Czy może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego szkoła tak bardzo chce
utajniać fakty historyczne np. o zbrodniarzu Piłsudskim, wybijaniem z
głów kreatywności i trenowanie kto najwięcej zapamięta, oraz
nastawianie na rywalizację a także uczenie że jest tylko jedna poprawna
odpowiedź bo według mnie to głupota bo np. żeby wynaleziono jakiś lek
była potrzebna metoda prób i błędów a nie uczenie dzieci do perfekcji
wszystkiego co jest logicznie niemożliwe.
Aby poważnie dyskutować o poziomie edukacji, wypadałoby najpierw umieć formułować czytelnie swoje myśli za pomocą liter, akapitów i znaków przestankowych. Przy okazji - klasyczny mem też został dosłownie zarżnięty nieśmiesznym podpisem. Do poprawki.
Chyba, że pierwszy post ma być dowodem niskiego poziomu szkolnictwa, wtedy rozumiem zamysł.
Aby poważnie dyskutować o poziomie edukacji, wypadałoby najpierw umieć formułować czytelnie swoje myśli za pomocą liter, akapitów i znaków przestankowych. Przy okazji - klasyczny mem też został dosłownie zarżnięty nieśmiesznym podpisem. Do poprawki.
Chyba, że pierwszy post ma być dowodem niskiego poziomu szkolnictwa, wtedy rozumiem zamysł.
Muszę sobie kiedyś poczytać na temat genezy tych wszystkich memów. Już się pogubiłem i nie czaję większości obrazków.
Wolna Polska, ja jestem nauczycielem, a do tego egzaminatorem maturalnym. Możesz się nade mną wyjątkowo trochę popastwić, więc czekam na pytania. Co cię konkretnie nurtuje?
utajniać fakty historyczne np. o zbrodniarzu Piłsudskim
Nie wiem nic o "utajnianiu". Historyk z tego samego pokoju nauczycielskiego nie prowadzi akcji brązowniczej, tylko mówi również o ciemnych kartach biografii niektórych postaci historycznych (o ile starczy czasu).
wybijaniem z głów kreatywności i trenowanie kto najwięcej zapamięta
Jeśli chodzi np. o język polski, upust swojej kreatywności uczniowie mogą dać do woli w gimnazjum. W liceum ważniejsze są umiejętności retoryczno-językowe oraz interpretacyjne. Poprzez nabycie tych umiejętności można odpowiednio ująć w formę własną kreatywność w dorosłym życiu.
nastawianie na rywalizację
To raczej skarga na rodziców, którzy uskuteczniają "wyścig szczurów", a nie na szkołę.
także uczenie że jest tylko jedna poprawna odpowiedź
Często jest tylko jedna poprawna odpowiedź (np. w zadaniach zamkniętych). Jeśli natomiast chodzi o zadania otwarte (np. na maturze), to nie ma tzw. "klucza". Jest zestaw możliwych (różnych) odpowiedzi z adnotacjami typu: "akceptowane są wszystkie odpowiedzi merytorycznie poprawne spełniające warunki zadania".
