Zrobione za granicą, ukochane nad Wisłą. Kultowe gry Polaków
Też nigdy nie rozumiałem fenomenu Tibii, dla mnie gra zawsze była nudna i nigdy nie grałem w to więcej niż max godzinę a próbowałem już wiele razy się do niej przekonać
Też nigdy nie mogłem pojąć fenomenu Tibii. Mimo, że taka grafika mi w grach nie przeszkadza, czy nawet brak dźwięku, ale ta gra nie miała sensu. Kiedyś zakochany kolega w tej grze mnie raz namówił, pograłem z nim ze dwie godziny z czego większość czasu spędziliśmy na piciu piwa w tawernie pijąc alkohol i pisząc na czacie.
O Twierdzy słyszałem dużo, ale nigdy w nią nie grałem mimo że koledzy ciągle o niej rozmawiali.
DSJ grało się dużo, bo to przyjemna była gierka, szczególnie gdy złapało się wiatr i czasem zupełnie przypadkiem wykręciło pokręcony rekord. Miłe wspomnienia z gierką.
Croc poznałem dość późno, ale gra była bardzo sympatyczna. Myślę, że zyskała popularność przez sympatyczne włochate Gobbosy.
Gothic, nie jestem fanem remake'ów czy remasterów, nawet mając opcje zagrać w odświeżony tytuł wybieram zawsze oryginał, ewentualnie potem dla ciekawości odświeżoną grę. Szczególnie gdy gram pierwszy raz. Bardzo miło wspominam pierwszą część, miała to coś, taka wręcz kameralna. Dwójka również jest rewelacyjna. Zresztą ostatnio ograłem ponownie obydwie części i chyba zaliczam się do mniejszości, która woli podstawowego Gothic 2 od tego z Nocą Kruka. Podstawa skradła moje serce, Noc Kruka już niekoniecznie, była taka bardziej tajemnicza. Może po prostu lubię gry, gdzie nie wszystko jest wyjaśnione i to ile teorii w sieci powstaje na temat różnych rzeczy jak choćby tych piramid, gdzie było można znaleźć moją ulubioną broń orkową zgubę.
Heroes, nigdy też nie potrafiłem zrozumieć co ludzie widzą w tej grze. Też chyba jestem rzadkim bytem, który nigdy w to nie grał, mimo że u każdego widział jak w to grał. Jakoś nigdy mnie takie tytuły nie kręciły i raczej kręcić nie będą. Podobnie sytuacja ma się z Zeusem.
Spelforce miałem, ale nigdy nie zagrałem.
Wybaczcie za tak długi wywód, ale naszła mnie wena.
i chyba zaliczam się do mniejszości, która woli podstawowego Gothic 2 od tego z Nocą Kruka.
Widzę, że znalazłem bratnią duszę :) również wolę samego Gothic'a 2, mimo iż Noc Kruka jest naprawdę genialny i rozszerza świat gry to jakoś bardziej przypadły mi te wszystkie teorie krążące po sieci. Mogłem sam sobie wymyślać teorie co robią tu te piramidy i gdzie się podziali magowie wody :) Mimo wszystko czy zwykły G2 czy z NK obie gry są genialne.
Crod4312
Oczywiście, nie zamierzam umniejszać pod żadnym pozorem NK. To jest kawał świetnej gry, ale dla mnie zawsze G2 będzie tym numerem jeden. Proste porównanie, G2 przeszedłem chyba ze 20 razy, NK tylko 3 :)
Co ludzie widzą w HOMM III? Przede wszystkim jest to ogromnie rozbudowana gra jak na tamte czasy. Począwszy od wyboru frakcji (a było ich 9, a każda posiadała 7 różnych jednostek), poprzez wybór bohatera (a każdy posiadał inną specjalizację mającą spory wpływ na grę), poprzez rozbudowę zamku (odpowiednia rozbudowa była bardzo istotna), poprzez ulepszanie bohatera, uczenie go zaklęć, zwiększanie statystyk, zbieranie artefaktów, kompletowanie zestawów, uczenie go różnych umiejętności, a skoczywszy na podbijaniu przeciwników i toczeniu ogromnych (często kilkutysięcznych) bitew które wbrew pozorom miały naprawdę dużo strategicznego myślenia.
