W co gracie w weekend? #249
Minęło mi już 10h w Blue Dragon (Xbox360) i całkiem nieźle się bawię. Inne spojrzenie na system rozwoju postaci, różne kategorie. Już mnie wciągnęło. Trafiłem też, z drugiej ręki, na Phantasy Star Universe i Last Remnant za w sumie śmieszne pieniądze. Konsolę mam do sieprnia, obym zdążył z tymi nabytkami. ;)
Starsza córa wróciła do Mass Effect: Andromeda. Licząc się więc z brakiem dostępu do tv sięgnę po Chrono Trigger (3DS), 7th Dragon III: Code VFD (3DS) oraz po demko Monster Hunter Storie (3DS).
Miłego weekendu.
Ps. Skłer dbaj o swoje zdrowie gracza! ;)
@Yuri
Nie martw się. Niedawno wydawało mi się, że najlepsze przeżycia z grami mam już za sobą, jednak ostatnie kilka miesięcy, zdobycie 20 platyn, powrót do wielu starszych gier czy przejście Persony 5 w 15 dni przekonały mnie, że gry w dalszym ciągu są moją pasją.
Skończyłem dzisiaj Mars - War Logs. Miła odmiana od wielu kobył-RPGów choć zbieractwo i crafting irytowało trochę. No i coś z tłumaczeniem (gra robiona przez Francuzów) chyba nie tak ale to tylko moje wrażenie. Granie jako klon Jeffa Goldbluma było niezłe, niektóre postacie czasami miały zbyt amatorskie głosy i czasami sypały takimi tekstami że aż zęby zgrzytają.
U mnie też na ruszcie Borderlands 2. Podstawkę skończyłem dwa lata temu i dodatków nie ruszyłem. Obecnie czekam na natchnienie albo promocję na pozostałe dodatki (hunt pack DLC 1-5 oraz Vault Hunter Upgrade 2, nie były one w zestawie GotY).
Pierwsze BL było rewelacyjne, DLC też ograne poza Claptrap Revolution, zapomniałem już powodu ale chyba na złym poziomie wpadłem tam albo mi się gra znudziła.
No i w BL1 broń to była broń a nie jak w BL2 jakieś nie-wiadomo-co.
Wbijam też (nudne noce) wszystkie osiągnięcia w Underrail. Gra rewelacyjna ale achievementy badziewne, ot ubij X przeciwników za pomocą Y + parę zabójstw w inny sposób. Co jest o tyle dziwne że można tutaj odkryć wiele tajemnic, zwiedzić wiele miejsc i rozwiązywać questy na kilka sposobów. Brak osiągu za włamanie do rezydencji Noska uważam za grandę. Gra zamienia się wtedy w Deus Ex albo inną skradankę. Szkoda że tak mało o tej grze ludzie wiedzą, sprzedaż też nie jakaś rewelacyjna.
Nie mogę się doczekać na DLC - Expedition.
Też w sumie robię te dodatki na zbyt niskim poziomie. Wymagany to 35. Tymczasem ja tam wparowałem na 31 i ubicie kogokolwiek uważam za mały cud. Dobrze, że można w tym pierwszym używać wozu, bo nie dałbym rady ubić dronów latających. Z piechotą nie jest inaczej i często albo rozjeżdżam żołnierzy albo dziurawię ich z działka na samochodzie.
Ni No Kuni 2 coś mnie powoli puszcza. Jakoś tam nie czuję tego świata, tego klimatu, za bajkowe jak dla mnie chyba. Dodatkowo coś ostatnio z jakiegoś powodu zaczęło mi strasznie crashować co chwilę, laguje jakoś dziwnie. Chyba sobie podaruję niestety...
FFXV post game też coś słabo idzie. Po skończeniu fabuły i DLC straciłem motywację do grania. Ostatnio wlazłem do jakiegoś lochu, który mnie strasznie wnerwił i już chciałem wyrzucić pudełko z grą przez okno. Źle to wróży.
