Chciałbym w tym roku wreszcie pójść na swoje, a przez swoje rozumiem "banku" ;-). Wiem, że paru forumowiczów przechodziło przez to w ostatnich latach (np. Łyczek coś ostatnio wspominał). Ja nie mam dużej wiedzy w poruszaniu się po rynku nieruchomości.
Chciałbym coś nowego, po lewej stronie Wisły, preferowane dzielnice to Powiśle, Mokotów, Żoliborz, od 55 m2 w górę. Może znacie jakieś ciekawe inwestycje albo macie pomysł kogo się za wszelką cenę wystrzegać?
Ps. To nie jest tak, że szukam pomocy w tej kwestii na forum, ale jest to trochę ciekawych osób z Warszawy, ze środowisk, w których na co dzień się nie obracam i właśnie na takiej perspektywie mi zależy.
Wejdź sobie na domiporta.pl, określ kryteria i szukaj. Ceny na portalu oczywiście będą wzięte z dupy, ale jak zrobisz -30% to mniej więcej zobaczysz realne.
Jest taka bania na nieruchomościach teraz, że nie tykałbym.
Od 2007 roku slysze, ze jest banka w nieruchomosciach i jakos nie peka...
No nie. Miałeś po drodze zniżkę, chociażby z powodu inflacji.
Ostatnio ponad połowa mieszkań jest kupowana za gotówkę, bo przy takim oprocentowaniu depozytów ludzie traktują mieszkania jako lepszą lokatę kapitału w drodze wynajmu. Dopóki RPP nie podwyższy stóp albo kupujący nie wyprztykają się z oszczędności tudzież rynek wynajmu nie pierd. nie tykałbym.
Dobrze Ci radzi posłuchaj go. Ewentualnie bierz używke za tyle za ile Cię stać albo wynajmuj dalej.
Bańka nie pęknie, chociaż była, jest i będzie. Mieszkanie to rzecz, która się tak szybko nie starzeje i większość deweloperów czy prywatnych właścicieli woli czekać nawet kilka lat zamiast sprzedać po zbyt (ich zdaniem) niskiej cenie.
Na podwyżkę stóp nie liczyłbym w najbliższym czasie, łudząc się, że nagle ludzie przestaną kupować. Z drugiej strony, gdybym sam kupował, wtedy brałbym je pod uwagę, żeby rata kredytu nie wystrzeliła nagle w kosmos.
Kupujący tak szybko się nie pozbędą gotówki, bo tej na rynku jeszcze dużo. Jedynie pojawienie się innych, mniej upierdliwych alternatyw pod inwestycje zmieniłoby sytuację.
W czym jest gorsza prawa strona Warszawy gdzieś przy samym metrze ?
Jest taniej a z racji tańszych gruntów bloki są luźniej stawiane. Na takiej np. Woli wychodząc na balkon człowiek czuje się jak by stał u sąsiada w kuchni ( zabudowa w podkowę - wewnętrzne mieszkania )
Za dużo Miodowych Lat
Nigdy nie mieszkałem po prawej stronie, kompletnie jej nie czuję. 10 lat wynajmowałem na Mokotowie, Powiślu, Młocinach, Placu Grzybowskim i na Woli, po prawej stronie warszawskiej Wisły jestem dwa razy w roku.
Sam całe życie mieszkałem po lewej stronie, teraz od kilku lat po prawej. Wracając w stare rejony czuje się jak w mrowisku, po prawej jest zdecydowanie luźniej, dochodzą do tego bliskie tereny leśne, tereny nad Wisła itp. Po pracy jest się gdzie zresetować.
Loon szuka po lewej stronie bo jak sie Wolska oddzieli to chce pozostac w Polsce ;)
Jakis czas temu przegladalem mieszkania na zoliborzu i mokotowie ale kurde ceny zabijaja. Ciekawsze mieszkania takie ponad 100m to juz trzeba liczyc conajmniej 800k a jak cos sie nawet podoba to 1M+
Jako reprezentant srodowiska korpo-klepackiego moge powiedziec, ze z mieszkania na Mordorze jestem dosc zadowolony.
Taktycznie tylko wyprowadzilem sie z kraju na czas remontu Marynarskiej;)
Kogo się za wszelką cenę wystrzegać? JW Construction, znane też jako JW Destruction. Choćby sprzedawali za grosze, nie bierz :)
A niestety rynek nieruchomości (zwłaszcza w przytoczonych przez Ciebie dzielnicach) to jest masakra, ceny autentycznie zabijają... Pęknięcia bańki też bym się specjalnie nie spodziewał, moja mama prowadzi biuro nieruchomości od kilkudziesięciu lat i wielokrotnie już słyszała tych, co czekają aż bańka pęknie. Słyszy ich tak mniej więcej od kiedy zaczęła prowadzić firmę, czyli nawet więcej niż przytoczony 2007 rok :)
Lindil --> To lepiej żebyś z tej wyprowadzki z kraju nie planował skończyć w ciągu najbliższego roku, bo nic się nie zapowiada, żeby mieli zdążyć... :P
Powiśle, Mokotów, Żoliborz to jest jakiś kosmos cenowy, ja kupiłem dosłownie dwa tygodnie temu mieszkanie na Pradze Płd i osobiście polecam te okolice, jak się dobrze poszuka i utarguje to ceny prawie "Białołękowe". Tylko, że ja tu mieszkam już z 8 lat i zdecydowanie lepiej się czuję niż po lewej stronie :) Ale to już indywidualna kwestia.
A to nie jest tak, ze Praga to jakieś mega dresiarskie dzielnice? Zdaje sobie sprawe, ze tam sie teraz troche "rewitalizuje", ale nie usmiecha mi sie mieszkac wsrod patoli. Albo w nowoczesnym bloku, ale obok rozpadajacej sie kamienicy.
Praga Pradze nierówna. Ja od początku studiów, czyli już 4 rok, mieszkam na Pradze Północ. Nigdy jeszcze nie doświadczyłem jakichś nieprzyjemności związanych z lokalną patologią. Też jakoś dużo jej nie widuję. Wydaje mi się, że trzeba wiedzieć, gdzie chodzić, a gdzie nie, tyle że taka instrukcja to dobrze się sprawdzi w każdym mieście i w każdej dzielnicy. Jest dużo fajnych lokalizacji, jak Ząbkowska, czy Jagiellońska, zaraz obok masz Dworzec Wileński skąd dojedziesz właściwie wszędzie. Jeśli chodzi o Pragę Pd, to Saska Kępa jest świetną okolicą, jest cicho, czysto, dużo zieleni, jest dobrze skomunikowana, no i nie ma renomy dresiarskiego osiedla. A czego unikać? Na pewno Szmulowizna, niektóre rejony w okolicach Szwedzkiej też niespecjalnie ciekawe, ale jest trochę lepszych dzielnic, gdzie jest bardzo spoko, buduje się tam teraz kolejna linia metra, więc będzie w ogóle super.
A propos tych stereotypow to nie do konca prawda bo duze czesci Pragi faktycznie sie gentryfikuja, ale tam nadal za fasada pieknie odnowionych kamienic widac zulerke. Nie twierdze, ze bardziej niebiezpieczna niz gdzie indziej, ale jak ostatnio bylem na Pradze to jednak ten kontrast jest uderzajacy. Po tym jak po bardzo dlugiej przerwie pojawilem sie na Pradze to zaskoczyly mnie wyremontowane cale kwartaly ulic; a zaraz potem uderzyl widok tej samej zulerii co dawniej.
A zreszta co tu rozmawiac o Pradze skoro gosc szuka mieszkania w Warszawie :P
Jest sporo nowych inwestycji, ale nie podales najwaznijeszego - limit cenowy. Bo inna cena to sPlace Park, czy np. Osiedle Awangarda.
No powiedzmy, że do 700k, ale wtedy juz chcialbym cos minimum 65 m2.
Generalnie nie tyle chodzi mi o dyskusje o dzielnicach, co mialem nadzieje, ze ktos siedzi w temacie i na przyklad zna fajne ploteczki.
Ostatnio widzialem ciekawa oferte tuz obok Okecia, po 5800 za metr, a lotnisko podobno do odstrzalu... Ale nie zamierzam ryzykowac ;)
Trzeba mieć na uwadze że niższa cena zazwyczaj z czegoś wynika, powody mogą być różne, tak jak juz pisałem mogą być bloki bardzo ścisło stawiane, moze być osiedle ,, studnia ,, mimo teoretycznie dobrej lokalizacji do najbliższego autobusu badz sklepu moze być ponad kilometr ( bloki budowane w ostatnich etapach gdzie musisz przejść cale osiedle aby z niego wyjść ), mikroskopijne podwórko dla dzieci,paskudna niezagospodarowana okolica, niepewny developer itp.
