Jak patrzycie na osoby popełniające/próbujące popełnić samobójstwo? Często osoby te mają absurdalnie błahe zdawałoby się problemy, które na pewno można byłoby rozwiązać rozmawiając nawet z rodzicem czy bliskim kolegą, nawet nie przyjacielem. W ostateczności konsultując się z psychiatrą (tu właściwie w przypadku pełnoletnich osób, choć można i z dorosłym opiekunem) i psychologiem.
Obecne czasy są nie przeczę cholernie ciężkie. Drugi człowiek jest zdolny nawet zdeptać osobę słabszą psychicznie, doprowadzając ją oczywiście nie w bezpośredni sposób do śmierci. Ale czy od razu samobójstwa... To jest zdecydowanie przesada moim zdaniem. Czasy są takie, że nasza psychika musi być chyba silniejsza niż te 100 czy 200 lat temu, ale jeśli sobie nie radzimy to zawsze pomogą nam osoby bliskie, w trudniejszych przypadkach specjaliści.
Nie wiem czy doświadczyliscie samobójstwa w rodzinie. Rok temu powiesił się mój mąż. Wybrał taki dzień kiedy ja i dzieci bylismy w domu. Poklocil się że mną i córka wieczorem, po przemyśleniu uważam że specjalnie to zrobił.Nie chciałabym aby ktokolwiek przez to przechodził. Byliśmy normalna rodziną, dwoje dzieci, dom, praca... Mieliśmy wszystko. Mój mąż był człowiekiem skrytym ale zarazem towarzyskim. Mieliśmy mnóstwo przyjaciół i znajomych. Wśród znajomych był zawsze w centrum zainteresowania, w domu raczej wycofany. Bardzo dbał o porządek ale nie za bardzo interesowało go życie rodziny. Na zebrania w szkole chodziłam zawsze ja, dzieciom zapewniał dobra materialne ale nie za bardzo był wylewny uczuciowo.Wiedzialam że kocha je całym sercem ale nie potrafił tego okazać zawsze gdzieś pędził, do czegoś się spieszył. Później doszedł alkohol, nie pił bardzo dużo, raczej popijał piwka. Jedno, drugie czasami w weekend 10.Nie był agresywny, wkurzało mnie to że nie potrafił nam poświęcać czasu, raczej siedział w garażu i czyścil auto. To była jego pasją, samochody.Zaczely się sprzeczki między nami o brak czasu dla nas...Zostal taksówkarzem, to było jego marzenie. Jeździł w nocy, w dzień spał. Mijalismy się. Był smutny ale taki był zawsze... Nie pomyślałabym że to zrobi, nie przyszło mi na myśl. Miał epizody depresyjne ale nie aż takie. Pewnego dnia był po piwie, poklocil się z nami. Poszliśmy spać. Rano znalazłam go w garażu. Myślałam że siedzi na krześle, siedział ale już nie żył. Tak się powiesił na siedząco.Moj świat legł w gruzach. Zostałam sama z dwójką dzieci. Z olbrzymim cierpieniem moim i dzieci. Miesiąc nie pracowałam, umieram w środku ale musiałam być silna dla dzieci. Codziennie widziałam zagrożenia, że ja nie wytrzymam że umrę, że dzieci popełnia samobójstwo, że się rozchorujemy. Nie wiedziałam jak mam żyć, jak dalej iść przez życie. Przecież byliśmy normalna rodzina, byłam zrozpaczona, wściekła, bolało mnie całe ciało. Dzieci strasznie cierpiały, codzienny płacz i brak sił. Od śmierci męża minął ponad rok. Żyjemy nadal.. Codzienne obowiązki, szkoła dzieci, ich uśmiech i powolna stabilizacja pozwala mi żyć. Codziennie o nim myślę, czasami płacze, czasami przeklinam, czasami tęsknię a czasami go nienawidzę. Mam dużo sprzecznych uczuć ale jedno wiem napewno,zaden człowiek nie jest samotną wyspą, i ci co piszą że skoro ktoś chce powinien się zabić jest dla mnie przepraszam za słowo DEBILEM.Zaden człowiek który założył rodzinę, ma dzieci, żonę, mamę nie może zrobić czegoś takiego. Musi się leczyć, musi postarać się dla rodziny walczyć, próbować. Nie można robić czegoś takiego. Nawet nie wiecie jak to jest żyć z taką traumą. Jego już nie ma ale jestesmy my, dzieci, jego mama a podkreśle że był jedynakiem. Nie życzę nikomu i zastanówcie się nad tym. Mijacie na ulicy osoby, całkiem normalne z dobrych rodzin które przeżyły taka traume. Bo samobójstwa nie dzieją się wtylko w rodzinach patologicznych.
Najedzony głodnego nie zrozumie. Tak samo człowiek zdrowy nie zrozumie człowieka z depresją.
Depresja to ból życia i nie wazne w jakich luksusach człowiek żyje, chociaż często problemy sie nawarstwiają. Zdrowym ludzią ciężko to zrozumieć.
W przypadku ciężkich stanów depresyjnych sama rozmowa - zwłaszcza z osobą bliską nie jest w stanie w niczym pomóc.
Ponadto, w jaki sposób dzisiejsze czasy są cięższe od okresu Wielkiej Wojny?
W przypadku ciężkich stanów depresyjnych sama rozmowa - zwłaszcza z osobą bliską nie jest w stanie w niczym pomóc.
Ponadto, w jaki sposób dzisiejsze czasy są cięższe od okresu Wielkiej Wojny?
Dlatego napisałem również o psychiatrze, a co za tym idzie, o pomocy farmakologicznej.
Wydaje mi się, że żyjemy w takich czasach, gdzie wielu ludzi zdolnych jest zgnieść drugiego człowieka, byleby być od niego lepszym, godniej zarabiać, a "kolega" z pracy niech idzie na śmietnik. Ważne, że ja jestem kierownikiem. Mamona się dziś przede wszystkim liczy. O ważniejszych wartościach ludzie często zapominają.
Ponadto, w jaki sposób dzisiejsze czasy są cięższe od okresu Wielkiej Wojny?
Może za dużo się wymaga od człowieka, monotonna szkoła/praca, rodzice dążący do ich chorego ideału dziecka chociaż ono chce inaczej. Presja ze strony rówieśników i nauczycieli, poniżanie, brak perspektyw, brak przyjaciół, nieśmiałość itp rzeczy.
