sekrety pewnych postaci i pozwolili Samowi podrążyć temat bardziej. Twisty fabularne, których też za wiele w sumie nie ma, aż się o to prosiły. Twin Mirror jest średniakiem, po prostu. Szybko przejdziesz i szybko zapomnisz. Czy polecam? Na pewno nie zniechęcam. Jeżeli jednak nie spieszy Wam się, to poczekajcie na jakieś promo, bo 125 zł (Xbox One) za kilka godzin gry, to... zresztą sami zdecydujcie, to Wasza kasa w końcu. Miałem dać 7/10, ale podwyższam ocenę o pół oczka z uwagi na zakończenie. A właściwie ostatni dialog i decyzję w grze.
Scenarzyści chyba pracują nad life is strange 3 i zamiast nich korzystają ze studentów z ulicy, bo gra jest tak samo absurdalna jak tell me why. Przez pierwszą godzinę-dwie w ogóle nie ma żadnego wątku głównego, a nawet jak już się pojawia to bohaterowie zachowują się dziwacznie. Przykładowo mamy zadzwonić po policję po znalezieniu czegoś i mamy wybór dzwonić czy nie. Wybieramy dzwonić po czym gra i tak przeskakuje do następnej sceny jazdy samochodem. No chyba wypadałoby poczekać aż ta policja przyjedzie, pogadać z nimi, cokolwiek? Ano tak, przecież wybory wbrew zapewnieniom twórców w ogóle się nie liczą.
Ponadto w przeciwieństwie do tell me why często błądzimy bez celu. Mamy szukać wskazówek w barze, albo rozpytywać w mieście o kogoś i tak chodzimy i błąkamy się, bo nie wiadomo która interakcja popchnie fabułę do przodu. Więc oglądamy po raz 10 z rzędu ten sam kąt aż przypadkiem znajdujemy jakieś miejsce do interakcji – niestety często gra źle wykrywa interakcje z przedmiotami i trzeba się odpowiednio ustawić, żeby się podświetliły. I to nie jest kwestia 1 miejsca które musimy zbadać tylko kilku takich sytuacji w całej grze. Potem budujemy z tych wskazówek obraz wydarzeń w przeszłości i również to jest nie do końca intuicyjne i nie zawsze wiadomo co zrobiliśmy źle i co trzeba zmienić. Chociaż tyle, że jest tylko 1 prawidłowy przebieg wydarzeń więc metodą prób i błędów się przez to przebrnie. Nic nie ratuje jednak błądzenia w kółko w poszukiwaniu ostatniego dowodu do kompletu.
Po przebrnięciu przez pierwsze godziny cierpienia gra się rozkręca. Powstaje jasny wątek główny, fabuła wciąga, ale ciągle jest dławiona nudnymi przerywnikami. Sprawdzało się to w chilloutowym life is strange 1, ale nawet tam akcja nabierała tempa i grę można było przebiec. Wejście do pokoju, zajrzenie do szafki, wszystko tutaj trwa i trwa i trwa. Do tego nijakie wstawki w umyśle bohatera w których też nie do końca wiadomo co robić. Jest też wiele absurdów. Wchodzimy do domu osoby okradzionej i zamiast jej pomóc to latamy po domu i oglądamy śmieci, a potem roztrzęsionej osobie pomaga szklanka soku w ciągu 10 sekund… No i nawet nie sprawdzamy czy nikt w domu nie został, całkowicie ignorując zamknięte pokoje…
Gra początkowo przytłacza mnogością postaci ale na szczęście mamy dziennik z obrazkami i krótkimi opisami postaci więc w razie czego można się nim ratować. Taki natłok postaci które są jedynie cieniem z przeszłości sprawia, że do nikogo się nie przywiązujemy, bo wszyscy są dla nas obcy. Spotykamy dawną miłość i jest kilka dialogów gdzie chyba można próbować się z nią zejść, jednak nie czułem takiej potrzeby. Nie znałem ich związku i nie wiedziałem czy powrót do przeszłości by coś wniósł. Historia była zbyt płytka.