700k i 65 m2? Eee, to chyba dom ze złota. U nas za 60 metrów na prawdę super mieszkania płaci się ok 200 tysi.
,,Zdaje sobie sprawe, ze tam sie teraz troche "rewitalizuje", ale nie usmiecha mi sie mieszkac wsrod patoli. Albo w nowoczesnym bloku, ale obok rozpadajacej sie kamienicy. ,,
Jeśli chcesz mieszkać bliżej centrum to w większości przypadków natrafisz na kontrasty, z prostej przyczyny są to najstarsze dzielnice gdzie nowe miesza sie za starym. Wychodząc za bramę osiedla masz duże prawdopodobieństwo że będziesz mijał trzepak z grupką sebiksów z sąsiadującego bloku z wielkiej płyty z lat 80 badz starej kamienicy.
Na dobrą sprawę tego zjawiska jest najmniej na obrzeżach tzn. Wilanów, Białołęka. Są to dzielnice gdzie w zasadzie cała infrastruktura jest nowa a praktycznie wszystkie osiedla są pogrodzone. Ludzie zaś są zajęci spłacaniem kredytu a nie staniem z piwem przy ławce :)
Znasz taka stronke?
http://www.spisinwestycji.pl/
spis inwestycji w Warszawie, z podzialem na dzielnice
Tu jeszcze dwie inne:
http://pzfd.pl/mapa-inwestycji/
https://m.rynekpierwotny.pl/
No właśnie takich akcji jak "obok lotniska" czy słynne już Odolany trzeba wystrzegać się jak ognia. Ursynów w części "przy obwodnicy" też jest dyskusyjny. Tzn. może by nie był dyskusyjny gdyby miało być zgodnie z planami. Dom development budował coś ostatnio przy SGGW ale pewnie już wszystko wyprzedane.
Jak chcesz namiary na dobrego pośrednika kredytowego to służę.
700k za 65m2 :-|
hehehe no i dlatego wolę nawet autem A2 jechać 1,5 godzinki jak jest robota w stolycy :P
Nawet 1,5h w dwie strony nie są tego warte IMO. Chyba, że jeździsz do biura góra raz w tygodniu.
Ja mam ten fart, że kupuję za gotówkę, ale mimo wszystko nie brałbym od dewelopera - jako, że masz odpowiednie wykształcenie to zainteresuj się aukcjami komorniczymi, masz czas, możesz poczekać a naprawdę można ustrzelić dobrą okazję. W ogóle można i bez tego trafić okazję.
Jesteś pewien, że przy Twoich zarobkach musisz brać kredyt? Może lepiej zacisnąć pasa na 3-4 lata, niż spłacać odsetki przez 20 lat? W końcu na iPhone X Cię stać :troll: ;)
Z lifehacków mój ulubiony jest taki, że BARDZO często zdarza się, że ktoś Ci sprzeda chałupę DUŻO taniej jak masz gotówkę w ręce. Często ludzie wolą typa co zamacha 300-400k przed nosem niż kolesia co "dowie się w banku o 600k", bo takich jak ten drugi na rynku nie brakuje ;) Tylko trzeba te 300-400k mieć :)
I nie przywiązuj się do mieszkania, traktuj je jak inwestycję, jak się trafi coś taniego to bierz i drugą stronę Wisły, sprzedaj z zyskiem i szukaj dalej, rynek jest tak przegrzany że długo ze sprzedażą nie będziesz się męczył.
Często ludzie wolą typa co zamacha 300-400k przed nosem niż kolesia co "dowie się w banku o 600k", bo takich jak ten drugi na rynku nie brakuje ;) Tylko trzeba te 300-400k mieć :)
To jest jakaś bzdura, formalności w banku trwają około 2-3 tygodni, nikt o zdrowych zmysłach nie straci 200-300k bo mu szkoda poczekać miesiąc, bzdury wyciągnięte z kapelusza.
Nazgrel, ja już jedno mieszkanie tak kupiłem, kolega drugie, i to w Warszawie. Podobno takich co ogarną w banku było przed nami kilkunastu i albo urywali kontakt, albo próbowali się targować, albo ściemniali, że już zaraz będą mieć kredyt i tak miesiącami.
"Z danych NBP wynika, że aż 71 proc. nowych mieszkań sprzedanych w największych miastach była kupiona bez kredytu."
https://www.rp.pl/Mieszkaniowe/306299949-Ponad-70-proc-nowych-mieszkan-kupujemy-za-gotowke.html
2-3 tygodnie, jak ma się znajomości to i odczuwalnie szybciej.
Takie historie to jakiś kosmos. Chyba że się interesy robi z zielonymi ciotkami, co nie wiedzą co robią i zaczynają się pakować zanim pójdą do banku sprawdzić swoją sytuację.
Jak się trafia na okazje to to okazja, ale podciąganie pod to całego rynku...
b212 -> Jasne - i oczywiście po zakupie tych mieszkań żaden z Was nie wpadł na pomysł, żeby zarobić na czysto 300 tys zł sprzedając je komuś po cenie rynkowej. Że Ci nie wstyd takie głupoty wypisywać...
twostupidogs -> Jak to się ma do tematu? Dla sprzedającego nie ma różnicy czy płaci mu bank czy jakiś przypadkowy mietek, dostaje tyle samo kasy - chyba, że jest deweloperem i jest w trakcie budowy ale to zupełnie inny temat.
[edit]
Przejrzałem Twoje posty b212, to Ty jesteś tym bajkopisarzem co to z żoną dwa razy w tygodniu do Neapolu na pizze lata bo wychodzi taniej niż w Pizza Hut. Szkoda tracić czasu na dopisywanie się do tych odpowiedzi.
Nazgrel
Tak się ma do tematu, że b212 majaczy coś nt. tego, że sprzedający ślinią się na widok gotówki jakby to był jakiś rarytas i wielka rzadkość.
Trudno mi uwierzyć, że taka rada może być skuteczna (pomijam jednostkowe przypadki) skoro, co prawda na trochę innym segmencie rynku, ale jednak pokrewnym 71 % mieszkań kupionych było za gotówkę.
twostupiddogs, ale to deweloperka a ja mówię o rynku wtórnym :) Nie udaję że się znam na nieruchomościach, ale podejrzewam, że to jednak dwa światy, ludzie chcą nowe, uj wie po co, dla mnie budynki z 2000 i później są najlepsze, przede wszystkim są już skończone i możesz sprawdzić jak się tam mieszka, zwyczajnie. A nie się szarpać z Januszami o wszystko.
.:Jj:., znam kilka osób które z tego żyją, wiadomo, że się nabujasz i naszukasz ale prawda jest taka, że to jest gra o Twoje xx lat kredytu / kilkaset tysięcy złotych, więc IMO warto choćbyś miał na to i 1000 godzin spalić.
Nazgrel, ja akurat zbiłem o 60k z 350k, mieszkanie wtedy było warte te 350k, ale to było kilka lat temu :) Od tamtej pory je wynajmuję i w sumie myślę nad sprzedażą, chociaż w Warszawie to nigdy nie wiadomo co się stanie, bo wierzę, że jest górka na rynku nieruchomości, ale wierzę też, że w Warszawie ceny będą rosły przez +/- całe moje życie :) Kolega co tak kupił fartownie (znajomy z pracy poszedł z torbami przez kobietę i uciekał z Polski) też wynajmuje i cieszy się, że nie sprzedał bo by był do przodu 150k a jakby sprzedał dziś to jest +250k + te lata co wynajmował. Natomiast ludzie którzy się tym zajmują semi-profesjonalnie to nie wiem co robią, bo nigdy nie pytałem, ale znam gościa co tak 4-5 mieszkaniami rocznie obraca. Także rynek jest tylko pewnie trudno w to uwierzyć i dupa piecze jak się siedzi na kredycie i czyta takie historie.
A w Neapolu byłem w tym roku trzy razy i wydałem na to całe 1500 zł na dwie osoby, istne szaleństwo.
