Nie wiem co skłoniło mnie do napisania tego tego tematu, może ciekawość, może chęć abyście poznali moje a ja wasze zdanie na ten temat. Czy boicie się tego, myślicie czasem o tym ? Ja myślę, że każdy się boi śmierci, ten kto mówi, że nie, jest albo głupcem albo go udaje. Ja zajebiście boję się śmierci.Czasami mam taki moment, moze ktoś z was też że zaczynam myśleć.. kurwa, kiedyś umrę, to nie film, to nie żart, jestem tu i kiedyś umrę i wtedy przeszywa mnie jakaś panika, bezradność i ogromny strach. Ja myślę, chociaż może chciałbym się mylić, ale mi się wydaje, ze po śmierci jest "nic", to samo nic co było wieki, chuj wie ile lat temu przed naszymi urodzinami. No bo tak na prawdę nikt nie może stwierdzić ile lat było coś przed nami i w ogóle co to jest to "coś"? Wiemy o początku naszej cywilizacji, ale co było wcześniej, ile to było i w ogóle jak wyglądał początek tego i co było w ogóle przed początkiem tego i... Co było znowu przed początkiem początku tego wszystkiego ? Widzicie, jest to nie do ogarnięcia przez ludzi umysł. Ja myślę, że z chwilą śmierci po prostu przenosimy się w sen bez snów. To tak jakby usnac i spać bez snów, uczucia końca, nudy, świadomości, po prostu nie ma nic.. Zaraz powiecie, że to kwestia wiary ( na pewno) ale cxy wiara sama w sobie nie jest stworzona aby uracjonalnic śmierć i przed strachem przed nią ? Jeśli się czegoś boimy, wymyslamy cos co nas od tego strachu odcisgnie aby nie przyjmować tego najgorszego do świadomości. Czemu na takiej samej zasadzie nie mogłaby funkcjonować wiara ? Warto o tym pomyśleć i może otworzyć oczy na to wszystko ? Pewnie zaraz znajdą się przeciwnicy tego co mówię, liczę się z tym jak i wy liczcie się z szanowaniem mojego zdania. Wątek nie ma na celu zmiany czyiś poglądów, nie.. on ma na celu dyskutowanie, wymienienie się własnymi racjami, spostrzeżeniami. Zapraszam !
Nie Ty pierwszy dochodzisz do takich wniosków, i nie po raz pierwszy na tym forum. Cóż... Tak jak napisałeś- to kwestia wiary lub niewiary. Mam podobne zdanie na ten temat jak Ty, na studiach sporo się uczyłem o tym jak mózg funkcjonuje i jak jest zbudowany, to tak naprawdę jest to jednocześnie dużo prostsza i o ironio, dużo bardziej skomplikowana (nauka długo nie będzie wstanie wykreować syntetycznego mózgu). Prosta za sprawą tego, że te nasze uczucia, odczucia i świadomość to po prostu połączenia neuronowe, przekaźniki i hormony. Dobrze dowodzi tego przykładowa choroba mózgu- człowiek się zwyczajnie zmienia, nie jest sobą.
Ale czy znaczy to, że w obliczu udowodnionych faktów nie warto w nic wierzyć? Moim zdaniem warto i zazdroszczę tego osobom, które to potrafią. Ja zwyczajnie genetycznie nie zostałem pobłogosławiony tym "darem" i się z tym już dawno pogodziłem.
I zamiast się rozwodzić i filozofować (i zakładać tematy na forach) lepiej robić w życiu co się lubi, spędzać czas z ludźmi którzy naszym zdaniem są tego czasu warci i wierzyć w to co chcemy wierzyć. Nie patrząc się na innych. Najlepiej znajdź sobie jakieś nowe hobby/zajęcie, więcej wychodź :) Wpędzisz się w jakąś nerwicę kiedyś przez to.