Kolejna sprawa to bardzo ładna grafika. Wszystkie modele były robione w 3d i następnie przenoszone do 2d dzięki czemu wyglądają tak ładnie(nawet dzisiaj).
Na koniec wspomnę o możliwości grania w kilka osób (do 8) i fenomenalnym soundtracku który tworzył naprawdę wspaniały klimat.
Jest to gra naprawdę genialna i jest to szczytowe osiągnięcie serii do którego nowe części się nawet nie umywają. Jeszcze tylko dodam, że turnieje w ''hirołsy'' są wciąż organizowane, a w grę można wciąż grać dzięki różnym fanowskim modyfikacjom.
Przepraszam za ten wywód, lecz musiałem to napisać.
Na prawdę nie rozumiecie fenomenu Tibii? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Cały fenomen opiera się właśnie na tym, że grało w nią multum ludzi. Całe podwórka. Pamiętam jak wszyscy moi koledzy grali w Tibie. W przerwach między graniem w piłkę rozmawiało się właśnie o produkcji cipsoftu, o wspólnym chodzeniu na potwory, o ekwipunku, poziomach, ciągła gonitwa aby być lepszym od innych kolegów, żeby mieć lepsze wyposażenie, ciągłe porównywanie, polowanie na lepsze potwory itd. Fenomenem Tibii była właśnie chęć bycia lepszym od innych. Jeżeli ktoś z was nie rozumie fenomenu Tibii, to odpowiedzi są dwie. 1. Nie mieliście kolegów. 2. Jakimś cudem wasze podwórko uchowalo się przed atakiem Tibii
Ludzie są inteligentnym gatunkiem, więc ograniczeniem się do dwóch odpowiedzi jest trochę słabe. Podejrzewam że wielu zamiast brać udział w pikselowatym wyścigu szczurów (zdobywaniu poziomów) wolało poczytać ciekawą książkę, pomajstrować przy rowerze, zagrać w grę wideo z ciekawą fabułą czy po prostu pójść z koleżanką na fajny spacer i tysiące innych możliwości. Zapewne 90% ludzi ma kolegów, a to wcale nie znaczy że każdy robi dokładnie to co koledzy. Polecam bardziej rozwinąć horyzonty :)
Pamiętam te czasy, na ulicy cały czas tylko tibia tibia tibia, chociaż sam grałem w moim zdaniem znacznie lepszą Ultime Online.
Co do polskiej wersji - i dzisiaj na tym forum pojawiają się postulaty „bez polskiej wersji nie biorę" bo nauka tego języka u nas nadal leży jak widzę... a to właśnie gry video zachęciły mnie do nauki bo większość tytułów w jakie grałem w ciągu dwóch dekad z grami nie miała polskiej wersji.
Herosi mnie nie rajcowały, znacznie bliżej było mi do serii Disciples czy nowszego King's Bounty, nie wiem z czego to wynikało.
Za to RPGi Might&Magic przeszedłem niemal wszystkie, została mi jedynie część III (Isles of Terra), IX i X-Legacy ale na nie przyjdzie czas.
Widzisz, mam ponad 30stkę na karku, siedzę w robocie 8h dziennie, piszę po angielsku, z kolegami z innych krajów gadam po angielsku, z klientem komunikuję się po angielsku. Książki też czytam po angielsku, bo wiele interesujących mnie tytułów nie zostało nigdy przetłumaczonych. Więc kiedy wracam do domu i mam godzinkę, żeby sobie pograć, to naprawdę nie chce mi się znów słuchać i czytać angielskiego. Dlatego zawsze jak jest opcja wybieram polski. A jak nie ma, to gram po angielsku i nie jest to dla mnie większy problem (chyba, że na ekranie dużo się dzieje a NPC'e w między czasie wykrzykują ważne komunikaty - wtedy zdarza mi się zacząć je ignorować).
Podsumowując: Czy gry za młodu pomogły mi w nauce angielskiego? Tak. Czy teraz lubię grać po angielsku? Nie. Preferuję polski. I wydaje mi się, że jest bardzo dobrze, jeśli gra daje wybór.