Wiem, że może to co piszę brzmi jak jakiś Alex :D, ale zarabiając w miarę dobrze w Warszawie spokojnie odłożysz te 5k miesięcznie, 60k rocznie, 4-5 lat i już coś kupisz, bez bogatych rodziców i kredytów :) Dlatego uderzyłem w iPhone'a, bo wiem, że Loon ma i akurat ten telefon kosztuje w granicach 5k, także zakładam, że nie wydał na niego więcej niż jest w stanie w miesiąc odłożyć ;)
Janusze finansów
b212 te wyliczenia się trochę kupy nie trzymają. Zakładając, że ktoś zarabia netto np. 10k na rękę (super kasa, mało osób w ogóle tyle zarabia), na życie wydaje 5k, czyli w Wawie tak dość przeciętnie, bez ekscesów, zostaje mu 5k x 12 = 60k rocznie.
Piszesz o 4-5 latach, ale 4-5 x 60 = 240k lub 300k. To jest pół mieszkania, a nie całe mieszkanie, więc Twoje wyliczenia są zaniżone o połowę.
Może to jest trochę głupie, ale chcę zamknąć w tym roku transakcję, a do zamknięcia skłoniła mnie... butelka Coca-Coli za 7 zł w Społem w Płocku. 7 zł. Za Platformy była po 5. Nie chcę już dłużej czekać i odkładać na koncie, bo mam wrażenie, że tracę, 500+ przełożyło się na inflację, za chwile jeszcze podniesienie stóp procentowych, wibor, etc.
Zakładając kredyt nawet na pół miliona, koszt kredytu na 5 lat przy racie 10k to 55 000 złotych. Koszt kredytu na 30 lat przy racie 2k to 270k złotych. Ale koszt kredytu na 30 lat spłaconego w 5 lat to już tylko 78k złotych i ku tej opcji bym się skłaniał najbardziej. To oczywiście 78k więcej, niż mieszkanie za gotówkę, ale z drugiej strony odpowiada to mniej więcej cenom najmu. Ja muszę uwzględniać też swoje zdrowie psychiczne, a w czarnym scenariuszu na ratę 2k zawsze zarobię, bez względu na okoliczności. Oczywiście mam zupełnie inne ambicje, ale moje czarnowidztwo to pożyteczne przekleństwo, bo przynajmniej nie robię sobie 6-tki dzieci, które potem muszą utrzymywać b212.
Janusze architektury
Ale są też dobre informacje. Ostatnio przekonałem się do Pragi Południe i biorę pod uwagę Saską Kępę. Podoba mi się też http://potocka-apartamenty.pl/, choć nie wiem jakie tam są ceny. Ale jako jedni z nielicznych nie mają kretyńskiego układu. Tzn. mają, jeśli za taki uznać 15m2 przedpokoju i dwa balkony. Dla porównania jednak spora część tego nowego budownictwa upiera się na dwie łazienki (moim zdaniem zbędne, najbardziej mnie rozwalają kawalerki z dwiema łazienkami, come on). Albo na przykład kuchnia bez okna czy nawet fajny plan, ale kibelek zamontowany tuż na wprost salonu (zdj.). Ciekawa redefinicja ustronnego miejsca, kazdy z nas uwielbia robic dwójeczke w środku imprezy, na samym środku imprezy.
Mam trochę problem, ze ja sie na tym wszystkim fatalnie znam, a nie do konca mam czas (no niby jakis mam, ale to jest czas, w ktorym moj mozg juz nie dziala), by sie tego wszystkiego nauczyc, na jakie niuanse zwracac uwage, ktory deweloper ssie pale, ktora dzielnica jest fajna. Cale dorosle zycie mieszkam w Srodmiesciu i na Starym Mokotowie, zahaczylem nieco o Żytnią, ale to dla mnie nadal śródmieście, wiec Saska Kepa to dla mnie przede wszystkim Maryla...
Loon ---> Nie zrażaj się niektórymi głupimi pomysłami deweloperów. Jeżeli wystarczająco wcześnie zdecydujesz się na mieszkanie i deweloper nie jest lewy to naniesie Ci zmiany. My tak przesunęliśmy łazienkę, która niepotrzebnie zabierała przestrzeń salonu/przedpokoju. Zamiast tego deweloper pociągnął nam wszystkie rury do pokoju, który podzieliliśmy na łazienkę i garderobę. I to oczywiście bez dodatkowych kosztów. Tak samo na tym obrazku można by wywalić tę małą łazienkę i od razu mieszkanie wyglądało by dużo lepiej.
U dewelopera Gronkowca Walca idzie kupić .
Używki są w podobnej cenie, starsze ale stawiane zdecydowanie w mniejszym zatłoczeniu.
Używka czy nowy oba cie przeżyją. W niejednym bloku z wielkiej płyty wybuch gaz, a blok to olał i nie ma po tym znaku, w nowym nie był bym tego taki pewien.
Może się dopiszę do wątku, bo też zaczynam się powoli rozglądać.
Szukam domu/segmentu pod Warszawą (ew. na skraju miasta). Od budownictwa pierwotnego, po wtórne (głównie po młodych, rozwiedzionych małżeństwach, gdzie okazało się, że ona czasem robi kupę, a jemu pocą się pachy). Na bloki się nie nadaję, a szkoda, bo łatwiej byłoby mi znaleźć COKOLWIEK. No po prostu trudno mi na to coś poradzić. Również tak jak Mohen, czuję, że każdy miesiąc zwlekania to strata pieniędzy i zdrowia (zwłaszcza, że wynajmuję od "dobrych przyjaciół", a nic tak dobrze nie robi na przyjaźń, jak wspólne interesy ;).
Preferuję ciszę i zieleń, może być kosztem nieco dłuższego dojazdu (i tak sporo pracuję z domu). Słabo znam to województwo i okoliczne miejscowości. Dlatego proszę Was o radę, co pod Warszawą jest w miarę ładne jako tako skomunikowane. Gdyby miejscowość była skomunikowana z "Wukadką", to w ogóle bajka, chociaż zdaję sobie sprawę, że "cicho, zielono, blisko lasu, tuż przy kolejce i bez kredytu rozciągniętego na 8 pokoleń", to marzenie ściętej głowy.
Na metrażu samego domu też z chęcią oszczędzę, kosztem większego ogródka. To, że na dany dzień, widok z okna jest ładny, nie oznacza, że za rok lub dwa, mój dom nie stanie się obiektem położonym w środku jakiegoś kompleksu mieszkaniowego, bo deweloper tak wykupi grunty. A wówczas odgrodzę się żywopłotem ;).
Odkąd zacząłem się interesować tematem, okazało się, że do ogarnięcia jest o wiele więcej. Okazało się, że w jednym miejscu, które widziałem, są całkiem ciekawe inwestycje, tyle, że budują w pobliżu jakichś starych kompleksów przemysłowych i gleba tam może być wątpliwej jakości - dowiedziałem się o tym przypadkiem, od kogoś, kto się tam wychował. A te czynniki to zapewne początek góry lodowej rzeczy, którymi powinienem się martwić, a się nie martwię.
Teraz pytanie - którzy devsi od domków/segmentów są godni zaufania? Na co zwrócić uwagę? Jakich kruczków należy się spodziewać? Nie oczekuję, że wszystkiego dowiem się tutaj, bo korzystam z wielu źródeł, ale serio - wszystko mi się przyda.
P.S. wiem, że jest jeszcze trzecia opcja. Kupić działkę, załatwić ekipę, rach ciach ciach i chałupa wybudowana. Tyle, że już któryś raz mnie ostrzegano, żebym się za to nie brał bez znajomości ekip i ludzi, bo zostanę z ręką w nocniku. A ja mam takie szczęście, że pewnie tak właśnie by było. I nie znam ekip i ludzi, bo i nie znam nikogo, kto by się budował. Jeden gościu jest w trakcie i sam nie wie, jak to będzie. Dlatego na dzień dzisiejszy, stawiam na kupno czegoś gotowego (ew. obiecanki developera).
Jako absolutny laik w temacie poszukałbym czegoś przy Kampinosie. WKD co prawda nie ma, ale największa szansa, że CI nikt nie wybuduje pod nosem całego osiedla. Pod W-wą jest ogólnie kiepsko, bo te niby segmenty łączą trzy najgorsze cechy miasta i przedmieść. I daleko i smog i często 0 zieleni. A do tego można zostać szoferem swojego dziecka.
I nawet taka opinia mi się przyda. Kwestia głupiego smogu też jest istotna (facet spod Kampinosu, którego dom oglądałem, mówił, że tam u nich to zawsze wieje i smogu nie ma - ale to się zweryfikuje w necie).
Przy moich marzeniach mieszkaniowych, Kampinos to ostateczność - chociaż akceptowalna! Myślałem jeszcze o czymś w kierunku Starej Miłosnej, może jakiś Sulejówek, ale jeszcze się tam nie wybrałem i nie wiem jak tam jest.
