Mroczne widmo mikrotransakcji – u progu narodzin gier jako usługi
No więc tak...
1. Jest cała masa gier nie-AAA, od niezależnych producentów, które mogą dostarczyć masę frajdy (ostatnio np. grywam dość dużo w Great Permutator oraz... szachy), gdzie nie ma mikrotransakcji i mnóstwa DLC. Jak ktoś nie może znieść tego, moim zdaniem, chorego trendu, zawsze jest wyjście w postaci takich oraz starszych gier - co już wiele osób pisało wcześniej.
2. Przydałby się dużym korporacjom kop w tyłek - czyli kryzys branży. Wiadro zimnej wody na ich chciwe łby.
3. Obecna sytuacja będzie się pogłębiać, ponieważ ludzkie pragnienie bycia lepszym od innych bardzo łatwo wzniecić i jest ono świetnym polem uprawnym do Eurogabenów, Eurosoftów, Dolartsów i innych.
4. Można wreszcie i z tego skorzystać - ale nieco inaczej. Zniechęcić się do wirtualnej rozrywki. Poczytać książkę. Wyjść na spacer. Spotkać się ze znajomymi (z nimi można też pograć, ileż jest świetnych gier planszowych!).
5. Oto, jak się kończy pogoń za pieniądzem i żerowanie na ludzkiej chciwości.
P.S. Po Elexie ludzie jechali, że zły i niedobry, że brak DLC to tylko chwyt marketingowy itd. A to w porządku gra. Przyszły trendy, na które sami łożyli - i też mają pretensje. Polska zawiść jest zasmucająca.
Ahhh, Nie ma to jak wrócić do starszych hitów, albo nadrabiać zaległości zamiast przejmować się tym szambem- grami wydmuszkami dla debili, których jedynym celem jest wydymać konsumenta na wszystkie możliwe sposoby ^^
Trzeba aktywnie protestować krytykować, atakować. Firmy boją się zepsutej reputacji i pomimo częstej aroganckiej postawy tak naprawdę potrafią się ugiąć pod naporem krytyki. Dobrą rolę spełniają serwisy informacyjne o grach, które potrafią zdobyć się na jawną krytykę takiego systemu.
Bo są też takie, które próbują nam wmówić, że mikrotransakcje to jak terroryzm, trzeba zaakceptowac i przywyknąć bo taki u nas klimat.
Tylko że "śmieszna czapka" nie jest tak szkodliwa jak np. karty z batlefronta2. Osobiście nie mam nic do skinów ale takie p2w to już przegięcie
No więc tak...
1. Jest cała masa gier nie-AAA, od niezależnych producentów, które mogą dostarczyć masę frajdy (ostatnio np. grywam dość dużo w Great Permutator oraz... szachy), gdzie nie ma mikrotransakcji i mnóstwa DLC. Jak ktoś nie może znieść tego, moim zdaniem, chorego trendu, zawsze jest wyjście w postaci takich oraz starszych gier - co już wiele osób pisało wcześniej.
2. Przydałby się dużym korporacjom kop w tyłek - czyli kryzys branży. Wiadro zimnej wody na ich chciwe łby.
3. Obecna sytuacja będzie się pogłębiać, ponieważ ludzkie pragnienie bycia lepszym od innych bardzo łatwo wzniecić i jest ono świetnym polem uprawnym do Eurogabenów, Eurosoftów, Dolartsów i innych.
4. Można wreszcie i z tego skorzystać - ale nieco inaczej. Zniechęcić się do wirtualnej rozrywki. Poczytać książkę. Wyjść na spacer. Spotkać się ze znajomymi (z nimi można też pograć, ileż jest świetnych gier planszowych!).
5. Oto, jak się kończy pogoń za pieniądzem i żerowanie na ludzkiej chciwości.
P.S. Po Elexie ludzie jechali, że zły i niedobry, że brak DLC to tylko chwyt marketingowy itd. A to w porządku gra. Przyszły trendy, na które sami łożyli - i też mają pretensje. Polska zawiść jest zasmucająca.
Ok, istnieją gry nie AAA. I to naprawdę dużo. Jednak co z tego, skoro nie trafiają one w gust większości (w tym mój), nie mają wielkiego budżetu, który sprawi że będzie można stworzyć świetny silnik fizyczny, graficzny, zastosować wszelkiej maści mechaniki, które urozmaicają rozgrywkę. Przerzucenie się na gry indie jest, w moim przypadku (chociażby sądzę iż nie jestem sam), nierealne. A twój punkt 4...Banda chciwych ludzi nie zniechęci mnie do mojego hobby, sprawi tylko iż będę omijał daną grę z daleka. Myślę że w większości w gry grają ludzie dorośli, którym nie trzeba mówić jak mają spędzać wolny czas :]
Szczerze mówiąc, nie jestem w stanie zrozumieć ludzi nie mogących przerzucić się na gry niezależne. Oprócz grafiki (a i tu zdarzają się wyjątki) nie widzę za bardzo przewag wielkich gier AAA. No chyba ze ktoś jest bardzo zamknięty w wąskiej grupie gatunków...
