Gdyby Kingdom Come Deliverance powstało pod okiem wiodących wydawców…
Kilka cennych spostrzeżeń w żartobliwej formie, a że ogólne wnioski i odczucia względem tej gry mam podobne, to mogę tylko przyklasnąć.
Większość gry przeszedłem jeszcze na wersji 1.25 i też nie narzekałem na jakieś psujące rozgrywkę czy niedające się obejść błędy.
Za jakiś rok wrócę do gry, ale w roli samolubnego skurczybyka. :)
Zabawny tekst. Naprawdę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że:
1. Kingdome Come powstało pod okiem (i za pieniądze) wydawcy.
2. Twórcy zapowiedzieli DLC z "dodatkową" bohaterką do wyboru na starcie.
3. Obozy bandytów są oznaczone znacznikami (tyle, że literkami zamiast pytajników).
4. W zadaniach śledzących chodzimy jak po sznurku i żeby nie było zbyt trudno to również są oznaczone na minimapie.
5. Zasadniczo questy czekają kiedy raczymy je rozpocząć, a wszystko jest wyraźnie oznaczone.
6. Ogólnie znaczników nie brakuje (ale zamiast pytajników są literki, to oczywiście wielka zmiana).
7. Głód i zmęczenie jest, ale pragnienia to już nie. W średniowieczu jak wiadomo pragnienia nie było, wszyscy trzymali pod ręką Sprite'a i pociągali z niego ukradkiem.
8. Za to jedzenie walało się wszędzie, żeby ktoś przypadkiem głodny nie chodził. Jak wiadomo, przed każdą wiejską chatą wystawiano codziennie wielki kocioł z gulaszem dla podróżnych.
9. Odpoczywać nie trzeba, zmęczenie można usunąć magiczną miskturą.
10. Wierzbowe witki są pancerne, bo pora by gracze dorośli i nauczyli się, że konie nie mogą przejść przez byle kępę trawy.
11. Za to mają autopilota i jak jeździec wciśnie shift(klawiaturę można włożyć pod pachę) to będą automatycznie podążać ścieżką.
12. Krafting ogranicza się do alchemii, bo każde dziecko wie, że synowie mieczników i kowali najlepsi byli w warzeniu mikstur.
13. Walka wygląda jak w Skyrim. Każdego przeciwnika najłatwiej pokonać spamując jeden/dwa przyciski.
14. Podczas blokowania włącza się spowolnienie czasu, a obowiązkowa tarcza zmienia kolor na zielony dla gwarantowanego bloku.
15. Gra została kulawo przetłumaczona na język polski, w ramach protestu przeciwko kiepskim lokalizacjom.
16. Mikropłatności nie ma (ufff), ale za to żeby poznać zakończenie gry, trzeba będzie kupić DLC. Bo wydawcy skończyła się cierpliwość do kolejnych obsuw i zakręcił twórcom kurek z kasy.
KC:D to nie jest gra zła. Ale męczące jest już to wciskanie marketingowej papki o "niezależności" i udawanie, KC:D jest czymś innym niż w rzeczywistości. To budowanie jakiegoś mitu, który z rzeczywistością nie ma wiele wspólnego.
Graczy jeszcze rozumiem, ale "dziennikarze" to już powinni chyba mieć odrobinę rzetelności i wiedzy na temat tego, co opisują.
Nie dodaje żadnego mitu - porównuje po prostu do gier AAA, które skonstruowane są tak, by nikogo nie urazić, nie sfrustrować i przejść się wciskając W i LPM oraz wpisując dane karty kredytowej.
Dobrze wiesz, że chodzi o wydawców z wielkiej trójki, którzy tworzą gry na jedno kopyto rozbite na mikrotransakcje i season passy.
Obozy bandytów są oznaczone tylko, gdy jest tam misja do wykonania, nie masz znaków zapytania przy grupach bandytów czy Kumanów na drodze, nie masz znaków przy interesuących miejscach, gniazdach, grobach itp.
W zadaniach śledzących znaczniki masz tylko ogólnie, albo tam gdzie w scenariuszu i tak widnieje konkretnie nazwane miejsce. Pokaż mi znaczniki co do słowików, miejsca spotkań waldensów, chatki rudzielca. Pokaż mi znaczniki do zbadania obozów, by zaliczyć zadanie rekonesansu. Pokaż mi znaczniki po odczytaniu mapy skarbów, gdzie czasem miejsce na mapie tuż obok wioski oznacza, że trzeba galopować przez 5 minut hen daleko od niej.
Questy fabularne czekają na nas, część pobocznych nie. Frycek z bandą pójdą sami rzucać gównem, jeśli im podziękujemy i można ich w tym podpatrzeć, rodzina heretyków nie będzie czekać w nieskończoność, aż pójdziemy ich podsłuchać.
