Wiadomo, trzeba odwiedzić groby i zazwyczaj w ponurym nastroju posiedzieć u rodziny przy stole. Ogólnie niezbyt przyjemnie wspominam Wszystkich Świętych za dzieciaka.
Halloween jakoś gości u mnie od kilku lat. Każdego roku sporządzam sobie listę horrorów jakie obejrzę. Kupuje dynie, dodatki i przystrajam mieszkanie w klimacie grozy. Spacer nocą w mglistym lesie.. takie tam.
Ogólnie bardziej podoba mi się lajtowe podejście do Halloween niż Wszystkich Świętych bo na cmentarz to się chodzi częściej niż raz w roku.
[1] jak umrzesz to zmienisz zdanie.
Chodzę pomodlić się przy grobach rodziny, znajomych, żołnierzy i zapalić świeczkę, a jak chcesz być oryginalny to zrób sobie święto zmarłych po meksykańsku
Ja tam mam gdzieś te święta amerykańskie zarówno Halloween jak i Walentynki, w Polsce wprowadzone chyba tylko po to aby sklepy miały większe zarobki.
Nijak. Na cmentarz jadę dzisiaj, zapalę znicza na grobach dziadka i wujka i tyle. 1 listopada pojadę do babci na obiad i tyle z mojego świętowania. Halloween mi zwisa i powiewa, jak ktoś chce niech obchodzi.
W ponurym nastroju? Jak się ma rodzinę ponuraków to tak bywa. Specjalne oglądanie horrorów tego dnia? Ja nie ograniczam się w ten sposób. Spacer nocą w mglistym lesie? Taaa, bo uwierzę. Chyba w Dark Souls 2. Obchodź sobie jak chcesz, ale to co opisałeś nie jest jakieś "lajtowe", jest nudne i można robić w wiele innych jesiennych dni.
Co będę robił? Wieczorem obejrzę Ligę Mistrzów.
Co do Halloween to trochę za stary jestem i nie załapałem się na hype.
a jak chcesz być oryginalny to zrób sobie święto zmarłych po meksykańsku
Nie, chcę po prostu po swojemu, tak jak mi odpowiada.
W ponurym nastroju? Jak się ma rodzinę ponuraków to tak bywa. Specjalne oglądanie horrorów tego dnia? Ja nie ograniczam się w ten sposób. Spacer nocą w mglistym lesie? Taaa, bo uwierzę. Chyba w Dark Souls 2. Obchodź sobie jak chcesz, ale to co opisałeś nie jest jakieś "lajtowe", jest nudne i można robić w wiele innych jesiennych dni.
No normalnie Rodzina Adamsów :D
Ja się nie ograniczam. To tradycja, że całą noc w Halloween dostarczam sobie dawkę strachu.
Nie wierzysz? No cóż, udowadniać nie zamierzam.
Jeśli dla ciebie jest to nudne to jesteś strasznym ponurakiem.
Co będę robił? Wieczorem obejrzę Ligę Mistrzów.
W piłce nożnej? Chyba, że powtórkę :)
Właśnie załapałem się również na imprezę Halloween z przebieraniem :)
Za co by tu się przebrać..
Jako katolik staram się obchodzić katolickie święto (ściśle: uroczystość) po katolicku. Czyli na pewno nie w ponurym nastroju. "Halloween" jest mi zupełnie obce, bzdet.
Zasadniczo nie katolickie, tylko chrześcijańskie i będące spuścizną po Bizancjum, ale owszem, w tradycji łacińskiej nie jest to wcale smutny obrządek.
Ale na pewno byłby weselszy, gdyby data pokrywała się z pierwowzorem (jakoś w okolicach czerwca) zamiast co roku w najbrzydszym i najgorszym możliwym miesiącu fundować połowie populacji zapalenie płuc.
Zasadniczo nie katolickie
Obchodzone przez Kościół Katolicki, w tym sensie katolickie.
zamiast co roku w najbrzydszym i najgorszym możliwym miesiącu fundować połowie populacji zapalenie płuc.
Ano nie miałbym nic przeciwko innej dacie. Taki, nie inny termin sprzyja błędnemu spojrzeniu na celebrację świętości wszystkich zbawionych jak i nadziei na osobistą partycypację. No i z powodów zdrowotnych. Bardzo łatwo się przeziębiam. W tym roku wygląda, że orkan Grzegorz (hy) przywieje zimową aurę.
Też uważam, że ta data jest beznadziejna i nie miałbym nic przeciwko żeby ją zmienili. Takie święto powinno być w ładną i ciepłą pogodę (czerwiec-lipiec-sierpień). Czasem cud natury sprawi, że jest przyjemnie. Lecz w większości wypadków wygląda to tak, że leje i dmucha jak przed apokalipsą i ludzie, którzy posprzątali sobie groby to robota poszła na marne. Bo to syzyfowa praca, sprzątać co chwilę z liści, brudu i wszystkiego... I często w gratisie katar, kaszel i gorączka na pocieszenie...
Są polskie Dziady. Wolę to od Helołin czy świąt monoteistów.
Nie obchodzę ani Halloween ani Wszystkich Świętych, na groby jadę jako pomoc - czy to żeby pomóc przy sprzątaniu czy to żeby popchać wózek z babcią.
Wszystkich Świętych - jak co roku, z rodziną wybieramy się na cmentarz, podpalamy znicze, modlimy się, chwila zadumy przy nagrobkach - tak to wygląda.
A po wszystkim całą rodziną jedziemy do babci spotkać się z pozostałą częścią rodziny na ciepłą herbatę, ciasto. Posiedzieć, porozmawiać. Wspólnie spędzić czas.
A Halloween? Kiedyś impreza, najebka. Teraz? Chwila wolnego czasu, odpoczynek.
