Underworld Wojna Krwi - Początek końca?
Do Underworlda mam szczególny stosunek i przez to do każdej części poza genialnymi 1 i 2 podchodziłem jak pies do jeża. O ile jeszcze "zerówka" okazała się fajnym i dobrze wykonanym rozwinięciem fabuły poprzedniczek to już dwie ostatnie części, po rezygnacji Speedmana, śmierdziały skokiem na kasę.
Z jednej strony oglądanie Beckinsale w swojej najlepszej roli to czysta przyjemność ale z drugiej aż żal się robi kiedy widzę jak spłycono tę serię. Najnowszy film jest wyraźnie lepszy niż poprzedni - elegancka rezydencja wampirów, walka o władzę niczym z Gry o Tron, charyzmatyczny przywódca Lycanów (choć daleko mu do Luciana) i świetne ujęcia w okolicach śnieżnej fortecy.
Gdzieś tak właśnie do sceny walki na lodzie U4 oglądałem z prawdziwą przyjemnością. A potem?
Wilkolaki znowu pokazane jako czarne charaktery i bezrozumne zwierzęta, Marius wcale nie jest takim bystrzakiem na jakiego pozuje a jego romans który mógł rozwinąć sie nawet w pelnoprawnego spinoffa kończy się niewiadomo kiedy, walka w pałacu wampirów trąci komizmem.
Osobiście już dawno zakończyłbym historię Selene i Michaela (najlepiej w jakiś otwarty, budzący domysły sposób) ale pozostawił piękne i mroczne uniwersum Underworlda nowym aktorom gotowym zagrać całkiem odmienne scenariusze. Historia na modłę Wywiadu z Wampirem? Czemu nie? Nastawiona bardziej na rozmowy niż na walkę opowieść o wewnętrznych knowaniach wampirów? Ballada w Lycanie chcącym żyć z dala od wojen, w świecie ludzi? Na wszystko znalazłoby się miejsce, nawet na wynalzki scifi jak jakieś Underworld 2077.