W okresie wojennym zabijali nas fizycznie a teraz ludzi wykańcza się psychicznie.
Dlatego napisałem również o psychiatrze, a co za tym idzie, o pomocy farmakologicznej.
Zdajesz sobie sprawę, że nie zawsze to jest w stanie pomóc? Wyobraź sobie osobę która jest przewlekle chora, nie ma szans na wyleczenie a jej zdrowie a przy tym sytuacja w jakiej się znalazła pogarszają się z dnia na dzień. Nie widzę powodu by taka osoba w tej konkretnej sytuacji miała pod wpływem pigułek szczęścia tryskać energią.
Poza tym są osoby obciążone psychicznie, które niejednokrotnie pomimo wsparcia psychiatrycznego, psychologicznego i ze strony rodziny nie są w stanie egzystować. Oczywiście można zamknąć taką jednostkę w szpitalu psychiatrycznym gdzie będzie szprycowana do tego stopnia, że zmieni się w warzywo. Pozostaje tylko pytanie, czy w takim układzie faktycznie pomagamy jej czy chronimy siebie?
Jeżeli pomoc farmakologiczna nie zadziała i psychiatra nie pomoże to naprawdę nie ma co się męczyć. W pełni popieram samobójstwa jeżeli osoba naprawdę cierpi.
mfighter - zgadzam się, niektórzy nie potrafią odnaleźć szczęścia i sensu przez co ich egzystencja jest męką.
Wen-Chi Lee - idiotyczne myślenie, trzymanie członka rodziny przy życiu tylko dlatego, że ja chcę żeby żył to straszne egoistyczne podejście
ok to jak ktoś Ci bliski będzie miał próby samobójcze to nie interweniuj i to samo zaleć reszcie znajomych/rodziny.
Czasem depresja jako choroba psychiczna, w tym także z próbami samobójczymi(częsty jej objaw) występuje tylko na pewnym etapie życia- można i należy ją leczyć. No ale cóz, widocznie sam się za psychiatrę i psychologa w jednym uważasz, żeby umieć stwierdzić, kiedy już się ktoś "niesamowicie męczy".
Wen-Chi Lee - moja kuzynka w zeszłym roku popełniła samobójstwo, wielokrotnie hospitalizowana, pod opieką psychologa, ze wsparciem ze strony rodziny. Cóż podjęła taką decyzję i nikt jej nie był najwyraźniej w stanie odwieść od tego. Przez wiele lat chorowała na depresję - także w jej życiu nie był to etap a większość życia.
Nie napisałem, że zawsze można wyjść z depresji. Ale to nie jest argument w żaden sposób popierający tezę, żeby ludziom takim nie pomagać.
Przechodziłem przez ciężką depresję kilkanaście lat temu, przez część podstawówki i całe gimnazjum.
Od szkoły średniej (mimo że zmiana szkoły nie była bezpośrednią przyczyną) objawy zaczęły znikać bardzo szybko. Dziś, mimo poważniejszych problemów i zmartwień, potrafię się cieszyć z tego co mam.
Czasem to też kwestia współistniejących chorób lub wahań hormonalnych. Nie można skreślać ludzi już na wstępie. Każdy człowiek jest inny.
Nikt jej nie skreślał z miejsca, tak jak napisałem przez wiele lat (ponad 30) rodzina i przyjaciele starali się jej pomóc, wspierać ją ale nie udało się. Są przypadki których uratować się nie da od autodestrukcji, takim jednostkom uważam trzeba pozwolić na rozwiązanie jakiego pragną a nie przymusowo ich uszczęśliwiać.
Zatem to wszystko kwestia punktu widzenia. Czy potrafiłbyś zaakceptować, gdyby Twoja siostra/córka/żona wybrała takie rozwiązanie? Łatwo się mówi, kiedy sprawa dotyczy obcych ludzi lub dalszą rodzinę z którą się prawie nie widuje. (często kuzynostwo) Jednak ciekawe, ile osób potrafiło by zaakceptować takie rozwiązanie, gdyby ta osoba była by kimś dla niego ważnym.
Uważam, że każdy ma prawo do decydowania za siebie. Jeżeli takową decyzję osoby bliskie by podjęły i nie dało by się ich od tego odwieść to na pewno nie przymuszał bym ich do życia i nie zamykał w szpitalach psychiatrycznych. Inna kwestia to ta czy by mi ich brakowało, czy bym z tego powodu cierpiał - bo co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Tak, część osób pewnie myśli, że postąpiłaby podobnie jak Ty. Ale teoretyczna rozważania swoją drogą, a empiria swoją... Myślę, że w zdrowych(nie dysfunkcyjnych) rodzinach mało by się znalazło takich ludzi. Człowiek jest egoistą z natury i nie chce niczego(nikogo) tracić, jeśli jest szansa, by to (kogoś) uratować. Oczywiście uratować w jego mniemaniu.
Nie możesz wykluczyć jednak ponad wszelką wątpliwość, że nie postąpił bym tak jak napisałem. Tak ja nie mogę być stuprocentowo pewnym, że utrzymałbym ten tok rozumowania w momencie znalezienia się w takiej podbramkowej sytuacji.
Możemy sobie jedynie gdybać. Czego jestem absolutnie pewien to to, że nie wsadziłbym osoby bliskiej do szpitala psychiatrycznego.
Czego jestem absolutnie pewien to to, że nie wsadziłbym osoby bliskiej do szpitala psychiatrycznego.
Wcale nie jest tam tak źle jak mówią. Można poznać dużo fajnych ludzi. Pozytywnie zakręconych.
Ale nie jestem w takiej sytuacji i mam możliwość myślenia na trzeźwo. Jeżeli leki nie zadziałają i psychiatra to niestety, ale bym musiał się pogodzić z takim wyjściem. Jeżeli naprawdę zależy mi na bliskich i nie chcę, żeby żyli nieszczęśliwi to muszę uszanować ich wybór, pomimo tego, że jest ciężki do przyjęcia. I potrafisz Ty czytać? Napisałem, że jeżeli leki nie zadziałają, ani psychiatra to samobójstwo jest jedynym wyjściem.