Traktuję to jak każdy inny dzień.
Helołin srelołin, jak mnie denerwuja te amerykanskie niby-swieta na sile przenoszone na nasz grunt, to samo te durne walentynki. Zaorac.
1 listopada, zgodnie z tradycja, stawiam swieczki na grobach i modle sie za zmarlych bliskich. W nastroju nie tyle ponurym, co bardziej refleksyjnym, ze kazdego to czeka.
Jedyna rzecz ktora mnie denerwuje to fakt, ze jest to swieto akurat w listopadzie, bo pizdzi ziabem na tych cmentarzach niemilosiernie.
Nasze media kochają wciskać takie bzdury na nasz grunt. Tak samo obserwuje jak od wielu wielu lat próbują na nasze terytorium wciskać wielkie zainteresowanie dworem królewskim z Wielkiej Brytanii, niedobrze się już od tego robi. To że Brytole mają fiksację na punkcie swoich królewiczów to mnie mało interesuje, ale że nam próbują tą manie wciskać jest już strasznie irytujące...
Halloween obchodzę w jedyny prawilny sposób - dropiąc mounta eventowego w WoWie :D. A tak to mam to gdzieś. Nie lubię tych przebieranek, oglądania horrorów od święta (chociaż lubię je oglądać cały rok). Ogólnie całej tej tandety związanej z tym tworem. Wszystkich świętych nie celebruję. Na cmentarz jadę z rodziną aby nie robić przykrości matce której wiara podchodzi już pod dewocję ale raczej stoję tam jak kołek i tylko śmieję się w duchu z tych wszystkich świętojebliwych pań które kłócą się na cmentarzu. Następny festiwal tandety. Marnowanie takich ilości szkła i plastiku. Wystrajanie się jak Jaskier na otwarcie nowego bordelu. Wszechobecne wrzaski, kłótnie i ponure nastroje. A! No i korki oraz niedzielni kierowcy! To jest najgorsze
Zdecydowanie bardziej by mi się podobały obchody typu tych Meksykańskich, gdzie ludzie się cieszą i świętują na cześć zmarłych, a tak tylko człowiekowi udziela się ten nastrój wiecznego bólu życia.
Jedyny plus tego okresu to to że prawie wszyscy moi znajomi zjeżdżają ze studiów i można się spotkać, pogadać i wypić piwo
Tutaj z Kolegą muszę się zgodzić. Nie mam nic przeciwko, też chodzę na cmentarz i w sumie wiele razy w roku na nim jestem. 1 października przeważnie unikam, chodzę tak naprawdę w dzień zaduszny bo jest spokojniej i to się wydaje prawdziwym świętem osób, które zmarły.
Natomiast nie mogę pojąć tego zabijania się o znicze, sztuczne kwiaty. Potem połowa populacji tego nie sprząta, na cmentarzach jest jeden wielki syf, brud, latający plastik. Okropnie to wszystko wygląda. I oczywiście wyścig, kto bardziej bogato ubierze grób. Natomiast jak pewne panie cmentarne zauważą, że jakiś grób jest skromnie ubrany bez pompy to od razu zaczyna się krytyka "jak tak można, zero szacunku, chytrość ludzka nie zna granic bla bla bla". Co roku to słyszę i nigdy nie zrozumiem dlaczego tylu ludzi ma siano w głowie.
Ktoś faktycznie może nie mieć pieniędzy lub równie dobrze może mieć na to wyrąbane. Bo dla takiej osoby może się liczyć tylko jedno, oddanie hołdu bliskiej zmarłej osobie i okazanie jej szacunku, a nie robienie czegoś na pokaz. Niech inni zobaczą jaki mam wyjechany w kosmos grób, niech gul sąsiadowi skoczy. Tak to niestety widzę, dlatego nie lubię tego święta, bo ludzie je wypaczyli. Zapomnieli co w tym wszystkim jest najważniejsze, grunt żeby gul skakał wszystkim dookoła.
Jak co roku czekam na durny wątek "Helołin vs Zaduszki co je lepsze" ? Oraz teksty o tym, że Helołin jest gupie tych co idą dać ognia kamiennym płytom ;)
Wait... it's HERE!
https://www.youtube.com/watch?v=STSJJbFWAEE
Idę kulturalnie na groby a potem na zaduszki. Klimat mroczny tego święta więc to jedno z moich ulubionych. Czasem jak rodzina przyjedzie to może się wypiję też coś, kto wie.
Uwielbiam geniuszy :D
Czasem, nie wroc, zawsze lepiej siedziec cicho i wydawac sie glupim niz sie odezwac i rozwiac wszelkie watpliwosci
Kmicic99 Ja tam mam gdzieś te święta amerykańskie zarówno Halloween jak i Walentynki, w Polsce wprowadzone chyba tylko po to aby sklepy miały większe zarobki.
Mwa Haha Ha ha Helołin srelołin, jak mnie denerwuja te amerykanskie niby-swieta na sile przenoszone na nasz grunt, to samo te durne walentynki. Zaorac.
po 1) Halloween nie jest amerykanskie
po 2) Jest to cos innego niz 1listopada - jak sama nazwa wskazuje to jest wigilia 1 listopada.
po 3) warto sie czasem douczyc z wlasnej tradycji chrzescijanskiej - zamiast sie odzywac i potwierdzic ze sie jest idiota.
O rany zaraz nam tu wyklad religijny strzelisz, pewnie jakies Samhainy i Celtow przywolasz, albo ze swieta chrzescijanskie wyparly poganskie i weszly na ich miejsce, normalnie dzieki Cpt Obvious. Super ze sie znasz, ale to nikogo nie interesuje. I raczej kazdy wie, ze to nie ten sam dzien. Ale dzieki za ten pouczajacy post.