Dowożenie dzieci do miasta i korki jeszcze jakoś przeżyję. Z pracą mam na tyle elastycznie, że nie powinno stanowić to większego problemu. W perspektywie paru lat może się okazać, że będę większość czasu pracował zdalnie. Oglądałem ostatnio dom w okolicach Kampinosu i mimo płaskiego terenu (ja górol, ale taki spod Ukrainy), bardzo mi się tam podobało. Brałbym bez gadania, gdyby właściciel nieruchomości nie przerobił całkiem fajnego projektu deweloperskiego w "fabrykę czekoladek", połączoną z wystawą sztuki nowoczesnej. Nie wiem, co czasami ludziom w głowach siedzi. Mieć ponad 200 metrów powierzchni i rozplanować ją tak, że więcej funkcjonalności ma mój pokoik + sraczyk wynajmowany na Mokotowie. Uroki rynku wtórnego ;).
Jak się teraz zastanawiam, może zamiast świeżych segmentów, powinienem szukać klasycznych domów, ale tak z okresu 2000-2005? Tak na czystą logikę, wydaje mi się to atrakcyjne. Dom stoi? Stoi, nigdzie się nie wybiera. Jakby miał się zawalić, pewnie już by to zrobił. Minusem jest mniej swobody na urządzenie go od początku, ale dopóki nie wybierze się na starcie czegoś od Janusza architektury wnętrz, to można mieć fajną bazę startową do urządzenia tego pod siebie.
Zjadło mi posta przez timeout ... Przedstawiając sprawę krótko, jeśli możesz częściowo pracować zdalnie, to poszukaj jakieś miejscowości dalej, zamiast przepłacać pod samą Warszawą. Dla przykładu Wyszków jest oddalony o 40 min od Warszawy przy trasie S8. Nieruchomości z pewnością dużo tańsze, a w okolicznym Rybienku mieszkali kiedyś aktorzy i nawet gangsterzy :) Ja się buduję w moim rodzinnym mieście (Ostrołęka) oddalonym o 113km od Warszawy, co daje ok. 1h 20min dojazdu do Targówka. Jak skończą remonty na S8 i dociągną bliżej miasta, co już jest w budowie, to ten czas się jeszcze skróci. Nie płacę chorych cen w Warszawie, póki co dzięki obecnej pracy bywać nie muszę, są galerie handlowe, rzeka, pełno lasów, tanie nieruchomości, miasto bogate i czyste. Otwórz mapę, może coś Ci ciekawszego przyjdzie do głowy, niż wpuszczenie bańki w segment :) Zważywszy, że z tego co czytałem ostatnio zająłeś się bardziej programowaniem, to otwierają się przed Tobą szerokie możliwości pracy zdalnej. Szkoda z tego nie skorzystać.
A jak przyjdzie podskoczyć do biura to 3-4 godziny dziennie w plecy na sam dojazd, super perspektywa ;)
kultura i spontaniczne wypady w miasto na piwo tez na propsie
tak, jestem ojcem, wiem jak to wyglada
Nazgrel - jeśli większość wymiaru pracy jest zdalna, to co za problem? W większość dni dojazdu nie ma, więc zaoszczędzasz więcej niż tracisz podczas dojazdów w dni, kiedy musisz się pojawić w biurze. Nie wspominając o tym, że oszczędzasz kilkaset tysięcy zł na nieruchomości.
Ja pracuję w 100% zdalnie i wiem doskonale jaki to komfort, ale biorę też pod uwagę, że za rok, dwa czy pięć lat może się to zmienić i konieczne będzie dojeżdżanie do jakiegoś biura czy klienta. A wiem doskonale ile czasu zajmuje dojazd z Wyszkowa, próbowałem przez chwilę dojeżdżać z Ostrowi do pracy (okazyjnie - 1-2 razy w tygodniu) i po głębszym zastanowieniu się stwierdziłem, że te godziny stracone w trasie nie są warte takich oszczędności. Nie wspominając już w ogóle o życiu towarzyskim czy korzystaniu z uroków miasta bo to zupełnie inny temat.
MM - kierunek Grodziska jest super, ale tez i cenowo te okolice stoja dosc wysokoj. WKD to swietna sprawa.
Ja ojcu nigdy nie wybacze tego ze nie kupil 25 lat temu po super cenie 1h dzialki 100 metrow od przystanku WKD. Zamiast tego kupil 5 ha jakies ornej ziemii, Straszna krotkowzrocznosc :(
Nazgrel
idąc w tym kierunku to lepiej w ogóle się nie budować/nic nie kupować tylko pójśc w wynajem, bo nie wiadomo co będzie za 5 lat i czy w ogóle będziesz miał nadal pracę w miejscu zamieszkania. Zaraz się okaże że *firma otwiera oddział w trójmieście i tyle było z misternego planu logistycznego... sorry, ale jak się kupuje nieruchomość to trzeba iść na jakieś kompromisy, albo kupisz kampera i będziesz wiódł życie globtrotera.
*tu wstaw dowolne zdarzenie losowe
Blood
Twoja koncepcja jest dobra - sam zresztą kiedyś się nad nią zastanawiałem, ale pod jednym warunkiem.
Jeżeli na poważnie myślisz o szansach edukacyjnych dzieci - za jakiś czas (na poziomie liceum) będziesz jednak musiał się przeprowadzić w okolice większego miasta.
Malaga - I tu masz kolejny plus mieszkania w dużym mieście, w razie potrzeby takie mieszkanie bez problemu będzie można wynająć za dobre pieniądze, gorzej z domkiem na działce ;)
twostupiddogs - bez przesady. 1xx km od stolicy to żadna odległość, a ja i wielu moich znajomych kończących lokalne licea osiągneło niemały sukces. Większość znajomych rozeszła się po uczelniach typu UW, PW, WAT, PWr, PG, PB.
Nazgrel
W przypadku wyprowadzki takie mieszkanie (nawet wynajmowane) to zamrożone środki. No chyba że jesteś dobrze sytuowany i zakup kolejnej nieruchomości to raptem pstryknięcie palcami, ale oczywiście nie bajdurzymy a mówimy o sytuacji która faktycznie mogłaby się wydarzyć :)
Druga sprawa, że wynajem wiąże się często z dodatkowym stresem jeśli nie trafi się na dobrych lokatorów.
"twostupiddogs - bez przesady. 1xx km od stolicy to żadna odległość, a ja i wielu moich znajomych kończących lokalne licea osiągneło niemały sukces. Większość znajomych rozeszła się po uczelniach typu UW, PW, WAT, PWr, PG, PB."
Wszystko można. Pracowałem kiedyś z kolesiem, który jako ojciec trójki małych dzieci codziennie dojeżdżał do pracy pociągiem 215 km i wcale nie dlatego, że nie mógłby znaleźć bliżej innej pracy.
Tylko, że to nie jest konkurs jak utrudnić sobie życie tylko jak je sobie ułatwić.
Nie znam warszawiaka z dziada pradziada, który by twierdził, że Praga to nie jest odrębne miasto (historycznie, kulturowo, mentalnie). O Pradze jako o kulturowej, integralnej części Warszawy opowiadają napływowi. To często są sympatyczni i wartościowi ludzie, ale korzeni tutaj nie mają zapuszczonych, groby ich przodków znajdują się zupełnie gdzieś indziej.
W mieście Praga bywam rzadko, bardzo rzadko. Gdy w młodości z kumplami przekraczaliśmy rzekę, to momentalnie czuliśmy różnicę. Nawet twarze praskich tubylców zdradzały odmienny wątek cywilizacyjny ;)
Zawsze czułem, że jestem z innego kręgu kulturowego niż ci zza Wisły i poruszam się w zupełnie innej przestrzeni miejskiej. Wszyscy moi koledzy, warszawiacy, uważali podobnie, a więc to nie może być wyłącznie mój subiektywny osąd, bo coś na rzeczy było.
Praga się zmieniła, wypiękniała, ma duży potencjał, dzięki zachowanej przedwojennej zabudowie. Zagłębie klubowe i pubowe przyciąga warszawiaków co weekend, sam tam swego czasu często imprezowałem.
Wiem, że nic nie trwa wiecznie. Warszawa administracyjna (a więc z Pragą czyli tzw. diecezja warszawsko-praska) rozwija się prężnie dzięki napływowym, dzięki gorolom, a ja jako warszawski hanys mogę się tylko temu zjawisku przyglądać, nie mam nań żadnego wpływu.