Dokładnie, ja tak zrobiłem. Obecnie ogrywam 2 tytuły - Fallout 4 i Wolfenstein, którego kończę ledwo z braku czasu. Reszta gry niezależne. Totalnie odpuściłem Forzę, NFS czy nawet Shadowa. Właśnie za to, że nie wspieram tego procederu i te gry kupię na wyprzedaż. Ot tak, po prostu taki mały buntownik jestem. A że czasu mniej, to tym bardziej bez żalu.
Natomiast warto dać szansę grom indie. Takie gry jak Dex albo Gemini Rue czy Icey to perełki, które biją wiele gier AAA na głowę.
Myślę że w większości w gry grają ludzie dorośli, którym nie trzeba mówić jak mają spędzać wolny czas :]
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się mylisz ^_^ Prawda jest taka, że korporacje i przedsiębiorstwa rozrywkowe stają na głowie, byleby tylko zachęcić potencjalnych klientów (czyli, uogólniając, każdą możliwą osobę) do skorzystania z ich usług. To jest dosłownie walka o klienta.
To bardzo ciekawy temat i są nawet całe specjalizacje na studiach temu poświęcone, jak choćby marketing albo ekonomia behawioralna.
Albo inaczej, TheSkrilex. Dorosłym ludziom faktycznie, absolutnie nie trzeba mówić, jak mają spędzać wolny czas. Tacy ludzie rzeczywiście będą wiedzieć, jak go sobie zaplanować.
Ale to trzeba być dorosłym mentalnie, a nie tylko fizycznie :-) Dorosły wie, że rozrywka jest potrzebna i będzie z niej korzystał z umiarem, przy czym gry wideo będą stanowić marginalną jej część. Dlaczego? Bo to, chociażby porównując do ćwiczeń fizycznych albo dbania o ogródek, zazwyczaj całkowicie niekonstruktywne i bezużyteczne spędzanie czasu. Ma swoje uroki, ale patrząc obiektywnie, rozrywka elektroniczna stoi na samym dole hierarchii w kontekście "jakości" rozrywki. Sęk w tym, że często najłatwiej do niej sięgnąć.
No i oczywiście wciąż są "gry", które dobrze oddają ich, mam wrażenie, zapomnianą definicję (domyślną, w słownikach próżno jej szukać): bawią i uczą. Obecnie większość gier wideo już tylko "bawi". Na siłę można mówić, że i "uczą", tylko pytanie: czego i czy jest to wartościowa wiedza, przydatna we współczesnym, cywilizowanym świecie...
Masz ode mnie minusa, mówisz o tych piksel gniotach? Nie bądź śmieszny ci niezależni twórcy chcą wydać jak najszybciej tytuł na Steamie i na nim zarobić to są gry poziomem gier flash sprzed 10-15 lat.
Jest jeszcze jedna opcja... Nie zależy mi na multiku, chcę pozwiedzać Boliwię w nowym GR czy wyrżnąć paru orków w SoW to zostanę Jackiem Sparrowem ;)
Człowieku Elex to mega crap. Ktoś kto uznaje ten syf za "niezłą grę" musi mieć naprawdę marne pojęcie o grach wideo i nie grać w nic innego niż indyki i gry z przed kilku dekad, albo patrzeć na to przez pryzmat nostalgii gothica.
antena, nie mówię o tych crap pixelowych produkcjach. Mnie one mierzwią. Mówię o tych perełkach, pokroju Dex albo Night is the Woods. Elex mi się podoba, chociaż to straszne drewno, a dialogi głównego bohatera to poziom podłogi. Kupił mnie jego świat przedstawiony, ta ręcznie wyrzeźbiona mapa. Tak, widzę, że nie jest doskonała, ale podoba mi się. Mam do tego pełne prawo i jednocześnie nie pluję jadem na tych, którzy uważają, że to gniot.
@ oo44wo
Szczerze to nie mam pojęcia jak można porównywać gry AAA do gier indie. To tak jakby ktoś narzekał na ceny książek i ja bym polecił, żeby zamiast tego sobie czytał gazetki z marketów i ulotki zza wycieraczki. Weźcie sobie Wiedźmina 3, Uncharted 4 i przyrównajcie do jakiegoś pikselowego gunwa, które polega na bezustannym parciu w prawo, a "fabułę" można streścić w trzech zdaniach. Jasne, zdarzają się perełki (jak np. Brothers: tale of two sons, czy Pillarsy - o ile to indyk), ale takie cudeńka to jakiś promil tych wszystkich badziewi żerujących na nostalgii graczy.
