Bedzie czy nie bedzie?
Co do militarnej przewagi nie ma sensu sie rozpisywac bo amerykanie pierdnieciem sa w stanie zmiesc ten kraj z powierzchni ziemi ze nawet ziaranko piasku tam nie zostanie. To samo Japonia/Korea Poludniowa.
Pytanie wiec, czemu juz dawno nikt nie zrobil z tym Kimem porzadku, skoro mozna go unicestwic jak i caly kraj w 5 sekund?
Bo mam wiekszego brata w postaci Chiny za plecami, ktorego nikt nie chce zloscic.
Bo jesli Chiny zareaguja nerwowo to mozemy sie zegnac juz z ta planeta.
Trump ktorego bardzo latwo sprowokowac i latwo reaguje na zaczepki rowniez nie pomaga. A Historia zna miliony przypadkow gdzie wielkie konflikty i wojny rodzily sie od drobnej zaczepki/ lokalnej wojenki.
amerykanie pierdnieciem sa w stanie zmiesc ten kraj z powierzchni ziemi ze nawet ziaranko piasku tam nie zostanie
Chyba za dużo tych harnasiów pijesz, bo bzdury opowiadasz.
Jakiś traktat z 1945 lub 1946 zakazuje używania broni nuklearnej, a gdyby amerykanie zechcieli tradycyjnej wojny to zginęłyby setki tysięcy cywilów, gotowych zabić matkę w imię kraju, na co ONZ nie patrzy przychylnie więc po prostu nie mogą.
chlopie, 7 rano, upal w opor, walnijze sobie harnasia a nie bedziesz o dupie marynie dywagowal
Gdzie tam upał? leje i wali z nieba, a po ulicy można przemieszczać się co najwyżej kajakiem.
amerykanie pierdnieciem sa w stanie zmiesc ten kraj z powierzchni ziemi ze nawet ziaranko piasku tam nie zostanie
Tak samo jak w Wietnamie i Iraku?
Już nie wspominając, że ostatnia wyprawa na Koreę kosztowała USA zapakowanie do plastikowych worków ponad 33 tysięcy Marines.
Eskalacja konfliktu na Północy nie doprowadzi do niczego dobrego. Nie wspominając, że Korea już albo jest bardzo blisko budowy ładunków do przenoszenia w rakietach sięgających terytorium USA. Jak Ameryka chce atakować to nie ma już zbytnio czasu.
Chociaż moim zdaniem nic z tego nie będzie, trochę pokrzyczą i dadzą robić swoje Północy.
harnasie w delikatesach po złoty szesiąt dziewięć
malo tego, ze 7 rano, on przed 6 drzewiejszy wpadł na takie przemyślenia.
A pomyślałeś ile to niewinnych osób mogłoby zginąć od takiej atomówki ?
W ogóle to widać ewidentnie, że względem Korei USA i Chiny dogadały się pod stołem, bo już nawet Chiny mówią, że prowokacje Północy są be. Jestem ciekaw tylko Rosji czy pozwoliłoby USA na interwencję.
Nie wierzę w wojnę.
Pytanie co potem ?
Co działo by się w kraju gdzie byli terroryzowani od małego, ludziw nie znają normalnego życia, zmiana mentalności tych ludzi.
Jakie to są potężne koszta by doprowadzić do normalności ten kraj gospodarczo, społecznie, wręcz w każdej dziedzinie życia.
Ale oni uważają przeciwnie do Twojego rozumowania. Większość Koreańczyków z Północy nawet nie wie w jakim szambie żyje, mają tak wyprany mózg. Są oczywiście Koreańczycy bardziej ogarnięci, ale to w głównej mierze dotyczy ludzi na wyższych szczeblach władzy, którzy mają dostęp do Internetu.
Niestety przeciwnika możesz zabić nawet patykiem z kupą na końcu. Nie ma gwarancji, że USA w pierwszym ataku zniszczy całą artylerię Korei Pn, a wiadomo, że oni te działa mają wycelowane w Seul. Bombardowanie artyleryjskie takiego miasta to gigantyczna tragedia ludzka, ale i tragedia gospodarcza, która odciśnie się wielkim piętnem na gospodarce światowej. Seul i Koreańskie firmy są jednym z napędów gospodarki światowej.