Pytanie bylo jak spedzamy te swieta. A helołin amerykanski czy nie amerykanski- do nas ta moda przyszla od nich.
Super ze sie znasz, ale to nikogo nie interesuje.
Mów za siebie.
Pytanie bylo jak spedzamy te swieta.
Odniósł się do idiotycznego komentarza jakiegoś randoma, nie bezpośrednio do postu. No ale jesteście tacy "kul", nie obchodząc tych "zepsutyh amerykańskih świont"...
No przeciez zacytowal moj post, czulem sie w obowiazku odpowiedziec.
Co do reszty- milo ze czerpiesz wiedze z forum o grach, ale sa jednak od tego inne, lepsze zrodla.
No przeciez zacytowal moj post
No i wszystko stało się jasne ;)
milo ze czerpiesz wiedze z forum o grach, ale sa jednak od tego inne, lepsze zrodla.
Nie, nie dowiedziałem się tego z forum. Wiedziałem to już wcześniej, a że ktoś mądry poucza głupszych, to przytakuję.
A to bardzo ciekawe co mowisz, ja to odebralem calkiem inaczej niz pouczanie. Raczej czepialstwo dla czepialstwa i pisanie rzeczy oczywistych. Co zreszta i ty uskuteczniasz. Ode mnie eot.
A propos, refleksja z zakamarków dzisiejszej pajęczynki:
http://gosc.pl/doc/4273045.Zupa-z-dyni
Ja od siebie dodam, że nie pojmuję za zbytnio, jak można chcieć się bać i celowo perceptować filmy czy gry mające za cel przestraszać czy wręcz wywołać wstręt (acz nie wszystko, co mienią horrorem ma ten cel). Nic w tym fajnego nie dostrzegam.
Sprawa jest oczywista. Chodzi o kasę - czy Rysiek z Bożenką kupią dynię w markecie a może dadzą na tacę księdzu 1go.
Nie ma tu nic z ideologii czy religijności.
Jak każdy dzień tygodnia.
Każda okazja do picia jest dobra dla niektórych ;) natomiast o wiele bardziej lubię Walentynki, też skomercjalizowane fhuj, ale to takie miłe, słodkie "święto" :D
Widzę, że wciąż jest problem z rozróżnieniem, więc dla jasności:
31.10 - Halloween
1.11 - Wszystkich Świętych
2.11 - Zaduszki
Wizyta na cmentarzu, poświęcenie myśli tym, którzy odeszli. I w sumie tyle... Halloween nie uznaję, bo to nie jest nasze święto. Za dzieciaka oczywiście się uznawało, bo to atrakcyjniejsza opcja, ale obecnie, po ludzku nie traktuję tego jako święto. A w każdym razie, nie nasze.
Halloween nie uznaję, bo to nie jest nasze święto.
Święto jest tych, którzy je obchodzą, a nie tych, od których je zgapiono.
Pragnę zauważyć, że chyba żadne święto kościelne nie jest "nasze", a już na pewno nie jest nim Uroczystość Wszystkich Świętych.
No i zasadniczo, nikt nie twierdzi, że Halloween to święto.
Tak jak zwykle. Halloween nie obchodzę, a na Wszystkich Świętych trzeba pojechać na dwa cmentarze do zmarłych dziadków i pradziadków.
Ja nie obchodze Halloween, sprzatanie grobow przed 01.11 jest dla mnie dostatecznie straszna perspektywa
Bardzo lubię Halloween, uwielbiam atmosferę w mieście, światła i dekoracje. Zdecydowanie chętniej obchodziłbym tradycyjne Dziady niż jakieś importowane katolickie święta.
Ja nigdy nie jeżdżę w te święta, przed cmentarzem jest bazar, a na cmentarzu tłumy. Wolę wybrać się tydzień przed, albo tydzień później. Halloween nie mam nic przeciwko, ale nie obchodzę.
Jak spędzam Hallowen? Oj jeszcze kilka lat temu alkoholowa balanga ze znajomymi do białego rana. Teraz obecnie nadal młody jestem ale zupełnie inne spojrzenie na świat. Zjazd całej rodziny, szczęście że wszyscy z zagranicy zjechali zdrowi i cali. Wszystkich Świętych odwiedziny na groby i ponownie zjazd rodzinny i nie będę owijał w bawełnę od obiadu popijamy wódeczkę ale nie to jest absolutnie najistotniejsze. Najważniejsze to to że co roku cała rodzina w komplecie, dzięki Bogu nikogo nie ubyło wszyscy zdrowi i szczęśliwi i już wyznacznikiem nie jest to żeby bawić się z kumplami do białego rana ale to że cała rodzina w komplecie.
Jako katolik Hallowen olewam , zreszt adla mnie durne swieto.
W Wszystkich Świetych ide na groby i do Koscioła, pomodlic sie za dusze tych co odeszli przedemna.
No patrz, ja też jestem chrześcijanin (a nawet katolik!) i halloween nie olewam.
Jako katolik powinieneś iść na groby w Zaduszki, a Wszystkich Świętych to przecież radosne święto...
na cmentarz nie idę bo mi się nie chce, pewnie obejrzę jakiś horror
Jak dla mnie Halloween to amerykańskie (no dobra, bardziej angielskie) święto i w Ameryce (niech wam będzie, w Anglii) powinno pozostać. Mamy w Polsce swoje tradycje i obyczaje i powinniśmy je kultywować, bo inaczej będziemy chodzić na shopping, a nie na zakupy
Tak kultywujmy nasze tradycje.... jak na przykład ubieranie choinki na boże narodzenie, czynność należy wykonywać śpiewając przy okazji Stille Nacht! Nie da się utrzymać "czystego" języka i kultury. Bo te po prostu ewoluują i przenikają się jak świat długi i szeroki. Część słów znika ze słownika (tzn. pamiętają o nich tylko zboczeni lingwiści), przychodzą nowe. Podobnie jest z różnymi zwyczajami i obrzędami. Nic nie stoi w miejscu.