Dzięki za Zeusa i Twierdzę. Nawet nie chodzi o same tytuły, bo w sumie wtedy AOE I i II były na topie i pewnie pare innych tytułów, ale to dobre przypomnienie co 17-15 lat temu było chodliwe - strategie. Strategie jako gatunek niestety zdechł w poprzedniej dekadzie jak i najlepsze FPSy....
Co ciekawe nikt z moich znajomych (a również i ja) nie grał w żadną Tibię, w ogóle nikt nie słyszał o tym tytule, dopiero po latach dowiedziałem się o jakimś "fenomenie Tibii w Polsce". Chyba gdy inni siedzieli w Tibii, ja ze znajomymi siedziałem już przyklejony do BF2 ;)
Niezrozumienie fenomenu jakiejś gry czy serii wynika po prostu z jej nieznajomości. Ja mógłbym napisać, że nie rozumiem fenomenu Metal Gear Solid, Final Fantasy, Legend of Zelda czy Halo, bo po prostu w nie nie grałem, a że każda z tych serii ma już masę części, więc się nie zanosi bym kiedykolwiek miał okazję się z nimi zapoznać. Owszem może być też tak, że nawet jak zagramy to nadal dana produkcja nie musi do nas przemówić. Po prostu gusta są inne, ważne jest też by gra trafiła na podatny grunt i znalazła się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Kto wie może gdyby dany tytuł trafił na rynek nieco wcześniej czy później to nie zapisałby się w annałach jako kultowy? Sporo w tym zależy od szczęścia i w każdym kraju są takie gry, które się ciepło wspomina, chociaż w innych państwach te produkcje nie zdobyły jakiegoś uznania. Tak jest ze wszystkim.
Jeszcze odnośnie sterowania do Gothica. Zauważyłem, że przy każdej okazji Gothikowi wypomina się owo słynne toporne sterowanie. Ale przecież zapożyczył on schemat sterowania z Tomb Raidera. I faktycznie wystarczy powrócić do pierwszych części TR by przekonać się, że sterowanie było podobne: brak obsługi myszki, podobnie wyglądająca wspinaczka czy interakcja z obiektami. Nie zauważyłem by przy wspominkach o pierwszym Tomb Raiderze znalazło się owo słynne, legendarne wręcz "toporne sterowanie". A rzekłbym, że Lara jest trudniejszą postacią do opanowania niż Bezimienny. Gdy już się zatrzymamy w niektórych miejscach nie można wznowić biegu, bo coś ją blokuje i wtedy trzeba odskoczyć. Lara jest jakby "cięższa", dłużej zbiera się do wznowienia biegu. Odczuwalne jest to tym bardziej, iż przecież TR opiera się na zręcznościowej rozgrywce. W innych grach z tamtego okresu jest podobnie w kwestii sterowania, jak chociażby w Severance: Blade of Darkness. Chociaż tam było sterowanie myszką to walka działała na podobnej zasadzie, też wciskaliśmy przycisk akcji, a klawiszami kierunkowymi decydowaliśmy o kierunku zadawanych ciosów. Myślę, iż najwyższy czas odmitologizować nieco tą kwestię, bo w tamtym okresie tak to wyglądało. Twórcy eksperymentowali ze sterowaniem, więc każdej gry trzeba się było uczyć od nowa. Dzisiaj sterowanie w różnych grach jest podobne.
PS. A tak w ogóle czy mi się wydaje czy to już któryś z kilku artykułów na ten sam temat na GOLu? Widzę, że od tego natłoku publicystyki czy to w tekstach, czy to w filmach powielane są ciągle te same tematy. Bardzo często doświadczam deja vu z tego powodu.
Jeszcze odnośnie sterowania do Gothica. Zauważyłem, że przy każdej okazji wypomina się owo słynne toporne sterowanie. Ale przecież zapożyczył on schemat sterowania z Tomb Raidera. I faktycznie wystarczy powrócić do pierwszych części TR by przekonać się, że sterowanie było podobne: brak obsługi myszki, podobnie wyglądająca wspinaczka czy interakcja z obiektami. Nie zauważyłem by przy wspominkach o pierwszym Tomb Raiderze znalazło się owo słynne, legendarne wręcz "toporne sterowanie". A rzekłbym, że Lara jest trudniejszą postacią do opanowania niż Bezimienny.