Tak wiem, że ty akurat pokonujesz wszystkich dwoma przyciskami w sekundę :) Ja muszę się trochę natrudzić, padam po dwóch ciosach, więc można też inaczej swoją postać rozegrać.
Po tylu godzinach rozgrywki na DLC z dodatkową fabułą pewnie czeka każdy. Duży wydawca dałby DLC z kuszami i możliwością podpięcia furmanki do konia, zapowiadając je jeszcze na rok przed premierą.
A co do rzetelności, to artykuł był pisany nieco z przymrużeniem oka ;) To, że gra Ci się połowicznie spodobała to już nie mój problem, każdy ma inny gust. Mnie zachwyciła i dlatego opisałem to na swoim prywatnym blogu, jako swoją, emocjonalną, humorystyczną opinię - to przecież nie jest tekst przeznaczony na główny portal, jako rzetelna, obiektywna ocena faktycznego stanu gry.
Nie gniewaj się. Twój prywatny blog znajduje się w publicznym miejscu i ma pod spodem opcję komentarzy.
Spora część mojego posta również jest pisana z przymrużeniem oka ;)
I nie próbuję nikogo przekonać, że KC:D to to samo co gry od Ubi czy EA. Oczywiście, że nie. (Z AC:O to się dopiero naciąłem. Uwierzyłem dziennikarzom, że to coś innego niż zawsze. Kupiłem. I wszyło jak zwykle + kilka zapożyczeń z Wiedźmina. Tyle, że akurat nie pożyczono tego, w czym Wiedźmin rzeczywiście był świetny. Ech, stary a głupi...)
Ale widzę też wyraźnie, że naprawdę ciekawe pomysły w KC:D są jednak przygładzone i polukrowane zgodnie z aktualną modą, a wbrew początkowym sygnałom od twórców. Zapewne pod wpływem wydawcy, który sfinansował większość budżetu i miał swoje wymagania względem przystępności produktu.
Po Twoim komentarzu widać że nie grałeś w trybie hardcore. :)
Polecam poświęcić trochę czasu i przejść w tym trybie a potem zedytować ten komentarz.
Jakby KCD powstało pod okiem (a właściwie butem) zachodnich wydawców to by była Skyrimem połączonym z typowymi grami Ubisoftu (otwarty świat, bzdety rozsiane po mapie do zbierania/rozwalania/etc.) no i crafting z koniecznością bycia stale podłączonym do sieci.
I właściwie tylko tego dopisku brakuje bo poza tym tekst fajny.
Obecny wydawca KCD to jednak inna ekipa, przeciwieństwo zarówno JoWooda czy StrategyFirst a już w szczególności tych zza oceanu, Deep Silver jeszcze daje możliwość eksperymentowania czy tworzenia gier dla węższej grupy odbiorców którzy nie boją się używać głowy podczas grania.
Akurat taki kreator postaci (niekoniecznie z mikropłatnościami) to bym chciała. Nie potrafię się wciągnąć w grę, w której jestem zmuszona do grania płcią przeciwną. Wiedźmin jest jedynym wyjątkiem. Ale wystarczyłoby mi -jak napisał wcześniej MaBo_s- DLC z żeńską postacią do wyboru (serio zapowiedzieli takie coś?).
Dzikie zwierzęta też by były mile widziane. Zawiedliśmy się z moim lubym kiedy się okazało, że nie spotkamy ani wilków, ani jakiegoś niedźwiedzia schowanego w jaskini.
Po za tym Kingdom Come jest świetną, trudną i wyjątkową grą :D
Humorystyczny ale jednocześnie trochę smutny tekst (jak spojrzeć co się stało z obecnymi grami), fajnie się czytało ^^
Ja akurat wolę grać płcią przeciwną ;P. Zdecydowanie moje poczucie estetyki cierpi kiedy mam przed sobą kanciastą męską d...ę, zamiast zgrabnego damskiego kuperka :D
Ale wystarczyłoby mi -jak napisał wcześniej MaBo_s- DLC z żeńską postacią
W tamtych czasach kobiety nie zajmowały się wojaczką
Kobieta rycerz to byłaby jakaś parodia ... xD
Kobieta rycerz to byłaby jakaś parodia
To ale żeś dowalił biednej Joannie... ;)
No ale w DLC mają być misje z Teresą :)
Tak przy okazji:
Matyda księżna Toskanii (1046-1115) - od dziecka trenująca z bronią, w pierwszej bitwie wzięła udział w wieku 15 lat, mając 23 lata dowodziła armią. Przez 30 lat walczyła dla papieży- kolejno Grzegorza VIII i Urbana
Jeanne de Danpierre, księżna Montfort (1300-1374) - jakiś urodzaj na waleczne Joanny. Prowadziła obronę miasta Hennebont. W walce wręcz (w zbroi, szarżując na czele 300 rycerzy ) przerwała oblęzenie po to żeby wrócić (ponownie wyrąbując sobie drogę) z posiłkami. Walczyła również na murach, w wyłomach odpierając ataki.