Mieliśmy - Dziady. Potem w skutek narzucania obcej religii trzeba było od tego odejść.
Fajerwerki i dynie są ładne, ale wolę zwyczajne święto zmarłych. Chociaż na groby nie chodzę, bo nie mam możliwości. W ogóle to niech każdy sobie obchodzi co chce i nie wpierdziela swojego nosiska w cudze sprawy i nie narzuca swojego zdania innym. Będzie gitara.
Zapewne zagram w coś strasznego ewentualnie odpalę sobie" Bully" ~`kto grał ten wie. ;')
wszystkich swietych nie lubie i wtedy zawsze z wyboru pracuje, bo irytuje mnie depresyjny charakter tego swieta
a halloween chyba zaczne obchodzic, zeby zrobic na zlosc zacietrzewionym ultra polakom xDD
Halloween, Dziady co za różnica? Oryginalne znaczenie tego święta i tak zostało zapomniane, skomercjalizowane. Jedynym celem tego święta jest nauczenie przesądu.
Wszystkich świętych oprócz zadumy nad tymi którzy już odeszli, uświadamia że każdy z nas skończy w dole zasypany ziemią. Osobiście nienawidzę zamkniętych przestrzeni i jakoś mi z tym źle.
uświadamia że każdy z nas skończy w dole zasypany ziemią.
Ależ zupełnie przeciwnie. Dobitnie przypomina, że istnienie człowieka nie kończy się grobem. Masz to pośrednio w samej nazwie uroczystości.
Akurat zaduma rzecz poboczna, choć cenna ("memento mori"), i tyczy się bardziej Wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych.
Ogólnie, dla katolika, te dni to celebracja świętości już zbawionych. Również przypomnienie, że żyjemy w perspektywie życia wiecznego, a doczesny pobyt na łez padole to jedynie preludium do wieczności, kluczowe o tyle, że stanowi czas, w którym każdy sobie wybiera, jak będzie wyglądać ta jego wieczność. To wyraz wiary w świętych obcowanie, żywot wieczny i ciała zmartwychwstanie (sam pochówek i grób to wyraz wiary w to ostatnie, finalny uczynek miłosierdzia co do ciała, a dopiero obocznie memento dla żyjących docześnie). No i, co ważne, okazja, by przyjść z modlitewną pomocą tym, którzy w czyśćcu, zwłaszcza bliskim.
Nie jakieś wsobne a rzałkie y smętne wspominki po zmarłych, a tym bardziej nie rozpaczanie, że pomrzemy (chrześcijanin w takiej rozpaczy to absurd).
Powiem tak: ludzie, którzy przeżywają te dni w smutku i przygnębieniu albo nie podzielają wiary chrześcijan (lecz wówczas po co obchodzą te święta), albo nie rozumieją tego, w co deklarują, że wierzą.
kto dal ci prawo do nakladania na ludzi ekskomuniki?
Znałem kiedyś Stefana. Stefan chodził ze mną do szkoły. Spoko był ziomek, choć taki trochę dziwny i nieśmiały, do tego zawsze łaził w sztruksach i powyciąganych sweterkach. Do dziewczyn rzadko podchodził, z chłopakami też w sumie mało rozmawiał, siedział sobie w ostatniej ławce pod prawą ścianą, gdzie wisiał Poczet Królów Polskich i coś sobie bazgrał w zeszycie. Nigdy sam nie zgłaszał się do odpowiedzi, do tablicy chodził niechętnie, ale zawsze był przygotowany, a oceny miał całkiem niezłe, z zachowania oczywiście wzorowy. Jego rodziców nigdy nie widziałem, Stefek dojeżdżał do szkoły z jakiegoś lasu na końcu dzielnicy, a jak była zima, to i piechotą mu się zdarzało zapieprzać, bo autobusy zgodnie padały wszystkie na raz, gdy tylko temperatura spadła poniżej zera.
I tak sobie Stefek egzystował trochę na uboczu do czasu, gdy przyszło nam omawiać Dziady w którejś tam klasie, już nie pamiętam, dawno to było. W każdym razie wszyscy byli w chuj znudzeni, co trzeci uczeń przysypiał w ławce, nauczycielka szukała wzrokiem choć kilku osób, które byłyby w minimalnym stopniu zainteresowane tym, co się wyprawia w części trzeciej i kątem oka dojrzała Stefana, który zwykle się nie wychylał . Tym razem był cały spocony, wyprostowany jak naciągnięta struna, wyraz twarzy miał jakiś taki nietęgi i zasadniczo wyglądał, jakby miał sraczkę. Pani polonistka, twarda baba starej daty, wielokrotnie widziała takie zachowanie - to oznaczało nieprzygotowanie. Stefan najwyraźniej nie przeczytał zadanego fragmentu i nie nauczył się go na pamięć, co dawało jej idealną okazję do przepytanek.
- Stefan, wstawaj i zaraz mi powiedz, co jest po "W dzień Bóg nam dokucza, lecz w nocy wesele"?
Stefcio nagle ruszył w stronę polonistki z ustami ściągniętymi w dół, zaciskając pięści.
- Stefan, wracaj na miejsce. - Zakomenderowała polonistka z niepewnością w głosie.
Wszyscy, nawet ci najbardziej znudzeni, już dawno się rozbudzili i obserwowali całe zdarzenie. Stefan zaś trzema szybkimi susami już był przy nauczycielce. Odbił się od ziemi, chwycił się górnej krawędzi tablicy, by sięgnąć wiszącego nad nią Jezuska na krzyżu. Polonistka nie wytrzymała.