Tradycja, kultura, historia? Napływowi mają to w rzyci. Historia Pragi, historia nadania praw miejskich przez króla Władysława IV, jest gorolom kompletnie nieznana. Oni żadnych różnic nie dostrzegą, nie wyłowią, nie tylko dlatego, że nie mają wiedzy, ale także dlatego, że tego rodzaju subtelności ich zupełnie nie interesują. To nie jest ich historia, to nie ich tradycja.
Posenerzy i krakusy nie są myleni z warszawiakami. Ich tożsamość jest niejako zabezpieczona. Prażanie i warszawiacy są wrzucani do wspólnego worka, bo blisko siebie mieszkają, bo administracyjnie to ta sama jednostka, bo napływowi te różnice zacierają i prędzej czy później zatrą całkowicie. Czy to się rdzennym podoba czy nie. Za chwilę za hanysów podawać się będą krojcoki, a potem pójdzie z górki. Warszawiakiem dumnym zostanie człowiek z Brzeskiej, którego babička pohazi z Radzymina Podlaskiego a ołpa z Tomaszowa Lubelskiego. Normalna kolej rzeczy.
Autochtonów warszawskich jest mało, pewnie proporcjonalnie mniej niż hanysów na Górnym Śląsku. Napływowi przynoszą swoje zwyczaje, nierzadko kontestują te zastane. Napływowi to często wartościowi ludzie, bez których prężny rozwój trzeciej stolicy Księstwa Mazowieckiego byłby niemożliwy.
Myślę, że dla napływowego to nie ma wielkiej różnicy czy mieszka w Warszawie czy na Pradze. On odczuwa miejskie przestrzenie inaczej, bo jego rodzice, dziadkowie nie przekazywali mu opowieści o tych ulicach, domach, skwerach, parkach, które tu stały, ale zostały spalone. Słyszą o jakimś micie, że 85% tkanki miejskiej zniszczono, małym druczkiem doczytują, że chodziło o Warszawę a nie o Pragę i ni w ząb nie rozumieją. To nie ich historia.
A czy to będzie historia ich dzieci, które już tutaj się urodzą? Nie, bo nie będzie tego rodzinnego przekazu, nie będzie nawet świadomości, że wzrastały obok siebie dwa różne miasta niczym te nad Dunajem. Będzie przeświadczenie, że to duże miasto, z wieloma dzielnicami rozrzuconymi po obu stronach rzeki ;)
Nieprawdaż?
Tak więc jeśli ktoś tych niuansów nie rozumie, to będzie się dobrze czuł gdziekolwiek, gdzie znajdzie odpowiedni standard i komfort mieszkaniowy, osiedlowy i zakupowy oraz dojazdowy. A ludzie i tak się totalnie wymieszają (w Warszawie, Pradze, Polsce, Europie, Ziemi). Nic nie trwa wiecznie.
jeśli chodzi o nieruchomości to jeśli ma być to proces przejściowy to najlepiej sprzedają się praktycznie stratę możesz pominąć bo jej nie będzie, mieszkania w przedziale 35-55m2 / pozostałe mieszkania to zawsze będzie strata względem cen/m2 na danym rynku
Minas Morgul - najważniejsza jest lokalizacja / nieporównywalnie do tego co się na danej działce znajduje. Lokalizacja : sąsiedzi o ile będą, mikroklimat, dojazd. Jedna nieruchomość poza miastem = dzieci mają prze... a rodzice wraz z nimi. Niektórzy moi pracownicy którzy wybudowali domu (a im odradzałem) ok. 10km od granic miasta musieli dokupić mieszkania aby ogarnąć normalne życie, a w tych domach są praktycznie tylko w weekend bo dzieci, przedszkole, szkoła dodatkowe zajęcia itd. Jazda 1.5h do centrum to przemilczę bo to szczyt absurdu. Jak ktoś jest młody, sam itc. to może nie widzieć w tym problemu, ale jak ktoś ma rodzinę to radzę to przemyśleć.
Cainoor -> metraż będzie musiał być raczej zaadaptowany do górnej granicy 650-700k (przy czym oczywiście jak da się cokolwiek taniej, to tym lepiej). Przy czym bardziej od samego metrażu interesuje mnie rozkład pomieszczeń. Klasyka - salon, kuchnia (niech i będzie łączone), ze 2-3 sypialnie i jakaś łazienka. Ostatnio oglądałem dom, gdzie ktoś postanowił przerobić kilka pokojów na łazienki. Przestrzeni sypialnej niemalże nie było, poza przestrzenią prywatną dla pary. Metraż potężny, ale ew. goście musieliby spać na karimatach. Z pocałowaniem w rękę zaakceptuję zwykłą przaśną funkcjonalność :P.
Wiem, że się da, bo jeszcze w drugiej strefie odwiedziłem kilka nieźle wykończonych, nowych segmentów, tyle że niestety wyobraźnia właścicieli doprowadziła te miejsca do takiej transformacji, że pewnie musiałbym władować drugie tyle, by doprowadzić domek do stanu pierwotnego (a tutaj deweloper akurat zrobił niezłą robotę).
A.l.e.X - dzięki za radę. Jeśli chodzi o Warszawę, to od biedy jeszcze pozostaje kolejka. Mam znajomych z rodzinami, w tym jedna koleżanka, która ma rodzinę wielodzietną i dzięki kolejce dość sprawnie przemieszcza się do pracy. Czasami dojazd zajmuje jej 20 minut krócej, niż mnie, a przecież mieszkam na Mokotowie.
Myślę, że przy dobrej komunikacji mógłbym pójść na taki kompromis. Ale na razie za mało wiem, za mało widziałem.
Moja przyszła żona niestety nie może pozwolić sobie na komfort pracy z domu, a pracować chce i tu jej dobrze, więc czeka mnie nieco kalkulacji. Jedyny plus jest taki, że również ma w miarę elastyczny grafik. 2h na dojazd dziennie (a nawet odrobinkę więcej), to nie byłaby dla nas aż taka nowość.
W ogóle, dzięki wszystkim za zainteresowanie. Na pewno dojazd do miasta jest czynnikiem branym przeze mnie pod uwagę, więc raczej nie porwę się na wybór miejscowości oddalonej o jakiś ogromny dystans, mimo że to oczywiście kusi.
Warszawę uwielbiam, ale trochę średnio nadaję się do życia w zatłoczonych osiedlach, abstrahując od samego miasta (a na samodzielną nieruchomość w mieście mnie nie stać). To moje odludzie w którym hasają dorthraki tak mnie skrzywiło, że już mi chyba tak zostało :D. Dlatego pozostaje mi próbować to chociaż spróbować jakoś pogodzić i chociażby zrobić dobry zwiad.
Minas Morgul
Pamiętaj też o jednym - czas dojazdu kolejką w lato nie równa się późną jesienią lub zimą. O katastrofie mrozowo-zimowej na kolei lub remoncie nie wspominając :(
Akurat dziś gadałem na ten temat ze znajomymi mieszkającymi w Michałowicach, którzy od 3 lat używają WKDki do dojazdów do ścisłego centrum do pracy.
Cytuję: O ile po drodze nie trafi się jakiś wypadek, to kolejka praktycznie w ogóle się nie spóźnia. Niezależnie od pory roku.
WKD owszem, natomiast większość kolejek w Warszawie to jest SKM - a z nimi jest o wiele gorzej.
Paudyn od tych 2 lat może być ciekawiej bo zmienili tabor na nowszy
http://www.wkd.com.pl/dla-pasazerow/aktualnosci-przeglad.html?limitstart=0
ale jak widać trochę tych awarii mieli zwłaszcza w maju ;)
Plus podrożę WKD-ką kilka lat temu nie wspominam najlepiej (przez kilka lat jeździłem nią za Pruszków, do dziewczyny) i awarie ( np brak prądu) średnio co 2 - 3 tygodnie były.. ale to kilka lat temu, może naprawdę się poprawili
plus ostatnie kursy miały swoje humory i potrafiły przyjechać nawet 10-15 min wcześniej czy później ( jak później to pryszcz ale jak czekałeś kilka h na dworcu to mniej zabawnie)
Ja bym nie zaryzykował mieszkania na kredyt szczególnie przy obecnej władzy której działania idą w kierunku straty wartości pieniądza, konsumpcji i gnebienia ludzi którzy coś mają. A do tego wprowadzaja socjalizm i rozdawnictwo grupie biernej a to będzie powodowało maxymalne podatkowanie tych co cokolwiek mają i w konsekwencji straty oraz szanse na niewydolność spłaty kredytów i straty wartości. W takiej sytuacji można wtopic.
