Narzegracz- Więcej szmalu 2
Absolutnie się zgadzam, że zapędy największych wydawców ostatnio przekraczają granice dobrego smaku. "Wincy pinionżków" zawsze było dewizą branży, ale nigdy jeszcze nie okazywano tego w tak bezpośredni sposób.
Nie zmienia to faktu, że na odmawianie grom z tego powodu przynależności do ogólnie pojętej "sztuki" (do której swoją drogą należały, zanim pojawił się pierwszy ever artykuł zabierający głos w tej niepotrzebnej dyskusji) nie mogę się zgodzić.
Najwięksi wydawcy każdego medium bawią się w biznes, gdzie dobry smak idzie w odstawkę. Może i u nas jak dotąd najmocniej pojechano po bandzie, ale nie w tym rzecz - medium to nie tylko najwięksi wydawcy. Scena niezależna, a nawet pomniejsze studia wydawnicze stoją daleko od poczynań rekinów biznesu (o czym z resztą sam wspomniałeś ;) ), więc nie ma co generalizować. Tym sposobem - skupiając się na grzechach największych danej branży - równie dobrze można potępiać całe kino, oskarżać je o wtórność i płytkość, skoro w multipleksach triumfy święcą sequele sequeli, rebooty znanych marek i filmy o komiksowych bohaterach, które cały czas żerują na tych samych schematach.
Uważam też, że nawet najgorsze z najgorszych przykładów zachłanności twórców zasługują na odrobinę uwagi. Mając do czynienia np. z takim enfant terrible naszej branży, jak Battlefront 2, wychodzę z założenia, że warto oddzielnie oceniać koszmarną monetyzację tytułu (która bezpośrednio przyczynia się do psucia wielu z mechanizmów rozgrywki) oraz kreatywny wkład producentów: adaptację materiału źródłowego, opracowanie (dobrze działających) elementów gry itd. Innymi słowy: owszem, to bezczelny skok na kasę i z tego powodu nie mam zamiaru Battlefronta kupować, ALE nie przeszkadza mi to pokiwać głową z uznaniem na widok choćby realizacji potyczek X-Wingów w kosmosie, czy pieczołowitości w oddaniu realiów Star Wars. To też pewna wartość artystyczna ;)