Na koniec roku zrobiłem sobie małe podsumowanie budżetu, ponoszonych opłat i aktywnych usług, szukając możliwych optymalizacji i oszczędności, z których jakoś dotąd nie korzystałem. Jedną z nich jest zmiana dostawcy prądu, bo porównując oferty okazało się, że Innogy jest jednym z najdroższych operatorów w Warszawie.
Pomijając oczywiście wszystkie firmy kompletnie z dupy oraz operatorów komórkowych, których nie jestem klientem, to w sumie - i tak na chłopski rozum - najbardziej sensowna wydaje się oferta PGNIK. Mam od nich gaz, więc taka konsolidacja powinna się opłacać już na poziomie redukcji opłat manipulacyjnych, ale i ceny jednostkowe za kilowatogodzinę mają atrakcyjne w pakiecie.
No ale logika, logiką i choć na papierze ma to wszystko sens, to przyznam, że tak poważana decyzja wprawia mnie nieco w zakłopotanie, niczym pensjonarkę przed pierwszym gangbangiem. :)
Ktoś zmienił dostawcę i ma przemyślenia na ten temat. Czy rzeczywiście rachunki ma mniejsze (jakieś ukryte opłaty), czy były problemy związane z samym procesem zmiany, dużo formalności? Czy i w ogóle gra była warta świeczki.
Tutaj wyszukiwarka i kalkulator Urzędu Energetyki
https://ure.gov.pl/ftp/ure-kalkulator/ure/formularz_kalkulator_html.php
Nie wiem jakie mogą być realne korzyści przy zmianie dostawcy w gospodarstwie domowym, ale wiem jak to wygląda w przypadku zakładu produkcyjnego. W firmie, w której pracuję, zmiany dostawcy prądu, przyniosła korzyści rzędu 10-12k zł rocznie, czyli całkiem sporo, ponadto, teraz dostajemy bardzo korzystne oferty od starego (wieloletniego) dostawcy.
W naszym przypadku same plusy, od początku wszystko działało jak powinno, a dodam, że wybór padł na stosunkowo małego dostawcę, więc i obaw było sporo.
Dla grupy G11 i dwóch osób możliwa oszczędność w skali roku to według kalkulatorów maks 150zł. Niby nie jest to suma oszałamiająca, ale uszczelniając i optymalizując tak budżet dla każdej stałej opłaty można już coś ugrać. No i jeszcze dochodzi satysfakcja z bycia tak sprytnym i możliwość brylowania wśród znajomych jako GoścNieDającySięDymać ;)
Absolutnie nie ma żadnego sensu zmiana sprzedawcy prądu (nazewnictwo bardzo istotne) w przypadku gospodarstwa domowego. Gdyby chodziło o firmę to zupełnie inna bajka, dobry doradca który zrobi audyt energetyczny i oszczędności mogą być naprawdę spore, ale nie na taryfach "G" które są przeznaczone dla klientów indywidualnych.
Po pierwsze, zmiana sprzedawcy sprawi że komu innemu będziesz płacił za prąd a komu innemu za dystrybucję ponieważ dystrybutora zmienić nie możesz są oni "na stałe" przypisani do obszaru i koniec. Co oznacza nie jedną a dwie faktury do płacenia, może i to nie jest kosztowne ale napewno mniej wygodne.
Po drugie, nikt nie jest w stanie dać Ci lepszych cen za zużycie niż dystrybutor a to dlatego że mówiąc brzydko "doi cię" już na dystrybucji więc może sobie pozwolić żeby zarabiać mniej za sam prąd.
Oczywiście mogę się mylić bo wnioskuję że jesteś z Warszawy a tamtego rynku nie znam, ale raczej różnic wielkich nie ma.
Na twoim miejscu zamiast zmieniać dostawcę raczej przyjrzałbym się dokładniej obecnej umowie i poszukał oszczędności w optymalizacji dystrybucji.
Sprawdź jaką masz moc umowną, czy nie płacisz dodatkowo za moc bierną jakiś kar, dobierz odpowiednią taryfę (używasz G11 więc jestem niemal pewien że może być lepiej).
W przypadku podpisania umowy z dostawcą nie będącym operatorem sieci, trzeba brać pod uwagę, że w przypadku awarii, operator może "ukarać" sprytnego maksymalnym możliwym czasem naprawy usterki.
Lepiej skontaktowac sie z dotychczasowym dostawca i powiedziec ze ma sie lepsza oferte, moze cos zaproponuja, druga sprawa to nie raz slyszalem ze na niby lepszej ofercie wychodzilo sie podobnie jak na starej, czasem nawet gorzej, bo oferta dobra byla czasowa co jak zwykle gdzies drobnym drukiem zapisali :)
Akurat pod względem formalnym PGNIK wygląda solidnie.
Podpisujesz umowę na czas nieokreślony z opcją jej rozwiązania w dowolnym momencie bez żadnych kosztów czy kar. A gwarancja stałej cena obowiązuje przez 12 miesięcy od zawarcia umowy, a po tym okresie o planowanej podwyżce muszą uprzedzić co najmniej z miesięcznym wyprzedzeniem.
Na razie wypełniłem formularz, żeby na spokojnie pogadać z handlowcem jak zadzwoni z ofertą i zobaczymy.
Diabeł tkwi w "opłacie handlowej" lub innym jej nazwaniu.
Możesz nie mieć też rachunku zespolonego tylko dwa rachunki, "za prąd" i "za przesył" od różnych podmiotów.
Przy powrocie do starego operatora (ewentualnym) dostaniesz też już umowę z "opłatą handlową".
Nawet nie będę się silił na używanie wyrazów powszechnie uznawanych za obelżywe, ale przeszedłem te sztuczki z trzema firmami "uczciwymi pod każdym względem".
Podstawa to przeczytać umowę ze zrozumieniem i tak jakbyś szukał w niej szalbierstwa sprytnie ukrytego.
Moim zdaniem najłatwiej zaoszczędzić na prądzie przeprowadzając się. Czytałem, że niektórzy płacą 60 groszy za kilowat albo więcej.
Bawić się w zmianę dostawcy sprzedawcy prądu dla 100 zł rocznie szkoda czasu. Więcej da się zaoszczędzić ograniczając alkohol papierosy słodycze.