Gorzkie żale nad fabułą Wiedźmina 3 – tak dobrą na tle innych gier, tak złą na tle książek
Ja nie przejmuję się o tym. Było o tym wiadomo od dawna.
Po prostu potraktuję Wiedźmin 1-3 jako alternatywna historia o Geralta.
No niestety widać, że CDProjekt jest jeszcze bardzo niedoświadczonym studiem. Mieć licencje, gotowych bohaterów, świetną historię i tylko stworzyć z tego co by nie mówić jednak średnią kalkę, to szkoda. Nie wliczając ogólnego chaosu w kwestii eksploracji i niedopracowania technicznego. Aż dziw bierze, że mając to wszystko, nie udało się przynajmniej od strony technicznej i eksploracyjnej zrobić majstersztyk. Można było zająć się wieloma innymi rzeczami z większym zaangażowaniem, mając do dyspozycji praktycznie wszystko.
CDProjekt jest jeszcze bardzo niedoświadczonym studiem
Naprawdę? 3 gry AAA z wysokie noty, świetne wyniki sprzedaży i tyle nagród... Bardzo imponująca osiągnięcia jak na "bardzo niedoświadczonym studiem".
Aż dziw bierze, że mając to wszystko, nie udało się...
Łatwo Ci pisać. Nie można mieć wszystkiego. :P
3 gry AAA gdzie 2 to średniaki, a jedna lekko ponad, sprzedaż i nagrody za W3 nie znaczą, że firma ma doświadczenie w tworzeniu gier.
Mając praktycznie 80 % rzeczy na talerzu, to chciałbym, żeby te pozostałe 20 % było odpowiedni zrobione. Mogłem oczekiwać wszystkiego na plus, ale nie dostałem, bo studio jest za mało doświadczone.
3 gry AAA gdzie 2 to średniaki
Tym gorzej dla Ciebie. Te 2 gry dla mnie nie są średniaki w moim odczucie. Wielu graczy też mają podobne zdanie. :)
W3 nie znaczą, że firma ma doświadczenie w tworzeniu gier.
Czy stworzyłeś jakieś gry? Nie? Skoro jesteś taki mądry, to IDŹ SAM ZRÓB WŁASNĄ GRĘ! Kim jesteś, żeby pouczać doświadczeni twórcy gier? Uczeń poucza mistrz. :P
Mogłem oczekiwać wszystkiego na plus, ale nie dostałem, bo studio jest za mało doświadczone.
Nie ma tytuł, który jest idealny na 100%, co może zadowolić wszystkich. A ty jesteś najbardziej wybredny i wymagający gracz, więc nie istnieje tytuł, co może Cię zadowolić na 10/10. Pogódź się z tym. Cieszmy się, co mamy. :P
Zgodzę się tylko, że Wiedźmin 3 ma dużo bugi i fabuła nie jest 100% dopracowana. Nie jest doskonały. Ale ile są gry RPG w dniu premiery od różnych firmy, które są wolne od bugi i wady? Takie gry są rzadkości.
Skoro "dużo wiesz" o tworzenie gier, to może zamiast czekać na gry od twórcy i narzekać na siłę, sam się uczysz programowanie i zrobisz własną grę po swojemu?
Nie mam nic do dodanie. :P
Widzę pewne braki w argumentacji:
1. Rozmijanie się fabuły z tzw. kanonem nie oznacza, iż jest ona przez to zła czy gorsza (czyni ją za to gorszą kontynuacją sagi, gdyby miała nią być, ale to rzecz odrębna), acz zrozumiałe, że powoduje dysonanse mentalne u fanów.
2. Już samo w sobie brzmi to cokolwiek bzdurnie
Bo? Chodzi o to i ewentualnie inne miejsca, gdzie pusty epitet zastępuje rzeczowy argument.
3. Pozostawienie pewnych kwestii wątpliwościom, domysłom czy wolnym interpretacjom nie musi stanowić wady choć zawsze lepiej dla ogólnej spójności, gdy choć autor historii ma pełną jasność.
Pamiętaj, że cały ten tekst to w gruncie rzeczy subiektywna opinia, poparta faktograficznymi porównaniami różnych aspektów gry i książek. Funkcję rzeczowego argumentu w każdym wypadku pełni zestawienie tego, co jest w grze, z tym, co jest w książkach - natomiast dopowiedzenie, że coś jest "bzdurne" czy "kretyńskie", to już moje prywatne odczucie wobec danego tematu ;)
Pamiętaj, że cały ten tekst to w gruncie rzeczy subiektywna opinia
Tak założyłem. Dopuściłem się małostkowego czepialstwa w sumie z uwagi na tytuł, który stawia tezę, iż fabuła W3 jest zła w porównaniu z fabułą książek, nie zaś - mniej podobająca się Autorowi tekstu. Fabuła gry zapewne faktycznie jest jakościowo gorsza od fabuły powieści, zatem teza raczej słuszna, w końcu scenarzysta/ści kroczą po śladach Sapkowskiego, za którym niełatwo nadążyć, więc ujmy w tym dla nich nie ma zwłaszcza, że gra to nie książka i ma własną specyfikę. Ale nie wynika owa "gorszość" z faktu, iż nie stanowi fabuła gry spójnej kontynuacji fabuły sagi. Natomiast ten fakt jak najbardziej może nie podobać się komuś, kto by chciał, by właśnie była tu taka kontynuacja. O nią wszakże trudno wobec dzieła w zamyśle skończonego i domkniętego mimo pozostawionych "exploitów" fabularnych.
Ja z kolei miałem w głowie ten zarzut, zwłaszcza w stronę W1, że scenarzyści gry podchodzą do książki nieco zbyt na kolanach, stosując swoisty recykling cytatów, ale poniekąd rozumiem takie "pokorne" podejście, jeśli celem było oddanie klimatu prozy Sapkowskiego.
To znaczy - nie było moim zamiarem porównywać jakościowo fabuły gier i książek. Chciałem tylko wskazać, jak bardzo CD Projekt RED rozjechał się z Andrzejem Sapkowskim, jeśli chodzi o wizję świata, postaci, wydarzeń etc.
Zarówno gry, jak i książki chłonąłem z zafascynowaniem, bo jedno i drugie ma świetny klimat, bohaterów, dialogi etc. Boleję tylko, że RED-zi zdecydowali się na tyle niepotrzebnych i/lub nieuzasadnionych zmian względem pierwowzoru.
A przy tym całkiem trafnie wskazałeś i pewne bolączki samej fabuły. Też mam niedosyt na odcinku logicznych konsekwencji wyborów z poprzednich części, zaś postawy i reakcje niektórych postaci czasem są mało przekonujące, dyskusyjne.
@Zdzichsiu, To znaczy ? Możesz rozwinąć ? Jak dla mnie najlepszą przygodą Geralta w Wieśku 3 jest właśnie Krew i Wino. Fabuła bardzo podchodzi mi pod książki, czyli takie duże zlecenie wiedźmińskie. Dziki Gon jest tylko kontynuacją ,,sagi". A jeżeli chodzi o książki to kontynuacji ni ma, i na pewno nie będzie. Dodatki to świetne nowe przygody rodem z książek, i to jest najlepsze.
Prawie cały główny wątek:
spoiler start
Motyw hierarchii wampirów i ich całej populacji, Regis pamiętający czasy przedkoniunkcyjne, motyw z zabiciem wampira wyższego tylko przez innego, wampir kontrolujący inne wampiry, atak chmary wampirów na miasto. No i powrót Regisa lekko naciągany (ale w sumie dobry), a do tego kompletne pomieszanie ras wąpierzów (ale to już było od podstawki).
spoiler stop
Fabuła główna z jej całym przepychem może pasowałaby do jakiegoś D&D, ale do Wiedźmina średnio.
No i daty. Tu już kompletny miks.
spoiler start
Według jednej z książek młoda Anna i jej siostra odwiedziły Calanthe w Cintrze w... 1268! 1268!
Gdzieś nawet przewija się data turnieju w 1290. Aha, ciekawe. Gra dzieje się w 1273/4.
spoiler stop
No i winnica, ale to jestem w stanie pominąć.
Ostatnio odświeżam książki i powiem coś, co przyszło mi do głowy po raz pierwszy po premierze pierwszego Wiedźmina: to książki są moim zdaniem słabe na tle gier. ;-) Może oprócz dwójki, ale jedynka i trójka zostawiają prozę w tyle. Zwłaszcza wiedźmiński klimat trójki (zlecenia, Kaer Morhen, zbroje wiedźmińskie, inni wiedźmini i tak dalej) jest tym, czego brakowało i prozie i w sumie poprzednikom.
Ogólnie tak jest, że fabuła z gier wydaje się infantylna i głupia jeśli porównać ją do tej z filmów czy książek. Gry to młode medium dużo jeszcze przed nimi, ale i tak uważam, że dokonał się pod tym względem spory postęp. I akurat Wiedźmin 3 w porównaniu do innych gier wyznacza nowe standardy w sposobie narracji. Od dłuższego czasu widać, że większość twórców idzie w "filmowość", choć ja uważam, że gry powinny wykształcić własny, unikalny sposób opowieści. Myślę, że narracja poprzez otoczenie oraz interakcję gracza z nim jest dobrym punktem wyjścia do tego by gry nie musiały aspirować do miana filmowych.
Mimo to sposób prezentacji fabuły i dialogów w Wiedźminie 3, a także one same zasługują na pochwałę. Do tego dodać świat wykonany z dużym rozmachem... Świetnie ogląda się te dialogi, niczym dobry serial, choć po przejściu gry dochodzi do nas, że niezbyt wiele było w grze rozgałęzień, sposobów poprowadzenia rozmów, czy chociażby różnych wariantów wykonania tego samego zadania. Choć ja też mam co nieco fabule W3 do zarzucenia, by się nie powtarzać wkleję fragment swojej recki z Filmweba:
Dziwne jest, iż w tak rozbudowanej fabularnie grze końcówka została potraktowana troszkę po macoszemu, przez co czułem się jakby coś mi umknęło, zabrakło też czegoś co rozbiłoby mnie na małe kawałeczki i nie mógłbym się pozbierać przez kilka dni. Po ukończeniu wątku głównego poczułem jedynie lekki smutek za minioną przygodą, raczej zawsze mi towarzyszący przy produkcjach w których spędziłem sporo czasu i mimo wszystko zżyłem się z tym światem oraz jego bohaterami. Brakuje większej ilości odcieni szarości za którą poprzednie części były tak chwalone. Główni antagoniści są żałośnie płytcy, a Dziki Gon, niegdyś owiany ponurą aurą tajemnicy, staje się zbiorowiskiem złodupców rzucającym oklepane do bólu teksty w stylu: "Nawet jeśli mnie zabijesz to i tak mnie nie pokonasz!!! BUAHAHAHA!11!!". Nie ma tutaj jakiegoś drugiego dna, usprawiedliwienia ich działań, próby zrozumienia motywów. To są główni źli i koniec, kropka. Finito. Możemy zapomnieć o rozmowie podobnej do tej jaką toczyliśmy z Jakubem de Aldersbergiem w "Wiedźminie". Jedną z niewielu intrygujących, w wątku głównym, postaci jest Avallac'h, którego motywacje wydają się nie do końca jasne, więc czujemy, iż nie możemy mu zaufać w stu procentach. Zaskoczyło mnie też spłycenie całego tła wojennego. Cesarz Emhyr to światła, choć trochę bezbarwna, persona. Radowid stał się szaleńcem zdolnym do bezsensownego okrucieństwa, a przedstawiciele Kościoła Wiecznego Ognia to zwykli fanatycy, sadyści i w ogóle najgorsze zło jakie stąpa po tym świecie. Trochę szkoda, że tak jednowymiarowo zostało to ukazane.
