Dzienniczek gracza - styczeń
U mnie styczeń troszkę wyglądał inaczej, ponieważ dotyczył starych tytułów. Niemniej jednak z tego, co usłyszałem od was i reszty ludzi, którzy grali w Monster Hunter: World... Możemy bezpiecznie powiedzieć, że tytuł gry miesiąca należy do niej.
Cały miesiąc zleciał mi na bijatykach - Arcade Edition i FighterZ okazały się gigantycznymi pożeraczami czasu. Pomiędzy nie wcisnął się tylko Shadow of the Colossus i jakieś pojedyncze godziny wyrwane na Deus Ex Mankind Divided oraz Final Fantasy VI.
Pełen podziw za tę listę tytułów ogranych w styczniu. Sam w minionych tygodniach wrzuciłem na ruszt kilka mało znanych produkcji, ale stoczyłem też ciężki bój z samym sobą, żeby nie kupić Monster Hunter World. Wizja wspólnych polowań przez sieć jest cholernie atrakcyjna, ale trzeba mieć na to czas. A ja teraz to może z 2H tygodniowo w Overwatch grywam. ;)
Ten miesiąc upłynął mi głównie przy krótszych grach. 9 produkcji, które zakończyłem w styczniu lub po prostu z racji ich monotonii odpuściłem. Wielkie nadzieje miałem co do Aarklash: Legacy, ale zamiast innej wariacji Blackguards dostałem przeciętną, zrobioną na jedno kopyto grę taktyczną z nudną historią. Szkoda. Była to gra zakupiona na zimowej wyprzedaży Steam za naprawdę małe pieniądze, więc aż tak rozczarowany nie byłem. Więcej frajdy dała mi inna gra zakupiona w tym czasie i też za mniej niż 5 zł a mianowicie Crush Your Enemies. Taki prymitywny RTS od Polaków, który dzięki humorowi sprawił, że dość szybko przeszedłem kampanię. Szkoda, że pomimo wielu prób udało mi się w multi zagrać wyłącznie raz...
Kolejną całkiem dobrą grą było Valley – pędzenie w egzoszkielecie przez ukrytą dolinę, w której prowadzono różne badania było dość fajne. Na screenach i zwiastunach gra prezentowała się olśniewająco, ale w rzeczywistości na najwyższych ustawieniach była przeciętna. Historia też nie była zbyt angażująca. Wziąłem się też za Civilization V, ale tutaj ponownie z dobrze zapowiadającego się początku robi się gra żmudna monotonna i prawdopodobnie szybko zniknie z dysku. Odwrotnie było z The Deep Paths: Labyrinth of Andokost, które z początku kompletnie nie zachwycało, wręcz irytowało, ale z czasem, gdy poznałem specyfikę gry i przyzwyczaiłem się do dziwnych rozwiązań, wsiąkłem w eksplorację. Co prawda nie jest to wybitny dungeon crawler i z ostatnich lepiej wspominam Ruzar- The Life Stone, ale gra jest przyzwoita.
Z zakupionej paczki z przygodówek od Crystal Shard zagrałem w Quest for Yrolg, przy którym moje styki w mózgu dostawały spięcia, gdy rozwiązanie okazywało się banalne… Ogólnie jest to przygodówka w starym stylu, choć wizualnie bardzo brzydka to nie można odmówić jej pewnego uroku. Kolejne z paczki – Starship Quasar zostawiłem sobie na ten miesiąc. Ponadto do pieca dorzuciłem kilka tytułów krótszych, które zalegają mi z bundli – platformowe 140, zręcznościowo-logiczne PixelJunk Shooter i logiczne Back to Bed – wszystkie okazały się dla mnie średniakami.
Kolejny miesiąc upłynie z pewnością podobnie – jestem w trakcie Zombie Vikings, Project Remedium, Obulis a także sprawdzam demo Stygian: Reign of the Old Ones, gry RPG połączonej z horrorem, więc tego, co lubisz. Z tego, co dotychczas miałem okazję w grze zobaczyć, mogę stwierdzić, że szykuje się jedna z najciekawszych gier RPG przyszłego roku.