A więc tak nurtuje mnie:
-dzielenie dzieci na lepsze i gorsze
-schemat “Popełnianie błędów jest złe”
-Na każde pytanie jest tylko jedna odpowiedź mogę to nazwać - Wpasuj
się w nasz sposób myślenia albo zgiń
-Podział na przedmioty ścisłe i humanistyczne - przez co jeśli uczeń zostanie oceniony jako umysł ścisły z miejsca przekreśla przedmioty humanistyczne bo przecież ma predyspozycje do ścisłych), i na odwrót
- Każde dziecko jest mierzone tą samą miarą - chodzi o to że wszyscy muszą umieć to samo i uczyć się tego w taki sam sposób. System edukacji zupełnie ignoruje fakt, że każde dziecko jest inne. Każde dziecko ma swój własny sposób uczenia się, rozumienia świata, zapamiętywania informacji
-Przeładowanie dzieci ilością wiedzy ps. Ponad 70% tak zdobytej wiedzy uleci z głów jeszcze przed ukończeniem szkoły, a co gorsza, upośledzi dziecko w poszukiwaniu i zdobywaniu wiedzy w życiu dorosłym
- Uczenie dzieci w niezwykle nudny sposób - bo w większości (choć nie wszyscy) nauczyciele uczą dzieci nudnych rzeczy w nudny sposób
To by było jak na razie na tyle :)
W żadnej mój srogi ponieważ to prawda ale najwyraźniej zostałeś odealnie zmanipulowany przez szkołę a więc już wyjaśniam
J. Piłsudski był tajnym agentem Austrii i Niemiec i wypełniał polecenia swoich austriackich i niemieckich promotorów
J. Piłsudski wielokrotnie działał na szkodę Polski i Polaków — o czym nie piszą oficjalne źródła propagandowe i sprawił, że Polska była strefą wplywów: niemieckich, masonerii i międzynarodowego żydostwa,
— i potwierdzeniem tego jest zwalczanie polskich narodowców i narodowego charakteru państwa polskiego oraz przewrót majowy w 1926r — usunięcie legalnego rządu czyli — DYKTATURA Piłsudskiego.
Choroby J .Piłsudskiego:
1. Antypolonizm polegający na kolaboracji z wrogami Polski, — głównie Niemcami, masonerią, komunistami i żydostwem
— oraz odmowa pomocy zbrojnej POWSTAŃCOM LWOWSKIM i POWSTAŃCOM WIELKOPOLSKIM, a także pozostawienie Pomorza i Gdańska przy Niemcach
2. Choroba na władzę i związane z tym aresztowania polskich patriotów, ciężkie pobicia oraz trucie i mordowanie niewygodnych osób
– J. Piłsudski wydal rozkaz zamordowania wielu generałów i oficerów Wojska Polskiego, — w tym płk W. Sikorskiego (również członek PPS, późniejszy generał, premier i naczelny dowódca polskich sil zbrojnych w czasie II wojny światowej), który przejrzał działania J. Piłsudskiego.
3. Tchórzostwo polegające na rezygnacji ze stanowiska wodza w czasie nawały bolszewickiej na Warszawę w 1920r (Bitwa Warszawska) i wyjazd do kochanki Szczerbińskiej w okolice Krakowa
– Piłsudski był nieobecny i nie brał udziału w Bitwie Warszawskiej
4. Amoralność czyli zepsucie moralne i łajdaczenie się z kochankami
– J. Piłsudski nie przybył nawet na pogrzeb swojej żony Marii z domu Koplewskiej.
5. Marskość wątroby wywołana alkoholizmem J. Piłsudskiego, który chlał do upadłego, szczał w spodnie z nieprzytomności i trzeźwiał przez kilka dni.
J. Piłsudski nie zasługuje na miano polskiego bohatera i nigdy nim nie był
Wielkie rocznice związane z J. Piłsudskim — to zasługa kłamców historycznych i polskojęzycznej propagandy, która pierze mózgi Polakom.
@WolnaPolska O, widzę zwolennika teorii spiskowych. A jak tam z tą bombą w Smoleńsku?
Koleś coś z tobą nie tak ? On sam siebie nie nazywał POLAKIEM po drugie jego piękny cytat
"Polacy są narodem idiotów" (Józef Piłsudski)
"Polacy są narodem idiotów"
Mial racje jako narod polacy to idioci, zawsze podzieleni dbajacy tylko o wlasna kieszen, jedyne chwilowo sa w sstanie sie zjednoczyc w przypadku wielkiego wroga. Popatrz na historie tam wszystko widac, nie mowiac juz ze wystarczy wlaczyc TV :P
A gdzie jest pod tym względem lepiej? Chyba tylko w części krajów azjatyckich xP
Nie bede dyskutowal z kimś kto swoje kalectwo i brak szaconku do języka ojczystego tłumaczy pisaniem na telefonie.
uff dobrze ze to przeczytalewm bo bym wierzyl ze w 1918 Polska odzyskała wolnosc i państwowość.A tak rozumiem to byl spisek niemcow i zydostwa.,
Dziekuje .