Ta Korea to już nie to samo państwo co w 1950. Podejrzewam, że chodź Kim tym razem by nie dał rady dojść aż pod Pusan, ale tam gdzie wojna by zawędrowała...
Nie ma chętnych gdyby tak chińskie i ruskie chciały pomóc USA można by zrobić najazd i obalić dyktatora a tak to nie ma jak.
można by zrobić najazd i obalić dyktatora
I co potem?
Właśnie, co potem? Szambo takie jakie usa i inne państwa narobiło w kilku krajach?
I co potem?
Potem trzeba postawić "swojego" dyktatora, który będzie nieco bardziej liberalny i w 2-3 pokolenia zreformuje kraj do standardów biednego kraju postsowieckiego.
matko, przecież przerabiamy to od końca lat 80, co dwa trzy lata, komuchy się napinają, zachód udaje, że się strasznie obawia i że niby też się napina, a potem po cichu zapieprzają na północ całe składy z olejem palmowym, ryżem, półtuszami zwierzęcymi itd, a wszystko dlatego, bo te barany mają tak nie wydolne rolnictwo, że nie są w stanie się wyżywić - i mamy spokój na dwa trzy lata i od nowa.
Jestem pesymistą, więc moim zdaniem... będzie. A we wrześniu na Białorusi będą ćwiczenia rosyjskich wojsk pt. Zapad 17, więc wojna będzie także w Polsce. Więc to nie przypadek, że koniec świata zapowiadany jest na 23 września 2017? Wystarczy parę większych atomówek, żeby zniszczyć tę planetę, a przynajmniej ludzkość.
xD
szanse wojny oceniam na 1%
A na ile procent oceniasz szanse na to, że Rosja zaatakuje Polskę? Też na 1%?
PS. Ciekaw jestem, czy Stany Zjednoczone zdołaliby zestrzelić rakietę z atomówką, którą by wystrzelił Kim w kierunku USA.
Tak, jest możliwe przy systemach obrony, jakie ma USA. Bomby atomowe są tak skonstruowane, że zapalnik uruchamia się dopiero nad celem w celu wytworzenia temperatury potrzebnej do reakcji jądrowej. Więc jeśli ktoś się martwi, że USA strącając rakietę doprowadzi do wybuchu jądrowego np. w atmosferze, to tak się raczej nie stanie. Te rakiety są zabezpieczane żeby nie wybuchły z pokładów okrętów czy samolotów, z których są wystrzeliwane.
Że Rosja zaatakuje Polskę? Nie wiem.
Że Polska zaatakuje Rosję? No, tak z 5%.
A więc więcej, niż Korea Północna atakująca USA.
"Że Polska zaatakuje Rosję? No, tak z 5%. "
- może jeszcze powiesz, że nasza armia podejdzie aż do samej Moskwy, podobnie jak kilkaset lat temu? ;]
Nie wiem co się wydarzy, fakty są takie, że Polska jest częścią dużego sojuszu obronnego, ma swoje obowiązki względem Estonii, jest rywalem geograficznym Rosji, a na dodatek Rosja może się w każdej chwili rozlecieć i trzeba będzie chronić ludność pochodzenia polskiego w Królewcu. Opcji jest wiele, stąd te 5%.
Skąd ty bierzesz te rewelacje o rozleceniu się Rosji? Prędzej USA, które u siebie ma kryzys polityczny związany z Trumpem i oskarża się czołowych polityków o kontakty z Rosją. Atmosfera wrogości na najwyższych szczeblach władzy to zwykle preludium do rozruchów, więc to prędzej USA ma ten problem niż Rosja Putina, gdzie ten chwyta wszystkich za mordy.
Rosja to duży kraj, z bardzo słabą gospodarką opartą na mało innowacyjnych filarach i silnymi dążeniami separatystycznymi, nie rozumiem jak można nie uwzględniać ewentualności ich rozpadu.
Już raz się rozpadli, choć nikomu się to nie wydawało prawdopodobne.
