Dziś przeczytałem artykuł, w którym padło:
"Kate i William zostali zaangażowani w rewizyjną politykę historyczną polskiego rządu. Odwiedzili były obóz koncentracyjny w Stutthoff, który powstał głównie z myślą o polskiej inteligencji, a nie znany powszechnie na świecie jako miejsce zagłady przede wszystkim Żydów Auschwitz-Birkenau. Będąc w Trójmieście, nie zobaczyli nowego Muzeum II Wojny Światowej, bo nowy rząd nie zdążył jeszcze zmienić ekspozycji na taką, która bardziej skupiłaby się na heroizmie Polaków niż na skutkach przedwojennego nacjonalizmu i antysemityzmu w Europie Środkowo-Wschodniej" – pisze współpracowniczka "Guardiana".
Pomijam chęć czy niechęć do naszego rządu. W całym artykule można znaleźć pośrednie stwierdzenia, że życie Żydów ważniejsze jest niż Polaków. Osobiście każdego traktuje na równi. Niestety w Anglii przechodzi to bez echa, przez co ciągle nasi rodacy są bici, a ich kaci wypuszczani. Niektórzy nie przeżyli, a winnych brak.
Daruj sobie zbędny sarkazm i napisz mi, jeśli gdzieś się pomyliłem lub czegoś nie zrozumiałem.
Pomijam chęć czy niechęć do naszego rządu. W całym artykule można znaleźć pośrednie stwierdzenia, że życie Żydów ważniejsze jest niż Polaków.
Podaj konkretne cytaty. Na razie to tak sobie stwierdzasz.
Wrzuciłem całość. Stwierdzenie, że lepiej mogli odwiedzić obóz gdzie zginęli Żydzi. Możliwe, że jest to moja nadinterpretacja i się najzwyczajniej w świecie mylę. Po co ta agresja człowieku
Ale gdzie ja cię zaatakowałem czy coś, jaka agresja?
Tak, to nadinterpretacja.
Czyli reasumując - przeczytałeś trzy zdania w internecie i na ich podstawie wywnioskowałeś, że panuje antypolska retoryka?
Napisałem, że Dziś przeczytałem artykuł, w którym padło. Czytaj ze zrozumieniem.
To jest raczej Twoja nadinterpretacja. "Guardian" nie opublikowałby artykułu szkalującego jakikolwiek naród albo wywyższającego jeden naród nad inny, bo to wbrew ich polityce i czytelnicy momentalnie by to wychwycili.
Ogólnie chodziło chyba o to by nie legitymizować, poprzez przyjacielskie wizyty, władzy, która idzie w stronę autorytaryzmu i sprzeniewierza się podstawowym transatlantyckim wartościom. Podobne wątpliwości budziły wizyty na Białorusi rządzonej przez Łukaszenkę, na Słowacji rządzonej przez Mecziara czy w Austrii, gdy tam do koalicji weszła faszyzująca Partia Wolności Joerga Haidera odwołująca się do niemieckiego nacjonalizmu, również tego przedwojennego. W takich sytuacjach elity europejskie miały zwyczaj bojkotować kraje, które zeszły z "europejskiej" drogi. Przykład Austrii z lat 2000-2001 jest dość reprezentatywny dla tego "zjawiska".
Oczywiście, że artykuł jest szkalujący. Gdyby to była krytyka wizyty rozumianej jako "wizyta u reżimowego rządu łamiącego prawa człowieka i który idzie w stronę autorytaryzmu i sprzeniewierza się podstawowym transatlantyckim wartościom" to byłaby to konstruktywna krytyka i oczywiście podpadałoby to pod to "bojkotowanie krajów, które zeszły z "europejskiej" drogi".
Ale tu mamy najpierw dość śmierdzące stwierdzenie w stylu: "Kate i William zostali zaangażowani w rewizyjną politykę historyczną polskiego rządu." - i już czytelnik jest uświadamiany, że ta rewizyjna polityka to chyba coś złego.
A potem mamy zarzut, że pojechali do jakiegoś niszowego i nieistotnego obozu zamiast pojechać do: znanego powszechnie na świecie jako miejsce zagłady przede wszystkim Żydów Auschwitz-Birkenau. I też czytelnik nie wiedzący co to "obóz koncentracyjny w Stutthoff" pomyśleć może, że skoro ten obóz powstał "głównie z myślą o polskiej inteligencji" to może to był jakiś lekki areszt, gdzie właściwie to wszyscy się świetnie bawili, pili herbatkę i grali w piłkę z nazistami po godzinach.
