Moje, z dawnych czasów studiów:
- napruty sąsiad wyjmujący przyrodzenie i lejący jak fontanna na siebie i łóżko
- napruty sąsiad wracający z imprezy i idący na czworakach do pokoju, lejąc przy tym przez nogawkę
- znajomy rozpylający gaz pieprzowy w kuchni
- znajomy wyzywający kierowniczkę i za to wylatujący z aka ( był napruty a jakże )
- znajomy katujacy innych puszczanym z kompa Korwinem i jego przemowami
- postawienie przez kogoś klocka do kosza w kuchni
- wyrwanie drzwi od pokoju i udawanie surfingu
Ot takie, normalne zdarzenia wśród studenckiej braci.
Kto nie był na studiach, lub był zaoczniakiem nie uwierzy, a wszystko prawda.
Czy jest gorsza grupa społeczna od studentów...
spoiler start
WĄTPIE
spoiler stop
To historie tylko z dwóch pokoi i kilku znajomych osób, w akademiku mieszkało z 20 razy więcej ludzi... wyobraź co tam się jeszcze działo
Wiem co się działo w akademikach za moich czasów - studenci ni jak mądrzejsi nie byli - bo siadanie z gąbką w odbytnicy do miski z mocnym alkoholem czy wyrzucanie wózka sklepowego z któregoś piętra - mądrym nazwać nie można. Jednakże mówienie o załatwianiu potrzeb fizjologicznych pod i na siebie czy też do kuchennego śmietnika nie mogę nazwać inaczej jak najczystszą formą kretynizmu dodatkowo pełną obrzydliwości.
Cieszę się, że ominęło mnie siedzenie w takim chlewie jaki opisujesz.
Normalny człowiek w tym czasie albo mieszkał sam, z kobietą (lub kilkoma), albo rodzicami. A perypetie miał ciekawsze i to co dziennie, a nie tylko raz na weekend ;)
Oj tam, a ile go omijało, dopiero w akademiku poznałem co wychodzi z ludzi, w tym z grzeczych dzieci które oddalają się od rodziców, serio, szkoła życia i studium ludzkich charakterów
Dziewczyny bywały gorsze od chłopaków - patrz, kibel uwalony krwią z miesiączki bodajze i tampon w sedesie, (laski miały imprezę).
na szczęście byłem zaoczniakiem, większość studentów to tępa hołota*.
pięć lat bujania się i zabawy w dorosłe życie, a potem rozczarowanie, że tylko na magazyn chcą przyjąć.
a studium charakterów miałem dogłębne, gdy robiłem za barem.
* okej, nie wiem, jak było kiedyś, ale obecnie (zwłaszcza ci z licencjackich) to potworne niemoty. A jakie mniemanie o sobie, ho ho!
Pamiętam jak na któreś igry (juvenalia politechniki Śląskiej) ludzie zamówili tonę piasku i zwalili to na korytarz robiąc plaże...
Ja mieszkałem z rodzicami bo miałem blisko ale do akademika zaglądałem bardzo często i aż tak powalonych akcji żeby ktoś oddał mocz albo zrobił kupę na środku korytarza to nie kojarzę. Rozwalanie drzwi, wchodzenie do aka po piorunochronie, ostre libacje na korytarzach, rzucanie butelkami z okien to chyba codzienność każdego akademika.
Mimo że sam byłem studentem to uważam że naprawdę studencki to bydło. Niektórzy to chyba naprawdę przez 18 lat byli trzymani przez rodziców w piwnicy pod kluczem z książkami i dopiero na studiach mają okazję zabalować i się "wyszumieć".
Zawsze jak czytam te historie, to zastanawiam się jak potem tacy ludzie mogą być prawnikami, nauczycielami, lekarzami czy inżynierami. Niby to ma być inteligencja, przyszłość narodu, a zachowują się jak skończona patologia i na dodatek wydaje im się, że wszystko im wolno.
Oczywiście nie piszę tutaj o wszystkich, bo jestem przeciwny zawsze i wszędzie wrzucania wszystkich do jednego wora. Lecz też miałem z tym styczność i nie trzeba połykać kija i zachowywać się jak ustatkowany doktorek. Lecz pewne zachowania bardzo mnie odrzucają. Niby cywilizacja idzie do przodu, a zachowanie szkoda pisać.
Ot takie, normalne zdarzenia wśród studenckiej braci
Nie, to nie jest normalne. Równe na poziomie patologii lub zakładów bez klamek z ciężkimi przypadkami...
Kto nie był na studiach, lub był zaoczniakiem nie uwierzy, a wszystko prawda.
Wystarczy raz pojawić się na Juwenaliach i zobaczyć, jak tam bawi się studencka elita.
U mnie typ w kombinezonie i kasku zjeżdżał po schodach na nartach z 3 piętra. Ten sam typ przegrał w papier nożyce kamień kto nago przebiegnie całą długość korytarza (zamknęliśmy mu drzwi i wołaliśmy na cały akademik 'zboczeniec kur*a!').