WolnaPolska ... od kretynów!
Kolejny rok prania dzieciom mózgów
Tobie właśnie włączyło się wirowanie
Nawet korwin potwierdzi że Piłsudski był agentem, kretybem możesz nazwać siebie i swój wyprany mózg
a dlaczego nazwałeś mój nick WolnaPolska ... od kretynów ?
Mogę wiedzieć, to może być już zniesławienie !
Agentem był, ale zbrodniarzem nie.
dzielenie dzieci na lepsze i gorsze
Nie wiem, co masz na myśli. Chodzi o jakichś konkretnych nauczycieli czy o rozwiązania systemowe?
schemat “Popełnianie błędów jest złe”
Owszem, człowiek uczy się na błędach. Ale mówimy tutaj o błędach, które są wynikiem podejmowania jakichś prób rozwiązania problemu. Jeśli ktoś ma w nosie wszystko, nie ma co liczyć na pobłażanie. To po pierwsze. A po drugie: błędy można popełniać na zajęciach w czasie nauki konkretnych umiejętności. Po zakończeniu tejże nauki przychodzi pora na bezbłędne rozwiązywanie wcześniej poznanych problemów. Innymi słowy: jakoś trzeba zweryfikować uczniowską pracę, sumienność, obowiązkowość itp. Jeśli mówimy o problemach zupełnie nowych, to nie sądzę, żeby nauczyciel jakość szczególnie się obruszał na popełniane błędy.
Na każde pytanie jest tylko jedna odpowiedź mogę to nazwać - Wpasuj się w nasz sposób myślenia albo zgiń
Powyżej (w poprzednim poście) już napisałem, że to nie do końca prawda. Powtórzę:
Często jest tylko jedna poprawna odpowiedź (np. w zadaniach zamkniętych). Jeśli natomiast chodzi o zadania otwarte (np. na maturze), to nie ma tzw. "klucza". Jest zestaw możliwych (różnych) odpowiedzi z adnotacjami typu: "akceptowane są wszystkie odpowiedzi merytorycznie poprawne spełniające warunki zadania".
-Podział na przedmioty ścisłe i humanistyczne
Od pewnego etapu edukacji taki podział jest konieczny z miliona różnych względów. Słynna "przyroda" dzieli się na przykład na różne nauki: chemię, fizykę, biologię, geografię... Dzieje się tak choćby dlatego, że w miarę zgłębiania wiedzy jej szczegółowość (zakres materiału) rośnie. Minęły czasy starożytnych filozofów, którzy byli ekspertami w każdej dziedzinie. Teraz wiedza z poszczególnych przedmiotów jest tak ogromna, że nauczyciele muszą ją zgłębiać przez 5 lat studiów. A i tak - w zestawieniu z prawdziwymi ekspertami - niewiele wiedzą. Gdyby nie było podziału, nie dałoby się prowadzić zajęć.
przez co jeśli uczeń zostanie oceniony jako umysł ścisły z miejsca przekreśla przedmioty humanistyczne bo przecież ma predyspozycje do ścisłych
Eeeee? "Przekreślony" przez kogo? Psychologa? Panią w Poradni PP? Nauczyciel nie prześwietla struktury mózgu uczniów, tylko od każdego z nich oczekuje wykształcenia/nabycia jakichś podstawowych umiejętności. Dobry matematyk powinien też w miarę poprawnie pisać po polsku. Nie musi być mistrzem pióra. I stąd skala ocen. Wyjątkiem są tutaj przypadki różnego rodzaju dysfunkcji (dysleksja, dysgrafia, dyskalkulia). Osoby ze stosownymi opiniami i orzeczeniami są traktowane inaczej niż reszta uczniów. Takie jest prawo i tego domagają się rodzice.