@Vroo
Po tym co piszesz zgaduje ze nie masz za bardzo pojęcia o tych grach. Tylko w tym roku, mieliśmy tytuły (które technicznie są niezależne) takie jak (i to wymieniając tylko te w które grałem i na szybko mogę sobie przypomnieć):
Divinity: Original Sin II
Night in the Woods
Hollow Knight
Hellblade: Senua's Sacrifice
Detention
Pyre
Little Nightmares
EVERSPACE
The Sexy Brutale
Observer
Wszystkie to, takie "perełki". Część fabularnie, inne pod względem mechaniki bądź oprawy. Zmaczana większość z nich eksploatuje pomysły które nie są wykorzystywane za bardzo w grach AAA.
A ja się nie zgodzę ze stwierdzeniem, iż sprawa Batrlefronta II nie zaszkodzi zjawisku mikrotransakcji. Jak najbardziej zaszkodzi i Bogu dzięki. Sprawa zyskała rozgłos dzięki szybkiej i głośnej reakcji graczy, i poprzez to wszelakie komisje ds. Hazardu bądź szychy w firmach takich jak Disney mogły to zauważyć i zareagować. Mało tego, jak na razie owe mikrotransakcje zostały tymczasowo wycofane (zobaczymy na ile). Jeśli społeczność graczy zorientowała się iż jej głos nie jest taki nieznaczący to według mnie tym bardziej ludzie będą reagować na podobne rzeczy :]
dokladnie, przykre troche te komentarze osob co twierdza ze to gowno da i po co.
Po prostu wrócą do formatu gra + płatne dodatki, który z jakiegoś powodu ostatnimi czasy jest hejtowany mimo iż istnieje od zawsze...
Istnieją od dawna, ale nie w takiej formie jak obecnie. Jest różnica pomiędzy zrobieniem 1-2 dużych dodatków po premierze gry, a zrobieniem 20 gównianych dlc, które specjalnie zostały wycięte z gry i są dostępne w dniu premiery w formie season passa. Nie mam nic przeciwko dobrym, dużym dodatkom, ale jestem przeciwko dzielenia gry na kawałki i sprzedawania tych kawałków w cenie podstawowej gry.
Moim zdaniem fajną opcją jest forma abonamentu jak Origin Access, szkoda że na Steam czegoś takiego nie ma.
Najpierw byłem smutny, jakie to prawdziwe, ale potem sobie przypomniałem, że od lat nie kupiłem żadnej gry Ubi/EA/Activision. Nadzieja w:
1. Odmiennym modelu biznesowym - EUIV, Warhammer Total War, pomimo że dojące gracza dosyć mocno są bardziej uczciwe - dostajesz to za co płacisz.
2. Pomimo że pewnie maksymalnie połowa gier z Kickstartera dochodzi do zakładanego skutku, to i tak istnieje wystarczająco duża grupa graczy chętnych finansować produkcje w ten sposób. Nie wyobrażam sobie zeby zapłacili za płatną grę Free-to-Play.
3. System Sellery - Sony nie po to rękami Naughty Dog robi świetne gry, żeby je psuć mikropłatnościami. Te gry mają sprzedawać konsole, a nie zarabiać sobą. Takie tytuły będą.
4. Japończycy - 3 z 5 gier które najbardziej mi się podobały w czasie ponad rocznej przygody z PS4 były Japońskie. Tam jakoś mikropłatności nie chcą się tak szybko zadomowić, a gry są świetne. (dwa 10/10 na Switcha, może trzeba kupić?)
5. Specjalizacja rynku - to oczywiste że najwięksi zajmują najbardziej profitową niszę. Co nie znaczy że nie będą też co jakiś czas atakować także bardziej wyspecjalizowanej niszy graczy który gardzą mikropłatnościami. Mimo że zysk niższy, to jednak jest.
A jak te nadzieje okażą się złudne (pewnie co najmniej część z nich jest) to zostanie zająć się czymś innym. Kiedyś myślałem ze będę grał w gry do końca życia, teraz nie jestem taki pewien.
Wszystkie 3 firmy jakie wymieniłeś w pierwszym zdaniu miały system gry + dlc - dostajesz to za co płacisz.
EA dało loot boxy bo ludzie narzekali na dodatki w bfie...
Ubi z systemem dodatków do RS: Siege uchodzi za wzór.
Warhammer - czyli jak dać połowę frakcji, a drugą połowę sprzedać za cenę 2x podstawki...
Hipokryzja.
