Tales from the Borderlands - reżyser gry o komercyjnym zawodzie i kłopotach z produkcją
To temat o którym każdy boi się mówić ale tak wygląda współczesna branża gier gdzie gry wydaje się po to by sfinansować jej dalszy rozwój. Od gier z wczesnego dostępu do AAA, wydaje się najpierw szkielet gry a jeśli sprzedaż preorderów i w pierwszym tygodniu za pełną cenę będzie wystarczająca to rozwija się ją dalej. W innym wypadku tytuł się uśmierca, a gracze zostają na lodzie z półproduktem. Nie wiele to się różni od Kickstartera. Wszystko zależy od tych "early adopters" którzy najwięcej ryzykują i robią za beta testerów ale z drugiej strony bez nich pewnie dostawalibyśmy tylko nowe Call of Duty i inne Assassin's Creed'y bo to jedyna gwarantująca zyski inwestycja dla wydawców.
Ten model dystrybucji to porazka. Ja gre kupilem ale dopiero jako calosc, jak juz sie ukazaly wszystkie epizody.
Nigdy nie kupilem i nie kupie pojedynczych epizodow, niezaleznie jak dobra bedzie gra. Czy to Borderlands, TWD, Life is strange, Hitman czy Batman. Nigdy.
To w sumie wyjaśnia, dlaczego była to najlepsza gra TG od lat - dzieło pasji, które zarząd spisał na straty i ignorował, pozwalając garstce pracowników dłubać nad nim na uboczu. W takim razie życzę TG, aby jak najwięcej ich gier okazywało się porażkami finansowymi, zaczniemy wtedy przynajmniej dostawać fajne gry a nie klepane od szablonu tasiemce.
Kurde, najfajniejsza gra Telltale póki co, a oni mówią o rozczarowaniu. Ludzie nie wiedzą co warto kupować :(
Tales from the Borderlands to była moja pierwsza gra od tego studia jaką ograłem i po prostu zakochałem się w sposobie narracji, wykreowanych postaciach, a do tego przyznam, że jak rzadko kiedy śmieję się w grach to temu tytułowi się to udało... i to wielokrotnie. Ach no i ten fantastyczny soundtrack!
Smutne jest to, że takie perełki nie mogą odnaleźć się (przynajmniej komercyjnie) w dzisiejszym rynku growym - wysokie oceny oraz sama jakość produktu nie zawsze przekładają się na wysoką sprzedaż. Gdyby zrezygnowano z głupiego systemu wydawania w odcinkach to może byłoby lepiej... ale to Telltale - nie zmienią tego.
Już za parę lat rynek będzie opierał się tylko na ch*owych, darmowych MOBA, niedokończonych survivalach z early accesu i strzelaniach sieciowych, a gdy już wyjdzie pełnoprawny, singlowy tytuł AAA będziemy bombardowani informacjami o "ewentualnych" mikropłatnościach. Chciałbym, aby taka postać rzeczy nigdy nie zaistniała... ale skoro gracze tego chcą? To cóż...
Z biznesowego punktu widzenia nie wiem czemu byli zaskoczeni niska sprzedażą. Zrobili przygodówkę która miała celować w fanów Borderlands czyli gry akcji z elementami hack & slasha. Nie wiem jak można było oczekiwać innej reakcji.
Z tych wszystkich samograjów Telltale, klepanych jak ze sztancy, wedle tego samego, zalatującego myszą już po TWAU schematu, na (WCIĄŻ!) tym samym paździerzowym silniku (te żałosne, marne animacje, które pozwalają się śmiać tam gdzie miało być smutno!) "Borderlandsy" IMHO wypadły zdecydowanie najlepiej: dwóch bohaterów (zagranych tip-top - zwłaszcza Troy Baker jako Rhys), świetny scenariusz, KAPITALNY soundtrack, HUMOR w innych grach tego studia nieobecny, KLIMAT i lekko tarantinowski styl :). Świetnie się bawiłem, śmiałem szczerze i czułem serducho włożone w produkcję, mimo, że to dużo bardziej interaktywny film niż gra ( i konkurencja robi to lepiej - patrz: Until Dawn). Jestem zaskoczony, zdziwiony i zdruzgotany, że najlepsza produkcja Telltale poradziła sobie na rynku na rynku najgorzej :(