Recenzja filmu Han Solo - za tydzień zapomnisz, o czym był ten film
Czyli w pewnym sensie można powiedzieć, że głównym grzechem "Solo" jest brak tego, co w TLJ uważane było za jego główną wadę (powszechnie, bo akurat nie w recenzji autora, czy też nie w moim odczuciu).
W zasadzie zgadzam się prawie całkowicie z tą recenzją. Może z dwoma wyjątkami: mnie Glover nie kupił; i nie jest to pewnie jego wina, ale moja. Nie umiem wyjść poza pudełko Lando w wersji Williamsa. Urok oryginału jest nie do podrobienia, i... no nie został podrobiony ;).
Ponieważ jednak ja fanem Solo nigdy nie byłem, to ten film mi do gustu przypadł, bo pokazał wreszcie jakąś głębię tej postaci. Do tego cała masa easter eggów dodaje smaczku tej produkcji.
Co do WTF-owej obecności pod koniec filmu - spina się ona z Clone Wars i Rebels. Przynajmniej z tego, co czytałem. Bo niestety Rebels widziałem tylko pierwszy sezon, a z kolei Clone Wars nie widziałem końca.
@Dogmaticus: Tak, wiem, że to element układanki ładnie pasujący do seriali. Ale dotąd Star Warsowe filmy raczej traktowały EU jako zabawkę dla geeków, od czasu do czasu rzucając jakieś nawiązanie słowne czy wizualne, generalnie jednak upewniając się, że filmy będą w 100% zrozumiałe dla osób, które poza kinem Gwiezdnych wojen nie znają. Solo się z tego schematu drastycznie wyłamał i to mnie tak bardzo zaskoczyło. Oczywiście, istnieje możliwość, że to po prostu podbudowa pod kolejne spin-offy a nie gigantyczny easter egg dla fanów... ale liczę, że to jednak pokazanie wszystkim, że hej, to już nie te czasy co dawniej i teraz EU faktycznie jest ważne :)
Podejrzewam, że to jedno i drugie :). Z jednej strony zostawiają sobie otwarte drzwi na sequele z Solo (pewnie nauczka po Rogue One, gdzie drzwi do sequeli zatrzasnęli z hukiem), z drugiej mocne Easter Eggi i dopieszczenie fanów EU.
Z resztą umówmy się - spinoffy w większości będą dla fanów szeroko pojętego EU, choć najpierw muszą mocniejsze fundamenty stworzyć, po dekapitacji dawnego canonu (co akurat mi przypadło do gustu, bo w świecie Star Wars przez lata zrobił się spory bajzel).
Mam nadzieję, że starczy miejsca w sercach i portfelach fanów na kolejne Star Warsowe filmy.
Dobry tytul. Po tygodniu nie moglem sobie przypomniec niczego co by zrobilo na mnie zaskakujace wrazenie. Nawet nie bylem w stanie przypomniec sobie niczego co by zrobilo na mnie dobre wrazenie. Ok, po kilku minutach, jedna z ostatnich scen byla lepsza od reszty fabularnej pustyni. Rownie dobrze moglbym obejrzec odcinek jakiegos smetnego serialu, efekt bylby ten sam.
Jedyna przewaga nad TLJ, to brak nachalnego 'diversity'.
Plus ten ciemny obraz przez przynajmniej polowe filmu. Plus ta muzyka, ktora zwracala uwage swoja dobijajaca przecietnoscia .
NIe ma zadnego powodu by obejrzec ten film.