Tomb Raider był wydany w 1996 roku, a Gothic w 2001, może dlatego ludzie ciągle wytykają mu toporność, bo faktycznie taki był. W tym samym roku co Gothic ukazał się Max Payne, w którym sterowanie postacią było o niebo lepsze, a perspektywa ta sama TPP. Różnica klas widoczna gołym okiem. Nikt nie mówi, że Gothic był przez to słaby, po prostu jest to stwierdzenie faktu, którego Ty jako fanboy tej gry nie jesteś w stanie zaakceptować.
Niezrozumienie fenomenu jakiejś gry czy serii wynika po prostu z jej nieznajomości Ty tak na serio? Wiele razy podchodziłem do Gothica i tyleż razy się od niego odbijałem. Ale nie pluje na ten tytuł i rozumiem,że dla wielu graczy to wspaniała pozycja. I niech tak zostanie. Dla mnie taki jest W3, niezależnie, co sądzą inni...
Niezrozumienie fenomenu jakiejś gry czy serii wynika po prostu z jej nieznajomości
Ja mam to samo z Metal Gear Solid. Serii kompletnie nie znam i nie rozumiem jej fenomenu, a z racji tego, że wychodziła bardzo dziwnie (na różne platformy) to raczej się nie dowiem. Grałem tylko w MGS V i imo jest bardzo nudną grą. Fajną pod względem mechanik, podejściem do misji na różne sposoby ale strasznie powtarzalną. Ale nie wchodzę jak idiota na strony MGS'a i nie wyzywam fanów od kretynów i nie wystawiam grze 1.0 tylko dlatego, że MI SIĘ NIE PODOBA. A niektórzy praktykują takie zachowania co czyni ich żałosnymi.
Dodałbym jeszcze do listy CSa 1.6. Z mojego doświadczenia nie było prawie osób które nie wiedziały co to Tibia/CS.
niektore z tych gier tak samo popularne w paru innych krajach były tak samo mozna by podciągnąć pod to settlersow 3-4
Trzeci Heros pozostaje najlepszą grą w historii i basta.
Tibia zawsze była dla mnie grą dla dzieciaków, ale ja nie grywam w MMO.
Nigdy nie rozumiałem fenomenu Gothica. To bardzo przeciętny erpeg. Ot, przed nim i po nim wyszła horda rzeczy lepszych.
Nie wiedziałem że istniał kiedykolwiek fenomen Croca w Polsce. Wszyscy starzy gracze znają tą grę, miła, zabawna platformówka, ale szał? Przecież to raczej Crash Bandicoot był w tamtym czasie o wiele popularniejszy.
No ciekawe kto w latach 90 grał w crasha na PC i kiedykolwiek(nie biorę pod uwagę emulatorów) Jeśli chodzi o platformówki to właśnie croc, kangurek kao, jazzjack rabbit.
Jazz Jackrabbit 2 się zgodzę ale Croc?
Może w okresie wydania w CD-A był to temat do rozmowy czy wymiany porad (bo dostęp do internetu wtedy jeszcze raczkował) ale żeby dzisiaj o nim pamiętali?
Lukee---> a kto mówi tylko o PC? PS 1 było dobrze dostępne, jak nie prywatnie, to u kumpli, rodziny czy w popularnych wtedy salonach gier. I Crash był wtedy podstawą i pozostał klasyką. W Croca też się wtedy grało, ale to był taki ubogi, krewny Crasha dla dzieciaków. Gra miła, zabawna, jakościowo dobra, ale mało kto nawet wie że powstała część druga, mało kto wspomina w jakimkolwiek kontekście część pierwszą. Ok, był pełniak w CDA (ja mam akurat wersje na PSXa) co nieco wydłużyło żywot i znajomość gry w Polsce ale bez przesady.
Widzisz. Ja zaczynałem swoja przygodę z PC od Windows 95 (w 1996 roku) i moimi pierwszymi grami były własnie Croc oraz rok później na gwizdkę dostałem Settlers 3. Po dziś dzień nawet nie wiem co to jest jakiś Crash Bandicoot. Może dzieciaki z dużych miast znały, ale większość wtedy nawet dobrze o PS2 nie słyszała.