Ja dostałem pokój z takim gościem z 3 roku. Obaj jesteśmy mało imprezowni i podczas, gdy reszta akademika chlała na umór i zdradzała swoje półówki my wracaliśmy szybko do pokoju. W sobotę oglądaliśmy finał LM. Zwyczajny męski wieczór, bo koleś okazał się być miłym kompanem do rozmowy. Jak to na meczu, jakieś żarty, jak szalał ten Mane z Liverpoolu to jakiś dowcip o murzynach, jakieś historię o ich członkach, pociągnęliśmy trochę ten temat i w końcu jakoś tak się zgadało, że pokazaliśmy sobie członki. No a dalej to jakoś samo poszło, że o jak się wykrzywia, czy w zwodzie też, a pokaż, daj sam zobaczę, nie bój się, no i koniec końców doszło do wytrysku. Wszystko trwało bardzo szybko, zresztą byliśmy po paru piwach, więc to nic nie znaczy. Po wszystkim koleś przepraszał, mówił, że sam nie wie, po co to zrobiliśmy i skoro już tak wyszło, to grzecznie poprosił, czy nie mógłbym ja jemu zwalić, bo się podniecił. Koleś naprawdę w porzo, więc głupio było mi odmówić. I to wszystko.
Opowiedziałem, to wczoraj dziewczynie, bo akurat w serialu był wątek homo i myślałem, że to będzie dla niej taka śmiesznostka, a ta zrobiła inbę. Na początku uważałem, że zdrowo przesadza, ale teraz sam już nie wiem. Czy taka niewinna przygoda po czterech piwach, bez żadnych czułości, żadnego dotykania czy przytulania, to naprawdę zdrada?
Normalna historia. Nie widzę w niej nic złego.
Lepiej rzuć tę zacofaną dziewczynę i znajdź sobie kogoś lepszego.
To zes historii naopowiadal :/
To raczej zachowania z pierwszego roku. Czasami na drugim znajdzie sie jeszcze jakis artysta myslacy ze jest fajny.
Dzieciaki nasluchaja sie glupot pozniej sami sie szmaca myslac ze sa kul. Ale z fekaliami trzeba byc zaawansowanym zulem i to raczej nie jest cos czym mozna sie pochwalic ze sie widzialo spotkalo. Tzn przynajmniej dla mnie bo reprezentujemy raczej inny poziom. Bo to rowne temu ze ide ulica i widze bezdonego co w spodnie narobil. Masz ubaw po pachy juz?
Takie zachowania to wyobraz sobie nie sa nie do uwierzenia. To normalne nawet podczas zwyklej domowki z wyjatkiem fekalii. Jeszcze malo o zyciu wiesz zeby takie tezy dawac ze ktos w cos moze nie uwierzyc.
Coz.. jacy ludzie takie przezycia. Rozumiem ze to szczyt twoich przezyc :(
Idz zapytaj swojego ojca jesli bywal w akademikach o jakas historie. To byly historie jak wyszla jakas sytuacja niespodziewana a nie ze ktos sie nachlal lub do kosza nasral czy lal na siebie. Super przezycia
Zastanawiajace jest, ze zawsze ktos jest swiadkiem takich zdarzen, ale nikt nie powie "a wiecie, ja to kiedys nasralem do zlewu po pijaku". Cos na zasadzie "kolega pyta, czy ropne krosty na wacku w wieku dojrzewania to norma?", a wiadomo ze kolega nie istnieje i pyta autor.
"Wasze najciekawsze historie z akademików:
(...)
Moje, z dawnych czasów studiów:
- napruty sąsiad wyjmujący przyrodzenie i lejący jak fontanna na siebie i łóżko..."
Jeśli to są najciekawsze historie, to gratuluję Ci z całego serca. Musisz mieć beztroskie życie.
Akademik u dziewczyn...
Wszystkie wymalowane, ale w kuchni i w pokojach miały gorzej jak w chlewie.
Mieszkałem w trzech akademikach, w dwóch zwykłych i na ostatnim roku w małżeńskim. Największe biby i imprezy były w małżeńskim. Trochę to obala teorię, że na pierwszym roku studenci muszą sie wyszaleć :)
Zawsze jak czytam te historie, to zastanawiam się jak potem tacy ludzie mogą być prawnikami, nauczycielami, lekarzami czy inżynierami.
Bo w wiekszosci sa to historie z palca wyssane lub takie osobliwe wersje miejskich legend. :)
Mieszkalem w akademiku, znalem kupe kumpli z akademikow i owszem, mozliwe ze ktos wywalil butelke pr zez okno, mozliwe, ze komus fizjonamia gdzies puscila, ale robienie z tego normalnego standardu jest zlosliwa glupota. Bylem na setkach mocnych imprez i owszem pilo sie do upadlego czasem ale z tym totalnym ekstemum to bym nie przesadzal, nikt telewizorow z okna i lozek nie wyrzucal. Z fekaliami to juz wogole wymysl niezly.
Przez wszystkie lata w akademiku, z takich ekstemealnych sytuacji to tylko ktos dwa razy gasnice odpalil, ale w sumie najwieksze konsekwencje poniosl od kumpli.
A najciekawsza historia bylo to kiedy znajomy pedzacy winko w pokoju mial wypadek i jeden balon pekl, capilo na pietrze przez pol roku a bidok na swoj koszt musial parkiet w pokoju wymieniac.
Niby to ma być inteligencja, przyszłość narodu, a zachowują się jak skończona patologia i na dodatek wydaje im się, że wszystko im wolno.
Mozliwe ze teraz po 20 latach sytuacja jest inna, nie wiem, za stary jestem na bywanie w akademikach. Mozliwe ze obecni"milienialsi" to juz innyc sort w kwestiach zachowania.
Przyjechał ze wsi do miasta. Postudiował. Popatrzył. Przeżył. Teraz dzieli się tym na forum. Jedziemy mówisz o tych troglodytach jakby to byli twoi idole? Nie wiem czym się tu chełpić :D
Wszedłem tu tylko dla postu Bullza. Zawiodłem się
come on, po mniej niz 1zl sie nie schylam