Hej. Sprawa wygląda tak: język angielski znam na poziomie średnio-zaawansowanym (B2). Pisałem rozszerzoną maturę, ustny miałem na 100% (nie był zbyt wymagający), jednak przez 2 lata nie za bardzo musiałem go używać w takiej praktycznej formie. Niestety na co dzień używam tylko polskiego, nie mam z kim gadać po angielsku i brakuje mi tej czynnej formy. Oczywiście, oglądam dużo filmów, na codzień coś czytam po angielsku czy słucham piosenek, jednak to wszystko nie pomaga. Gdy byłem kilka miesiecy temu w Stanach i gdy rozmawiałem po ichniejszemu, to nie byłem pewny siebie, miałem w głowie strach przed gramatyczną pomyłką itd... i dopiero ten luz złapałem, gdy miałem wracać do Polski. Teraz ponownie czuję lęk, gdy pójdę na jakąś rozmowę rekrutacyjną no i wyjdzie że nie za bardzo mówię po angielsku, a przecież w takiej biernej formie - rozumienie - jestem dość dobry. Co robić w tej sytuacji? Iść na jakiś kurs( np. empik school czy inna szkoła językowa)? A może powinienem sam w domu robić jakieś ćwiczenia (jakie)? Proszę o pomoc.
Polecam konsultacje z native speakerem. Najlepiej w malej grupie, kilkuosobowej max. W kilka miesiecy powinienes calkowicie przelamac te bariere przed mowieniem.
cisnac cwiczenia z fonetyki i fonologii, czytac transkrypcje + to co robisz muzyka, filmy itp.
Nie rozumie, co ty chcesz z tym angielskim dalej robic i do czego ci jest potrzebny?
Jakas specjalistyczna prace tlumacza sie ubiegasz ze sie boisz rozmowy rekrutacyjnej?
No tak, bo przecież umiejętność płynnego porozumiewania się w języku angielskim jest wymagana jedynie od tłumacza.
A co do pierwszego pytania to chyba spałeś pod kamieniem przez ostatnią dekadę i nie zauważyłeś, że angielski stał się najważniejszym globalnym językiem na Ziemi. Uważam, że umiejętność rozmawiania na luzie po angielsku jest ogromnie niedoceniona przez co wychodzi później tak, że nasi reprezentanci w jakimkolwiek wymiarze współpracy międzynarodowej mają problem z wydukaniem słowa. W tym wypadku im więcej praktyki, tym lepiej.
A do autora wątku: zdecydowanie native speaker. Wątpię, aby jakikolwiek korepetytor nauczył cię swobody w konwersacji. Znam to z autopsji, bo zawsze byłem wyjątkowo dobry w teorii i praktyce z moimi znajomymi, ale z rozmawianiem z obcokrajowcami nierzadko miałem problem.
Porada może nietypowa :)
Zacznij grać w jakaś grę mmo-RPG ..
W gildii z ts-em (lub podobnym programem).. mnóstwo ludzi, łatwiej się przełamać gdyż siedzisz u siebie ..
Dlaczego ten gatunek? Bo o ile w strzelance czy WoT musisz się skupić na bitwie ( a to nie sprzyja gadaniu) .. to w mmo rpg przyjdzie okres że zabijasz 1000 zajączków bo co 25 dropi futerko, zbierasz ziółka czy farmisz rudę .. i zaczynają się rozmowy o wszystkim i niczym :)
w ostateczności jakiś voice chat o wszystkim :)
Nie będę odkrywczy - przez pracę z anglikami, amerykanami - a za granicą omijać szerokim łukiem pracę z Polakami, bo ucierpi na tym twoja angielska mowa. Przez 2 lata nauczysz się więcej niż w Polsce przez 10 lat. Żeby nie być gołosłownym powiem krótko: "Sprawdzone". B2 B1 to poziom dość dobrze rokujący, żeby za granicą nie zginąć (znaleźć pokój do wynajęcia i pracę). Trzeba też mieć trochę szczęścia żeby dostać pracę w zawodzie, bo fizyczna praca na dłuższą metę tylko może wykończyć (serio - niewolnictwo czasem gorsze niż w Polsce, a może porównywalne).
Acha tylko polecam omijać jak najczęściej pracę gdzie mówi się slangiem (praca dla roboli - najczęstsza początkowa praca) bo gdy nauczysz się slangu - nie będzie to dobrze widziane, gdy będziesz się starał o pracę w wyższej warstwie społecznej
Ja tez mialem takie bariery. Ale pare piwek i lepiej niz po polsku mowilem.
A to akurat prawda. Piwo działa dobrze na to, czego w danej chwili oczekujemy :)
Do autora watku ( i nie tylko) - Ja mam taka sugestie, przy podawaniu swoich zdolnosci jezykowych podzielcie swoje zdolnosci jezykowe przez dwa, bedzie to znacznie blizsze stanowi faktycznemu. Naprawde male znaczenie ma to jakie certyfikaty macie w Polsce wyrobione bo w wiekszosci nijak sie one maja do stanu fakt ycznego waszych zdolnosci, szczegolnie w sytuacji kiedy trzeba formulowc zlozone wypowiedzi na szybko.
Nie wyglada to dobrze kiedy w CV wpisujecie ze jezyk angielski bardzo dobry a potem wolaja mnie na rozmowe kwalifikacyjna bo nie sa w stanie takiego delikwenta zrozumiec poprawnie.
A jak poprawic jezyk mowiony? najlepiej poprzez rozmowy z native speakerami bez obecnosci jezyka polskiego.
Dobra metoda jest tez jest czytac na glos ksiazke po angielsku a potem odsluchiwac swoje czytanie oraz odsluchiwac ten sam fragment z audiobooka.
sa portale gdzie mozna rozmawiac z ludzmi za free, ty ich uczysz polskiego, oni cie angielskiego
a tak szczerze to nie stresuj sie
ja sie jakam, angielski mialem zawsze dobry pod wzgledem gramatyki I slownictwa (tzn w szkole I na studiach), ale mowa wiadomo jak, jak nie jest plynna po polsku to tym bardziej w obcym jezyku, o jamimkiolwiek akcencie mozemy w ogole zapomniec
cwiczylem poprzez interview telefoniczne, powiesilem CV na zagranicznych portalach I rekruterzy dzownili...
nauczylem sie mowic gdy firma wyslala mnie do USA na miesiac, odstresowalem sie na maxa bo tam nikt nie zwazal na gramatyke, kazdy mowil jak mu pasuje
chatroulette, skype, nie bac sie, ze robisz bledy, poprosic, zeby native poprawial :)
brat cioteczny sie duzo nauczyl jak pracowal bezposrednio z nativem, wiadomo, 8-10h razem dziennie, korepetycje za darmo praktycznie
znajdz kogos, kto sie chce nauczyc polskiego, a gada po angielsku, jest sporo takich stronek, przykladowa:
http://lang-8.com/