Ghost in the Shell - weekend otwarcia porażką
Byłem w kinie i stwierdzam, że film jest spoko. Arcydzieło to to nie jest, ale na pewno nie jest tak źle, jak wielu pewnie twierdzi. Na pewno nie można zarzucić braku znajomości materiału źródłowego, bo "mrugnięć" do fanów jest sporo. Mangi co prawda nie czytałem, ale zamierzam jednak to nadrobić. Zdarzało mi się poczuć lekką konsternację względem starego filmu, niektóre sceny były żywcem wyjęte z anime (czołg-pająk obrywa serią po głowie, opuszcza ją trochę w dół, po czym natychmiast otwiera ogień dokładnie tak jak w anime), a inne wyglądały tak, jakby to nie była adaptacja, tylko prequel.
Jeśli zaś chodzi o Johansson, to mi ona nawet pasowała. Tak szczerze mówiąc, to w filmie tak to ogarnęli, że kłótnie na temat narodowości aktorki są bezsensowne. Po za tym, pomijając nazwisko, dobranie aktorki, która wygląda jak Kusanagi mija się z celem, bo postacie narysowane w mangowym stylu wcale nie wyglądają na Japończyków, bo to tylko tak się wydaje nam, białasom, i tak samo nie wyglądają na Europejczyków, czy Amerykanów, tak jak to się wydaje Japończykom. NIKT tak nie wygląda!
7/10, bo podobały mi się te "mrugnięcia" ;P
A czego innego było się spodziewać po Amerykanach i Europejczykach wychowanych na Transformersach oraz Szybkich i wściekłych ;)
Kto miał pójść? Fani anime bojkotują kolejną amerykańską masakrę a przeciętny hamburger ma w nosie japońszczyznę.