Każde dziecko jest mierzone tą samą miarą - chodzi o to że wszyscy muszą umieć to samo i uczyć się tego w taki sam sposób. System edukacji zupełnie ignoruje fakt, że każde dziecko jest inne. Każde dziecko ma swój własny sposób uczenia się, rozumienia świata, zapamiętywania informacji
Tutaj się częściowo zgodzę. Ale ogromna część winy spoczywa na całym systemie. Indywidualizacja nauczania jest możliwa, ale wymaga ogromnych nakładów finansowych. Np. klasy powinny być znacznie mniej liczne. Teraz w jednym zespole może być nawet ponad 30 uczniów, ale ministerstwo planuje całkiem znieść i to ograniczenie, więc może przyjdzie nam uczyć 70 podopiecznych w klasie. ;) (Ech, te oszczędności na edukacji. Bardzo perspektywiczne myślenie). A zatem: gdybym miał do każdego ucznia podchodzić indywidualnie (w prawdziwym tego słowa znaczeniu) na lekcji, która trwa 45 minut, to bym właściwie nic nie zrobił. I miałbym na głowie wściekłych rodziców, którzy oburzają się za każdym razem, kiedy próbuję coś wytłumaczyć jakiemuś niezbyt lotnemu Jasiowi i "tracę" na tego rodzaju "indywidualizację" jakieś 15-20 minut. Bo - jak argumentują - "przez Jasia reszta klasy nie zda matury, bo nie uda się zrealizować całego materiału". Tak wygląda szkolna rzeczywistość. Rzecz jasna, próbuję jakoś indywidualizować nauczanie i podchodzić do każdego ucznia nieco inaczej, ale to jest syzyfowa praca i "mission impossible" w ramach obecnego systemu.
Przeładowanie dzieci ilością wiedzy ps. Ponad 70% tak zdobytej wiedzy uleci z głów jeszcze przed ukończeniem szkoły, a co gorsza, upośledzi dziecko w poszukiwaniu i zdobywaniu wiedzy w życiu dorosłym
I tu się częściowo zgodzę. Dotychczasowe reformy szły jednak w dobrym kierunku, tj. promowano naukę umiejętności, a nie wkuwanie wiedzy. Niestety, reforma obecnego rządu odwróciła ten kierunek. Znowu liczyć sie będzie przede wszystkim wiedza encyklopedyczna, a nie np. umiejętność analizowania tekstu. Np. dawna podstawa programowa języka polskiego w liceum zawierała 9 lektur obowiązkowych dla wszystkich (plus inne książki dobierane pod kątem potrzeb konkretnej klasy), a po reformie mamy tych lektur obowiązkowych prawie 60. A zatem: przeładowanie wiedzą i odebranie nauczycielowi możliwości "indywidualizacji" nauczania.
Uczenie dzieci w niezwykle nudny sposób - bo w większości (choć nie wszyscy) nauczyciele uczą dzieci nudnych rzeczy w nudny sposób
Z tym różnie bywa. Zależy od nauczyciela. W każdym zawodzie są lepsi i gorsi pracownicy. Moja jedyna rada: zmobilizowac rodziców do interwencji w przypadku tych "najnudniejszych", którzy robią wszystko na odwal się.
-dzielenie dzieci na lepsze i gorsze
Przecież nie ma nic bardziej RiGCzowego niż zrozumienie, że każde dziecko (bo zakładam, że o to ci chodzi) ma indywidualne predyspozycje, a przez to tworzy się profile i klasy z podziałem na "lepsiejsze" klasy. Dawno się to robi i w Polsce i tak nie jest to wykorzystywane. Przecież każdy genetycznie ma predyspozycje do humana lub ścisłego, przecież nie jest tajemnicą, że jakby każdy miał do wyboru nauki ścisłe to by się tych uczył, bo to obecnie jest przyszłość. Nie wspominając o kasie w takich zawodach. Humanistyka schodzi na dalszy plan.