Czysto teoretyzując to podejrzewam, że Amerykanie mogliby w błyskawicznie zająć stolice i obalić władze Kimów. Problem pojawi się później.
W tym kraju nie będzie normalnie przynajmniej przez następne 2 pokolenia od "wyzwolenia"
Amerykanie mogą przynosić jedzenie, technologie i filmy o superbohaterach jednak Ci ludzie ich po prostu nienawidzą bo tak mają wpojone.
Korea Północna nie ma prawa istnieć, gdyż całkiem niedawno odkryto tam największe zasoby rzadkich metali na Ziemi.
http://nettg.pl/news/116212/korea-pln-odkryto-najwieksze-zasoby-rzadkich-metali
Scenariuszy jest teraz wiele:
1) USA zagrają va banque i ostatkiem sił tam wkroczą nie licząc strat. Potrzebne jednak teraz false flag na miarę zatopienia pancernika USS "Maine" w porcie w Hawanie lub incydentu w Zatoce Tonkińskiej. Bez problemu do zrobienia, bo robili to już wcześniej: Trump teraz pokrzyczy, wyśle jakiś krążownik, ktoś coś tam wysadzi i wiadomo,
2) a może dogadają się z Chinami/Rosją i razem to zrobią
3) a może Chiny/Rosja się dogadają bez USA i interweniują,
Co by się nie stało dziś, Chiny za paręnaście lat i tak same wyciągną łapy po te złoża.
Jedynie na czym zależy USA względem Korei Północnej to rozbicie sojuszu Rosji i Korei Pół oraz walka o tereny które bardzo przydały by się USA do oflankowania Rosji z każdej strony, by mieć swoje bazy, gdyby Korei broniła, maluśka armia, i brak bomb atomowych, to nie ma cienia wątpliwości, że wojska USA by tam wpadły, pod byle jakim pretekstem, lecz najgorsze do czego mogło by dojść obecnie, to zbrojny bezpośredni Atak USA na Koreę Północną z terenów Korei Południowej (sojusznik ameryki) gdyż wtedy w odwecie Kim mógł by uderzyć na Seul (10 milionów mieszkańcow) i wtedy mamy morze trupów. Każdy prezydent Usa miał niestety własną wojenkę, i coś się zdaję że Trump wybrał sobie najgorsze państwo na wojenkę, gdyż skutki mogą być katastrofalne dla cywilnej ludności.
Dlaczego nie wojna w Korei?
Pisano o tym na GOL-u setki razy:
1 Seul
2 Ofiary ogółem
3 PR - czyli patrz. pkt. 1 i 2
4 Koszty operacji pt. Korea Północna po upadku dyktatury, w tym problem "imigrantów ekonomicznych".
Właściwie jedyny pretekst do wojny to mogą być te rzekome bogactwa naturalne albo faktyczna groźna, że Kim wejdzie w posiadanie głowic taktycznych, przy czym to drugie też jest dyskusyjne, bo że będzie miał, to nie znaczy, że użyje. To byłaby droga w jedną stronę, one przecież mają służyć za straszak, bo tym ogólnie jest broń atomowa.
Ach, jeszcze co do Korei po wojnie - Azjaci, nawet jeśli zindoktrynowani i ogłupieni przez reżim, to nie jest raczej nieucywilizowana, zradykalizowana hołota z terrorystycznymi zapędami. Stworzyć tam normalne państwo w sensie politycznym i utrzymać jego istnienie i niezmienioną organizację to pewnie nie byłby problem, problemy byłby raczej z dostosowaniem się do życia na zach... dalekim wschodzie :) - ale tego też bym nie demonizował, wszak Polacy po okresie PRL-u też sie w miarę szybko ogarnęli - i i zatrzymaniem wszystkich Koreańczków z północy przed ucieczką w cholerę zaraz po "otwarciu" granic.
To byłaby droga w jedną stronę, one przecież mają służyć za straszak, bo tym ogólnie jest broń atomowa.