Fenomen Tibii oraz Herosów mnie minął, ale za to wszyscy zagrywali się w Liero :)
W mojej okolicy wszyscy znali Croca i Settlersów a od 2000 roku zagrywaliśmy się w Diablo 2. A jak podłączyli u Nas Neostradę (o oszałamiającej prędkości 128kbps) to graliśmy na Closed BN. To były czasy :)
Liero obok "Hirołsów 3" zdecydowanie najmilej wspominana gra mojego dzieciństwa. Masa zabawy z kolegami, wkręciła nas znacznie bardziej od Wormsów, ciekawszy arsenał broni i większa dynamika rozgrywki...ile się przy tym wysiedziało.
Croca z kolei pamiętam jedynie z lekcji informatyki w szkole - ludzie albo siedzieli na jakiś czatach w internecie, albo właśnie grali w Croca :D
Avaris ----> Crash jest klasyką PlayStation i doczekał się kilku części, zaś jego pierwsza odsłona pojawiła się rok przed Crociem. Każdy kto miał dostęp do PSXa - a tych ludzi było sporo - wiedziało co to Crash jak i co to Croc. Crash miał i ma ciekawszych bohaterów i doczekał się kultowej do dziś wersji wyścigowej czyli Crash Team Racing na PSXa.
Natomiast kompletnie nie wiem co to Liero.
Co za oldschool! Nie znam większości tytułow. Za to chętnie pohrałbym na cartridgowej wersji ISS Pro Evolution. Miałem kiedyś do dyspozycji taką maszynkę przywiezioną z Japonii.
Co do słynnego już topornego sterowania w Gothicu. Wystarczy zagrać samą klawiaturą (CTRL+strzałki) i problem z głowy. Są dużo bardziej toporne gry, jak np. Morrowind (systemy dialogów i walki to kompletna katastrofa), którym jednak tej toporności się tak nie wypomina.
Też zawsze gram na klawiaturze i uważam, że sterowanie jest przyjemne. Wiem, że są co wolą grać myszką, ale mi mysz do tego tytułu kompletnie nie podchodzi. To sterowanie ma jeszcze jeden plus, bo Gothic odpalał nawet na netbooku i pamiętam jak grałem jak na przenośnej konsoli. Gdzie tytuły co wymagają myszy to można zapomnieć.
No dokładnie. Mi sterowanie myszką w Gothicu w ogóle nie podchodzi i w zasadzie od zawsze gram na samej klawiaturze. Mobilność Gothica w przypadku laptopów to też jest wielki plus, pamiętam jak chyba w zeszłym roku siedząc na wykładzie widziałem dwóch gości grających w Gothica.
Gothic 1 jest pod każdym względem bardzo przeciętny. Morrowind do dziś broni się znakomitą kreacją świata, oryginalną krainą, mnóstwem możliwości. Walka jest o wiele wygodniejsza od tego z Gothica, a dialogi? To jest sandbox RPG, najlepsze cRPG w historii czyli seria Might and Magic w ogóle nie ma dialogów.
Walka i Morrowind? Proszę Cię, kocham Morrowinda, ograłem go równie sporo co Gothica, ale walka to najgorsza rzecz jaka w tej grze została zawarta. Zawsze mi się marzyło, by potyczki wyglądały tam tak jak w Oblivion, Skyrim czy Gothic 2. Co do możliwości to jeden tytuł jak i drugi mają ich sporo. Ale wykuwania broni w Gothic 1 nic nie przebije, ten kto grał to każdy wie ile radochy potrafiło sprawić wykucie broni od a do z. Gothic 2 niestety kulał tutaj, bo tam nie wiem czemu uprościli to. Muzycznie Morrowind pożera wszystko, czasem grałem tylko po to by słuchać tych melodii. Światy akurat to dwie różne sprawy. Gothic posiadał takie swojskie "śmierdzące" średniowiecze i chaty zabite dechami. Morrowind natomiast szedł bardziej w fantastykę, wyrafinowane krainy z grzybami i różnorodność rasową (takie fantastyczne "multikulti" jak to mawiają).