Akurat fabuła, dialogi, świat, oprawa audiowizualna to ta lepsza strona W3. Jest jeszcze ta druga, gorsza, a więc mechaniki wszelakie zaimplementowane w grze, które w większości pasują jak pięść do nosa. Jeśli wgłębimy się mechanikę to można w niektórych miejscach można złapać się za głowę. Czasami myślę, że Wiedźmin 3 lepiej wypadłby jako gra akcji w stylu RDR zamiast wpychać do gry coś kompletnie niepasującego byleby móc pisać, że jest to RPG. Pomimo tego całego rozmachu czegoś Wiedźminowi 3 brakuje co sprawiłoby, że chciałoby się tą grę przejść co najmniej kilka razy. Naturalnie, jednym z czynników troszkę zniechęcających do powrotu jest sama długość gry. Mi licznik w grze wskazuje, bodajże, 288 godzin, a przecież jeszcze nie ukończyłem Krwi i Wina, w drugim dodatku spędziłem może jakieś 10 godzin.
PS. Pisz Draug jak najwięcej na blogu, zwłaszcza o erpegach. :P
Zgadza się, niewielka liczba fabularnych rozgałęzień i miałkość czarnych charakterów to kolejne zarzuty, które przedstawiłbym wobec Wiedźmina 3. Ale to już temat na inny artykuł, podobnie jak kwestie mechaniczne, z których też nie jestem do końca zadowolony w Dzikim Gonie (czemu zresztą dawałem już trochę wyraz na łamach GRYOnline.pl, np. w porównawczym tekście rocznicowym o Wiedźminie 2 i 3).
I dzięki za dobre słowo, może faktycznie popiszę więcej :)
Nie znam fabuły z gry, ale opowiadania były jeszcze jako-tako, część średnich, inne bardzo dobre. Ale teraz próbuje po raz trzeci zmóc Krew Elfów i nie daje rady - melodramatyczny banał i nudna grafomania. Może się z czasem rozkręca, ale ciężko przez te pompatyczne dialogi i monologi przebrnąć
Dodałbym od siebie(i pewnie głównie dla siebie) zniszczenie wizerunku Yennefer. Miała być 'nagrodą' po niemal zerowych wspominkach w W1 i W2(prócz końcówki) a okazała się 'lodowatym fochem' jeszcze gorszym niż w książkach. Pomimo tego jaka była to uznałem Yen za 'tę właściwą' w książkach i lubiłem a Triss jako tylko przelotny romans Geralta. Jednak obie panie zostały 'zniszczone' w W3. Triss która ostro przejęła inicjatywę w W1 i W2, która była niezłą bitch a zarazem wspaniałą pomocniczką dla Geralta w W3 znowu kuli ogon i robi smutne minki bo boi się powrotu Yen. Do tego brzydko się ubiera ale mniejsza z tym. Yen za to ma cały czas 'ból dupy' i nawet po spotkaniu po latach rzuca oschłym 'szukaj Ciri' i to na tyle. Po zakończeniu książki, gdzie prawie straciła życie by ratować Geralta, po tym że dla niej się poświęcił i wymienił z Dzikim Gonem, po tym, że nie pamiętał i jest tylko częściowo winny liczyłem na mocne przytulenie a potem ewentualnie plaskacz 'za Triss'. Niby zrozumiany jest foch ale nawet potem wciąż jest tylko marudną nastolatką. Nawet to, że jest piękna, seksowna, czasem miła i coś pomruczy nic nie zmienia. W zadaniu z dżinnem też nic pięknego nie czuć. Niby ta część miała sprawić, że do siebie wrócą, do tego piosenka o ich romansie(Wilcza Zamieć mnie akurat się nie podoba jak mało komu) i specjalne scenki. Triss za to została odstawiona na bok. Choć coś tam ponoć zmienili po pół roku. Tak na prawdę to najbardziej mnie kręciła krótka akcja z Keirą, choć babka sama w sobie odpycha. Rok temu zakończyłem grę wybierając Yen, potem zdradziłem ją z Shani ale kolejne przejście będzie z Triss. Bo to ona jest jednak 'tą właściwszą' w trylogii growej. Po to zaczął się romans w W1 na nowo z doroślejszą i bardziej kobiecą Triss a zresetowana Yen pokazuje, że Ostatnie Życzenie było ogromną pomyłką. Tak to wygląda dla mnie właśnie w W3. Każdy ma wybór i może to inaczej widzi, mi szkoda, że powrót długo oczekiwanej czarodziejki w czerni i bieli został słabo przemyślany. No i ten głos... okropny i dręczący ;)
Pomimo tego, że bardzo lubie Eskela to niech on sobie jakiegoś Sukkuba przygrucha. Poza tym taki z niego nieśmiałek i milczek i nie widzę go z 'grową Triss'. Eskel to nie kobieciarz i nie nadaje się do związku. Triss za to strasznie mocno kocha Geralta i pokazuje to w całej trylogii. Zrobiła o wiele więcej dla niego i wciąż by chciała być życiową towarzyszką. Nie jak zabawa Yen 'raz jestem miła bo chce się ruchać a innym razem potraktuję jak psa'. Miłe czasy z Yen zakończyły się na Wyspie Jabłoni. Gry tak poprowadziły losy postaci, że teraz widzę Geralta właśnie z Triss. Uprawiających wino i odpoczywających po przygodach.
No nie wierzę, ktoś odważył się publicznie skrytykować fabułę naszego "dobra narodowego".
Na prawdę cieszę się że nie jestem jedynym, który nie udaje, że nie ma żadnych niedociągnięć fabularnych w Wiedźminie 3. Dla mnie 3 część serii jest ogromnym rozczarowaniem, wybory z poprzednich części nie liczą się praktycznie w ogóle, Dziki Gon jest przedstawiony absolutnie po macoszemu ( po mimo tego, że był budowany jako zło ostateczne od 1 części ) a o 12 dialogach Eredina lepiej nie wspominać. Iorweth i Saskia są całkowicie ignorowani przez całą oś fabularną, jest o nich wspominka tylko w 1 dialogu!
Z Radowida zrobili Hitlera wiedźminlandu i nie mamy żadnego powodu aby go nie uśmiercać, ponieważ oprócz jego ogromnego okrucieństwa Nilfgaard jako najeźdźcę ukazano jako bardzo niewielkie zło konieczne, które w sumie jest ok, mimo zajmowania siłą terenów Północy. A co do wojny to w grze jej praktycznie nie ma, są tylko ( bardzo dobrze przedstawione ) jej skutki .
Inną sprawą są relacje Ciri - Yennefer. W sadze Ciri chciała być nazywana Ciri z Vengerbergu, tak bardzo szanowała i kochała swoją przybraną matkę. W grze natomiast lekko mówiąc nie darzy już Yen taką samą sympatią jak dawniej, nawet pomimo tego, że Yeneefer podczas spotkania w Kaer Morhen rzuca się Ciri na szyję krzycząc: "Córeczko!" Redzi tłumaczą to tym, że nie chcieli jeszcze bardziej komplikować relacji Ciri z innymi postaciami, by nowi gracze się nie pogubili, ale to tak jakby robili placek albo tort i nie dodali do niego jajek, bo przepis będzie zbyt skomplikowany. To nie może działać.
Tego typu rzeczy to tylko wierzchołek góry lodowej, o wyciętym contencie aż strach wspominać. Jednak jeśli ktoś chce to mogę napisać o nim to i owo.
Ps. Wiem, że na pewno zostanę obrzucony błotem, ale po prostu nie mogę wytrzymać kiedy widzę, że ktoś pisze, że Wiedźmin 3 to arcydzieło fabularne. Pozdrawiam.
Pss. Tym, którzy będą tutaj wypominać ( genialny i świetnie przemyślany z resztą ) wątek Barona chcę tylko powiedzieć, że gra ma podtytuł "Dziki Gon" a nie "Krwawy Baron".
Pss. Tym, którzy będą tutaj wypominać ( genialny i świetnie przemyślany z resztą ) wątek Barona chcę tylko powiedzieć, że gra ma podtytuł "Dziki Gon" a nie "Krwawy Baron". <- gdyby miała podtytuł "Krwawy Baron", to byłaby to jedna z najlepszych gier jakie kiedykolwiek się ukazały.
Ponownie wbrew większości nie uznaję wątku Barona za arcydzieło. Cały ten wątek jest dobrze zrobiony i ma ciekawe konsekwencje ale pomimo tego, że pomogłem mu to nie polubiłem tej postaci. Burak z niego i zbyt wiele narozrabiał. Może zbyt wiele było pokazane na gameplayach, może za dużo spoilerów znałem. Podróżowanie po 'smutnym i dołującym' Velen nie należy do moich ulubionych. Dużo bardziej wolę pomoc dzieciakom Cracha a zwłaszcza Cerys, która jest moją ulubioną kobiecą postacią w grze. To jest idealna babka dla Geralta ;)
Iorweth i Saskia są całkowicie ignorowani przez całą oś fabularną, jest o nich wspominka tylko w 1 dialogu!
O, przytoczysz, jaki to dialog (z kim, w jakich okolicznościach etc.)? Bo chyba mi umknął :)
@Draugnimir
Jak jest drogowskaz "Kapliczka Wiecznego Ognia", to musisz jechać dalej za rzekę i po posterunku na północ i będzie ognisko, przy którym odbędzie się dialog.
A o Iorwethcie mówią jakieś elfy w randomowych kwestiach, że podobno chodzą plotki, że nie żyje.
Wiele zostało wycięte z gry. Przykładowo wątek Iorwetha, miał się pojawić ale ostatecznie został wycięty z gry z nieznanego (przynajmniej mi) powodu. Podejrzewam, że te nieścisłości to po prostu to co zostało po wycięciu niektórych fragmentów gry w fazie produkcji. Tak było również z Wiedźminem 2.
A jeśli chodzi o idiotyczne sytuacje to mnie najbardziej rozwalił Dijkstra, który rzucił się na Geralta z toporem. Jeśli miałbym przełożyć to na gothicowy język to tak jakby Wrzód rzucił się na maksymalnie dopakowanego Beziego z magicznej zbroi dzierżącego URIZIEL.
Tak, to jeden z największych zgrzytów charakterologicznych. Dijkstra, inteligentny, przewidujący, sprytny, a przy tym otyły i kulawy rzuca się na wiedźmina, którego w dodatku zna i osobiście i z reputacji, jak ostatni idiota z życzeniem śmierci.
Fakt. Popełnił tak oczywisty błąd. :P
@Draugnimir Jeśli chodzi o Saskię to w rozmowie z Filippą Eilhart możemy się jej spytać czy wie co się stało z Saskią, a ona odpowiada, że nie wie. Serio to tyle. A co do Iorwetha to @Zdzichsiu już wyjaśnił.