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że nikt nie wiem co siedzi u drugiego człowieka w głowie. Może być to osoba, która znasz od zawsze, a i tak do końca nie wiesz co mu się tli w łepetynie. Co lepiej znam więcej osób co wychodzili z depresji, niż szczęśliwych, mających wszystko i tu nagle samobójstwo. Dla mnie osobiście samobójstwo, albo myślenie o nim to jedna z większych głupot. Nie ma rzeczy i problemów których nie da się rozwiązać/naprawić. No, ale tak jak pisałem, wszystko siedzi w głowie.
w zeszłym roku mojej siostry koleżanka sie powiesiła
dość ciężki przypadek leczona klinicznie na depresje.
Ogólnie to samobójstwo zaplanowała bardzo starannie , ponieważ wcześniejsze próby się nie powiodły została uratowana przez rodzinę.
Trzeba przyznać jedno osoby takie mają naprawdę niesamowite zaparcie by to zrobić.
mnie zawsze ciekawi ile osob popelnia samobojstwo bo traci chec zycia, a ile popełnia bo ma mentalność drama queen
Może czasy są cięższe pod pewnymi względami, może są lżejsze pod innymi, może ludzie mają mniejszy udźwig po prostu. Nie sposób stwierdzić, skoro nie poznaliśmy na własnej skórze żadnych czasów poza własnymi.
Różne bywają przyczyny. Choroba (depresja), bezpowrotna utrata czegoś, w czym człek błędnie upatrywał sensu swojego życia lub rozczarowanie tym czymś względnie nie dostrzeganie niczego nadającego sens, ucieczka przed nieznośnym cierpieniem, strach czy nawet tzw. sukces życiowy, gdy osiągnęło się już wszystko a tu nadal szczęścia nie widać, ino jedno wielkie rozczarowanie i qpa (samobójstwa celebrytów, sław, bogaczy). Jaki to powód nie byłby, skoro jest silniejszy niż sam strach przed śmiercią, to tym bardziej nie pomoże czyjeś pouczanie, że to przecież przesada bo od czego psychologowie. Leczenie depresji to rzecz odrębna rzecz jasna. Tymczasem co komu błahe, a co kluczowe - to rzecz indywidualna i rzadko racjonalna.
Jak patrzę? Jak na ofiary - choroby lub kłamstwa.
Przepraszam że co? Czasy cięższe? Haha. Ciężko to było na początku XX wieku a nie teraz, po prostu ludziom w dupach poprzewracalo i wystarczy jedno potknięcie to już chcą ze sobą kończyć (teraz będzie kontrowersyjne) no i szczerze to dobrze że słabe jednostki eliminują się same, szkoda tylko rodzin.
Jakie brednie, ha ha. Chociaż jakby się zastanowić to nie jest śmieszne że są ludzie którzy tak podchodzą do tego.
Zgadzam się w 80%.
Jak by ktoś się chciał powiesić lub zabić to dajcie znać wcześniej. Chętnie przyjmę Wasz samochód, dom, mieszkanie, pieniądze ogólnie wszystko co ma jakąś wartość. W zamian będę przez 5 lat sprzątał i przynosił nowe kwiaty na Wasz grób. O zniczach też nie zapomnę przed pierwszym listopada. Wszystko zależy od hojności samobójcy. Szczegóły do uzgodnienia na email. Gwarantuję pełną anonimowość.
Wen-Chi Lee - idiotyczne myślenie, trzymanie członka rodziny przy życiu tylko dlatego, że ja chcę żeby żył to straszne egoistyczne podejście
Zazwyczaj problemy psychiczne depresje itp schorzenia powodują samobójstwa. Ratunkiem jest lekarz od głowy (psychiatra psycholog)
Mnie to bardziej zastanawia, dlaczego ludzie bez problemów się wieszają.
Miałem lata temu znajomego, porządny, poukładany chłopak. W domu zero problemów, zawsze radosny, uśmiechnięty, z pozytywnym nastawieniem do życia, miał dobrą pracę, dobrych znajomych. Z dnia na dzień powiesił się, nikt z rodziny, znajomych nie miał najmniejszego pojęcia dlaczego to zrobił. Był jeszcze inny przypadek, bardzo podobny, tyle że chłopak zamknął się w samochodzie i odkręcił gaz..
I gdzie tutaj jest zrozumienie?
Problemy psychiczne (np depresja i inne). Czasami ciężko to zauważyć a żeby zapobiec trzeba zauważyć i skierować na leczenie.
To tylko widziałeś, że się uśmiechał. Niektórzy ludzie mają opanowane do perfekcji "chowanie" emocji. Ja na przykład. A uśmiechał się, bo nie wypadało inaczej. Społeczeństwo (wywarło na nim presję) nie lubi smutnych.
Ciężkie czasy mają ludzie na zadupiu świata, a u nas zwyczajnie hierarchia wartości się popieprzyła. Generalnie gdy człowiek nigdy nie zaznał, albo nie widział prawdziwej biedy i krzywdy ludzkiej, wówczas nic dziwnego, że zwyczajne stany życiowe są go w stanie doprowadzić na krawędź załamania. A przecież życie nie jest tylko autostradą sukcesów usłaną różami, ma zwyczajnie dwa bieguny, które dążą do równowagi.
Jak dla mnie samobójstwo zawsze było, jest i będzie tchórzostwem. Tchórzostwem, bo ucieka się od problemów zamiast się z nimi zmierzyć.
Sobota, wieczór. Idziesz chodnikiem przez miejski park. Napada Cię dwóch uchodźców. Z twarzy robią Ci swoimi buciorami galaretę, a będąc ogłuszonym przez trzy kwadranse gwałcą Cię bez poślizgu. Wołasz o pomoc. Nikt Cię nie słyszy lub udają, że nie słyszą. Rwie jak cholera, ból nie do opisania. Ale to nic w porównaniu do uczucia, gdy odebrali Ci najcenniejsze - twoją dumę, wolność, poczucie bezpieczeństwa, pewność siebie, zdrowie, zaufanie. Czujesz jakby zniszczyli Ci duszę od samego środka.
Jak zamierzasz "mierzyć się" z czymś takim?