Nie zgadzam sie ze stwierdzeniem ze my gracze nie mozemy z nimi wygrac. a niby kto w te gry gra my czy tworcy? omijajmy takie tytuly jak im akcje na wall street poleca to zobaczymy. juz dawno nie kupilem gry ea wlasnie dlatego ze leca w kulki. ostatnia byl bf4 a i tam nie kupowalem zadnych pakietow dlc itp. walic pazernych moneygraberow
Racja, wszystko zależy od graczy. Bez naszej kasy te firmy by nie istniały.
Co mnie śmieszy bo dodatki do np BFów wychodziły od zawsze i nikomu nie przeszkadzały do niedawna. Ogólnie do różnych gier od dawien dawna. A tu nagle te bzdury o moneygraberach...
Dodatki chcecie. Lepszą grafikę chcecie. Dźwięki chcecie. Fizykę chcecie. Tylko kosztów tego nikt nie chce ponosić.
Wyższe koszty produkcji to nie powód, żeby żerować na graczach i wrzucać do gier te mikrogówna. Przecież już płacimy praktycznie 2 razy tyle za samą podstawkę, niż jeszcze 5 lat temu.
Trzeba aktywnie protestować krytykować, atakować. Firmy boją się zepsutej reputacji i pomimo częstej aroganckiej postawy tak naprawdę potrafią się ugiąć pod naporem krytyki. Dobrą rolę spełniają serwisy informacyjne o grach, które potrafią zdobyć się na jawną krytykę takiego systemu.
Bo są też takie, które próbują nam wmówić, że mikrotransakcje to jak terroryzm, trzeba zaakceptowac i przywyknąć bo taki u nas klimat.
Ahhh, Nie ma to jak wrócić do starszych hitów, albo nadrabiać zaległości zamiast przejmować się tym szambem- grami wydmuszkami dla debili, których jedynym celem jest wydymać konsumenta na wszystkie możliwe sposoby ^^
Ja obecnie ogrywam gry na PS2, które wcześniej ominąłem :)
Polecam olać to szambo i grać w starsze gry, które wcześniej się ominęło.
u progu narodzin gier jako usługi
Narodzin? A Steam to co niby jest? Wypożyczalnia gier video, video i programów etc. To że jest dożywotnio nie znaczy że trend dopiero się rodzi.
On już dawno dorósł i nie da się go usunąć.
Gry nigdy nie były Twoją własnością, nawet gdy były rozprowadzane na płytach. Kupowałeś LICENCJĘ na użytkowanie, nigdy Ci przy instalacji żadnej gry nie wyskakiwały postanowienia licencyjne które akceptowałeś? Nie miałeś żadnych praw do tytułu, mogłeś go tylko i wyłącznie używać. Jedyna różnica jest w sposobie dystrybucji. Płyty też nie są wieczne - wystarczyło uszkodzić nośnik, żeby gra poszła w diabły.
gry jako usługa ? spoko, będzie reklamacja gry bo usługa została, źle wykonana bo nie mam z niej satysfakcji bo są w niej błędy, które powoduje u mnie frustrację
Oj, bądź pewien, że wszystkie większe korporacje solidnie obwarują się regulaminem, który będziesz musiał zaakceptować, żeby móc zagrać. Co najwyżej będzie można się sądzić, że regulamin jest niezgodny z prawem i dopiero po takiej wygranej batalii będzie można domagać się reklamacji wadliwego produktu. Być może, a może się mylę i nie będzie problemów z reklamacjami, zwrotami gier... wycofywaniem się z pre-orderu, odsprzedażą używek... ;]
Pomyślałem sobie jeszcze o Need for Speed: Most Wanted (2005). Gra została tak zaprojektowana, żeby wraz z postępem fabuły/rozgrywki móc zdobywać coraz lepsze wozy, kolejne części mapy były odkrywane, wyzwania coraz trudniejsze, ale i bardziej satysfakcjonujące... A wszystko to zostało idealnie przemyślane, żeby zajęło graczowi określoną ilość czasu (nie za dużo, nie za mało, w sam raz) oraz tak, by przy jednokrotnym przejściu gry odblokować tylko część wozów z każdej klasy (by gra zachęcała do powrotów - ja przeszedłem pięć razy), co zostało zwalone w NFS Carbon, gdzie opłaca się mieć tylko jedną klasę pojazdu na przejście gry (tam: exotic, muscle albo tuner).
I wyobraziłem sobie tę samą grę z mikrotransakcjami.
Dokładnie ten sam gameplay. Dokładnie te same trasy. Tylko że albo zapłacisz za, np., czas premium i ukończysz grę w czasie, jaki był na to potrzebny 12 lat temu, albo grinduj... i przejdź tę grę w czasie cztery razy dłuższym.
