Cześć. Pytanie jak w tytule. Ja ostatnio zapragnąłem posiadać płyty ulubionych zespołów, a nie trzymać je jako playlisty na Spotify... Wiadomo, zbieranie swojej kolekcji muzycznej jest żmudne i pochłania dużo środków pieniężnych, tyle że po 3 latach korzystania ze Spotify nic z tego nie mam. Zresztą, miałem świadomość tego wcześniej, jednak zmienił się trochę mój stosunek do muzyki i Spotify odpalam sporadycznie, żeby przesłuchać nowe kawałki albo jeszcze jakieś nie odkryte :) A wy jak robicie?
Jedno i drugie. Albumy fizyczne kupuję raczej tylko ulubionych zespołów i koncerty (bo nikt ich raczej nie streamuje).
od 2012 deezer
od 2013 spotify
okazjonalnie youtube
nie sciagnalem mp3 od 2012
albumow nigdy nie kupowalem
Kupuję odkąd pamiętam. Na kompie nic tak nie zabrzmi, jak w CD. Mam kilka nagrań tego typu na dysku, głównie jako dodatki z wypasionych fizycznych wydań i po prostu nie czuję tego. Brakuje mi szumów, zakłóceń, studia. Płytę muszę dotknąć, poczuć ją. To się już nie zmieni :)
Tidal hifi. Nie kupuje już cd ale trochę starszych mam. Nie wszystko jest w streamingu.
mp3 na telefonie,
a w domu radio, podcasty, npr.
W streamingi sie nie bawie bo zawsz wole miec w pamieci na stale przy sobie.
Obecnie tylko streaming. YouTube i rzadziej Spotify. MP3 nie ściągałem co najmniej od 2008. Kiedyś kupowałem trochę CD, miałem kilkadziesiąt albumów, ale jak po dłuższym czasie zdałem sobie sprawę ile mnie to wyniosło hajsu to w sumie nawet żałowałem ;P Teraz w sumie i tak słucham muzyki bardzo niewiele, a ulubione zespoły sprzed kilku lat poszły niemal całkowicie w zapomnienie.
Kupuję jedną składankę muzyczną na 3CD, trzy może cztery razy w roku. Jak potrzebuję zgrywam ją do mp3 i wgrywam do telefonu żeby słuchać na zewnątrz.
Streaming mnie kompletnie nie interesuje.
Nie kupuję, bo by mi było szkoda na to kasy, najczęściej YT i przede wszystkim mp3 na tel.
Korzystam niemal wyłącznie z Radiosure (agregator radyjek internetowych z całego świata) i jutuba. Czyli streaming.
Płyt nigdy nie kupowałem i nie kupuję, nie lubię. Kurzy się, zalega i nie mam ulubionych wykonawców czy gatunku, by się koncentrować na czymś konkretnym.
moim zrodlem muzyki jest google music. mam juz kupionych ponad 160 utworow, plus do tego kilka darmowych oraz zgrań z płyt, wiec kolekcja sie uzbiera, a jako ze samsungowie pozbawili s6 radia, to właśnie gm mi je zastepuje :)
Tidal HIFI
minuta ciszy dla słuchających z jutiuba takich wykastrowanych przezeń utworów, no chyba, ze się nie ma na czym, to moze i sie nie odczuje roznicy.
masakruję YT tylko, gdy tracki jeszcze nie wyszły i preview jest smakowity, potem wolę lepsze jakości i jest jednak różnica. ;)
3/4 użytkowników tak na prawdę "nie ma na czym" więc co się dziwisz? Poza tym wygoda jaką niesie streaming zwycięża i można przymknąć ucho na delikatnie niższą jakość, chociaż ja bez specjalnego wsłuchiwania się i tak nie słyszę różnicy między dobrym ripem a FLAC/AudioCD, a wcale nie mam plastikowych wypierdków za 100pln.
Dokładnie, jak ktoś sobie odpala muzykę na głośnikach z laptopa to może być i z youtube i mp3 w niskiej jakości. Na dobrym sprzęcie słychać różnicę między dobrze nagraną oryginalną płytą a źle nagraną oryginalną płytą, więc o czym tu gadać.
przeciętny słuchać nie ma sprzętu audio za 10 tys. złotych i dla niego bez różnicy czy słucha muzyki z jutuba czy z oryginalnej płyty za 50 zł.
sam nie mam sprzetu nawet i za tysiąc, lol. po prostu przekonwertowany utwor z YT charczy, bo i tak jest obcięty do 128kbps, to nawet slychac na moich zwyklych sluchawkach Creative EP (a nie wiem ile one teraz, z 50-60zl? kiedys chyba dalem stówę). jak robilismy domówkę i mielismy cokolwiek byle grało, to tak samo, syf z YT byl mile widziany, bo i tak kto chciał, to darł mordę, reszta miała wywalone co leci. ;d
niemniej jednak dodalem, ze dla sluchajacych na lapku i kijowej karcie dzwiekowej to jest bez roznicy, a streaming to faktycznie wygoda ;) wadą takich streamingów jest fakt, ze nie ma tam zbytnio niszowej muzyki, wiec praktycznie nie uzywam, poza jedynie przetestowaniem spotify.