Gothic ujął graczy swojską fabułą, którą się czuło, oraz złożonością świata, gdzie mogłeś naprawdę sporo. To właśnie powodowało magię gry, mogłeś wykorzystać kilof, mogłeś schować się do beczki, mogli ci obić gębę jak przegiąłeś i przede wszystkim walka, która pozwalała kogoś pokonać nie zabijając go, czego brakuje po dziś w serii TES. Kiedy powaliłeś przeciwnika, to sam decydowałeś czy darujesz życie gościowi, czy go zabijesz, albo czy mu wszystko zabierzesz i darujesz życie. W Skyrim facet krzyczy że się poddaje, a po chwili znów atakuje i jedyny sposób by go uciszyć to zabić. W Gothic na twój widok ucieka gdzie pieprz rośnie i to jest coś, co spowodowało że gracze pokochali ten tytuł.
Przyjemne też było to, że gra nie była taka pompatyczna jak inne tytuły tego typu. Pewnie każdy pamięta jak do Bezimiennego mówiono "jak śmiesz wkraczać do tej świątyni", a bohater z grubej rury "skończ pajacu" :D
Dla mnie fabuła i dialogi w grach cRPG zawsze są na pierwszym miejscu. Co do walki, ta w Morrowindzie wygląda jak bezmyślne machanie cepem.
WolfDale ma rację. Gothic dzięki wielu elementom ma bardzo wiarygodny, żywy świat, dzięki czemu poziom immersji jest ogromny. Ja dodam jeszcze taką błahostkę jak wyciągnięcie broni w pobliżu innych postaci, które powodowało, że nakazują nam one schować broń, a jeśli tego nie zrobimy, zaczynają nas atakować, a w przypadku słabszych postaci jak np. kopacze, zaczynają od nas uciekać. Wejście do czyjejś chaty nieproszonym również powodowało zdenerwowanie u tej postaci, w przypadku nieposłuchania się NPC przez Bezimiennego następował atak lub wezwanie straży. Tego brakuje w The Elder Scrolls.
Dla mnie fabuła i dialogi w grach cRPG zawsze są na pierwszym miejscu.
To dużo nie pograsz, bo raz że fabuła w większości cRPG jest mizerna i takie przygodówki czy action/adventure stoją pod tym względem na wyższym poziomie, dwa że dialogi też zazwyczaj są słabe a ich brak w niczym nie przeszkadza w byciu grą wybitną w tym gatunku (seria Might and Magic, seria Wizardry, Arx Fatalis).
Właśnie dlatego część gier RPG po pewnym czasie odstawiam i zazwyczaj ich nie kończę. Nie będę grał w gry, w których questy mnie nudzą, a dialogi usypiają (np. Skyrim, Oblivion). Granie w gry nie na tym polega.
- Twierdza, Croc, Spellforce oraz Zeus to slabe tytuly, w ktore malo gralem i mi nie podeszly.
- Gothic-ow jeszcze nie ogrywalem. Jedynie sam poczatek. Aktualnie dzialam na Win8.1 i w tych grach mam ramki (zbyt nowy system). Probowalem fixa *.bat, ale podobno trzeba go zainstalowac w inny sposob. Wciaz odkladam te gre na pozniej. Moze kiedys zagram. Tak czy inaczej gra jest niezla - skomplikowany model walki, niezla grafika, otwarty swiat, wysoki poziom trudnosci (to ostatnie, to akurat minus). Gry RPG sa zbyt skomplikowane dla mnie i raczej zadnej z tych czesci bym sam nie przeszedl.
- Deluxe Ski Jump 2, gralem gdzies do 2005 roku. Mialem wysrubowane rekordy, najdluzszy skok w Australii - ponad 285m.
- Heroes 3, zaczalem od dema z CDA w 1999/00 roku. W 2001/02 gralem juz w pelna wersje Shadow Of Death. Swietna gra. Sporo godzin przegranych do 2005 roku. Kampani nigdy nie skonczylem, zatrzymalem sie gdzies w polowie, ze wzgledu na trudnosc i moj styl gry (jeden czlowiek - cala armia). Majac 1 zamek, a przeciwnik ze 3 na samym wstepie na mapie XL nie mialem szans.