A co sądzicie o instytucji doradcy kredytowego? Znajomi namawiają, że niby mają jeszcze lepsze okazje, niż gdybym przyszedł z ulicy. Z kolei dla mnie to - logiczne - jedynie wtapianie na prowizji. Jakie macie doświadczenia w tej sprawie?
Przy kupnie obydwu mieszkań korzystałem z usług doradcy. Obydwaj mieli płaconą prowizje z banku. Oczywiście oprócz tego na własną rękę patrzyłem jakie są obecnie oferty kredytowe i pytałem w kilku bankach, na wypadek gdyby doradca miał układ z którymś bankiem i go promował. Jestem zadowolony. Przede wszystkim dlatego, że ofert kredytów jest dużo i "promocję" zmieniają się bardzo często. Banki natomiast nie publikują szczegółów kredytów na swoich stronach w czytelny sposób. Mają też siatki z marżami z zależności od wkładu własnego, okresu kredytowania etc. do których szary klient przeważnie nie ma dostępu. Doradca wyręcza Cię w szukaniu idealnej oferty pasującej do Twoich wymagań. Jeden z doradców, który mi pomagał udziela się na forum-kredytowym(lzalewski) więc tam też możesz zajrzeć i wrzucić swoje wymagania odnośnie kredytu.
Ja kupowalem za posrednictwem doradcy, ale to byl doradca wspolpracujacy z moja mama, wiec dostalem specjalne warunki po znajomosci. Takze troche inna sytuacja, ale moim zdaniem warto chociaz sie przejsc do takiej osoby.
Problem jest taki, ze trzeba dobrze trafic, bo spora czesc nie ma o kredytach pojecia.
M@co - Obydwaj mieli płaconą prowizje z banku. - zapomniałeś dodać tylko że z twoich pieniędzy. Nie ma czegoś takiego jak koszt banku, bank udzielając kredytu ma b. duże możliwości negocjacji, doradca zarabia na waszej stracie, jak ktoś tego nie rozumie to zapomina chyba o wzorze matematycznym określający dany zbiór z którego każdy dostaje coś tworząc sumę kredytu. Bank udzielając kredytu ma 7x dźwignię więc z waszych np. 500K robi momentalnie 3.5M księgowego do dalszego pożyczania. Dlatego banki mają często ok. 10-15% środków realnych względem tego co widnieje na papierze. Mocarze w USA doprowadzili do sytuacji posiadania 3-4% bo ciągle było im mało zarabiać na wirtualnym pieniądzu. Nie odbiegając jednak do tematu każdy sam jest w stanie wynegocjować identyczne warunki bez straty na prowizji czyli średnio być od 5K w górę do przodu.
Kto powiedział, że zapomniałem? Doskonale o tym wiem. Chodzi o porównanie do firm, które biorą prowizję również od klienta a kredyt finalnie wcale nie jest lepszy od tego, który samemu by się uzyskało. Ja nie mam żadnych złudzeń co do tego, że ktoś na mnie musiał zarobić. Nie jestem też typem negocjatora i nie mam rodziny w banku żeby sobie utargować super warunki. Dostałem marżę, która i ta była najlepsza na rynku i planuję spłacić kredyt jak najszybciej. Nie oceniaj innych z góry tylko dlatego, że się dorobiłeś i pozjadałeś wszystkie rozumy.
O, nekroboty.
BTW: konsumenci jabola i wody brzozowej zaludniający ławki pod dizajnerskim blokami to jest specyfika Portu Praskiego, czy na lewym brzegu można jednak grodzić osiedla?
Cały czas szukam. Nie mam za bardzo cisnienia, wiec mi sie byznesmen zalaczyl, wiec wybrzydzam, a miedzyczasie mi sie odklada coraz wiecej gotowki.
Byłem już bardzo blisko zakupu na Kamionku, 55m2, wspaniale wykonczone przez architekta wnętrz, ale jakos mnie znajomi zniechecali do prawej strony Wisly. 550k i pod SWPS, moglbym odpalac Tindera na kiblu i lapac studentki psychologii, ale tylko dwa pokoje, w tym wielki salon z kuchnia, wiec ciezko to bedzie jakos wynajac w przyszlosci.
Teraz wpadlo mi w oko 5 minut od Ronda Daszynskiego, fajna inwestycja, Yareal, 60m2, ale strasznie sie gryze, bo z garazem, wykonczeniem itd. wyjdzie 900k+ (gole 700k+). A jednak banka za mieszkanko, bo trudno to w ogole nazwac apartamentem, boli.
Jak cos macie to podrzucajcie smialo.
Oj ja sie ciesze ze w zeszlym roku kupilem :) od stycznia co miesiac ceny rosna +/- 7-10k.....
mohejandro : Może to jest trochę głupie, ale chcę zamknąć w tym roku transakcję, a do zamknięcia skłoniła mnie... butelka Coca-Coli za 7 zł w Społem w Płocku. 7 zł. Za Platformy była po 5. Nie chcę już dłużej czekać i odkładać na koncie, bo mam wrażenie, że tracę, 500+ przełożyło się na inflację, za chwile jeszcze podniesienie stóp procentowych, wibor, etc.
skoro masz przeczucie ze inflacja ruszy tomoze lepiej poczekac a pieniadze ulokowac w trzech kupkach dolar/frank/euro?
Co zrobisz jak bank ipodniosa nagle oprocentowanie ?
Nadal się z tym bujam. Jak juz wspomnialem - nie mam noza na gardle, tym niemniej chciałbym już przejść na swoje i wymarzonego ambilighta w salonie.
Wlasnie rozmyslilem sie, bo byłem już blisko, z zakupu 69m2 "Moje Miejsce" od Echo. Na mapie wszystko wyglądało mi dobrze, mam jakis tam sentyment do Mokotowa, ceny - jak na realia rynkowe - uczciwe, natomiast rekonesans absolutnie rozpaczliwy dla zmysłów. https://mojemiejsce-echo.pl/
- oczy cierpiały, bo okolica otoczona jest sowieckimi pustostanami, których ze względów prawnomiędzynarodowych nie da się ruszyć/zburzyć/odnowić
- uszy cierpiały ze względu na bliskość trasy siekierkowskiej praktycznie pod oknami inwestycji
- nos cierpiał ze względu na zapach - jak to określiła moja dziewczyna - szamba. Wprawdzie ja nic nie czułem, ale potem na forum skyscrapper tez pisano, ze w tej okolicy "zawsze dziwnie pachnie"
Do tego obecność elektrociepłowni i grunty, które moim zdaniem są podmokłe (tuż obok inwestycji jest niepokalane bajoro).
Ale moze histeryzuje? Lokacja ma tez swoje zalety, wiekszosc okien bylaby od podworka.
Ew. caly czas chetnie przyjme propozycje i pomysly, jesli o czyms slyszeliscie.
jak bedziesz tak rozmyslal to jeszcze kilka lat uplynie zanim sie zdecydujesz :)
Idz za ciosem, najgorsze co sie moze traffic to ponowna sprzedaz mieszkania.
Moim zdaniem, zawsze beda z tym zwiazane pozytywy i negatywy.
Ja miesiac temu poszedlem za ciosem iz mienilem 100m2 dom na 145m2. Wszystko zalatwione z niecale 3 tygodnie. Euforia, bo fajne nowe lokum, wiecej miejsca itp itd. Ale po euforii docieraja inne element: wyzsze splaty, wyzszy podatek mieszkaniowy, zmiana szkol dla dzieciakow itp itd. Ale jakbym mial nad tym wszystkim rozmyslac przed podjeciem decyzji to tez bym sie bujal kolejne lata z decyzja.
Ach te slynne pustostany postradzieckie. Wciaz pamietam, jak za dzieciaka ogladalem ichniejsze Wolgi, ktore toczyly sie Sobieskiego na trasie pustostan-WIlanow/Powsin.
Idz za ciosem, najgorsze co sie moze traffic to ponowna sprzedaz mieszkania.
Bardzo dobre porady dla kogoś kto chce zaraz wydać prawie milion złotych!
Ostatecznie wziąłem dziurę w ziemi na Mokotowie - niedaleko Toru Stegny. Złaziłem się trochę w październiku i w pewnym momencie mi jedno miejsce kliknęło. Wcześniej przez ponad pół roku patrzyłem
na segmenty, ale zawsze było coś na nie. Pewnie minie rok, nim się wprowadzę, ale grunt, że do przodu ;).
Panie, jakbym miał milion do wydania, to bym się mniej w życiu tym stresował.