No nie wiem, czy Korea wydaje mi się tego świadoma. Chociaż z drugiej strony elity tego kraju są znacznie bardziej ogarnięte, nieprzeżarci gadką Kima, bo mają dostęp do Internetu. Więc w tym co mówisz może być z jednej strony sporo racji, a z drugiej co jeśli w Korei będzie taki głód, ONZ odmówi ze względu na sankcje pomocy i wtedy KRLD zagra va banque i zagrozi realnym użyciem broni?
Scenariuszy jest wiele, Korea to moim zdaniem państwo-zagadka. Nie wiadomo ilu ludzi tak naprawdę ma mózg przeżarty propagandą, ilu zna prawdę itd. Można się bawić w spekulacje, ale ciepło się zrobi jak Korea naprawdę dopadnie te głowice, o ile już nie wyprodukowała jakiejś (raport DIA stwierdzający, że Korea jest w posiadaniu jednej wyprodukowanej głowicy zdolnej przenosić ładunek nuklearny).
I tu pojawia się pytanie, czy Kim to szaleniec. Można powiedzieć, że ta, skoro dalej ciągnie ten cyrk, a mógłby w teorii pójść drogą Chin i być jeszcze lepiej ustawiony,m niż jest teraz. Ale jeśli to ciągnie, bo to gwarantuje po prostu, że władzy nie straci, a sam przecież nie żyje jak poddani, to samobójcą raczej nie jest. Co nie znaczy, że posiadanie broni przez państwo takie jak Korea Pn. to mimo wszystko dobry pomysł.
Ta wojenna retoryka Kima jest głównie na użytek wewnętrzny. Od lat wymachuje szabelką, Stany od lat patrzą na to z politowaniem. Owszem, Korea jedynie słuszna jest blisko opracowania metody przenoszenia ładunków nuklearnych aż za ocean. Ale Kim musiałby być bardzo głupi i mieć do tego skłonności samobójcze, by chcieć z takiej możliwości skorzystać.
Problemem jest zmiana sytuacji w samych Stanach. Na czele tego państwa stanął człowiek, nie oszukujmy się, nieobliczalny.
Pozbycie się reżimu Kimów spowoduje więcej problemów niż rozwiąże. 25 mln ludzi, którzy nie wiedzą, jak wygląda XXI wiek i coś trzeba z nimi zrobić. Żaden z sąsiadów nie jest na to gotowy.
Straszni z was cynicy. Pewnie, że rozwalenie reżimu wywoła nawałnicę problemów. Ale chyba warto, jeśli dzięki temu miliony ludzi mogą odzyskać wolność i zacząć inne (i w większości wypadków - może nawet lepsze) życie. Tym (spoza Korei), którzy mają dobrze, tak bardzo nie ubędzie. :P
Nie jestem też przekonany, czy porównywanie negatywnych skutków ewentualnego "wyzwolenia" Korei przez Amerykanów do "arabskiej wiosny" ma sens. To jednak zupełnie inne miejsca świata z zupełnie innymi uwarunkowaniami społeczno-gospodaczo-kulturowymi.
USA lata z jednego kraju na drugi, obalając reżimy. Jakoś nie widać poprawy w tamtych krajach. W UE uchodźcy się sami nie pojawili.
Reżim to tylko pretekst, bo do póki był reżim to wszystko w tych krajach było trzymane za morde
Zgadzam się z Bukarym. Ale kluczowe jest opracowanie planu "co dalej", przykład bliskiego wschodu pokazuje dobitnie, że nie wystarczy rozjechać kraju czołgami, zorganizować wybory i odjechać w przekonaniu, że teraz tam oto jest demokracja i nastanie pokój i dobrobyt.
Ci ludzie potrzebują jakiegoś okresu przejściowego pod kontrolą i stałą obecnością wojsk międzynarodowych.
Obalenie reżimu byłoby początkiem zjednoczenia Korei. Niezwykle trudne zadanie, ale nie niemożliwe. Nic nie trwa wiecznie, a Korea Północna, jako oddzielny byt, też nie trwa od zawsze. Śmiem nawet twierdzić, że to twór przejściowy i tymczasowy, patrząc przez pryzmat długiej historii Korei.