-schemat “Popełnianie błędów jest złe”
Nie rozumiem. To nauczycielowi nie wolno poprawiać ucznia? To skąd uczeń ma wiedzieć, że wykonał coś źle? Metoda prób i błędów to naturalna dla ludzi sprawa, bez nich nie wiedziałbyś co to ogień (którego na początku się bano i unikano) ani nie byłoby koła. Próby i błędy to podstawa przy badaniach naukowych. Zapytaj zakładów zbrojeniowych produkujących rakiety. Kilka musi spaść, żeby jedną wznieść. Przy czym należy błędów jak najczęściej unikać.
-Na każde pytanie jest tylko jedna odpowiedź mogę to nazwać - Wpasuj
się w nasz sposób myślenia albo zgiń
No tu zgoda, klucze odpowiedzi (zwłaszcza w maturze z polskiego) są bardzo zawężone, w ogóle nawet w liceum nie ma pola na dyskusje, np. że nie zgadzasz się z autorem.
-Podział na przedmioty ścisłe i humanistyczne - przez co jeśli uczeń zostanie oceniony jako umysł ścisły z miejsca przekreśla przedmioty humanistyczne bo przecież ma predyspozycje do ścisłych), i na odwrót
I znowu - każdy jest zaprogramowany inaczej. Jeśli ktoś wykazuje potencjał do przedmiotów ścisłych, to po co mu humanistyka? Godzina-dwie w tygodniu wystarczą. Niech skupia się na tym, w czym jest dobry. Po co ma się uczyć niepotrzebnych przedmiotów? Żeby miał dodatkowe i niepotrzebne godziny do nauki, bo program tak przewiduje? Zamiast więcej wolnego czasu dla siebie czy na naukę tego, co lubi? Bzdurny zarzut. To jakby szef w robocie zmuszał cię do robienia czegoś poza zakresem obowiązków. Fajnie by było?
No tu zgoda, klucze odpowiedzi (zwłaszcza w maturze z polskiego) są bardzo zawężone, w ogóle nawet w liceum nie ma pola na dyskusje, np. że nie zgadzasz się z autorem.
Nieprawda. Nie ma "kluczy" z wąskimi odpowiedziami. Wręcz przeciwnie. Jeśli chodzi o odpowiedzi, to - zarówno w przypadku testu, jak i wypracowania - pole możliwości jest większe niż stepy ukraińskie. Żebyś ty widział, jakie ja odpowiedzi uznawałem na maturze za poprawne (w jakimś sensie), to byś chyba nie uwierzył.
Chyba tylko jakiś wyjątkowy nauczyciel-kretyn nie pozwala na dyskusje związane z dziełami literackimi i twierdzi, że "musisz się zgadzać z autorem".
O, no widzisz, w takim razie zwracam honor.
Przez tyle lat podstawówki i liceum żaden z nauczycieli nie podejmował polemiki ze mną. O dziwo tylko babka od religii podejmowała jakąś dyskusję ze mną i kolegą na temat Biblii, babka od polskiego w ogóle nie chciała słyszeć odmiennego zdania.
babka od polskiego w ogóle nie chciała słyszeć odmiennego zdania
Zależy, co masz na myśli, pisząc: "odmienne zdanie". Ale podejrzewam, że to mógł być jeszcze PRL-owski relikt nauczycielski.
Ale podejrzewam, że to mógł być jeszcze PRL-owski relikt nauczycielski.
Pierwsze laury w podstawówce jeszcze za PRL - zdobyłem dzięki nauczycielce od języka polskiego. Doceniła moją wyobraźnię wspartą czytaniem zeszytowych kryminałów, n.p. pod tytułem "Panoptikum Zbrodni" ;) Choć jeszcze nie wiedziałem zbyt dobrze, co to jest owe Panoptikum. Dzięki temu matematyk traktował mnie z przymrużeniem oka a chemik docenił znajomość książeczki "Wesoła Chemia"..
