Podobno stare, podobno znane, ale nie widziałem wcześniej i zapragnąłem się podzielić. Różnice kulturowe, społeczne, a także polityczne w 10 obrazkach:
Moim zdaniem - świetne. Kwintesencja powiedzenia "maksimum treści, minimum słów".
co prawda to dotyczy Chin, jednak trudno uniknac wrazenia, ze czesc tych czerwonych obrazkow doskonale pasuje do polskiej mentalnosci.
Tak: lata zaborów, II RP "pozlepiana" z trzech różnych części, wojna, a później ponad 40 lat komunizmu. Mentalność "homo sovieticusa" nie wyparowała tylko dlatego, że system się w 1989 r. skończył.
Osobiście jednak pokładam nadzieję w młodych :).
Osobiście jednak pokładam nadzieję w młodych :).
nadzieja matką....
jedyna inicjatywa od pożal się Boże młodych przychodzi z góry, po sznurku na którego końcu są podobne wapniaki co nachapały się na ruinach po '89
To ja dodam parę od siebie:
Jak postrzega się molestowanie seksualne:
Wschód: delikwent dostaje z plaskacza w twarz i sprawa na tym się kończy
Zachód: słynny reżyser molestowal mnie 30 lat temu i teraz mi się przypomniało
Jak się neutralizuje terrorystów:
Zachód: służby specjalne zdejmują buty przed wejściem do meczetu.
Wschód: Specnaz staranował bramę transporterem i wyprowadził zakładników. Pozostali na miejscu terroryści schronili się w budynku który doszczętnie zburzono ladunkami z granatnika. Nie przyjęto kapitulacji.
Jak się postrzega małżeństwo:
Wschód: ogłaszam was mężem i żoną
Zachód: Jak to tak? Facet z babką?! Idźcie z duchem czasu. Dwóch facetów? Idealnie!
A co do tego specnazu to czemu nie podales przyklady gdzie weszli do sali kinowej i siekali seriami zarono terrorystow i zakladnikow?
Queee??
Jeśli masz na myśli salę TEATRU, to sobie poczytaj cokolwiek na ten temat...
Żaden zakładnik (żaden) nie zginął w trakcie szturmu - część zmarła na wskutek działania użytego gazu (a raczej w efekcie niepodania w odpowiednim czasie antidotum). Niemniej jednak tak operacji uchodzi za majstersztyk i ilość osób, które poniosły śmierć po stronie zakładników jest i tak zaskakująco niska (poczytaj jakie prognozy mieli ściągnięci na miejsce specjaliści m.in. z Quantico, Niemiec czy od nas).
Bez przesady, pare wschodnich spokojnie mozna przypisac tez do zachodniego swiata.
Matysiak G - moim zdaniem nie należy brać tych grafik dosłownie :). Akurat jeśli idzie o ten konkretny obrazek to IMO traktuje on o wolności słowa i swoich przekonań, poglądów. Na szeroko pojętym Zachodzie możesz je głosić otwarcie, bez kombinowania, na szeroko pojętym Wschodzie (autorka tych grafik ma zapewne na myśli reżimowe, komunistyczne Chiny, ale IMO tą definicje można rozszerzyć) już nie bardzo. Nie wolno Ci będzie (to tylko przykład) krytykować z otwartą przyłbicą władz.
Znamy to przecież z PRLu - oficjalnie PZPR miała prawie 100% poparcia :)
Tak zresztą należy (IMO) "czytać" każdy obrazek - ten z szefem chociażby (przy czym może to być szef, ale też władca, premier, prezydent, parlamentarzysta, sędzia, etc.): na Zachodzie to "pierwszy wśród równych", na Wschodzie to olbrzym, któremu "nikt nie podskoczy".
Pracuję z Chińczykami i zgadza się co do joty. To jest zupełnie inna mentalność, najbardziej rzuca się w oczy to, że w naszym rozumieniu nie są szczerzy.
Tak najbardziej szczera jest poprawnosc polityczna na zachodzie :D
Chińczycy są okropni, butni, zakłamani i ordynarni. Pewnie nikt z was nie uwierzy, że dla nich plucie na podłogę w kawiarni lub restauracji jest czymś normalnym.