CD Projekt RED poszedł po linii najmniejszego oporu, zamiast wziąć przykład chociażby z BioWare, które w trylogii Mass Effect potrafiło ciągnąć z gry na grę nawet najmniejsze wątki, przenosząc konsekwencje naszych decyzji.
Hola, hola, hola, tak daleko to bym się nie zapędzał, bo Mass Effecty to akurat przykład jak koncertowo spieprzyć możliwość, jaką daje import zapisu stanu gry z poprzednich części (przoduje w tym zwłaszcza trójka). Tu jest dokładnie to samo - postacie kluczowe dla poprzednich części albo są wspomniane w logach/mailach albo co najwyżej dają zadanie do wykonania (poza kilkoma wyjątkami, które są na zawsze w drużynie). Podobna sprawa tyczy się też Dragon Age'a, gdzie Bioware poszło o krok dalej, przywracając zabite postacie, gdy im to pasowało.
Nie twierdzę, że Mass Effect realizuje przenoszenie wyborów idealnie, ale nawet wspominki w mailach i pojedyncze zadania to poziom wyżej niż to, co reprezentuje sobą Wiedźmin 3, mam wrażenie ;)
A co do tego przywracania zabitych postaci - podasz jakiś przykład? :)
Ale Bioware kolejne czesci gry adresowalo do tej samej widowni. W3 w glownej mierze adresowany byl do nowej publicznosci. Kontynuacja watkow okazala sie zapewne gra niewarta swieczki bo naklady bylyby niewspolmierne do ilosci ludzi, ktorzy w ogole by je dostrzegli.
"A co do tego przywracania zabitych postaci - podasz jakiś przykład?"
W ME3 masz Sheparda, który w ME2 możne zginąć.
W Inkwizycji Leliane.
A co do tego przywracania zabitych postaci - podasz jakiś przykład? :)
spoiler start
Leliana - możliwa do zabicia w Origins, powraca do życia w dwójce i Inkwizycji. Celowy retcon.
Morrigan - do zabicia w Witch Hunt, ale tu Bioware sprytnie zrobiło -> wpada w Eluvian
Zevran - do zabicia w Origins, wraca w DA2. Podobno bug w imporcie, ale o ile wiem tego nie naprawili
spoiler stop
Ale Bioware kolejne czesci gry adresowalo do tej samej widowni. W3 w glownej mierze adresowany byl do nowej publicznosci
Nieważne, do jakiej publiczności był kierowany Wiedźmin 3 - deweloperowi o takiej renomie jak CD Projekt RED po prostu nie przystoi ignorowanie fanów i wycinanie ważnych dla nich wątków (zwłaszcza że ta rzekoma nowa publiczność i tak składałaby się w znacznej mierze z fanów właśnie) ;)
Co do podanych przykładów wskrzeszanych postaci - dzięki za przypomnienie. BioWare faktycznie poniosła fantazja przy kreśleniu w scenariuszu swobody w uśmiercaniu bohaterów przez wybory gracza. Swobody, która potem odbiła im się czkawką, gdy wyciągnięto wniosek, że w kolejnych odsłonach serii fajnie byłoby pozwolić graczom spotkać starych znajomych.
Więc z jednej strony studiu faktycznie należy się prztyczek w nos za niekonsekwencję, ale z drugiej - z dwojga złego chyba jednak wolę spotykać postaci znane i lubiane, niż wymagać od dewelopera, by trzymał się skrupulatnie skutków ekstremalnych sytuacji, które zostały przewidziane w scenariuszu (bo uśmiercenie Sheparda w ME2 wymaga nie lada talentu IMHO, Leliany raczej też nie zabił co drugi gracz ;) ). Wymagałbym natomiast, by deweloper po prostu nie przewidywał w scenariuszu tak skrajnych sytuacji, przez które będzie musiał świecić oczami przy tworzeniu kolejnych gier z serii :)
Ewentualnie można pokusić się o wytłumaczenie - choć jest ono może trochę naciągane - że gracze, którzy doprowadzili do śmierci Sheparda czy Leliany, po prostu nie podlegają importowi zapisów w kolejnych odsłonach serii i muszą zaczynać "na czysto" ;)
Tylko różnica jest taka, że Bioware miał dokładnie zaplanowaną trylogię, a Redzi wypuszczając Wiedźmina 1 nie spodziewali się w przyszłości aż takiego sukcesu marki na całym świecie. Pewnie teraz zrobiliby kilka rzeczy inaczej tak żeby ewentualne rozwidlenia były łatwiejsze do zrealizowania, a tak to w każdej części decydujemy o przyszłości kilku królestw. Dochodzą do tego problemy z silnikiem pierwszej części gry.
Większym problemem jest jakość tego co jednak nawiązuje do poprzednich części. Np. taki Roche. Wraca w tej części i jest w sumie tylko zwykłym NPC. Żadnego progresu jeśli chodzi o jego postać, charakter, po prostu daje nam dwa questy. Letho to samo. Bioware robiło to o wiele lepiej i postacie się zmieniały z części na część w takim Mass Effect. Tutaj równie dobrze mogłoby tych powracających postaci nie być.
"Jedynka" faktycznie stanowi osobną całość, ale tworząc Wiedźmina 2, CD Projekt RED pewnikiem miał już w planach "trójkę" (w końcu Zabójcy królów kończą się sporym cliffhangerem) - a w takiej sytuacji można było lepiej zaplanować przeniesienie wątków z jednej gry do drugiej ;)
Jasne że zawsze mogło być lepiej, ustosunkuję się jednak do części wypowiedzi.
" i przekreślając wiele rzeczy, które zostały zapisane w książkach (zwłaszcza w wątku Nimue i Condwiramurs). "
Ale dlaczego przekreślając? Cały ten wątek polegał na śledzeniu nieznanej, czy może raczej zapomnianej historii Geralta i Ciri i porównaniu tego do legend które po nich pozostały. Jeśli chodzi o Białe Zimno, nigdy w tekście źródłowym nie padło stwierdzenie czym ono jest, zawsze były to tylko domysły, niezależnie co Sapkowski mówił w wywiadach. Mi również Białe Zimno jako główny antagonista średnio się podoba, jednak ma potencjał fabularny w przypadku Wiedźmina 4, czy raczej Ciri 1 i powiązania tego z kwestią Niszczyciela światów (wszak czym owo Zimno było, nie wiemy).
"Z poważnych planów Loży wobec Ciri zostało niewiele poza paroma groźnymi frazesami. Ot, jeden z wielu wątków o niewykorzystanym potencjale."
Loża już wtedy ledwo zipała, jakiekolwiek plany, mogły się skończyć jedynie na planach, bo żadna z czarodziejek nie miała już wpływu na decyzje władców, a co za tym idzie, nie było szans spiknąć Ciri z żadnym z książąt i stworzeniem marionetkowego kraju magików.
"Owszem, przypuszczalnie to właśnie przywódca Czerwonych Jeźdźców odpowiada za śmierć poprzedniego króla Aen Elle, Auberona Muircetacha – ale oryginalnie było to nieumyślne zabójstwo. „RED-zi” zrobili z Eredina – tego niebezpiecznego, ale czarującego elfa, który wywoływał w Ciri fascynację – perfidnego, szkaradnego truciciela, który na dodatek dokonuje zamachu stanu w wyjątkowo infantylny sposób („Umarł król, niech żyje król”)."
Nieumyślne według Eredina, według Ciri Krogulec wiedział co podaje Auberonowi. Ot kwestia interpretacji.
"nilfgaardzkiemu władcy potrzebna jest następczyni tronu ze względu na rosnącą w siłę opozycję. Opozycję, której „bunt nigdy nie wyszedł poza fazę mglistych planów”, jak mówi Jaskier w jednym epilogu… albo która doprowadziła do morderstwa cesarza, jak dowiadujemy się w drugim wariancie zakończenia."
Z książek wiemy że Emhyr został zabity przez Vortisa (czy raczej objął stanowisko po przewrocie), mamy tu do czynienia z kolejną grą na wydarzeniach książkowych i dodania czegoś od siebie.
"Jakby tego było mało, „RED-zi” wykreślili też prawowitą cesarzową – zaślubioną przez Emhyra pod koniec „Pani Jeziora” fałszywą Cirillę (uznaną przez władców Królestw Północy za gwarant praw Nilfgaardu do Cintry)"
Akurat fałszywa Ciri miała bardziej ugłaskać opozycję w Nilfgaardzie, niż być gwarantem czegokolwiek. Ta postać miała marginalne znaczenie, miała zostać zabita niedługo po ślubie, na co nie pozwoliło Emhyrowi sumienie. Z punktu widzenia opowieści jedyne na co może wpłynąć, ta postać, dotyczy opozycji w Nilfgaardzie, która mogłaby za jej pomocą próbować pokazać nieudolność Cesarza, ale jak wiemy większość opozycji była wtedy na wojnie (tak samo było w Pani Jeziora- konflikt miał odciągnąć wrogów od Emhyra i dać mu czas na znalezienie Ciri), ot, jej brak nie wpływa na nic, ale też nie świadczy o tym że została wymazana z kanonu.
"Więc Emhyrowi zostaje wmówione, że Ciri nie żyje, a ta potem zdobywa sławę na całym Kontynencie i nie wynikają z tego żadne konsekwencje? To już wolę wierzyć, że cesarzowi po prostu odechciało się córki na tronie Nilfgaardu."
Odpuścił, tak jak to zrobił w Pani Jeziora. Nie chciał sadzać Ciri siłą na tronie, skoro ona tego nie chciała, wygrał też wojnę, więc opozycja znowu traciła argumenty.
"po mocnym „występie” w Wyzimie w pierwszym Wiedźminie straszliwa plaga zupełnie zanika, a CD Projekt RED osią fabuły czyni bardziej oklepane i „romantyczne” motywy"
Catriona podczas wydarzeń z trzeciego Wiedźmina dogasała (już w pierwszej części została opanowana i ograniczona do kilku dzielnic Wyzimy), epidemia ta wybuchała w różnych odstępach czasu w Wiedźminlandzie, w czasie pierwszego Wiedźmina, była to bodajże druga plaga Catriony. Ergo, nie miała przełożeń na wydarzenia z gry.
"Wspomniałbym chociażby o Kaer Morhen, którego lokalizacja stanowiła niby pilnie strzeżony sekret, a droga do którego okazała się wszystkim świetnie znana, gdy przyszło do toczenia bitwy z Dzikim Gonem."
A wcześniej dla atakujących twierdzę chłopów i magów, którzy wymordowali większość wiedźminów w niej przebywających. Lokalizacja twierdzy nie była tajemnicą, jedynie droga do niej prowadząca była dobrze zamaskowana i trudna, co zauważyła sama Triss, jadąc do niej na wezwanie wiedźminów w sadze.
" O Loży Czarodziejek, której rola została zredukowana do pomocy w walce z Eredinem – nie licząc kilku rozmów, w których słyszymy od Filippy Eilhart o dużych ambicjach Loży, ale z których koniec końców nie wynika nic ponad jedną konwersację z udziałem Ciri."
Jak już pisałem, Loża dogasała, w tym samym roku w którym dzieje się trzecia cześć, Filippa zostaje w brutalny sposób zamordowana, niedługo później to samo spotyka jej przyjaciółki, a sama loża od rozpoczęcia polowania na czarownice, nie ma możliwości osadzenia Ciri na żadnym z tronów (co było jej pierwotnym planem).