Prawda, jest taka, ze szkola pelni dzis funkcje glownie, ze tak to nazwe ,,przechowalni dzieci". O ile nauka w podstawowce na jeszcze ma jakis sens to potem jest juz tylko gorzej. Np. matematyka na ktorej trzeba sie uczyc skoplikowanych dzialan, nawet na kilka stron, ktore przydadza sie tylko do rozwiazania zadanian spacjalnie pod nie napisanych. Bo w zyciu ci sie to nie przyda. Polski na ktorym kaza, czytac tony lektor, posrod ktorych nie ma zadnych wspolczesnych, a to po takie dzis siega wiekszosc ludzi. Nie ma sie co dziwic, ze tak malo ludzi dzis czyta jak przez cala edukacje, czyta sie tylko jakis super wybitnych autorow sprzed setek lat, gdzie kazde zdanie mozna interpretowac przez 20 min na 20 sposobow. No ludzie litosci... Prawda jest taka, ze szkola ma za zadanie zajac dzieci i mlodziez i tyle, bo wiekszosc wiedzy szybko sie zapomina i jest nieprzydatna. Dodatkowo szkola zniecheca do wielu rzeczy np. do czytania, albo do historii.
Np. matematyka na ktorej trzeba sie uczyc skoplikowanych dzialan, nawet na kilka stron, ktore przydadza sie tylko do rozwiazania zadanian spacjalnie pod nie napisanych. Bo w zyciu ci sie to nie przyda.
Oczywiście nie słyszałeś o czymś takim, jak uczelnie techniczne?
No jasne bo dlatego ze jakies kilka procent ludzi idze w tym kierunku to wszyscy musza sie tego uczyc??? Wiekszosc dorostych ludzi nie potrafilo by rozwiazac zadan z gimnazjum, czy liceum bo ta wiedza sie im do niczego nie przydala. Zreszta nawet jak jestes inzynierem to sporo rzeczy ktorych cie ucza w szkolach nie przyda ci sie w zyciu, bo sa one typowo do zadan.
No własnie w tym jest problem, że we wczesnym wieku sie nie wie jeszcze kim sie chce byc, wiec ucza wszystkiego. Dlatego niestety uwazam, ze co by nie zmienic to nie bedzie jakiejs wiekszej roznicy, bo kaza sie uczyc wielu rzeczy, ktore czesto nie sa interesujace, ani potrzebne i szybko sie je zapomina. Obecnie nie widze zbytnio pola do poprawy, byc moze zmniejsze liczby materialu, aczkolwiek nie ma go tez tak duzo. Tak na prawde ciezko cos zmienic, bo dopoki sie czlowiek nie okresli co chce robic i w co sie angazowac to efekty beda marne. Dlatego zmiany typu to czy sa gimnazja, czy nie ma nic nie wnosza. Dlatego moje zdanie jest takie ze zadaniem szkoly nie do konca jest edukacja, a bardziej zajecie dzieci i mlodziezy.
Tak wgl. to czy ktos sie orientuje czy w nowych liceach beda profile czy nie? Bo teraz od 2 klasy byly 2 rozszezone przedmioty, ktore mozna bylo wybrac i to bylo calkiem spoko.
Caly system oswiaty ssie, ciagle obnizanie wymagan spowodowalo ze ludzie ktorzy normalnie konczyli by w zawodowkach wybierali szkoly srednie i pozniej bieda studia. Niestety ale darmowe studia "dolewaja oliwy do ognia", uczelnie zarabiaja na ilosci przerabianych studentow wiec przestala sie liczyc jakosc i poziom, teraz kazdy glupi moze skonczyc studia. Wynikiem tego jest masowy brak na rynku pracy specjalistow po szkolach zawodowch, ktorych sporo zamknieto z braku chetnych. Problem wciac bedzie narastac jako ze coraz wiecej specjalistow idzie na emerytury, juz teraz w niektorych zawodach na start po szkole zawodowej 4k mozna dostac :P
problem w tym ze poziom nauczania drastycznie spadl.
Za to ambicje i dzieci i rodzicow podkrecane mediami powoduja ze kazdy chce byc co najmniej dyrektorem banku albo pracowac z min 10 k miesiecznie.
Malo kto patrzy realnie ze dziecko sobie nie poradzi i pcha sie na sile dzieciaki ktore moglyby sie spelniac z powodzeniem jako np. ciesla i byc szczesliwe na studia na jakies g... kierunki.
