Titan Souls | PS4
Gierka dla masochistów żerująca na popularności takich marek jak Dark Souls czy Shadow of the Colossus, chociaż niewiele ma z nimi wspólnego. Twórcy najwyraźniej nie grali we wspomiane gry, a jedynie słyszeli o ich rzekomej trudności. Tyle, że Soulsy nie są wcale trudne, a po prostu nie traktują gracza jak idioty, wymagają uwagi i cierpliwości. Titan Souls jest tego odwrotnością. Brak tu systemu walki, a my dysponujemy jedną jedyną strzałą. Trzeba znaleźć sposób na bossa, ale jego pokonanie zależy głównie od szczęścia. W końcu wchodzi tutaj w grę rachunek prawdopodobieństwa, jeśli do jakiegoś bossa podejdziesz 100 razy to może za 101 się uda. Gdyby dać tę grę do przejścia stu małpom to w końcu by to zrobiły. Ja po pokonaniu dwóch pierwszych bossów, co przyszło mi stosunkowo łatwo, 50 zgonach, które zaliczyłem głównie przy podchodzeniu do dwóch kolejnych i niecałej godzinie gry miałem dość. Satysfakcja z pokonania bossa jest tutaj zerowa, bo walki nie są sprawiedliwe. Maleńka postać ma niewielkie szanse uciec przed kamienną pięścią, która nie uderza na oślep, a celuje prosto w nas i to z dużą szybkością. Albo wielki sześcian, który duże kwadratowe pola pokonuje przy jednym ruchu, a nasza postać potrzebuje na to znacznie więcej czasu. Gra ma potencjał, bo bossowie są ciekawie zaprojektowani, jednak w połączeniu z natychmiastową śmiercią, brakiem rozwoju postaci, brakiem oręża i małą responsywnością sterowania tworzy irytującą i jawnie niesprawiedliwą rozgrywkę przeznaczoną dla fanów sado-maso. Nie wiem po co na takie coś marnować czas, skoro można zagrać w dowolne Soulsy od Fromsoftu i bawić się o wiele, wiele lepiej.