Może NFS MW 05' nie jest idealnym przykładem, bo w tę grę można grać i grać i grać i się nie nudzi, chcę tylko oddać, jak bardzo odrażający jest system ułatwiania gry za pomocą gotówki - od tego powinny być kody. Płacić można za duże, solidne dodatki. Albo grosze (GROSZE!) za kosmetyczne zmiany - dobry przykład to Euro Truck Simulator 2. Oprócz pełnoprawnych dodatków ma również małe DLCki - kupiłem cześć z nich. NA PROMOCJI! Bo tylko wtedy moim zdaniem ma to jakąkolwiek rację bytu (jakieś 4-8zł za sztukę, łącznie przez lata wydałem na te "kosmetyki" ze 30zł i takie kwoty za "wyciętą", ale nie niezbędną lub wyjątkowo przydatną zawartość, jestem w stanie jeszcze zapłacić). I tylko dlatego sobie na nie pozwoliłem, że prócz tych małych gówienek devsi wciąż tę grę wspierają, dając aktualizacje albo duże DLC - niech mają dodatkową premię od usatysfakcjonowanego gracza. Dużo mnie nie kosztowała i w ogóle nie wpływa na tempo rozgrywki - czysta kosmetyka. Choć i tak wolałbym ją już w podstawowej wersji gry...
Szczerze to chyba nie wiele możemy zrobić bo zawsze znajdą się gracze którym to nie przeszkadza, albo wręcz odpowiada co uniemożliwia skuteczne przeprowadzenie jakiegokolwiek strajku czy 'głodówki' :/ Ciężko jest głosować portfelem bo o dziwo devi zawsze wyjdą na swoje, no prawie.
Ale też nie należy patrzeć zbytnio na tych, co wciąż kupują DLC i inne. Ich zachowania nie są usprawiedliwieniem.
Tak jak poprzednicy napisali:
1.Olać nowe gry
2.Grać w starsze tytuły(PS2.PS3)
3.Grać w gry japońskie
1. Niby się da, ale też ile można grać w starocie?
2. Patrz punkt 1.
3. Ich setting lub brak tłumaczenia jest często dla wielu zniechęcający.
@Wielki Gracz od 2000 roku
1. Oj można dużo razy. Ja np. gram co najmniej raz czy dwa w roku w GTA Vice City lub IGI 2, nie wspominając o klasykach jak Red Alert 2, Unreal Tournament, Battlefront II, Underground 2. A ostatnio wróciłem do GP4.
2. Patrz punkt 1 - dodam od siebie, że kupiłem Xboxa 360 dla serii Halo oraz Forza 3 i 4 - czyli gram w stare gry, o których wcześniej większego pojęcia nie miałem poza Halo CE ogranego z kilka razy na PC, a przygodę z Forzą zaczynałem od 5, kiedy to byłem przejazdem w sklepie Saturn.
3. Nie bardzo wierzę, że nie ma tłumaczeń na angielski, chociażby jakiś fanowski.
Te starocia są dużo lepsze od obecnych gier AAA. Starsze gry często miały swój unikalny charakter i niepowtarzający się w innych seriach schemat rozgrywki. Natomiast dzisiejsze gry często powielają sprawdzone schematy z innych serii, przez co tracą na unikatowości. Przez to obecnie w gry z różnych serii gra się w zasadzie tak samo, co powoduje, że zwyczajnie się nudzą. Pomijam już fakt, że starsze gry nie były pocięte na kawałki i nie sprawiały uczucia, że gramy w półprodukt.
No nie wiem - od kilu lat gry (poza wyjątkami) są tak wtórne, że gracze w wieku 24 lata + nawet pewnie nie zwracają na nie uwagi - nie ma się czym nakręcać, jedna czy dwie gry rocznie są warte uwagi - reszta to miazga dla gówniarzy z gimnazjum (sorry - nikogo nie chcę obrażać ale patrząc na poziom współczesnych pozycji zdecydowanie widzę, że adresowane są do ludzi o niskim IQ, których nie stać jeszcze na samodzielne myślenie wynikające z doświadczenia).
Skąd takie artykuły skoro cała redakcja popiera tą popapraną nowoczesnością.
Jeden mówi, że gry były kiedyś gorsze https://tvgry.pl/wideo.asp?ID=7248
Drugi wystawia gniotowi ocenę 9 https://www.gry-online.pl/recenzje/recenzja-gry-assassins-creed-origins-najlepsza-gra-w-historii-tej/z9301e
Dzisiejsze gry są jak najgorsze kaszanki sprzed 20-15 lat, a co było kaszanką w tamtych latach? Trudno mi powiedzieć ponieważ nie znam z tamtego okresu tak słabych gier pod każdym względem jak teraz ukazujące się co chwilę gnioty za dziesiątki milionów dolarów.