Sobota, wieczór. Idziesz chodnikiem przez miejski park. Napada Cię Insekt6 z kolegą Sebixem. Z twarzy robią Ci swoimi buciorami galaretę, a będąc ogłuszonym przez trzy kwadranse gwałcą Cię bez poślizgu. Wołasz o pomoc. Nikt Cię nie słyszy lub udają, że nie słyszą. Rwie jak cholera, ból nie do opisania. Ale to nic w porównaniu do uczucia, gdy odebrali Ci najcenniejsze - twoją dumę, wolność, poczucie bezpieczeństwa, pewność siebie, zdrowie, zaufanie. Czujesz jakby zniszczyli Ci duszę od samego środka.
Jak zamierzasz "mierzyć się" z czymś takim?
Tchorzostwo to uproszczenie i to niesprawiedliwe. Zycie ma sie jedno i pozbawianie sie go samemu jest efektem chorego umyslu, bo mozna miec zycie zlamane, miliony ludzi ma takie i jakos zyja i zyc chca, bo choc to gowniana egzystencja, to zadnej innej juz nie bedzie. Zabijanie sie to najwiekszy blad jaki mozna popelnic :(
Kolega ze studiów mi się powiesił, młody chłopaczyna, wszystko przed nim właściwie, bardzo w porządku, poukładany, wyważony.. i nagle hopla, nikt nie wie, ani rodzina, ani przyjaciele, czemu to zrobił. Imo wlasnie najgorzej jest z osobami, które to duszą w sobie, może gdyby komuś się wygadał, to dałoby mu się pomóc.
Jeszcze inny jak miał z 17 lat, bo go laska rzuciła... Chłopak był bardzo delikatny, wszystko brał za bardzo 'do siebie', obrażał sie o byle co. Troche to podłe, ale może być tak jak mowi lun, że po prostu tacy 'drama queen' sa bardziej podatni na takie pochopne decyzje. Przeciez ziomek by sie ogarnal w kilka miesiecy i znalazl se druga sikse.
Co innego, jeśli chodzi o zmaganie się depresją latami, po co komuś taka męczarnia. Znajoma ma depresje, od lat nie widać oznak poprawy i zyje chyba tylko dla dzieci...
To i ja sie wypowiem, a trochę wiem i widziałem.
Miałem przyjaciela w technikum. Była to ostatnia osoba od 9 lat którą mogłem tak nazwać. Oczywiscie wszystko bylo cacy. Pewnego wieczora wyszedl od swojej dziewczyny, wrócił do domu, umyl sie i założył świeże ciuchy. Potem wziął samochod rodziców, rozpedzil się na kilkukilometrowej prostej i wiadomo co.
Po pierwsze primo okazal sie kłamcą bo wszystko co mówił to jedna wielka bajka a po drugie i kazdy samobójca dla mnie jest pieprzonym egoista, ktory ma w dupie wszystkich a zwlaszcza najblizszych. To co przechodzili rodzice i jego dziewczyna, na którą oprócz wlasnej tragedii zaczeto psy wieszac, widzialem calymi miesiacami.
Tak ze jak ktos pieprzy ze to każdego sprawa co robi ze swoim życiem jest takim samym egoista. Nie mozna tak traktować rodziców czy najbliższych.
Ale rodzice i najbliżsi mają prawo z egoistycznych pobudek przymuszać kogoś do życia tak?
Szyszkłak-->czytam ten wątek i nie wiem do czego ty zmierzasz, twoim zdaniem samobójstwo to jest jakieś wyjście z sytuacji, jakiejkolwiek, i każdy ma do tego prawo? Czy matka która straciła jedyne dziecko tylko dlatego, że jej syna/corke rzuciła dziewczyna/ chłopak jest w stanie się psychicznie ogarnąć? Ja myślę, że nie a nawet jeżeli to będzie to proces dużo bardziej długotrwały i trudny niż ogarniecie się po nieudanym zwiazku, rozwodzie, utracie pracy czy innej sytuacji życiowej powodującej targnięcie się na własne życie, nie uważasz? Moim zdaniem samobójstwo to nie jest wyjście z żadnej sytuacji i nie uważam, że próba pomocy takiemu człowiekowi i ratowanie go chociażby na siłę było egoistyczne.
Fajnie się czyta niektóre januszowe brednie które tu się pojawiają.
OSTRZEŻENIE!!
Widziałem to badziewie. Błagam, nie traćcie czasu na oglądanie tego. Z samobójcami ma tylko tyle wspólnego, że akcja dzieje się w tym lesie, w którym kulturalni japończycy się wieszają. Ten film to półtoragodzinny clickbait. Scare-jumpy, straszne sceny nawet nie są powiązane z fabułą np. początek filmu - kobieta jedzie taksówką i jakiś facet znienacka pacnął rękami w szybę samochodu. Towarzyszył temu momentowi zupełnie niepasujący, basowy dźwięk, jakby pierdnięcie pod wodą (bo pewnie reżyser wyczytał w jakimś piśmie, że niskie częstotliwości wywołują niepokój, bla, bla...).
Nawet filmowi "Driven" z 2001 roku dałbym już wyższą ocenę.
samobójcy zazwyczaj zostawiają list w którym tłumacza swój krok,
teraz zgodnie z nową moda zostawiają go w formie np wideo, lub nawet potrafią nagrać swoją wypowiedź przed śmiercią jaki samą śmierć.
Ogólnie mi się wydaje że samobójstwo jest nie do pojęcia.
Młodzi ludzie mają często jakieś blachę problemy, z punktu widzenia dorosłego.
Dorośli za to z powody głównie finansowe.
Do tego dochodzi depresja i rożne manie i lęki z niej wynikające.
Ja tak myślę że nie mógłbym podjąć takiego kroku, on w jednym jest niesamowitą odwagą (zabić samego siebie nie jest łatwo) jak i tchórzostwem (nie potrafi stawić czoła problemowi)
Można powiedzieć że samobójstwo to ucieczka, przed życiem, jednak jak ja bym miał już wybrać ucieczkę, to bardziej taką w obrębie tego globu i świata.
Ja bym to raczej określił jako "nie widzą skutecznych rozwiązań swoich problemów"
Ci ludzie przeważnie czują w sobie pustkę, nie są w żaden sposób choć odrobinę szczęśliwi.
Nie, że są jakimiś cwaniaczkami typu "zabiję się, a wtedy nie będą mogli ze mnie ściągnąć długu".
Choć czasem i tacy się trafiają.