Mylące jest też zachowanie gry, które wpływa na zachowanie gracza. Czasem zniechęca nas do wciskania Y celem obejrzenia śmieci, bo nic to nie wnosi, a czasem jest to konieczne, żeby po Y móc wcisnąć A i wejść w fizyczną interakcję z przedmiotem. Czasem zniechęca nas do odchodzenia od lokalizacji poprzez zawracanie postaci, a czasem umieszcza istotne przedmioty na skraju strefy zawracania i zmusza nas do zwiedzania krawędzi obszaru.
Ostatecznie ze smutkiem przyznaję, że pomimo początkowego zaciekawienia historią została ona tak rozwleczona, że przy większości dialogów zajmowałem się czymś innym bo mnie nudziły. Chciałem, ale nie potrafiłem wciągnąć się w grę. Denerwujące sekwencje podczas chodzenia po labiryntach umysłu bohatera też niewiele wnosiły.
Ktoś wyżej pisał, że gra trwała tylko 6 godzin. Dla mnie było to momentami aż 6 godzin. Jednak gra mnie rozczarowała, bo myślałem, że to połowa i teraz będzie przełom, a to był już jej koniec. Historia prawie, że urwana, ale na szczęście jednak zwieńczona zakończeniem. Tyle, że nie wyjaśniającym zbyt wiele. Wstęp do drugiej części?
Nie podoba mi się też, że praktycznie przez całą grę wybory nie miały żadnego znaczenia, bo npców spotykaliśmy tylko 2-3 razy więc nie mogliśmy obserwować i odczuwać ich reakcji na nasze słowa. A potem nagle w jednym z dialogów ktoś może przez nas zginąć. I nie mamy żadnej wskazówki która opcja jest prawidłowa, pozostaje tylko wczytać zapis bo inaczej kilka godzin gry idzie w kosz. Ale tak naprawdę losy żadnej postaci nas nie obchodzą bo nie mamy czasu się do nich przywiązać, więc nawet śmierć nie jest czymś strasznym – w przeciwieństwie do life is strange, gdzie można było wypłakać morze łez o byle npca bo wszyscy byli wiarygodni i długo się ich poznawało, nie byli jedynie pustymi wydmuszkami. A na koniec i tak mamy spotkania z wieloma mieszkańcami miasta na krótką pogawędkę. Nie wiem tylko po co, skoro to obcy ludzie. Miało to sens w life is strange gdzie żegnaliśmy się z przyjaciółmi, ale tutaj? Widzieliśmy ich raz na oczy przez całą grę. I to tylko w jednym nijakim krótkim dialogu.
Wolałbym żeby tą potencjalnie ciekawą historię opowiedziano lepiej. To mogła być dobra gra lub 2 godzinny film. Zamiast tego dostaliśmy rozwleczoną papkę która jest nijaka i do której nie chce się wracać. Sama historia w sumie też jest słaba, bo gra buduje napięcie dla nie wiadomo czego, co potem okazuje się słabo uzasadnioną wydmuszką, a motywy głównego złego są mętne.
To wysokobudżetowy gniot – nie ma cech technicznie złej gry takich jak bugi czy słaba grafika, ale jest po prostu nijaka i nudna. Kiedy chcemy grać zanudza nas dialogami i „zagadkami”, a kiedy gramy denerwuje nas toporną mechaniką.
Gra nie ma też nic wspólnego z twin peaks, no chyba, że dla kogoś każde małe amerykańskie miasteczko jest jakoś powiązane z tym serialem…
P.S. Ogromną wadą gry jest bardzo rzadkie zapisywanie. Zamiast zapisywać po każdej czynności i małym postępie, gra zapisuje tylko raz na scenę. Tzn. rozwiązujemy zagadkę od początku do końca, układamy zdarzenia, oglądamy podsumowanie, potem jeszcze jakiś dialog (20 min gameplayu) i wychodzimy z gry. Wracamy i… zapisu nie ma, trzeba wszystko robić od nowa.
Gdzie jest ten DONTNOD, który tak zachwycił wszystkich swoim Life is Strange?
