Lub coś z Wami zrobiły!
Moje gry:
Fallout!
Planescape: Torment
Na Pegasusie gry nie robiły na mnie emocjonalnego wrażenia. Może Dizzy w niektórych momentach (smok broniący jaj), ale na PC było takich gier mnóstwo.
Z pierwszych, które zgrałem na moim własnym będzie to z pewnością Blood. Pierwsza misja z rozdziału "Farwell to Arms" (można było od razu wybrać których z czterech rozdziałów). Ja jakaś podstawówka, nie wiem czwarta/piąta klasa, widły w rękach i tekst: "I'm gonna paint the town red". Z jaką to ochotą rozstrzeliwało lub podpalało się bezbronnych! Z dzisiejszej perspektywy rzecz niedopuszczalna, ale to były akurat czasy, gdy nie było spiny na takie rzeczy...
https://www.youtube.com/watch?v=PAv4H-6Vzpo
Szukając - szybko - po innych tytułach, to duże wrażenie zrobił też na mnie Hopkins FBI, dziś wiem, że dlatego, bo odkładałem na ten tytuł długi czas (plus musiałem przynieść świadectwo z biało-czerwonym paskiem). Uzbierałem te 69zł. Gierka była trochę krytykowana, miała mnóstwo mocnych scen (w tym wizje w poczekalni do nieba), ale ja ją na tych sentymentach mega miło wspominam.
Nie grałem w swoim czasie w Phantasmagorię i Harvester, ale widziałem relacje z programu Escape. Wystarczyło :)
Medieval total war. To było mega przeżycie zobaczyć tyle armi na raz.
Heavy rain, przyznam że ta gra zmieliła mną psychicznie.
Różne misje w serri call of duty
Nie było takiej.
Portal 2 - nie istnieją gry idealne... ale tą za takową uważam.
Night In the Woods - genialne i mocne dialogi, które potrafiły skłonić człowieka do paru przemyśleń...
Life is Strange, To the Moon, Final Fantasy XV - rzadko się wzruszam, ale przy napisach końcowych uroniłem parę łez.
GTA III - jako jedna z pierwszych gier jakie ograłem w życiu :P Do dzisiaj pamiętam okolice premiery...
Mnie akurat się Planescape: Torment nie bardzo podobał, mało zrobi i borni. Tatuaże mocy były fajne.
Za to Fallout 2 mnie bardzo wciągnął.
Z ulubionych jeszcze Baldur, Ghotic i Neverwinter Nights
Wstrząsnąć to może złe określenie, ale najbardziej emocjonalnie przeżyłem trylogię Mass Effect. Na każdą kolejną część przygód Sheparda wyczekiwałem z niecierpliwością. A finał 3 totalnie mnie rozłożył, oczywiście pozytywnie. Żadna gra nie wzbudziła we mnie takich emocji. Pamiętam ten hejt na zakończenie zaraz po premierze i snucie fanów serii jakiś teorii. To był fajny okres, bo mimo, że coś się skończyło temat był żywy.