- Tibia, gralem Knight'em i Paladin'em (high lvl) na serwerze PVP w latach 2009-2010. Gre poznalem w wakacje 2005 (ver.7.5 or 7.6) w kafejce internetowej i do 2008/2009 bylo to noobskie granie bez premium konta. Gral w nia juz moj kolega i to on poznal mnie z ta gra. To nie prawda, ze nie ma tu zadnej fabuly. Tytul pozwalal robic questy, poznawac nowych ludzi, robic team polowania, czy w koncu zdobywac poziom. Z czasem poznawania swiata, priorytetem stalo sie dla mnie zdobywanie level'a. Tylko Exp. Probowalem powracac do tej gry w 2011 i 2015 roku na innych postaciach, ale sie nie udalo.
Z czasem liczba graczy w Tibii spadla. Aktualnie gra w nia malo osob. Kazdemu zalezy tylko na zdobywaniu poziomu. W dzisiejszych czasach Power Gaming mozna robic bez problemu, ze wzgledu uksztaltowania spawnow potworow. Wiele potworow na jednym poziomie - bicie obszarowe runami lub czarami.
Do w/w gier dodalbym Colin Mcrae Rally 2.0.
- Twierdza, Croc, Spellforce oraz Zeus to slabe tytuly, w ktore malo gralem i mi nie podeszly.
*wyciąga widły i rozpala pochodnie*
- Twierdza, Croc, Spellforce oraz Zeus to slabe tytuly, w ktore malo gralem i mi nie podeszly.
Nie podeszły ci czyli są słabe. Cudowna logika. Twierdza to rewelacyjny symulator twierdzy/królestwa, Croc to dobra platformówka, Spellforce porządna turówka, Zeus znakomity kontynuator serii zapoczątkowanej przez Cezara.
Nie podeszły ci czyli są słabe. Cudowna logika.
Mówi to osoba, która rozgłasza gdzie tylko się da, że Gothic był słabą grą.
Zdzichsiu-----> nie słabą. Przeciętną. Średnią. Ma kilka fajnych rzeczy, ale jej toporność odbija, kompletnie też nie rozumiem jarania się dialogiami które uważam za, hm, gimbazowe, zaś fabuła jest kupy się nie trzymająca. To już lepiej bawiłem się przy Two Worlds. Ogólnie przed Gothiciem wyszła horda erpegów lepszych. Gdyby to dotyczyło Gothic 2 + NK to bym zrozumiał, ale "jedynka"? Proszę...Z Gothiciem jest to samo co z Baldurem - pierwsza część ma wśród pewnej grupy jakąś aurę legendy gdy jest przeciętna a dopiero kontynuacja jest świetna.
To mi brakuje np. Red Alert 2 ;) Znałem osoby, które w to grały. Ba, nawet w retro klasykach się na różnych kanałach pojawia.
A co do reszty to Twierdza, Spellforce , Gothic, DSJ, HoMM to jak najbardziej serie/gry, które dobrze wspominam. Ale... jeszcze Fallout nie jest polski, a w dwójkę grałem jeszcze rok temu z kilkoma modami :)
Zgadzam się, masa ludzi grała w Red Alert 2 u nas. Może jeszce Red Faction? Wormsy? (ciężko mi stwierdzić w przypadku robaków). Serious Sam 1?
Co do Tibii - mam wobec niej bardzo negatywne odczucia.
Moi bracia zruinowali sobie przez to życie.
Byli bardzo uzależnieni od gry - skończyło się na powtarzaniu roku już w gimnazjum. To pociągnęło kolejne konsekwencje.
Po dziś dzień są niewyszkolonymi i uzależnionymi - teraz już nie tylko od Tibii. Tibia kojarzy mi się źle.
Deluxe Ski Jump na moich zawodach zawsze było pełno. Te zmiany miejsc przy monitorze na pełnej długości sezonu w parę osób potrafiły lekko zmęczyć ale zabawa przednia. Poza tym Gothic i Spellforce :D
Screen, na którym krytykujecie grafikę Spellforce, pochodzi ze Spellforce 2 i wygląda bardzo przyzwoicie.