Quo vadis branżo?
Założenie konta tutaj naprawdę nie boli ;)
W każdym razie miło, że udało mi się po części sprowokować do polemiki :) Ja się zasadniczo z większością tez zgadzam i nie mam absolutnie nic przeciwko temu, by gracze bojkotowali korporacyjne chwyty poniżej pasa (hej, jeśli dzięki wszyscy zaczęli by nagle produkować własne NieRy, to byłbym w niebie), więc skupię się tylko na kwestiach adresowanych bezpośrednio do mojego felietonu:
Wyobraźmy sobie, że pewien facet od zawsze był miłośnikiem marki Audi. Kupuje każdy kolejny model tego samochodu i czeka na nową A4 niczym dziecko na Boże Narodzenie. W którymś roku okazuje się jednak, że stojąca za tą marką korporacja wypuszcza samochody z wbudowanym systemem wymagającym dodatkowych opłat w przypadku jazdy powyżej stu kilometrów na godzinę. Wspomniany miłośnik Audi z bólem serca odrzuca tego typu praktyki, słusznie biorąc je za bezpardonowy skok na jego portfel. Czy w takiej sytuacji moglibyśmy powiedzieć mu, że robi z igły widły, bo przecież może kupić sobie Mercedesa albo Volvo? No chyba jednak nie.
No... chyba jednak dokładnie tak. Może kupić sobie Mercedesa. Uwielbiałem od dzieciństwa Tekkena, tegoroczna siódemka rozczarowała mnie wykastrowaniem olbrzymiej ilości zawartości względem poprzedniczek. Smutne, ale zamiast dalej rozpaczać, przerzuciłem się na SF5, które po naprawieniu serwerów okazało się zwyczajnie lepszą bijatyką. I zamiast dalej wkurzać na Namco Bandai, bawię się świetnie. A jako fan uwielbiający serię Metal Gear Solid już dawno spisałem na straty Metal Gear Survive i kompletnie ignoruję informacje o tym potworku, zamiast wciąż pieklić się o rzeczy na które nie mam wpływu. Przeżyłem już większy bądź mniejszy upadek każdej z uwielbianych przeze mnie od dzieciństwa serii gier i nauczyło mnie to przede wszystkim tego, że szkoda nerwów na wieczne rozdrapywanie rozczarowań. Lepiej poszukać szybko alternatywy i się znowu dobrze bawić. To jak z nastoletnimi miłościami - jak rzuci Cię dziewczyna, to jest lipa, ale zamiast rozpamiętywać to latami lepiej skupić się na znalezieniu kogoś innego, kto wypełni pustkę.
Jeśli ktoś kocha Gwiezdne Wojny i od premiery Battlefronta czeka z wypiekami na twarzy na drugą część serii, to nie zadowoli się Cupheadem czy nową Zeldą, bo prostu tego typu gry go nie interesują.
Ale może się zadowolić starszymi gwiezdnowojennymi grami, wśród których są perły bijące na glowę BFa. Albo świetnymi komiksami o Vaderze od Kierona Gillena. Albo pierdyliardem książek, z trylogiami o Thrawnie i Bane'nie na czele. Gdzie jak gdzie, ale w świecie Gwiezdnych Wojen na brak treści narzekać nie można. Analogicznie jeśli to nie o SW, a sieciowe shootery chodzi, lepszych opcji w rodzaju Codów, Titanfallów i Battlefieldów jest od kopa. Patologiczne związki z konkretną marką są niezdrowe i naprawdę w pewnym momencie warto sobie zdać sprawę, że zamiast sadystycznie karmić się czymś co się nawet nie podoba, lepiej zabrać się za lepszą alternatywę.