Overcooked | PC
Co jest, do cholery, z tym odtwarzaczem? Poprzedni, przynajmniej czasem, działał a ten mieli i mieli i załadować filmu nie może.
Ta gra jest fenomenalna, ale ostrzegam, że u mniej cierpliwych może grozić końcem przyjaźni/związku/małżeństwa.
Tak, czy owak, mimo że miałem ochotę wielokrotnie udusić dziewczynę, kiedy nie kleiła się nam współpraca, to i tak uważam tę grę za najlepszego kanapowego co-opa zaraz po grze wstępnej ever. ;)
Zgrabna giereczka kooperacyjna, szkoda, że oprócz lokalnego multiplayera nie pokusili się o ten "normalny", bo program, dzięki któremu można się ze sobą połączyć niestety sprawia wiele do życzenia.
Wydawca Team17 (dawniej Team7) to firma, która w moim dzieciństwie kojarzyła mi się z najwyższą jakością gier na Amigę 500. Dwie najbliższe doskonałości gry to "Superfrog", "Project-X", seria "Alien Breed" oraz seria "Worms", natomiast w kilka innych nie miałem okazji grać albo grałem krótko i podziwiałem je wyłącznie na zdjęciach w czasopismach komputerowych. Czasy się zmieniają, rynek gier nie jest już zupełnie tym, czym był w latach 90-tych, a Team17 nadal istnieje i cały czas potrafi zaskoczyć produkcją wyjątkowo "miodną" (tak się kiedyś pisało o najlepszych grach), a co najważniejsze oryginalną, bo o oryginalność chyba dziś najtrudniej. I tak oto bohaterowie mojego dzieciństwa wydali kolejną wspaniałą grę, nad którą spędziliśmy z rodziną i znajomymi wiele godzin, jako że "Overcooked!", o którym tu mowa, jest grą typu "couch co-op", czyli taką do grania w kilka osób na jednej kanapie. Gry w końcu powinny łączyć, a granie przez sieć żadnym łączeniem nie jest. Co innego wspólna rodzinna rozgrywka w trybie kooperacji.
O niesamowitości tej gry decyduje nie tylko jej oryginalność, ale również prostota. Chodzi w niej o to, aby wspólnymi siłami zaserwować klientom restauracji zamówione przez nich potrawy. Pewnie serwowanie dań nie jest w grach niczym nowym, jednak sposób rozgrywki już chyba tak. Otóż o sukcesie w pojedynkę możemy chyba zapomnieć. Bez współpracy nie mamy szans. Na wyższych poziomach ta współpraca wymaga dodatkowo dobrego planowania i rozłożenia zadań pomiędzy kucharzami. W zależności od tego kto gra, wywoła to euforię, kłótnię, przybijanie piątek, wzajemne obwinienie się za porażkę albo nawet bijatykę i przekleństwa (byłem świadkiem wszystkich wspomnianych). Kolejne etapy przechodzimy poprzez zdobycie na każdym z nich minimalnej ilości punktów, które są jak pieniądze za utarg z danego dnia. Brzmi nie inaczej jak jakaś gra typu casual game z serii time management, ale nic bardziej mylnego. "Overcooked!" to gra zręcznościowa i to jaka! Wykonana doskonale pod względem graficznym, choć bez graficznych fajerwerków, a dopracowana w swojej prostocie do rozgrywki niemal natychmiastowej i to praktycznie bez treningu. Całość można ukończyć za pomocą dwóch przycisków, czasami pomagając sobie trzecim (jeśli ktoś chce podbiec). Kluczem do sukcesu jest idealne uzupełnianie się nawzajem. Problemem jest to, że twórcy gry postanowili nam urozmaicić rozgrywkę i kuchnie, na których gramy, przez co nie tylko przyjdzie nam tworzyć coraz to bardziej urozmaicone i skomplikowane w przygotowaniu dania, ale także unikać przeszkód, szkodników, poruszać się po niestabilnym gruncie, ale nawet adaptować się do zmieniającego się układu kuchni. "Overcooked!" nie ma z realizmem nic wspólnego, jest abstrakcyjna i zwariowana, przez co bardzo zabawna. Gotujemy i smażymy nie tylko w kuchni, ale głównie w plenerze, czyli na lodzie, na pokładzie okrętu, w piramidach (to dodatek "Gourmet Edition"), a nawet na ciężarówkach, z których łatwo spaść. Jeśli tego za mało, fabuła jest jeszcze dziwniejsza. Cebulowe Królestwo zostaje zaatakowane (jak w przepowiedni) przez klopsikowego stwora wzorowanego na Latającym Potworze Spaghetti i cebulowy król powierza nam misję uratowania królestwa poprzez nakarmienie stwora. Nie możemy tego jednak dokonać od razu. Wpierw musimy się wrócić w czasie i w poszczególnych latach uczyć się przygotowywać różne dania. Nigdy nie ukończyliśmy tej gry i nie dane nam było zobaczyć zakończenia, bowiem nie pozwoliła nam na to jedyna wada gry, za to bardzo poważna, czyli zbyt wysoki poziom trudności. Aby odblokować kolejne plansze, potrzebujemy zebrać określoną ilość gwiazdek, a czasami zdobycie choćby jednej graniczyło z trudem i to nawet przy komplecie graczy. Dzięki dodatkowi mogliśmy natomiast pograć w więcej etapów i odblokować więcej postaci, co było niemałą nagrodą za nasz trud. Po odinstalowaniu "Overcooked!" praktycznie od razu wzięliśmy się za jeszcze lepszy sequel.
Mam wrażenie, że po wielu latach podążania gier komputerowych w kierunku przeze mnie niepożądanym, ostatnio moje pokolenie wzięło sprawy w swoje ręce i powstaje coraz więcej gier ciekawych i pomysłowych, które nie przejmują się, czy silnik gry będzie nowatorski, tylko czy nowatorski będzie pomysł na rozgrywkę. Zresztą podobnie jak obecną kinematografią, w której technicznie można stworzyć już wszystko, ale dobry pomysł na fabułę nadal jest bezcenny.
Fajna! Idealna na wspólne granie na kanapie z dziećmi. Choć od pewnego momentu trochę dla nich za trudna...