Skrzynki hazardu – ile razy będziemy musieli płacić za jedną grę?
Rockstar zrezygnował z obiecanego DLC do GTA V bo Online daje tyle kasy, że nic już nie muszą, nawet dotrzymywac obietnic. Smutne.
Mikroplatnosci nie znikna nigdy. Nawet jesli zabronia hazardu, to zawartosc po prostu stanie sie jawna i przez to drozsza.
Nie wiem ile kosztuje skrzynka w Shadow of cash, zalozmy ze 5 dolcow. Mozemy tam trafic orkow o roznej sile i rzadkosci, np. wylosowac orka zwyklego, albo legendarnego. Jesli zabronia skrzynek z losowa zawartoscia, to w grze po prostu pojawi sie mozliwosc kupna orka zwyklego za 4 dolce, rzadkiego za 6 i legendarnego np. za 7. Kto bedzie chcial sobie oszczedzic grindu i tak kupi.
ile razy będziemy musieli płacić za jedną grę?
Ani razu. Natomiast możemy płacić tyle razy, ile zechcemy.
Obok tego jesteśmy oczywiście jeszcze my – klienci – sami decydując, na co wydamy swoje pieniądze
I dlatego jest jak jest.
znaczącą rolę możemy odegrać dopiero w połączeniu z właściwymi regulacjami prawnymi
Hę? Właściwie kim są ci "my"? Skoro:
Być może stoimy na z góry przegranej pozycji
to "my" nie oznacza ogółu graczy (tenże ogół nie stoi na przegranej pozycji), tylko jakiś margines "nas", którym stan rzeczy jak i trend przeszkadza, mniejszość zdominowana przez rzesze "ich", dla których jest git. Ot, poprawnie działająca demokracja, która jest miodzio dopóty, dopóki "nasi" w większości.
Skąd wiesz, że większość?
To że skrzynki się opłacają nie oznacza automatycznie, że korzysta z nich większość graczy. Jeśli są typy gotowe wydać na nie 10k w jednej grze, to przy cenie 60 dolców oznacza, że na jednym takim można zarobić tyle, co sprzedając ponad 160 egzemplarzy ludziom, którzy mikrotransakcji nie uznają.
Demokracja nie polega na tym, że najbogatszy ma najwięcej do powiedzenia (przynajmniej w teorii). Rynek nie jest demokratyczny.
Natomiast masz rację, że nie ma przymusu.
Demokracja nie polega na tym, że najbogatszy ma najwięcej do powiedzenia
Ta portfelowa owszem. Tzw. "głosowanie portfelami" to się nazywa.
Skąd wiem, że większość? Nie wiem. Domniemywam, że jest ich więcej, niż protestujących po forach. Na takim GOLu protest może wydawać się donośny i powszechny, ale statystycznie generuje go garstka osób. Stąd podejrzenie, że to przypadek głośnej mniejszości i niemych (bo zadowolonych z rzeczystanu, więc nie zmotywowanych do krzyku) rzesz.
@<Rydygier>
Po raz nie wiem już który, zgadzam się całkowicie z Twoimi opiniami i analizami które są (moim zdaniem) ZNAKOMITE, a przy tym pisane w świetnym stylu, że o poprawnej polszczyźnie nie wspomną.
Chciałoby się, żeby to właśnie tacy ludzie jak Ty, mieli możliwość zamieszczania artykułów nie tylko tu na GOL-u, ale w prasie w ogóle.
Hm. Dzięki za dobre słowo. Zgaduję, że komentować cudze a pisać własne to jednak inna para kaloszy. Znając siebie - najpewniej zwykle nie miałbym żadnych pomysłów na artykuły. :)
Niczo. Nie ma musu kupować gry.