- Stefan, co ty wyprawiasz? Bo wezwę rodziców!
Stefek tymczasem jak w transie złapał Jezuska niczym zabójca sztylet - głowa w koronie cierniowej skryta pod bielejącymi od uścisku knykciami, metalowe podnóże i miedziane stópki błyszczące w promieniach południowego słońca wpadających przez okno. Jednym ruchem wbił krzyż w oko polonistki, wyjąc
"W noc późną próżniaki się tuczą,
I w nocy swobodniej śpiewają minstrele,
Szatany piosenek ich uczą.
Kto ranną myśl świętą przyniesie z kościoła,
Kto rozmów poczciwych smak czuje,
Noc-pijawka wyciągnie pobożną myśl z czoła,
Noc-wąż w ustach smaki zatruje!"
Jak w transie wrażał w nauczycielkę swój prowizoryczny puginał, szczerząc zęby i sycząc przez nie co i rusz nowe fragmenty Dziadów. Na koniec rzucił tylko
"CZAS UCIEKA, ŻYCIE MIJA!"
wyciągając z nieprzyjemnym chrzęstem i chlupnięciem krucyfiks z gardła polonistki. Wszyscy siedzieli w ciszy, nikt nie śmiał się odezwać. Stefan zmierzył nas wszystkich wzrokiem, ale nie wyglądał, jakby wybierał kolejny cel. Był raczej spokojny, nawet gdy spoglądał na swoje ochlapane juchą dłonie i wyciągnięty sweterek w serek. Odwiesił zakrwawiony krzyż nad tablicę i wrócił na swoje miejsce w ostatniej ławce, pod Poniatowskim i zaczął znowu coś sobie notować. Nikt inny nie śmiał się ruszyć, nawet po dzwonku, a pomieszczenie powoli wypełniał charakterystyczny, lekko słodki zapach krwi. Gdy nikt z naszej klasy nie zjawił się na przerwie, do środka zajrzała dyrektorka. Zobaczyła skamieniałych uczniów, Stefana wyglądającego jak Carrie White po balu maturalnym i polonistkę, której twarz i dekolt przypominały ser szwajcarski polany keczupem. Natychmiast wybiegła z krzykiem, który niósł się po całej szkole.
Po godzinie, w której nikt nawet nie myślał, żeby ruszyć się z miejsca (a lać mi się chciało niemiłosiernie), do sali weszło sześciu policjantów w ciężkim rynsztunku z odbezpieczoną bronią, a za nimi dyrektorka, która wydusiła z siebie tylko:
- Stefan, co ty zrobiłeś? Dlaczego?
Stefan spojrzał na nią i dwumetrowych kingkongów w czarnym ekwipunku AT bez cienia przestrachu i odrzekł z taką pewnością siebie, że gdyby podłączono mu wariograf, druciki nawet by nie drgnęły:
- W Polsce nie ma miejsca na pogaństwo. Wyrwałem chwasta.
Potem dał się odprowadzić przez policjantów, a my wreszcie poczuliśmy się bezpiecznie. Ja, wychodząc z klasy, zdazyłem sobie jeszcze poprawić nieusprawiedliwione nieobecności w dzienniku i zamieniłem dwie dwóje z matmy na czwórki kreatywnymi pociągnięciami długopisu, po czym cieszyłem się tygodniowa przerwą od szkoły - wszyscy uczniowie z klasy B dostali wolne ze względu na "traumatyczne przeżycia", jak to ujęła rada pedagogiczna.
O Stefanie nie słyszeliśmy potem nic przez długie, długie lata - jego proces utajniono, ale od znajomych, którzy wiedzieli gdzie mieszka usłyszałem, że go nie zamknęli, puścili go wolno, bo wstawił się za nim ktoś wysoko postawiony i od tamtej pory Stefan uczył się w domu, a całą aferę zmieciono pod dywan, zaś polonistkę pochowano szybko, bez uroczystego pogrzebu. Wszystkim świadkom zdarzenia dano po piątce ze wszystkich przedmiotów i kazano nam milczeć, "bo inaczej będziemy mieli nasrane w papierach", zaś reszcie szkoły powiedziano, ze nauczycielka polskiego była już stara, więc wzięło jej się i zeszło na zawał. Od tamtej pory w mojej szkole przestano też omawiać Dziady, na historii program okrojono z całej starożytności i czasów przed 966 rokiem, a na jakiekolwiek wspomnienie zabawy andrzejkowej lub Halloween uczniowie wylatywali z hukiem za drzwi z naganą w dzienniczku. Po Stefanie natomiast ślad zaginął, nikt go od tamtej pory nie widział.
Dopiero potem, gdzieś w okolicach 2003 roku wszedłem na pewne forum dyskusyjne i zauważyłem, że jeden z jego użytkowników wypowiada się w dosyć charakterystyczny sposób - krótkimi zdaniami, bez większych przerw i troszkę erratycznie, co w postach w sieci przejawiało się brakiem poszanowania dla interpunkcji i spacji. Poczytałem sobie historię jego postów i w głowie rysował mi się obraz starszego już Stefana, wciąż w wyciągniętym sweterku, który odizolowany od świata zewnętrznego dawał upust swoim uprzedzeniom w sieci i wymachiwał krucyfiksem przed ekranem. Dziś nie pamiętam, jak się koleś nazywał, ale jego ksywa kojarzyła mi się z Bajerem z Bel Air czy coś w ten deseń. Nie roztrząsałem tego tematu, bo i nie miałem zbytnio po co, a na samo wspomnienie tamtych wydarzeń robi mi się trochę zimno w okolicach karku. Potwierdziłem tylko, że Stefan żyje i ma się dobrze, co wcale nie napawało mnie optymizmem.
