Tak ostatnio bardzo zaczął mnie nurtować ten temat. Może jest to spowodowane tym, że w moim miejscu pracy pojawił się nowy pracownik, który niby głupi nie jest i zna się na rzeczy. Lecz rozmowa z nim strasznie mnie irytuje, bo przykładowo na dziesięć sensownych słów przypada osiem przekleństw i na dodatek brak mu totalnej ogłady, nie patrzy że w towarzystwie są kobiety, dzieci czy klienci.
Nie żebym był jakiś święty, bo każdy czasem w fatalnym momencie życia potrafi sobie solidnie bluzgnąć, ale zawsze zwracałem na to uwagę i bardzo mnie to irytuje. Może dlatego, że jestem osobnikiem, który nie wplata do wypowiedzi zbędnych nic niewnoszących słów. Więc krótko ujmując prawie nigdy nie przeklinam, nawet w dość irytujących sytuacjach które mnie spotykają.
Co Wy o tym sądzicie? Zdarza Wam się przeklinać? Jeżeli tak to jak często i czy uważacie to za niekulturalne zachowanie, a może wręcz za imponujące? Oraz skąd się bierze w ludziach potrzeba wplatania wulgarnych słów, które czasem zajmują nawet 80% całej wypowiedzi?
Poprawne przeklinanie to też sztuka trzeba wiedzieć kiedy wzmocnić wypowiedź a kiedy sobie odpuścić.
Osobiście uważam że wstawianie wulgarnych słów co przecinek wychodzi z tego że ktoś bardzo chcę porozmawiać i uczestniczyć w rozmowie ale nie ma nic do dodania.
Problem wychowania rodzice pewnie klneli jak szewce i sie czlowiek przyzwyczail. Znam wiele takich przypadkow, sam walcze tez bo czasem jak mi cisnienie skoczy to bluzgam niesamowicie, a ze mam nadcisnienie to za czesto sie to zdaza :D
W moim przypadku to kwestia "radzenia sobie" ze stresem. Rodzice w ogole nie przeklinali.
Wg mnie to nałóg i jak to z taką przypadłością bywa, trzeba się nauczyć nad nią panować i odpowiednio używać.
@WolfDale Słuszna uwaga. Są sytuacje, w których trudno obejść się bez mocniejszych wypowiedzi, ale wszystko powinno być w granicach smaku.
Przeklinam sam do siebie jak coś mi nie wychodzi, ale w towarzystwie nigdy mi się nie zdarza.
https://businessinsider.com.pl/rozwoj-osobisty/po-czym-poznac-inteligentnych-ludzi/h5zpe7z
Przeklinam bo jest to wpisane w moją naturę.
Do takich przyzwyczajeń przyzali się m.in. BarackObama, Karol Darwin, Winston Churchill, Keith Richards czy Elvis Presley. Jeśli lubisz przesiadywać w nocy, to znajdujesz się w imponującym towarzystwie.
Z tego imponującego towarzystwa uznaję Darwina i Richardsa tylko. :P
Mnie bardziej irytuje, jak słyszę kobietę używając co chwilę wulgarnych słów. Jeszcze do tego przy małych dzieciach, z papierosem w gębie.
Przeklinam tylko przy grach, a tak to jak mnie coś wkur...przepraszam zdenerwuje. W towarzystwie się ograniczam.
Jak to mówią: http://pl.memgenerator.pl/mem-image/szlachta-nie-przeklina-szlacha-porozumiewa-sie-z-plebs-pl-ffffff
Sam klne tylko w nerwach, szczególnie sam sobie pod nosem, w towarzystwie staram sie nie bluzgac, chyba ze jakies slowo xxx pasuje jako podkreslenie wypowiedzi.
Nie stosuje wulgaryzmow jako przecinkow, w internecie praktycznie w ogole nie pisze brzydkich slow.
Jak ktos duzo klnie, bez sensu, to zawsze mam wrazenie, ze ktos taki ma wąski zakres slow i radzi sobie bluzgami.
Nie wiem jak inni. Czasem przeklinam bo lubię. Ale umiem się porozumiewać i bez tego.
Ja sobie lubię czasem przekląć, nie widzę w tym nic złego, oczywiście w pewnych granicach. Niejednokrotnie też mi uszy puchną jak siedzę w pubie i ktoś po prostu daje taki wykład złożony z prze-kurwa-cinków, że wprowadziły w niesmak tybetańskiego mnicha w stanie nirwany.
Przeklinam bo mnie ludzkość wqr...
Dlaczego ludzie nagminnie przeklinają?
Bo są niewychowanymi prostakami i chamami, w takim środowisku wyrastali i w takim środowisku się obracają, nie ma więc możliwości korekty zachowania i tak już trwają w językowej prymitywności.