Far Cry 5 z drugiej strony strasznie mnie pochłonął. Jest kilka rzeczy które mi się nie podobają takie jak niemy bohater, skopany rozwój postaci, słabe strzelanie, mało fabuły i pokazówek ale mimo to ta gra ma to coś, to coś czego nie absolutnie nie miały gry Ubiszaftu w 2017. To magiczne "coś" co pozwala oddzielić gry świetne od bardzo dobrych, to coś co sprawia że możesz błogo grać w jedną grę nawet 8h dziennie i o dziwo FC5 to ma. Strasznie mnie kupiła pewna sytuacja, jedna z pierwszych głównych misji jaką dostajemy po skończeniu prologu to odbicie pewnego miasteczka z rąk sekty, ja oczywiście się nie śpieszyłem, eksploracja, zadania poboczne itd aż tu nagle dostałem info, że swoimi działaniami przeciwko sekcie w terenie tak zainspirowałam (gram kobietą) zniewolonych mieszkańców miasteczka że sami je sobie odbili z rąk sekty. Mega słodkie. Jestem chyba jedynym która gra w tą grę praktycznie bez używania pojazdów :) Tak świat jest dobrze zrobiony. No i optymalizacja jak trzeba. Kolejny raz potwierdzenie znajduje reguła, ze gdy włączasz grę i wita się logo Nvidia to optymalizacja leży, ale jak wita się logo AMD to optymalizacja jest świetna.
Nowy God of War mnie urzekł. Prawdopodobnie jest to jedna z moich ulubionych gier tej generacji. Fabuła jest cholernie wciągająca (nawet nie tylko jak na standardy typowych slasherów), grafika piękna, a sam gameplay to czysty miód. Żałuję tylko, że wziąłem najniższy poziom trudności... Zazwyczaj tego nie robię, ale słyszałem, że walka jest bardzo skillowa, a sama gra wymagająca - jako, że jestem osobą, dla której najważniejszy jest fun z gry i historia, a wszelkie Soulsy omijam szerokim łukem to trochę się przeraziłem... No, ale cóż - walka i tak jest bardzo satysfakcjonująca i nie można ograniczać się do jednego guzika w jej trakcie. Jeśli chodzi o tego synka Kratosa... uważam, że jest to jedna z lepszych mechanik gry. Nie tylko pomaga w walce i w zagadkach, ale sama relacja między nim, a tatuśkiem jest po prostu urocza i fajnie się rozwija w trakcie podróży.
Do tego w lombardzie kupiłem używane PSP w bardzo okazyjnej cenie. W zestawie dostałem kilka gier m.in God of War: Duch Sparty, Sonic Rivals 2 czy Need For Speeda Underground Rivals, przy którym jak na razie spędziłem najwięcej czasu. W kolejce na pewno czekają na mnie Patapony, LocoRoco czy Silent Hill.
Jeśli Bóg Wojny mnie całkowicie nie zatraci to może też wrócę do Raymana 2, którego postanowiłem przejść przed ograniem plusowego Rayman Legends.
Wiedźmin 2 zupełnie mnie już nie przyciąga i inne tytuły mnie od niego łatwo odciągnęły. Pierwszy to Aporia: Beyond The Valley - klimatyczna gra przygodowa, którą łyknąłem w jeden dzień. Nic specjalnego, ale bardzo dobra oprawa audiowizualna i sposób opowiadania historii trzymał przy ekranie. Nadal pogrywam w Obduction i Zombie Vikings a w między czasie jak mam ochotę na rozwałkę to odpalam Bedlam. A jeśli w miarę szybko uporam się z którymkolwiek z wspomnianych tytułów to rozpocznę Darkness Within: In Pursuit of Loath Nolder, ewentualnie The Land of Pain.
Borderlands... Troszkę się odbiłem od tej gry, ale to głównie dlatego że miałem wówczas masę innych tytułów do ogrania. Niemniej troszkę czuję smaka, by wrócić do tego niepowtarzalnego diablopodobnego FPP.