Mnie też niestety artykuł śmierdzi. Jeśli ten pierwszy post to nie manipulacja, zdanie o Auschwitz jest obrzydliwe. Nawet jeśli to jedyne stwierdzenie w całym artykule o takim zabarwieniu.
Słuszna niechęć do pisowskiej bolszewii nie usprawiedliwia takich zagrywek retorycznych.
Dlaczego mnie to nie dziwi?
Będąc we Francji, rozmawiając z wykształconymi ludźmi, wielokrotnie musiałem tłumaczyć, że Polska była ofiarą nazizmu. Spotykało się to z szeroko otwartymi oczami. Nikomu nie życzę usłyszeć, że "to przecież niemożliwe, że polski rząd nie współpracował w organizacji holokaustu, skoro praktycznie każdy kraj ma coś za uszami". Nie, nie było mowy o współpracy pojedynczych obywateli (a tu było oczywiście różnie. Wiele osób pomagało Żydom, niektórzy byli obojętni, inni byli im wrodzy), tylko o oficjalnym wsparciu holokaustu na ziemiach polskich.
To mnie utwierdziło w przekonaniu, że nie udało nam się ani trochę przebić do świadomości międzynarodowej z retoryką, gdzie Polska byłaby przede wszystkim ofiarą. Ludzie myślą, że to jest oczywiste. Nie, nie jest. Na pewno nie wśród ludzi, którzy nie interesują się historią. Nie zauwazylem, żeby Polska naturalnie kojarzyła się z ofiarą niemieckiego nazizmu. Pod koniec mojego pobytu usłyszałem też, jak Francuzi byli zdegustowani tym, że na określenie "polskie obozy zagłady" jest paragraf. Że to jawne łamanie wolności słowa i ucieczka przed prawdą. I że "Francja jest bliska przyznania swojej nazistowskiej przeszłości", że nam tez by nie zaszkodziło :).
Jak powiedział Stonoga, ah szkoda k* gadać. Jeśli założymy, że powinno nam zależeć na naszym dobrym imieniu, w zgodzie z faktami, to przegraliśmy to i jedyne co pozostaje, to sporadyczne reakcje ambasadorów i innych rzeczników na publikacje. Nic się z tym teraz już nie zrobi.
Podejrzewam wręcz, że natężenie rożnych mądrych publikacji na nasz temat może się zwiększyć, bo wpisuje się to w pewną retorykę i niejeden dziennikarzyna może sobie "wzmocnić" przekaz artykułu takimi treściami.
Akurat opinią Francuzów za bardzo bym się nie przejmował. To "Każdy ma coś za uszami" to ewidentnie próba zracjonalizowania pamięci o Vichy.
Zresztą przykro mi to mówić, ale to co działo się prawie 80 lat temu ma już marginalne znaczenie (skutki oczywiście nadal widać, ale resentyment nic dobrego nie przyniesie) i próba zmiany niedoboru wiedzy to kopanie się z koniem. Co nie znaczy, żeby takich prób nie podejmować. Problem w tym, że na przykład Muzeum II Wojny Światowej, które taką robotę robi, nie podoba się najbardziej obrażonym "polskimi obozami". A żeby cokolwiek mogło się przebić, trzeba pracować u podstaw, najlepiej kulturą. Spielberg zrobił Listę Schindlera i oddal hołd Niemcowi ratującemu Żydów, a przy okazji pokazał koszmar niemieckiej okupacji. Anglicy nie mają hollywodzkich pieniędzy, ale mają kapitalnych aktorów, więc nakręcili sprawny "Denial", ze świetną rolą Toma Wilkinsona, który bezlitośnie rozprawia się z negacjonistami. Czemu nasza telewizja - mając do dyspozycji każde miasto w Polsce, w którym odpowiednich budynków z epoki jest dość, żeby mieć gdzie kręcić, mająć aktorów tej klasy co Więckiewicz, Zbrojewicz, Gajos, Dziędziel, Kulesza, Boczarska - robi "sitcom" o Piastach? Chcemy swojej narracji za granicą? Zróbmy ją tak, żeby chcieli ją kupić.
Bardziej mnie martwi, że obecne władze nie mają problemu z organizacjami otwarcie głoszącymi poglądy nacjonalistyczne i same stosują podobną retorykę. Propagowanie wiedzy historycznej nigdy nie było mocną stroną naszej dyplomacji, zaś pomysł karania ludzi, którzy się tą niewiedzą wykazują, to najgorsze, co można było wymyślić.