Nie używaj słów których nie rozumiesz, bo wywołuje to jedynie uśmiech, czasem w zależności od sytuacji- zażenowanie.
Co jest elitarnego w niebyciu chamem?
To dziwne rzeczy cię śmieszą. I szczerze, niezbyt mnie interesuje co u ciebie co wywołuje.
A co powoduje, że przeklęcie raz w tygodniu choćby automatycznie kogoś klasyfikuje jako chama? Masz bardzo zaburzone postrzeganie rzeczywistości i jakieś takie mętne ocenianie ludzi po tym, że czasami ktoś użyje słowa "kurwa". Trochę mnie to nawet bawi, bo wulgaryzm to normalna ludzka reakcja na coś i wbrew pozorom, wulgaryzmy należą do języka. Na gimnazjum nie miałeś na polskim? Facetka nie wyjaśniła?
Przypominam że kolega .:Jj:. odpowiada na pytanie
"Dlaczego ludzie NAGMINNIE przeklinają?"
więc wcale nie sugeruje że każdy komu czasami się wyrwie jest niewychowany .
A co powoduje, że przeklęcie raz w tygodniu choćby automatycznie kogoś klasyfikuje jako chama?
A kto tak powiedział?
Zanim zaczniesz wytykać komuś zaburzoną percepcję, popracuj nad swoim czytaniem ze zrozumieniem.
W myślach i do siebie każdy przeklina. Ale co to ma do rzeczy z tym co napisałem czy z pytaniem autora wątku?
Jakie gimnazjum? Jak byłem w szkole podstawowej to dopiero je wprowadzali. Nie miałem facetek, były panie, nauczycielki.
Jeśli w Twojej szkole kadra nauczycielska usprawiedliwiała publiczne przeklinanie to ślę współczucia.
Kultury się uczy i wynosi przede wszystkim z domu.
Przeklinam. I pod nosem w nerwach i przy znajomych. W innych okolicznościach nie za bardzo.
Nie twierdzę, że klnę jak szewc, ale zdarza mi się. Oczywiście bez przesady.
Kiedyś czytałem, że ludzie którzy więcej przeklinają są bardziej wiarygodni :)
Nawet małżonek królowej przeklina więc o czym wy mi tutaj p*motyla noga?
https://www.youtube.com/watch?v=1BkdYTDj6Eg
Jedna z moich polonistek powiedziała kiedyś, że przeklinanie to przejaw prymitywizmu słowotwórczego, co dowodzi niskiej inteligencji. Zasadniczo po latach się z nią zgadzam, choć pewnie dochodzi tu jeszcze jeden czynnik – poczucia niskiej wartości człowieka. Mam bowiem wrażenie, że osobnicy operujący gęsto „łaciną” próbują na swoich słuchaczach zrobić lepsze wrażenie, jakby dowartościować się w ich oczach(/uszach) „mocnym” słownictwem. Może dlatego ja osobiście najmocniej klnąłem gdy miałem naście lat (szczególnie 12-14), bo to taki dupkowaty wiek w życiu przeciętnego człowieka (sorry chłopaki, ale taka prawda). Dziwne dla mnie jest, że komuś to zostaje do dorosłości, no ale jeśli wychowywał się w bardzo prostym lumpenproletariackim środowisku…
I tu nie chodzi o bycie elitą, jakąś yntylygencją, czy kimś takim, ale o zwykłą elementarną kulturę słowa, której prymityw z ciężkiego środowiska nie zrozumie. Dlatego na przykład kiboli dziwi, że ludzi może zniechęcać do chodzenia na mecze ostentacyjne skandowanie jakichś wulgarnych przyśpiewek. Tak, dla w miarę normalnego, poprawnie wychowanego człowieka tworzenie takiej szowinistycznej, wulgarnej atmosfery na stadionie jest baaaardzo odpychające (budzi duży niesmak), i niech nikt nie marzy, że przy takiej kulturze kibicowania stadiony będą się w Polsce zapełniać, nawet jeśli wyniki i gra polskich klubów byłyby lepsze niż obecnie.
Dla mnie jeśli ktoś w zwykłej rozmowie rzuca mięchem na prawo i lewo, to z miejsca jest prostakiem*. Choć względem jakichś poczciwych robotników mogę spojrzeć z pewnym zrozumieniem (jeśli klną we własnym gronie), ale nie zmienia to faktu, że nadużywanie bluzgów najlepszego świadectwa człowiekowi nie wystawia. I fakt faktem, że obecnie w Polsce odsetek k******ych na ulicy, w autobusie czy w pociągu jest za zdecydowanie za duży. To trochę tak jakby palacz w miejscu publicznym dmuchał w twarz niepalącemu. To ostatnie wyrugowano (jako tako), ale z wulgaryzmami będzie dużo trudniej.