Nawet nie ma się co rozpisywać, gierka na raz, w ogóle nie zapadająca w pamięci.
Fajnie zrobione rekonstrukcje zdarzeń i cały ten pałac pamięci. Historia zwyczajnie średnia, rodem z kryminałów klasy B/C. Dodatkowo na minus trochę problemów technicznych. Od biedy można zagrać, bo to mimo wszystko gra lepsza niż ich wcześniejsze "Tell Me Why", ale aż ciężko uwierzyć, że to samo studio zrobiło wcześniej tak wybitną grę. Chyba trzeba poczekać na LiS 3. :/
Tytuł podobny do Black Mirror, główny bohater też Samuel, i parę innych podobieństw widzę.
Pod względem jakości nie jest to kolejne Life is Strange. To taki małomiasteczkowy kryminał, który leci na schematach, ale za to ma ciekawego głównego bohatera. Może gdyby gra nie kończyła się tak szybko - np. miała bardziej rozwinięte lub dodatkowe wątki - to byłaby znacznie lepsza. O gameplay'u raczej nie ma co pisać. Miał służyć fabule i to właśnie robi, choć był tutaj potencjał na coś naprawdę dobrego.
Ludzie, którzy bluzgają tę gierkę tylko dlatego, że to exclusive epica był to totalni kretyni. Teraz ocena jest strasznie zaniżona, a dostaliśmy całkiem spoko tytuł.
Można powiedzieć, że to taki "mamy Alana Wake'a w domu", bo jest to dość skromny tytuł, nawet tych 2 ulic w mieście nie dostaliśmy. Dostaliśmy dosłownie jedną, a tak to lokacje bujają się wśród leśnych odludzi, choć przynajmniej często się zmieniają, ale klimat małego miasteczka średnio wypada. Sama fabuła niby prosta, faktycznie po powolnym początku strasznie szybko pędzi do zakończenia, ale ma też ciekawy zwrot akcji, gdzie musimy zdecydować, czy bardziej zależy nam na ludziach, czy na rozwiązaniu właściwym sprawy. Można wygrać przegrywając i nie dochodząc do prawdy. Don't Nod bardzo dobrze tworzy ludzi od tej strony charakterologicznej, że wydają się prawdziwymi osobami i dobrze opowiada o emocjach, traumach i radzeniu sobie z nimi. Skupiają się nie tylko na odhaczaniu fabularnych wydarzeń, więc nawet jeśli gdzieś coś do uproszczeń dochodzi, to za tym wszystkim stoi porządna motywacja i się gracz wciąga w te uproszczone wydarzenia.
Do tego też graficznie widać, że opanowali UE4 do perfekcji. Paradoksalnie gra wygląda lepiej niż ich nowszy tytuł Banishers, bo tutaj mogłem sobie wszystko na epic ustawić, a w Banishersach nieco kompromisów trzeba było zrobić z racji większego świata. No i lokacje są naprawdę ładne, a mimika postaci przyzwoita.
Technicznie ta gra to kawał dobrej roboty, tylko to sterowanie jest bezpośrednio z konsol przeniesione, no i jak za przyciski akcji służy przycisk ruchu, to często dochodzi do zgrzytu. Prócz tego w Twin Mirror nie ma strasznie dużo gameplayu, a cutscenki zrobione są świetnie. Pałac umysłu zrobiono z sensem, że zgadywanie wydarzeń jest przejrzyste, a drobne zręcznościowe etapy nie irytują.
No i nasze wybory na końcu mają znaczenie, dialogi ładnie odwzorowują co wcześniej powiedzieliśmy, no i zakończenia też całkiem różne mogą być.
Ogólnie jak robić poboczne projekty, to właśnie tak jak Twin Mirror. Może i krótko, ale jakościowo jest, kto lubi empatię w grach, no to powinien koniecznie sprawdzić. Pewnie za 139zł też bym trochę był zły, że drogo, ale już po przecenie, no to bardzo się cieszę, że udało mi się tytuł ograć.