Owoż czasem wczytując się w retorykę debat w temacie, bardziej między wierszami, przeczuwam jakieś pokutujące podskórnie myślenie, że gracz jest bezwolną kukiełką własnej psychiki. To właśnie przez tego rodzaju dobór słów. Gracz musi kupić, gracz musi płacić, wydawcy zmuszają gracza, by bulił itd. No biedactwo na łasce chciwców. Otóż nie. Nie musi i nie zmuszają. Niby wszyscy to wiedzą i powtarzają sobie wzajem, a jednak słówko musi/zmusza dziwnym trafem jak ten bumerang...
Ale to jest dokładnie ta sama sytuacja co z FIFĄ i CoDem.
WSZYSCY narzekają na coroczne tasiemce i brak innowacji w grach, a później się i tak okazuje, że ww. tytuły długo okupują pierwsze miejsca w rankingach sprzedaży. Jasne, podejrzewam, że większość kupują ludzie, którzy na codzień nie interesują się grami, ale sporo też jest takich, którzy niby krzyczą na forum, a poźniej i tak kupują. Sam mam takich znajomych i zawsze jest jakieś tłumaczenie (aaa... no bo ten nowy asasyn ma fajny setting, no, a ten CoD był w promocji, noooo... yyy... kupiłem coda, bo od dłuższego czasu chciałem pograć w coś multi, itp.). Idealny przykład jak zdrowy rozsądek przegrywa z genialnym marketingiem koncernów i tzw. "psychologią zakupów".
Toteż podejrzewam, że owo "wszyscy" to zazwyczaj grube złudzenie. Większość wcale nie narzeka po forach, tylko po cichu se kupuje i w ten sposób wbrew protestom na forach dana gra okupuje szczyty list przebojów. Jeśli dołożymy do tego grupę, która co prawda narzeka, ale i tak kupuje, okaże się, że znaczenie tych sieciowych protestów jest jeszcze niklejsze w istocie i wbrew pozorom nie ma prawa mieć żadnego zauważalnego przełożenia na sprzedażową popularność tytułu. Zazwyczaj - powtarzam, bo są też afery skrajne, pokroju NMS.
Co ciekawe, wydaje się z kolei, że przyczyny wielu marketingowych porażek gier teoretycznie bardzo dobrych również nie miewają odzwierciedlenia na forach. Objawem jest raczej właśnie cisza w ich temacie, znamionująca brak zainteresowania. "Ciche poronienia" gier przeoczonych. Stąd z kolei smutny wniosek, że choć gracze teoretycznie chcą grać w jak najlepsze gry, to jakość sama w sobie się nie zawsze broni. Bywa, że gra nie schodzi, a twórcy mają "nauczkę" by nie robić już więcej takiej gry, bo się nie sprzedaje. Przykre nieporozumienie, skoro dana dobra, ciekawa gra poległa na rynku wcale nie dlatego, że była, jaka była. To uderzające zjawisko - gdy coś przełomowego czy świetnego przechodzi niezauważone i marnuje się w zapomnieniu.
Przecież widać, że ile razy będziemy musieli płacić za jedną grę?, zostało użyte w formie skrótu myślowego. Fakt słowa mają moc i warto wyrażać się precyzyjnie np. wystarczyło napisać będziemy zmuszani. Niemniej nie ma co udawać, że nie wiadomo o co chodzi. Tutaj była mowa o sytuacji, gdy już zdecydujesz się na grę, a poprzez nieczysty marketing czy mechanizmy działania ludzkiej psychiki w nieczysty sposób będziesz popychany, aby kupić jeszcze więcej lub co gorsza obieca Ci ktoś pełny produkt za pełną cenę, co masz zamysł nabyć, a tu się okazuje, że figa z makiem, zakończenie dostaniesz w DLC. Taka sytuacja.
Co ciekawe, wydaje się z kolei, że przyczyny wielu marketingowych porażek gier teoretycznie bardzo dobrych również nie miewają odzwierciedlenia na forach...