Ze szczeniackiego wieku pozostało mi tylko przeklinanie (dla złagodzenia efektu czasem w wersji angielskiej) pod wpływem jakiegoś wzburzenia, zdenerwowania, ale TYLKO gdy jestem sam (sporadycznie przy jakimś starym kumplu, dla którego wiem, że nie będzie to zbyt rażące). Oczywiście robię to dla rozładowania stresu.
-------------------
* tak, uważam Durczoka czy Lisa za prostaków, choć ich słynne przemówienia niby były trochę pod wpływem stresu, ale to ich za bardzo nie usprawiedliwia, bo jednak sytuacje, w jakich zostali nagrani, raczej nie stwarzały wrażenia tak stresogennych, żeby używać aż tak grubego słownictwa
A może po prostu uważasz ich "za prostaków" bo masz inne poglądy polityczne?
Raczej pudło. Lisa nie oglądam i nie czytam, bo… generalnie nie oglądam telewizji, a na prasę też nie mam czasu (albo jak mam, to mi się nie chcę czytać, bo wolę… na przykład zagrać). Gdy jednak kiedyś trafiało mi się słyszeć jego wypowiedzi, to potrafił je mieć zbieżne z moimi. Co do tego drugiego, to w ogóle nie wiem co się z nim dzieje. Pomijam fakt, że nie wiem nic o jego poglądach (o Lisa też nie przesadnie dużo), poza tym że zaczął robić karierę za rządów SLD, co notabene nie musi od razu dowodzić jego orientacji politycznej.
Po prostu ci dwaj mi się nasunęli na język i dlatego podałem ich przykłady. Ale może coś w tym być, że łapano na folwarcznym języku ludzi z okolic PO, czy szeroko rozumianego centrum. To nagranie u Sowy na pewno odjęło Platformie kilka procent w wyborach, co przesądziło o oddaniu władzy PiSowi. Dla części ludzi poziom wypowiedzi był żenujący i kompromitujący. I bardziej tu chodziło o formę, a nie treść (która jak dla mnie nie miała nic rażącego). Te restauracyjne dialogi pokazały jak wielu prostaków pcha się do władzy i potrafi tę władzę zdobyć. Inna rzecz, że potomek wieszcza narodowego od Trylogii i Krzyżaków, tą wypowiedzią z kupą kamieni, może z czasem przebić sławą pradziadka, jeśli jego wypowiedź za 50 czy 100 lat okaże się czarnym proroctwem. Oby nie.
Przypomniało mi się, że również Ziemkiewicz „zasłynął” zbliżoną polszczyzną, i to nawet w gorszym kontekście, bo w sposób niewymuszony rzucił mięchem przy wypowiedzi członka PKW, co notabene wywołało salwy śmiechu u wielce konserwatywnego p.Warzechy. Zatem wśród prawicowców też nie brakuje speców od kwiecistego języka i zwykłej chamówy. Zresztą RAZa uważam za prostaka nie tylko za to co odstawił wtedy na antenie, ale też za jego „błyskotliwe” uwagi na Twitterze.
W ogóle dziennikarze, jako grupa zawodowa, bardzo dużo stracili w moich oczach od czasu, gdy się wszyscy powszechnie zaczęli udzielać na TT, na ogół nadużywając kolokwializmów i przechodząc w taki prosty język rodem z komentarzy na onetach i interiach. A kto jak to, ale oni powinni dbać o pewien poziom wypowiedzi.
Ja nie umiem przeklinac wsrod ludzi. Ale jak jestem sam i cos mnie wkurza w danej grze to sobie przeklne.
Zawsze ceniłem polskie wulgaryzmy, jako narzędzia umożliwiające "podkreślenie nastroju wypowiedzi". Oczywiście z pogardą odnosiłem się do prymitywów używających wulgaryzmów w charakterze znaków przestankowych. Niemniej, w ramach klasycznego stopniowania przymiotników, warto było dostrzegać subtelne różnice znaczeniowe pomiędzy takimi słowami jak wkurwiony-wkurzony-zdenerwowany.
Ostatnio jednak (chyba się starzeję) nawet tego rodzaju stopniowanie przymiotników coraz częściej mnie drażni i to niekoniecznie wtedy gdy jest nadużywane.
Dlaczego ludzie nagminnie przeklinają? Bo czasami są z natury agresywni, wydaje im się że "to takie dojrzałe i wzbudza respekt" i/lub mają ubogie słownictwo.
Dodam tez, ze przeklinac np. po angielsku jest latwiej.
Albo ku*wa po hiszpansku to zakret, ch*ju po angielsku to ktos ty a kurde po ukrainsku to nasze ku*wa a zalatwic sie to po ukrainsku opic sie a w Polsce isc do toalety.