Ofiary samobójstw często cierpią na depresję, podczas której umycie zębów to jak wspinaczka na Mount Everest. Z perspektywy takiej osoby to nie jest kwestia wyboru, tylko braku wyboru. Depresja może mieć różne przyczyny, czasem nie ma żadnej konkretnej, przynajmniej na pierwszy rzut oka—na depresje chorują nawet osoby, które odniosły sukces w życiu. Ani depresja ani samobójstwo nie są czymś namacalnym, dlatego odpuściłbym sobie takie próby obiektywnej oceny.
bralem suplementy ktore rzekomo mogly powodowac "stany depresyjne" i faktycznie, nawet majac swiadomosc ze to tylko przez tabletki uczucie i tak bylo fatalne. najgorzeje bylo 1-2 dni po odstawieniu. jezeli tak czuja sie osoby z ciezka depresja to sam raczej bym dlugo nie wytrzymal.
nie dluzej niz kilka tygodni ale bralem ich wiecej niz wartosc rekomendowana sugerujac sie opiniami z internetu
och jaki ty mądry
Ciężko tak jednoznacznie na to odpowiedzieć. W zasadzie to ogólnie ciężki temat.
Uważam, że każdy w różny sposób radzi sobie z bólem, są różne przypadki, nie oceniam wiec takich osób. Każdy ma swoje życie. nie lubię jednak, gdy ktoś obraża inną osobę bo popełniła samobójstwo. Jeśli ktoś chciałby się wygadać obcej osobie, to mój nr gg 63798164. Wiem z doświadczenia że wyżalenie się to dobry sposób na wyładowanie emocji.
Pozdrawiam
Najedzony głodnego nie zrozumie. Tak samo człowiek zdrowy nie zrozumie człowieka z depresją.
Depresja to ból życia i nie wazne w jakich luksusach człowiek żyje, chociaż często problemy sie nawarstwiają. Zdrowym ludzią ciężko to zrozumieć.
Jeżdżę karetką i prawię codziennie spotykam takich ludzi i powiem że powody takiego zachowania to zazwyczaj impuls, zazwyczaj chęć pokazania że ma się problem. Jeśli ktoś chce się zabić to zrobi to, znam takie sposoby że nawet po przyjeździe już nic nie zdziałasz a wierzcie mi nawet najgorsze sytuacje da się odratować. A powody są wszelakie, od tragedii rodzinnych aż po ostatni przypadek 19latek mówi mi że ktoś mu powiedział ze wszystkiego trzeba w życiu spróbować...
Kilka truizmów.
Ludzie mają różne wrażliwości. Każdy przypadek jest inny. Targnięcie się na własne życie to ogromny dramat poprzedzony cierpieniem człowieka. Są różne powody. Może to być niedojrzałość emocjonalna, zaburzenie psychiczne, ale może to też być poczucie beznadziei. Nie należy ferować wyroków gdy nie zna się wszystkich szczegółów, a nawet jeśli się je zna, na pierwszym planie powinny być współczucie i empatia, chęć pomocy.
Szanuje za odwagę.
Osobiscie jestem za wprowadzeniem eutanazji na życzenie oraz dostępu do broni, ale tego nie wprowadzą, bo za dużo ludzi by na to poszło w tym i ja, a więc nie miałby kto pracować na nasze elity, a tym dla nich jesteśmy, własnością, niewolnikami.
"Najlepsze plony to takie, które przeżyły ciężkie czasy".
Niektórzy mówią, że trzeba jaj by popełnić samobója. Osobiście uważam, że nie ma większej bzdury. W końcu łatwo tak mówić tym, którym się powodzi. Dla tego, że życie bywa okrutne, trzeba odwagi, by dalej je kontynuować. Chociaż może nie odwaga jest tu potrzebna a bardziej nadzieja, że kiedyś nastaną lepsze dni. Nie mam źle, ale nie mam też dobrze. Słyszałem już pytania, czy przypadkiem nie chodzą mi po głowie samobójcze myśli i chociaż tego po mnie nie widać, to wcale nie chodzą. Jestem raczej tchórzem, który boi się podejmować wyzwania, ale mam nadzieję, że kiedyś uda mi się przełamać i poczuję smak szczęścia. Tego samego życzę wszystkim z deprechą.
Nie wiem czy doświadczyliscie samobójstwa w rodzinie. Rok temu powiesił się mój mąż. Wybrał taki dzień kiedy ja i dzieci bylismy w domu. Poklocil się że mną i córka wieczorem, po przemyśleniu uważam że specjalnie to zrobił.Nie chciałabym aby ktokolwiek przez to przechodził. Byliśmy normalna rodziną, dwoje dzieci, dom, praca... Mieliśmy wszystko. Mój mąż był człowiekiem skrytym ale zarazem towarzyskim. Mieliśmy mnóstwo przyjaciół i znajomych. Wśród znajomych był zawsze w centrum zainteresowania, w domu raczej wycofany. Bardzo dbał o porządek ale nie za bardzo interesowało go życie rodziny. Na zebrania w szkole chodziłam zawsze ja, dzieciom zapewniał dobra materialne ale nie za bardzo był wylewny uczuciowo.Wiedzialam że kocha je całym sercem ale nie potrafił tego okazać zawsze gdzieś pędził, do czegoś się spieszył. Później doszedł alkohol, nie pił bardzo dużo, raczej popijał piwka. Jedno, drugie czasami w weekend 10.Nie był agresywny, wkurzało mnie to że nie potrafił nam poświęcać czasu, raczej siedział w garażu i czyścil auto. To była jego pasją, samochody.Zaczely się sprzeczki między nami o brak czasu dla nas...Zostal taksówkarzem, to było jego marzenie. Jeździł w nocy, w dzień spał. Mijalismy się. Był smutny ale taki był zawsze... Nie pomyślałabym że to zrobi, nie przyszło mi na myśl. Miał epizody depresyjne ale nie aż takie. Pewnego dnia był po piwie, poklocil się z nami. Poszliśmy spać. Rano znalazłam go w garażu. Myślałam że siedzi na krześle, siedział ale już nie żył. Tak się powiesił na siedząco.Moj świat legł w gruzach. Zostałam sama z dwójką dzieci. Z olbrzymim cierpieniem moim i dzieci. Miesiąc nie pracowałam, umieram w środku ale musiałam być silna dla dzieci. Codziennie widziałam zagrożenia, że ja nie wytrzymam że umrę, że dzieci popełnia samobójstwo, że się rozchorujemy. Nie wiedziałam jak mam żyć, jak dalej iść przez życie. Przecież byliśmy normalna rodzina, byłam zrozpaczona, wściekła, bolało mnie całe ciało. Dzieci strasznie cierpiały, codzienny płacz i brak sił. Od śmierci męża minął ponad rok. Żyjemy nadal.. Codzienne obowiązki, szkoła dzieci, ich uśmiech i powolna stabilizacja pozwala mi żyć. Codziennie o nim myślę, czasami płacze, czasami przeklinam, czasami tęsknię a czasami go nienawidzę. Mam dużo sprzecznych uczuć ale jedno wiem napewno,zaden człowiek nie jest samotną wyspą, i ci co piszą że skoro ktoś chce powinien się zabić jest dla mnie przepraszam za słowo DEBILEM.Zaden człowiek który założył rodzinę, ma dzieci, żonę, mamę nie może zrobić czegoś takiego. Musi się leczyć, musi postarać się dla rodziny walczyć, próbować. Nie można robić czegoś takiego. Nawet nie wiecie jak to jest żyć z taką traumą. Jego już nie ma ale jestesmy my, dzieci, jego mama a podkreśle że był jedynakiem. Nie życzę nikomu i zastanówcie się nad tym. Mijacie na ulicy osoby, całkiem normalne z dobrych rodzin które przeżyły taka traume. Bo samobójstwa nie dzieją się wtylko w rodzinach patologicznych.