Z dotarciem z produktem do klienta lub imputowaniem mu potrzeby zakupu zawsze był problem. Obecnie stawia się na marketing, hype i właśnie techniki wpływające na psychikę zakupów. Wiele tytułów ma większy budżet na reklamę niż na produkcję. Czy większość chce dobrych gier? W swoim mniemaniu zapewne, ale żeby dotrzeć do większego grona odbiorców nie obejdzie się bez równania w dół tj. do najmniej wymagającego z tej grupy. Pasjonaci konkretnych gatunków, skomplikowanej fabuły, rozbudowanej mechaniki, symulacji zawsze będzie mniej, więc i zawsze sukces komercyjny winien być rozpatrywany dla innych liczb. Błędne koło, ponieważ skoro do mniejszej grupy, to mniejszy budżet, jeśli mniejszy budżet, to mniejsza reklama, jeżeli marketing skromny, to i nie do całej czy nawet większości pożądanej grupy dotrze informacja...
Fakt słowa mają moc i warto wyrażać się precyzyjnie
Tak właśnie, zatem staram się precyzję promować. Bo też i skutki jej braku w słowie bywają, zwłaszcza obecnie, donioślejsze, niż się wydaje. Rzecz jasna wiem o czym mowa, ale że znamienny, bo częsty, dobór słów w temacie zdaje się sugerować ciągoty do postrzegania problemu w kategoriach musu, którego nie ma, staram się "odczarować" owo mylne spojrzenie.
No niestety, by dotrzeć do rzesz trzeba się unurzać w marketingu. Pasjonaci szczęśliwie trafiają się i wśród twórców, nie sami "maksymalizatorzy zysków", acz nie każdy odnajduje się ze swoją niszą. Szkoda tych pereł przeoczonych bez konkretnego powodu.
Smutne czasy gamingu nastaly. Najgorsze jest to, ze gracze na to pozwolili i jak beda dalej pozwalac to korporacje beda robic coraz wieksze poprzeczki.
Jak tak dalej bedzie wszystko szlo w tym samym kierunku to pojdzie to na single player, ze np. pokonac bossa w kolejnej czesci np. soulsow bedzie propozycja, aby kupic specjalna bron i specjalne kombosy a jak nie to morduj sie z bossem tygodniami. A w jeszcze kolejnej czesci np. niech beda te soulsy wyskoczy komunikat: Aby pokonac tego bossa MUSISZ kupic specjalna bron i kombosy. Jesli tego nie zrobisz to nie pokonasz tego bossa. Dziekujemy.
Chore gamingowe czasy...
@Gaming-Man
Twoja teza jest ciekawa, ale ..... coś mi się wydaje, że nie do końca sensowna.
Otóż już teraz jest tak, że większość graczy (w tym ja) nie ma zamiaru pokonywać żadnego bossa, bo to jest po prostu nudne, a już płacenie za możliwość pokonania bossa tylko przekona niezdecydowanych, że jego pokonanie jest bezsensowne.
Co więcej.
Uważam, że tzw. bossowie w grach, to po prostu anachronizm, więc po prosu nikomu do niczego nie są potrzebni.
"Soulsy" akurat ładnie idą pod prąd.
Brak mapy, dziennika zadań, wszelakich ułatwień...
Wątpię, żeby Twój scenariusz się ziścił (przynajmniej od tego konkretnego developera)
Dziennikarze zajmujący się grami wideo najpierw nazywają korzystających z g2a czy kinguin złodziejami i piratami a potem narzekają na mikro płatności. Trochę stałości w przekonaniach, przecież jak te firmy mają się utrzymać! xD
Z Shadow of War to bzdura. Posiadanie legendarnych orków (a właśnie ich dostajemy ze skrzynek za prawdziwą kasę) nie daje żadnej przewagi w grze i niczego nie przyspiesza. Dostęp do nich co najwyżej pomaga w trybie online, który jest jedynie nieistotnym dodatkiem do kampanii i wróżę mu śmierć w przeciągu kilku kolejnych tygodni (zwłaszcza w steamowej wersji, pełnej cheaterów niszczących cały balans w rankingu).