Osobiście wychodzę z założenia, że nie ma co sobie tym głowy zaprzątać. Jest to zjawisko, którego nie unikniemy a rozmyślanie o nim może tylko doprowadzić do podłamań psychicznych. Co jest po śmierci? Nie wiem, pewnie to samo co przed narodzinami, choć w głębi gdzieś tam liczę na coś w rodzaju reinkarnacji :D
jason900627 - Śmierć nie istnieje w postaci o jakiej mówisz jako nicość. W ogóle żaden człowiek na ziemi jeszcze nie umarł. Nasze ciało jest pojazdem, dzięki któremu możemy poruszać się w tym wymiarze/gęstości energetycznej zwanym materią. Posiadamy zmysły, które wraz z mózgiem interpretują to co nas otacza i tak tworzymy w naszej głowie rzeczywistość. Jednostką sterującą nasze poczynania i zarazem baterią główną jest nasza dusza. I to od niej płyną uczucia poprzez serce i nasze myśli. Przychodząc na ten świat ustalasz sobie mniej więcej schemat jaki chcesz przeżyć i doświadczyć. Jeżeli doświadczasz tego strasznego uczucia nicości po śmierci to tylko dlatego, że sam chciałeś wcześniej to poczuć. Życie w ciele ludzkim jest jak gra komputerowa, w której wierzysz, że śmierć jest ostatecznością, a śmierć jest tylko opuszczeniem duszy z pojazdu, w którym jesteśmy zamknięci (ciała) i powrót do domu. Ludzie chcą złych doświadczeń, wiesz jak będziesz się śmiał z tego, że wierzyłeś w śmierć ? Gwarantuję Ci niezłą jazdę i kupę śmiechu po powrocie do prawdziwego domu. Istnieją sposoby na wychodzenie z ciała, poznanie swoich poprzednich wcieleń, rozmów z istotami energetycznymi (np chrystusem). Głupcem jest ten, kto wierzy w śmierć po prostu wiele ludzi ma klapki na oczach jak i są fanatykami religijnymi wierzący np w naukę.
Albo tower za dobrze wszedł, albo za duzo takich kanalow https://www.youtube.com/channel/UCT4Hhc4oOZuqRkqcBv7mHzA
Przeczytalem kilka zdan i stwierdzilem, ze ni bede dalej czytal tych bredni. Ciekawie zakonczyla sie ta jego historia ?
... zainteresujcie się exterioryzacją, wielowymiarowością, przede wszystkim poznajcie dane oktawy, od mentalnej po eteryczną i fizyczną, wtedy zrozumiecie co jest po śmierci ...
Nie zaprząta to jakoś specjalnie moich myśli, w chwili obecnej śmierć jest nieunikniona, więc skoro nie mam na to wpływu to po co się tym przejmować?
Biorąc pod uwagę z kolei, że badania nad zatrzymaniem jeśli nie odwróceniem starzenia trwają i nawet gdzieś zmierzają, może się okazać że w przyszłośći smierć z przyczyn naturalnych będzie nieznana.
Jeden z kierunków to badania nad powstrzymaniem degradacji telomerów i co za tym idzie bezbłędnym powielaniu komórek.
Drugi, jeżeli to dobre zapamiętałem, to pobudzenie nieaktywnych białek w komórkach macierzystych, na czym to dokładnie polega nie pomnę, w każdym razie tu upatrują drogi do odwrócenia procesu starzenia.
Z telomerami jest pewien problem.
Aktywacja telomerazy jest jednym z trzech najbardziej znanych czynników, towarzyszących... rakowi :).
Ogólnie to nie ma co się łudzić, starość polega na parszywieniu naszego DNA, w związku z akumulacją pojedynczych mutacji i ogólnej zniżce wydajności układów naprawczych.
Spowolnić to? No jasne, tutaj istnieje spore pole do popisu dla inżynierii genetycznej, ale żeby całkowicie odwrócić i zatrzymać? Pozwolę sobie na pewien sceptycyzm. Obecnie na propsie są sirtuiny, jeśli idzie o badania nad starzeniem.
P.S.
Jak to mawiała moja profesor, cały problem z inżynierią genetyczną jest taki, że mamy od diabła zdrowych...myszy :D. O ile nie widzę póki co szans na zatrzymanie starości, to podejrzewam, że gdy będziemy starymi dziadkami, powinniśmy mieć jakąś w miarę porządną, działającą terapię genową, co spowodowałoby kolejny skok w naszej długowieczności.