Tak więc możemy zakładać, że wróci stan normalności i Korea znowu będzie zjednoczona. Kiedyś czyli za kolejną chwilę. Ale koszta procesu zjednoczeniowego będą niewyobrażalne, a co najważniejsze, nie dotkną tylko Koreańczyków z Południa, lecz mogą mieć także wpływ na stabilność całej gospodarki azjatyckiej. Perturbacje na rynkach finansowych mogą wywołać kolejną falę kryzysu światowego.
Tak czy owak ciężko to porównywać ze zjednoczeniem Niemiec, które i tak wymagało ogromnych nakładów finansowych, a przecież społeczeństwo wschodnioniemieckie nie było tak zacofane, zamknięte i aż tak zindoktrynowane. W pewnym sensie Koreę Północną należy traktować jak jeden wielki obóz koncentracyjny, w którym rodziły się kolejne pokolenia więźniów. To robota dla socjologów i psychologów, jak tych ludzi przywrócić cywilizacji. Uciekinierzy z tego obozu koncentracyjnego, którzy trafili do Korei Południowej, stwarzają problemy społeczne. Są gorzej wykształceni, częściej wśród nich dochodzi do zachowań kryminogennych, trudniej im znaleźć stabilną pracę (mimo niskiego bezrobocia), a więc dodatkowo obciążają system socjalny. A mówimy tutaj o raptem dziesiątkach tysięcy. Co się stanie gdy Korea Południowa będzie musiała pomóc milionom?
Nie wiem jak okres przejściowy miałby wyglądać, ale nie sądzę aby rozsądnym było pozostawianie Korei Południowej samej sobie. Być może konieczne stanie się stworzenie specjalnego międzynarodowego funduszu, który pozwoli nieco koszta zjednoczenia i transformacji rozłożyć. Będzie to inwestycja w przyszłość, nie tylko dla Korei.
Odrębnym zagadnieniem jest czynnik chiński.
Fragment artykułu o problemach z ludźmi z Północy.
Wśród uchodźców narasta frustracja. Co piąty jest bez pracy, choć na Południu bezrobocie jest wyjątkowo niskie. Wśród mężczyzn szerzy się przestępczość, kobiety oddają się prostytucji. Problemem jest też depresja, której według nowych badań ulega co piąty uchodźca. Ludzie ci padają też ofiarami oszustów i toną w długach. Czują się nieprzystosowani. Rodacy z Południa ich nie lubią - uważają, że są roszczeniowi i sprawiają kłopoty.
A jak ludzie polnocy ktorzy jedza trawe, nie umieja czytac/pisac i wierza ze wyladowali na sloncu, maja odnalezc sie w najbardziej rozwietym technologicznie i spolecznie kraju z poludnia?
Przepasc czy miliardy lat swietlnych sa to za lagodne slowa zeby porownac zycie w tych 2 krajach.
Bardziej racjonalne byloby ich przesiedlic do afryki, nie doznali by wtedy takiego szoku.
Tutaj chodzi przedewszystkim o wyprane mozgi, anizeli biede. Niestety nie da sie tego odwrocic.
Z Japonią po II wś się udało, pytanie czy tu jednak indoktrynacja nie leży jeszcze głębiej niż w Japonii.
A jak ludzie polnocy ktorzy jedza trawe, nie umieja czytac/pisac i wierza ze wyladowali na sloncu, maja odnalezc sie w najbardziej rozwietym technologicznie i spolecznie kraju z poludnia?
W sumie, chociaż w poprzednim poście napisałem, co napisałem, to ostatnio widziałem jakiś program podróżniczy z Korei na JoeMonster :D, a kiedyś chyba w "Kobiecie na krańcu świata" był odcinek o jakiejś blogerce, która transmituje jak je obiad, by inni, samotni, mogli jeść razem z nią (to ponoć w Korei popularne...)...
... także może jednak nie miałem racji z tą łatwością odnalezienia się w lepszym świecie. Obawiam się, że sam mógłbym w takim Seulu dostać jobla...