A gdy zostaniecie tam potrąceni na pasach to nie liczcie na żadną pomoc :) Takich barbarzyńskich zwyczajów nie ma nawet w krajach byłego ZSRR. Cieszcie się że jesteście wychowani w Europejskiej kulturze, bo część azjatyckich narodów to dzikie ludy.
A gdy zostaniecie tam potrąceni na pasach to nie liczcie na żadną pomoc :)
Zgodnie z chińskim prawem ktoś kto pomagał w wypadku poszkodowanemu może być potem ciągany po sądach za to że próbował pomóc. Jeśli komukolwiek z nas groziłyby sankcje, gdzie w wyniku pomocy osoba poszkodowana oskarża nas o cokolwiek, to nikt nie ryzykowałby ostatecznie karą za pomoc, której próbował udzielić.
Ale to prawo nie wzięło się znikąd. To konsekwencja ich chorej mentalności oraz braku wartości moralnych.
To nie jest kwestia ich mentalności, tylko debilnego prawa do którego muszą się dostosowywać.Otóż według chińskiego prawa osobie, która w skutek potrącenia odniosła obrażenia przysługuje odszkodowanie wypłacane do końca życia przez sprawcę, dlatego wielu kierowców w sytuacji gdy potrącają pieszego decydują się na to żeby jeszcze raz po nim przejechać (pewnie widziałeś to wielokrotnie, bo pełno jest takich filmików w internecie). Wolą kilka lat spędzić w więzieniu niż wypłacać komuś odszkodowanie do końca życia. Podobnie jest z udzielaniem pomocy, ludzie się boją że mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności przez jakiegoś szajbusa, który celowo chciał sobie zrobić krzywdę.
Raz miałem styczność z Chińczykami w Londynie w restauracji gdzie płacisz I jesz ile chcesz.
Nawet nie ukrywali że patrzą na nas czy osoby które nie kupiły nie biorą jedzenia.
Zero dyskrecji tylko bezczelnie naprzeciwko nas.
Inaczej niż z ludźmi z Wietnamu, tych to lubię bo są skromni , robią swoje, I jakkolwiek to zabrzmi to dobrze im z oczów patrzy , sympatyczni ludzi.
Chińczycy przyszli kiedyś kupić nasz lokal. O mało nie udławiłem się ze śmiechu, to było jak film z kung-fu mafią.
Było ich sześciu w ustawieniu 1+2+3, jeden z tych trzech jako pierwsze wyrwał krzesło spod ściany i ustawił naprzeciwko mojego biurka.
Numer 1 usiadł i trzymał spojrzenie na wysokości moich jaj, numery dwa stanęły po bokach a reszta za nimi.
Ważniejszy numer 2 przemówił, "Pan Dong będzie mówił" (oczywiście nie pamiętam czy było mu Dong czy jakoś inaczej).
Zrobiłem się czerwony z wysiłku żeby nie ryknąć śmiechem i wydukałem "Będę słuchał".
Nr 2 nachylił się do Nr 1 i coś szeptał, następnie wyprostował się i przemówił "Pan Dong kupi wasz lokal".
Miałem się nie śmiać, i się nie śmiałem, myślałem o czymś gorączkowo byle zająć rechoczący umysł.
Milczałem (wyszło że znacząco) po pewnej chwili rzekłem z godnością "O tym decyduje mój Szef" i z radością spuściłem ich do kumpla, który reprezentował nas w kontaktach zewnętrznych.
Pan Dong nie odezwał się w moim kierunku ni słowem, nawet jakby nie dostrzegał mojej obecności. Ich niezachwiana pewność siebie i absolutna hierarchia wewnętrzna, były tyleż śmieszne co i porażające.
Tyle było moich kontaktów biznesowych z chińczykami, ale wiem na pewno, że nie chcę mieć z nimi do czynienia.
A "Pan Dong będzie mówił" zostało ze mną jako powiedzonko chyba już na zawsze.