Jak ktoś przeczyta całe to dajcie znać czy warto :D
Nie warto. Opisana historia może co najwyżej spotęgować niechęć do biednego Belerta. Nie ma w niej ani słowa o przyczynach problemów psychicznych, których trzeba by pewnie szukać w domu rodzinnym Belerta.
@Yoghurt
No i jaki cel mialo napisanie tego durnego tekstu, oprocz obrazenia kogos? Nabijasz sie z chrzescijan, to moze ponabijaj sie z religii pokoju. A nie, zapomnialem, z nich nie wolno, ale katolicy i chrzescijanie to taki latwy cel dla tych postepowych.
Ja przeczytałem i jedynie co mogę stwierdzić to Yoghurt bierze mocne prochy lub dostał internet w swoim białym poduszkowym pokoju bez klamek.
Ja nie dalem rady.Ale podziwiam ze dla mojej skromenj osoby tak wybitny gosc napisal taki dlugi text.
Obchodzenie w jakiejkolwiek formie nawet szczatkowej Haloween jest grzechem .I to ciezkim.
Zlamane pierwsze przykaznie.
Pozdrawiam
Ja tam wywieszę na drzwiach siatkę z cukierkami. Co roku biegają przebrane i dobrze się bawią. A o to w tym przecież chodzi.
Niby komuna upadła już niemal 30 lat temu, ale ciągle to trwa to co komuniści zrobili z tym świętem. 1 listopada to dzień Wszystkich Świętych a nie ponure komunistyczne święto zmarłych. Wszystkich świętych , czyli tych którzy po śmierci stali się świętymi , czyli zostali zbawieni i zjednoczyli się Bogiem. Jeśli ktoś uważa się za katolika to dla niego nie powinno być to ponure święto. Jeśli jest ponure to znaczy że nie zna swojego wyznania albo nie jest katolikiem, albo ma mylne wyobrażenie o tym czym jest dla katolików dzień wszystkich świętych.
PS Dla mnie jest to po prostu dzień wolny od pracy.
Idę na cmentarz.
Cmentarze w te dni bardzo ładnie wyglądają jak sie tak świecą.
To czas też zadumy. Jak jest jakiś poważny film w telewizji to oglądam , jak np kiedyś ,,pianista"
Co do halowen to nie przepadam i nie jestem by to się w Polsce przyjęło, Ale chyba już za późno.
Belert -> Ale jakich bogów cudzych mają przed sobą ludzie obchodzący Halloween, skoro sama nazwa to "Wigilia wszystkich świętych" i przygotowanie do pierwszego listopada, czyli jest to zasadniczo ten sam obrządek i ten sam zwyczaj, tylko ze wywodzące się z anglosaskich i irlandzkich tradycji, prawdopodobnie Samhain? Zresztą, datę 1 listopada zamiast bizantyjskiego dnia wszystkich świętych w czerwcu wyznaczył Grzegorz IV, by pokrywał się z tradycyjną datą Samhain właśnie.
Co jeszcze ciekawsze, Wigilię Wszystkich Świętych wraz z Dniem Wszystkich Świętych przywieźli do Ameryki nie angielscy purytanie (oni akurat nie lubili się z Watykanem), tylko katolicy i anglikanie, a samą formę Halloween znaną dzisiaj Amerykanie zawdzięczają katolickiej irlandzkiej imigracji, która zawiozła wraz z gorliwą wiarą również tradycje sprzed wieków (zupełnie przypadkiem ich Samhain zawiera w sobie także elementy Andrzejek - ci wszyscy co przelewali wosk przez klucz też pójdą do piekła?) i uczczenie dusz łączyło się z przeganianiem omenów i złych duchów prosząc o pomoc zmarłych bliskich. Takoż więc nie ma to nic wspólnego z łamaniem przykazań, chyba, ze za takowe uznamy również ubieranie choinki, wspomniane Andrzejki czy malowanie pisanek na Wielkanoc.
To, że sama wigilia wszystkich świętych została skomercjalizowana to zupełnie inny problem, bo to samo tyczy się przecież także Bożego Narodzenia, gdzie zamiast celebracji narodzin Chrystusa celebruje się grubego dziada pijącego coca-colę, który ze swoim świetym pierwowzorem nie ma nic wspólnego. Ale zamiast straszyć innych piekłem warto się najpierw zastanowić, czy warto. A to, że Hallow's Eve nie jest zakorzenione w naszej tradycji nie oznacza od razu, że wymyślił je diabeł.
przelewali wosk
przeganianiem omenów i złych duchów prosząc o pomoc zmarłych bliskich
Takoż więc nie ma to nic wspólnego z łamaniem przykazań
Kto pójdzie do piekła - jest kwestią otwartą i rozstrzyga się między człekiem, a Panem Bogiem, gdy człek umrze (sąd szczegółowy). Natomiast w (bardzo) rozmaitej kategorii wagowej zależnej od różnych czynników wszelakie wróżbiarstwo, spirytyzm, okultyzm, etc. etc. podpada pod 1-sze przykazanie.
KKK 2115 Bóg może objawić przyszłość swoim prorokom lub innym świętym. Jednak właściwa postawa chrześcijańska polega na ufnym powierzeniu się Opatrzności w tym, co dotyczy przyszłości, i na odrzuceniu wszelkiej niezdrowej ciekawości w tym względzie. Nieprzewidywanie może stanowić brak odpowiedzialności.
KKK 2116 Należy odrzucić wszystkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do Szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość (Por. Pwt 18,10; Jr 29, 8). Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem – połączonym z miłującą bojaźnią – które należą się jedynie Bogu.