"O tyleż smutnej, co idiotycznej historyjce Margarity Laux-Antille o unicestwieniu czarodziejskiej szkoły w Aretuzie przez Radowida – szkoły zlokalizowanej na kontrolowanym przez Nilfgaard temerskim wybrzeżu, gdzie wpływy redańskiego króla i jego Łowców Czarownic nie miały prawa sięgnąć."
A która została zlikwidowana niedługo po obradach w Loc Muinne, zaraz po których rozpoczęło się polowanie na czarownice. Nilfgaard był jeszcze daleko.
"O Morvranie Voorhisie, który w „Pani Jeziora” jest opisany jako „malutki”, a w grze objawia nam się jako dorodny młodzieniec i dowódca dywizji „Alba”."
Równie dobrze mógł mieć z 16 lat (+3 w Dzikim Gonie), Cahir również mimo młodego wieku plasował się dość wysoko w Cesarstwie.
"Wreszcie o Annie Henrietcie w dodatku Krew i wino, która ledwie przypomina swój książkowy pierwowzór (stała się stanowczo zbyt „ogarnięta”). "
A co świadczyło o tym że w sadze nie była ogarnięta? Była dość barwną postacią, ale na pewno nie była mało ogarnięta, lud ją uwielbiał, książę po tym jak dowiedział się o jej romansie z Jaskrem, nic jej nie zrobił, więc ciężko nazwać ją nieogarniętą, bardziej "odrealnioną".
"Samego Zakonu natomiast nie ma w ogóle – pojawia się dopiero w Sercach z kamienia, a i to chyba tylko dlatego, że deweloperowi potrzebny był nowy rodzaj humanoidalnego przeciwnika dla Geralta. "
Zakon został rozwiązany, a jego rycerze wcieleni w szeregi Łowców czarownic, intryga Jakuba odeszła z jego śmiercią, nie wiem jakich wzmianek oczekiwałeś?
"Zabicie lub oszczędzenie Letho w wielkim finale przekłada się tylko na jedno zadanie poboczne w Dzikim Gonie. "
Można go wezwać do obrony Kaer Morhen.
"Najmniejszego znaczenia nie mają natomiast losy ani Stennisa, ani Saskii. No i dochodzi do tego absencja Iorwetha, ale nad nią akurat pochylano się już wielokrotnie."
Gra dzieje się w zupełnie innym rejonie świata, o Vergen i całym Aedirn wiadomo tylko tyle że zostało zajęte przez wojska Nilfgaardu, a te postaci nie mają żadnego znaczenia z perspektywy historii. Dziwne by było gdyby wszyscy nagle znaleźli się w okolicy Novigradu, więc nie ma o nich wzmianek, tak samo jak o Borchu, sytuacji w Tir Na Lia i całej masie innych postaci w sadze.
"Dla Vernona nie ma znaczenia, czy w Zabójcach królów Geralt był z nim, czy z Iorwethem - w Dzikim Gonie na powitanie i tak nazwie wiedźmina swoim „druhem". A potem okaże mu nieufność."
Vernon w ścieżce Iorvetha kilkukrotnie ratuje życie Wiedźminowi, nigdy nie traktował go jako wroga, wiec czemu miałby nazywać go inaczej. Geralt zrobił to co w zasadzie Roche mu kazał- ruszył za królobójcom.
Nieścisłości można też wytykać samemu Sapkowskiemu, wiedźmini o których kilka lat wcześniej Valerad w ogóle by nie pomyślał, najbzdurniejszy twist z chęcią oddania moczu, która ma wpływ na losy świata, itd.
"Gra dzieje się w zupełnie innym rejonie świata, o Vergen i całym Aedirn wiadomo tylko tyle że zostało zajęte przez wojska Nilfgaardu, a te postaci nie mają żadnego znaczenia z perspektywy historii. Dziwne by było gdyby wszyscy nagle znaleźli się w okolicy Novigradu, więc nie ma o nich wzmianek, tak samo jak o Borchu, sytuacji w Tir Na Lia i całej masie innych postaci w sadze."
No tutaj to już poleciałeś, już pomijając to że Iorweth był ważną częścią fabuły 3 części do około 2014 r ( gdyż potem najpewniej został wycięty, bo zniknął z dyskusji między deweloperami ), to przecież jedynie od pisarzy zależało czy dana postać będzie miała znaczenie w historii, czy też nie. Twój argument jest, za przeproszeniem, z pupy wzięty. No i rzeczywiście, przecież kobieta mogąca zmieniać się w smoka nie może mieć żadnego znaczenia z perspektywy historii i wojny XD. A tak w ogóle to co ma do rzeczy sytuacja w Tir Na Lia i Novigrad. To co ty piszesz to jakaś czysta abstrakcja. No wybacz ale taka prawda.
"Catriona podczas wydarzeń z trzeciego Wiedźmina dogasała (już w pierwszej części została opanowana i ograniczona do kilku dzielnic Wyzimy), epidemia ta wybuchała w różnych odstępach czasu w Wiedźminlandzie, w czasie pierwszego Wiedźmina, była to bodajże druga plaga Catriony. Ergo, nie miała przełożeń na wydarzenia z gry."
Fani na forum dokopali się do bardzo rozbudowanego, ciekawego i niestety wyciętego questa, który był związany z zamachem na Radowida, i który miał najpewniej wpłynąć na wynik III wojny północnej. W skrócie chodziło o to że był jakiś psychopatyczny doktorek testujący plagę Catriony w Velen, i mieliśmy mieć ponoć na końcu wybór czy oddać wyprodukowane przez niego antidotum na nią wojskom Nilfaardu i tym samym zakończyć Catrionę w Nilfgaardzie ( w którym to plaga ta się zaczęła ) czy też nie. Więc nie wyjeżdżaj mi tu z tym, że Catrionę opanowano w Wiedźminlandzie, Redzi ją po prostu wycięli.
Pozdrawiam
"najbzdurniejszy twist z chęcią oddania moczu, która ma wpływ na losy świata"
Przypomnisz o co chodzi? Nie potrafię skojarzyć o którą scenę konkretnie chodzi.
"No tutaj to już poleciałeś, już pomijając to że Iorweth był ważną częścią fabuły 3 części do około 2014 r ( gdyż potem najpewniej został wycięty, bo zniknął z dyskusji między deweloperami ), to przecież jedynie od pisarzy zależało czy dana postać będzie miała znaczenie w historii, czy też nie. Twój argument jest, za przeproszeniem, z pupy wzięty. No i rzeczywiście, przecież kobieta mogąca zmieniać się w smoka nie może mieć żadnego znaczenia z perspektywy historii i wojny XD. A tak w ogóle to co ma do rzeczy sytuacja w Tir Na Lia i Novigrad. To co ty piszesz to jakaś czysta abstrakcja. No wybacz ale taka prawda."
Tak, Alvin, znaczy Iorveth i jego wiewiórki nie ma żadnego wpływu na główną oś opartą o Ciri i Gon, tak samo jak tego wpływu nie ma (czy ma minimalny) Roche. Ja rozumiem że niektórzy chcieliby żeby scenarzyści wrzucili do Novigradu wszystkie postaci jakie się tylko dało, jednak bardziej by to skrzywdziło historię, niż jej pomogło, bo czemu niby Iorveth, walczący wcześniej o Vergen, miał nagle udać się na pogranicze Redańsko-Temerskie, lub do miasta w którym wiewióry były niezbyt miłymi gośćmi (lekko mówiąc), poza fanserwisem oczywiście?
Natomiast smoczyca miała gdzieś tą wojnę, o Vergen warto było walczyć i ginąć, bo miała być to enklawa dla wszystkich którzy jej potrzebowali, a Nilfgaard i Redania? Czemu miałaby się w tą wojnę angażować? Jedynym powodem byłoby wyżej wymienione miasto i zapewne albo broniłaby go do końca, albo poddała czarnym w zamian za zachowanie jakieś niezależności.
I powiedz co tu ma to że miał być? Widać z jakichś względów go nie umieścili, a z ich wypowiedzi wynikało to o czym piszę wyżej (brak powodu by umieścić wszystkich w jednym małym wycinku świata.
"Fani na forum dokopali się do bardzo rozbudowanego, ciekawego i niestety wyciętego questa, który był związany z zamachem na Radowida, i który miał najpewniej wpłynąć na wynik III wojny północnej. W skrócie chodziło o to że był jakiś psychopatyczny doktorek testujący plagę Catriony w Velen, i mieliśmy mieć ponoć na końcu wybór czy oddać wyprodukowane przez niego antidotum na nią wojskom Nilfaardu i tym samym zakończyć Catrionę w Nilfgaardzie ( w którym to plaga ta się zaczęła ) czy też nie. Więc nie wyjeżdżaj mi tu z tym, że Catrionę opanowano w Wiedźminlandzie, Redzi ją po prostu wycięli. "
Ale o czym ty piszesz? Wycieli, bo nie pasowała do tego co tworzyli, rozumiesz? Dogasała w pierwszej części, a według Sapkowskiego i jego chronologii świata, w tym roku plagi żadnej już nie było. Ot zmienili to bo mieli taką ochotę, niezależnie jak bardzo to zadanie mogło się komuś podobać, czy też nie.
Przypomnisz o co chodzi? Nie potrafię skojarzyć o którą scenę konkretnie chodzi.
Obstawiam, że chodzi o Czas pogardy i scenę w Aretuzie, gdzie Geralt zamiast wysikać się do doniczki, wyszedł na zewnątrz i wydarzenia potoczyły się tak, a nie inaczej.
Ale dlaczego przekreślając? Cały ten wątek polegał na śledzeniu nieznanej, czy może raczej zapomnianej historii Geralta i Ciri i porównaniu tego do legend które po nich pozostały. Jeśli chodzi o Białe Zimno, nigdy w tekście źródłowym nie padło stwierdzenie czym ono jest, zawsze były to tylko domysły, niezależnie co Sapkowski mówił w wywiadach
Bo w wątku Nimue dowiadujemy się o postępach zlodowacenia na Kontynencie z minionych dziesięcioleci - postępach, których nie byłoby, gdyby dziesiątki lat wcześniej Ciri rozprawiła się z Białym Zimnem (jak to ukazano w Dzikim Gonie). A skoro sam Sapkowski wyjaśnił, iż pod mianem Białego Zimna kryło się właśnie zwykłe zlodowacenie (co jest wyjątkiem, bo AS nie zwykł dzielić się interpretacjami "sagi"), to trudno upierać się, że nadal nie wiemy, czym ono było ;)
Loża już wtedy ledwo zipała, jakiekolwiek plany, mogły się skończyć jedynie na planach
Ale z pomocą kogoś tak potężnego jak Ciri Lożę na pewno dałoby się odbudować. I skoro wybory gracza mogły doprowadzić do udania się Ciri do Nilfgaardu, to równie dobrze dodatkowy wariant zakończenia mógł przewidywać, że zostanie ona czarodziejką - zwłaszcza jeśli do gry wprowadzono "poważną" rozmowę z członkiniami Loży, która sugerowała, że taki bieg wypadków jest możliwy (wygląda to jak zalążek wątku, który porzucono na którymś etapie produkcji gry) :)
Nieumyślne według Eredina, według Ciri Krogulec wiedział co podaje Auberonowi. Ot kwestia interpretacji.
