Dwa lata temu, mniej więcej na swoje 70-te urodziny (w zasadzie w trakcie kilkudniowej imprezy urodzinowej...) z ziemskiego padoku zszedł Ian Fraser Kilmister, czyli Lemmy z Motorhead.
Pamiętam, że dla mnie to był duży cios. Zawsze lubiłem Motorhead, ale akurat trzy ostatnie albumy kapeli - The World Is Yours, Aftershock i Bad Magic - lubiłem szczególnie. Raz, że nawiązywały do najlepszych dokonań grupy, dwa, że były nagrane z taką życiową dojrzałością, która paradoksalnie dobrze wpisywała się w rock n' roll, a trzy to, że mniej więcej dziesięć lat temu moje lubienie Motorhead przerodziło się w prawdziwe uwielbienie.
Lemmy jednak odszedł. Została muzyka. Kawał zajebistego grania. Mnóstwo świetnych koncertów i życiowych mądrości ("Żeby mieć kaca, musisz najpierw przestać pić"). Do tego ten proroczy kawałek...
https://www.youtube.com/watch?v=I4qHmryJYs0
Wspominamy! Jakie kawałki najbardziej lubicie?
Jak ktoś chce spędzić nieco czasu z wirtualnym Lemmym to polecam zagrać w Brutal Legend. Sporo utworów Motorhead przygrywa w trakcie gry a pan 'Kill Master' pomaga w walce z demonami jeżdżąc z kumplami na motorach i uderzając w 'moc basu'. Służy też często radą a teksty ma świetne i jest bardzo wyluzowany ;)
Nigdy nie byłem die hard fanem Motorhead. Tym niemniej Lemmy był bogiem. Wcieleniem rock'n'rolla.
Kocham ten numer, z aż trzema bogami :)
A tu coś z klasyki:
Coraz więcej legend od nas odchodzi. Ronnie James Dio, Lemmy Kilmister... Aż strach pomyśleć kto będzie następny...
Również nie byłem jakimś zapalonym fanem Motorhead, ale słuchać to od czasu do czasu słuchałem ;) Co jak co, ale Lemmy to jednak nieziemska persona.
https://www.youtube.com/watch?v=_FBe9l_A3vo