KKK 2117 Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich. Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka.
Nie no, w tym wypadku pod pierwsze przykazanie to podpada nawet przygotowywanie kutii dla duchów czy wsadzanie siana pod obrus. Spirytyzm czy mistycyzm są inherentną częścią każdej religii z samej definicji i nie można dać się zwariować, bo wiary samej w sobie nie da się obostrzyć jasno postawionymi przepisami - wtedy przestałaby być wiarą.
Zresztą, w razie wątpliwości w takich kwestiach katolicy mają spowiednika. Przy czym to, ze jeden drugiemu nierówny i mają różne zdanie na ten sam temat też świadczy o niemożliwości opisania tego typu wątpliwości jedną obowiązującą wykładnią. Jasnym jest, że wiara w złe moce jest uważana przez dogmat za zabobon, a jednocześnie dopuszcza się możliwość ingerencji tychże samych mocy w przypadku oficjalnych egzorcyzmów. Horoskopy uważa się za jednoznaczne gusła i praktyki zakazane, a z drugiej strony przywiązuje się niezwykłą wagę do konkretnych dat i ustawia się dzień Wielkiej Nocy według faz księżyca. Wiara jest pełna sprzeczności (i nic w tym złego, w wierze chodzi o to, by wierzyć i poszukiwać, a nie żeby udowadniać cokolwiek za pomocą ziemskich praw i logiki, bo bóg jako taki im zgodnie z wiarą nie podlega) i różni się nie tylko w obrębie dajmy na to jednego chrześcijańskiego odłamu, ale często w obrębie nie kraju, nie regionu, a jednej ulicy, gdzie tradycja jest zupełnie inna, choć wiara jest ta sama.
Tak jak mówisz - to, kto pójdzie do piekła (abstrahując od metafizycznych dyskusji o istocie i udowadnianiu samego istnienia boga) to jest sprawa między tym na górze a tymi na dole i to ten na górze ma ostatnie słowo. A nie Belert.
Nauczanie Kościoła jest jedno i obowiązuje wszystkich katolików. Bardzo różny bywa za to stopień jego znajomości i zrozumienia.
Pod pierwsze przykazanie podpada wiele różnych rzeczy z tym, że, jak się rzekło, w bardzo rozmaitej kategorii wagowej zależnej od wagi samej materii czynu (powiązanej też z intencją), stopnia niezawinionej ignorancji co do zła, które się czyni jak i dobrowolności.
Jasnym jest, że wiara w złe moce jest uważana przez dogmat za zabobon,
Bynajmniej. Istnienie szatana jak i dana mu pewna możność wpływu na świat i ludzi to integralna część wiary katolickiej. Stąd też bardzo ważna rola wyznaczonych egzorcystów, zresztą ponoć bardzo zapracowanych ludzi mających niejedno do opowiedzenia. Rzecz oczywista, za skutecznością egzorcyzmów stoi moc Boga, żadna inna.
a z drugiej strony przywiązuje się niezwykłą wagę do konkretnych dat i ustawia się dzień Wielkiej Nocy według faz księżyca
Wagę ma święto, nie data, choć te nie bywają przypadkowe z innych względów. W wierze katolickiej żaden szczególny dzień nie posiada sam z siebie żadnej "mocy". Jedynym źródłem jakiejkolwiek "mocy" jest sam Pan Bóg, Stwórca wszystkiego, i ci, których nią obdarzył (w tym zbuntowane anioły). Najogólniej nazwana magia łamie pierwsze przykazanie, gdyż jest szukaniem mocy poza Bogiem. I bywa skuteczna o tyle, o ile wmiesza się w to szatan.
Wiara jest pełna sprzeczności
Nie ma żadnych sprzeczności w wierze katolickiej z wyjątkiem pozornych, wynikających z czyjegoś niezrozumienia jej prawd, w tym tego nieprzekraczalnego, wynikającego z ograniczeń ludzkiego intelektu/aparatu poznawczego. Natomiast jest faktem, że Pan Bóg jest ponad wszystkim, bo też wszystko stworzył i podtrzymuje w istnieniu. Prawom stworzonym jak i ludzkiemu pojmowaniu podlega na tyle, na ile zechce (najoczywistszy przykład dobrowolnej podległości to Jezus Chrystus i jego ludzkie życie na Ziemi). Co nie znaczy, że nie da się poznawać Boga poprzez prawa i inne byty, które stworzył. Opowiada o sobie również przez ich naturę, fakt istnienia, piękno itd. Logika również jest przydatnym narzędziem poznawczym, bo taką ją Bóg uczynił. W ograniczonym zakresie ma się rozumieć.
Yogurt:
Spirytyzm czy mistycyzm są inherentną częścią każdej religii z samej definicji i nie można dać się zwariować, bo wiary samej w sobie nie da się obostrzyć jasno postawionymi przepisami - wtedy przestałaby być wiarą.
nie nie sa czescia katolicyzmu.Piszesz bzdury.
Horoskopy uważa się za jednoznaczne gusła i praktyki zakazane, a z drugiej strony przywiązuje się niezwykłą wagę do konkretnych dat i ustawia się dzień Wielkiej Nocy według faz księżyca
co ma horoskop do ustalania dnia swiat?
Nic.
Horoskop probuje odpowiedziec jaka bedzie przyszlosc czlowiek choc nie koniecznie czlowieka.
A to w katolicyzmie jest zakazane.Nie dlatego ze to sa gusla a dlatego ze pochodza od szatana.
Wiara jest pełna sprzeczności
yyyyyyy ze co prosze?