To prawda, ale bardziej wiarygodny jest jednak Eredin, zwłaszcza że po jego stronie wydaje się stać sam narrator/Sapkowski:
"(...) Przedawkował ten środek na wigor. Ten, który mu dałeś. A może to wcale nie było na wigor?
- O czym ty mówisz?
- On umarł.
Szybko otrząsnął się z zaskoczenia, nagle rzucił się na nią (...)"
I dalej Ciri też dopuszcza opcję przypadkowego zabójstwa: "Poza tym to on, rozmyślnie lub nie, zabił Króla Olch. A za to należał mu się ból"
Oczywiście nie daje nam to stuprocentowej pewności, że Eredin nie działał z premedytacją, ale ta opcja wydaje mi się jednak bardziej prawdopodobna.
Akurat fałszywa Ciri miała bardziej ugłaskać opozycję w Nilfgaardzie, niż być gwarantem czegokolwiek
Raczej jeszcze bardziej rozsierdziła opozycję, jeśli już (która liczyła na poślubienie przez Emhyra córki jednego ze szlachetnych nilfgaardzkich rodów). A czy miała znaczenie marginalne, czy nie - powinna zostać przynajmniej wspomniana. Z pytaniem: "Duny, po co ci zapomniana córka (o której notabene nikt nie powinien wiedzieć, że jest twoją córką), skoro masz cesarzową, która mogłaby po prostu urodzić ci syna?". Tutaj można wymyślić tysiąc powodów - ale grunt, żeby taka kwestia została w ogóle poruszona. A nie została :)
Catriona podczas wydarzeń z trzeciego Wiedźmina dogasała (już w pierwszej części została opanowana i ograniczona do kilku dzielnic Wyzimy), epidemia ta wybuchała w różnych odstępach czasu w Wiedźminlandzie, w czasie pierwszego Wiedźmina, była to bodajże druga plaga Catriony. Ergo, nie miała przełożeń na wydarzenia z gry.
Podstawowy problem polega właśnie na tym, że już w pierwszym Wiedźminie Catriona została opanowana - choć miało na nią nie być lekarstwa według informacji z "Pani Jeziora"
Lokalizacja twierdzy nie była tajemnicą, jedynie droga do niej prowadząca była dobrze zamaskowana i trudna
A to nie na jedno wychodzi? :P
A która została zlikwidowana niedługo po obradach w Loc Muinne, zaraz po których rozpoczęło się polowanie na czarownice. Nilfgaard był jeszcze daleko.
Nawet jeżeli, to w dalszym ciągu bzdurna jest opowieść, że Margarita musiała szukać pomocy w ucieczce u Triss w Novigradzie - czyli pchając się z deszczu pod rynnę. Bzdurna tym bardziej, że Gors Velen również jest nadmorskim miastem :P
Równie dobrze mógł mieć z 16 lat (+3 w Dzikim Gonie)
I byłby "malutkim" 16-latkiem? ;)
A co świadczyło o tym że w sadze nie była ogarnięta?
Choćby opinia Geralta z "Pani Jeziora": "Twoja księżna to zepsute dziecko, z którego wyrosła zepsuta arogantka i bufonka". Sama też dawała temu świadectwo, choćby listem do Emhyra, w którym domagała się, by "natychmiast, ale to natychmiast" przerwał wojnę. Moim skromnym zdaniem ktoś scharakteryzowany w taki sposób powinien zachowywać się zupełnie inaczej, niż ukazano to w Krwi i winie :)
Zakon został rozwiązany, a jego rycerze wcieleni w szeregi Łowców czarownic, intryga Jakuba odeszła z jego śmiercią, nie wiem jakich wzmianek oczekiwałeś?
Choćby wyczerpującej odpowiedzi na nurtujące fana pytanie: co się stało z Zygfrydem z Denesle? :)
Zakon, rozwiązany czy nie, powinien w "podstawce" przynajmniej zostać wspomniany w jakimś pytaniu do zadania któremuś NPC-owi
Można go wezwać do obrony Kaer Morhen.
To prawda - szkoda tylko, że dobór towarzyszy do obrony Kaer Morhen nie ma właściwie żadnego znaczenia dla przebiegu bitwy (jestem rozczarowany, że w żaden sposób nie da się uniknąć śmierci Vesemira)
Dziwne by było gdyby wszyscy nagle znaleźli się w okolicy Novigradu, więc nie ma o nich wzmianek
Oczywiście, że to nie miałoby sensu, ale wzmianka znaczy co innego. Wystarczyłoby wpleść w jakąkolwiek rozmowę pytanie dotyczące losów postaci (z różnymi wariantami odpowiedzi, zależnymi od wyborów gracza w poprzednich grach) - ot i wszystko. Żeby po ważnych bohaterach z wcześniejszych Wiedźminów nie została tak całkiem próżnia.
wiedźmini o których kilka lat wcześniej Valerad w ogóle by nie pomyślał
Akurat między opowiadaniem "Wiedźmin" a kolejnymi utworami Sapkowskiego w tym uniwersum występuje więcej rozbieżności (np. Wiedzący). Zatem niby prawda, że mamy nieścisłości w książkach, ale trzeba pamiętać, że pisząc to opowiadanie, AS nie miał pojęcia, jak popularna stanie się jego twórczość. Więc ja jestem w stanie mu wybaczyć, że konstruując pełniejszy świat na potrzeby zbiorów opowiadań - a potem "sagi" - dokonał pewnych zmian :)
Wiem, że nieco późno, bo prawie rok po publikacji artykułu, ale dopiero odnalazłem tą publikację, a chciałbym wtrącić dwa słowa, szczególnie a propos fałszywej Ciri.
Nie miała być ona tak po prostu zabita po ślubie, ale zabita z powodu odnalezienia prawdziwej Cirilli, wtedy pozorantka nie byłaby już potrzebna. Była kluczową postacią dla pokoju cintryjskiego i Cintry samej w sobie, gdyby nie ona Cintrą władaliby władcy Północy, jakie konsekwencje miałoby to dla wydarzeń z gier, łatwo się domyśleć, Nilfgaard nie kontrolowałby Jarugi. Północ zgodziła się na to, by Cintra byłą prowincją Cesarstwa tylko dlatego, że Emhyr się z Ciri ożenił i że zaakceptował ją lud cintryjski jako królową. Dodatkowo w talii Nilfgaardu w Gwincie pojawiła się Fałszywa Ciri, co może oznaczać, że REDzi o niej nie zapomnieli, istniała w kanonie growym(wskazują też na to wycieki), ale została wycięta, prawdopodobnie by nie komplikować spraw(jak bardzo mnie boli, że dosyć ważna dla sytuacji politycznej sprawa została pominięta, tak jestem sobie w stanie wyobrazić, jak skonfundować by mogła niesagowych graczy taka sytuacja).
Nie mam zastrzeżeń charakterologicznych co do Avallac'ha, moim zdaniem był ok, natomiast mam zastrzeżenia do tego, co mówi o Białym Zimnie, bo przeczy sam sobie, jeśli porównamy jego wypowiedzi z Wieży Jaskółki i Dzikiego Gonu. Sprawę Białego Zimna próbowałem już wyjaśnić jakiś czas temu, i naciągając pewne fakty i wykorzystując luki udało mi się, osobiście teoria mi się podoba, ale idealna nie jest. Wkleję tutaj moją dawną wypowiedź z YT(proszę wybaczyć, że po angielsku):
"About the White Frost itself. I personally have a little theory which causes no holes in my opinion, or some minor ones. When Ciri escaped from the Aen Elle's world in "The Lady of the Lake" she created a breach, through which the Frost from the space between the worlds(not the White Frost, the natural one) got into the Aen Elle's world. When Ciri was running away from the Wild Hunt from one world to another, sometimes her teleportation caused similar breaches. Avallac'h decided to help her, he might be surprised how much power Ciri had and that she can't fully control it, and he saw that she might by threat to all worlds. He started to teach her how to control her abilities and make her able to close all of the breaches. That would not be possible when the Wild Hunt was still after them, because in the run Ciri was able to make more breaches. Furthermore, the Frost I mentioned is not the actual White Frost. The White frost is unstoppable ecological catastrophy, it will come in certain amount of time no matter what Ciri or her offspring will do(Avallac'h mentioned this in conversation with Geralt in Tir na Bea Arainne in "Swallow's Tower"). That's why in witcherverse there are couple different interpretations of the White Frost, because there are not just one Frost. Avallac'h knew about natural catastrophy, but was surprised about the Frost from the Ciri's breach. He could doubt in his knowledge and interpretated this as the phenomenon from Ithlinne's prophecy and called it White Frost. It doesn't mean that in the future Ciri's offspring would not open Ard Geath and take all the elves with him/her to Aen Elle's world, nothing stands in the way of that story. Why not Ciri, here and now, after defeating Hunt and Frost, openinig the Gates of the Worlds? Because of two reasons. First, Avallac'h doesn't know, that actual White Frost is still out there and will come in the future. He thinks that White Frost is beaten and Aen Seidhe are safe. Second, Ciri is still one step from real Child of the Elder Blood, her offspring will be the "Chosen One". Eredin could have taken risk when he didn't trust Avallac'h(Aen Saevherne who knows nothing about the cold catastrophy in their lands, Eredin could have been confused), but Avallac'h, when the White Frost is theoretically gone, would not risk the stability of the Ard Geath."
Co prawda ta teoria robi z Avallac'ha idiotę, ale jeśli traktujemy grę i książki jako całość, to i tak nim jest we względzie BZ.
Inna sprawa odnośnie Avallac'ha i przede wszystkim Eredina, brak jakiejkolwiek interakcji między nimi. Kiedy został ogłoszony tytuł gry, zacząłem się zastanawiać, co REDzi mogą rozwinąć w tym względzie przy tak małej ilości materiału źródłowego, byłem wręcz zaskoczony i nie widziałem opcji wystarczającego potencjału, by Dziki Gon był osią wydarzeń. Czytając zwróciłem jednak większą uwagę na wątek DG w książkach i znalazłem mnóstwo małych wątków, które można rozwinąć w niesamowity sposób. Jednakże okazało się, że REDzi są jednak bliżsi moim pierwszym przemyśleniom, a ich jedyny dodatek do DG to Naglfar i Nawigator Caranthir(bardzo ciekawa postać, ale ze zbyt małym czasem ekranowym, jak wszyscy Aen Elle). Przez to praktycznie nie czuć, że Avallac'h jest częścią ludu Aen Elle, że z Eredinem przez długi czas współpracował dla dobra całego ludu, że dla niego taka "zdrada" też musi dużo kosztować. Nawet wzrostem nie dorównuje pozostałym Aen Elle. Parafrazując słowa samego Avallac'ha, że swojego wroga trzeba dobrze znać(Ciri cytuje go przed sabatem), to trochę kiepsko z wiedzą gracza na temat Dzikiego Gonu.