Tak czy inaczej to Talion (protagonista) nadal odgrywa kluczową rolę i to jego poziom, umiejętności i ekwipunek mają największy wpływ na rozgrywkę. Orkowie (choćby i legendarni) sami niewiele znaczą. Są przeraźliwie głupi a do tego mogą gracza zdradzić bez powodu.
Ja w IV akcie (to w nim podobno gra wymusza grind), miałem taką sytuację, że wytraciłem wszystkich lepszych orków w regionie (polegli w bitwie online). Nie chciało mi się rekrutować nowych, więc zdecydowałem się na obronę fortu tym, co mi akurat zostało, czyli zbieraniną zwykłych i nieumarłych orków na dosyć niskich (względem armii Saurona) poziomach. Większość obrońców wytraciłem (mała strata), ale twierdza została w moich rękach.
No sorry, ale jeżeli ktoś nie ogarnia podstawowych zależności tej gry (dyktowanych przez system nemezis), albo oczekuje "press X to win", to źle zainwestował swoje pieniądze... SoW (tak jak i poprzednik) jest dosyć wymagającym tytułem (choć stawia bardziej na myślenie niż zręczność), a nie typowym samograjem.
Zgadzam się w 100%.
Póki co nie grałem i nie znam nikogo kto grał w grę AAA, której nie da się przejść bez mikropłatności.
Taki NBA? Była afera i co nieco zmieniono, a gry sportowe mają swoją rzeszę fanów, ja do nich nie należę to nie wiem jak to wygląda.
Shadow of War? Jedynkę wciąż gram i jest sporo grindu, ale dwójka nie wydaje się pod tym względem gorsza. Nie grałem, lecz czytałem i myślę, że z tymi orkami jest jak piszesz - afera o to, że jakieś dodatkowe postacie dające minimalną przewagę online w grze nastawionej na singla kosztują coś tam...
Póki co nie ma i wątpię by była gra AAA, która da nam karabin lepszy niż inne dostępny tylko w loot box. Jak taka gra będzie to jej ludzie nie kupią tak jak szybko zrezygnowali z darmowego Dungeon Keeper i innych tego typu produkcji. Darmowego. A co dopiero, gdy krzyknie ktoś cenę AAA...
W 100% masz racje ograłem ten tytuł wiec wiem o czym piszesz i sie z tym zgadzam. Ci co nie grali płaczą i narzekają na mikro.
Kupują ci którzy ida na łatwiznę i ci którzy nie maja na co wydawać kasy.
Wszyscy marudzą w grach na skrzynki ale na mikrotransakcje w cs nikt nie narzeka
Porównaj sobie cenę csa i obecnych tytułów AAA...poza tym skiny w CS nie dają żadnej przewagi nad ludźmi którzy ich nie mają.
Za to dają przewagę ludziom w grach singleplayer jak ACO czy Shadow of War... LOL! A ceny skinów z CS to coś chorego.
Tak sobie czytam artykuł i zastanawiam się co Auto miał na myśli pisząc "..w odniesieniu do której szanse na zakup zbroi to jakieś 15 do 1"
Uczono mnie, że szansa "1 do 1" to najwyższa jaka może być ;) i oznacza 100% prawdopodobieństwo.
Może Autorowi chodziło o "1 do 15" ?
Rozumiem to tak: 15 możliwości na tą jedną konkretną a więc 15 random itemów na ten jeden item, który ty otrzymasz. Albo źle rozumiem. 1 do 15 też miało by podobny sens czyli jego brak xD Powinno być "...szanse na zakup zbroi to jakieś 1 na 15" i to miało by większy sens.
Mnie nie uczono, ale patrzac na angielskie kursy w bukmacherce wyglada to tak jak napisal autor. 1 do 1 to 50% i kurs 2. 15 do 1 to kurs 16 i 6%?
