Star Trek Discovery - wycięta scena zdradza, co zobaczymy w drugim sezonie
Jak już wspominałem Discovery to dobry serial, w stylu nowych filmów (które także bardzo lubię) . Jednak jeśli ktoś chce czegoś bardziej "Star Trekowego" to polecam serial Orville.
Dobry serial. Ale taki 7/10 ale według mnie, nie warto tracić czasu. No chyba że ktoś jest wielkim fanem ;D
Obejrzałem pierwszą część sezonu, i zakończyłem oglądać na 1 odcinku z drugiej połowy. Nie chce mi się na to czasu tracić :) Bo jest tylko dobry. A to ciut za mało, biorąc pod uwagę, że jest mnóstwo lepszych seriali, i wychodzi ich coraz więcej i więcej.
Niestety serial mocno odbiega od kanonu, a to jest jego wielka wada. Widać, że mają spory budżet, więc mogliby zrobić coś naprawdę fajnego, gdyby tylko postarali się o lepszy scenariusz. Seth MacFarlane mając dużo mniejszy budżet zrobił z Orvillem to, czym tak naprawdę powinien być Discovery.
Dobry serial, chyba inny oglądaliśmy, na początku może, a potem to już pomysły się skończyły, zaczęły się durne dialogi, dziury fabularne i logiczne, finał to niezłe dno, spaprali to po całości, efekty nie zastąpią marnej treści.
Było OK, choć główne bohaterki trudno było polubić. Na plus Dwight Schrute. Szkoda, że już w pierwszym sezonie zdecydowali się na zabieg z lustrzanym, "złym", odbiciem rzeczywistości. Moim zdaniem taki motyw może się sprawdzić na późniejszym etapie, gdy już widz dobrze zna bohaterów i przeciwieństwa są jakąś odskocznią.
The Orville to fanfic Macfarlane'a, który mi osobiście ciężko się ogląda przez czerstwy humor, który już widziałem w którejś jego animacji, czerstwe aktorstwo, które już widziałem w którejś jego animacji, i wątki fabularne, które już widziałem w którymś Star Treku.
@topyrz
Mam inną skalę na seriale i na filmy ;) 7 dla seriali to serial dobry, ale nie taki, na który warto poświęcać więcej czasu niż sezon, ma wiele wad, no i nie czeka się na każdy odcinek czy sezon z niecierpliwością ;)
Serial był by dobry gdyby nazywał się inaczej i nie był Star Terkiem. W kategoriach ST go kompletne dno nie trzymające klimatu.
Idiotycznie "nowoczesna" konstrukcja serialu z jednym wątkiem ciągnącym się przez wszystkie odcinki, do tego cała masa różnorodnych postaci które kompletnie nie zostały pokazane albo chociażby wykorzystane w serialu i są używane jako żywa dekoracja w niektórych scenach.
Do tego kompletnie nie do strawienia "napęd sporowy" pozwalający teleportować się w dowolne miejsca galaktyki/wszechswiata/światów równoległych przy pomocy "magicznych grzybków" i dziwnego zwierzaka którego DNA potem udało się wszczepić człowiekowi i podpina się go zamiast do komputera 'żeby nawigował'
Kompletne dno. Jeśli ktoś oglądał oryginalne Ster Treki to pamięta że po mimo oczywistego "sci-fi'cionowego" charakteru filmu wszystkie techologie czy teorie miały oparcie w fizyce (nawet jeśli była by to tylko fizyka teoretyczna). Tu są debilne wymysły gimbusa scenarzysty.
Film był by dobry gdyby nie nazywał się "Star Trek", jako Star Trek natomiast jest beznadziejny.
Jakkolwiek, może z chlubnym wyjątkiem DS9, ST zwykle dumnie kroczyło w awangardzie niosąc kaganiec ideologicznego postępu, najnowsza produkcja zawiera już niestrawne stężenie lewej agit-prop (zwłaszcza, jeśli nie są bujdą wypowiedzi twórców odnośnie inspiracji i stawianych sobie celów), które bardzo zeszmaca uniwersum. Nie ma też specjalnie ważkich zalet, które by to osładzały. Na plus należy zaliczyć efektowną oprawę i, wreszcie, odejście od sztywniactwa tak w grze jak i, zwłaszcza, w konstrukcji fabuły oraz narracji. Ale to już chyba wszystko i stanowczo za mało.