Decyzja ograniczona tylko do wybranych inwestycji mieszkaniowych. A ze miałem pare, to i ból głowy był większy;)
Jednak na serio - rok braku decyzyjności kosztował Cię pewnie z 20% wzrostu cen. Po co czekać? Kup te 55m^2 gdzieś w tych 3 dzielnicach co wymieniłeś, koło metra, i będziesz miał z banki.
Przez te 2 lata jak szukasz mieszkania było kilka "osiedli" nowych na Ochocie (Starej). Lepiej skomunikowanego miejsca w Warszawie nie znam - blisko metra Centrum / metra Politechnika, blisko dworca Zachodniego i Centralnego. Na Barskiej teraz są do kupienia mieszkania (powstaje nowy budynek). W bańce się zamkniesz :) Chyba, że poruszasz się autem jak część warszawiaków i wolisz kilka godzin dziennie stać w korkach niż jeździć komunikacją miejską to odradzam.
Nie milion, tylko blisko milion, po prostu tak mi te Sielce wyszły - 650k mieszkanie, 200k wykończenie. Sporo już sobie odłożyłem, ale też muszę się trochę pokredytować.
Jednak na serio - rok braku decyzyjności kosztował Cię pewnie z 20% wzrostu cen. Po co czekać? Kup te 55m^2 gdzieś w tych 3 dzielnicach co wymieniłeś, koło metra, i będziesz miał z banki.
Ja coś chyba źle szukam (a z podanych przez Ciebie stron), bo dostaję wyceny na 13k z metra ciągle, ostatnio już nawet na Lazurowej i Odolanach :(
Przez te 2 lata jak szukasz mieszkania było kilka "osiedli" nowych na Ochocie (Starej). Lepiej skomunikowanego miejsca w Warszawie nie znam - blisko metra Centrum / metra Politechnika, blisko dworca Zachodniego i Centralnego. Na Barskiej teraz są do kupienia mieszkania (powstaje nowy budynek).
A jak z samolotami, słychać? Ochota wybitnie niemodny kierunek, zastanawiam się czemu ludzie jej tak unikają.
Zależy która część Ochoty. Jeśli Rakowiec to i wyżej w okolicach Okęcia to z pewnością jakieś odgłosy samolotów słychać. Jeśli bliżej Banacha (w stronę) Centrum to cisza i spokój.
Mieszkałem na Starej Ochocie 25 lat (mieszkam teraz na Pradze Południe - Gocław) i gdyby mnie było stać to z pewnością tutaj bym kupił mieszkanie.
Ale ja na modzie się nie znam :D
850k golda za 50-60 m mieszkania w płycie. Oh boi, stolica to stan umysłu.
U mnie na wsi pod Poznaniem za taki piniondz to się postawi i wykończy dużą chałupę. I to raczej na bogato.
no niestety...duże miasta to duże ceny :) mając własną DG z działalnością internetową jest to mocno niezrozumiałe i w dodatku bardzo nieekonomiczne wybierać takie drogie miejsca. Nawet hajlajf i nocne życie tego nie usprawiedliwiają :)
za taką kasę to tak jak pisze Yarpen można sporą parterówkę (150m2 wzwyż) z wykończeniem na poziomie postawić :)
A to 13k/m2 to za duzo?
Za Odolany? To jest dość wysoka wycena nawet dla Żoliborza i wynika głównie ze ślepo pędzącego rynku.
mając własną DG z działalnością internetową jest to mocno niezrozumiałe
Tu niestety trochę trafiasz w sedno, bo mam przywilej pracy internetowej, w Warszawie spotykam się tylko z klientami i znajomymi.
nie było w co trafiać, bo kiedyś mi się w którejś z Twoich wypowiedzi obiło, że tego typu biznes prowadzisz.
W mojej branży mam podobnie z tą różnicą że mnie wręcz duże miasta odrzucają, bo jestem osobnikiem który niespecjalnie przepada za bogatym zyciem towarzyskim i wszystkimi tego konsekwencjami :)
Odolany zle nie sa. Metro tam chyba gdzies blisko, a stara Wola to teraz nowy szal.
Bardzo dobre porady dla kogoś kto chce zaraz wydać prawie milion złotych!
Jak ktos siedzi pod mamusina kiecka to mozna sobie siedziec I odkladac I rozmyslac. Jednak obecnie oprocentowanie nie jest takie zle. Biorac pod uwage niedobor mieszkan, rosnace ceny, I tak wychodzi sie na plus. Szczegolnie w wawce z warszawskimi zarobkami. A jeszcze jak kots nie jest sam to juz wogole luzik. ty jeszcze gowniarz jestes wiec za 5-7-10 lat jak juz cie sie znudzi to kupisz sobie drugie lokum a to bedziesz mial na wynajem.
700k za mieszkanie to absurd. Nawet za 500k to przesada. 500k to ja mogę dać ale za dom minimum 120m i do tego na działce 8 arów.
Daj, w Warszawie.
Działka 600m 2.5M zł na warszawskich Bielanach. Za 700k to można w pewnych miejscach sobie stróżowke kupić ;)
nikt nikomu chyba pistoletu do głowy nie przystawia gdzie ma mieszkać, wiec niech każdy planuje wg potrzeb. Wyśmiewanie lub obrażanie ludzi, bo płaca ceny rynkowe jest niepowazne
Ale przeciez on nikogo nie obraza, po prostu stwierdzil, ze dla niego 700k za kwadrat to absurd. U mnie podobna sytuacja w Amsterdamie, ktory jest anomalia na skale krajowa, wiec tam nie mieszkam :)
Zreszta wszystko zalezy od tego, czy roznica plac rekompensuje roznice w cenie mieszkania. U mnie na przyklad zupelnie nie i przy podobnych, badz niewiele mniejszych zarobkach mam wyzszy standard zycia gdzie indziej :)
ale tak jest chyba w kazdym kraju. Sa enklawy z zaporowymi cenami. W Polsce pod tym wzgledem jest w miare super w 40 minut o wawki mam jakies 1/5 cen tego co w wawie.
W UK, ludzi z londynu coraz mniej stac na zakup w londynie co powoduje ogromny skok cen poza londynem. Rok temu za 4 pokojowy dom w Milton Keynes trzeba bylo dac jakies 450-550k (zalezne od developera i jakosci wykonania), 25 minut jazdy autem dalej na polnoc, ten sam dom byl juz 160k taniej. W tym roku, roznica pomiedzy tymi dwoma miejscami skurczyla sie do ~90k.
Duzo ludzi wybiera mieszkanie poza drogimi enklawami i dojazd do pracy. Jak to Lutz pisal, jego garaz w Londynie jest wart tyle co moj dom, ale ja nigdy nie dalbym pol banki za garaz w Londynie. Co kto lubi.
Za dom 120m w centrum miasta to musisz mieć co najmniej bańke...
kupione w zeszlym roku we wrzesniu w ursusie 6.5 za metr , 50 metrow. Dobra inwestycja, cena i lokalizacja. teraz na tym samym osiedlu sa juz 1 tys wiecej a te same w moim bloku skonczone za 120 tys wiecej
Nie latają Ci nad głową samoloty? Duża część tej dzielnicy mocno boryka się z problemem odgłosów samolotów.
wychowałem się na Włochach, niedaleko lotniska, wiec ursus to dla mnie odskocznia ;)
To co tak się wzbogacili że zdolność kredytowa przeciętnego obywatela skoczyla o 120 tyś w rok. Nieźle banksterka poczyna w nieruchomościach. No i dobra zmiana z tym socjalem i w efekcie inflacją że ludzie się boją trzymać pieniądze i kupują nieruchomości.
Z tym 700k to pojechał. Za tyle w moim mieście mam luksusowy trzypoziomowy domek jednorodzinny w świetnej lokalizacji :P
Hehe, nawet wpisywałem się we wątku :)
Tak jakoś jak go zobaczyłem w górze, to byłem ciekawy, czy to złota łopata, czy autor przyszedł napisać, co się wydarzyło przez lata.
Ja w tym czasie zamieszkałem we własnym domu z działeczką. Fakt, nie w centrum. Ani nawet w dużym mieście. Nie wydałem bańki, nawet wydałem mniej, niż liczysz na mieszkanie.
No ale mnie nie stać na mieszkanie :D Poza tym biedny bogatego nie zrozumie ;)
Jak trafiam fuchy w Wawie, to mam do niej ~1.5 godziny autostradką, tak jak pisałem wcześniej i oczywiście tylko wtedy, gdy to się opłaca. Ale opłaca się :) np. ostatnio nagrywałem w kampusie google.