Ładnie nas wszystkich wydawcy oswajają z lootboxami i mikropłatnościami w grach single. Jeszcze z pół roku i będą w każdej grze AAA. Przez ten czas opór też się zmniejszy, bo znajdą się (a w zasadzie już są) wierni obrońcy biednych wydawców.
Otworzyłem w CS:GO dwie skrzynki, w obu było to samo byle gówno (warte chyba 1% ceny klucza) i więcej kluczy już nigdy nie kupiłem. Kto głupi niech sobie kupuje.
Rockstar zrezygnował z obiecanego DLC do GTA V bo Online
Kiedy to Rockstar obiecywało dlc do GTA V? Przecież w zasadzie jeszcze przed premierą wersji na poprzednią generację R* twierdził, że przez wzgląd na 3 bohaterów nie wydadzą DLC... Same serwisy tylko ciągle się nakręcały z byle bzdurnego powodu.
Jak po tylu latach i artykule na gol o GTA V nadal ktoś uważa, że dlc miało być to lepiej omiń tego idiotę. GTA 3? San Andreas? Vice City? DLC było tylko do 4ki. Dwa. W zasadzie to dodatki z misjami, bo DLC czyli pojazdu itp to właśnie do V są non stop.
O ile dobrze pamiętam, to napisali tak w komentarzu albo newsie na swojej stronie internetowej, że w tym roku czekać na nas będą nowe dodatki do Online i DLC do singleplayera. Coś takiego napisali kiedyś. Dodatki do online wychodziły a DLC do singla jak nie było tak nie ma.
Zależy co takiego ma być w skrzynkach aby było warte naszych prawdziwych pieniędzy.
Jeśli to mają być kosmetyczne bajery jestem na tak. Jeśli coś do wymiatania to jestem bardziej na nie.
Mi to tam raczej zwisa, ponieważ chyba to, o czym jest ta cała afera, to są takie "premie czasowe", czyli po wydaniu $$$ gracz otrzymuje dostęp do zawartości, którą każdy normalnie może odblokować bez wydawania gotówki, tyle, że musi na to poświęcić czas i skilla w grze.
Mi takie coś zwisa, ponieważ po pierwsze jakąś radość z progresu muszę mieć, a dwa nie będę wydawał kasy na to, aby ukrócać sobie zajęcie levelowania.
Jak są jakieś lenie, albo "cfaniacy", którzy będą liczyć na to, że przy sypnięciu kasą będą "Pr0" i zechcą skorzystać z tej opcji - ich kasa, ich sprawa. Pewno według nich warto.
Ja przykładowo już kilka dobrych lat gram w LoLa i niedawno trochę głupio mi się zrobiło, jak się okazało, że przez ten cały czas wydałem na niego tylko 40 złotych. Dlatego 300 złotych już odłożone i czeka na dogodną okazję do zakupu RP. W ramach czystego podziękowania za fun, jaki mi ta gra sprawia. Nie jestem jakimś pryszczatym dzieciakiem przywiązanym do karty kredytowej mamy i nie będę sie śmiał "Hahahahaah Ja gram za free, nie wydałem ani złotówki a ci frajerzy jeszcze za coś płacą, żal.pl". Ja wiem, że programiści i serwery za darmo nie są...
No ale- z drugiej strony pisałem wcześniej "raczej": wrzask robi się z płatnymi grami singleplayer i multiplayer, a w grę wchodzić zaczynają "wielcy wydawcy", którzy lubią doić. Także jak będą kombinować i tworzyć gry, w których wymagane będzie sypanie dodatkowego hajsu, ponieważ wyprodukują swoisty grind-fest... To wtedy nie kupować, czytać i pisać opinie, oglądać się za czymś innym - i tyle.
Jakbym miał jakiegoś Battlefronta, czy innego CoDa i kazano by mi płacić za dodatkowe mapki - zastanawiałbym się nad takim dodatkowym contentem.