Długi wpis ale wart przeczytania. Jak pisałem już wczesniej, nie można być w życiu egoista tym bardziej jak jest już rodzina.
Człowiek, który postanawia się zabić nie jest egoistą tylko chorym. Jego umysł nie działa normalnie. Nie wyzdrowieje tylko dlatego, że rodzina tego potrzebuje.
Słyszałem już o takich przypadkach, niektórzy to nazywają tzw.: rakiem duszy.
Możesz mieć wszystko, co potrzebne jest do szczęścia, czyli własny dom i kochającą rodzinę, dużo znajomych ale tak naprawdę nic nie jest w stanie cię uszczęśliwić i żyjesz z pogłębiającą się depresją która doprowadza do tragicznego finału.
Po przeczytaniu stwierdzam, że Twój mąż w 100% pasował do tego "schematu", był skryty, nie okazywał swoich uczuć i miał swoje tajemnice, którymi nawet z Tobą się nie dzielił.
Na to nie ma lekarstwa, terapii czy magicznych pigułek.
Naprawdę codziennie staram się zrozumieć, staram się myśleć że był chory bo zdrowy człowiek nie targa się na swoje życie.Staram się nie myśleć że był egoistą ale czasami nie jest mi łatwo.Sa dni kiedy widzę jak synek płacze, wtedy jestem tak bardzo zła na męża że to zrobił, w myślach wyzywam go od egoistów, bo jak można tak skrzywdzić własnego syna.Mowie Wam nie jest łatwo pozbierać się po czymś takim.Na dźwięk słowa "samobójstwo" cała sztywnieje. Czasami jak czytam różne fora na temat samobójstw i czytam że :każdy decyduje o swoim życiu, jeśli ktoś chce się zabić to jego wybór, to uważam że osoba która to pisze nie wie nawet w 1 %co to znaczy. Co to znaczy stracić kogoś właśnie w taki sposób.
Mały odkop...
Jeśli nie poczułeś bólu istnienia i prawdziwej samotności i że jesteś całkowicie niepotrzebny
na tym świecie to nie zrozumiesz nigdy samobójców.
Nawet głupia sprawa może to komuś uświadomić. Np. Zwykły wypadek lub operacja.. Policja karetki i pytania czy jest ktos kto mógłby po ciebie przyjechać... myślisz o sytuacji zaistniałej i uderzenie że nie ma nikogo że jesteś sam na świecie. Możesz umrzeć i nikt nawet nie wiedzialby o tym nikt by nie zauważył że cię nie ma.
A jeszcze lepiej jak piszesz do jakiejś osoby do której masz numer telefonu .. jednej drugiej... Wołasz o pomoc .... I cisza. Czujesz że wszyscy wręcz chcą i czekają aż w końcu popełnisz samobójstwo.
Piękna sprawa.
Nie rozumiem natomiast takich ludzi którzy mają przynajmniej kumpli.
Witam,
Czy jest tu jakiś niedoszły samobójca?
Mam problem, od jakiegoś czasu czuję, że nie chce dłużej być na tym świecie...szukam pomocy...
Ważniejsze jest to, czy jest tu jakiś samobójca z sukcesem?
Dzwoń tutaj: http://telefonzaufania.org/
Będziesz mógł pogadać od ręki z osobą znacznie bardziej wykwalifikowaną niż jakiś losowy użytkownik forum o grach komputerowych, które mają styczność z podobnymi sytuacjami na porządku dziennym.
Nie rób nic pochopnie kolego, życie to niestety nie gra, tutaj mamy tylko jedną szansę i szkoda ją zmarnować w głupi sposób.
Podaj powód dla którego nie chce ci się żyć. Postaram się Cię zrozumieć.
To czy miałem czy mam nie ma znaczenia..
Ważne jest jaki jest twój powód. Po prostu go podaj. Jeśli wstydzisz się tego to nikt ci nie pomoże..
Mój najbliższy przyjaciel powiesił się półtora roki temu. Znaliśmy się od dziecka, chodzilismy razem do szkoły, gimnazjum, szkoła średnia razem, po szkole ta sama praca, w zwiazku byl chyba 4 czy 5 lat z koleżanka ze szkoły. Zamieszkali razem, mieli dziecko. Przyjaciel tyrał za dwóch, brał nadgodziny, zarabiał dobrze, ale przy tym pił. No taki miał sposob na odreagowanie, moze spędzanie czasu w pracy, bo w pracy pił najwięcej, prywatna firma, wszyscy pili podczas pracy, łącznie z szefem. Zwiazek sie zaczął psuć, bo on ciągle pijany, pracował dużo, dzieciak w domu, nie było czasu dla bliskich. I coś pękło, zaczęło sie sypać. Panna zaczęła się interesować innym. Przez ponad rok sprzeczek i kłótni psycha mu siadła. Jeździł na terapie, zawsze szczerze rozmawialismy i co? Tydzień przed śmiercią sprawiał wrażenie jakby w końcu mu przeszło, jakby już nie cierpiał, tylko cieszył się życiem, wszedzie było go pełno. Uśpił wszystkich czujność, napisał ostatni list dla bliskich i sie powiesił na drzewie przed domem. Był młody, życie go nie rozpieszczało nigdy, do tego założenie rodziny w młodym wieku, i nieudany związek. Wszystko to go po prostu przerosło. Takiego człowieka sie nie upilnuje. Są tacy, którzy chcą zwrócić uwagę na siebie poprzez próby samobójcze, ale jeśli ktoś podejmie decyzję, by popełnić samobójstwo, wybierze na to takie miejsce i taki czas, że nikt mu nie będzie w stanie pomóc.
po prostu chciałabym znaleźć kogoś, kto ma/miał podobnie jak ja i porozmawia ze mną, powie, dzięki czemu udało mu się przetrwać...