A do zgiełku i ciasnoty dużego miasta mi naprawdę daleko.
Dziękuję wszystkim za pomoc, w środę podpisuję u notariusza umowę deweloperską. Szukałem dwa lata, ale znalazłem tak jak chciałem: blisko metra, blisko centrum, świetna okolica, wybitny układ, ceniony deweloper, w razie czego idealne na wynajem lub odsprzedaż z zyskiem, trochę powyżej założeń finansowych, ale w tej lokalizacji, to i tak promocja - odbiorę w tym roku klucze i od razu będzie warte 15% więcej.
Nie wiem jak będzie się zachowywał rynek, ale generalnie nie bójcie się wybrzydzać.
Gratulacje, teraz jeszcze chwila nerwów i zapierdolu z wykończeniem a potem już tylko kawka na własnej kanapie, dobra decyzja.
Gratki! Bardzo fajnie. Dziura w ziemi, czy już coś tam stoi? U mnie było to pierwsze, ale budynek jest już de facto wybudowany. To jest, mimo wszystko, przyjemne uczucie, gdy widzisz, jak każda dobudowana cegiełka przybliża Ci koniec wynajmu.
Mam nadzieję, że cenowo też na tym fajnie wyszedłeś. Wszyscy trąbią o tym, że ceny skoczyły i faktycznie - gdybym dzisiaj chciał kupić mniejsze mieszkanie, które rozważałem w tej inwestycji, u tego dewelopera, to nie byłoby mnie stać. Nie wspominając już o tym, które wziąłem.
Ale spoko spoko! Żeby nie było, że taki biznesmen i mistrz okazji jestem - materiały na pewno też poszybowały, więc zacznie się zabawa, jak już będzie wykończeniówka :D. Byle kibel stał.
Wyslalem rozklad na priv Mortanowi, bo nie chce zeby JackieR83 stal mi pod oknem ;-)
Juz stoi, oddanie w tym roku. Cenowo nie da sie dzis fajnie wyjsc na mieszkaniu w Warszawie, ale skoro na Encyklopedycznej potrafia spiewac 10k z metra, a na Odolanach 12k (choc i za 8,5k sie znajdzie), to ja uwzgledniajac te realia zrobilem dobry biznes.
Wlasnie z dziurami w ziemi najlepsze, ze po 14k z metra juz lataja. Sprzedaja dzis dziury w ziemi drozej, niz fizycznie stojace budynki...
Poszedł ci na to prawie milion? Skąd wy do cholery macie tyle pieniędzy? Ja odłożyłem 10tys i myślałem, że jestem kozak
10tys sto teraz musisz zarabiać na miesiąc aby kupić mieszkanie i nie bujać się z kredytami przez 3-40 lat...
Jak tam Chandler? Teraz w zwiazku z Covidem kupilbys taniej czy ceny nadal sie trzymaja?
Mi się udało kupić taniej aż o prawię 20 tyś. Prawię zostanie na jakiś remont jestem właśnie w trakcie finalizacji zakupu a mieszkanie kupiłem przez Agencje Nieruchomości Tur bardzo duzo ofert w dobrych cenach polecam [link]
Kolejny etap po 15k z metra już lata.
Myślę, że inflacja póki co wyprzedza strach przed kryzysem. Ale gotówkę też strach trzymać, więc nie żałuję ;)
mohen, też tak sobie mówię ->
Aktualnie czekam na podłogę, bo ekipa uwinęła się w ciągu 3 tygodni ze wszystkim.
Z jedną rzeczą miałem szczęście, bo okazało się, że wiele inwestycji oddano z dużym opóźnieniem, tylko u mnie jakoś koronakryzys nie dotknął ekip budowlanych (u wielu deweloperów były inne proporcje pracowników z Ukrainy, którzy w kwietniu się ewakuowali dość sporą falą) i ostatecznie oddali mi klucze z kilka miesięcy wcześniej. Jak dobrze pójdzie, to może na początku grudnia będzie przeprowadzka :).
A i jest jeszcze jedna pocieszająca rzecz... gdybym nie zdecydował się na zakup dziury w ziemi rok temu w październiku, to teraz nawet bym tych bloków nie brał pod uwagę, bo ceny istnie powariowały. Mieszkanie obok, mniejsze od mojego i wówczas tańsze, obecnie wychodzi z 80k drożej.
ja powiem tak: mnie osobiście mega przestraszyły ceny mieszkań w Wwie. Wiem ze nowego mieszkania bez kredytu to nie kupie…ale skoro mogę wziąć mniejszy i krócej go splacać to czemu nie? Wydaje mi się to mądre, dlatego zacząłem szukać mieszkań trochę dalej od centrum. Koleżanka z pracy poleciła mi Piaseczno i inwestycje dom marzeń, przyznaje ofertę maja niezła, ktoś jeszcze może się wypowiedzieć o tym deweloperze?
Trochę dziś jeździłem po Warszawie, trochę zwiedzałem, trochę mnie przeraziło Bemowo i okolice Lazurowej, ale też zakochałem się w Pradze :)
Aż sobie odświeżyłem wątek, jak tam
Na Zachodzie bez zmian.
Nieruchome ceny nieruchomości (w przeliczeniu na uncję złota)
A ile uncji złota potrzeba, żeby wylać z niego trzypokojowe mieszkanie dla dwóch osób z dzieckiem?
"A ile uncji złota potrzeba, żeby wylać z niego trzypokojowe mieszkanie dla dwóch osób z dzieckiem?"
Mniej niż w 17.01.2018.
Już dawno przestała mnie podniecać wycena dóbr w sztucznie pompowanej i masowo dodrukowywanej przez rządy walucie.
Nie należę do osobników lubiących sobie robić dobrze w kącie, bo wartość jego nieruchomości niby wzrosła o xxx.
Powoli Kończymy 2 kadencje socjalistów i jak tam mieszkania po 8 latach.
Za gotówkę przeciętnego Polaka już praktycznie nie stać także "zrobili to" rozdu..I dość porządnie ekonomię.
Ale jeszcze się trzyma i od wakacji podatnicy powinni dokładać się do kolejnych kupowanych mieszkań więc socjalizm powinien osiągnąć kolejny poziom zniszczenia A mieszkania w Warszawie i inflacja kolejny rekord.
Także jeszcze idzie dobrze ale jak wiemy socjalizm prędzej czy później dochodzi do opcji nie ma już z czego wziąść pieniędzy.
Wtedy należy się spodziewać zapaści i przejęcia rynku przez korporacje i w efekcie Polacy przejdą na wynajem.
Efekt końcowy socjalizmu- nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy - Klaus Schwab
Kiedy to przeciętnego polaka było stać na mieszkanie za gotówkę? Chyba w średnwieczu kiedy samemu robił sobie szałas :P
Dało się. Teraz też się da ale to już inny poziom zamożności musisz mieć.
Ja za czasów przed PiS na pierwsze mieszkanie zbierałem 4 lata mojej pierwszej pracy w korporacji. To były czasy względnie dobrej ekonomii w PL stopy procentowe trzymały poziom inflacja była niska w efekcie wartość nieruchomości spadała w czasie.
W czasach PiS jest to ciężkie bo wszystko zaczęło działać odwrotnie.
Dobrze zrobiłeś Loon, śmiesznie się czyta dziś te wszystkie posty o bańce i żebyś broń Boże nie kupował.
A 750k za 65 metrów to w ogóle xD Ja teraz złożyłem ofertę 1m za 65 metrów po tej „złej” stronie Wisły.
A gdzie jeśli można wiedziec?
Bo ja tez właśnie jestem na etapie, ale szukam czegoś 2 pok. 40-45 m. Mam jedna upatrzoną miejscówkę przy Metrze Mińska, w której jestem zakochany
Nie chcę zabrzmieć jak Alex, ale akurat nie mam małżonki pod ręką a to ona ogarniała i wiem tylko tyle, że stacja metra pod drzwiami, ale ni wuja nie pamiętam czy Kondratowicza czy Targówek Mieszkaniowy. Wtórny, ale nowy budynek, jakoś po 2015. AFAIK już nieaktualne, ktoś kupił za więcej i w gotówce.
Ja "po drugiej stronie Wisły" nie bywam prawie nigdy, przeraża mnie ona trochę, ale życie nieco weryfikuje plany kiedy ta marchewka w postaci apartamentu przy Starych Nalewkach za 2 bańki nagle po covidzie kosztuje 4. Będzie tanieć, mówili :D