Zważywszy na wcześniejsze doświadczenia jak i informacje o problemach z majową aktualizacją wstrzymałem się z jej instalacją, ale teraz System już mi zaczął tupać zniecierpliwiony i zamęcza przypomnieniami, więc niechętnie muszę się w końcu poddać tej męczarni.
A dlatego tak do tego podchodzę, że dwie poprzednie kumulacyjne aktualizacje kosztowały mnie utratę dźwięku w kompie. Za pierwszym razem System wybrał złe sterowniki dla karty, blokując przy tym wszelkie próby wgrania innych. A drugim razem po aktualizacji karta dźwiękowa wpięta pod USB niespodziewanie stała się zwykłym pendrivem, na drzewku urządzeń moszcząc sobie nowe gniazdko na gałązce dla magazynów przenośnych i dumnie wypinając swoje prawie 14MB pojemności.
Mam więc teraz niezłego pietra, czy znowu mi komp nie zafunduje dźwiękowej diety z dostępem jedynie do radia migowego.
Ale nawet pomijając te przygody i sposób, w jaki Windows daje mi odczuć, że nie jest fanem mojego muzycznego gustu, to szlag mnie trafia, że update Dziesiątki potrafi cichcem nadpisać do wartości domyślnych sporą część niekiedy mozolnie dopieszczanych ustawień. Np. nagminnie mieszając na listach aplikacji przypisanych dla danego formatu plików, czy resetując zapamiętane dla każdego folderu z osobna opcje widoku, sortowania, układu kolumn itd. Nie mówiąc już o pliku hosta, bramek dla firewalla czy ponownie pałętających się wszędzie macek Windows Defendera i One Drivera - które muszę za każdym razem ręcznie wyłączać, bo z nich nie korzystam.
Podejrzewam, że większość osób nie ma fioła na punkcie takich rzeczy i teraz puka się w czoło, ale ja jestem niewolnikiem przyzwyczajenia i nie znoszę, jak mi ktoś bez pytanie przekłada klocki. Z tego wszystkiego aż przeczytałem dzisiejszy artykuł o zaletach Linuxa - choć dotąd skrupulatnie chroniłem swój mózg przed zakusami Szatana - który się dzisiaj pojawił na tomshardware z wielce chwytliwym tytułem "Should You Declare Windependence?
Więc przy okazji, jeśli ktoś ma jakąś poradę związaną z aktualizacjami to chętnie przyjmę. Np. czy lepiej pozwolić na automatyczny update online, czy ściągać ISO i lecieć offline? Ewentualnie czy zna ktoś jakiś software pozwalający zapamiętać aktualny zbiór preferencji i ustawień Windowsa + ewentualnie także konfiguracje programów zainstalowanych na dysku tak, by w razie czego można było to wszystko łatwo odzyskać i przywrócić?