Szczegóły postaci, jak pieprzyk Keiry Metz. Fakt, świat i modele postaci są cudownie szczegółowe, sporo ma książkowe cechy oddane idealnie. Jednakże niebieskie oczy Dijkstry i Triss, piwne oczy Shani, zielone oczy Eredina, kasztanowe włosy Triss czy nawet szare włosy Ciri(o których mowa co i rusz w grze) w grze zostały nie uwzględnione. To oczywiście pierdoły, ale pieprzyk jest chyba jeszcze większą, a jednak zwrócili na niego uwagę. O Jaskrze nie wspominam, bo mało kto zwrócił uwagę na wzmiankę o jasnym zaroście w "Mieczu przeznaczenia", poza tym nie musiało to koniecznie oznaczać, że jest blondynem, więc to nie błąd ze strony REDów. Cieszę się, że Geralt w W3 ma ciemniejsze oczy, bo w którymś opowiadaniu zostały określone jako ciemne.
Co do postaci Emhyra, bardzo spłycony, oddaje raczej stosunek do Geralta jaki cesarz miał w "Krwi elfów", a nie po zakończeniu Sagi. No i szkoda, że nie można przy nim usiąść. Poza tym takie odzywki jak "Milcz" czy "Zapomniałem, jaki jesteś bezczelny" nie budują sympatii do tej postaci. W Sadze aniołkiem nie był, ale był dosyć skomplikowany i wbrew pozorom emocjonalny. Cieszy mnie fakt, że w polskiej wersji Piotr Grabowski uchwycił choć część tych uczuć, angielska wersja to czysty Tywin Lannister.
Wybory z poprzednich gier, cóż, nie liczyłem, że zostaną uwzględnione i się nie przeliczyłem. I tak nawiązań do przygód z W1 i W2 jest na tyle dużo, że czuję się usatysfakcjonowany(super, że nawet Vetala został wspomniany, a przy momencie z Aerondightem w Krwi i Winie uroniłem łzę, to była prawdziwa magia).
Kończąc, uwielbiam W3. Radocha z oglądania w tak doskonale wyreżyserowanych cutscenach Geralta, Yen i Ciri, a nawet Eredina przez te 10 sekund łącznego czasu cutscenowego jest za każdym przejściem równie duża. Końcówka gry jest sztucznie widowiskowa, ale krótka i szybko ją przechodzę, a za jakiś czas znów zaczynam i kiedy Geralt budzi się przy akompaniamencie muzyki z Białego Sadu czuję się znów w pełni w świecie wiedźmina i zapominam na jakiś czas, że W3 skończy się nieco rozczarowująco, bo przecież przede mną mnóstwo solidnej jakości przygód.
Bez cytatów, na szybko.
Ad1 Nimue mogła źle zinterpretować Białe Zimno i podciągnąć je pod zlodowacenie.
Wypowiedź Sapkowskiego nie powinna tu być rozpatrywana z tego względu że gra powstaje na podstawie książek i to informacje w nich zawarte są interpretowane przez gry. Przynajmniej ja mam takie zdanie.
Ad2 Tyle że reaktywacja Loży nie ma z punktu widzenia Ciri żadnego sensu. Zgodziła się ona na pierwotny plan Lozy tylko dlatego by dano jej i jej bliskim spokój, po co więc miałaby się babrac w coś, od czego chciała uciec?
Ad3 Dlatego napisałem że to kwestia interpretacji, twórcy wybrali tak, a nie inaczej.
Ad 4 Zgadzam się że można było o niej wspomnieć.
Ad5 Na wiele zaraz w naszej historii nie było lekarstwa, a ludzkość sobie z nimi radziła. Catering to nic innego jak czarna śmierć, w wiedzminlandzie medycyna stała na znacznie wyższym poziomie niż u nas.
Ad6 zależy jak na to patrzeć. Dla tropiciel, odnalezienie ścieżki zapewne problemu nie stanowiło, dla chłopka z widłami zapewne już tak.
Ad 7 zależy od sytuacji w mieście, Rodowód mógł je odciąć, lub zaskoczyć magiczki, a Novigrad to jednak teoretycznie wolne miasto,więc ucieczka do niego nabierala wówczas sensu.
Ad8 mógł być tak nazwany żeby podkreślić że jest najmłodszy, mógł zostać tak nazwany pieszczotliwie (znajomy mojego ojca tez tak o mnie swego czasu mówił, a malutki juz nie byłem), w końcu spiskowcy znali się dobrze, a mogło to paść dosłownie, kwestia interpretacji.
Ad9 Geralt raczej za nią nie przepadal, jak zresztą za większością koronowanych głów. Jak pisałem, nazwał bym ją raczej odrealniona, bo uważała że cały świat jest jak jej księstwo, z reszta całe tousaint było odrealnione.
Ad10 zgadzam się ze mogli o nim i innych choć wspomnieć.
Nimue mogła źle zinterpretować Białe Zimno i podciągnąć je pod zlodowacenie.
Avallac'h przedstawiał podobną interpretację ;)
Ale w gruncie rzeczy masz rację - jeśli wyłączyć wypowiedzi Sapkowskiego, stuprocentowej pewności, czym było Białe Zimno, nie mamy. Poza tym, że na pewno nie groziło ono żadnemu innemu światu poza Wiedźminlandem.
Zgodziła się ona na pierwotny plan Lozy tylko dlatego by dano jej i jej bliskim spokój, po co więc miałaby się babrac w coś, od czego chciała uciec?
Z tego samego powodu, dla którego w grze zgadza się na wyjazd do Nilfgaardu. Skoro była w stanie dorosnąć do zostania cesarzową, to dlaczego nie do zostania czarodziejką? :)
Catering to nic innego jak czarna śmierć, w wiedzminlandzie medycyna stała na znacznie wyższym poziomie niż u nas.
Zgadza się, nawet potoczna nazwa - czerwona śmierć - odwołuje się do czarnej śmierci. Tyle tylko że czarna śmierć szalała po całym średniowiecznym świecie przez wiele lat (nawroty zdarzały się przez wieki) i pochłonęła dziesiątki milionów ofiar - nawet przy wyższym poziomie medycyny w Wiedźminlandzie skutki powinny być choć w połowie takie same. Poza tym:
"Rusty i Iola umarli rok po bitwie [pod Brenną], w Mariborze, podczas największej eksplozji epidemii gorączki krwotocznej, zarazy nazywanej też Czerwoną Śmiercią (...) To, że na Czerwoną Śmierć nie było lekarstwa, nie miało dla nich znaczenia."
Więc wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby już 4-5 lat później tak całkiem opanowano tę plagę o "potwornie pandemicznym" charakterze, jak wyraził się Sapkowski. Ale mniejsza o to, opowieść oparta na motywie "miłości w czasach zarazy" mogłaby być mało zajmująca, więc nie mam RED-om jakoś strasznie za złe, że zignorowali ten wątek. Aczkolwiek mogli chociaż wspomnieć :P
zależy od sytuacji w mieście, Rodowód mógł je odciąć, lub zaskoczyć magiczki, a Novigrad to jednak teoretycznie wolne miasto,więc ucieczka do niego nabierala wówczas sensu
Wolne miasto, w którym już wtedy szalały prześladowania, więc szukanie tam pomocy było jak pchanie się w paszczę lwa. Trudno mi uwierzyć, by mistrzyni magii, jaką była Margarita, potrzebowała pomocy Triss (zwłaszcza będąc czarodziejką znacznie bardziej doświadczoną), skoro sama też przebywała w mieście portowym.
Poza tym to, czy Radowid miał prawo sięgnąć wpływami na jakikolwiek obszar Temerii, powinno być uzależnione od tego, jak potoczyły się losy tego kraju w Wiedźminie 2, zależnie od wyborów gracza - a to też zostało przez RED-ów olane :P
mógł być tak nazwany żeby podkreślić że jest najmłodszy, mógł zostać tak nazwany pieszczotliwie (znajomy mojego ojca tez tak o mnie swego czasu mówił, a malutki juz nie byłem), w końcu spiskowcy znali się dobrze, a mogło to paść dosłownie, kwestia interpretacji
Naciągana ta interpretacja, ale niech będzie ;)
Jak pisałem, nazwał bym ją raczej odrealniona, bo uważała że cały świat jest jak jej księstwo, z reszta całe tousaint było odrealnione
I już to jest jak dla mnie wystarczająca cecha, by Anarietta w grze została sportretowana inaczej, niż zrobili to deweloperzy ;)
Jeszcze dodam, iż wkurzyło mnie to, że Redzi celowo zrobili z Radowida takiego psychola, sadystę i faszystę w jednym, byleby tylko uzasadnić ten idiotyczny wątek z zamachem. No i naturalnie Kościół Wiecznego Ognia z jawnymi nawiązaniami do Kościoła Katolickiego, bo przecież oczywistym jest, że KK palił kogo tylko się dało i w każdym porządnym średniowiecznym europejskim mieście na każdym skrzyżowaniu był płonący stosik z niewiernymi i heretykami. Można powiedzieć, że zrobili z Radowida króla katolandu, ciemnogrodu. Nawet godło się zgadza. Ech, Redzi i te ich "delikatne" nawiązania...
Gdzie te słynne dla Wiedźminów odcienie szarości? W tym przypadku czegoś takiego nie ma, bo Radowid i KWO są gorsi niż Hitler wraz z SS, Stalin wraz z NKWD oraz Kaczyński wraz z PiS razem wzięci. Nie mówiąc już o tym, że Geralt po przeżyciach z "dwójki" raczej by nie mieszał się w politykę i nie planował królobójstwa. Przy kolejnym podejściu nie mam zamiaru brać udziału w tym idiotycznym przedsięwzięciu - zamachu na Radowida, choć twórcy robią wszystko, wręcz wyłażą ze skóry by pokazać okrucieństwo samego Radowida, jak i KWO. Jak dla mnie z punktu widzenia geopolityki Radowid jako król jest chyba najlepszą opcją, by powstrzymać inwazję Nilfgaardu. Dijkstra mi nie pasuje z tego względu, że trzeba wtedy wziąć udział w zamachu, a potem zdradzić Roche'a. Nie jest też powiedziane, iż ewentualny następca tronu musi być również taki jak Radowid. Zresztą w zakończeniu w którym Radowid nie żyje, Emhyr też pokazuje na co go stać wieszając ludzi w Novigradzie, chociaż przez całą grę przedstawiony był jako dobrotliwy wujaszek. Pytam jeszcze raz: gdzie odcienie szarości?! Bo akurat w tym wątku wszystko jest czarno-białe, aż do porzygania.
Same wybory są absurdalne - jak Dijsktra miałby powstrzymać najazd Nilfgaardu? Przecież nie jest to ani strateg, ani wojskowy, ani tym bardziej król - logika podpowiadałaby, że zawiedzie, ale w samej grze, jeśli go poprzemy, to automatycznie jakimś cudem powstrzymuje "czarnych".
Zgadzam się z twoją wypowiedzią w 90% przyjacielu. Nie chcę się tu bawić w politykę, ale pozwolę sobie zauważyć, że porównanie Hitlera i Stalina do Kaczora to naprawdę srogie przegięcie XD
@Sethlan - I jeszcze ta żenująca scena w teatrze z Dijkstrą rzucającym się na Geralta...
@Toron20 - Wszak najbardziej postępowe media z ulicy Czerskiej oraz KOD takowe porównania stosują, więc to musi być prawda.