Streamy wrzucane przez ludzi (czyli nie, że oficjalne kanały) są często lepszej jakości. 384kbps to już jest spoko jakość, a taka jest dla muzyki w filmach w FHD zdaje się. Więc jak źródło jest z flaca czy wave, to jakość jest naprawdę dobra.
A poza tym jak słuchasz muzyki w tle, a nie by się wsłuchać, to jakość o ile nie jest to jakieś kiepsko zripowane 128kbps nie gra roli.
ja mam rodzinną subskrypcję Apple Music i jestem bardo zadowolony, każdy słucha co lubi.
Najpierw były kasety (sprzedane), potem CD (zrzucone na HDD). Teraz już mało co nabywam, a jeśli, to np. Google Play. z 10 lat temu była przelotna przygoda z netowymi radiostacjami czy inszym last.fm, ale to przeszłość. Jutubowych plejlist lub własnych kawałków używam, by się odciąć od zewnętrznych hałasów i skupić na pracy - pomaga. W kosztowną pułapkę audiofilstwa szczęśliwie nie popadłem.
Mam nieco płyt CD i jednak one sprawiają największą frajdę, to coś podobnego jak te duże boxy z grami. Jeżeli już, to staram się kupować płyty i gadżety zespołu na koncertach, wtedy największy % kwoty trafia do samego artysty.
Akurat tak się składa, że moje ulubione zespoły korzystają z Bandcamp i tam właśnie kupuję wersje cyfrowe albumów, można wybrać sobie format MP3, jak i też FLAC.
zbieram płyty. skupiam się na pierwszych edycjach i kupuję używane które często są droższe niż ostatnie nowe wydania
Może i bym kupował płyty cd(mam chyba nawet nie 20 albumów swoich), ale musiałbym zainwestować w jakąś nową "wieżę", w starej przycina przy graniu(nie wiem czy te jakieś płyty czyszczące coś dają, więc nie próbowałem nawet). A tak w ogóle to niewygodne by to było dla mnie.
Długo jechałem na youtube, pożyczaniu i nielegalach, teraz youtube tylko żeby coś tam grało w tle(konkretne kanały), poza tym:
- Bandcamp, bardzo sobie chwalę, tyle niedostępnych normalnie mega ciekawych rzeczy, za które w sumie nie trzeba płacić, jak się nie chce. Absolutnie zajebiste dla kogoś kto słucha muzy ambitniejszej, nowych i już znanych muzyków, spoza głównego nurtu i z pogranicza, niszy, awangardy gatunkowej.
- soundcloud - też darmowa muza, sprawdza się w pracy i posiedzeniach
- no i od kilku miesięcy TIDAL, bez tego w robocie jak nie słucham akurat radia byłoby ciężko.
Próbowałem też Spotify i Apple Music, ale nie mają tej bardzo fajnej strony 'co nowego' jak w tidalu. I ogólnie spotify jakieś zbyt mainstreamowe dla mnie jest.
Do winyli mnie nie ciągnie, natomiast szkoda mi części kaset, mam jakiś sentyment do tego nośnika
Gdy jestem w domu muzyki słucham z płyt (najczęściej CD, parę winyli leży na półce i czeka aż kupię odtwarzacz). Na telefonie - tylko mp3. Spotify używałem przez jakieś 15 minut. Usunąłem go, gdy zobaczyłem, że Dimmu Borgir jest na playliście "Real Black Metal".
Streaming przez Spotify. Albumów nie kupuję ani cyfrowo, ani tym bardziej w formie fizycznej. Nie pobieram mp3. Streaming wygrywa po prostu niesamowitą wygodą. Chcę czegoś posłuchać to wybieram z playlisty/wpisuję w wyszukiwarkę i odtwarzam instant, nie męczę się z szukaniem empetrójek, wkładaniem płyt do czytnika i innymi podobnymi archaicznymi czynnościami :)
Dla tych kilku złotych które płacę za pakiet rodzinny po prostu szkoda na to czasu.
Głównie MP3, kiedy idę na zajęcia lub w ogóle na spacerach, a w domu różnie, albo MP3 albo płytki. Około pół roku temu zacząłem kupować albumy, więc nie mam ich zbyt dużo. Dopiero rodzi się nowa kolekcja obok książek i gier. Gdyby jeszcze tylko pieniędzy było więcej :P
Nie wiem czemu, ale w ogóle nie potrafię się przekonać do streamingu. Żeby jeszcze człowiek musiał mieć neta do słuchania muzyki, meh.