Dragon Ball Z: Martwa Strefa w 12 tweetach
Heh, to była bodaj jedynka kinówka DB, którą oglądałem - z tego co kojarzę, upolowałem ją jeszcze na VHS w którymś sklepie reklamującym się w Kawaii. Niestety, nie zrobiła na mnie zbyt dużego wrażenia i chyba dlatego nie brnąłem już dalej w kolejne filmy z tego uniwersum.
Zakladam ze BotG albo RoF sa najlepszymi kinowkami ze wzgledu na dlugosc(sa w stanie opowiedziec jakas historie w odroznieniu od reszty filmow), sam nie mialem okazji obejrzec.
Mam kilka filmow na koncie to niestety bardzo ciezko mi sie to ogladalo... Jedyna w miare solidna pozycja to Fusion Reborn - dobrze stoi zarowno na poziomie animacji, humoru i przedstawionej calkiem calkiem historii jak na niski standard filmow z serii. Odradzam generalnie ogladanie tych filmow bo to zwykla strata czasu ew. zaczac ogladac od tych "najlepszych" w fanowskich rankingach. Juz one szalu nie robia, a pozniejsze ewentualne zetkniecie z takim Legendary Super Saiyan albo Bio-Broly moze pozostawic skaze do konca zycia.
Duzo lepsze od filmow sa Speciale z TV - Future Trunks i Bardock. W zadnym razie dupy to one nie urywaja, ale w porownaniu do filmow to niebo i ziemia.
Zobaczę na ile starczy mi sił, jak na razie Martwa strefa nie wypadła tragicznie, więc daję jeszcze kinówkom szanse. Choć tego Bio-Broly'ego rzeczywiście się obawiam. ;) Jeśli jednak powiem w końcu pass, to zrobię jak radzisz, czyli rzucę jeszcze okiem na te najlepiej oceniane, by przynajmniej zatrzeć niesmak.
Dawno temu ogladalem, ale wiem, ze podobał mi sie film z Coolerem ;)
Kinówki zazwyczaj były słabe i wręcz gryzły się z tym, co oferowała manga oraz anime. Jedyny film, który mi się podobał to ten z Trunksem.
Martwa Strefa była dla mnie nudna i bez polotu. Antagonista tylko mnie irytował i w porównaniu do głównych złych wypada niezwykle blado i prostacko. Smocze kinówki to nic innego jak fillery, które w najlepszym wypadku można potraktować jako alternatywną historię.
Ten Garlic Jr. rzeczywiście nie jest zbyt złożoną postacią. Kierują nim proste żądze, a i żadnej ciekawej przeszłości nie ma. Twórcy mogli się bardziej postarać.
Czyli w sumie, jak mówisz, te kinówki to taki bardziej ukłon w stronę fanów i skok na kasę, bo wartości w tym niewiele?
@Czarny Wilk - no nie dziwię się, szału nie ma. Ale z drugiej strony mogłeś w ogóle zwątpić, bo jak widzę po opiniach są jeszcze gorsze kinówki.
Ja tam lubiłem te filmy, niektóre były lepsze drugie gorsze. Do Martwej Strefy mam spory sentyment, bo ten film mocno nawiązuję do początków Dragon Ball. Ta kreska, dość młoda postać Goku i jeszcze kijek.
Natomiast to o czym pisałem na początku, te filmy trzeba traktować jako odrębne historie. Mimo że sporo elementów jest wspólnych, ale zdarzają się też maksymalne zgrzyty. Choćby pierwszy film z Brollym, jak tam widzimy Gohan już potrafi się transformować, a akcja wygląda na umiejscowioną krótko przed walką z Cellem. I teraz nasuwa się pytanie, dlaczego Goku i Gohan wrócili do normalnych postaci jak w głównej serii do walki trzymali się cały czas przemiany? I w tych filmach występuje masa takich zgrzytów, ja podałem tylko jeden z mniejszych, aby zbyt dużo nie zdradzać.
Ktoś tutaj wymienił film o Bardocku, to jest chyba najlepszy z możliwych. Dopowiada fajnie historie, którą tylko w ułamkach poznaliśmy i trzyma się kupy. No i można było się dokładnie dowiedzieć jak to wszystko wyglądało.
Dzięki za ten wpis, naprawdę przywołało mi to miłe wspomnienia i chyba zrobię sobie mały powrót do przeszłości i obejrzę znów ten film.
A ja dziękuję za bardzo dobry, merytoryczny komentarz. Po Twoich uwagach zamierzam nieco inaczej patrzeć na te filmy i nie zwracać uwagi na nieścisłości i różnice z odcinkową serią. Trochę tych filmów się ukazało i widzę, że prezentują bardzo różny poziom, więc zapowiada się ciekawa podróż po uniwersum.
To są po prostu długie odcinki specjalne i nie tylko ma to zastosowanie w Dragon Ball. Oglądałem też inne podobne produkcje i jakieś odcinki specjalne lub typowe filmy poza postaciami nie miały wiele wspólnego z tzw. kanonem.
Jeśli będziesz miał siłę i obejrzysz wszystkie (co szczerze polecam) to zrozumiesz doskonale o czym piszę. Będziesz miał to samo co ja, będziesz się głowił kiedy to się niby mogło wydarzyć i jak to możliwe.