Disney może kupić większość aktywów 21st Century Fox
Bardzo mylący tytuł.
"Disney może kupić większość 21st Century Fox"
Brzmi jakby chodziło o akcje a nie aktywa.
Jeśli by się Disneyowi udało to jestem w 100% na tak. Z chęcią zobaczyłbym mutantów i F4 w MCU. Problem jest tylko taki, że o ile brak tych drugich nie jest trudny do rozwiązania (w końcu uzyskali moce w jakimś wydarzeniu, które mogło się dziać w dowolnym momencie czasu), tak jak wytłumaczyć zero wzmianek o mutantach, którzy istnieli cały ten czas?
Znając życie poszliby po linii najmniejszego oporu, czyli po zakończeniu Infinity Wars zrobić reboot serii, tym razem z mutantami. Wszelakie próby z "oni się ukrywali tak dobrze" wyglądałyby kiepsko.
Żeby nie dublować "oni się kryli cały czas" po Inhumansach, rozwiązaniem mogłoby być to, że mutanci dopiero zaczęli się niedawno pojawiać w tym świecie. Inna rzecz, że nie chciałbym połączenia tych światów - mutanci Foksowi wychodzą raz lepiej raz gorzej, ale stanowią lekką odmianę w tonie i podejściu od filmów MCU.
Ja bym to widział tak: po wydarzeniach z Infinity War struktura wszechświata jest tak osłabiona, że równoległe wszechświaty zaczynają się przenikać i prowadzi to do Secret Wars. Wszechświat MCU zmierza do zderzenia z wszechświatem X-Men, mamy walkę Avengers vs X-Men, w finale pojawia się Reed Richards i robi nam restart w nowym połączonym uniwersum.
Piękna przyszłość się rysuje przed nami... wielkie molochy wchłaniające się to nie jest dobry znak.
No i warto wspomnieć o tym jakie wymagania Disney postawił kinom - 70% z przychodów za bilety do kina na seans nowych Gwizdnych Wojen (dla porównania - standardem jest 35-50%), pokaz tylko w największych salach przez 4 tygodnie non stop.
Małe kina miałyby przegwizdane...
Jak się jest królem to sobie można stawiać wymagania a czym większy moloch tym gorzej...
http://www.businessinsider.com/disney-requirements-to-show-star-wars-the-last-jedi-in-theaters-2017-11
W chwili, gdy X-Meni zaczęli stawiać na bardziej wyraziste głosy, przejęcie całego przedsięwzięcia przez Marvela, lubiącego trzaskać obrazy na jedno kopyto, nie jest jakimś ogromnym powodem do radości. Chociaż i to przyznam stajni Disneya, że robią jakieś postępy na tym polu, ale dalej widać sznurki biegnące do ich despotycznych dłoni, mocno rwących w przypadku jakiejkolwiek chęci odejścia od odgórnie ustalonego stylu estetycznego czy tonalnego kręgosłupa.