Minas Morgul --> moja wiedza ogranicza się do tego co przeczytam na science daily, albo wpadnie mi w oko na new atlas. Więc nic szczegółowego, poza tym pod każdym z artykułów na ten temat było wyraźnie zaznaczone, że to kierunki w których są pokładana nadzieje i w zasadzie efekt wstrzymania starzenia odkryto przy okazji zupełnie innych badań.
Najbardziej optymistyczne założenia jakie widziałem mówiły o spowolnieniu starzenia, zachowaniu sprawności i komfortu życia do wieku bodaj 150 lat, a i to w perspektywie nie bliższej niż 20 lat. Nic nawet zbliżonego do nieśmiertelności.
Zastanawiające jak niektórzy lekko traktują jedno jedyne dane im życie, jakby byli co najmniej nieśmiertelni.
Zarazem zastanawiające jak niektórzy biernie, schematycznie i nudno przeżywają swoje życie, jakbym miał wiecznie siedzieć w okienku na poczcie czy 15 lat chodzić do pracy każdego dnia w to samo miejsce, to wolałbym sobie palnąć w łeb.
Ty, słodziak, a co twoi rodzice robią żeby rodzinę utrzymać? Powiedziałeś już im jakie z nich przegrywy?
Cóż, ja może nie boję się śmierci, to mam nadzieję, że będzie ona spokojna i bez męczarni. Ciekawi mnie też, co jest po niej (reinkarnacja? niebo?). No ale cóż, trzeba się skupić na tym co teraz, i jak secret napisał, godnie przeżyć swój czas, cieszyć się nim, póki jest.
Życie jest za krótkie, żeby przejmować się śmiercią.
Zarazem zastanawiające jak niektórzy biernie, schematycznie i nudno przeżywają swoje życie, jakbym miał wiecznie siedzieć w okienku na poczcie czy 15 lat chodzić do pracy każdego dnia w to samo miejsce, to wolałbym sobie palnąć w łeb.
Człowiek młody jest głupi i nie myśli. Potem pracuje w okienku na poczcie, 15 lat chodzi do pracy każdego dnia w to samo miejsce. Problem w tym, że większość z nich robi to dla rodziny, także strzał w łeb jest tu, bynajmniej, nie na miejscu.
Chciałem się wypowiedzieć szerzej ale nie warto rozmyslać nad takimi tematami przed snem :P
Powiem tylko - panowie wyżej dobze mówią, nie przejmuj się tym az tak.
No macie racje, ze nie ma sensu sie tym przejmowac, bo ani ja ani wy nie znajdziemy tu ani tez nigdzie odpowiedzi na wszystkie, te najbardziej znacAce pytania. Bylbym nienormal jakbym ich nawet szukal. Bardziej interesuje mnie po prostu wasze zdanie na ten temat i chyba mamy podobne;)
Śmierć, niestety i ciebie bogaczu to czeka...
gówno prawda, to jest kłamstwo, które powtarzamy ubogim, żeby nie było im przykro
Zarazem zastanawiające jak niektórzy biernie, schematycznie i nudno przeżywają swoje życie, jakbym miał wiecznie siedzieć w okienku na poczcie czy 15 lat chodzić do pracy każdego dnia w to samo miejsce, to wolałbym sobie palnąć w łeb.
haha mnie najbardziej bawia mlodzi ktorym sie wydaje co to oni w zyciu nie narobia.Przykre ale 99% konczy tak jak ich rodzice , bez kasy , ciezko harujac , odbywa sie to na roznych poziomach finansowych , bo co z tego ze syn ma wypasione mieszkanie i super fure jak ma 200 k frankow dlugu i zasuwa do roboty jak automat i modli sie i sra w gacie zeby jej nie utracic .
Śmierć, niestety i ciebie bogaczu to czeka...
to akurat jest prawda i to banalna .Wystarczy isc na stary cmentarz i popatrzyc na grobowce niektore swiadcza o potedze dawnych rodow , musialy kosztowac mala fortune i co ..... sypia sie i niszczeja bo po ich wlascicielach i ich potomkach pozostal juz kurz.
Umierania się boję. Może boleć potwornie, może dewastować emocjonalnie wszystkich, którym na tobie zależy. Widziałem z bliska bardzo paskudne umieranie i nikomu nie życzę. Smierć mnie nie przeraża. Może i dziś mnie trafić. Tyle wie każdy, kto ma więcej niż 3 szare komórki. Temat, choć zamiatany zwykle pod dywan, wypływa to tu, to tam i im człowiek starszy tym częściej się z nim styka. A to ktoś z rodziny, a to kolega z podstawówki (moich 3 już nie ma), a to jakiś debil z przeciwka wyprzedza na trzeciego i mieścisz się na centymetry na poboczu lecąc setką.