Tak jest - najlepsze zobacz poniżej - redakcja GOLa oceniła animacje i cut-scenki w ME:A na o wiele wyższym poziomie jak ... w częściach poprzednich:
https://www.gry-online.pl/S022.asp?ID=11852
"...Cut-scenki stoją na znacznie wyższym poziomie - zwłaszcza w odniesieniu do animacji - niż w poprzednich Mass Effectach..." możemy przeczytać w teście gry dokonanym przez GOL (podpis pod pierwszym obrazkiem w linku powyżej"
Prawda jest taka, że wydawcy i recenzenci to naczynia połączone - takie portale jak ten żyją w dużej mierze z dochodu wypracowanego na nikim innym jak wydawcach gier właśnie więc trudno aby nie pisali pozytywnie o zmianach, które wydawcy wprowadzają - w sumie nie mają wyjścia jeśli planują dłuższe istnienie. Z drugiej strony współcześni gracze są tak bezlitośnie głupi, że byle strzelankę na niespełna 10h oceniają jako "arcydzieło" więc czemu się tu dziwić - im więcej ludzi na świecie tym więcej głupich :)
Zgadza się dzisiaj taki artykuł krytykujący gry jako usługi, a jutro wychwalanie nowo zapowiedzianej gry od EA czy też Ubisoftu, tak jak by się nie znali, że każdy wydany od nich tytuł który fajnie wygląda na przedpremierowej prezentacji i tak będzie w końcowym efekcie gniotem.
Ten "gniot" to bardzo dobra gra, ale trzeba najpierw zagrac, a nie obejrzec na yt filmik jakiegos hejterka i powtarzac po nim farmazony. Sam bylem negatywnie nastawiony do ACO i w ogole do gier Ubi (w wiekszosci wydaja same kotlety), ale Origins daje rade.
A animacje w Andromedzie sa duzo lepsze niz w starszych czesciach (zarowno w samej grze jak i cutscenach) i trzeba byc slepym zeby pisac inaczej.
Nie wiem jak inni, ale ja mam pracę, przyjaciółkę, rodzinę, psa, lubię wycieczki np. plaża w weekend, do zamku, łyżwy, kino, biegam trzy razy w tygodniu... Na gry mam czas, sporo czasu poświęcam grom.
Na PS4 mam już ponad 20 tytułów po półtorej roku od zakupu konsoli (bo po co na premierę gdy miałem wciąż masę gier do przejścia na x360). Większość to edycje extended, Goty itp. Nawet Wiedźmin 3 kupiłem w goty. Wciąż przede mną większość Krwi i Wina. Wydaje mi się, że normalni ludzie, nawet zapaleni gracze nie mają czasu na przechodzenie tytułu AAA zaraz po premierze. Nikt nie przejdzie każdej gry z popularnych gatunków jeśli nie siedzi godzinami przed sprzętem. Dla mnie mikrotransakcje to nie problem. Zagrywam się w Overwatch godzinami od czerwca. Ani jednej skrzynki nie kupiłem. Mam fun, może też jestem facetem i ciuszki mnie nie kręcą? Miesiąc po premierze kupiłem nowego CoD. Dla multi, singla i tylko dlatego że lubię ten styl i chce się dobrze bawić. Nie zakupię ani jednej skrzynki, nie zakupię też season passa - bo takowy do Black Ops3 kupiłem i mapy z dlc pojawiały się losowo, rzadko i nie można było w menu wybrać tylko map dlc. Zatem uczę się sam na swoich błędach, uczę się jak devsi projektują gry i nie wydam kasy na skrzynki bo po co mi różowy karabin? Po co mi mapa skoro trzeba grać trzy godziny by raz się pojawiła, a i tak jakiś łoś wyjdzie wtedy z meczu? Ja polecam olać premiery, nie wierzę by ktokolwiek normalny miał na tyle czasu, by mieć wszystko za sobą i tylko czekać na nowe. Czekajcie na wersję Goty, nie kupujcie skrzynek i będzie dobrze. To od was zależy co zrobią devsi. Uważacie, że jak w sklepie sprzedadzą gówno jako chleb to ludzie kupią gówno? Inteligentni pójdą do innego sklepu. A debile co płacą za ajfon mając tylko 20zł doładowania bez neta na miesiąc czy ci noszący markowe Vansy, bluzy North Face itp - niech oni wyglądają tak samo, niech kupują to samo. Co mnie to obchodzi? Ja jestem wyjątkowy, oryginalny i nie widzę sensu kupować gry, gdy co miesiąc jest jeden interesujący tytuł, a mnie czasami pół roku zajmuje przejście jednej gry. Życie jest za krótkie na jedno hobby.