Jeśli nie ujawnisz co powoduje u Ciebie ten problem to skąd osoba która ma Ci pomóc będzie wiedziała czy pisać bo miała podobnie ?
Prosiłem abyś podała powód. Nie da się rozwiązać problemu bez podania przyczyny.
Ci co radzą ci udać się do specjalisty nie mają bladego pojęcia jak trudno jest wygadać się bliskiej osobie a co dopiero lekarzowi..
Jeśli cierpisz na głęboką depresję to jesteś naprawdę w bardzo złym stanie psychicznym..
Napiszesz coś więcej?
chodziło mi o sam fakt, czy też nie miała ochoty żyć, a nie czy z podobnego powodu.
Uważaj na tym forum z ogłaszaniem chęci popełnienia samobójstwa, bo rano mogą zapukać do Ciebie smutni panowie.
Mialem na mysli od razu po pukaniu w drzwi. Powiedzmy ze nie otworzy bo zobaczy samochod przez okno i sobie pojda.
Powiedzm yze otworzy drzwo i co sie stanie? Rzuca sie na niego przewracajac na glebe z pistoletem przy skroni?
11
odpowiedz
3 odpowiedzi
Madziajab
1
Junior
Nie wiem czy doświadczyliscie samobójstwa w rodzinie. Rok temu powiesił się mój mąż. Wybrał taki dzień kiedy ja i dzieci bylismy w domu. Poklocil się że mną i córka wieczorem, po przemyśleniu uważam że specjalnie to zrobił.Nie chciałabym aby ktokolwiek przez to przechodził. Byliśmy normalna rodziną, dwoje dzieci, dom, praca... Mieliśmy wszystko. Mój mąż był człowiekiem skrytym ale zarazem towarzyskim. Mieliśmy mnóstwo przyjaciół i znajomych. Wśród znajomych był zawsze w centrum zainteresowania, w domu raczej wycofany. Bardzo dbał o porządek ale nie za bardzo interesowało go życie rodziny. Na zebrania w szkole chodziłam zawsze ja, dzieciom zapewniał dobra materialne ale nie za bardzo był wylewny uczuciowo.Wiedzialam że kocha je całym sercem ale nie potrafił tego okazać zawsze gdzieś pędził, do czegoś się spieszył. Później doszedł alkohol, nie pił bardzo dużo, raczej popijał piwka. Jedno, drugie czasami w weekend 10.Nie był agresywny, wkurzało mnie to że nie potrafił nam poświęcać czasu, raczej siedział w garażu i czyścil auto. To była jego pasją, samochody.Zaczely się sprzeczki między nami o brak czasu dla nas...Zostal taksówkarzem, to było jego marzenie. Jeździł w nocy, w dzień spał. Mijalismy się. Był smutny ale taki był zawsze... Nie pomyślałabym że to zrobi, nie przyszło mi na myśl. Miał epizody depresyjne ale nie aż takie. Pewnego dnia był po piwie, poklocil się z nami. Poszliśmy spać. Rano znalazłam go w garażu. Myślałam że siedzi na krześle, siedział ale już nie żył. Tak się powiesił na siedząco.Moj świat legł w gruzach. Zostałam sama z dwójką dzieci. Z olbrzymim cierpieniem moim i dzieci. Miesiąc nie pracowałam, umieram w środku ale musiałam być silna dla dzieci. Codziennie widziałam zagrożenia, że ja nie wytrzymam że umrę, że dzieci popełnia samobójstwo, że się rozchorujemy. Nie wiedziałam jak mam żyć, jak dalej iść przez życie. Przecież byliśmy normalna rodzina, byłam zrozpaczona, wściekła, bolało mnie całe ciało. Dzieci strasznie cierpiały, codzienny płacz i brak sił. Od śmierci męża minął ponad rok. Żyjemy nadal.. Codzienne obowiązki, szkoła dzieci, ich uśmiech i powolna stabilizacja pozwala mi żyć. Codziennie o nim myślę, czasami płacze, czasami przeklinam, czasami tęsknię a czasami go nienawidzę. Mam dużo sprzecznych uczuć ale jedno wiem napewno,zaden człowiek nie jest samotną wyspą, i ci co piszą że skoro ktoś chce powinien się zabić jest dla mnie przepraszam za słowo DEBILEM.Zaden człowiek który założył rodzinę, ma dzieci, żonę, mamę nie może zrobić czegoś takiego. Musi się leczyć, musi postarać się dla rodziny walczyć, próbować. Nie można robić czegoś takiego. Nawet nie wiecie jak to jest żyć z taką traumą. Jego już nie ma ale jestesmy my, dzieci, jego mama a podkreśle że był jedynakiem. Nie życzę nikomu i zastanówcie się nad tym. Mijacie na ulicy osoby, całkiem normalne z dobrych rodzin które przeżyły taka traume. Bo samobójstwa nie dzieją się wtylko w rodzinach patologicznych.
Przerażająca kobieta.
Taki długi wpis, i ani razu nie wspomniała o miłości do męża. Tylko "ja to, ja tamto". To nie mogła być normalna rodzina z taką partnerką.
a moze nie oceniaj tej pani po jednej krotkiej wypowiedzi? Jesli nie jestes psychologiem to moze zostaw swoje zdanie w tak trudnym temacie dla siebie? Wiesz, ze moze to bardziej zaszkodzic niz pomoc?