Sprawa jest prosta, mózg się wyłącza, człowieka nie ma.
Jestem ssakiem i nabyty ewolucyjnie instynkt nakazuje mi unikać okazji do śmerci, ale w sens życia, duszę i inne tego typu pierdoły nie wierzę.
Niemcy zabili w obozach koncentracyjnych w 3 lata 6 mln ludzi. W więzieniach w Syrii zginęło w 3 lata 19 tys. ludzi. Jeden psychol wjeżdża w Nicei w tłum i morduje 80 osób. Saddam Husajn zagazował 5 tys Kurów. Hutu zaszlachtowali maczetami ok. miliona Tutsi. Nie wiem ilu rdzennych Amerykanów wytłukli biali przybysze ze wschodu. Pokażcie mi boga, który na to pozwala, który twierdzi, że ma to sens, to splunę mu w twarz.
Nic tak nie psuje ludzi, jak fałszywa świadomość, że mają więcej niż jedno życie. Ten kto wie, że jest jedno, nie odda i nie odbierze go z lekkością fanatyka.
Mnie wystarcza świadomość, że jestem zbudowany z niemal niezniszczalnych atomów starych jak wszechświat.To jedyna nieśmiertelność, w jaką wierzę i jakiej potrzebuję.
Zgadzam się w stu procentach. Ten milion Tutsi i Hutu to takie ostrożne kalkulacje, spotkałem się w literaturze (nie pamiętam gdzie) że zabitych mogło być nawet koło 1,8mln i to zaledwie w 3 miesiące. Nie wspominając o ofiarach po ludobójstwie które albo zginęły w wyniku chorób albo samobójstw.
Do Twojej przykrej listy dodać by trzeba było też to co działo się w Wolnym Państwie Kongo, ludobójstwo Ormian, krwawe tłumienie powstania MauMau, czy konflikty po rozpadzie Jugosławii. Przerażająca jest ludzka pomysłowość w okrucieństwie wobec bliźnich.
Po śmierci można wczytać save.
Śmierć czeka każdego. Trzeba sobie uświadomić że może przyjść już dziś. Chyba każdy się jej boi. Co nas czeka po śmierci? Pewnie sąd a potem Niebo/Piekło.
Co nas czeka po śmierci? Pewnie sąd a potem Niebo/Piekło.
Szanuje religie, ale nie chcę czytać takich głupot na forum o grach..
Interesuję się astronomią i wszystkim co z nią związane. Nauka to jedyny klucz do wiedzy o życiu i śmierci. Wiara to tylko wiara. Ludzie jej potrzebują aby żyło im się lepiej.
A co mówi nam astronomia o życiu po śmierci? Chętnie posłucham.
Śmierć, niestety i ciebie bogaczu to czeka...
Tak już z innej beczki, to mnie przeraża taka perspektywa że ludzie kiedyś mogą dożyć takich czasów, że faktycznie kto będzie bogaczem, ten będzie mógł sobie zapewnić względną nieśmiertelność, podczas gdy większość ludzi nadal będzie umierała dużo młodziej.
Według mnie jedyna w tym wszystkim sprawiedliwość, że śmierć zabiera ludzi niezależnie od ich stanu majątkowego.
Powiem to bardzo krótko.Nikt nie wie co nas czeka po śmierci i nikt nigdy sie nie dowie oprócz nas samych w dniu kiedy przyjdzie nas czas.
@Septi: No nie do końca. Jeśli po śmierci nie ma nic, to i tak się nie dowiesz, bo Cię nie będzie, ale wtedy to i tak nie będzie twoim zmartwieniem:) Po śmierci dowiemy się prawdy tylko i wyłącznie w przypadku gdy po śmierci istnieje jakiekolwiek życie po śmierci.
Od samej śmierci bardziej przeraża mnie starość, mój tato chorował na alzhaimera i potencjalna wizja, że mnie to może spotkać nie jest fajna.