Z ręką na sercu: czy kogokolwiek z nas obchodzi co Niemcy robili w Norwegii? Rosjanie w Finlandii?
obecne władze nie mają problemu z organizacjami otwarcie głoszącymi poglądy nacjonalistyczne i same stosują podobną retorykę dokładnie
Chciałbym zobaczyć jak polski rząd udowadnia w brytyjskim sądzie, że Powstanie Warszawskie miało szanse, a Gross swoją książkę zmyślił.
Polecam właśnie "Denial", żeby zobaczyć z czym się taki pozew wiąże.
List ambasadora bardzo trafny. O ile zgadzam sie z teza, ze wizyta Kate i Williama ociepla ten slaby rzad, to jej dowodzenie to jakas porazka.
O książce Grossa wiem tyle, ile piszą łatwo dostępne internety, czyli np. że owszem, jest podważana również od strony faktografii, ale głównie chodzi raczej o rzecz mniej uchwytną - o narrację, jaką się osnuwa wokół tego typu relacji. Co do powstania, jak rozumiem, punktem niezgody nie są szanse na zwycięstwo, a co innego. Tymczasem jednak ewentualna rozprawa miałaby się tyczyć oskarżeń o "sponsorowanie przez Państwo Polskie zaprzeczania Holokaustowi". Rzecz wydaje mi się nie wróżyć sukcesu, bo choć oskarżenie o takowe pomówienia widzi mi się zasadne, to zapewne trudne do wykazania jako przestępstwo na gruncie prawa. Chodzi o międzywierszową aluzję (typowe narzędzie), nie słowa wprost, więc rzecz się rozmywa i subiektywizuje. Ale i tak byłoby ciekawie skonfrontować sprzeczne narracje w trybie rozprawy. Czasem przeniesienie pewnych kłótni do sali rozpraw może dać zaskakująco... oczyszczające rezultaty, bo stwarza warunki, by strony przyprzeć do muru i tych wolących posługiwać się śliskimi aluzjami zmusić do jasnych deklaracji, wyekstrahować i wydobyć na światło dzienne samą kość niezgody i wobec szerokiej publiki rozprawić się z nią raz a dobrze. Pod warunkiem, że rozprawa jest rzetelna i uczciwa. Jestem wręcz chciwy takich momentów, bo rzadkie a potrzebne.
Zdaniem brytyjskiej dziennikarki, w Polsce obowiązuje nowe prawo, które "karze za publiczne znieważenie narodu polskiego".
chyba jeden użytkownik owego forum musiałby dostać po 4 dożywocie
ale tak po kolejnej refleksji chyba pisał, że mieszka w UK jak i omawiana dziennikarka
czyżby detektyw eglume zdemaskował kolejnego trolla ?
#półfuntazawpis
Ostatnimi czasy coś zbyt wielu, nam "serdecznych" się narobiło i zaczęło wchodzić w tyłek Polakom bez wazeliny, najpierw Trumpek, a teraz nagle książę Wiliam. Nie trzeba przypominać że dla Anglików, my Polacy(historia) byliśmy zawsze mięsem armatnim, poniżani, sprzedawani, i w całej historii ciężko znaleść choćby momenty gdzie dobrze wyszliśmy na współpracy z Usa czy Wielką Brytanią.Całe te wizyty mają na celu udobruchać Polaczków, wystarczy palnąć kilka frazesów o bohaterstwie Polaków itp, zaś my mamy to do siebie że bardzo szybko wpadamy w zachwyt i zapominamy co było kiedyś, każdy nasz "sojusznik" kombinował jak to, wpędzić nas w jakąś lepszą aferę, bądź zrobić jakiś interes, który niekoniecznie dla nas będzie dobry, zazwyczaj z naszej strony było to przelewanie żołnierskiej krwi.
Na współpracy z USA i Wielka Brytanią nigdy nie wyszliśmy dobrze - coś w tym jest. Jeszcze nas okłamali mówiąc, że Irak ma broń masowego rażenia i trzeba go zaatakować
Jak wizyta znamienitych gości w Polsce do zawsze obozy tylko po co? Mało to pięknych miejsc w naszym kraju do pokazania. Tak tylko dajemy pretekst do "polskich obozów" a przy bierności każdej władzy przez ostatnie lata taki obraz już w wielu głowach na świecie został wypalony.