W sumie może to i dobrze że Belgia chce zakazu kupowania skrzynek w UE. Może się skończą wrzeszcie mikrotranzakcje
Moi drodzy, pomijając całą masę rozsądnych argumentów, które już zostały podane w komentarzach chciałem dodać:
GRY NIE SĄ KONIECZNE DO ŻYCIA.
Gry usługi? Piniondze, piniondze więcej piniendzy! Mogę nie grać. Gdybym *musiał* grać to znaczy, że byłbym uzależniony. A tak, albo znajdę sobie inne hobby, albo pogram w coś, co nie będzie miało tych opcji o które się rozchodzi i tyle.
Rower też nie jest potrzebny do życia, ale lubię sobie pojeździć. Gdyby ktoś nagle wpadł na pomysł przykładowo ustawienia "abonamentu" na jeżdzenie rowerem w wysokości powiedzmy 99 zł na miesiąc, mógłbym zrezygnować, ale ja wcale nie chcę być zmuszany do rezygnowania ze swojej pasji. Wydawcy chyba powinni przejrzeć na oczy i sprawiać, by ludzie CHCIELI grać, zamiast rezygnować ze swojego ulubionego zajęcia.
Jest różnica, możesz jeździć jakimkolwiek rowerem - przecież lubisz jeździć na rowerze - nie na rowerze danego producenta, nie musi to być np. przepłacony rower od porsche. Tak samo jest z grami. Nie gram w deweloperów i wydawców, gram w gry. Zdaje się, że wiele osób o tym zapomina.
Od początku tego roku: Horizon, RE7, NioH, Nier, Persona 5, Uncharted Lost Legacy, The Evil Within 2, Prey, Zelda, Super Mario Odysey, Yakuza Kiwami, Wolfenstein 2, AC: Origin, Gravity Rush 2, Yakuza 0, Styx, Dirt 4, Outlast 2, Dawn Of War 3, Injustice 2, Destiny 2, PES 2018, Tekken 7, Hellblade i wiele innych porządnych gier. A jednak znajdą się ludzie dla których gry się kończą, branża zeszła na psy i nie ma w co grać. Dla normalnego gracza jest ogromny wybór na cały rok, a i tak normalny gracz tego nie ogra. A czemu normalny? Bo nienormalni są Ci co nazywają szrotami kilka gier z mikrotranzakcjami i wiecznie płacza o te mikro i inne lootboxy. Zamiast olać to się jeden z drugim użala nad marnym losem gracza. Można zacznijcie lepiej się oglądać za grami, a płaczecie jak by gry były dla was wszystkim. Tak, to jest fajne hobby. I jak wyżej wymieniłem jest masa świetnych gier, które NORMALNY gracz nie jest w stanie ograć w rok. A nienormalny niech dalej płacze, nie ma wyboru i widzi problem u innych, a nie u samego siebie:D
Bo nienormalni są Ci co nazywają szrotami kilka
Błąd ortograficzny. "Ci" ma być napisane małą literą.
A teraz weź pod uwagę, że ktoś nie gra w to co ty i chce grać w battlefronta bo taka rozgrywka mu pasuje... Nienormalny post i nienormalne argumenty, a raczej ich brak.
Od czasów KOTORa marzę o dobrej grze w uniwersum Star Wars, jeśli już nie chcą zrobić przyzwoitego RPGa, to niech będzie ten nieszczęsny Battlefront. Cóż jednak, w grze znajdują się mikrotranakcje, odpuszczam zakup, a Ty mi proponujesz w zamian np. Dirt 4. Rzeczywiście logiczna alternatywa.
^Zawsze możesz zagrać jeszcze raz w KOToRa albo spróbować innej gry w świecie SW np. Jedi Academy, Empire At War lub zagrać w klasycznego Battlefronta II. Zresztą gier SW trochę jest na gog.com.
Ja powiem tak, już sam fakt konieczności wykupowania subskrypcji w PS4 i XBOX One aby mieć możliwość grania w sieci jest zamachem na portfel. Wiele kultowych gier zmusza gracza do takiego zakupu, gdyż brak jest możliwości grania offline. Im więcej będzie gier nakłaniających do mikropłatności tym szybciej ludzie wrócą z konsoli na PC i do piractwa, gdzie od razu wszystko jest odblokowane (gdzie serwery oficjalne ustępują pirackim)
Coś trwa ale z czasem zanika i chyba przez te mikro-transakcje gry powoli tracą trend wzrostowy. Ale to długoletnia inwestycja i możliwym jest że coś ulegnie zmianie.
W sumie to gry pojawiły się stosunkowo nie dawno i jesteśmy pierwszym pokoleniem testującym ten system.A jak wiadomo z czasem robi się nudno.
świat sie zmienia, elektroniczna rozgrywka się zmienia, można i zmienić hobby na inne.