Z drugiej strony wszyscy Azjaci z krajów z rozwiniętą techniką i przemyconą częściowo kulturą zachodu wydaja się w dużej mierze zdrowo zakręceni, może to genetyczne i wcale nie byłoby problemu z tymi z północy w dłuższej perspektywie :D
Nie wiem czy wiecie, ale do końca lat 70. poziom życia na Północy był wyższy niż na ogarniętym dyktaturą Południu. Tak naprawdę wszystko się gospodarczo zawaliło po upadku ZSRR, przy jednoczesnym rozkwicie gospodarczym Korei Południowej, która weszła na ścieżkę demokracji.
A to oznacza, że te procesy są stosunkowo "młode". Co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi z Północy mieszka w Korei Południowej. Co piąty jest bez pracy, ale reszta jednak jakoś daje sobie radę. Problemem jest ta specyficzna azjatycka mentalność, która w zetknięciu z gospodarką wolnorynkową i pogonią za karierą sprawia, że system południowokoreański może wydawać się bezduszny i bezwzględny. Spora część ludzi z Północy emigruje dalej, do Chin, do Europy, do państw Azji Płd-Wschodniej, nie mogąc się odnaleźć we wschodnioazjatyckim kulcie sukcesu.
Tak czy owak nic nie trwa wiecznie. Ludzie są ludźmi i może potrzeba kilku pokoleń by pewne procesy odkręcić, ale nie jest to niemożliwe. Nawet Hongkong na powrót stał się częścią Chin, w których w pewnym momencie indoktrynacja była silniejsza niż w Korei Północnej. A jednak można było przesterować państwo i społeczeństwo na nieco inne tory i aż tak dużo czasu to nie zajęło.
Obalenie reżimu byłoby początkiem zjednoczenia Korei. Niezwykle trudne zadanie, ale nie niemożliwe. Nic nie trwa wiecznie, a Korea Północna, jako oddzielny byt, też nie trwa od zawsze. Śmiem nawet twierdzić, że to twór przejściowy i tymczasowy, patrząc przez pryzmat długiej historii Korei.
Ani żadne mocarstwo tego nie chce ani Korea Południowa, bo koszty przyłączenia są ogromne. W Niemczech do dzisiaj widać różnicę między wschodnią i zachodnią częścią, co dopiero przebudowa infrastruktury Korei.
Poza tym sam atak na Koreę to nie jest łatwe zadanie wbrew pozorom. Nawet na zdjęciach satelitarnych nie widać wszystkich pozycji artylerii, KRLD pewnie pobudowała już podziemne tunele (standard dla Azji). Korea to nie jest łatwy przeciwnik. Owszem, jest do zrobienia nawet przez Koreę Południową, ale olbrzymim kosztem i stratami w ludziach. Poza tym Korea Południowa planuje przeznaczenie 210 mld na rozbudowę armii, co sygnalizuję, że nie są przygotowani jeszcze tak do ataku jak i obrony. Przy zmasowanym ataku artylerii KRLD antyrakiety nie będą w stanie wychwycić każdego pocisku i spora część trafi w Seul.
Trochę sam sobie odpowiedziałeś, wspominając o 210 mld na rozbudowę armii. Po wchłonięciu Północy te gigantyczne koszta przeznaczone by były na inne cele.A jeśli dołożymy do tego fundusze międzynarodowe, dbające o równowagę finansową w sferze ekonomii koreańskiej, to mamy do czynienia z wieloletnim planem stabilizacyjnym. Jak wspomniałem: nic nie trwa wiecznie i nawet Korea Północna jako historyczna efemeryda musi kiedyś przeminąć.
szacun dla koreanców bo sa to super inteligentni i pracowici ludzie jedni maja samsunga i hundaye a drudzy w totlnej biedzie opracowli system rakiet balistycznych interkontynentalnych taki system maja tylko 3 kraje na swiecie bez trudu mogli by wysłac człoweka w kosmos tylko jak on wroci pozniej jak to taki mały kraj
usa utrzymuje ARMIE na południu i trumpowi marzy sie zeby troche przyoszczedzic, nic z tego
bez trudu mogli by wysłac człoweka w kosmos
Chyba nie pamiętasz XD
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/korea-polnocna-twierdzi-ze-czlowiek-wyladowal-na-sloncu/8jns0