PS. Mam nadzieję, że znasz pojęcie sarkazmu, bo i tą wypowiedź weźmiesz serio.
@sebogothic pojęcie sarkazmu mam dość wysokie, ale tak rzadko widuję na portalach internetowych o grach nawiązania do realnej polityki, że po prostu wziąłeś mnie z zaskoczenia.
Ech, Redzi i te ich "delikatne" nawiązania...
Oj, wnerwia to. Nie cierpię, gdy gra jest zaangażowana ideologicznie, zwłaszcza z tak prymitywnych pozycji, miejscami jakby scenariusz pisał jakiś pryszczaty radykalnie zbuntowany. Najlepsze, co można zrobić dla zachowania imersji, to wmówić sobie, że to nie nawiązanie, a jedynie właściwość świata przedstawionego. Inna sprawa, że jakoś się zarówno ogólnie pojęty "złoludzizm" każący zaludniać świat prawie samymi draniami jak i antyklerykalizm mieści w duchu prozy Sapkowskiego tyle, że co tam było przynajmniej podskórne i stonowane w grze stało się karykaturalnie toporne i eksploatowane do wyrzygu. Epatuje się tym.
Hm. Tyle ostrej krytyki, a gra nadal świetna. :)
PS w pierwszym przejściu mój Geralt przystał do spisku - dla dobra znajomych czarodziejek - ale po ubiciu Radowida nie zdradził Roche'a i Talara, a ubił Dijkstrę, który własną niepojętą głupotą sam sobie wykopał grób. Pewnie postąpiłby tak samo, gdyby stanął przed takim wyborem jeszcze przed zamachem. Za drugim razem kusi mnie sprawdzić, czym skończy się wsparcie Dijkstry, ale czuję, że nie zdecyduję się tego wariantu ciągnąć. Zbyt to odległe od moich przekonań i mojej wizji Geralta.
A dla mnie to porównanie jest naciąganie - Inkwizycja rządziła głównie na zachodzie Europy - Francja, Portugalia, Hiszpania.
"Na ziemiach należących do Królestwa Polskiego o działalności inkwizycji niewiele wiadomo aż do pojawienia się herezji husyckiej w XV wieku. Polskie trybunały inkwizycyjne w walce z tą herezją wydały co najmniej 8 wyroków śmierci na około 200 przeprowadzonych procesów" cytat za https://pl.wikipedia.org/wiki/Inkwizycja#Czechy_i_Polska
@Dzwiedziiu - Oj, po co tak daleko uciekać w przeszłość? Przecież, jak zapowiedziały postępowe media, średniowiecze mamy od kilku miesięcy. No, wiesz... ciemnogród, ludzie z pochodniami, katoland itp. Przecież katolicyzm to najgorsze zło świata, co Redzi bardzo (nie)zręcznie ujęli w W3. Jeśli chcesz poczuć postępowe klimaty powinieneś odwiedzić odpowiedni wątek na forum, chyba jeszcze jest.
Zabawne, mnie akurat ten Dijkstra rzucający się na Geralta jakoś nie ubódł - chyba założyłem, że szpieg po prostu uwierzył, iż nec Hercules contra plures i wobec przewagi liczebnej jego ludzi nawet wiedźmin nie da rady wyjść z takich tarapatów obronną ręką :)
Ale jak się nad tym zastanowić, to rzeczywiście scena była dość głupia; pucz na Thanedd powinien był nauczyć Dijsktrę, że przewaga liczebna nie działa na Geralta :P
@Draugnimir - Dla mnie to był jeden z najbardziej żenujących momentów w mojej growej przygodzie ever. Do dzisiaj się z tego nie otrząsnąłem.
A tak w ogóle to nie mogę doczekać się kiedy rozpocznę grę w Wiedźmina 3 po raz drugi, tym razem ze świadomością co mnie czeka. Dzięki różnym drobnym modom postaram się uczynić swoją przygodę bardziej immersyjną, skupiającą się na klimacie, fabule i zadaniach, bez przeładowania interfejsem oraz gameplayu niepasującymi mechanikami. Od razu zainstaluję moda na wyłączenie psucia się przedmiotów oraz ograniczenia poziomowe ekwipunku. A w opcjach gry pojawiło się nawet dostosowanie poziomów przeciwników do naszego, więc to również sobie sprawdzę. Do tego jakiś przyjemny modzik na oświetlenie oraz Absolute Camera. Plus jeszcze wiele pomniejszych, czyniących grę bardziej klimatyczną i lore friendly jak np. bardziej twarzowy Vesemir, Geralt wyglądający jak wiedźmin, a nie lumberseksualny model. Myślę, że za te kilka miesięcy już W3 doczeka się ostatecznej wersji, a mody będą z nią kompatybilne. Gwintem podczas drugiego podejścia też przejmował się nie będę, wszak gdy zrobię drugie podejście to będzie już Gwint jako pełnoprawna karcianka. Mam nadzieję, że te zabiegi uczynią moją drugą przygodę z trzecim Wiedźminem taką jaką oczekiwałem, gdy zapowiedziano grę. A więc jak najbardziej przywodzącą klimat książek i przynajmniej częściowo ograniczającą mechanikę rodem z Diablo III czy MMO.
No dobra koledzy na wstępie dodam, że w wiedźmina 3 nie grałem (tylko w 1 i 2) Ani nawet nie śledziłem żadnych gameplayów, wywiadów ani informacji związanych z tą grą. Powód jest trywialny, brak parcia na grę i brak pieniędzy na komputer, ale to nieważne. Tekstu również nie czytałem gdyż bałem się o spoilery, ale od komentarzy nie mogłem się powstrzymać, wyczytałem więc w skrócie opisują, że:
-Dla ludzi wielbiących książki (czyli mnie) będzie to dość bolesne doświadczenie fabularne, względem sagi z powodu wielu nieścisłości wątkowo postaciowych
-Brak kontynuacji istotnych wątków z poprzednich części gier
-Słabo i trochę na siłę odwzorowana Yennefer z denerwującym głosem
-Gra stworzona głównie pod casuali nie znających książek
-rozczarowujący antagoniści
Wiem, że gra się rządzi swoimi prawami ale jakoś tak mam jeszcze mniejszą ochotę na granie w tę
grę a jeśli cos namieszałem albo nie ująłem to proszę poprawić
-Dla ludzi wielbiących książki (czyli mnie) będzie to dość bolesne doświadczenie fabularne, względem sagi z powodu wielu nieścisłości wątkowo postaciowych
Aż tak dosadnie bym tego nie powiedział. Są pewne rzeczy, które nie zgadzają się z myślą Sapkowskiego - to, co Draug wymienił w swoim tekście - ale całość jest utrzymana w ryzach bardzo porządnie. Kreacja świata na bazie materiału źródłowego jest bardzo dobra, ale jeśli faktycznie przywiązujesz uwagę do najdrobniejszych nawet szczegółów, to pewne rzeczy będą Cię irytować.
W sumie to nie wiem, drobnym szczegółem może być, że Geralt często opaskę na włosach nosił, brak jej w grze nie irytuje mnie w najmniejszym stopniu, chociaż może jest a nie wiem? Wiem tyle, że jest w modzie do wiedźmina 1 No i drugi fakt który mi na szybko przychodzi o głowy, to ten, że Geralt nienawidził brody, a fakt faktem jest ona hype'owana w grze ale fakt faktem można ją golić, więc to jest na plus i się raczej czepiać nie ma co na siłę
Tak jak powiedział Elessar - w pewnych punktach (również ważnych) gra nie zgadza się z książkami, ale w ogólnym zarysie jest to bardzo porządna adaptacja wiedźmińskiego świata, świetnie odzwierciedlająca jego specyficzny klimat ;)
Czyli można stwierdzić, że plusy niwelują minusy? Bo że gra jest bardzo dobra to nie podlega wątpliwości, niemniej jednak jestem przywiązany do sagi i lubię jak się zgadza. Boje się, że takie nieścisłości mocno odbiją się na odbiorze tej gry negatywnie.
Zaiste, Avallac'h wykonał niezłą woltę względem swojego książkowego wcielenia. Ale szkoda, że tylko jedną - stać go było na mocniejsze miejsce w fabule
Cóż - odnosisz się do książek jednak patrząc z pkt. widzenia li tylko TW3 uważam, że postać Avallach'a a raczej nie postać tylko jego motywy czy raczej WŁAŚNIE BRAK WYJAŚNIENIA MOTYWÓW DZIAŁANIA AVALLACH'a to największy błąd TW3, w zasadzie błąd nie dający odpowiedzi "po co tak naprawdę grałeś - do czego zmierza ta cała opowieść".
Zakończenie w TW3 głównie z powodu niewyjaśnienia motywów działania Avallach'a jest niedopracowane a raczej nie daje satysfakcji z prowadzonej wcześniej rozgrywki i jest niewspółmiernie "płytkie" w porównaniu z zawartością gry gdzie każdy quest czy zadanie potraktowano jako oddzielną większą czy mniejsza historię dziejącą się w okreslonym miejscu i czasie a mającą swoj wpływ na kształtowanie przyszłości (w skali lokalnej czy globalnej swiata gry).
Największym i podstawowym mankamentem zakończenia jest brak jakichkolwiek wyjaśnień co do motywów Avallacha (które są określone - jedynie my ich nie znamy i nawet nie poznamy kończąc rozgrywkę) nie wspominając więc już nawet o Eredinie - niby główny wrogu z którym nawet nie wiesz tak naprawdę dlaczego walczysz (możesz się domyślać ale domyślać to się można wielu projekcji). Praktycznie przyczyna będąca podstawą dla całej fabuły głównej nie zostaje wyjaśniona - wiemy tylko, że istnieje. Jest to wg mnie totalne nieporozumienie gdyż motywy te można byłoby odkryć na róźne sposoby.
Szczerze - gdy prowadząc rozgrywkę główną przypadkowo ukończyłem dodatek "Serca z Kamienia" to sam jego przebieg jak i zawartość merytoryczna nie mówiąc o finale i epilogu tego zdarzenia wywarł na mnie o wiele większe wrażenie jak całe zakończenie TW3 ... do dzisiaj pamiętam gdy wraz z Olgierdem siedząc "na księzycu" w oczekiwaniu na diabła (pan lusterko) zastanawiałem się co zrobić aby mu pomóc a samemu wyjść "z życiem", z zaistniałej sytacji mając do czynienia z tak "nieokreślonym w możliwościach i doborze środków" wrogiem. Wszystko miało swoje wytłumaczenie a to co pozostać powinno domysłem nim pozostało - idealnie wyważone proporcje.
bo fabuła wiedzmina iii poza dodatkami jest z dupy, w zestawieniu z fabułą z mass effect część I to przepaść jak kończyłem wiedzmina iii to kończyłem grę, jak kończyłem me1 to kończyłem cos po czym wypaliłem na balkonie z 10 papierosów nad rozmyślaniem co dalej.