Są dobre strony tego złośliwego niemca. Nie będziesz pamiętał jak było kiedyś dobrze.
@szyszkłak: Weź może kurwa pomyśl następnym razem zanim coś powiesz, bo nie jesteś kurwa śmieszny, pieprzony dowcipnisiu.
Pomyslalem, poluzuj gacie bo cie guma w ten dekiel powaznego czlowieka dusi ewidentnie. Nie jestes jedynym ktory przezyl chorobe alzheimera u czlonka rodziny, niemniej jednak ja kieruje sie slowami piosenki monty pytona always look on bright side of life, bo jakbym mial byc taki jak ty to juz bym dawno zwariowal.
Ja to boje sie jakos ostatnio jak o tym mysle najbardziej tego, ze po smierci mnie po prostu nie bedzie i nie to ze obudze sie za milion, cztery miliony lat, ale nigdy !! Idzie oszalec jak sie tym martwic. Ja wiem, ze mozna podchodzic do tego tak, ze a jak cie nie bylo to czules cos ? Okej, ale przeraza mnie to teraz zyjac i myslac o tym:/ Nastepna sprawa.. Powiedzmy, ze za 200lat ktos wymysli cos co przedluza zycie o 40lat, czy to nie jest krzywdzace dla umierajacych teraz ? Wiaodmo, technika, wiedza potrzebuje czasu, ale to przykre ze padnie sie np w wieku 80 lat gdzie za iles tam ten czas bedxie przedluzony...
Owszem, zawsze mogłeś się urodzić w czasach średniowiecza i umrzeć na zapalenie płuc lub zwykłą grypę w wieku 30 lub 40 lat.(już pomijając bardziej prawdopodobną wczesniejszą śmierć w boju) Czy to nie krzywdzące w stosunku do tych ludzi, że średnia wieku obecnie wynosi niecałe 80 lat?!
Rycerze z XV wieku pewnie też czują się pokrzywdzeni kiedy w ich czasach 40stka była postrzegana jako starość a u chłopstwa jak na 10 dzieci 4 dożyła dorosłości to był sukces. Za 100-200 lat ludzie będą żyli jeszcze dłużej, już ta granicą przesuwa się bliżej setki kiedy jeszcze niedawno 80tka to już było bardzo dużo. Za 50 lat ludzie będą umierali w wieku 110-115 lat a za 100-200 to pewnie i 130 to będzie normalka. Taka kolej rzeczy. Nauka idzie szybko do przodu, to co kiedyś było uważane za śmiertelna i nieuleczalna chorobę teraz leczy się antybiotykiem w tydzień.
Niech sobie pojedynczy ludzie zyja i 1000 lat, byleby nigdy nie udalo sie ludzkosci opuscic tej planety, niech ludzkosc skonczy tak ze nim opuscimy te planete pierdolnie w Ziemie kometa wielkosci Australii, nieciekawie by bylo gdybysmy sie rozprzestrzenili poza ten uklad sloneczny.
Pokażcie mi boga, który na to pozwala, który twierdzi, że ma to sens, to splunę mu w twarz.
Bóg nie ingeruje w to co dzieję się na ziemi. Musiało by nie być zła, a wtedy raj byłby już tutaj. Nie było by wojen, chorób, smierci. Piękna wizja. Zło istanieje tak samo jak dobro i tylko my ludzie decydujemy co wybieramy. Nie Bóg. Nie on powoduje zła, które tutaj się dzieje i nie może mu zaradzić. Ludzie mówią "Jak Bóg mógł pozwolić, że umarła moja mama"? Tzn. Bóg ma sprawić abyśmy już tutaj byli nieśmiertelni, albo nigdy nie chorowali?