Ja uważam, że branżę czeka kryzys mimo wszystko. Bardziej w dalszej przyszłości, niż w bliższej, ale w końcu nastąpi pęknięcie, gracze nie wytrzymają i zaczną się odsuwać od takich praktyk. Mikrotransakcje to tylko kolejna moda, z czasem inne firmy wykorzystają je jako element promocji swoich gier bez mikrotransakcji i znudzonych i zmęczonych graczy to przekona. Może nie znikną całkowicie, ale sytuacja się ustabilizuje, a producenci osiągną złoty środek pomiędzy zyskiem, a zadowoleniem konsumentów. Jesteśmy świadkami okresu przejściowego, kiedy to i gracze i producenci trochę jeszcze błądzą na ślepo, nie do końca wiedząc jak dopasować się do branży więc kombinują często przekraczając czerwoną linię. To normalne.
Od ponad 10 lat mam taką zasadę: kupować tylko najlepsze tytuły na rynku. Wychodzi mi na to, że kupuję nie więcej jak 2-3 gry rocznie za własne pieniądze. Ostatnie jedyne DLC jakie zdarzyło mi się kupić, to dodatki do "Sniper Elite 4". Mikropłatności omijam, a gry z mikropłatnościami w ogóle ignoruję. Jeśli rynek zostanie tak ustawiony, aby z każdej gry wyciskać nie po 239 zł, ale 500-600 lub więcej, wtedy przestanę grać.
Robię identycznie z tym że zawsze wpierw obcykam na piracie i te 2 góra 3 gierki kupuję po kilkunastu miechach po premierze,taniej,połatane czasem już z dlc,większość nawet nie rozpakuję,od razu lecą na półkę gdyż w multi gram sporadycznie a kampanię przejdę na wersji z np. zatoki,a kupię gdy gra naprawdę tego warta dla zasady,bo się należy.
niestety tak będzie wyglądać przyszłość. gra to będzie graficzna wydmuszka, fabuła na poziomie kopa z półobrotu i fura kasy wydawana na mikrotransakcje. urzędy jakoś nie palą się do zabrania się za gry mobilne i i online ze wszelkimi spinami, grabami, skrzynkami i innymi takimi. a jest się za co brać, bo to czystej krwi hazard, a nawet gorzej. jeśli ktoś myśli, że tam jest "losowość" to się grubo myli. wszystko jest ustawione, bazuje na algorytmach, które decydują ile gracz ma wydać zanim zgarnie coś wartościowego. także jest to nie tylko hazard, ale i bezczelne oszukiwanie graczy. nie dawajcie się na to nabrać tym zdziercom. wiem, że i tak się dacie ;)
To co powinna zrobić cześć graczy zaangażowana w dyskusję, to uświadamianie niemej, pasywnej większość. Trzeba tłumaczyć dlaczego złe są mikrotransakcje, przedsprzedaż itp. Inaczej rynek się nie zmieni, jeżeli większości się nie uświadomi.
Nie zgadzam się też ze zdaniami, że sami sobie jesteśmy winni. Otóż nie, ja nie brałem i nie będę brał udziału we wspieraniu chamskich form monetyzacji. Odpowiedzialność za stan rzeczy należy do graczy ignorantów, którzy nie mają wystarczająco dużo wyobraźni, aby zdać sobie sprawę, jak niby nieznaczącą wpłatą na loterii mogą dać sygnał wydawcy, że są gotowi do dojenia jak krowy i strzyżenia jak owce.
Kolego z nimi taka dyskusja jak ze ścianą. Nic nie zmienisz, chyba że w kaftan, ale chyba tacy nie będziemy.
"Stać mnie to kupuję, co Ci do tego, u innych to są grosze"
No i oczywiście słynne -> "tak dla DLC, tak dla przepustek sezonowych, tak dla mikrotransakcji"
Załóżcie partię. Z chęcią się pośmieje:D
Ja mam coraz większy dystans do tego wszystkiego. Jest tyle fajnych klasyków i kilku letnich tytułów że naprawdę nie ma co uczestniczyć w tym pędzie. Gry i ich kolejne części szybciej wychodzą niż człowiek zdąży zagrać.
Ja właśnie zacząłem wycieranie z kurzu pudełka na półce, a jest tego sporo. Gracze są naprawdę potężną społecznością i siłą, która może naprawdę bardzo dużo, a to czy mikrotranzakcje się przyjmą czy nie zależy tylko od graczy. Jestem na 1000% pewien że każdy gracz ma na tej swoje półce dużo do odkurzenia, więc do roboty i dać dobrego kopa takim krwiopijcom jak EA czy UBISYFEK. Dzisiaj po wielu latach odpaliłem Call of Cthulhu i nie mogę się oderwać pomimo że koło samochodu ma 10 rogów.