I kilka przypadków kobiet z mieczem, ma sprawić że kobiety rycerze to codzienność? :D
może nie od razu codzienność ale dlaczego nie miałoby być takiego wyjątku i tutaj w grze, w wirtualnej rzeczywistości? xD w końcu syn kowala, Henryk, chyba nie jest postacią rzeczywistą? :o
Dla pewnej grupy ludzi parę kobiet na krzyż z mieczem w ręku to już powód do robienia gry nie wspominając o jakimś czarnoskórym kupcu, co się przewinął gdzieś tam, dawać go na głównego bohatera i koniecznie figurkę do kolekcjonerki.
Oj jak dobrze, że to Warhorse z Danielem Vávrą na czele się tym zajęli.
Pełna zgoda z artykułem.
@ Deser Z tą Boudiką to żeś dowalił. Co ona ma do średniowiecznego rycerstwa. W wielu kulturach (uznawanych za barbarzyńskie) walczyły kobiety, niekoniecznie przywódczynie prowadzące wojów. Walczyły jako wojowniczki i tam kobieta wojownik jak najbardziej by pasowała. Kobieta - rycerz, w grze historycznej byłaby mocno naciągana.
Widzę, że się bardziej interesujesz okresem średniowiecza niż ja, więc proszę rozwiń informację na temat "wojowniczych" władczyń. Czy są jakieś przesłanki na to, że osobiście zabijały wrogów na polach bitew? To ważne, bo sama obecność władcy na polu bitwy, w tym "szarżowanie na wroga", nie musi oznaczać bezpośredniej walki. Może to oznaczać jedynie bezpośrednie prowadzenie oddziału do walki, celem osiągania korzyści psychologicznych, lub być powodowane jakimiś pobudkami własnymi. Nie wszyscy władcy w historii, którzy brali udział w bitwie, brali udział w bezpośrednich starciach. Raczej przeciwnie, skoro niektórym się to chwali, jakby czynili coś niezwykłego, nad wyraz ryzykując własne życie, jak choćby Aleksander Wielki. To "szarżowała" nie przekonuje mnie do końca, bo wiele kobiet wkraczało do bitwy w celu podniesienia morale, pełniąc rolę bardziej symboliczną.
A nawet jeśli brały udział w starciach bezpośrednich i szlachtowały wrogów, to weź pod uwagę... "co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie". A zatem, wysoko postawiona i majętna władczyni mogła sobie pozwolić na naginanie pewnych kanonów, w myśl zasady "kto zabroni bogatemu". Ale chłopka? Zwykła mieszczanka? Przecież do niedawna, nawet po emancypacji kobiet, nie uświadczyłbyś kobiety w armii, z karabinem w dłoni. Najpierw pojawiały się policjantki, ale kobiety - żołnierze to twór XXI wieku. Od starożytnej Grecji i Rzymu, po czasy nowożytne, kobiety nie walczyły w armiach ("cywilizowanych" państw). Barbarzyńcy, głównie w Europie i wikingowie mieli wojowniczki, może jeszcze jakieś bandy zbójnickie i inne tego typu twory, bo mogły się rządzić własnymi prawami. Jednak na długo, długo jeszcze przed nimi wszystkimi... Wcześniej jeszcze była Xena;)
Tak czy siak nie spotkałem się nigdy z kobietą - rycerzem, nie będącą ważną postacią historyczną. Po co więc psuć grę? Są przecież inne, gry fantasy, gdzie mamy kobiety rycerzy, czarnoskórych rycerzy itp. A ta gra figuruje jako historyczna i powinna się trzymać pewnych zasad. Pozdrawiam.
W Polsce znamy np. kapitan Emilię Plater, która była dowódcą 1 kompanii 25 pułku piechoty liniowej,
W 1809 sierżant wojska Polskiego Emilia Żubr odbierała order Virtuti Militari za zdobycie armaty podczas ataku na Zamość.
Ines Suarez była członkiem oddziałów konkwistadorów, zasłynęła ponoć tym, że osobiście odcięła głowy 7 wodzom indiańskim gdy przewodziła obronie jednego z miast.
Tak bliżej średniowiecza to z ciekawostek Simon de Montfort podczas oblężenia Tuluzy zginął od trafienia z katapulty obsługiwanej przez załogę kobiet. Generalnie dość powszechne było, że kobity dowodziły podczas obrony miast w miejsce nieobecnych małżonków, lub gdy miasto znajdowało się w ich domenie. Zakres ich udziału wiadomo był różny. Jest tez całkiem niezła kolekcja przypadków (głównie z czasów późniejszych) gdy kobiety walczyły przebrane za mężczyzn, ale gdy ich płeć została odkryta ich losy bywały różne, aczkolwiek najczęściej wiązało się to z odejściem z wojska