Może skok z balkonu ? Chociaż czekaj to ci nie pomoże.
akurat kolega w poscie [22] ma rację - TW3 nie posiada specjalnie udanej w realizacji fabuły głównej gdyż wątkiem przewodnim tej gry jest nic innego jak łączenie wielu pomniejszych epizodów mających miejsce w tym samym świecie i tym samym czasie - gdyby fabuła miała sens a opowieść miała swe realne wyjaśnienie (no poza tym nieszczęśliwym, które najbardziej wynika z treści gry) to wtedy byłby to prawdziwy majstersztyk - a tak jest "watek główny ciągnący i luźno łączący serie wspaniałych przygód" - w sumie też nieźle. Jednak fabularnie zakończenie TW3 nie wyjaśniające sensu gry leży gdy mamy je porównywać z naprawdę intrygującą treścią ME (1). Obie gry wspaniałe jak dla mnie.
Cieszę się, że nie tylko ja zauważyłem te braki fabularne. Mi czar W3 nieco prysł jeszcze zanim udałem się do Kaer Morhen, kiedy to uświadomiłem sobie, że fabuła jedzie po okrutnych szynach i nie ma tu ani wyboru ścieżki jak w poprzednich częściach, ani wyborów nad którymi musiałbym się chwile zastanowić, moi ulubieni Scoia'tael istnieją w grze tylko jako talia do gwinta i na pewno nie będzie okazji, aby w końcu móc zobaczyć Dol Blathanna, po Iorvecie, Saski, Yaevinie, Toruviel, Yarpenie i Sheldonie nie ma ani śladu, o Addzie będącej w końcu żoną Radowida również ani słowa.
Sama bitwa w Kaer Morhen też mnie zawiodła o tyle, że sprowadzanie tam sojuszników nie ma żadnego wpływu na jej wynik. Jedynie Keira, która ratuje Lamberta, reszta nie zmienia niczego. Ciężko poczuć, że każdy jest tam kluczowy do osiągnięcia sukcesu.
Nie podobał mi się również moment jak spotkałem Triss w Novigradzie i nagle w środku dialogu dowiaduję się, że jakieś pół roku temu ze sobą zerwali. Tylko po to, aby móc umieścić w grze 2 romanse i "Nie odstraszać niezaznajomionych z poprzednimi częściami". Pamiętając questy "Źródło" i "Tożsamość" z części pierwszej, wszystko co związane z wizytą w elfich ruinach oraz pogoń przez pół świata w części drugiej, aby pomóc jej nawet kosztem Saski mój Geralt w życiu by tak nie zrobił.
O sprowadzeniu wojny do zaledwie tła i spłyceniu Białego Zimna do granic możliwości szkoda w ogóle mówić. Po napisach końcowych miałem wrażenie jakby tutaj miał się kończyć dopiero jeden rozdział, bo zakończenie przychodzi tak nagle i jest tak mdłe i naciągane, że już zupełnie straciłem chęć do grania.
Nieścisłości są nie tylko względem książek, ale też poprzednich części.
Ambasador Var Attre na zamku w Wyzimie wyjaśniając Geraltowi sytuacje polityczną mówi "Henselt jak zawsze walczył w pierwszym szeregu i tam poległ, jego żołnierze stracili chęć do walki i przyłączyli się do Redanii", a kto grał w część drugą na ścieżce Iorvetha wie, że to stek bzdur.
Tak samo mówi, że w Aedirn panował taki chaos, że wojska cesarskie praktycznie zajęły je z marszu. To ja darowałem temu śmieciowi Stennisowi, żeby Aedirn mogło się obronić przed atakiem cesarstwa, a teraz nagle panuje tam chaos ? Z tego co pamiętam pod koniec części drugiej było powiedziane, że Stennis jest dobrym władcą i dokładnie tym którego Aedirn teraz potrzebuje, więc o co chodzi ?
Najbardziej jednak uderzył mnie Radowid, który zmienia się nie do poznania przy kolejnych częściach. W pierwszej jest stanowczy, ale opanowany i inteligentny, więc wydaje się być najlepszym wyborem do tronu Redanii. W części drugiej robi się z niego niezły skur****, ale jeszcze da się go lubić, ponieważ jego zachowanie można tłumaczyć obecnością Filippy no i jednak jest twardym politykiem, który wie czego chce. W części trzeciej to już jest zupełnie inna postać i chyba tylko po to, aby dać pretekst do zabicia go.
Nie wiem jak wy w te gry gracie...
"moi ulubieni Scoia'tael istnieją w grze tylko jako talia do gwinta"
Są bodaj dwa komanda w grze, z czego jedno ze zlecenia.
"Nie podobał mi się również moment jak spotkałem Triss w Novigradzie i nagle w środku dialogu dowiaduję się, że jakieś pół roku temu ze sobą zerwali. Tylko po to, aby móc umieścić w grze 2 romanse i "Nie odstraszać niezaznajomionych z poprzednimi częściami". Pamiętając questy "Źródło" i "Tożsamość" z części pierwszej, wszystko co związane z wizytą w elfich ruinach oraz pogoń przez pół świata w części drugiej, aby pomóc jej nawet kosztem Saski mój Geralt w życiu by tak nie zrobił."
A co kogo to obchodzi? Przez pół świata Geralt uganiał się za królobójcą, a zakończenie W2 dobitnie pokazało co Geralt zamierza po odzyskaniu pamięci i wieściach o Yennefer.
"Ambasador Var Attre na zamku w Wyzimie wyjaśniając Geraltowi sytuacje polityczną mówi "Henselt jak zawsze walczył w pierwszym szeregu i tam poległ, jego żołnierze stracili chęć do walki i przyłączyli się do Redanii", a kto grał w część drugą na ścieżce Iorvetha wie, że to stek bzdur. "
A na ścieżce Rochea walczy w samym centrum...
"Tak samo mówi, że w Aedirn panował taki chaos, że wojska cesarskie praktycznie zajęły je z marszu. To ja darowałem temu śmieciowi Stennisowi, żeby Aedirn mogło się obronić przed atakiem cesarstwa, a teraz nagle panuje tam chaos ? Z tego co pamiętam pod koniec części drugiej było powiedziane, że Stennis jest dobrym władcą i dokładnie tym którego Aedirn teraz potrzebuje, więc o co chodzi ? "
O to że Aedirn było rozdarte? Połowa kraju poparła Saskie i nienawidziła Stanisa. Wojska Aedirn były w tak marnym stanie że Stanis do zatrzymania Kaedwen potrzebował pospolitego ruszenia.
"Najbardziej jednak uderzył mnie Radowid, który zmienia się nie do poznania przy kolejnych częściach. W pierwszej jest stanowczy, ale opanowany i inteligentny, więc wydaje się być najlepszym wyborem do tronu Redanii. W części drugiej robi się z niego niezły skur****, ale jeszcze da się go lubić, ponieważ jego zachowanie można tłumaczyć obecnością Filippy no i jednak jest twardym politykiem, który wie czego chce. W części trzeciej to już jest zupełnie inna postać i chyba tylko po to, aby dać pretekst do zabicia go."
Jego motywacje są powszechnie znane już od książek, a dodatkowo wyjaśnione w W3. Po pierwsze potrzebował Novigradu do zatrzymania Nilfgaardu, a Novigrad to kościół Wiecznego Ognia, dlatego dał im wolną rękę. Po drugie, chciał się dobrać do Filippy i reszty czarodziejek, które nie bez powodu obwiniał o śmierć ojca. Do tego popadł w paranoję spowodowaną królobójstwami,
Są bodaj dwa komanda w grze, z czego jedno ze zlecenia.
Mi chodziło o to, że nie pojawiają się w fabule. Nie wiem jak dwa małe komanda bezimiennych, jedno zlecenie i jedno drobne zadanie poboczne, które dość łatwo pominąć można uznać za wystarczająco. Zostali wstawieni, albo by nie było, że sie nie pojawiają wcale albo to pozostałość po wyciętej treści. Tak czy inaczej jest to dla mnie przykre.
A co kogo to obchodzi? Przez pół świata Geralt uganiał się za królobójcą, a zakończenie W2 dobitnie pokazało co Geralt zamierza po odzyskaniu pamięci i wieściach o Yennefer.
To obchodzi, że po amnezji Geralt próbował wykreować sobie osobowość z czym wiąże się właśnie quest "Tożsamość" w części pierwszej, a który to został kompletnie zignorowany, ponieważ część trzecia została zrobiona tak, aby jak najmniej nawiązywać do poprzedników co niestety robiąc maraton widać dobitnie. Poza tym wiem co Geralt postanowił, ale prolog W3 pokazuje, że to dopiero Yennefer sama go znalazła. Nie mam nic przeciwko jego postanowieniom, ale jeśli dopiero po kilkudziesięciu godzinach gry w środku dialogu po wyłowieniu ładunku z wody dowiaduje się, że pół roku wcześniej Geralt z Triss sobie "wyjaśnili pewne sprawy" to coś tu chyba nie gra.
A na ścieżce Rochea walczy w samym centrum...
A co mnie obchodzi ścieżka Roche'a? Jakbym importował ze ścieżki Roche'a to nie ma problemu, ale import miałem ze ścieżki Iorvetha, a grając tam widzę Henselta, który wkracza na sam koniec bitwy tylko po to, aby się poddać, a jego żołnierze nadal walczą pomimo, że on zrezygnowany kroczy po polu bitwy. Jeśli grałeś na ścieżce Roche'a to dobrze dla Ciebie i tego nie zauważyłeś, ale dla mnie wyjaśnienie ambasadora nie miało sensu.
O to że Aedirn było rozdarte? Połowa kraju poparła Saskie i nienawidziła Stanisa. Wojska Aedirn były w tak marnym stanie że Stanis do zatrzymania Kaedwen potrzebował pospolitego ruszenia.
Musiało mi to umknąć, bo nie pamiętam, aby ktokolwiek wspominał o równym poparciu Saski i Stennisa już nie mówiąc o pospolitym ruszeniu.
Jego motywacje są powszechnie znane już od książek, a dodatkowo wyjaśnione w W3. Po pierwsze potrzebował Novigradu do zatrzymania Nilfgaardu, a Novigrad to kościół Wiecznego Ognia, dlatego dał im wolną rękę. Po drugie, chciał się dobrać do Filippy i reszty czarodziejek, które nie bez powodu obwiniał o śmierć ojca. Do tego popadł w paranoję spowodowaną królobójstwami
Po co Radowidowi Novigrad i dlaczego poluje na czarodziejki to wiem, ale on długo kombinuje jak się do miasta dobrać. Skoro w mieście są zarówno Redańscy żołnierze jak i opłacani przez niego Łowcy Czarownic to co mu przeszkadza w zajęciu go ? Zoltan wspominał, że Flota jest łatwopalna, a złoto może łatwo zniknąć ze skarbca podczas zamieszek. Okej wynajął Juniora, żeby pozbył się pozostałych przywódców półświatka dzięki czemu mógłby mieć Novigrad, flotę i złoto naraz, co mu się oczywiście nie udaje, jednak przy tym boże uchowaj queście "Racja Stanu" jego statek jest już zacumowany w Novigradzie i jakoś nikt się temu nie dziwi. Tak jakby zrobiono to tylko po to, aby nie jechać kawału drogi do Oxenfurtu i z powrotem. Ale być może coś przeoczyłem. Co do jego motywacji to nie przeczytałem jeszcze wszystkich książek, więc nie dyskutuję, ale żadna postać nie zmienia się z części na część tak bardzo jak Radowid.
Znaczy książkowy Wiedzmin miał dobra fabule? aha, dobra, dziekuje nie czytam dalej.