A ja co? Zabijam. Morduję. Rozbudowałem już co się tylko dało w Assassin's Creed II i wykonuję sobie zadania poboczne. Przez pół godziny siedziałem nad ciągiem Fibonacciego do jednej z zagadek ukrytych na murach Forli. To jest genialne, to jest fantastyczne. Pomijam już fakt, że niektóre z tych zagadek wywołują gęsią skórkę (nie chcę spoilerować, ale dużo spraw dotyczy historii najnowszej), ale są też bardzo zróżnicowane i trzeba się niekiedy dobrze nagłowić.
I na razie tyle. Skupiłem się na historii Ezio, ponieważ mnie bardzo wkręciła. Cały czas dzieje się coś nowego. Jak dla mnie już jest to sequel idealny.
Witam wszystkich :).
Tydzień temu pisałam o tym, że u mnie w weekendy (i nie tylko) na tapecie nowe God of War i póki co nie zanosi się na zmianę. Na liczniku mam już prawie 40 godzin i zostało mi tak 6-7 misji fabularnych i kilka misji pobocznych. Najlepsze gry mogłyby się nigdy nie kończyć i już teraz mogę stwierdzić, że im bliżej końca, tym bardziej mnie ten fakt 'uwiera' czy po prostu zasmuca. Jest to tak spektakularna gra (jak dla mnie po TLoU i U4 najlepszy ex Sony), że pochłonęła mnie w całości i nie wyobrażam sobie grania w cokolwiek innego. Mam jednak zamiar wbić 100%, a więc jeszcze wiele, wiele godzin gry przede mną. Nie spocznę dopóki tego nie uczynię. Mam nadzieję, że prośby o NG+ zostaną wysłuchane :).
Życzę wszystkim udanego weekendu.
Niezmiennie zastanawia mnie, gdy ktoś opisuje swoje boje z platynowaniem starszych gier, jaki temu wszystkiemu przyświeca cel? Rozumiem, gdy jest w tym jakaś zabawa, można przyjemnie wrócić do dawnej pozycji, ale poświęcać godziny na coś, co nie sprawia frajdy, by dostać kolejny wirtualny puchar? Podziwiam Cię Square, że w niektórych przypadkach jeszcze podejmujesz rękawicę.
U mnie w ten weekend Gra o Tron od TellTale, trochę Overwatcha, a także pewnie odrobina przejazdów wirtualnych kierowców w ramach Gran Turismo 4 Gralingrad League, który relacjonuję na blogu. Może ktoś chce zostać bohaterem cyklu opowiadań o symulowanym w B-Spec turnieju? :)
Trofea to w wielu przypadkach dla mnie powód, żeby wrócić do jakiejś gry. Dodatki (i powiażane z nimi trofea) w Borderlands, Falloucie 3, w Dragon Age: Origins, w Wiedźminie 3 lub w Red Dead Redemption są tego warte i stanowią przedłużenie rozgrywki.
Nie widzę nic złego w powrotach do starszych pozycji, żeby je sobie przypomnieć albo lepiej poznać.
Z drugiej strony mamy graczy, którzy kupują jedną i tą samą grę na każdej możliwej platformie (np. Shadow of the Colossus, Halo: Combat Evolved, Mario Kart 8) i ja ich przecież nie krytykuję. Oni nie widzą nic złego w braku kompatybilności wstecznej w ich sprzętach i płaceniu drugi raz za możliwość zagrania w gry, które już znają.
Tymczasem chęć zdobycia platyny w Nierze sprawiła, że zobaczyłem wszystkie zakończenia w tej grze i dopiero po ostatnim zakończeniu podziwiam geniusz reżyserki Yoko Taro. Gdyby nie trofea, to nigdy bym do niego nie wrócił. Zresztą z Nierem: Automatą było tak samo.
@Square, nic nie mam do ludzi platynujących gry, bo każdy robi to, na co ma ochotę. Trudno mi jednak zrozumieć tych wszystkich zapaleńców, którzy polują na platyny, cierpiąc przy niektórych grach, w których twórcy wydumali sobie dziwne kryteria zdobycia konkretnych wyróżnień. Gdzie tu zabawa, jak trzeba godzinami grindować w grze, która już nas nudzi czy też spędzać godziny w lobby sieciowym?