Ja slyszalem z opowiesci, ze moj ojciec, świetej pamieci (ale umarl na co innego) probowal sie powiesic na własnym weselu ;) Podobno myślał, że zgubił koperte z pieniedzmi od gości... napewno wszedł alkohol do tego. Uratował sie tak, że jego żona znalazła go w stodole jak przygotowywał sie do samobójstwa. Jak sie o tym dowiedziałem, to nie wiedzialem co myslec. Jednak nagly wstrzas, cos sie sypie, brak pieniedzy, prowadzi wlasnie do takich rzeczy. Pieniadze oczywiscie pozniej sie znalazly, a ojciec zapewne mial pozniej podwojnego kaca ;) W kazdym razie, uwazam, ze trzeba myslec, ze bedzie dobrze co by sie nie dzialo i szanowac swoje jak i innych zycie. Pzdr
@Szyszkłak
Czego jestem absolutnie pewien to to, że nie wsadziłbym osoby bliskiej do szpitala psychiatrycznego.
Realia są z goła inne niż to co jest przedstawiane w filmach.
To błąd. Szpitale psychiatryczne są po to, żeby wyprowadzać ludzi na prostą i nieraz to się udaje. Wszystko zależy od danego schorzenia i przyczyn, ale w wielu wypadkach chorego da się ustabilizować a nawet stany depresyjne całkowicie znieść. Oczywiście jest to trudne, wymaga dużego wsparcia lekarzy, środowiska i bliskich, ale tak, udaje się.
Jest wiele przypadków tzw. beznadziejnych, które ostatecznie kończą się śmiercią, ale czy to znaczy, że chciałbyś odmówić bliskiemu szansy na normalne życie?
i tak, w szpitalach psychiatrycznych spotyka się różnych ludzi. Czasem osoby z depresjami, zaburzeniami lękowymi, zaburzeniami żywienia itp. spotykając takich, którym jest znacznie trudniej niż im, nabierają dystansu do własnej rzeczywistości i jednocześnie z większym optymizmem patrzą na własną sytuację.
Depresja to podstępna choroba, potrafi nasilać się z zaskoczenia, niby wszystko wydaje się być ok, nawet myśli są jaśniejsze, a tu bach! dostaje się po głowie i wtedy jest ciężko, bardzo ciężko.
Kiedyś uważałem że samobójstwo to rodzaj tchórzostwa, jednakże życie nauczyło mnie że tak nie jest, jest to rodzaj ucieczki, od codziennego zmęczenia, braku wiary, motywacji, siły i chęci do czegokolwiek, od zamknięcia we własnym umyśle.
Dlatego też nigdy nie odważę się osądzać kogokolwiek, który popełnił próbę samobójczą, nie zależnie czy była udana czy też nie, za wszystkimi tego typu zdarzeniami stoi ogromna tragedia jednostki. To że ktoś nie okazuje objawów, to nie znaczy że wszystko jest OK, depresja uczy zakładania maski, czy to w pracy, czy w domu, czy wśród przyjaciół, bo ile można słuchać, coś taki smutny? skwaszony? nieobecny? ludzie pytają, a tak na prawdę ich to nie interesuje, dlatego też depresja jest dobrym aktorem, uczy nieokazywania emocji.
Witam jestem człowiekiem po przejściach mam32 lata wiele przeszedłem zobaczyłem nie mam szczęścia do miłości Miłość mojego życia odeszła po tym jak się nagromadziło problemów prze co zapiłem przestała mnie kochać i powiedziała że jej nie zależy do tej pory byłem dobrym człowiekiem pomocnym uczynnym. Ale to co się stało odebrało mi całkowicie chęć do życia kiedyś miałem prube samobójczą otrulem się i mnie odratowali teraz jestem zdeterminowany i innego rozwiązania nie widzę w sumie to w życiu nic miłego mnie nie spotkało rozumiem że przyniosę bliskim żal smutek ale tak będzie najlepiej minie mój bul i cierpienie (*) do zobaczenia!!!
Moderacja: Potrzebujesz pomocy? Oto gdzie możesz jej szukać:
116 111 - całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 123 - telefon zaufania dla dorosłych czynny 14-22:00
Lista wszystkich Ośrodków Interwencji Kryzysowej w Polsce świadczących nieodpłatną pomoc psychologiczną:
www.oik.org.pl
Lista pomocowych numerów telefonów:
www.zwjr.pl/bezplatne-numery-pomocowe
Twoje zdrowie jest dla nas ważne.
Mateusz, może zanim popełnisz tak drastyczny czyn spróbuj pomóc innym.
Tu jest strona: https://wolontariat.org.pl/ kliknij na mapie gdzie chcesz pomóc i daj z siebie wszystko. Pomyśl, że jednak zostawisz coś po sobie, ktoś będzie się uśmiechał gdy o Tobie pomyśli. To nic nie kosztuje a może i pomoże w zaświatach. Przemyśl to.
Miewam i ja mieć ciężko w życiu ale wstrzymuje się od samobójstwa bo jest to dla mnie stratą czasu co nie rozwiązuje niczego a stwarza kolejne problemy innym.
Spojrzenie na temat z trochę innej strony: https://progress.ug.edu.pl/samobojstwo-zagadnienia-antropologiczne-i-kulturowe/
Trzeba pomagać jeżeli można.
Życie jest ciężkie, rozumiem, że można mieć powody do takiego kroku. Najgorsze kiedy ktoś popełnia taki czyn z błahego powodu.
Jako osoba z myślami samobójczymi, które muszę zbijać terapią i lekami to widzę w tym najzwyklejsze zamknięcie życia, które z mojej perspektywy i tak już lepsze nie będzie (co najwyżej tylko gorsze). Sam straciłem już totalnie perspektywy, ale na razie jeszcze mam jakieś resztki woli walki.
Dzisiejsze społeczeństwo nie potrzebuje osób takich jak ja.
Moderacja: Potrzebujesz pomocy? Oto gdzie możesz jej szukać:
116 111 - całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 123 - telefon zaufania dla dorosłych czynny 14-22:00
Lista wszystkich Ośrodków Interwencji Kryzysowej w Polsce świadczących nieodpłatną pomoc psychologiczną:
www.oik.org.pl
Lista pomocowych numerów telefonów:
www.zwjr.pl/bezplatne-numery-pomocowe
Twoje zdrowie jest dla nas ważne.