Recenzja filmu Ghost in the Shell - piękna i nie taka pusta wydmuszka
Byłem w piątek i film całokształtowo całkiem niezły. Trzeba jednak zaznaczyć, że to nie jest odwzorowanie 1:1, ale fabuła w filmie trzyma się kupy i pasuje do uniwersum. Tak naprawdę jeśli chodzi o fabułę w granicach filmu nie ma czego się doczepić, nie ma bullshitu i niedociągnięć. Do tego na plus jest to, że film jest całkiem stonowany, troche gadania, trochę akcji, ale bez wybuchów i Micheala Baya. Dodatkowo w filmie pojawia się cała masa zapożyczeń z oryginału, głównie sceny akcji, ale w nowej otoczce fabularnej. Bez większych spoilerów ale fajnie było zobaczyć znowu akcję jak Major traci ręce bo używa za dużo siły. Do życzenia trochę daje gra aktorska Scarlett Johanson, ale tutaj wydaje mi się że scenarzyści poprostu minimalnie przegieli w odwzorowaniu Androida, ale tragedii nie ma i idzie się szybko przyzwyczaić. Całokształt trochę bardziej mi przypomina klimatem Blade Runnera, ale to też jest na plus i też pasuje do uniwersum GiTsa. Tak naprawdę to do pewnego momentu fabuła filmu mogłaby być pojedyńczym odcinkiem w serii anime. Podsumowując obejrzenie go nie jest stratą czasu, ale nie polecę go hardkorowym fanom którzy nie uznają jakichkolwiek odstępstw od oryginału.
"Piękna" - zgoda, ale niestety bardzo pusta wydmuszka strasznie spłycona względem oryginału, ale przyznam, że gdybym go wcześniej nie oglądał to spokojnie 7/10 a tak to może 4. Sprawdziła się po raz kolejny obawa, że "hollywood" każdą adaptację przerobi na taki sam, nijaki film, o którym po 2 godzinach się zapomina.
Tylko jaki sens byłoby robić film, który od anime niczym się nie różni? Sama animacja się jeszcze nie zestarzała, a więc i adaptacja 1:1 też nie jest potrzebna. A tak, mamy dobry blockbuster, który wprowadził nowe, interesujące pomysły i może w następnej części wyjdzie z tego coś bardziej ambitnego. Film miał przede wszystkim zachęcić ludzi niezaznajomionych z oryginałem i nie odstraszyć filozoficznym bełkotem.
Nie mówię, żeby robić 1:! bo to faktycznie nie ma sensu, natomiast oczekiwałem, że adaptacja filmowa fabularnie będzie równie "głęboka" co oryginał a dostałem kopie Robocopa z 1987 z
spoiler start
banalnym, happy endowym zakończeniem
spoiler stop
Dla mnie to po prostu zmarnowany potencjał, którego twórcy nie wykorzystali zupełnie poza oprawą wizualną.
Piszę to teraz jako osoba która z mangą nigdy nie miała nic wspólnego. W tym uniwersum jestem zwykłym lalikiem ale na filmie bawiłem się świetnie, tak jak moi przyjaciele którzy zbytnio za scifi zbytni nie przepadają. Daje trochę do myślenia pod względem tego jak ludzie chcą stawać się coraz lepsi ale zatracają własne człowieczeństwo przez to.
Ogólnie polecam każdemu kto lubi cyberpunkowo-fantastyczne klimaty. Na pewno lepszy film niż wszystkie filmy z uniwersum DC wypuszczone w ciągu ostatnich kilku lat
Dobra, obejrzałem :) W zasadzie mam dwie wersje recenzji - dla ludzi, którzy nie spotkali się wcześniej z anime i komiksem i dla fanów (jako że byłem z kumplem, który anime nie widział i oglądał to jako novum :)
Dla tych co nie spotkali się z tematem:
Film jest niezły jeśli chodzi o wizualizację świata przyszłości i pytania, jeśli chodzi o istotę człowieczeństwa oraz zatracenia się w technologii. Wizja jest na poziomie "Bladeruner'a" choć nie tak mroczna.
Dla miłośników anime: Co do oprawy wizualnej - nie mam zastrzeżeń - bardzo dużo nawiązań do oryginalnej anime, choć oczywiście z przełożeniem na bardziej amerykańskie kino. Całkiem przyjemnie się chłonie tą wizję świata :)
Co do fabuły - mam mieszane uczucia. Watki są mocno przemieszane z 1 i 2 filmu oraz z serialu GitS:SAC - momentami nie wiadomo na czym chciał się skupić scenarzysta. Aczkolwiek w miarę zgrabne zostało to połączone, choć dla maniaków tej serii mogło być to świętokradztwem... Szczególnie
spoiler start
motyw matki Motoko, który wprowadza dramatyzm do filmu a zupełnie nie jest zgodny z anime
spoiler stop
Trochę mam wrażenie że został lekko na siłę wsadzony do filmu.
Natomiast trochę mi brakowało tego "mistycyzmu" anime, gdzie nie tylko było pytanie o człowieka i jego role w tak technicznym świece, ale także o to jak będzie wyglądał Postczłowiek...
W sumie polecam go do obejrzenia i dla tych i dla tych. Kto nie oglądał anime będzie miał solidne widowisko o przyszłości człowieka, kto oglądał - mimo wszystko to kawałek dobrego sci-fi - i troszkę inne spojrzenie na kultową serię :)
PS. Jest piękny ukłon w kierunku polskiego filmu, z którego tez trochę czerpali twórcy tego "Ghosta" - osiedle do którego się wybiera Major nazywa się Avalon ;)
A Avalon przecież też jest w reżyserii Mamoru Oshii :)
Przy okazji - czy ktoś z Was też zwrócił uwagę na napis "MACIEJ" nad wejściem do jednego z wieżowców?
film scenariuszowo na 2/10, jakościowo efekty 8/10, średnia coś 4/10 - pytanie bez odpowiedzi czemu w takich G gra Scarletka ?
"Scarletka"? Bo lubi. Zresztą GITS jest świetny w porównaniu z takim np. Under The Skin, który był najbardziej beznadziejnym, płytkim, nudnym, bezwartościowym i zwyczajnie głupim filmem, jaki widziałem od kilku lat. I żeby jeszcze rozbierać się w czymś takim, to już jest dla mnie niepojęte. Tak, jakby nie było czegoś, co miałoby niezerowy poziom artystyczny.