Recenzja filmu Life - dużo Prometeusza w tej Grawitacji
Nie sposób się nudzić.
Sposób. W jednym scenie bohater mówi, że nużące jest to czekanie. Dokładnie w tym momencie ziewałem.
Film jest i nudny i głupi. Bohaterowie zachowują się nielogicznie. Sytuację są jednym wielkim zbiegiem okoliczności. Dodajmy trochę dziur w scenariuszu, miałkiego potwora, który swoim wyglądem zupełnie nie powoduje absolutnie żadnych emocji, dosyć przewidywalne aczkolwiek ciekawe zakończenie i będziemy mieli jedne z większych rozczarowań początku roku.
A i ta muzyka w napisach końcowych! Oczami wyobraźni widziałem
spoiler start
rosnącego potwora, wędrującego po zakamarkach globu strzelającego sobie selfie na tle coraz większych zgliszczy
spoiler stop
Kameo > Dokładnie :)
NG > "Bohaterowie zachowują się nielogicznie. Sytuację są jednym wielkim zbiegiem okoliczności. Dodajmy trochę dziur w scenariuszu..." - z tym się zgadzam, ale przy odrobinie dobrej woli można to wybaczyć.
"Film jest i nudny", "miałkiego potwora, który swoim wyglądem zupełnie nie powoduje absolutnie żadnych emocji" - przewidywalność i głupota =/= nuda. A i sam potwór, a dokładniej jego rozwój, bardzo mi się podobał. Nic naprawdę oryginalnego (co przy okazji dotyczy całego filmu), ale zadziałało. Dobra zabawa i nic więcej.
Pomyliłeś :) Scenarzyści chcą aby Life było czymś w rodzaju prequelem/originem Venoma, za którego bierze się Sony. Takie trochę myślenie życzeniowe :)