@Brucevsky
Nic na to nie poradzimy na to, że trofea są czasem idiotyczne, czego najlepszym dowodem jest trofeum z Mortal Kombat IX, wymagające spędzenia z grą ponad 600 godzin.
Ja nie dzierżę platyn gdzie trzeba zbierać jakieś śmieci, których zebranie nie odblokowuje niczego w grze. Dlatego właśnie dałem sobie spokój z platyną w nowym GoW-ie - naprawdę nie chce mi się teraz latać po całej mapie i szukać, które artefakty zebrałem, a które pominąłem... no i jeszcze te cholerne kruki, jastrzębie czy inne gołębie Odyna... Po co to komu?
Mam podobnie jak Brucevsky. Platynowanie potrafi być fajnym sposobem na wydłużenie czasu z przyjemnym tytułem, ale w momencie, gdy zabawa zamienia się w monotonny grind albo frustracje wywołaną próbami zrobienia jakiejś porąbanej, niepotrzebnej akcji wymyślonej przez twórców, trofikom mówię dość i je olewam.
W ten weekend na mojej tapecie wciąż Hitman - świeży wymaksowałem 20 poziom mistrzowstwa w Bangkoku i dorwałem tam nieuchwytny cel. Do wbicia poziomów zostały mi jeszcze Sapienza, Kolorado i Japonia, ale po tym zostaną mi wciąż dodatkowe misje, eskalacje i kontrakty do wykonania... ta gra jest gigantyczna.
Prócz tego wciąż siedzę nad Yakuzą Zero, choć postępy raczej znikome - dopiero na trzecim rozdziale wiszę. W międzyczasie wśród PS Plusów z tego miesiąca znalazłem przyjemną popierółkę na PS4, która wyrwała mi już kilka godzin - King Oddball.
Wczoraj skonczylem drugi raz Heavy Raina wiec ide za ciosem i dzisiaj robię Beyond Two Souls na koniec zostawiam Farhenheita ;)
3d Land pod ręką w przerwach w nauce a Burning Skies do łóżka na sen.
Kilka dni temu skończyłem King Konga na Xboxa 360, kurczę że też Ubi kiedyś nawet filmowki robiło takie dobre :o
W poniedziałek udało mi się skończyć wszystkie brakujące wyzwania w Mad Max-ie i kolejna platyna wylądowała na moim koncie. Idąc za ciosem dokończyłem Batmana, które tak leżał i czekał na swoją kolej od końca stycznia, dzięki czemu stałem się bogatszy o kolejny platynowy dzbanek.
Aktualnie gram w Beyond: Two Souls i jestem mile zaskoczony. Nie spodziewałem się tak dobrej historii.
Z planszówek ostatnio tylko Runebound i Runewars. Obecnie, jeśli chodzi o "gry bez prądu" mógłbym grać tylko w te dwie gry na zmianę.
Udanej resztki weekendu wszystkim!
Dokładnie ;-) Jako, że ostatnimi czasy z gier kupuję tylko te planszowe, to ogrywam z plusa tytuły. Dobrze, że chociaż jest w czym wybierać.
Gratki za wyrobienie się z Mad Maksem, dla mnie gra super przez pierwszą godzinę- dwie ale potem nie dałem rady grindowi i zbieractwu, za bardzo czułem się jak w robocie (tej pierwszej, której nie wspominam dobrze).
Trochę lepiej było jak robiłem/zbierałem ammo bo walka kontaktowa a'la Batman (?) mi nie przypadła do gustu.
Jako ze skonczylem wszystkie gry w ktore gralem, Dzisiaj zaczalem kolejne 3, trochę nowości trochę zaległości.
Wstyd się przyznać ale nigdy nie grałem w Inside :o póki co podoba mi się bardziej niż Limbo które 6 lat temu było dla mnie genialne.
Yakuza 6 jeszcze ciepła nowość, jako że skompletowalem ostatnio kolekcję Yakuzy (nawet zamówiłem 5 z Japonii w pudełku) to mogę już ograć zwieńczenie historii Kiryu.
Wstyd się przyznać znowu, tym razem z powodu Pokemonow Sun/Moon których też nigdy nie ogralrm :o ale wiadomo co się odwlecze...