Ja jestem realistą. Ok, mogę zgodzić się z tym, że Boga nie widziałem i nie wiem cxy jest czy go nie ma, jednak tak na prawdę dużo a nawet bardzo dużo przemawia za faktem, że jednak go nie ma. Po pierwsze już u tych dzikich plemion wierzono w Boga.. jeśli rozumieć podejście katolickie, nie wierzysz to jesteś stracony, pomijam już fakt jakim prawem mogą wypowiadać się cxy wierzacy czy też nie będzie stracony przez Boga, to te dzikusy powinny trafić do piekła, bo zwyczajnie nie wierzyli. Co z tego że w krokodyla, ale nie w tego Boga ? Po drugie, skoro Bog za wsxystko odpowiada powinniśmy już w momencie narodzin wiedzieć o jego istnieniu, nie ma tak. Ta wiedzę wpaja nam otoczenie. Po trzecie, zbyt dużo da się wyjaśnić naukowo. Stworzenie świata, big wybuch.. tutaj to nic innego jak gra pierwiastków, atomów, grawitacji i innych skomplikowanych zjawisk, które do tego doprowadziły. Skoro Bozia istnieje, czemu zmarli nie mogą się z nami skontaktować, żeby uspokoić nas że jednak jest to życie po śmierci ? Skoro Bog może wszystko, może i sprawić żeby zmarli się z nami skontaktowali, skoro tego nie robi, nie jest Bogiem, który może wszystko i nie tłumaczcie mi, że jest sprawdza albo nie ingeruje w nasze życie, bo już samo to wyklucza bezgraniczne dobro Boga, które w naszym rozumieniu być powinno. Ja Boga nigdy nie widziałem, nie wiem co jest po śmierci, żaden zmarły nigdy nie próbował się ze mną skontaktować aby wyjaśnić moje wątpliwości, więc dla mnie nie ma podstaw aby wierzyć w życie po śmierci. A te pierdolenie o widzialnych tunelach, światłach po śmierci, jest dobre ale ta tępych idiotow, którym można wcisnąć każda ciemnote i którzy nie znają się kompletnie na medycynie.
A te pierdolenie o widzialnych tunelach, światłach po śmierci, jest dobre ale ta tępych idiotow, którym można wcisnąć każda ciemnote i którzy nie znają się kompletnie na medycynie.
Abstrahując od wierzenia/nie wierzenia, rozumie, że każdy powinien być profesorem medycyny i wiedzieć jak mózg reaguje na najróżniejsze czynniki, a jak tego nie wie to jest tępym idiotom? Gratuluję Ci w takim razie panie geniuszu, bo wszyscy na około Ciebie to tępi idioci.
Właśnie problem w tym, że do Boga podchodzisz "po katolicku".
Każdy dobry człowiek zostanie zbawiony. Czy ma chrzest czy nie, czy wierzy w krokodyla czy nie. Wierz w Boga, a nie kościelne bajki.
Druga sprawa. Nauka nie wyklucza Boga. W co Ty wierzysz? W biblijne stworzenie świata? Może Bóg stworzył świat właśnie przez wielki wybuch?
Kazdy dobry czlowiek ? I tu nastepna sprawa. Dobry Tzn ? Bog ma jakies kryteria wedlug ciebie, kto jest dobry a kto zly, liczy sie liczba punktow ? A co do energii stworzenia. Sila wziela sie sama z siebie. Nie bede wypowiadal sie w sposob naukowy, nie znam fizyki, czy chemii, ale to bylo prawdopodobnie polaczenie sie pewnych pierwiastkow, atomow, wytworzyly sie takie a nie inne warunki i byl big bang. Nikt do tego reki nie przylozyl, nikt tego nie kontrolowal tak samo jak nikt nie kontroluje naszego zycia a wszystko jakos sie toczy.
A co do energii stworzenia. Sila wziela sie sama z siebie. Nie bede wypowiadal sie w sposob naukowy, nie znam fizyki, czy chemii, ale to bylo prawdopodobnie polaczenie sie pewnych pierwiastkow, atomow, wytworzyly sie takie a nie inne warunki i byl big bang. Nikt do tego reki nie przylozyl, nikt tego nie kontrolowal tak samo jak nikt nie kontroluje naszego zycia a wszystko jakos sie toczy.
Czyli WIERZYSZ, ze bylo tak, jak napisales.
Każdy człowiek powinien postępować według własnego uznania, dopóki nie krzywdzi on realnie drugiego człowieka
Nauka nie wyklucza istnienia Boga czy też boga lub bogów.
Nauka nie potwierdza istnienia Boga czy też boga lub bogów.
Śmierć jest wspaniałym rozwiązaniem, pierwszy dzień, w którym będzie można kupić nieśmiertelność (nawet względną) będzie ostatnim dniem, w którym warto było żyć.