Potem mlody siedzi w domu , mam trzyma go pod skrzydlami : bo on studia skonczyl ( ale jakie to byly studia , ) i na kasie w tesco pracowac nie bedzie.A do tego juz sie niestety tylko nadaje, po calym praniu mozgu na studiach i w mediach.
Poziom nauczania raczej nie spadł, Belert. Bo nauczanie to nie tylko wklepywanie do łba kolejnych i kolejnych zagadnień.
Ale ogólnie się zgadzam: jest nie najlepiej. Chętnie bym widział rewolucję, która upodobni nasze szkoły do fińskich. Ale to nie może być reforma, to musi być rewolucja. Nic takiego się więc nie zdarzy. Tym bardziej że PiS jeszcze bardziej nas oddalił od tej rewolucji, proponując powrót do szkoły z lat 90. Zamiast iść do przodu, cofamy się w dość szybkim tempie.
Bukary - spadl jesli chodzi o matme.
Matura z matmy podstawowa to smiech na sali.Dobry 8-klasista mialby spore szanse , nie w tym roku bo w tym roku matura byla...niewygodna tak powiem ale w poprzednich na luzie minimum powinien zdobyc.
wiekszosc obecnych maturzystow nie daloby rady zdac starej matury tej z lat np. 90-tych.
Ja bym z tym spadkiem poziomu nie przesadzal, swego czasu moja nauczycielka matematyki opowiadala mi jak to ona zdawala mature z matmy. Miala wtedy chyba 5 godzin na 3 zadania czy jakos tak i do tego mogla wychodzic do toalety i jesc sniadanie, gdzie w kanapkach miala poukrywane sciagi. Dzis takie cos jest nie do pomyslenia.
Wogsel może mieć częściowo rację.
To, o czym mówisz, Belert, dotyczy także polskiego. Tzn. chociażby lektur do przeczytania teraz jest mniej niż w latach 90. Wypracowania są znacznie krótsze. Błędów ortograficznych możesz popełniać do woli (dawniej trzy = fiasko) itp. Ale to nie znaczy, że poziom nauczania języka polskiego "drastycznie spadł". Wręcz przeciwnie.
Uczy się tego przedmiotu zupełnie inaczej i na co innego kładzie się nacisk. Matura z polskiego jest całkiem inna, dopasowana bardziej do naszych czasów, ale to nie znaczy, że jakaś łatwiejsza.
Podejrzewam, że podobnie może być z matematyką. A przedmiot ten i tak sprawia większości uczniów ogromne trudności. Czy młodzież jest w naszych czasach "głupsza" in pleno? Nie sądzę. Może ma mniejszą wiedzę z konkretnej dziedziny, ale "życiowo" wcale nie wydaje się "głupsza". Gdybyśmy jednak przywrócili matematykę w formule z lat 90., to pewnie trzeba by było obniżyć próg zdawalności na maturze do 10%. :) Czasy się zmieniły. Nie da się uczyć tego samego i w taki sam sposób, jak dawniej.
Ale narzekania w stylu: "Za moich czasów to zadania na maturze były znacznie trudniejsze", "Ja miałem do szkoły pod górkę" itp. przystoją takim "dziadkom", jak my, więc jestem w stanie cię zrozumieć, Belert. :)
BUkary : haha to prawda , ale ja mam kontakt z matma caly czas .Wiesz w matmie musisz posiedziec , tu sie nie da wiesz popatrzec i cos tam wiesz .albo cos umiesz i roziwazesz zadanie albo nie .
Ja swoja mature z Polskiego milo wspominam , swoja droga msylalem ze lektur kiedys bylo mniej niz teraz a Ty mowisz ze jest ich teraz mniej.wiec czemu uczniowie korzystaja z brykow bo twierdza ze lektur jest za duzo?
nie znam tematu i mnie to ciekawi?
Ja swoje wszystkie czytalem , wtedy nie bylo streszczen to fakt ale czytalem od dechy do dechy :)
Ba lubilem nawet Lalke przecztalem ja z dwa razy.