Ale płacić za wcześniejsze odblokowanie broni?! Śmiech na sali (dla mnie przynajmniej), nikt mnie nie zmusza i nie zmusi.Jak inni chcą, to niech płacą - ich (rodziców?) kasa.
Dla mnie sprawa jest prosta. Nie będę najwyżej grał w gry dużych wydawców. Sporo dobrych gier nie pochodzących od nich.
Bez kitu, takie samo mam podejście. Trudno się mówi. Przy Wolfie czy Falloucie 4 bawię się bardzo dobrze i póki co te gry ogrywam, dam zarobić studiom czy deweloperom, którzy nie wpychają tony mikro do gry. Lubię gry jak Dex, Icey i najwyżej takie indyki będę ogrywać, żadna strata. Szkoda po prostu branży gier, jak nisko upadła.
@TheLastUncharted
1) Nie mam zielonego pojęcia o co ci w ogóle chodzi. Serio - 0. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że odezwał się do mnie jakiś prowokator/troll.
a) Czy ty jesteś jakiś upośledzony i myślisz, że ja pisząc "kilka lat" miałem na myśli ciągłe i nieprzerwane granie? Gram bodajże od drugiego sezonu (z różnymi przerwami), LoL przykuł moją uwagę najbardziej (oprócz niego to najbardziej sobie pocinałem w Bad company 2).
b) Jesteśmy na stronie o grach, piszemy o grach, to chyba logiczne, że spotykają się tutaj gracze: jedni grają od lat w wiele produkcji, inni w niewiele, niektórzy w jedną, góra dwie itd. Co cie tak boli, że dotrwałem z LoL'em do końca siódmego sezonu?
c) Co to ma znaczyć to całe "pare lat pościłeś w kanał"? Serio - co to ma znaczyć? Moje życie - moje wybory na rozrywkę. Nie jestem jakimś no-lifem, bo są ludzie którzy o wiele więcej w tą grę ode mnie grali. Poza tym - czasem kilka gierek dziennie, często jedna- max dwie dziennie, a czasem przerwa dwumiesięczna to marnowanie życia? Co - miałem iść chlać wódę, albo iść na dziwki?
d) "Czas to wszystko co mamy, a wy barany po prostu go przegrywacie" Powiedz mi co ty robisz tu na stronie o grach? Oświecony asceta będzie nawracał na prawidłową ścieżkę życia, czy co? O co ci w ogóle chodzi??? Jakby to było forum piłkarskie i bym napisał, że od kilku lat gram w piłkę, to byś mnie wyśmiał, że "przegrywam życie latając za jakimś dmuchanym balonem"??? Skąd ty się w ogóle urwałeś?
...
Serio - nie wiem. Wyładowujesz sobie na mnie złość wizją twojej jutrzejszej kartkówki z "pszyry", czy co? Serio :S - nie mam bladego pojęcia o co ci chodzi...
2) Nie rozumiem, czemu nie ma opcji "odpowiedz", tylko muszę pisać osobnego posta. Śmieszny w ogóle układ - na posty odpowiadać można, ale na odpowiedzi już nie... Mam w tym przypadku odpowiadać na swój post?
Tak jest to forum zrobione. Jak chesz odpowiedziec np. na post 15.2 to po prostu odpowiadasz na post 15.
Nie zabija sie poslanca prawdy, tylko dlatego, ze jest niewygodna.
Pogodz sie z tym, ze zmarnowales swoje zycie, by w koncu wstac z kolan i zaczac walczyc, a nie ssac mamusi cycek jeden z drugim baranie.
Multiplayer (nuda) zabiła Singleplayera w grach, a mikroplatnosci zabiją całą resztę. Pozostanie grać w gry z KICKSTARTERA. Nie rozumiem narzekań na mikropłatności. To samo był robił gdybym był producentem, bo jak widać wielu znajduje się takich co płaci za nie a to ogromny zysk. MIKROPŁATNOŚCI to nie wina producentów, a tych co je kupują.
