Ostatnio gdzieś przeczytałem jako ciekawostkę (nie pamiętam czy to było na faktopedia jakby co polecam można się dowiedzieć fajnych informacji/ciekawostek) o Wojtku (niedźwiedzzu, który pomagał Polskim żołnierzom) ogólnie o Wojtku to wiedziałem, że pomagał, ale postanowiłem poczytać i dowiedzieć się wtedy czegoś więcej. I wtedy coś mnie zabolało... bo okazało się że po służbie został oddany do ZOO w Edynburgu. Ostatnie 16 lat spędził właśnie w ZOO w cierpieniu i samotności.
Jak dla mnie to żadnych cyrków i ZOO nie powinno być, bo to człowiek najbardziej krzywdzi zwierzęta. Ludzie polują, znęcają się, katują czy trzymają w niewoli według własnego widzimisię.
Wydaje mi się że wypuszczenie go w "dzicz" też byłoby złym pomysłem. Spójrzmy z perspektywy ludzi tamtejszych czasów. Zoo jest najlepszym miejscem dla takiego zwierzęcia. Nikt inny nie zapewniłby mu minimalnych warunków.
Szczerze co mieli zrobić?
wypuścić? nie znając życia na wolności (dostałby kulkę od każdego przecież to niedźwiedź zbliżający się do obcych ) na wolności by nie pożył .. to co mieli zrobić kula w głowę czy zoo?
Dość przykra historia, bo Wojtek po prostu umierał ze zgryzoty. Przyzwyczajony do towarzystwa żołnierzy, do codziennych z nimi zabaw, do wojskowej krzątaniny, do aktywności, skończył w bardzo małej klatce, samotny, nieszczęśliwy, nienaturalnie szybko się starzejący. Polscy żołnierze próbowali mu pomagać, ale po pierwsze sami mieli niełatwo po demobilizacji i paskudnym pozbawieniu przez rząd brytyjski uposażenia kombatanckiego, po drugie władze brytyjskie niczego nie ułatwiały.
Przy odrobinie dobrej woli ta historia, ogólnie historia polskich żołnierzy, którzy pozostali w Wielkiej Brytanii po wojnie, mogła potoczyć się inaczej... a samemu Wojtkowi można było zagwarantować lepsze warunki bytowe.