Tak jak mówisz - to, kto pójdzie do piekła (abstrahując od metafizycznych dyskusji o istocie i udowadnianiu samego istnienia boga) to jest sprawa między tym na górze a tymi na dole i to ten na górze ma ostatnie słowo. A nie Belert.
a co ja mam do kwesti Twojego czy czyjegos zbawienia/Wachales cos czy co ?
nie nie sa czescia katolicyzmu.Piszesz bzdury.
Doprawdy? Spirytyzm jest "tylko" potępiany, ale jako taki występuje. Zaś mistycyzm oznacza doświadczenie obcowania z Bogiem czy innymi istotami więc jako taki występuje w KAŻDEJ religii.
Wiara jest pełna sprzeczności
yyyyyyy ze co prosze?
Monoteizmy mają najwięcej sprzeczności same w sobie, ale fajnie gdyby kolega faktycznie doprecyzował o co mu chodzi.
Dede0601: to nie jestes chrzescijaninem.proste.Prawda?
Jestem chrześcijaninem. Nie jestem jedynie ograniczonym dewotem, który wszędzie widzi druidów czy inne magiczne materializmy ( [20] tak bardzo boli ). A może chcesz odnieść się jakoś do wypowiedzi jezuity, którą przytoczyłem wyżej? Ale jeśli uraziłem twoje przekonania, to bardzo cię przepraszam - chciałem mocniej.
A, no i nie jestem za pisem!
I jeszcze jedno - ustawię sobie emotkę z rogami, żebyś już nie miał wątpliwości - chociaż poprzednie zdanie chyba je i tak ostatecznie rozwiało.
@Enigma1990 mistrzu wydaje mi się, że mylisz Ur. Wszystkich Świętych z 2 listopada a więc Dzień Zaduszny a przynajmniej wg. mojej tradycji i wychowania no i nie koniecznie ty ale rodzina czy też znajomi przez, których źle wspominasz to święto.
1.11 to dzień radosny, weselny - w końcu wspominamy Świętych a więc tych, którzy są już w niebie przy Bogu i wierz mi, oni mają lepiej i na pewno są szczęśliwy. Zaś twój opis u mnie dotyczy się 2.11, dnia, w którym modlimy się za duszę (w czyśćcu czy nie w czyśćcu, to nie ważne) oraz odwiedzamy groby bliskich, znajomych czy też wspominamy ich. No i tu się z tobą zgodzę, smutny to dzień zwłaszcza dla katolika/chrześcijanina.
A odpowiadając na twoje pytanie: i to i to ale w innym stopniu i bez faworyzowania :D Uważam, że wszystko dla ludzi więc i nie mam problemów z Halloween (aczkolwiek preferuję Dziady tyle, że znam tylko jednego Guślarza ;)). 1.11 zazwyczaj rodzinne spotkanie zaś groby albo 2.11 albo najbliższe weekendy wstecz lub wprzód.
dotyczy się 2.11, dnia, w którym modlimy się za duszę (w czyśćcu czy nie w czyśćcu, to nie ważne)
Oczywiście, że ważne, to jest dzień modlitwy "za dusze w czyścu cierpiące", każdy kapłan to mówi wprost. Serio jesteście takimi ciemnymi baranami, że nie potraficie słuchać/czytać ze zrozumieniem?
@Megera_ nie ważne bowiem te dusze za, które się modlisz niby w czyśćcu cierpiące już dawno mogły z niego wyjść i dostać się do Nieba tak więc - nie ważne gdzie one są. I potrafię słuchać/czytać ze zrozumieniem i dodatkowo myśleć ze zrozumieniem.
A to, że katolicki kapłan coś mówi to nie koniecznie musi obchodzić Chrześcijanina ;)
Niektórzy spędzają mniej więcej tak głupio, jak to możliwe:
http://gosc.pl/doc/4293724.Dzieci-podpisaly-cyrografy-na-balu-hallowenowym-w-Bytomiu
Megera_ NIe za dusze tylko za dusze cierpiące w czyścu - tak to jest jak ktos przechodzi kolo Koosciola i lapie pare slow wyrwanych z kontekstu.
Co do Cyrografu - to dosc smieszne jest , jak jest podpisany imieniem i nazwiskiem - to obawiam sie ze jest wazny.Ciekawe co tam napisze ludzie kosciola o tym .
To troche smieszne - gowniarze oddali swoje dusze Szatanowi na samym stracie swojego zycia dosc tanio.
Z punktu widzenia osoby wierzacej - prze.... sytuacja.
I dosc ciezka do odkrecenia.
tak, belert, juz maja wykupiony nawet konkretny kociol w piekle, a ich loza madejowe sa juz zainstalowane w wynajetym od sukkubow m3 :D
jak jest podpisany imieniem i nazwiskiem
Nie to ma znaczenie, myślę. To nie urząd. Względem szkód duchowych liczy się, podejrzewam, akt woli, nie forma. Jego intencja i stopień świadomości tego, co się robi. Niemniej jest to igranie z ogniem i furtki złu jakieś otwiera, a potem krok za krokiem. Pytanie, co sobie myślała osoba, która to napisała i podsunęła dzieciakom. To nie żarty w każdym razie nawet, gdy paktujący człowiek robi to dla jaj, a jeśli w diabła nie wierzy, to tylko ułatwia diabłu robotę.
Ciekawe co tam napisze ludzie kosciola o tym .
http://malydziennik.pl/cyrograf-nie-jest-zabawa-nigdy,8875.html
Nie podpisywać cyrografów! Żadnych!
Taki Twardowski podpisał i gdzie skończył, a?
Pisze Belert: jak jest podpisany imieniem i nazwiskiem - to obawiam sie ze jest wazny.
Biedne dzieci, mają przerąbane. Zapomną o płochej zabawie, wejdą w dorosłość, pod koniec której twórca cyrografu zastuka do drzwi jako piekielny komornik ;(