Kickstarter też nie jest taki różowy. Ludzie jak barany płacą za coś, co ma dopiero powstać bez żadnej gwarancji.
W moim odczuciu przyszłość graczy nie maluje się w różowych barwach. Mogą zniknąć nośniki fizyczne lub ich uruchomienie na własnym sprzęcie będzie wymagało na przykład sezonowej opłaty. W ten sposób gra będzie możliwa do uruchomienia na moim sprzęcie tylko wówczas, gdy zgodzi się na to jej wydawca. Struktur takie działania nie trzeba tworzyć od podstaw, ponieważ w ten sposób funkcjonują już telewizje kodowane.
Obawiam się, że graczy nikt nie będzie słuchał. Wydoją nas tyle razy za to samo, ile tylko się da. Nawet konsole mogą się stać sprzętem teoretycznie nie naszym, lecz dzierżawionym, czyli kupić możesz, ale żeby uruchomić konsolę, będziesz musiał za to dodatkowo zapłacić. W ten sposób wyeliminują w stu procentach piractwo, ale stracą wielu klientów o wolnym podejściu do handlu.
byłbym zapomniał. "Call of Duty: World War II" kosztuje w PlayStation Store już 300 zł. Teoretycznie mogą wyciągnąć od napalonego gracza jeszcze 200 zł za dodatki.
Teraz to jest musztarda po obiedzie. Problem zaczął się lata temu, i zostanie tu na dobre. Było tłumaczenie na mikrotransakcje tylko kosmetyczne to wymyślą i tłumaczenie na te. Jak coś nie jest ok, przecież wystarczy sobie wmówić że jest. Firma robi to co się sprzedaje, dopóki się sprzedaje, więc dopóki ludzie to kupują to żadne marudzenia i narzekania tego nie zmienią.
Świetny, merytoryczny artykuł, dziękuję.
...
No i dupa, że tak brzydko napiszę.
Pora podziękować branży. Następne na liście są... Książki. Ok, to od dziś zaczynam kupować książki. Muzykę na CD kupuję od dawna... Mam nośnik danych w ręku, nie boję się, że mi ktoś moją własność zabierze przez Internet, uniemożliwiając pobranie zawartości, nikt też nie może zrobić z tego usługi albo dowalić mikrotransakcji, pozwalających ukończyć czytanie książki albo słuchanie krążka z muzyką. No i zawsze mogę odsprzedać posiadany egzemplarz SWOJEGO WŁASNEGO nośnika, a nie wypożyczonego od Steam.
Żeby jednak nie było, że obiecałem: dalej będę grać w gry. Typu Elex, Fallout: New Vegas, Pillars of Eternity, Trine 2, Zoo Tycoon 2, ETS2, Regalia, Heroes 3, NFS Most Wanted (2005) i cała reszta (setki gier) - takie produkcje zawsze przyjmę z otwartymi ramionami.
Niedługo nie będą już wydawać całych gier, tylko w kawałkach i każdy sprzedawać za pełną cenę. Przykład HITMAN. Potem jeszcze dowali się 1000 DLC i Seasson Pass. A co można i wrzucić mikrotranzakcje. W rezultacie gra z 60 dolarów zaczenie kosztować 600. :)
Co Ty za pierdoły piszesz. Każdy z epizodów był tani. A i sam pomysł z perspektywy czasu był dobry.
szanse 15:1? To nie tak źle, tylko że te gry mają ustawione ile masz wydać, zanim dostaniesz coś wartościowego. szanse nie mają tu nic do rzeczy, wiem coś o tym :)
Padło stwierdzenie, że branża dąży do tego, aby gry stały się usługą. Przecież już to nastąpiło. Zmieniają się tylko proporcje. Na razie mamy np. "soczystą marchewkę" w postaci opłacalnego Origin Access, później gdy już się gracze przyzwyczają i napasą, zacznie się dojenie na całego.